- Opowiadanie: bubA - Nie idźcie tą drogą... (szort)

Nie idźcie tą drogą... (szort)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Nie idźcie tą drogą... (szort)

Smocza Kiszka siedział w swoim niedużym kantorku przytulonym do sali gimnastycznej. Próbując opisać stan własnych uczuć wahał się między „wkurwiony" a „sfrustrowany". Chociaż po dłużej chwili uznał, że to pierwsze bardziej oddaje nastrój, w jakim obecnie się znajdował. Posapał chwilę, grubym paluchem pogmerał w nozdrzach i spojrzał na wiszący na ścianie zegar. Piękna rzemieślnicza robota – prezent od związku na trzydziestolecie pracy trenerskiej. Wskazówki na cyferblacie pokazywały za pięć ósma. Wkrótce będzie musiał wyjść ze swej samotni i poprowadzić trening.

 

Wciąż zgrzytał zębami na samo wspomnienie ostatniego spotkania z zarządem. Sam wiedział najlepiej jak mało czasu pozostało na przygotowanie reprezentacji. I nikt z tych starych pierdzieli nie musiał mu o tym przypominać! Z pokorą i uśmiechem na twarzy wysłuchał długiego wywodu przewodniczącego federacji siatkarskiej. Prawie półgodzinny monolog Sinego Zęba dotyczył patriotycznych postaw, dumy z reprezentowania kraju, honoru i innych tego typu górnolotnych pierdół, okraszonych i poprzeplatanych równie wielką ilością pompatycznych słów. Siedzący obok prezesa Skarbnik związku dorzucił jeszcze kilka zdań o tym jak wielkim zaszczytem jest organizacja imprezy, której będzie przyglądał się cały świat … i na tym zakończono spotkanie.

 

Smocza Kiszka z lubością wspominał czasy błogiego nieróbstwa i braku odpowiedzialności, kiedy to będąc w szerokiej, nierozpoznawalnej przez opinię publiczną, grupie działaczy mógł w spokoju kręcić swoje własne „lody". Teraz był twarzą reprezentacji, jej trenerem. Przeklinał dzień, w którym zgodził się przyjąć posadę. Cała odpowiedzialność i gniew kibiców miały skupić się na nim.

 

Drzwi otworzyły się bez pukania. Mała kudłata głowa wsunęła się przez wąską szparę.

– Panie trenerze, już czas – powiedział Krzywonogi, jego asystent, i zniknął równie szybko jak się pojawił

 

Smocza Kiszka burknął coś niezrozumiale i dźwignął się z miękkiego krzesła. Spojrzał z żalem na zegar wskazujący ósmą i wyszedł z pokoju na szeroki korytarz. Przejście do sali gimnastycznej zajęło ledwie chwilę. Kiedy już znalazł się w środku spojrzał na siatkarzy, którzy rozpoczęli rozgrzewkę bez niego. Widać było, że zawodnicy ciężko przepracowali cały sezon i na zgrupowanie przyjechali w optymalnej formie.

 

Młody Ryża Główka, który sezon temu przeszedł do pierwszoligowego Naprzód Razem w Strzelistych Sosnach, bardzo się rozwinął. Skuteczności w przyjęciu mogło mu pozazdrościć wielu starszych i bardziej doświadczonych graczy. To samo dotyczyło dwóch rozgrywających. Wystawy przy siatce były prawie, że idealne.

 

Największy mankament stanowili atakujący. Ich skuteczność, a właściwie nieskuteczność była zatrważająca i wołała o pomstę do nieba. Osobiście próbował przekonywać zarząd, że może warto by było ściągnąć kogoś z Zielonych Dolin lub Błękitnych Stawów, nadając obywatelstwo. W odpowiedzi został zrugany i uraczony kolejną przydługą przemową prezesa zarządu o „dumie narodowej" i „skundleniu". „Nie idźcie tą drogą Smocza Kiszka!" – poradził na osobności Skarbnik. No i nie poszedł, czego żałował z każdym dniem bardziej.

 

– Zaczynamy trenerze? – z zamyślenia wyrwał go podekscytowany głos jednego z zawodników. Smocza Kiszka spojrzał na masywnego, zarośniętego zawodnika, ubranego w reprezentacyjną zielono-niebieską koszulkę i czarne spodenki. Skinął głową bez słowa.

 

Kątem oka dostrzegł sylwetkę Krzywonogiego zbliżającą się do niego.

– To jak trenerze, zostawiamy siatkę na metr pięćdziesiąt czy podnosimy na dwa dwadzieścia cztery?

 

– zostaw na metr pięćdziesiąt – odparł zrezygnowanym głosem, świadomy niedostatków fizycznych swoich zawodników – niech się chłopaki chociaż pobawią

 

Mając w grupie Elfy i Ludzi, i tak wyjście z grupy graniczyłoby z cudem – po raz niewiadomo, który skonstatował smutno Smocza Kiszka – trener reprezentacji Krasnoludzkiego Związku Siatkówki.

 

 

Koniec

Komentarze

Sympatyczne. Puenta  mnie rozbawiła i zaskoczyła, a to na duży plus.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Rzeczywiście, zakończenie zabawne. Spodziewałem się drużyny smoków, a tu... . Oprócz tego widać, że przepisy gry w siatę nie są Ci obce, jak i pewne rzeczy związane ogólnie ze sportem. Natomiast nie potrafisz zapisywać dialogów i popełniasz też inne błędy, które w tak krótkim tekście nie powinny sie zdarzyć. Pozdrawiam

Mastiff

Dziękuję za komentarze.

@Bohdan: co do zapisu dialogów, to faktycznie są błędnie zapisane. Bardziej interesują mnie jednak "inne błędy". Mógłbyś mi napisać w paru zdaniach o co chodzi? Pozwoli mi to uninąć podobnych wpadek w przyszłości.

Oczywiście,że mogę. miałem na myśli przede wszystkim błędy interpunkcyjne, których jest sporo np.:
Mała kudłata głowa wsunęła się przez wąską szparę. - po "mała" przecinek, a takich miejsc jest w tekście więcej.

Poza tym, niektóre zdania brzmią dziwnie.
Drzwi otworzyły się bez pukania. - wygląda na to, że drzwi otworzyły się same z siebie i zapomniały zapukać:).
Kątem oka dostrzegł sylwetkę Krzywonogiego zbliżającą się do niego. - Lepiej brzmi: Kątem oka dostrzegł zbliżającą się do niego sylwetkę Krzywonogiego.

Ale, jak wspomniałem wcześniej, szort podobał mi się. Swoją drogą, to dziwne, że wiesz o błędach, które popełniasz w zapisie dialogów, a mimo to, ciągle je robisz...

Mastiff

@Bohdan:
Dziekuję za wskazanie mi błędów. Co do dialogów, sprawdziłem zasady po przeczytaniu twojego kometarza. Tak więc, nie miałem już szansy, aby je poprawić.

Nowa Fantastyka