- Opowiadanie: alabamapl - Ikar

Ikar

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Ikar

Dedal i Ikar dwa odrębne charaktery, dwa różne światy przenikające się nawzajem. Zniżyliśmy lot niżej aby słońce nie stopiło wosku do których były przyklejone skrzydła, ogromne skrzydła. Gdy wylądowaliśmy z impetem na jednej z małych wysp, zauważyłem smutek na twarzy ojca. Próbowałem go pocieszyć dobrym słowem, ale to nie odniosło żadnego skutku, łzy zaczęły ronić jego policzki. Przez cały pobyt na wyspie nie odzywał się do mnie, mamroczył tylko pod nosem jakieś niezrozumiałe półsłówka, próbowałem zrozumieć, ale wiatr na wyspie kradł każde wypowiedziane słowo, jak gdyby bawił się w berka. Posiłek zjedliśmy siedząc naprzeciwko siebie przy ognisku, patrząc sobie w oczy, szukając w nich pocieszenia w ucieczce. Kiedy błękitny księżyc skradł niebo słońcu, noc ukazała swoje drugie oblicze. Przy blasku księżyca spojrzałem na śpiącego, wychudzonego staruszka. Jego duża, biała broda nadawała twarzy starości i mądrości. Twarz była cała w smutku i zmęczeniu. Szaty okrywające jego chude ciało mówiły dużo to co przeżył, pełne dziur i porozrywane wszędzie. Ognisko powoli dogasało, jak topniejący lód latem. Nagle poczułem ostry ból głowy, świat zaczął wirować a ja razem z nim. Gdy ponownie spojrzałem w stronę ojca, już go tam nie było. Zamiast ciała ujrzałem jedynie piasek. Stałem zdezorientowany i samotny wśród pustyni. Słońce górowało na swoim miejscu, w zenicie. Nie czułem na sobie ubrania, stałem nagi i zdezorientowany. Czułem ciepło wydobywające się z piasku, ogrzewające moje stopy. Na horyzoncie ujrzałem pasmo wydm piętrzące się w górę, ciągnące się w nieskończoność. Poszedłem w ich kierunku. Po chwili poczułem zawrót głowy, upadłem na kolana, palące słońce paliło moją skórę. Gdy wstałem kontynuowałem podróż. Gdy dotarłem na sam szczyt, ujrzałem garstkę postaci poruszającą się w nieznanym kierunku. Zawołałem donośnym głosem w kierunku oddalających się postaci. Nikt nie odpowiedział na moje wołanie. Nie czując żadnego wstydu z nagością podbiegłem ile sił w nogach do zanikających na horyzoncie postaci. Gdy zbliżyłem się na tyle aby zobaczyć dokładnie postacie. Oczom moim ukazał się widok garstki ludzi, okazali się nimi niewolnicy, tak mi się na początku wydawało. Mieli wychudzone ciała, skóra ich pokryta była świeżą krwią oraz bliznami ciągnącymi się wzdłuż pleców. Obok garstki wychudzonych ciał kręciły się dwie postacie, o masywnej budowie ciała, oraz hebanowej skórze, pewnie w wyniku działania tutejszego słońca dającego o sobie znać cały czas. Mieli na sobie jedynie przepaskę na biodrach okalającą ich ciała. Odruchowo jedna z owych postaci odwróciła się w moim kierunku, ukazując swoje oblicze. Z przerażeniem w oczach spojrzałem na nią, zamiast twarzy ujrzałem jedną zbitą masę. Z zahipnotyzowanym wzrokiem i zaciekawieniem na twarzy przyglądałem się istocie. Próbowałem oderwać wzrok ale jakaś wewnętrzna siła wpychała mnie głębiej. Spojrzałem w głąb siebie, w głąb mojej duszy, analizując moje całe życie, począwszy od narodzin aż do …, obecnej chwili. W głębi duszy zadawałem sobie jedno pytanie, gdzie jestem i co robię tutaj, ale żadna odpowiedzieć nie przychodziła. Czułem jak ktoś powoli wysysa ze mnie wszystkie wspomnienia, uczynki, poczynania, napawając się każdą chwilą mojego życia. Kiedy odzyskałem sprawność umysłu zdałem sobie sprawę, iż stoję samotnie pośród otaczającej mnie pustki. Poczułem narastające pragnienie które wdzierało się we mnie z wszystkich stron. Nagle usłyszałem rozdzierający krzyk dobiegający z daleka. Gdy spojrzałem w stronę dobiegających urywanych krzyków, zauważyłem jedynie dwie czarne plamy rozlewające się pod wpływem wydobywającego się gorąca. Próbowałem przedrzeć się w kierunku dobiegających odgłosów ale nogi odmówiły mi posłuszeństwa, runąłem całym ciałem na rozgrzany piasek. Poczułem palący piasek na twarzy. Krzyki zaczęły przybierać na sile. Wstałem szybko na nogi. Kiedy zbliżyłem na tyle blisko aby ujrzeć co się dzieje, zauważyłem broniącą się nagą kobietę. Za nią kręcił się młody chudy brunet. Jego lewa ręka zwisała bezwładnie, zaś noga odmawiała mu posłuszeństwa. Niewiasta broniła się odciągając przeciwnika na bok, kopała na oślep nogami ale to nie pomogło, chudzielec zbliżał się do niej coraz bliżej.

