- Opowiadanie: suchcicki - Uśpione miasto - prolog cz.1

Uśpione miasto - prolog cz.1

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Uśpione miasto - prolog cz.1

To był początek lata, zwyczajnego, w teorii ciepłego i słonecznego , ale pogoda bywa kapryśna i czasami wydawało się że zapanowała już jesień.

Piotr miał wtedy siedem lat i był zwyczajnym dzieckiem. Jego ojciec z natury spokojny człowiek, po kieliszku stawał się agresywny, jednak nigdy go nie uderzył. Matka natomiast na wszystko reagowała obojętnie, i trudno w niej było dostrzec cokolwiek z normalnego człowieka, jakby nie została obdarzona emocjami. Nie wiedział, więc chłopak co to szczęśliwa rodzina ani nawet co to miłość rodziców. Uciekał, więc w świat marzeń z których dosyć często był wyrywany przez burdy ojca.

W jeden z tych deszczowych lipcowych dni, poszedł do kuchni po coś do picia. Na marmurowej posadce, która co dzień była czyszczona przez matkę – co było zresztą jej obsesją , leżało ciało ojca w kałuży krwi. Ona natomiast trzymała w ręku nóż i tępo się w niego wpatrywała.

Po tym wydarzeniu zajął się nim dziadek, którego nigdy przedtem nie widział, jego świat się zmienił – nie z powodu mordu matki, a za sprawą tego co pokazał mu właśnie dziadek. Być może gdyby nie śmierć ojca, w wyniku której poznał dziadka stałby się jednym z socjopatów, mordowałby lub też gnębiłby swoją rodzinę . Został jednak klucznikiem.

**

Czternaście lat dziadek uczył go fachu klucznika, dzień w dzień kazał tworzyć amulety których zadaniem było gromadzenie dusz zmarłych. Sekret tkwił nie w magicznych umiejętnościach kluczników, ale właśnie w ich duszy dzięki której potrafili stworzyć z dowolnego przedmiotu amulet. Była ich zaledwie garstka, dlatego też to co tworzyli sprzedawali za wielkie pieniądze Grabarzom dusz. Z początku Piotr był przerażony wizją tego ukrytego społeczeństwa mającego tyle wspólnego ze śmiercią i może gdyby miał normalnych rodziców obdarzających go miłością nigdy by nie przywykł. Świetnie się jednak odnalazł, szybko zaczął robić postępy i tworzyć znakomite amulety, ale mimo to dziadek nie pozwalał mu zostać mistrzem . Musiał, więc czekać na jego śmierć co stawiało w patowej sytuacji, z jednej strony nie chciał śmierci dziadka z drugiej zaś pragnął zostać kimś więcej niż tylko jego pomocnikiem .

***

Jak co wieczór po skończonej pracy siedział w pubie dla takich jak on. Jakoś nigdy nie wchodzili tu zwyczajni ludzie, natomiast spotkać tu można było każdego robiącego w pośmiertnym biznesie. W alkoholu odnajdywał przyjemne otępienie ambicji, to też niemal codziennie pił a co jakiś czas zabawiał się z jakąś panną. Nie był z tego dumny, a dziadek często go za to karcił nie miał jednak nic ciekawszego do roboty. Takie już był los ucznia, miał wrażenie że nikt nie traktuje go poważnie, niemal zawsze napotykał klientów ich zakładu i wciąż czuł się przy nich jak dziecko. Zresztą klucznicy rzadko cieszyli się szacunkiem i nie dlatego że nie mieli tak jak inni daru, ale z prozaicznego powodu – życia. Bowiem długość ich życia był identyczny jak normalnego Kowalskiego. Po kolejnej kolejce stwierdził, że ma już dość na dzisiaj, więc zapłacił za alkohol i wyszedł.

