
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Poblask włączonego telewizora delikatnie rozświetlał wnętrze salonu, lekko muskając pierwsze stopnie schodów prowadzących ku sypialni. Cienkim strumieniem spływała po nich bura ciecz. Wpierw skryta przez cienie, później – u samego kresu wędrówki – schwytana w blade światło odbiornika. Ześlizgiwała się na podłogę salonu, tworząc coraz to większą kałużę. Po domu oprócz szumu oznajmiającego przerwę w nadawaniu programów, roznosił się szloch dziecka. Przytłumiony, przyciszony, ale jednak słyszalny. Dochodzący zza uchylonych drzwi na piętrze. Skrywały one pokój sypialny, oświetlony blaskiem księżyca wpadającym przez okno. W samym centrum stało wielkie łoże z baldachimem, główna ściana mieszcząca się na prawo od wejścia była pokryta potężnymi regałami po brzegi wypchanymi książkami. W pomieszczeniu panowałby pedantyczny porządek, gdyby nie dwa szczegóły. Zmasakrowane ciało kobiety leżące przy drzwiach oraz siedzące przy niej zakrwawione dziecko. Jacek siedział po turecku kiwając się w przód i w tył, trzymając w rękach ciemny od krwi nóż kuchenny. Zachłystując się płaczem, próbował złapać oddech. Jego biała niegdyś piżama, teraz zachlapana osoczem, skrywała chude, czternastoletnie ciało. Zaciskał kurczowo narzędzie zbrodni przyglądając się tępo swoim brudnym dłoniom. Płacz ustał.
– Mamo, tato, dlaczego? – wychrypiał – dlaczego znowu wyjechaliście? Znowu zadzwoniliście po Kasię, żeby mnie pilnowała, dlaczego? – Zerknął ze strachem na swoją nianię. Cieszył się w duchu, że staruszka leży na brzuchu i nie musi patrzeć w jej martwe oczy. Plecy starszej pani pokryte były licznymi ranami, kark wydawał się cały. Wiedział, że jest cały. Natomiast szyja – dobrze pamiętał pierwszy zadany cios, prosto w krtań, jeszcze do tej pory słyszał w głowie krzyk kobiety, odgłos jej pękającej grdyki. Widzi do teraz jak klęka krztusząc się krwią, właśnie wtedy zaczął ranić nożem jej plecy. Nie wie, co było dalej, zemdlał.
– Mówiłem wam, że jej nie chcę – wyszlochał – czemu nie słuchaliście! Krzywdziła mnie, dotykała… Ja nie chciałem! Prosiłem, żeby mnie zostawiła! – wykrzyczał.
Wyrzuty sumienia dały w końcu znać o sobie, pokręcił przecząco głową.
– Co ja najlepszego zrobiłem? Przepraszam, słyszysz Kasiu? Przepraszam! – Nachylił się nad martwą kobietą. Odłożywszy nóż chwycił ją za ramiona, zaczął energicznie potrząsać opiekunką.
– Obudź się, żyj! Proszę! – Po paru minutach starań zostawił ją w spokoju. Zrozumiał, że naprawdę jest martwa. Łzy spływały po jego policzkach. Chowając twarz w rozedrganych dłoniach, usiłował ukryć się przed światem. Czas stanął dla Jacka w miejscu, nie potrafił ocenić jak długo siedział nieruchomo. Zerknąwszy na podłogę stwierdził, że nie minęło dużo czasu, ponieważ krew dalej płynęła ciurkiem po krzywiźnie podłogi, wprost ku schodom.
– Trzeba zejść do salonu i zadzwonić do rodziców – szepnął zrozpaczonym głosem. Powoli podnosił się z ziemi. Podpierał się ściany zostawiając krwawe smugi na jasnej tapecie, tworzące wraz z kwiatowym wzorem niezwykły kolaż. Nie czuł się zbyt pewnie. Stając na drżących nogach miał wrażenie, że jego dolne kończyny, to dwie chybotliwe, cienkie sprężynki.
