- Opowiadanie: LaviX - Krzyżowiec

Krzyżowiec

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Krzyżowiec

Krzyżowiec

Klęczałem na zimnej, kamiennej posadzce, wpatrzony w miecz wbity przede mną . Biskup kończył właśnie pożegnalne błogosławieństwo, które miała uchronić nas 146 krzyżowców, wybranych z pośród ostatnich chrześcijan od zła . Biskup skończył modły i nakreślił w powietrzu znak krzyża.

– Dzieci Chrystusa – przemówił ochrypłym ,ale pełnym czułości głosem.– Wkrótce staniecie przed wielkim wyzwaniem, Watykan upadł, a wy musicie go odbudować. Czuje się winny , że obarczam was tak wielkim brzemieniem , a sam nie mogę już nic uczynić by było ono choć trochę lżejsze. Nie martwcie się jednak ,nigdy nie będziecie sami, Bóg zawsze będzie przy was.On zawsze wynagradza tych którzy mu służą, więc pamiętajcie aby zawsze postępować tak, żeby być godnym krzyża który nosicie na piersi. A teraz wstańcie i idźcie służyć ludziom i Bogu .– Stu czterdziestu sześciu mężczyzn podniosło się, i każdy z nas w tym samym momencie schował swój miecz do pochwy, wypełniając podziemna sale cichym szumem. Ci najbliżej schodów prowadzących na powierzchnie za czeli z wolna kierować się w ich stronę. Panowała grobowa cisza, przerywana tylko głuchym odgłosem stawianych kroków. W cale się temu nie dziwiłem , sam byłem przerażony, musiałem opuścić miejsce w którym się wychowałem, i wyjść na zewnątrz do świata, który mnie nie chciał, gardził mną i moja wiarą. " Musicie odbudować Watykan." A jak mam to zrobić wśród ludzi którzy sami go zniszczyli. Nie rozumiałem ich głupoty, jak mogli obarczyć kościół i Boga swoimi winami oskarżając o całe zło jakie ich spotkało, dlaczego nienawidzili tak bardzo. Według mnie wszystkiemu winni byli starożytni, w końcu to ich wojny zniszczyły świat. To ich żądza krwi stworzyła broń tak potężną że nawet teraz 400 lat po zakończeniu wojny w miejscu jej aktywacji nie ma życia . Choć Ojciec Melechez mówił, że starożytni dokonali wielu wielkich czynów , podobno mieli maszyny pozwalające lecieć im w gwiazdy, leczyli choroby które teraz dziesiątkowały ludzkość, przepływali całe oceany które dla nas stanowią granice nie do pokonania. A ich miasta były tak wielkie,, że miliony ludzi znajdowało w nich schronienie, a dzisiejsze otrzymują miano metropolii gdy liczba mieszkańców przekracza kilka tysięcy.Ale co po ich wielkich osiągnięciach skoro stworzyli broń, która zniszczyła to wszystko pozostawiając tylko zgliszcza a ci którzy przeżyli odwrócili się od Boga, wyznając wiarę w różnych bożków. Ich nowe religie wymagały od swoich wyznawców ofiar z ludzi, podobno nawet w jednym z zachodnich miast poświęcono aż sto dzieci ! Tylko po to aby zapewnić sobie zwycięstwo w wojnie z sąsiednim miastem . Wydawać by się mogło, że nowi bogowie sprzysięgli się przeciw staremu i jego wyznawcą, na przykład dla wyznawców boga Hakara zabicie chrześcijanina jest równe z zapewnieniem sobie miejsca w kalibeum , odpowiednika naszego raju. Dlatego strach jaki czułem przed wyruszeniem w podróż był całkowicie zrozumiały, a potęgowała go jeszcze myśl że ludzie nie będą jedynymi z którymi przyjdzie mi się zmierzyć. Po ziemi zaczęły panoszyć się potwory. Ojciec Aseron który studiował wiedzę starożytnych twierdzi że nie znali oni potworów, które żyją w dzisiejszych czasach. Twierdzi również , ze narodziły się one przez użycie tej straszliwej broni . Kolejny powód by nienawidzić starożytnych, ten jest bardziej osobisty. Mieszkałem kiedyś w małej wiosce, miałem rodziców i rodzeństwo, niewiele pamiętam z tego okresu, miałem zaledwie 5 lat gdy zaatakowały nas nerwale. Człekokształtne potwory które rzekomo były kiedyś ludźmi, ale ich ciała uległy mutacji na skutek działania broni starożytnych. Okropne i okrutne bestie, gustujące w ludzkim mięsie ,mierzące przeszło dwa metry i potwornie silne. Potrafiąc rozerwać człowieka gołymi rękoma. Zrównały z ziemią całą wioskę, zabijając wszystkich. Na moich oczach ginęli ojciec i rodzeństwo. Przeżyłem tylko dlatego, że matka zasłoniła mnie swoim ciałem, trzymając kurczowo w objęciach.Patrzyłem jak szpony nerwala rozrywają jej plecy, a jej krzyk przepełniony bólem, już na zawsze pozostanie w mej pamięci.Udało mi się przetrwać ale i nie bez szwanku, w końcu martwe ciało matki zwolniło uścisk i opadło na podłogę. Nerwal rzucił się na mnie, swoimi ostrymi jak brzytwy kłami miażdżąc bark. Wtedy to nie wiadomo skąd pojawił się Ojciec Ahel, zabił potwora i uratował mnie.

