- Opowiadanie: Skomand - Światełko- część I

Światełko- część I

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Światełko- część I

-No mówię ci że tu nikogo nie ma.– Dwóch rycerzy siedziało na koniach po środku wioski a ich pocztowi przeszukiwali kolejne chałupy.– Wiesz można było się czegoś takiego spodziewać. W Kire spotkałem człowieka który twierdził że w całym kraju zostało ledwie sto tysięcy ludzi.

– Pieprzenie! -stwierdził nowy właściciel.– Aleńka, znaleźliście coś!?

– To co tu być powinno.– Odpowiedział niewysoki brodacz.

– A mieszkańcy? Może uciekli dopiero przed nami i są gdzieś w okolicy.

– Wątpię. Tu od kilku tygodni nie licząc szabrowników nikogo niebyło.

Amres gniewnie obracał w dłoni skórzaną rękawiczkę. Koń zrobił kilka kroków w miejscu po trzeszczącym śniegu.

– Tak czy siak kuzynie, będziesz tu musiał ściągać nowych osadników.– Rycerz obrócił się w siodle i wskazał jedną z chałup– Tamta chyba najprzyzwoitsza.

+++

 

Jeździec wyłonił się za lasu i pogalopował do grupki czekającej na wzgórzu.

– Wioska jest przed nami ale nie jesteśmy sami.

– Szabrownicy?

– Chyba że duża grupa. Ośmiu albo dziewięciu jeźdźców, wóz i kilka luzaków.

– Może maruderzy.

– Może.

– Mistrzu Reg?

– Tak, tak.

Mistrz Reg siedział na białym koniu i kalkulował. Był człowiekiem w niejasno starym wieku z długom siwą brodą i obliczem dobrotliwego choleryka. Na sobie miał misternie zdobiony niebieski kaftan i gruby biały płaszcz z futrzanym kołnierzem.

– Mistrzu?

– Nocujemy tutaj. – Starzec obrócił siwka.

– Według mnie powinniśmy…

– To jest według pana.

Czarnoksiężnik podjechał do świeżych ruin na szczycie wzgórza. Zabawne pomyślał, pomimo tylu lat wciąż zaskakiwała go krótkość zimowego dnia.

+++

 

 

Streszczając wam panie sprawę zamergowską. Dwieście lat temu król Barcyjski Hyronim pobił wielkie plemię Denasan które było ostatnim z tych które mogły być dla Barcji zagrożeniem. Z większością zdobycznego kraju postąpiono tak jak się postępowało z innymi ziemiami od przekroczenia Wedey. Ziemie jednak w trójkącie Kabyry, Tara, Mergowa, Hyronim nadał w lenno grupie swych czarodziejów jak to miało miejsce w czasach starożytnych i jak to się sporadycznie i dzisiaj zdarza. W latach późniejszych gdy Barcjia rozbita była i osłabiona, Republika Czarnoksięska jak ją u was nazywają wiele sił i pychy nabrała tak że nie tylko Barcyji nie wspomagała ale i jej jawnie szkodziła. Ukrócone zostało to dopiero za Króla Bezdara dziada obecnego władcy a powróciło za jego synów. Od wstąpienia na tron Yrwira był nieustanny konflikt między Koroną a Zamergowiem który w roku poprzednim zakończył się wojną i likwidacją Republiki. Tak oto przedstawia się sprawa która u was budzi tyle niepotrzebnych i niesłusznych emocji.

 

Fragment listu Addara Mesa BeGaddera do Liniusza z Alde.

+++

 

Płonące drewno wypełniało izbę trzaskiem i ciepłem. Przy ognisku siedziało trzech rycerzy, kuzynowie pan Amres i Temer oraz Ichred który pas otrzymał zaledwie trzy miesiące temu ale wciąż trzymał się pocztu pana Amresa. Ponadto w izbie byli jeszcze dwaj nastoletni giermkowie i trzej zbrojni słudzy.

– Kwestia czy były oziminy– Rycerz popił – jak były to pół biedy. Jeśli nie to albo przed vejami będziesz ściągał kogo się da albo będziesz miał rok w plecy. Słuchasz ty mnie kuzynie?

– Słucham.

– Od siebie ci nikogo nie dam, bo sam myślałem czy kogoś nie sięgnąć.

– Z Otrzyc też nikogo nie wezmę– A właściwie wierzyciel mi nie pozwoli. Dodał w myślach Amres.

– Twój teść?

– Nie mam zamiaru prosić go o chłopów.

– Może nie będziesz musiał. Narzecze podobno stoi na twoją teściową.

– Tak?

– Nie wiedziałeś?

– Nie.

– Brenan mi ostatnio mówił, bo sam chciał coś kupić.

– Narzecze to ledwie przysiółek, pewnie nawet nie będzie kogo wziąć.

Amres zaczął brać realnie pod uwagę że może faktycznie będzie musiał szukać osadników w Barcji południowej lub za granicą.

– A biedota miejska?– rzucił siedzący przy ogniu Aleńka.

– Krnąbrne to i mało gospodarne.

Jak miała być naliczana renta i w jakiej wysokości? Od chłopa? Całej wioski? Plonu? Stała czy cząstkowa? Ile ziemi przypada na tę wioskę? Jutro trzeba będzie zrobić mały rekonesans. Takie myśli kłębiły się w głowie Amresa z Otrzyc gdy drzwi otworzyły się z hukiem.

+++

 

Wilcze oczy patrzyły na wioskę. To że mieszkańców wysiedlono niepodległo dyskusji. Region był strategiczny, miasto niedaleko, wioska na planie koła czyli zamieszkana przez pozostałości Denasan. A jednak, przez jedną z strzech unosił się dym. Wilk ruszył do wioski.

+++

 

Grenon siedział na koźle a jego towarzysz chrapał z tyłu wozu. Grenon pomimo szczerych chęci nie brał udziału w żadnym z pięćdziesięciu tysięcy gwałtów do jakich miało dojść na zamergowiu w ciągu zaledwie sześciu miesięcy, co niezmiernie go smuciło. Wyjątkowo głośne chrapnięcie przetoczyło się przez stodołę, kolejny raz płosząc ptasich kolonistów. Konie które nie spały spoglądały na wóz. Geron postanowił się przejść.

+++

 

Wilk stanął na placu w środku wioski. Wioska była dość zniszczona choćby przez sam brak mieszkańców. Była inna pora roku. Był śnieg i zaspy. Było ciemno. Droga z… A tak, już sobie przypomniał.

+++

 

-Mamy gości!!!

Ciepło powoli opuszczało izbę przez otwarte drzwi. Kilku „domowników" poderwało się zaczynając ubierać się i zbroić.

– Ktoś czy coś?

– Nie wiem. – Dla Gerona było to dość zaskakujące, dla innych też ale Geron był przecież tylko człowiekiem. – Zdar spał gdy wychodziłem.

– Siem idź go obudź. Aleńka i Patryk zostają reszta idzie… się witać.

+++

 

Wilk wyjrzał zza płotu. Z jednej z chałup biło światło otwartych drzwi, tłumione przez ludzką sylwetkę. Dwie pochodnie przesuwały się po okręgu, jedna była już dość blisko. Zabrzmiała wystrzał z kuszy. Rozległ się kszyk. Jedna z pochodni zaczęła zbliżać się w linii prostej.

-Podaj mi włócznie!!!

Temer w lewej ręce trzymał pochodnie którą odstraszał wilka. Wilk zaparł się łapami i warczał, czuł się pewnie.

– No co milutki na kołnierzyk pójdziesz. Na kołnierzyk.

Druga grupa była już blisko. Temer poprawił uchwyt na włóczni. Wilk rzucił się w kierunku podwórza, ludzie za nim.

– Gdzie!?– Nadbiegła druga grupa.

– Nie wiem, chyba go przepłoszyliśmy.

– Kogo?

– Wilka. To był tylko wilk.

– Acha.

– Musiały się podczas wojny rozmnożyć i poczuć pewnie.

– No, noto przynajmniej nie będzie nudno. – Rycerze się zawadiacko uśmiechnęli.

– Dobra choćby już bo piździ.

Towarzystwo skierowało się do chaty z której biło światło.

– Geron idziesz!?

– Ta.

Mężczyzna wstał znad urwanego tropu, kątem oka dostrzegł ptaka lecącego na granicy lasu.

+++

Koniec

Komentarze

To samo co w tekście wiersz niżej. Nie poczytam.

-No mówię ci że tu nikogo niema.- Dwóch rycerzy siedziało na koniach po środku wioski a ich pocztowi przeszukiwali kolejne chałupy.- Wiesz można było się czegoś takiego spodziewać. W Kire spotkałem człowieka który twierdził że w całym kraju zostało ledwie sto tysięcy ludzi.
- Pieprzenie! -Stwierdził nowy właściciel.- Aleńka znaleźliście coś!?

Przecinki, zły zapis dialogów, orty, niedbalstwo.

Za mało tu i za dużo.
1. Za dużo jest wątków, bo dajesz nam rycerzy, dziada z różczką, list, wilka, przewala się tona nazwisk i jakichś nazw, a w dodatku jeszcze piszesz coś o historii. Na dwóch stronach A4. Tekst jest przeładowany.
2. Za mało jest harmonii i przejrzystości, bo kompozycja rozłazi się w szwach. Brakuje wprowadzających w klimat opisów i wyraźnego bohatera i, co najgorsze, brakuje fabuły. Przecież przerwałeś tekst, kiedy cokolwiek zaczynało się dziać.
3. Za dużo błędów. Przecinkoloza jest bardziej przerażająca niż ten wilk w krzakach za stodołą. Nie wiem, czy oko może mieć Konto w banku, ale na pewno nie może nim widzieć. Są literówki i źle zapisujesz dialogi.
4. Czytając tę poszatkowaną zmianami perspektywy scenę, kiedy wilk zbliża się do wiochy, niemal słyszałem muzykę Kilara do Draculi. Czułem się z kolei, jakbym widział film D klasy: ujęcie z  kolesiami przy ognichu, potem kamerzysta biegnie z kamerą przez krzaki (że niby widok z oczu stwora), znów kolesie, znów kamera a na koniec wyskakuje plastikowa czupakabra. Taki zabieg miałby sens, gdybyś wcześniej zbudował klimat opisami.
5. Wracając jeszcze do fabuły. Tekst niby jest, ale nic się nie wydarzyło. Znaczy jest o niczym. Nawet jeżeli jest to pierwsza część ze stu, to musi zachęcić czytelnika do zajrzenia do kolejnych. Inaczej szkoda zachodu.

Zasadniczo jednak najlepiej byłoby, gdybyś najpierw napisał cały tekst, a dopiero potem go opublikował. Podejrzewam, że pozostali czytelnicy też zjadą to opko, więc ty się zniechęcisz i rzucisz je w kąt (nie kont). Stracisz wtedy okazję do zdobycia bardzo cennego doświadczenia, jakim jest ukończenie historii.
Ode mnie 2.
pozdrawiam

I po co to było?

syf wytknął wszystko to, co było do wytknięcia, moim zdaniem. Swoją drogą, po co parcelować tekst na części? Po co parcelować tak króciutki tekst na części? Pojawiło się sporo błędów interpunkcyjnych.
Autorze, o czym był ten utwór?  

  Treść i fabuła faktycznie tu dziwnie wyglądają w pewnym stopniu wynika to z faktu że część tej część musiałem przenieść do następnej. Jeśli chodzi o dialogi starałem się trzymać zawartości tutejszego poradnika.

"Rozległ się kszyk" - sam mam ochotę krzyczeć, gdy widzę coś takiego. Następnym razem sprawdź tekst chociaż pod kątem ortografów i błędów interpunkcyjnych, bo się od nich roi.

Pozdrawiam.

Nowa Fantastyka