– Udało się wstać – szepnął pozbierawszy się wreszcie z ziemi. Pchnął drzwi i ruszył przez mrok, krótkiego korytarza. Stawiał kroki powoli, rozważnie, chwytając czego tylko się da. Początkowo ścian. Później, po dotarciu do szczytu schodów– poręczy. Widział jak w dole miga ekran telewizora rozświetlając salon. Dopiero teraz uświadomił sobie, że po mieszkaniu roznosi się uciążliwy szum. Najpierw się wystraszył, potem zrozumiał skąd dochodzi.
Po paru głębokich wdechach, zaczął schodzić, krok za krokiem, trzymając się dłonią gładkiej poręczy. Jego myśli wypełniały ostatnie sceny popełnionej zbrodni. Był zrozpaczony i szczęśliwy zarazem. Czuł, że w końcu uwolnił się od swojej prześladowczyni. Przypomniał sobie ile razy błagał nianię, by nie robiła mu tych rzeczy. Dotykanie jeszcze wytrzymywał, ale jak wkładała palce…
– Czemu o tym myślisz głupku? Jesteś już wolny – rzucił sucho.
Znajdował się na ostatnim stopniu, coraz bliższy celu. Przeszło mu przez myśl, że nie wie jak o tym wszystkim powiedzieć mamie…
– Aaaa! – Powietrze przeszył krzyk, jego krzyk. Zobaczył nagle jak świat wywraca się do góry nogami. Czuł poślizgnięcie, czuł jak się przewraca. Słyszał jak uderza głową o kant drewnianego stopnia. Bolało. Bolało jak cholera. Zdawał sobie sprawę, że leży – głównie za sprawą widoku sufitu. Zamknął na chwilę oczy, gdy znów je otworzył – zobaczył uśmierconą nianię. Jasną, przejrzystą, stojącą nad nim.
– Już za parę minut dołączysz do mnie, będziemy dalej razem się zabawiać – wysyczała z krzywym uśmiechem – przez wieczność! – dodała tryumfalnie.
– N… n… ni… nie – wychrypiał ostatnim tchnieniem, odganiając napływającą ciemność. Walczył z całych sił próbując wyrwać się zimnemu uściskowi śmierci. Był zbyt słaby.
- Mamo, tato, dlaczego? - wychrypiał - dlaczego znowu wyjechaliście? - błędny zapis dialogu
- Mówiłem wam, że jej nie chcę. - wyszlochał - czemu nie słuchaliście! - j.w.
Po paru głębokich wdechach, zaczął schodzić w dół(...) - gdyby zaczął schodzić w górę, byłoby ciekawiej:)
Przeszło mu przez myśl, że nie wie jak o tym wszystkim powiedzieć mamie. - „Co jej powiem'? pomyślał, przecież... - w pierwszej części napisałeś, że nie wie, po co pisać po raz drugi.
- Już za parę minut dołączysz do mnie, będziemy dalej razem się zabawiać - wysyczała z krzywym uśmiechem - Przez wieczność! - dodała tryumfalnie. - ponownie błąd przy zapisu dialogu.
Poza tym, zauważyłem kilka powtórzeń, których można było uniknąć i brakujących przecinków.
Zmartwychwstanie niani zaskoczyło, nie przeczę. Natomiast, zabrakło wyjaśnienia dlaczego powstała? Może za słabo ją podziabał nożem, może była Voldemortem, a może nażarła się wcześniej gum-jagód? Warto by to wyjaśnić.
Pozdrawiam
Mastiff
Bardzo prosiłbym o wyjaśnienie problemu kwestii dialogowych, dlaczego jest błędny zapis? Wydaje mi się, że są w porządku (oczywiście mogę się mylić)
Niania nie zmartwychwstała. Fakt że nie żyje i ten fragment -> "zobaczył uśmierconą nianię. Jasną, przejrzystą, stojącą nad nim." miało sugerować, że jest duchem, a jest nim ponieważ nie żyje. Nie było tam interwencji "gum-jagód" ;) Co do przecinków, mogłem kilka przeoczyć. Niestety przecinki zawsze stanowią problem, jedni stwierdzą, że jest ok, natomiast inni całkowiecie je pozmieniają i okaże się, że tak również jest w porządku.
Niestety, mylisz się.
Zajrzyj do HP, temat "Jak zapisywać dialogi". Poradnik skrócony do minimum, ale wystarczający na dobry początek.
