- Opowiadanie: Afrotex - Ewa

Ewa

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Ewa

W roku 1978 odnaleziono dziwny skrawek papieru, pochodzący z czasów chrystusowych. Nie ogłaszając nic opinii publicznej tekst został przetłumaczony.

W roku 1980 tekst zaginął. Kilka miesięcy później w małym mieście zaczęło dochodzić do cudów. Gazety pisały o skrawku papieru, który uleczył już kilkanaście osób. Jednak wkrótce potem doszło tam do seryjnego morderstwa– osoby, które widziały papier, zostały zabite, a skrawek zaginął.

W roku 1983 w służbach na całym świecie pojawił się specjalny oddział FEA (Find Eva or Adam), o których wiedzą tylko najważniejsi politycy.

Zdrowe dzieci z sierocińców były zabierane i szkolone w sztukach walki, językach starożytnych czy posługiwania się bronią.

Od 1990 ponad sto tysięcy agentów wyruszyło szukać paranormalnych znaków. Poszukiwania są wszędzie– od wielkich miast do biednych wiosek trzeciego świata. O poszukiwanych wiadomo tylko jedna rzecz– będą mieli znamiono w kształcie jabłka.

 

***

Rok 2010

Kryzys gospodarczy w Ameryce powoli kończy się– mówi prezydent…

Christian Davis wyłączył radio i obmył twarz lodowatą wodą. Spojrzał się na swoje odbicie w lustrze, a na jego twarzy pojawił się grymas. Fioletowe sińce pod żółtymi, kocimi oczami i kilkudniowy zarost postarzały go– choć sam czuł się na ponad piętnaście lat więcej.

Westchnął i przeczesał brązowe włosy palcami. Następnie powąchał koszulę, zmarszczył nos i wrzucił ją do pralki. Potem poszedł do sypialni, która była równocześnie dużym pokojem, jadalnią i czym tam jeszcze mogła być. Kawalerka, zabałaganiona i pełna nieświeżej pizzy może i nie była najbogatsza, ale przynajmniej własna, co już stanowiło duży plus. Po latach w sierocińcu a potem w FEA miał dość spania z dziesięcioma osobami w jednym pokoju.

Chris zapalił papierosa i kopnął w łóżko, które okropnie skrzypnęło. Kobieta leżąca na nim obudziła się i przeciągnęła. Szatynka, z dużym biustem i pieprzykiem w stylu Marilyn Monroe– ulubiony typ Chrisa. Szkoda tylko, że kompletnie nie mógł przypomnieć sobie jej imienia.

– Witaj, kocie – szatynka uśmiechnęła się zachęcająco.

Christian podniósł brwi, lecz nic nie powiedział. Odprowadził ją wzrokiem, gdy szła do łazienki by się ubrać. Zawsze go to dziwiło– laska idzie do łóżka po godzinie znajomości, a później udaje świętą.

Spojrzał na zegarek i westchnął. Już dawno powinien być u Steve ’a. Od jakiejś półtorej godziny.

Usłyszał otwierane drzwi i zobaczył szatynkę ubraną w krótką , czerwoną sukienkę. Zakładała kolczyki.

– To kiedy się zobaczymy, kocie? – spytała z szelmowskim uśmiechem.

Teraz przypomniał sobie co go w niej wnerwiało. Panna-Sto– Uśmiechów– Na – Minutę.

– Nigdy – odparł Chris.

Zdziwiła się.

– Co?

Christian prychnął.

-A, co ty myślałaś? Idziesz do łóżka z facetem, którego znasz godzinę i myślisz, że poproszę cię o rękę?

W oczach szatynki pojawiły się łzy. Podeszła do niego i spoliczkowała, następnie wybiegając. Chris spojrzał na zegarek. Dobrze, że przynajmniej nie zrobiła mu awantury.

***

Gdy w końcu pojawił się u Steve ‘a, był nieźle spóźniony– jakieś trzy godziny. Wszedł do wielkiego domu, pełnego gier video i innych bzdetów, a następnie zszedł do piwnicy. Cholera i tu sprawiedliwość. Jasnowidzów traktują jak królów, a ludzi od brudnej roboty– jak śmieci, których można wrzucić do kawalerki w najgorszych ulicach.

– Steve? – Chris rozejrzał się po pokoju.

