
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Trzymam je w starej, przerobionej, drewnianej szafie. Tylko ja mam klucz. Wśród licznych półek, lśnią różnokolorowymi barwami. Uznałem, że muszę je zachować. Niszczenie ich, byłoby jak niszczenie pamięci o tym co robię. O mojej misji. Poza tym, jak mógłbym tak po prostu zniszczyć te, mimo wszystko, cząstki człowieka?
Mimo, że wydarte i oddzielone od reszty szybko obumierają i ulegają rozkładowi, udało mi się zachować je w dość dobrym stanie. Czasem nocą otwieram szafę i patrzę jak lśnią w przezroczystych flaszeczkach, słoikach i puzderkach. To daje mi siłę i wiarę w sens tego co robię. Noc budzi w nich trochę dawnego życia. Jakby czerpały z niej siłę. Jest to jednak tylko blade odbicie, tego czym kiedyś były.
Trafiam na nich w różnych miejscach. Często przypadkiem. Czasami wystarczy tylko jedno spojrzenie w oczy i wiem. Przypomina to miłość od pierwszego wejrzenia, jakkolwiek dziwnie brzmi to w mojej sytuacji. Potem pozostaje tylko żmudna i długa obserwacja. Poznaję ich życie. Przyjaciół, zwyczaje, miejsca w których bywają. I wrogów. Szukam dogodnego czasu i sposobności. Czy to jakaś ciemna uliczka, wąski pusty korytarz, park. Cokolwiek. Nie mogę dać się przyłapać. Gdyby ktoś się dowiedział, najpewniej by mnie zamknęli. Nie zrozumieliby. Nie widzieliby we mnie istoty ludzkiej. Co najwyżej jakieś dziwadło. Albo, co gorsza, potwora.
Kiedy już znajdę tę dogodną chwilę, czas i miejsce, dopadam ich znienacka. Zawsze dostrzegam ten sam wyraz przerażenia. Jak dzieci przyłapane na kradzieży gumy do żucia. Chyba wiedzą.
Obezwładniam ich, a potem wiedziony nawet mi niezrozumiałym instynktem, sięgam do ich gardeł. Moja ręka zwęża się i wydłuża. Wygląda jak sonda zakończona ogromną przyssawką. Zagłębiam się w ich ciało, aż dotrę do samego dna serca. I znajduję to. Nigdy jeszcze nie zdarzyło mi się pomylić.
Mają różne kształty, kolory i zapach. Czasem przybierają zupełnie abstrakcyjne różnobarwne formy. Niekiedy zaś przypominają najróżniejsze przedmioty. Kamienie, liście, owady czy rośliny.
Mam ten dar od dziecka. Rozpoznawanie potencjalnego mordercy jest dla mnie proste jak rozpoznanie wilka w stadzie owiec. Ale umiem też wydobywać z nich te cząstki zła, zanim kompletnie przeżrą ich dusze. To jak usuwanie pchły uczepionej skóry. Są jak nietypowe pasożyty.
Często patrzę na moje trofea, lecz zazwyczaj mój wzrok pada na niewielki słoiczek. To cząstka wyciągnięta z gardła dziecka. Dzieci trafiają się nieczęsto. Na szczęście. Pasożyt rzadko zdąży urosnąć do zauważalnych dla mnie rozmiarów u tak młodej osoby.
Ostrożnie biorę słoiczek w dłonie, przyglądam mu się, obracam w palcach. Najbardziej zdumiewa mnie nie to, czyją było częścią, ale jego wygląd. Przypomina małego, drewnianego pajacyka z urwaną ręką.
Nocą, kiedy wyciągam słoiczek z szafy i przyglądam mu się przez chwilę, mam wrażenie, że blada, pociągnięta białą farbą twarz pajacyka drga nieznacznie. Po chwili dostrzegam pod czarnymi plamami oczu dwie niewielkie, lśniące krople.
Pamiętam, że tamtego dnia poczułem w gardle dziwne drapanie. Jakbym połknął owada. Nie mogłem pozbyć się tego uczucia. Leżałem w łóżku, a zza drzwi słychać było krzyk ojca i szloch matki, a potem dźwięk tłuczonego szkła. Zatkałem uszy i schowałem się pod kołdrę. Jak zwykle. Sięgnąłem w głąb siebie. Nie bałem się, mimo że pierwszy raz widziałem jak moja dłoń dziwnie wydłuża się i zmienia. Prawie mi się udało.
Czasami nocami czuję jak mała, drewniana ręka przesuwa się wzdłuż gardła. Niczym robak chodzący w tę i z powrotem. Kaszlę, pluję i chrząkam, a potem sięgam w głąb. Nie mogę jej jednak wydobyć. Tkwi tam jak stara drzazga. Wiem, że kiedyś mi się uda. Włożę ją do słoiczka razem z drewnianym pajacykiem. Może wtedy dwie lśniące krople znikną.
Bardzo interesujące. Udało Ci się bardzo wiele powiedzieć w tej tak krótkiej formie. Mam tylko jedną uwagę - w zdaniu:
"Czasem przybierają zupełnie abstrakcyjne różnobarwne formy", po słowie "abstrakcyjne" powinien być przecinek.
Sprawa wręcz oczywista, ale w tak ładny sposób ujęta, że skłania do myślenia. Mi sie podoba.
Bardzo ciekawy i przyjemny szorcik. Przeczytałem z przyjemnością. Z czystej zmierzłości napomknę nieśmiało o jednym przecinku umieszczonym nie tam gdzie trzeba. Ale to tak tylko na siłę, coby nie przechwalić za bardzo :P
Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.
Dzięki za przeczytanie i komentarze.
Jeśli ktoś jeszcze ma jakieś uwagi, to zapraszam.
Co do przecinków, to chyba będę musiała skurczybykom dokładniej się przyglądac :P
Witaj!
Nie zamierzałem się logować aż do umieszczenia swojego następnego tekstu, ale zmusiłeś mnie do zmiany zdania. :) Bardzo, bardzo przyjemne opowiadanko, szorcik o mocnej puencie i świetny w odbiorze. Tylko więcej takich tekstów.
Pozdrawiam
Naviedzony
Dzięki. :) Miło mi, że się podobało.
Pozdrawiam.