Ahel przybył do wioski z niewielkim oddziałem krzyżowców aby uzupełnić zapasy żywności, niestety nie mogli zdobyć jedzenia bo wszystko zniszczyły bestie, ale za to urządzili polowanie na potwory wyrzynając niemal każdą z nich . Po wszystkim krzyżowcy zaczęli opatrywać moje rany , szybko okazało się, że zmiażdżony bark to nie jedyna pamiątka po ataku bestii. Moje ciało zaczęło mutować podobnie jak u nerwali. Do tej pory pamiętam okrutny ogień, który palił moje ciało, nieustannie przez cztery dni. Krzyżowcy zaczęli się poważnie zastanawiać, czy nie skrócić moich mąk, podając truciznę zamiast lekarstwa . Lecz i tym razem, moje życie niczym dobry anioł uchronił od zguby Ahel. Zakazał komukolwiek zbliżać się do mnie, a sam siedział przy mnie całe dnie . Wreszcie po siedmiu dniach ogień przestał trawić moje ciało a ja odzyskałem świadomość. Udało się zatrzymać mutacje, ale moje ciało i tak uległo zmianom. Byłem silniejszy, szybszy i bardziej wytrzymały na ból, a moje zmysły wyostrzyły się tak bardzo ,ze przypominały teraz bardziej zwierzęce niż ludzkie, ale i moja skłonności do agresji znacznie się zwiększyła, z spokojnego dziecka zmieniłem się w istnego małego potwora, raz omal nie zatłukłem na śmierć dzieciaka z którym trenowałem walkę mieczem. Po tym incydencie nie było nikogo z kto chciał by zemną porozmawiać czy chociaż by zjeść wspólnie posiłek. I po raz kolejny zjawił się Ahel, był przymnie gdy omal nie zabiła mnie bestia, gdy walczyłem z chorobą i teraz gdy byłem zupełnie sam. Nauczył mnie jak panować nad agresją i pokazał jak powinien postępować dobry człowiek. Strasznie żałowałem że nie było go teraz przy mnie, on na pewno wiedział by co robić, ale jest to nie możliwe . Dwa lata temu Krzyżowcy stoczyli swoja ostatnia bitwę z sprzymierzonymi siłami miast Nervador i Krandor, przeżyła zaledwie garstka, a Ahel zaginął, nie odnaleziono jego ciała, wiec wciąż mam nadzieje że żyje. Poza tym Ahel nie był przemieniony tak jak ja i 145 pozostałych krzyżowców, więc nie udzielono by mu zgody w wzięciu udziału w misji.

