
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Jest to moje pierwsze opowiadanie na tym portalu (i w ogóle w Internecie), dlatego prosiłbym o wytknięcie wszystkich błędów. Mam również, nadieje, że nastałe zagoszcze na Nowej Fantastyce. Nie przedłużając… proszę o to moja…
Złote promienie wschodzącego słońca strugami wlewały się w zakamarki, w każdą najmniejszą przestrzeń kwiecistego płaszcza. Wstążkowata rzeczka płynęła powoli, cicho szumiąc. Srebrzyste iskry tańczyły po jej powierzchni, skrząc się i lśniąc. Powietrze przepełnione słodkim zapachem niezapominajek, konwalii i bzu, pobudzało jej zmysły.
„Idylla. Paradise. Sztuka dla sztuki. Magia dla magii” – pomyślała.
Roje pszczół rozlały się po łące, a zapach kwiatów jeszcze głębiej uderzył w jej nozdrza, przynosząc tą samą rozkosz co kiedyś. Dzban nostalgii przelał się a ona odpłynęła w strumieniu przyjemności.
„Jest tak jak wtedy. Jak w bajce. Ale przecież to nie była bajka.”
Biały jak mleko koń pasł się niedaleko. Spojrzała na niego i uświadomiła sobie, że właśnie jej bajka się spełnia. Powoli, ale jednak.
Wzięła głęboki wdech i skupiła swoje myśli, przechodząc przez kolejne granice. „Spokojnie, spokojnie – powtarzała – bez euforii”.
Po krótkiej chwili obok konia stał on. W lśniącej zbroi, z mieczem u boku i szkarłatnym płaszczem powiewającym na wietrze, niczym żagiel prowadzący dwoje kochanków w otchłań miłości.
„Bez euforii” – powtórzyła, a w jej głosie nie było żadnego przekonania.
Chciała wstać i biegnąć do niego ale coś nagle zadrżało i pękło. Świat zgłuchł, zgasł, wypalił się jak świeca. Zimne kolory spowiły wszystko, zmroziły emocje i uczucia. Wszystko, zaczęło się kruszyć niczym lodowa tafla.
Otworzyła oczy. I chaos świata znikł.
– Musiałaś to zrobić ?
W drzwiach świątynnej celi stała kruczowłosa kobieta. Miała na sobie czarny strój, który uwydatniał nie tylko jej kształtną sylwetkę, ale także podkreślał dzikość i powabność, które wprost z niej emanowały.
– Po prostu chciałam – powiedziała wcale nie złośliwie. – Nie mogę patrzeć jak całymi dniami się zamartwiasz, zaniedbując przy tym obowiązki…
– Ale to nie powód by używać telepatii – przerwała podnosząc głos – która jak wiesz doskonale jest zabroniona.
– Tak samo, z resztą jak telegenezja – podeszła bliżej, pod samo łóżko.
Nagle zaległa błoga cisza, budząca kłębowisko myśli. Lecz nie trwała nawet chwili.
– Po co przyszłaś?
– Wzywa cię Matka.
– Czego chce?
– Pewnie tego samego co ja.
– Pójdę więc.
Wstała, poprawiła sukienkę i skierowała się w stronę drzwi.
– Vivianno? – powiedziała twardym, stanowczym głosem. – On tu nie przyjedzie. Nie przyjedzie na białym koniu. Ani na żadnym innym. Wiesz czemu?
Nie odwróciła się. Bo nie chciała, bo nie mogła. Stała tylko i patrzyła na mały klucz z mosiężną lwią głową.
– Bo on cię utracił. Utracił cię na zawsze i nigdy cię nie odzyska – przerwała. – Los jest okrutny i drwi sobie z naszych poczynań, z naszych nadziei, kierując się własnymi regułami, których nic nie zmieni. Nic, nawet magia.
Przez chwile jej delikatne, pąsowe wargi lekko zadrgały jak gdyby chciały wykrzyczeć: „To nie tak!”, „Nic nie rozumiesz!”. Ale być może było to tylko złudzenie w świecie pełnym złudzeń. Pewne jest jedno – krystaliczna łza chwil które odeszły spłynęła po jej alabastrowej twarzy.
Migawka, fragment. Bez mocnego zakończenia, przez co troszku nijakie.
Czytalnik nie wie do końca co ma o tym mysleć
Co zrobisz, sztuka dla sztuki...
Ogólnie- nieźle. Spodobało mi się. Przecinkologia chyba trochę kuleje, ale o tym lepiej niech się wypowiedza fachowcy.
Przecinkologia - dobre, nie słyszałam jeszcze :D
Rzeczywiście, interpunkcja kulejąca nieco, ale szort jest dobry. Smutny trochę. Inny. Pozdrawiam
Mastiff
Nie specjalnie mnie przekonał z dwóch powodów:
- zbyt kwiecisty jak dla mnie styl
- nijakie, zbyt wczesne zakończenie, które bardzo rozczarowuje
Jeżeli spojrzymy na to jak na próbkę dla szlifowania / pokazania warsztatu to braki w fabule są do wybaczenia (fabuły w zasadzie nie ma).
Osobiście wyrzuciłbym co drugi przymiotnik i nie byłoby tak grafomańsko... Najbardziej udeżył mnie chyba "szkarłatny płaszczem powiewający na wietrze, niczym żagiel prowadzący dwoje kochanków na otchłań miłości" (przy okazji, chyba lepiej "w otchłań).
Dziwnie zabrzmiało też to: "Roje pszczół rozlały się po łące"
Za to na plus premawia fakt, że to co w tych kilku akapitach opisałeś zaintrygowało mnie i chciałem więcej (dlatego też finał tak bradzo rozczarował).
"że właśnie jej bajka się spełnia." - szyk. "Właśnie" dałbym po słowie bajka.
Ładnie, obrazowo napisany tekst, ale zgadzam się, że zbyt kwiecistym stylem, zwłaszcza że fabularnie z opowiadania niewiele wynika. Taka sobie błyskotka.
Pozdrawiam.
Wstążkowata rzeczka płynęła powoli, cicho szumiąc. Srebrzyste iskry tańczyły po jej powierzchni, skrząc się i lśniąc. Powietrze przepełnione słodkim zapachem niezapominajek, konwalii i bzu, pobudzało jej zmysły.
„Idylla. Paradise. Sztuka dla sztuki. Magia dla magii" - pomyślała.
Czy to rzeczka mysli? Bo tak by wynikało z początku :) Jeżeli tak, to fajnie (bohaterce wydaje się że jest rzeką:), jeżeli to błąd - to źle :)
Styl trochę przepoetyzowany. Czasami ładne, ale jednak jestem zdania że z każdego tekstu coś powinno wynikać. A tu mamy właśnie "sztukę dla sztuki" ;) Ale sformułowanie "magia dla magii" jest fajne :)