
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Zachód słońc na Paj-O urzekał. Paleta barw serwowana przez układ podwójny zachwycała – muśnięta purpurą zieleń, gdzieniegdzie doprawiona blaskiem załamujących światło lodowych odłamków orbitalnego pierścienia.
Łuk atmosfery fosforyzuje lekko, wzbogacając gamę barw szczyptą wściekłej i jaskrawej żółci, co jakiś czas wpadającej w rozkrzyczany pomarańcz.
Płyną, mieszają się i kotłują te kolory – niczym roztrąbiona forpoczta zapowiadająca samą Paj-O i jej tajemnicę.
Na orbicie cztery księżyce, niczym cztery świata strony – raczą otoczenie niepowtarzalnością widoków.
Skalny Ker-O, martwy jak samo serce prastarego Kosmosu, milczący i skupiony – najstarszy i jakby znudzony niekończącą się wędrówką po orbicie.
Lodowy Mal-O, nieprzystępny, groźny, najeżony lodowymi lancami – co topnieją za dnia i pną się na powrót w górę, gdy zagości nocy mrok.
Rozbuchany tysiącem gazowych gejzerów Hel-O – wciąż warczy, wzdycha, sapie i postękuje, plując w przestrzeń obłokami błękitno niebieskich gazów.
Jest jeszcze skromny, cichy i niepozorny – najmniejszy i najmłodszy z czwórki planetarnej braci – Zet-O. Wciąż nieokreślony, wciąż rozrywany i urabiany kosmicznymi żywiołami. Jest niczym nastolatek, co zmienia się, przeobraża, dorasta i ostatecznie kształtuje.
*
– Musimy uważać – powiedział cicho gość planety Paj-O; mówił sam do siebie, jakby dodając sobie tymi słowy otuchy, umniejszając choć w stopniu najmniejszym, tłamszące zdrowy rozsądek poczucie samotności.
– Słyszysz to? – zamilkł po tych słowach, skupiając się na jakimś dalekim, ledwo słyszalnym odgłosie. – To nastornica. Jest bardzo groźna, wiesz? To prawdziwy rozrabiaka wśród tutejszych mieszkańców. Wszyscy jej unika…
Inny odgłos, zdecydowanie bliższy, urwał niedopowiedzianą myśl i przykuł uwagę gościa.
– To drzewiec! Jest blisko, ale właśnie coś upolował. Ten odgłos to rozrywanie konaroszczęk. Naje się i nie będzie nikogo straszył kilka, może kilkanaście dni. Mamy szczęście, prawdziwe szczęście. W pobliżu nie ma innego, bo drzewce są bardzo zaborcze, ich korzenie długie i kąśliwe, ale dla nas niegroźne.
– Stop. Zobacz – wskazał gość sam sobie coś na powykręcanym mnogością form podłożu – ten mały kwiatek. Widzisz, jaką ma grubą łodygę? To płaszczokwiat – jeśli go dotkniemy, rozwinie się i okryje nas swoim płaszczem trawiennym. Nie chcemy tego! Chodźmy tędy, musimy coś upolować na obiad – rzekł gość, krzywiąc się na głośne burczenie swego brzucha oraz wyciągając zza pasa laserowy pistol.
*
Paj-O nie było gościnnym miejscem. Choć życie dosłownie kotłowało się na jej powierzchni, to dziwne to było życie, zdziczałe i – zdawać by się mogło – wyklęte przez resztę Wszechświata.
Planeta była niczym zielono brązowy ocean o powierzchni szarpanej nieustanną burzą – żaden okręt nie zdołałby przetrzymać tej burzy. Tak też się stało z okrętem gościa – przeorał mały skrawek powierzchni Paj-O, po czym zamarł w bezruchu – skazany na klęskę i niebyt, bo Paj-O już wyciągała ku niemu swoje łapska…
Drugie ze słońc dotknęło horyzontu, rozlało się po nim, wzbogacając tym samym bogactwo barw o głęboką, intensywną czerwień – lecz ta pożerana była natychmiast ledwie o krok od swego rozbuchanego kolistego źródła. Migotliwe zapasy trwały na nieboskłonie, a w dole, Paj-O szykowała się do nocy.