 

Światło księżyca oświetlało cała polane, wszyscy krzyżowcy byli już na zewnątrz, niektórzy już dosiedli swoich wilków i żegnali się z współtowarzyszami przysięgając, że pewnego dnia spotkają się przy kuflu piwa cali i zdrowi.– Eria !- Krzyknąłem, olbrzymi śnieżno biały wilk zjawił się u mego boku , i trącił nosem moją rękę. Pogładziłem go po głowie, jak miałem w zwyczaju. Widok 146 olbrzymich wilków robił wrażenie. Normalni krzyżowcy do siadali koni ale my przemienieni jako, że płynęła w nas krew potworów, mogliśmy w jakiś dziwny sposób komunikować się z innymi potworami, Dlatego też dosiadaliśmy wilków które również uległy mutacji , wzrostem dorównywały dorodnym koniom, ale były o wiele bardziej od nich inteligentne poza tym, swoimi twardymi jak stal zębami mogły rozszarpać niemal wszystko . Każdy z nas otrzymał swego wilka kiedy ten był jeszcze szczeniakiem , wychowywaliśmy się razem i każdy sam tresował swoje zwierze , dlatego teraz Eria bez wahania wykonywała każdy mój rozkaz . Wilk był już osiodłany , miałem zamiar wskoczyć na jego grzbiet , gdy czyjaś ręka opadła na moje ramie.

– Jak się czujesz Neks – był to Kalbin, mój najlepszy przyjaciel, zaledwie rok starszy ode mnie on liczył sobie 18 a ja 17 lat, wszyscy byliśmy w podobnym wieku wyjątek stanowił tylko Raksen który miał 25 lat.

– Zdenerwowany, strasznie zdenerwowany.

– Nie przesadzaj nie jest tak źle, wreszcie jesteśmy wolnymi ludźmi.

– Wiesz przywykłem do trzech posiłków dziennie z którymi będę musiał się rozstać nie wiem czy wolność jest tego warta – roześmialiśmy się chociaż wcale nie było nam do śmiechu.

– Wiec masz jakiś plan , wiesz dokąd się udasz ? – spytałem

– Na daleki zachód, tam jest najwięcej miast, a im więcej miast tym więcej ludzi, łatwiej będzie kogoś przekonać i pokazać słuszną drogę.

– Pomijając fakt, że chrześcijanie są tam okrutnie tępieni, to masz racje, że było by łatwiej.– Kalbin miał już coś odpowiedzieć lecz przerwał mu głos Rejwa, który właśnie nadjechał na swoim szarym wilku.

– Nie chce mi się wierzyć, po tylu latach przygotowań, wy nadal nie wiecie gdzie prawdziwy krzyżowiec powinien zacząć swoja posługę?

– A skąd ty możesz wiedzieć, jedyne co cie interesuje to ślepe machanie mieczem i poniżanie uczciwych ludzi– powiedział Kalbin z nieukrywana pogardą w głosie . Kalbin i Rejw byli jak ogień i woda. Pierwszy cieszył się olbrzymim poważaniem wśród pozostałych krzyżowców. Traktował poważnie naukę kościoła i był święcie przekonany, że nasza misja zakończy się pełnym sukcesem, a za zwycięstwo gotów był oddać nawet życie. Rejw natomiast miał gdzieś nasze zadanie , chociaż skrzętnie ukrywał swoja prawdziwa postawę przed naszymi przełożonymi, zakładając maskę niewinności i pełnego oddania sprawie. Sądził, że kościół i tak upadnie a on sam nie miał zamiaru zginać razem z nim. Przez swoją postawę w śród krzyżowców uważny był za kompletne dno.

– Zastanówcie się gdzie jest najwięcej zła ? Nie wiecie ? No pewnie, że nie bo niby skąd. Otóż w burdelach moi panowie . Rozpusta i nierząd są tam na porządku dziennym . Więc myślę, że tam jestem najbardziej potrzebny i tam właśnie zacznę swoją posługę.– Na jego twarzy pojawił się rubaszny uśmiech , po czym gromko się roześmiał .

– Śmieć – skwitkował krótko Kalbin.Następnie skierował swój wzrok na mnie .

-A ty obrałeś już sobie jakiś cel?

– Myślę że ruszę na północ , w moje rodzinne strony . Zrobię sobie tam małe polowanie na nerwale .

