- Opowiadanie: Aloneagainsttheworld - Gra o życie

Gra o życie

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Gra o życie

Spoglądał na daleką toń morza, poczerniałą niczym wypalona ziemia i wzburzoną jak nocne niebo niepokojone piorunami. Powiadali, że był wysłańcem bogów. Mówiono, iż posiada skrzętnie skrywane umiejętności przynależące do samych jego stwórców. Spekulacje te były więcej niż niedomówieniami. Były nietrafne.

Prawdą było, że spłodził go szlachcic, dowódca pierwszej gwardii imperialnej, a chował się w łonie nieznaczącej wiele córki rzeźnika. Dziedziczne umiejętności spotęgowały się w jego skromnej osobie. Nadawały mu nietuzinkowego talentu, były pomocne w posługiwaniu się wszelakim żelazem; jak i wyostrzyły cechy władcze i spostrzegawcze. To one były tym, czym wyborny generał powinien się szczycić. Nie widywał on przyszłości, po prostu przewidywał. Ta zdolność pozwalała robić mu uniki i parować ciosy nim przeciwnik zdołał je wykonać. Miała ona zaważyć o losach i tej.

Obrócił się do swej hordy wojaków rzekąc:

– Nieprzyjaciel jest blisko. – Przy pierwszym słowie wszyscy zamilkli jak na komendę. – Czy lękacie się go?

– Nie! Nie! NIE! – Zaskandowało wojsko do wtóru piekielnego zgiełku, wywołanego przez rytmiczne uderzanie jelcami o żeliwa tarcz zdobionych herbami. Każdy z nich miał własną opowieść, własną tradycje i mądrość do przekazania. A dziś także własną możliwość zapisania się w historii.

– Poznaliście mnie wcześniej a i ja dobyłem okazję ku temu by poznać was. Przede wszystkim wasze męstwo, nieustępliwość i zahartowanie. Krótko mówiąc – wasze zdolności. – Zrobił sekundową pauze nabierając tchu po wygłoszonym monologu.

– Z dniem, w którym was do mnie przydzielono staliście się bronią. Moją bronią! I zaprawdę, powinni się lękać tejże broni nasi wrogowie. – Horda szaleńczo zamłóciła w okucia tarcz dając wyraz swej aprobacie. Tak w Gilletri, podobnie pod Benarami i w tysiącach innych miejsc, tak i tu, na tym klifie stojącym nad morzem Infradzkim odepchniemy ten atak! – Kolejna fala uwodzicielskiej pewności siebie przemknęła przez żądne rzezi wojsko.

Gdzieś od strony morza dawało się już słyszeć miarowe łupnięcia statkowych bębnów, napawających tępa wioślarzom. Z horyzontalnej mgły wyłoniło się pół tuzina okrętów. Cztery z nich wypełnione było wojskiem, po tysiąc w każdym. Dwa pozostałe posłużyły jako transportery, przewożąc zarówno wierzchowce, jak i całym wojennym ekwipunkiem – od namiotów przez kołczany i łuki, aż po halabardy, topory czy miecze dwuręczne.

– Oto i oni! Niespodziewaną się nas! Nie tutaj! Pytam więc: czy mamy powody by się lękać tej nic nieznaczącej garstki niemiejących walczyć ochlapusów? Odpowiem wam: Zdecydowanie nie! – Jednostki pływające dobiły już do brzegu i były przycumowywane.

– Dajmy im o sobie znać! – Wyciągną dwa krótkie miecze, którymi się posługiwał. – Łucznicy – wejść w stan gotowości! – Grupa ustawionych z tyłu miotaczy ustawiła się celując w burty okrętów.

– Strzelać! – Wypuszczając strzały z naciągniętych cięciw. Poszybowały przez powietrze tworząc czarną chmurę, która wylądowała na jednym ze statków.

Najeźdźcy już wiedzieli, co się ma wydarzyć. Rozpoczęła się chaotyczna krzątanina w poszukiwaniu broni i ewentualnej zbroi. Zaraz będą gotowi.

Koniec

Komentarze

Scena dobra (pomijając niewprawne wykonanie) jako intro do gry komputerowej. Gdyby zdanie: Spoglądał na daleką toń morza, poczerniałą niczym wypalona ziemia i wzburzoną jak nocne niebo niepokojone piorunami. oddać zajebiotyczną grafiką, to bym zagrał (a co!).

Scenka jak z miksu "300" i WoW. W dodatku jest w niej zbyt mało, żeby cokolwiek konkretnego powiedzieć. Dla mnie - przesadnie patetyczna.
łupnięcia statkowych bębnów, napawających tępa wioślarzom - hm?
Powtórzenia (miotający miotacze, dla przykładu), jakieś dziwne wyrażenia (niespodziewaną się nas). W dodatku po co ktoś miałby celować w burty? No i szybuje się w powietrze, nie przez.

Pozdrawiam 

spłodził go szlachcic, dowódca pierwszej gwardii imperialnej, a chował się w łonie
wyostrzyły cechy władcze i spostrzegawcze.
Miała ona zaważyć o losach i tej.
Cztery z nich wypełnione było wojskiem, po tysiąc w każdym.
- Strzelać! – Wypuszczając strzały z naciągniętych cięciw.


Całość do przepisania po polsku.

To może mały konkurs? Kto znajdzie więcej prawidłowo napisanych zdań w tym tekście. Do wygrania kilka sztuk broni i ewentualnych zbroi :P

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

"Obrócił się do swej hordy wojaków rzekąc" , "napawających tępa wioślarzom"
"przewożąc zarówno wierzchowce, jak i całym wojennym ekwipunkiem" to tylko kilka przykładów - dużo błędów językowych i stylistycznych, powinieneś wcześniej dać komuś innemu do przeczytania to pomógłby ci to wyłapać, podobnie jak literówki. Zjadasz literki i chrupiesz ze smakiem ;) i taka mysl: dlaczego wśród broni na okrętach przewożone są miecze? Chyba każdy wojownik powinien mieć swój własny u boku i w obliczu zbliżającej się bitwy nie rozstawać się z nim, chyba że mieczów u nich dostatek :D Pozdrawiam. Pisz dużo, a nabierzesz wprawy.

Dzięki za komentarze były pomocne, jako że pierwszy raz wstawiłem opowiadanie do sieci. Następnym razem zwrócę uwagę na literówki i błędy stylistyczne :)
Ps. jak to czytam to sam się smieje z mojej nieuwagi - trzeba było sprawdzić tekst przed opublikowaniem :)

To napawające tępo mnie powaliło. Co do opowiadania to trudno o nim cokolwiek powiedzieć nie skupiając się na błędach, ale podoba mi sie, że nie obrażasz się, gdy ktos Ci je wytyka. Dlatego wierzę, że kolejny Twój tekst będzie lepszy. Kolejny jeszcze lepszy. A następny to już w ogóle :)

Nowa Fantastyka