Po drodze mijał ludzi i miał ochotę odkryć przed nimi prawdę, powiedzieć wprost że kiedy umrą ktoś przyjdzie po ich duszę a potem sprzeda. Był dość pijana by to zrobić, ale i tak nikt by mu nie uwierzył. Uśmiechnęli by się tylko do niego z politowaniem i jak najszybciej oddalili od kolejnego wariata w tym ponurym mieście. Przed domem wyprostował się, aby ukryć swój stan przed dziadkiem i starał się wejść w miarę normalnie do środka, zawsze jednak zataczał się na boki a dziadek od razu to zauważał i wygarniał mu że jest podobny do ojca, co go niesamowicie smuciło jak i denerwowało.

Kiedy przekroczył próg domu dostrzegł kontur jego ciała w ciemnościach, siedział na swoim ulubionym fotelu, nic nie mówiąc. Sądził że to pogarda dla jego zachowania i chciał już iść do swojego pokoju, ale coś go zaniepokoiło w tym milczeniu.

„Może śpi" pomyślał i podszedł do fotela zapalając lampkę.

Stary człowiek był siny na twarzy, a wokół szyi miał identyczny ślad jak wisielcy których czasem widywał. Położył czoło na jego nieruchomej piersi i miał ochotę zapłakać jednak nie potrafił. To właśnie była skaza po jego dzieciństwie. Ucałował, więc staruszka w czoło i zamknął mu oczy, po czym poszedł zadzwonić do jedynej osoby która mogła pomóc.

Julia przyjechała w ciągu godziny, poznali się przez dziadka i czasami zapraszało go w podróż po dusze. Z początku nie wiedział czego oczekiwać, i gdy już weszli po dusze pierwszy raz był nieco zdezorientowany, ona natomiast gdy było już po wszystkim a w jej pierścionku przypominającym zaręczynowy, znajdowała się kolejna dusza przyglądała mu się badawczo. Gdy ją zapytał o co chodzi, poczochrała go po głowie i odpowiedziała, że rzadko która istota wychodzi tak obojętna z tego miejsca.

Ona jedyna traktowała go na poważnie, a gdy już przyszła zaprowadził ją do dziadka.

– Uduszony – stwierdziła i już chciała wejść po duszę gdy powstrzymał ją łapać za ramię.

– Chce się dowiedzieć kto to zrobił.

– A gdy się dowiesz to co zrobisz?

– Zabiję go – odrzekł obojętnie i zapalił papierosa.

– Chodź ze mną – złapała go za rękę i wszystko pociemniało.

Z początku złapał się za gardło czując, że się dusi zaraz jednak opanował się.

– Za dużo emocji – wyjaśnił.

Dziadek wisiał na linie przyczepionej gdzieś w pustce, a mimo to przyglądał się im.

– Znów piłeś ! – skarcił go i zakaszlał.

– Kto Ci to zrobił ?

– Pierścień … – nie skończył mówić, ponieważ zaczął się dusić a piana zapełniła mu usta. Lina delikatnie bujnęła się na boki.

Dopiero teraz na jego palcu dostrzegł pierścień, którego nigdy przedtem nie widział.

– Co to jest? – zapytał Julie .

– Pierścień Nietykalnych – zdjęła go i podała Piotrowi. – Wiem kto może nam powiedzieć do kogo on należy.

– Ale po co nieśmiertelny miałby zabijać mojego dziadka, przecież za coś takiego Rada pozbawiła by go duszy.

– Nie wiem – dotknęła ręki zmarłego a na jego twarzy znów zawitały kolory żywego człowieka i po czym znaleźli się w domu Piotra.

Podszedł do wieszaka chwiejnym krokiem i zdjął płaszcz.

– Gdzie się wybierasz? – zapytała go Julia.

– Co to za głupie pytanie? Mówiłaś że wiesz kto nam powie do kogo to należy.

– W tym stanie? Lepiej się prześpij.

– Żartujesz? – zapytał poirytowany – Mój dziadek został zabity, a Ty chcesz czekać.

– Skoro jakiś Nietykalny poświęcił duszę to nie sądzisz że mamy do czynienia z kimś groźnym ?

– I?

– I należałoby być w formie, a nie w pijackim widzie zderzyć się pierwszą lepszą latarnią! – zdenerwowała się.