Na pierwszy rzut oka piwnica wyglądała jak każdego maniaka komputerowego, który ma trzydzieści lat i mieszka z mamusią. I tak naprawdę tylko jedna rzecz ten pokój różniła od wszystkich innych– na środku stała duża maszyna, okrągła i pełne ekranów. W środku siedział Steve, pisząc coś na klawiaturze. Był to chudy, wiotki mężczyzna z wiecznie podkrążonymi oczami, chodzący w koszuli, na której umieszczał chyba cały swój jadłospis. Tysiące kolorowych plam, większych czy mniejszych– niejedna kura domowa by się załamała.

Steve spojrzał się na przyjaciela brązowymi, nieobecnymi oczami i przeczesał palcami rude włosy. Patrząc na niego, nikt nie mógłby się domyśleć, że jest to tak naprawdę wilkołak. Zresztą, patrząc na Chrisa, raczej nikt nie mógłby się domyśleć, że ma w sobie geny kota.

Bo tym tak naprawdę zajmuje się FAE– by wzmocnić swoich agentów, aplikują w nich geny różnych zwierząt. Potem tylko patrzą czy człowiek przeżyje to czy nie. Chrisowi się udało, ale Steve prawie przez to umarł– szefowie postanowili go uratować tylko dlatego, ze zaczął mieć wizje.

Niestety, przy każdym większym zdenerwowaniu zamieniał się w wilkołaka i mógł zabić tysiące osób. W dodatku wyniszczał sobie przez to organizm.

– Znalazłem ją – szepnął Steve.

Chris zmarszczył brwi. Zdziwił się, że przyjaciel nie nawrzeszczał na niego z powodu trzygodzinnego spóźnienia.

– Kogo? – spytał głupio.

– JĄ. Ewę. – odparł Steve.

Chris podbiegł do monitora komputera i spojrzał się na mapę USA, widząc migający, czerwony punkcik.

– To niedaleko – zdziwił się.

– Tak – przyznał jego przyjaciel.

Był podłączony do sprzętu dzięki czemu Chris mógł zobaczyć wszystko z wizji Steve ‘a na ekranach– choć samo połączenie wyglądało dosyć śmiesznie; do czoła wilkołaka przyklejone były kable przez „plastry”.

– FAE już wie? – spytał Christian.

Steve pokiwał głową; widać było, że jest zmęczony.

Chris jednak nie miał czasu się zajmować przyjacielem. Szybko wziął kartkę i nabazgrał na niej ulicę, a następnie złapał jej zdjęcie, nie przyglądając się.

Po chwili wybiegł.

***

 

Podjechał motorem na jedną z plaż w Miami i założył czarne okulary. Słońce grzało niemiłosiernie, żółty piasek parzył w stopy, a małe dzieci piszczały, krzyczały i co tam jeszcze robić mogły. Chris nienawidził miejsc gdzie jest dużo ludzi, a tym bardziej gdy były też małe dzieci. Te cholerne stworki robiły tylko co mogły, by naprzykrzyć człowiekowi życie. Dlatego odetchnął z ulgą, gdy zobaczył, że Ewa nie jest dzieckiem.

Christian wyjął z kieszeni zmięte zdjęcie dziewczyny i przyjrzał jej się. Naturalna blondynka, włosy w barwie słonecznika, o mlecznej cerze i okularach słonecznych, które wyglądały na bardzo drogie. „Tego mi jeszcze brakowało”, pomyślał, „Następna rozkapryszona panienka jednego dnia to za dużo”.

Rozejrzał się po okolicy, pomału przechadzając się blisko brzegu morza. Dziewczyna miała najwyżej dwadzieścia lat, więc albo będzie się opalać w jakimś spokojnym miejscu, albo bawić z koleżaneczkami w wodzie.

Chris zdjął koszulkę, przeklinając dzień, w którym wyrzucił wszystkie kolorowe ubrania– zostawił tylko czarne, bo plamy nie były na nich widoczne. Teraz, gdyż był ciepły dzień, pocił się niemiłosiernie.

Przynajmniej poczuł kilka gorących spojrzeń.

Wtedy zauważył trzy głośno piszcząc dziewczyny, bawiące się w morzu. Dwie z nich były kompletnie różne– jedna murzynka o niezłym tyłku i krągłymi kształtami, druga blady rudzielec o chłopięcej sylwetce.