CDN

Koniec

Komentarze

Ktoś stał Ci nad głową z batem i poganiał, żeby szybciej, Laviksie?
Przecinki, spacje, powtórzenia, kamienie z masła albo miecz z nie wiadomo czego, bo wbity w kamienną posadzkę --- takie numery odstawia się zwykle w (panicznym) pospiechu, stąd pytanie, od którego zacząłem.

Przykro mi ale dużo pracy przed tobą. 

Przed przecinkiem i kropką nie stawia się spacji, natomiast po - powinna być. Nie stosujesz się do tej zasady. Przed "i" nie stawia się przecinka (oprócz pewnych wyjątków). Ja się nie czuję mistrzem interpunkcji, no ale to? Przesada.

"które miała uchronić nas 146 krzyżowców, wybranych z pośród ostatnich chrześcijan od zła" - chrześcijanie od zła to jakaś nowa religia? Zły szyk zdania.

"Ahel przybył do wioski z niewielkim oddziałem krzyżowców aby uzupełnić zapasy żywności, niestety nie mogli zdobyć jedzenia bo wszystko zniszczyły bestie, ale za to urządzili polowanie na potwory wyrzynając niemal każdą z nich ." Przeczytaj jeszcze raz to zdanie.

"mieszkałem kiedyś w małej wiosce, miałem rodziców i rodzeństwo, niewiele pamiętam z tego okresu, miałem zaledwie 5 lat gdy zaatakowały nas nerwale. " - Był tu taki wątek o najbardziej oklepanych schematach w fantasy. Idealnie się wpasowujesz.

Właściwie w każdym zdaniu można dopatrzyć się błędów. Przeczytałeś choć dwa razy swój tekst przed opublikowaniem go?

 

Poza tym taki detal - to jest już moje osobiste odczucie - skoro wykorzystujesz "jakieś tam" historyczne realia to może imion też by użyć historycznych? Pomijam fakt istnienia fantastycznych stworów, ale realizm z fantastyką naprawdę da się fajnie połączyć - patrz Trylogia Husycka Sapkowskiego lub cykl "Gwiazda Wenus, Gwiazda Lucyfer" Jabłońskiego

 

 

Nie rozumiem jednego w tym opowiadaniu. Krzyżowcy  mieli być  wojownikami za wiarę, uzbrojonymi  misjonarzami,  wysłannikami organizującymi opór chrześcijan czy też po prostu ludżmi, którzy po zaprzysięzniu mogą robic to, co sami uznają za celowe i słuszne? A jak się to, co mieli robić, ma do misji odbudowania Watykanu? Może to wyjaśni się w następnych odcinkach. Określenie zadań krzyzowców to jest ważna sprawa - określa całą konstrukcję opowiadania. Jeżeli sie tego nie zrobi, myślę, że może to być  bezładny linearny opis kolejnych przygód szlachetnego bohatera w świecie pełnym zła. A raczej wszystko na to wskazuje.  Stu czterdziestu sześciu ludzi,dysponujących ponadprzeciętnymi umiejetnociami walki, dobrze uzbrojonych,dosiadających stado posłusznych  wielkich wojowniczych wilkówi, to chyba była w owych czasach duża siła .... Trzeba znależć naprawdę logiczne i przekonywujące wyjaśnienie tego, że się tak rozjeżdzaja w rózne strony. Inaczej, niestety, nie będzie  to wszystko miało logiicznego sensu.

Na stronie są poradniki zwiazane z techniką pisania. Poszukaj, poczytaj. Dobrze przemyśl ewentualne pomysły na nowe teksty, porób notatki. Jak sugeruje AdamKB, pośpiech to zły doradca. Pomysł musi odleżeć swoje w postaci notatek, szkiców, a później sam tekst też powinien chwilkę dojrzewać...
Pozdr

Nic więcej nie wymyślę, niż przedmówcy. Również uważam, że tekst ma trochę niespójności, dużo błędów, pomyłek i absurdów. Ciągnie się jak flaki z olejem, mimo, że nie jest przecież długi. Za bezsensowny pomysł uważam również umieszczanie tekstu w odcinkach. Skoro utwór nie jest zamkniętą całością, to jak go ocenić? 

Well...
1/6 

Nowa Fantastyka