
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Duch diamentu
Na początkach świata,chwile po epoce poranku
gdy ziemia dławiła się słoną czernią,młodych oceanów
a szare wulkany twardo spały,niczym księżycowe góry
tylko białe światło dziennej gwiazdy,było ciepłym tchnieniem
dla lodowatej,poszarpanej wiatrem skorupy.
Wśród wzgórz zastygłej lawy,w dolinach pyłu i popiołu.
Wśród metalicznych jezior i posępnych puszczy
znikły nagle blade, cienie śmiertelnych istot.
Strapione usta zamilkły,wypełnione niepewnością.
Blask oczu ogarnął mrok pierwszego zaćmienia.
Czarny dysk zasłonił perłową tarcze słońca.
Ukazał się pulsujący pierścień jasnej gwiazdy, plujący żarem
a na nim poświata rodzącego się diamentu, tańczącego pryzmatu.
Kryształ wypełniła wszelka barwa i moc kolorów
nieznana dla mglistych źrenic, ziemskiej istoty.
Promienie szlachetnego kamienia,przenikały ziemie
okrywały radosnym płaszczem smutne łąki i ponure bory.
Tęczowy deszcz zalewał uśpione doliny i górskie granie.
Barwne krople drążyły skaliste pieczary i wnętrza suchej ziemi
w gorzkie rzeki i strumienie wlała się miodowa woń.
Święta, złota woda zlepiła armie z purpurowej gliny
srebrne żyły wskrzesiły wojowników potężnej chwały.
Przyodziani magia,puści w środku,podążali za mieniącą się zorzą.
Kolorami oblewali wszelkie formy życia,przesycone szarością i goryczą.
Zmieniali chłód ciał w ciepło kolorów,ogrzewając zimne dusze.
Świadome istoty o mroźnych spojrzeniach,pragnęły zgasić żywy płomień
lecz żelazny oręż łamał się na żołnierzach słonecznej poświaty.
Bezduszna muzyka nie kruszyła gwiezdnej materii
złowieszcze słowa nie zatrzymały marszu ku nowemu świtowi.
Utracili rdzawe nadzieje walczący z mieczem tęczy.
Duch diamentu zniszczył złą moc płynącą z szczelin planety
strumienie kolorów wypełniły szkliste serca pokonanych.
Wyprysła fontanna uczuć a nowe dusze rozkwitły pełnią dobrej siły.
Każdej nocy świat pastelowych barw walczy z gęstniejącym mrokiem
zwycięża go o świcie,gdy duch diamentowej armii płynie po złotym niebie.
Daj to prozą, nie cuduj. Albo się okaże dobre, albo nie. Bo jako liryk to jest takie sobie. Pozdrawiam.
"...od tego siada kineskop
Tego nie kuma UNESCO..." :)...no cóż,białe wiersze zazwyczaj są "ciężkie" w odbiorze, wyszło jak wyszło.Pozdro