- Opowiadanie: RobertZ - Przyssanie

Przyssanie

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Przyssanie

(Fragment scenariusza tak kiepskiego, że nawet twórcy Resident Evil nie chcieli go nabyć. Pod żadnym pozorem nie czytać. Grozi zidioceniem).

 

…Plac Świętego Piotra w Rzymie. Widzimy tłum ludzi pozdrawiających stojącego w oknie papieża. Kamera stopniowo zbliża się do jednej ze znajdujących się na placu postaci. Jest to kobieta około trzydziestki ubrana w czarny zakonny habit. Obok niej stoi różowy dziecięcy wózek. Wyraźnie słyszymy płacz podrażnionego niemowlaka. Zakonnica wyjmuje z wózka zawinięte w pieluszki niemowlę oraz białą, bawełnianą chustę, rozchyla poły habitu, który jest specjalnie dostosowany do karmienia i przykłada do swej piersi kilkumiesięcznego bobasa. W tym czasie mówi:

– Biedne dziecko, porzuciła je matka, ojciec nieznany, a trzeba przecież nakarmić. Miała racja przeorysza, warto było brać te leki hormonalne. Nie ma nic lepszego dla bobasa jak ciepłe mleko matki. Nawet jeżeli tej już nie ma.

Robimy zbliżenie do biustu zakonnicy. Widzimy ciemnobrązowy sutek i pierś napuchniętą od nadmiaru pokarmu. Sutek jest podrażniony i lekko podrapany. Są to wyraźne ślady poprzednich karmień. Dziecko bierze go w usta i zaczyna ssać. Słyszymy wyraźny dźwięk zasysania. Kamera oddala się od zakonnicy. Pokazuje całą postać. Ta przykrywa niemowlę i swoją pierś białą chustą. Na plac w końcu przyszła zobaczyć papieża, a nie po to, aby wzbudzić zgorszenie innych znajdujących się na nim osób. Kamera pokazuje twarz zakonnicy w dużym zbliżeniu. Widzimy jej minę pełną zadumy i rozkoszy. Po chwili zmienia się ona w grymas bólu. Przed moment zastąpiony zadowoleniem z faktu, że cierpi dla porzuconego dziecko. Niemniej widać, że ból nie ustępuje. Na twarzy maluje się przerażenie, a jednocześnie potworne cierpienie. Przez moment próbuje powstrzymać okrzyk bólu, w końcu zaczyna przeraźliwie krzyczeć. Kamera oddala się od zakonnicy. Widzimy całą jej sylwetkę. Chusta już nie jest biała. Znaczy ją czerwona plama krwi, która się bardzo szybko powiększa. W końcu krew zaczyna ściekać po habicie i spływa wyraźną strugą na ziemię. Kamerą robimy nawrót na stojące w pobliżu zakonnicy postacie. Te słysząc jej krzyk, odwracają się. Kamera najeżdża na ich twarze. To są zombi. Zaczynają zbliżać się do krzyczącej kobiety. Ta nie zwraca na nich uwagi. Z lekka chwiejąc się nadal stoi w miejscu. W końcu osłabiona milknie. Widzimy jej bladą twarz i głośne siorbiące odgłosy wydawane przez niemowlę. Otaczający ją zombi wyciągają przed siebie ręce i zaczynają chórem mówić: „Mięso, świeże mięso". Kamera cofa się ukazując postać kobiety i otaczające ją monstra. Te coraz bardziej zacieśniają wokół niej krąg, w końcu przyduszając do ziemi. Odgłos siorbania milknie. Zastępuje go dźwięk dartego habitu, rozszarpywanej skóry i odgłosy mlaskania. Niemowlę, niezadowolone z obrotu wydarzeń, przyduszone przez zombi zaczyna głośno płakać. Kamera cofa się, obejmuje swoim zasięgiem cały Plac Świętego Piotra. Wszędzie widzimy sylwetki nieumarłych. Kamera najeżdża na okno, w którym stoi papież. On też jest zombi. Mówi; „Ciało i krew, ciało i krew…". Powtarza tak nieustannie. Z jego ust na papieski strój ścieka zgniłozielona flegma…

Koniec

Komentarze

Oglądanie niektórych filmów ewidentnie szkodzi ich widzom. Spróbowałem poszukać dna, którego już nie można przebić. Wyszedł mi ten dziwny szort, ale dna niestety nie znalazłem, raczej piekło niespójnych znaków i niejednoznaczności.

Przeczytałem. Nasuwa mi się pytanie: co to było?:) Nie opowiadanie, nawet nie scenariusz.  Właściwie... nie wiem. Nie wiem też, czy jest sens wrzucać coś takiego. 

To był fragment scenariusza. Jak długo dany utwór rodzi pytania, tak długo istnieje sens jego upublicznienia. Zresztą nie jest długi, a co za tym idzie niewielka to męczarnia dla potencjalnych czytelników. :). Zresztą, kto pisał scenariusz do Resident Evil ? Ja jestem lepszy. Zatrudnicie mnie?

Ale on nie zrodził we mnie żadnych pytań, oprócz ,,czy jest sens wrzucać coś takiego?" i ,,co to było?":P. O to chodziło Autorowi? Nawet ocenić nie mam jak, bo i jak oceniać ,,fragment scenariusza"? Dział to ,,opowiadania". A nawet jeśli piszemy scenariusze i chcemy je wrzucić, to czemu fragment, z którego niewiele wynika, a nie całość? Ne rozumem, Pane:(. 
Ja tam bym Cię zatrudnił, gdybym miał pod dostatkiem radioaktywnego płynu, ksiąg z klątwami, kosmicznych meteorytów, nazistowkich czarów i innych pierdół, dzięki którym powstają zombie.  

Wystarczy trochę papieru i kontrakt na produkcje kolejnego filmu o zombiakach.

Z dwóch wymienionych czynników dysponuję jednym:). 

Jak znajdzie się jeszcze piwo, to pomyślimy jak zdobyć kontrakt :)

Przyzwoicie by było dać didaskalie. Napewno po katolicku to nie było :D
Film co najmiej od 16lat  

No właśnie.Bzdurne, głupie, ale nie po katolicku. Dlatego nikt takiego scenariusza nie kupiłby, gdyby on powstał. Wyobrażasz sobie Watykan opanowany przez nieumarłych? Jeszcze gorzej byłoby, gdyby zombiaki zaatakowały Mekke. Zauważ, że nawet banalny tekst w odpowiedniej oprawie nabiera szczególnego znaczenia.

Oj tam, oj tam. Był już papiez wypadający z okna, był już papież zabijany młotkiem, był już papież, który ginie pod zawalającym się Watykanem, był papież-dziecko, który psoci wokół i dłubie sobie w tyłku, był masturbujący się papież, więc przeszedłby i papież zombie:P.

"cierpi dla porzuconego dziecko" - literówka.

Ok, fragment scenariusza. I co z tego?

No właśnie?

Dno to jeszcze nie jest jakieś 2/3. W sumie napisał bym to gorzej ;-)

Dno, nie dno, nie widzę sensu wrzucać tutaj takich rzeczy. Ok, też mógłbym rzucić fragment scenariusza:

Schody Hohe Domkirche St. Peter und Maria, na nich stoi mała dziewczynka. Ludzie uśmiechają się do niej, ona wydaje się być smutna. Dziecko podchodzi do wróbli i gołebi, zaczyna je ganiać. Ptaki wzbijają się w powietrze, uciekają. Scenę obeserwuje tajemniczy mężczyzna z brodą. Poprawia swój kapelusz w gwiazdki i proponuje dziecku podróż do wymiaru cukierkowych bazyliszków. Dziewczynka odmawia, tłumaczy się misją na Ziemi. Jest wybraną, która ma pokonać Marsjan, kiedy Ci przylecą na planetę ludzi. Mężczyzna słuchając dziecka gładzi brodę, widać, jak na jego twarzy, z każdą chwilą maluje się gniew. Przerywa dziewczynce i żołnierskimi słowami, lapidarnie, nakazuje jej jechać ze sobą. Dziewczynka zaczyna lewitować, tworzy kulę energii, która wybucha. Plac, wraz z katedrą zapadają się pod ziemię. Ludzie krzyczą, wybucha panika. Tajemniczy człowiek, ostatkiem sił, trzyma się kurczowo ściany przepaści, która teraz przecina katedralny rynek. Dziecko, silnym kopniakiem strąca mężczyznę w czarną otchłań rozpadliny, a następnie oddala się. W tle walą się budynki, gruz sypie się zewsząd, tumany kurzu i pyłu przesłaniają całą przestrzeń. 
 
I co? Jaki jest sens wrzucać coś takiego?  

Kurcze, przypomniała my się awangarda lat 60 XXw. New weird, i tym podobne bzdety. No, jeszcze parę takich tekstów i literacki Nobel w garści. :)

Nowa Fantastyka