Przyłączam sie do rady Adama. Co do gum-jagód, to ująłem temat nieco żartobliwie. Tak już mam:). Chodziło mi o to, że fabułę osobiście rozwinąłbym.
Pozdrawiam
Mastiff
Dziękuję za rady, zgodnie z waszymi sugestiami przejrzałem "jak pisać dialogi". Wychwyciłem błędy, które natychmiast poprawiłem. Mam problem z jednym zdanie, co w nim nie działa?
popatrzcie:
- Mamo, tato, dlaczego? - wychrypiał - dlaczego znowu wyjechaliście? -> Kwestia zaczyna si z dużej litery, czyli jest ok. Kończy się pytajnikiem, ale z racji tego, że "wychrypiał" jest "odglosem paszczy" dlatego napisałem je z małej litery. Dalej leci ciąg dalszy wypowiedzi z małej.
BOHDAN - rónież miałem zamiar rozwinąć ten wątek, jednakże nie miałem na to miejsca. Tekst powstał na potrzeby konkursowe, górny limit wynosił pięć tysięcy znaków. Mósiałem z czegoś zrezygnować, trafiło na rozbudowanie wątku z duchem.
Pomijając te drobne błędy, to jak wam się podoba tekst? Mam nadzieje, że nie jest fatalny ;)
- Mamo, tato, dlaczego? - wychrypiał. - Dlaczego znowu wyjechaliście? - tak wygląda prawidłowy zapis wspomnianego dialogu.
Tekst nie jest fatalny, mi się podobał. Po prostu zakończył się jakoś tak nijako. Opowieści o duchach są tysiące, wiele z nich rozwiązuje często zagadkę, jak to się stało, że dana osoba po śmierci straszy czy tez inne, niecne rzeczy wyprawia. A w Twoim tekście tego mi zabrakło.
Pozdrawiam
Mastiff
"Przycięcie" końcówki z powodu limitu sporo wyjaśnia. Lecz mogłeś przecież przed wstawieniem tekstu rozbudować, bo nie ma limitu...
Masz rację, nie pomyślałem o tym. Stwierdziłem, że umieszczę go bez ulepszeń, fakycznie mogłem rozbudować końcówkę. Co powiecie o języku, stylu? Wybaczcie, że tak wypytuje, jestm początkującym autorem i chciałbym jak najwięcej się dowiedzieć o rzeczach dorych i złych, by móc popracować nad słabymi stronami. Narazie umieściłem na NF trzy teksty, staram się aby każdy był lepszy od poprzedniego. Mam nadzieje, że czytelnicy to dostrzegają :)
Póki nie przypomnę sobie Twoich poprzednich opowiadań, nie zaprzeczę ani nie potwierdzę "lepszości".
Na chwilę bieżącą, jak (nie)ładnie mówi się referatowym stylem, podpowiem jedno: tak zwany risercz.
Dlaczego?
Piszesz o krwi, spływającej schodami. Na swoje i czytelników szczęście nie kazałeś jej lśnić rubinowo w słabym oświetleniu jałowo pracującym telewizorem, ale pozostaje pytanie: dopłynęłaby z piętra do salonu, utworzyłaby kałużę?
Na takie pytanie otrzymasz odpowiedź po sprawdzeniu, ile litrów krwi (przeciętnie) znajduje się w krwioobiegu, czy wszystka mogłaby wypłynąć, jak szybko zaczęłaby krzepnąć.
Spora część czytelników zwraca uwagę na takie sprawy i sprawki, warto zapobiegać wpadkom...
Moim zdaniem --- ten tekst nie jest zły. Daje odpowiedź na wszystkie pytania, jakie powstają w trakcie lektury, a dotyczą wydarzenia i przyczyn. Pozostają szczegóły typu jak wyżej...
Zgodzę się z Adamem - jeśli opowiadanie nie niesie żadnych głębszych przesłań, to niech chociaż będzie technicznie dopracowane. Teraz idziesz w ślady tego rzemieślnika, który kopiował meble od konkurenta, ale robił to skrajnie niechlujnie, a potem padł na kolana i wołał: "Dlaczego?!".
Jeszcze dużo pracy przed Tobą, Hunterze.