Przez chwilę myślał nad tym co powiedziała po czym poszedł spać.

Gdy się obudził miał przez moment nadzieję, że wczorajsze wydarzenia były jedynie nocnym koszmarem posilonym dużą dawką alkoholu. Doszło to niego, jednak że stracił jedyną osobę którą kochał. Obrócił się w stronę okna i zobaczył stojącą przy nim Julie.

– Czy Ty nigdy nie śpisz?

– Ja jestem gotowa do wyjścia a Ty? – odparła.

Zebrał się z trudem z łóżka mając uczucie jakby jego głowa miał eksplodować, opłukał twarz lodowatą wodą, dzięki czemu przez moment poczuł się nieco lepiej. Przed wyjściem spojrzał jeszcze na ciała dziadka. Nie tak chciał zacząć swoje samodzielne życie.

****

Doskonale pamiętał dzień w którym dyrektor ośrodka dla sierot poprosił go do swojego gabinetu. W przytułku był niespełna trzy dni ale i tak znienawidził to miejsce już od momentu przekroczenia progu. W gabinecie siedziała dyrektor rozmawiając z jakimś starszym mężczyzną i dopiero gdy ten się odwrócił w stronę Piotra, chłopak zrozumiał że to jakiś krewny ojca. Był bardzo do niego podobny. Stał tak wpatrując się w jego twarz i odnajdując kolejne podobieństwa, gdy mężczyzna oznajmił że jestem jego dziadkiem. Nigdy nie słyszał o nim, jako że ojciec rzadko z nim rozmawiał, najczęściej rzucał po prostu krótkie zdania przypominające rozkazy.

Minął rok i chłopak musiał przyznać, że pokochał tego starego mężczyznę którego na początku z trudem nazywał dziadkiem a częściej mówił do niego per Pan. I dopiero po tym czasie Piotr dowiedział się kim jest, oczywiście wpierw myślał że to żart dziadka jednak gdy ten pokazał mu swój świat, ten którego zwyczajny człowiek nie dostrzegał – uwierzył.

Wsiedli do dużego fiata koloru czerwonego, którego dostał po dziadku jako że ten czuł się już zbyt stary aby prowadzić a samochodu nie chciał się pozbywać z sentymentu. Stwierdził, więc że to znakomity prezent dla wnuka. Do Piotra wciąż nie dochodziło że staruszek nie żyje, i miał do siebie żal że go nie było w momencie napadu. Powiedział o tym Julii.

– Zabiłby I Twojego dziadka i Ciebie. Twoja obecność nic by nie zmieniła. Jedź do centrum .

– Po co ktoś miałby zabijać starego klucznika?

– Tego właśnie mamy się dowiedzieć.

Podjechali pod PKiN i podeszli do bezdomnego jakich wszędzie dookoła było wielu. W swoich podartych łachach wyglądał obrzydliwie, twarz miał opaloną od słońca. Julia poprowadziła ku niemu.

– Mam do Ciebie sprawę – powiedziała do niego na co ten uśmiechnął się idealnie białymi zębami, kompletnie nie pasującymi do całej postaci bezdomnego.

– Masz młody papierosa ? – zwrócił się do Piotra, wyciągnął w jego stronę otwartą paczkę a ten podziękował skinieniem głowy. Włożył papierosa do usta i zapalił. – Zbigniew jestem .

– Piotr.

– Jest jednym z nietykalnych – szepnęła mu do ucha. – Mamy do Ciebie sprawę.

– Słucham – usiadł na ławce niczym na tronie gdy władca wysłuchuje swoich poddanych.

– Poznajesz ten pierścień – podała mu przedmiot.

– Poznaję – odparł bez szczególnego przyjrzenia się rzeczy.

– Szukamy jego właściciela .

– Nie moja sprawa.

– Zabił kogoś.

Zbigniew popatrzył na nią z rozbawieniem.

– To Ty nie wiesz że jeśli by coś takiego zrobił Rada zabrała by jego duszę?