 

Zbliżyłem się do młodzieńca. Kiedy nasze oddechy spotkały się, uderzyłem zaciśnięta pięścią bruneta z całej siły w twarz, chuda postać poleciała do tyłu uderzając tyłem głowy o piasek. Gdyby znajdowały się tutaj kamienie już by nie żył. Oszołomiony z zaskoczenia wstał wpatrując się we mnie

– Nie wtrącaj się – powiedziała chuda postać

– Kim jesteś – zapytał ponownie

Odpowiedziałem ciszą na jego pytanie. Kiedy zobaczył, że nie ma ze mną szans, dał sobie spokój odchodząc, wlokąc za sobą chorą nogę. Młoda kobieta spojrzała na mnie wdzięcznymi oczami, podziękowała mi za pomoc. Miała na imię Aemilia, jej cudowne kręcone blond włosy zdobiły jej głowę, a smukłe szerokie biodra nadawały jej kobiecości. Nagle zauważyliśmy w oddali wydobywające się białe światło, postanowiliśmy rzucić okiem. Wiedzieliśmy, że im dłużej zostaniemy w jednym miejscu tym bardziej będziemy narażeni na niebezpieczeństwo, a wody i jedzenia nie mieliśmy. Po drodze ujrzeliśmy piekło, żarłacze. Były to inne stwory niż te które wcześniej spotkałem po drodze. Te również nie posiadały twarzy. Jedynie to co różniło od innych stworzeń zamieszkujących pustynię stanowiło posiadanie ust oraz ostrych jak brzytwa zębów. Ujrzeliśmy je kiedy pastwiły się nad jednym z nieszczęśników. Kilku z nich trzymało człowieka za ręce uniemożliwiając mu ucieczkę, natomiast jedna z nich wgryzała się ostrymi zębami w nogę biedaka. Biedak zaczął się wiercić i wrzeszczeć na wszystkie strony. Nagle usłyszeliśmy plask, to noga odskoczyła od ciała nieszczęśnika. Krew trysnęła pod ciśnieniem zalewając piasek dookoła, pustynia zaczęła chłonąc każdą kroplę krwi. W jednej chwili wszystkie żarłacze rzuciły się w kierunku odgryzionej nogi, walcząc między sobą o zdobycz. Widok był przerażający, były całe we krwi. Krew była wszędzie zaznaczając swoją obecność na pustyni. Postanowiliśmy jak najszybciej opuścić to miejsce, kierując swoje kroki w kierunku wydobywającej się bieli. Z każdym nowym krokiem intensywność światła była coraz większa, o dziwo nie odczuwaliśmy negatywnych skutków bliskości bijącego światła. Kiedy dotarliśmy do celu byliśmy wyczerpani i głodni. Zaciekawiona Aemilia zbliżyła się do ogarniającego nas światła, wyciągając szczupłą dłoń. Kiedy to zrobiła jej ciało zaczęło zanikać, aż w końcu stała się tylko powietrzem wypełniającym pustą przestrzeń. Nie ociągając się i z strachem na twarzy, zrobiłem to samo, zbliżyłem się do światła. Nagle świat zaczął wirować dookoła mnie, a ja razem z nim. Kolory zaczęły nabierać rumieńców, a rysujący się świat dookoła nabierał kształtów. Po chwili wszystko ustało. Zrozumiałem, że stoję po kolanach w wodzie, krwistej wodzie, blisko lądu. Dookoła mnie unosiły się na wodzie martwe ciała, były wszędzie, część zwłok była ubrana część nie. Gdzieniegdzie zauważyłem części ciała, czyjaś ręka, noga. Obok mnie stała Aemilia, wylewająca łzy do morza, intensywnie wpatrywała się w coś co trzymała na rękach. Kiedy spojrzałem na ręce Aemili ujrzałem jak tuli do siebie ciało martwej kobiety, włosy miała długie i kręcone tak jak u Aemili. Gdy spojrzałem na twarz trupa dreszcz przebiegł mi po całym ciele. To była kopia Aemili, w jednej chwili zrozumiałem gdzie jesteśmy i po co. Z nadzieją w oczach spojrzałem na martwe ciała szukając swojego ja.