Łapankę zrobili komentując przede mną, niewiele więcej dodam. W zasadzie brak zaimkozy, w dwóch miejscach, czy w trzech brakowało przecinka. Dodałbym parę uwag:
- Podobał mi się miejscami styl. Opis chłopca, który schodzi po schodach, gra kolorami, że kolarz, że krew ściekająca po schodach, że upływ czasu uzależniony od upływu krwii. To i parę innych rzeczy mi się podobały, włącznie z migającym telewizorem były bardzo sugestywne, ciekawie opisane.
- Nie podobało mi się przedstawienie postaci chłopca. Jest chłopcem, nie wiemy co prawda jak dużym, ale wydaje się wybitnie świadomy otaczającej rzeczywistości, tego co zrobił, pewnych zależności. Dla mnie ta postać jest puer senex w sposób dosyć niewiarygodny. To kwestia ocenna, rzecz jasna, ale mnie kreacja postaci nie przekonała.
- Nie wykorzystałeś wielu elementów. Ok, jest TV, szumi, myga się, parę razy o nim wspominasz, ale co dalej? Czemu więcej służy, niż stworzeniu nastroju i ukazaniu cieknącej krwii? Jeśli tylko temu, to po co wspominasz o nim parę razy, tak, jakby miał mieć jakieś znaczenie, czemuś służyć?
- Fabuła jest taka: chłopiec morduje nianię, chłopiec schodzi po schodach, uświadomiając sobie, że musi zadzwonić do mamy i nagle przewraca się i widzi ducha zamordowanej opiekunki, która grozi mu wiecznym macańskiem. Ok, pomysł jakiś jest, ale co z tego? Co z tego wynika dla czytelnika? Miałem się przestraszyć? Nie przestraszyłem się. Miało mi się zrobić przykro chłopca? Nie zdążyło mi się zrobić przykro. Jakieś emocje? Jakieś myśli? Nic, a nic.
Ja mam pytanie do Autora: Autorze, co chciałeś powiedzieć w tym tekście? Opowiedzieć li historię rodem z ,,Czy boisz się ciemności?". Nie udało Ci się. Bo i każda z historyjek, czy to ,, Czy boisz się ciemności?", czy to ,,Szkoła przy cmentarzu", czy to ,,Krąg ciemności", ,,Gęsia skórka", czy wreszcie klasyk gatunku short horror stories ,,Opowieści z krypty" zawsze miały jakaś myśl, jakąś puentę, coś na ksztął przesłania, albo były tak skonsturowane, aby wzbudzić odpowiednie emocje. U mnie, Twój tekst nie wzbudził żadnych emocji, żadnej myśli, niczego mi nie powiedział, już nawet nie koniecznie nowego, bo nie o super nowatorskość tu chodzi.
Pomyśl nad tym Autorze, bo tak jak napisałem, chciałbym przeczytać coś Twojego, co by mnie ruszyło w jakiś sposób. Choćby dlatego, że miejscami ciekawie się ciebie czyta i zdarza ci się uchwycić klimat, że tak to nazwę.
60rson6 dziękuję za konstruktywną krytykę, wiele mogę z niej wyciągnąć. Dziękuję też za kilka ciepłych słów, które dodały mi otuchy. Cieszy mnie, że ktoś chce mnie czytać, i że komuś podoba się to co robie. Wiem, że moje teksty nie są idealne, ale dzięki takim komentarzom potrafię spojrzeć na opowiadania z zupełnie innego punktu widzenia. Widzę wtedy wyraźnie, co nie gra i nad czym warto popracować.
"Chciałbym przeczytać coś Twojego, co by mnie ruszyło w jakiś sposób. Choćby dlatego, że miejscami ciekawie się ciebie czyta i zdarza ci się uchwycić klimat, że tak to nazwę"
Spróbujemy temu sprostać :)
Co do Twojego pytanie odnośnie celowości tekstu... Zdawałem sobie sprawę, że limit 5 tys znaków może zaszkodzić temu co wymyśliłem, jednak podjąłem to wyzwanie. Chciałem zrobić coś, co rzuci się w oczy - tekst miał być kontrowersyjny i szokujący (wizja niani molestującej dziecko). Zastanawiam się, czy rozbudowanie "Desperacji" nie wyszłoby tekstowi na plus...