*
Głód jest coraz większy. Zapasy spłonęły wraz ze statkiem – dobrze, że udało się uciec, myśli smutno gość.
– Uwaga! – rozpoczyna ponownie swój monolog. – Tam! Widzisz? To śmierciolot. Lepiej poczekajmy.
– Auu! Prądodrzewy! Też są groźne. Dobrze, że nie uszkodziliśmy skafandra! – odetchnął z ulgą.
Poczekał aż śmierciolot odleci i ruszył przed siebie, krocząc ostrożnie, przeskakując liczne wykroty, identyfikując kolejne dzieci Paj-O.
– Spójrz, to zakręconóg. Szkoda, że jest niejadalny – przełyka ślinę gość. – Pnie się w górę po pniu bluszczolaka – wije gniazda w ich koronach. Moglibyśmy tam znaleźć drzewne ostrygi, ale nigdzie nie widzę narośli lulu, więc ostrygi odpadają. Narośle neutralizują truciznę, choć – śmieje się gość – same są trujące. Ciekawe, prawda?
Brzuch znów się odzywa. To już nie jest ciche poburkiwanie, ale groźny pomruk.
– Jestem głodny – mówi smutno wędrowiec, starając się usilnie wypatrzyć coś jadalnego.
– Ojoj – zastyga nagle w miejscu, nadstawiając zarazem ucha – mam nadzieję, że się przesłyszałem! Jeśli to naprawdę borwężosuk, to musimy szybko znaleźć magnetorosty! Tylko tam będziemy naprawdę bezpieczni. Nawet nastornice nie próbują się z borwężosukami, chyba że te stare i na wpół skamieniałe – te nie boją się już niczego.
– Dobra, musimy ruszać! Noc już prawie zapadła, a my wciąż nic nie upolowaliśmy! Chyba nie chcemy umrzeć z gło
– Krzyyyysiu, oooobiad!
– Idę mamo! – zawołał Krzysiu, wyskoczył zza krzaka modrzewia i popędził do domu, po drodze gubiąc laserowy pistol, co bardzo przypominał zwykły patyk.
fascynacja króćcem (czyli szortem) trwa ;-D
haha... pomysł dobry choć trochę dziecinny - nie żeby źle, że dziecinny tylko tak mi się skojarzył. jak ktoś lubi czytać opisy i opisy i opisy i te, no opisy... to mu się na pewno spodoba. A, i jeszcze kilka wytknięć:
raczą otoczenie niepowtarzalnością widoków.- coś tu chyba jest nie tak
najmniejszy i najmłodszy z czwórki planetarnej braci - chyba planetarnych braci?
To prawdziwy rozrabiaka wśród tutejszych mieszkańców. Wszyscy jej unika - albo każdy jej unika, albo literóweczka - na głód dobre jest śniadanie ;) (wiem, bo siedze w pracy, czytam twoje opowiadanie i jem), albo brak kropek... te kropki to szczwane bestie ale bardzo pomocne dla czytelnika, gdzieś tam na końcu też masz urwaną myśl i też przydałoby się zaznaczyć.
Jest blisko nas, ale właśnie coś upolował. - ja wywaliłabym słówko nas
Pozdrawiam
@pshkim - opisy, opisy i jeszcze raz opisy - dokładnie o to chodziło ;-) nawet infantylizm zamierzony
dwa wspomniane zdania na razie zostawiam - poczekam na dalsze opinie
kropki dorobiłem.... dziękuję ;-)
pozdrawiam gorąco i życzę miłej pracy!!
Króciec to rodzaj krótkiej rury / rurki. Mocno sę też kojarzy ze staropolską krucicą / krócicą. Chyba to nie jest dobry odpowiednik dla angelskiego określenia " short story", ale ...
@RR..... krócieć - termin określający to, co poniektórzy określają mianem "szort". ;-)
Całkiem fajne, chociaż samo wprowadzenie troszkę za długie. Zbyt wiele opisów, które niezbyt potrzebne są całości w takim akurat ujęciu. Jednak pomysł podoba mi się (zresztą sam kiedyś zamiesciłem tu short podobnej konstrukcji) i ukazanie świata dziecięcej wyobraźni jest zawsze pouczajace dla tych, którym ten element już dawno został zjedzony przez TV ;)
Pozdrawiam
@Ibastro - zamysł był właśnie taki, by opisy były dominujące ;-)
poszukam teraz Twojego, pozdr!
Nie ma potrzeby tłumaczyć tego, co Autor już wcześniej napisał w tytule.Właśnie dlatego próbuję wytłumaczyć, że okreslenie krótkiej rury ssawnej albo pistoletu lontowego lub skałkowego z krótką lufą brzmi dośc idiotycznie jako zamiennik do wyrazu " szort",będacego w komputerowym slangu określeniem krótkiego powiadanmia Jezeli w języlku polskim nie ma właściwie brzmiacego i powszechnie akceptowanego odpowiednika do tego angielskiego zwrotu. to najlepiej byłoby pozostać przy oryginalnym pierwowzorze, czyli przy "short story". Ale jeżeli ktoś wie wszystko lepiej, to oczywiście ma rację, jak w przypadku GregaN.
Nie. Nie wiem. Ale mam, kurrka, odwagę stworzyć termin polski... STWORZYĆ - cóż się znowu dziwisz? aaa, no tak... wybacz, wciąż zapominam, mości Akademiku, z kim mam do czynienia.
To po prostu kwestia sięgnięcia do słownika, nic więcej. Rzeczywiśie dla mnie wyraż " szort" brzmi idiotycznie. Jedna nogawka od szortów jako określenie krotkiej opowiastki? Wolałbym jednak nadal zwrot "short story" - oidaje istotę sprawy.
Tak mi się wydaje, że w ostanim zdaniu zamiast wyrazu " co" winien być wyraz " który". " Krzzaczek modrzewia"? Może lepszy byłby inny zwrot ( modrzew to drzewo ).
Ale to tylko sugestie.
Pozdrowienia
Noooo, drogi @RR - nareszcie uwaga wyzbyta złośliwości. ;-)
Modrzew drzewem? Hmm.... pozostaje albo modrzewia zmienić, albo... przesadzić? No nic, zostawię ten szczegół, ale dziękuję za wskazówkę.
Co do "szort" - toż właśnie w celu spolszczenia użyłem, co użyłem. Skojarzenia mam co do tego słowa bardzo podobne do Twoich. Poza tym, jeśli brzydzimy się "partami", to i "szort" powinien być be. "party" łatwo można wyeliminować - nie używać - ale "szort" używany jest. Jeśli zatem nie "króciec" to co? Szukajmy, kreujmy, język nasz wzbogacajmy - wspólnie - bo tak zawsze lepiej. :-)
pzdr!
Konkretne uwagi i przywołanie słownikowego znaczenia jakiegoś wyrazu to złośliwości? Chyba nie.
Ale może skończmy tę dyskusję. Może ktoś jeszcze wypowie się w sprawie nowego dodatkoego znaczenia wyrazu " króciec". Ładne śłowo, ma jednak jedną wielką wadę - brzmi archaicznie.
Bez odbioru. Pzdr.
STWORZYĆ powiadasz, masz odwagę...
Przeczytałem wskazany GregowiN artykulik na " Szortalu". W dalszym ciągu wyraz " króciec " jako rodzimy odpowiednik określenia "short story" nie przemawia do mnie. Może ten wyraz się przyjmie, chociaż to jednak mocno wątpliwe. Chyba w obiegu pozostanie ten nieszczęsny " szort". Brr ...
wiesz RR, mnie bardziej pasuje slowo 'króciak' :) ale generalnie jestem za tym, że jesli nie ma w naszym slowniku sensownego slowa na określenie 'short strories' to dobrze by było je wymyslić. jeśli będzie naprawdę dobre, to się przyjmie. jak wiele innych wymyślonych słów.
" Króciak" jest okresleniem, moim zdaniem, zdecydowanie lepszym. Ładnie brzmi. Dżwięczny wyraz i nieco jakby tajemniczy, a co najważniejsze - ściśle precyzuje rodzaj opowiadania. Łatwo się go wymawia i jeszcze szybciej zapamiętuje. Baranek jak autor nowego wyrazu w slowniku języka polskiego? Czemużby nie? Pozdrowienia. Bez odbioru.