W końcu ją zobaczył. Bawiła się na środku, blondynka, dokładnie taka sama jak na zdjęciu.

Po chwili jednak jego uwagę przykuło znamię na brzuchu, w kształcie jabłka.

Poczuł jak jego serce przyspiesza. Po dziesięciu latach jego poszukiwań, dziewczyna była na wyciągniecie ręki…

Wtedy zauważył nadlatujący helikopter, niebezpiecznie zbliżający się w ich stronę. Zatkał uszy, próbując zapanować nad zdezorientowaniem. Mężczyzna w żołnierskim stroju wyłonił się z maszyny.

Po chwili zaczął strzelać.

Zapanował chaos. Ludzie krzyczeli, uciekali lub stali oniemiali. Zabierali dzieci, psy albo płakali, próbując wyrwać się do rannego w wodzie.

Chris, niewiele myśląc, wskoczył do morza i pędem popłynął do oddalonych na kilka metrów dziewczyn. Między jednym wymachem ręki a drugim, zauważył, że jakiś mężczyzna zszedł i przyłożył spluwę do głowy Ewy.

„To na pewno nie FAE”, przemknęło przez myśl Chrisowi, który przyspieszył. Przyjaciółki Ewy zaczęły krzyczeć, a ona wyglądała jakby zaraz miała zwymiotować albo zemdleć.

Christian w jednej sekundzie stanął naprzeciw mężczyzny.

– Puść ją – szepnął.

Facet ubrany był w żołnierski mundur, a czarne okulary zasłaniały prawie całą jego twarz. Chris wycenił jednak, ze miał pewnie czterdziestkę.

– Bo co mi zrobisz, synek? Polecisz do mamusi? – „żołnierz” splunął w wodę.

To prawda, niewiele mógł zrobić. Christian dopiero teraz zauważył, ze nie ma broni. „Teraz już wiem, dlaczego chcą mnie wyrzucić z FAE”, pomyślał.

– Dobra, dziunia. Rusz swój tyłek albo twoje koleżanki stracą główki – szepnął „żołnierz” do ucha trzymanej dziewczyny.

Ewa krzyknęła, cała we łzach.

I wtedy stało się coś dziwnego. Chociaż Chris wolał to nazwać „czymś co by zdziwiło normalnych ludzi”.

Woda podniosła się, tworząc wielką rękę, która zakryła dłonią głowę „żołnierza”. Ten zaczął panikować, wypuścił broń, którą szybko złapał Chris i strzelił do helikoptera, który odleciał.

– Lily!

Odwrócił głowę i zobaczył, ze dziewczyna mdleje. Złapał ją. Następnie wymierzył broń w mężczyznę, gdy tylko woda opadła.

– Dobra, a teraz rusz się bo jak się wnerwię to odstrzelę ci nogę albo rękę. Obiecuję, będzie bolało.

 

***

Następnego dnia poszedł do łazienki i obmył twarz, spoglądając na sińce pod oczami. Po raz drugi nie spał już całą noc, co go wykańczało.

Wszedł do sypialni i spojrzał na leżącą dziewczynę, której jasne włosy rozsypywały się na białej pościeli. Obok niej leżały jej okulary od Dolce&Gabbana, które ostrożnie odłożył.

Następnie wziął drewniane krzesło do ręki i ustawił je oparciem do łóżka oraz usiadł. Oparł rękę o wpijające się oparcie i spojrzał na nią. Wyglądała jak jedna z tych bogatych panienek, które prześpią się z każdym, by zbuntować się przed rodzicami. Znał takie.

Nagle zobaczył, że dziewczyna otwiera oczy. Powoli uniosła głowę.

„Dobra i co mam teraz powiedzieć?” ,pomyślał. W FAE nie uczyli jak zachować się gdy znajdziesz nastoletnie wcielenie Ewy lub Adama.

– Hej… – mruknął w końcu.

To było jedyna rzecz, która mu przyszła do głowy.

Ewa spojrzała na niego zdziwiona.

I w jednej chwili rzuciła w niego poduszką, krzycząc:

– Zboczeniec! Boże, porwał mnie zboczeniec!

Zerwała się z łóżka i próbowała otworzyć drzwi, które zamknął na klucz.

– Pomocy!!! – krzyczała – chcą mnie zgwałcić!!!

Chris podniósł brwi, lecz nie skomentował tego. Dopiero gdy ta zaczęła przeraźliwie wrzeszczeć, pomału zaczął do niej podchodzić.