 

 

Koniec

Komentarze

A po takim ładnym początku myślałem, że będzie jeszcze piękniej. Może ktoś inny zrobi łapankę, ponieważ dla mnie to zbyt późna pora na wysiłek intelektualny. Tekst średnio mi się spodobał. Ale może innym przypadnie do gustu.
Pozdrawiam i zarazem życze kolorowych snów. ; ]

"Zniżyliśmy lot niżej aby" - A można zniżyć lot wyżej? Masło maślane.
"aby słońce nie stopiło wosku do których były przyklejone skrzydła" - skrzydła były przylepione do wosku?
"mamroczył tylko pod nosem jakieś niezrozumiałe półsłówka" - mamrotał
"spojrzałem na śpiącego, wychudzonego staruszka. Jego duża, biała broda nadawała twarzy starości i mądrości. Twarz była cała w smutku i zmęczeniu. Szaty okrywające jego chude ciało mówiły dużo to co przeżył" - powtórzenia; mówiły dużo o tym, co przeżył.
"Ognisko powoli dogasało, jak topniejący lód latem." - lód się chyba topi, a nie dogasa.
"świat zaczął wirować a ja razem z nim" - bohater zaczął wirować?
"Nie czując żadnego wstydu z nagością " - nie po polsku. "z powodu nagości" jeśli już.
"o masywnej budowie ciała, oraz hebanowej skórze, pewnie w wyniku działania tutejszego słońca dającego o sobie znać cały czas" - strasznie koślawe zdanie.
Reszty nie wymieniam, bo do poprawki jest praktycznie wszystko.

Opowiadanie napisane fatalnym stylem. Mnóstwo powtórzeń, błędów interpunkcyjnych i topornych, dziwacznych zdań. Choć to tak krótki tekst to ledwie dałem radę go przeczytać.

Nie mam pojęcia, o czym to było. Ikar leci sobie na wyspę z Dedalem, potem teleportuje się na jakąś pustynię, gdzie potwór wysysa mu umysł, potem znów się gdzieś przenosi, ratuje niewiastę w potrzebie, znów jakieś stwory, jakieś światło i morze trupów. Bełkot.
"To była kopia Aemili, w jednej chwili zrozumiałem gdzie jesteśmy i po co" - to jest mądrzejszy ode mnie, bo ja nie zrozumiałem.

Pozdrawiam.

"łzy zaczęły ronić jego policzki."-?

"ale wiatr na wyspie kradł każde wypowiedziane słowo, jak gdyby bawił się w berka."-?

"Gdy wstałem kontynuowałem podróż. Gdy dotarłem na sam szczyt, ujrzałem garstkę postaci poruszającą się w nieznanym kierunku. Zawołałem donośnym głosem w kierunku oddalających się postaci. Nikt nie odpowiedział na moje wołanie. Nie czując żadnego wstydu z nagością podbiegłem ile sił w nogach do zanikających na horyzoncie postaci. Gdy zbliżyłem się na tyle aby zobaczyć dokładnie postacie"-
http://www.youtube.com/watch?v=L8TNkeHk3Fo
A tak mi się narzuciło. Nie wiedzieć czemu.

"Kiedy zbliżyłem na tyle blisko aby ujrzeć co się dzieje, zauważyłem broniącą się nagą kobietę. Za nią kręcił się młody chudy brunet. Jego lewa ręka zwisała bezwładnie, zaś noga odmawiała mu posłuszeństwa. Niewiasta broniła się odciągając przeciwnika na bok, kopała na oślep nogami ale to nie pomogło, chudzielec zbliżał się do niej coraz bliżej. "-?

Taka ogólna ocena, komentarz-?
? ? ?

Jakoś nie mam ochoty tego czytać, czy tu jest tylko jeden akapit?
A nie, widzę gdzieś daleko kolejny, ale to jednak zbyt męczące dla moich oczu przedzierać się przez to...

Po pierwszych pięciu zdaniach miałam już dość, ale przełamałam się i przeczytałam kilkanaście następnych. Podziwiam innych komentujących, bo ja nie dałam rady przez to przebrnąć.

Pozdrawiam

Dzięki za uwagę. Tekst ten niestety musiałem pisać an szybko, chroniczny brak czasu :). Głównie pisałem nocami. I musiałem skrócić do 2 stron dla innych potrzeb, dlatego takie pourywane zdania w opowiadaniu.

Pozdrowienia

dr_dark

Ejkum kejkum…

Bardzo chaotyczny tekst. Wygląda, jakbyś wszelkimi sposobami starał się zniechęcić czytelnika. Długie akapity, skakanie od jednego wątku do następnego, błędy wszelkiego rodzaju – interpunkcja kuleje, powtórzenia, niekiedy koślawe konstrukcje…

I dlaczego usterki wskazane dawno temu jeszcze nie zostały poprawione?

Mieli na sobie jedynie przepaskę na biodrach okalającą ich ciała.

Bracia syjamscy złączeni przepaską?

Babska logika rządzi!

No cóż, Alabamopl, Twoja wersja mitu o Dedalu i Ikarze zupełnie nie przypadła mi do gustu. Jest napisana tak źle, że chyba nie ma tu jednego poprawnego zdania. Opowiadanie ma tylko jedną zaletę – jest krótkie; jego największa wada – powstało.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

No, niestety, jest problem interpunkcją, powtórzeniami, dziwne sformułowania (jedna przepaska dla kilku osób, łzy roniące policzki), blok tekstu, nie czyta się dobrze :(

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka