- Opowiadanie: Czarodziej z północy - Właściwe Pytanie

Właściwe Pytanie

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Właściwe Pytanie

Powietrze zdawało się być niesamowicie gęste. Wysokie latarnie oświetlały wąskie i kręte uliczki jakiegoś miasteczka. Nie wiedziałem gdzie jestem, po co, ani kiedy. Bo wszystko jest względne. Przechodziłem koło wielu domów, zaglądałem przez wiele okien, widziałem różne rzeczy. Był tam ból, była tam zazdrość, i była nawet miłość. Jednakże najczęściej widywałem nienawiść, złość, żal i smutek. Przez wiele godzin zastanawiałem się jaką tym razem misję będę miał tu do spełnienia. Na razie wszystko wskazywało na to że nie będzie to zadanie ani łatwe ani przyjemne. Byłbym niesamowicie zadowolony gdyby chodziło tylko o przepędzenie kilku demonów, albo pozbyciu się innego rodzaju potworów. Jednakże w pobliżu albo ich nie było albo pozostawały głęboko ukryte. Zupełnie jak mój obecny cel…

Próbowałem określić epokę w której się znajdowałem, architektura wskazywała na przełom XIX i XX wieku, ale coś się nie zgadzało… były tam elementy starożytności jednakże nie w formie zabytków lecz jako świeże wytwory antycznej cywilizacji. Natomiast w innych uliczkach można było dopatrzeć się zadziwiającej technologii wprost z wieku XXIX. Nade wszystko dziwne było to że czegoś brakowało, zarówno w elementach supernowoczesnych jak i antycznych a nawet we współczesnych.

Znalazłem jakiś nieduży park okryty dość gęstą mgłą. Gdzieś w jego głębi , pomimo zaawansowanej nocy przechadzały się jakieś nierzeczywiste postacie. Przez chwilę zastanawiałem się czy to może duchy, ale pomimo powierzchownego podobieństwa nie były nimi. Stanowczo nie – ducha rozpoznam zawsze, a tych postaci nie jestem w stanie zakwalifikować.

W tym właśnie momencie udało mi się zauważyć że nie znajduję się ani w „normalnym" doskonale mi znanym świecie, ani w tym drugim, magicznym, który znam jeszcze lepiej. Ten świat jest inny, i bardzo niepokojący.

Przysiadłem na ławce i zacząłem czekać, cierpliwość jest cnotą, lecz ty razem nie pomogła mi wcale. Pomimo upływu czasu nie zmieniło się nic, noc nadal była nocą, zjawy wciąż włóczyły się po parku a w domach paliły się światła. Czas to pojęcie względne. W zasadzie wszystko jest względne, bo każdy ma inny sposób patrzenia na świat. Tylko na co patrzą się te zjawy w parku? Przyjrzałem się im bliżej – chociaż zdawały się krążyć bez celu, to jednak co jakiś czas wszystkie spoglądały w jedno miejsce, gdzieś na obrzeżach miasta. Nie zastanawiając się długo poszedłem w tamtym kierunku. Droga nie była ani męcząca ani przyjemna, a to już było bardzo dziwne.

W końcu dotarłem. Wiedziałem że jestem na miejscu, bo ostatecznie to mogło być jedyne miejsce tak ważne w tym świecie – wieża, jakie to osobliwie symboliczne. Wieża, tak często spotykana w opowieściach o magach i czarnoksiężnikach, o księżniczkach na które rzucono zły czar, o władcach którzy ukrywali tam swoje tajemnice. Sam osobiście znam jedną wierzę okrytą niesamowicie starą tajemnica, znalazłem ją dawno temu tam gdzie nikt nie zapuszczał się od wieków. Była jednocześnie straszna i bardzo ładna. Spotkałem przy niej pewną osobę, która dała mi do niej klucz a następnie sama odeszła nie pozostawiając po sobie niczego poza wątłym wspomnieniem zaledwie kilkugodzinnego spotkania. To było tak dawno temu. Lecz ta wieża nie przypominała tamtej w żaden sposób ( poza oczywistym faktem, że też była wieżą). Ta była … smutna.

Drzwi, gdzie są drzwi…są ,znalazłem . Oczywiście nie od strony drogi, ale ukryte w głębokiej dżungli krzewów. Były oczywiście małe – jakie to typowe. Nacisnąłem na klamkę, o dziwo – otwarte. W środku było jasno pomimo tego że nie było tam ani świec ani latarni, a ni nawet okien a na zewnątrz wciąż panowała noc. W pomieszczeniu znajdowało się tylko biurko z kilkoma pustymi kartkami papieru oraz spiralne schody prowadzące na górę. Reszta pomieszczenia była kompletnie pusta, żadnych szafek, półek, obrazów, pustka. Jedynym sensownym wyjściem była wspinaczka po schodach, wiedziałem że tam znajdę odpowiedź, albo chociaż właściwe pytanie.

Gdy obudziłem się w tym miasteczku, wszystko choć dziwne wydawało się normalne i nawet niegodne uwagi, jednakże z czasem zacząłem sobie zadawać pytanie – gdzie ja u licha jestem?! Nie męczyłem się, nie odczuwałem ani głodu ani pragnienia. Dopiero na schodach wewnątrz tej dziwnej wieży zaczęło do mnie docierać, że to wszystko jest absurdalnie nierzeczywiste. Próbowałem sobie przypomnieć gdzie byłem zanim coś, lub też ktoś przeniósł mnie tutaj, niestety na próżno.

Schody ciągnęły się niemiłosiernie długo, i pomimo tego że zmęczenie zdawało się tu nie istnieć, zaczęły mnie denerwować.

Stopień za stopniem, metr po metrze wspinałem się na szczyt nie wiedząc nawet po co.

Kiedy znalazłem się na górze moim oczom ukazał się niesamowity widok – całe do dziwne miasteczko położone w malowniczej dolinie. Gdzieś dalej wschodziło słońce. Niedaleko schodów stał teleskop wycelowany w gwieździste niebo.

Dopiero po dłuższej chwili zorientowałem się że ktoś na mnie patrzy. Odwróciłem się , powoli. Na drugim końcu tej platformy dostrzegłem siedzącą tam dziewczynę. Patrzyła się na mnie ze szczerym zdziwieniem, jakby zastanawiając się co w tak nierzeczywistym świecie może robić osoba tak rzeczywista jak ona sama. Nie odzywałem się, czekałem aż ona to zrobi. Nie wiem dlaczego, może dlatego że nie chciałem jej wystraszyć, a może po prostu się bałem. Patrzyliśmy tak na siebie jakieś dziesięć minut, zanim w końcu odezwała się :

– Dlaczego tu przyszedłeś?

szczerze zdziwiło mnie to pytanie, spodziewałem się czegoś w stylu „Kim jesteś, i czego chcesz?" po chwili namysłu odpowiedziałem:

– Widocznie musiałem tu przyjść.

– Więc nie wiesz?

-Nie, nie wiem. Szczerze mówiąc nie wiem nawet jak znalazłem się w tym dziwacznym miejscu. Miałem nadzieję że tu, na szczycie tej właśnie wieży odnajdę odpowiedź, lub chociaż właściwe pytanie.

– Nie znam żadnych odpowiedzi…

Nagle mnie olśniło:

– Ale znasz właściwe pytania, zapytałaś „Dlaczego tu jesteś?" .

– Tak właśnie zrobiłam…

– I właśnie tego muszę się dowiedzieć.

Patrzyliśmy się na siebie jeszcze dłuższą chwilę po czym ona wstała i podeszła do krawędzi wieży. Wpatrywała się w miasteczko, a ja w nią. Właściwe pytanie… „Dlaczego tu jestem?" ; tylko odpowiedź na to pytanie może mnie stąd uwolnić. To nie jest żadna starożytna przepowiednia, żaden mistyczny warunek przeznaczenia, to po prostu fakt. Nagle zauważyłem że dziewczyna nie patrzy już w gwiazdy, tylko na mnie. Bez słowa zeszliśmy na dół.

Czekała nas jeszcze długa podróż…

cdn.

Koniec

Komentarze

Jesteś chyba rekordzistą Polski w nieznajomości interpunkcji. Jeśli chodzi o same przecinki, to naliczyłem czterdzieści trzy (43!) miejsca, gdzie albo nie postawiłeś tego znaku, albo postawiłeś go niepotrzebnie.
 
Sam już zgłupiałem, mówi się „patrzyć" czy „patrzyć się"?
 
Jest wiele absurdalnych zdań, np:
 
„Nie wiedziałem gdzie jestem, po co, ani kiedy."
 
„były tam elementy starożytności jednakże nie w formie zabytków lecz jako świeże wytwory antycznej cywilizacji"
 
„Była jednocześnie straszna i bardzo ładna. Spotkałem przy niej pewną osobę, która dała mi do niej klucz, a następnie sama odeszła, nie pozostawiając po sobie niczego poza wątłym wspomnieniem zaledwie kilkugodzinnego spotkania."
 
"Gdzieś w jego głębi, pomimo zaawansowanej nocy przechadzały się jakieś nierzeczywiste postacie".
 
Ciężko się to czyta...

"albo pozbyciu się innego rodzaju potworów" - pozbycie się

"Zupełnie jak mój obecny cel..." - przecież z całego akapitu wynika, że gość nie wie, jaki jest jego cel.

"Znalazłem jakiś nieduży park okryty dość gęstą mgłą." - "jakiś" zbędne.

"Gdzieś w jego głębi , pomimo zaawansowanej nocy przechadzały się jakieś nierzeczywiste postacie. Przez chwilę zastanawiałem się czy to może duchy, ale pomimo powierzchownego podobieństwa nie były nimi. Stanowczo nie - ducha rozpoznam zawsze, a tych postaci nie jestem w stanie zakwalifikować." - cały fragment do przeróbki.

"Droga nie była ani męcząca ani przyjemna, a to już było bardzo dziwne." - a niby dlaczego dziwne?

 

Więcej nie chce mi się wymieniać, ale jest tego dużo więcej.

Napisane nienajlepszym stylem, szalona interpunkcja, powtórzenia, trochę niezgrabnych zdań.

Samo opowiadanie to póki co czeski film. Zupełnie nie wiadomo, o co chodzi. Nie wie tego czytelnik, nie wie główny bohater, mam tylko nadzieję, że wie chociaż Autor. Nic mnie w tym tekście nie zaciekawiło na tyle, żeby sięgnąć po kolejne części.

 

Pozdrawiam.

Nowa Fantastyka