W Animals planet było, że jak spotkasz się z dzikim zwierzęciem nie można wykonywać gwałtownych ruchów.

– Ej, skarbie, nie jesteś w moim typie – odparł uspokajająco Chris.

Może to nie było najmądrzejsze.

Dziewczyna odwróciła się do niego, wpatrując się z jadem.

– Nie podchodź do mnie! – wrzasnęła.

Następnie zaczęła walić z całej siły drzwi.

– Spoko – mruknął

Usiadł na krześle, ze znudzeniem obserwując tę scenę.

„Ciekawe czy domyśli się, że żeby otworzyć, wystarczy przycisnąć klamkę do drzwi”, pomyślał Chris.

Chyba nie wiedziała.

 

Koniec

Komentarze

"O poszukiwanych wiadomo tylko jedna rzecz- będą mieli znamiono w kształcie jabłka" - apple? To było moje pierwsze skojażenie.
"Zerwała się z łóżka i próbowała otworzyć drzwi, które zamknął na klucz." - a jedenaście linijek niżej to - „Ciekawe czy domyśli się, że żeby otworzyć, wystarczy przycisnąć klamkę do drzwi”. Obawiam się, że domyśliłaby się tego w końcu, ale i tak niewiele by to pomogło, skoro drzwi zamknięte były na klucz, prawda?
No i po za tym, o czym właściwie jest opowiadanie? Wszyscy szukają A&E, ale nikt nie wie po co, a tajemnicza karteczka z początku opowiadania ma z tym wszystkim wspólnego mniej więcej nic. Brzmi to jak pierwsza część czegoś większego, ale napisane jest tak, że nie jestem pewna, czy chcę czytać kolejne części. Nie zaciekawiło mnie to zbitnio. Trochę za dużo błędów stylistycznych jak na mój gust.

"W roku 1978 odnaleziono dziwny skrawek papieru, pochodzący z czasów chrystusowych."

W czasach chrystusowych był papier??

"Nie ogłaszając nic opinii publicznej tekst został przetłumaczony."

Bardziej po polsku byłoby "Tekst przetłumaczono bez informowania opinii publicznej o niczym" (bo imiesłowu nie mozna zastosować w taki sposób, jak to autor uczynił), ale kto konkretnie go przetłumaczył? (nie mówiąc już o tym, kto i gdzie odnalazł...).

"W roku 1980 tekst zaginął. Kilka miesięcy później w małym mieście zaczęło dochodzić do cudów. Gazety pisały o skrawku papieru, który uleczył już kilkanaście osób. Jednak wkrótce potem doszło tam do seryjnego morderstwa- osoby, które widziały papier, zostały zabite, a skrawek zaginął."

Dwa razy "skrawek" i dwa razy "zaginął". Przydałoby się wzbogacenie słownictwa.

"Od 1990 ponad sto tysięcy agentów wyruszyło szukać paranormalnych znaków. Poszukiwania są wszędzie- od wielkich miast do biednych wiosek trzeciego świata. O poszukiwanych wiadomo tylko jedna rzecz- będą mieli znamiono w kształcie jabłka."

Po polsku "znamię". Dodatkowo znów powtórzenia wyrazów, tym razem z rdzeniem "szukać". I skąd wiadomo o tym znamieniu? (jakieś proroctwo, a może komputer to wyliczył?) Strasznie mętne to wprowadzenie.

Afrotex, ten tekst mówi mi, że autor musi jeszcze popracować nad swoim warsztatem. :-)
Najbardziej chyba nie podoba mi się przedstawienie bohaterów. Pojawia się jakaś postać i od razu serwujesz nam szkolny opis, że "włosy miała takie, nos inny, a oczy zielone i ubrana była w to czy tamto". Czytelnikowi z reguły zwisa, czy pan X ma czarne buty, czy różowe, czy piasek na plaży jest żółty, czy może jasnobrązowy. Za dużo niepotrzebnych szczegółów, unikaj aż tak dokładnego opisywania świata.
Natomiast płynność tekstu też jest jakaś zagęszczona, zdania zamiast pędzić, wloką się ociężale. ;-) Nie stosuj tylu "następnie" i "potem", powinno być bardziej dynamicznie. 

Pzdr.

 

Political fiction? ;-)

Nowa Fantastyka