– A jednak to zrobił – wtrącił się Piotr – Byliśmy po duszę osoby którą zabił , to na pewno on.

– Nie chce robić sobie wrogów, – wstał – No to chyba czas się pożegnać.

– Zabił mojego dziadka.

– Przykro mi – odwrócił się i zrobił kilka kroków do przodu.

– Nie znam jego imienia, ale nazywają go Truposzem. Niebezpieczny był to typ póki Rada nas nie skrępowała tymi pierścieniami. Więcej nie wiem.

Pchnął swój wózek i odszedł.

*****

Przez cały dzień jeździli po mieście szukając informacji o Truposzu, jednak nikt nie wiedział gdzie może być. Zresztą samo spotkanie z nim mogło okazać się niebezpieczne skoro znalazł sposób na ominięcie ograniczenie nałożonego przez radę. Dlatego też pod koniec dnia wyczerpani wrócili do domu, napili się wina a Piotr otworzył list który dostał . Był od rady która gratulowała mu stania się mistrzem Kluczników. Jak widać wieści szybko się rozchodziły. Chwycił za telefon i zadzwonił do zakładu pogrzebowego, zjawili się w ciągu piętnastu minut. Klan Ghuli prowadził jedyny w mieście zakład pogrzebowy dla istot powiązanych ze światem dusz. Chociaż równie chętnie przyjmowali zlecenia od ludzi. Wychudzone zgarbione istoty o wyłupiastych oczach weszły do domu niosąc za sobą trumnę. Z apetytem spojrzeli na ciało zmarłego, a gęsta ślina zaczęła ciągnąć się po ich brodach.

– Jeśli go zjecie! – zagroził im Piotr.

– Spokojna głowa Panie, zjadamy tylko zwyczajnych.

– Po was mamy zgagę – wtrącił się drugi i oboje się zaśmiali. Ucichli jednak gdy napotkali zirytowany wzrok klienta. – Przepraszamy.

Ciało zapakowali do trumny, ukłonili się i wyszli. Słuchać ich było gdy schodzili schodami, ich zwierzęcy śmiech. Zresztą każdy miał ich za gorszy gatunek i brzydził się tym że zjadali martwe ciała. Taka jednak była ich natura, bez takiej diety po prostu umierali.

Chłopak wrócił do Julii, ale ta zakładała właśnie płaszcz.

– Wychodzisz ? – zapytał a ta zalotnie, kusząc ruchem bioder podeszła do niego i pocałowała w usta.

– Jesteś taki młody, sama słodycz. – pociągnęła za klamkę i wyszła.

Usiadł przy stole i nalał sobie wódki. W powietrzu wciąż była czuć jej zapach.

******

Obudziła go suchość w gardle, poszedł więc do kuchni i nalał sobie do szklanki wody. Na zegarze była dziewiąta. Miał ochotę znów się upić, stracić kontrolę nad swoim ciałem by w końcu urwał mu się film. Czuł jednak niesamowity żal, że nie było go w domu w momencie zabójstwa dziadka i dlatego opanował się, chciał za wszelką cenę odnaleźć zabójcę.

Poszukiwania zaczął do biurka dziadka, przeglądał kartki, stare notesy a także komórkę – wszystko to gdzie mógł natknąć się na pomocną informację. Zastanawiał się czy dziadek w coś się wplątał nie mówiąc mu o tym, zaraz jednak odrzucił tą tezę. Nie znalazł żadnych poszlak i usiadł bezradnie na fotelu. Pomyślał o przejrzeniu książek, spojrzał na regały zawalone wieloma tomami, na których spoczywała gruba warstwa kurzu. Po chwili dostrzegł jedyny nie zakurzony egzemplarz. Podszedł i sięgnął po niego, był to zbiór przepisów kulinarnych . Przekartkował go i zadowolony znalazł mała karteczkę, która wypadła na podłogę. Podniósł ją mając nadzieję, że mu pomoże w odnalezieniu zabójcy . Widniały tam tylko dwa słowa:

„ Uśpione miasto"

Nic mu to nie mówiło, schował kartkę do kieszeni i postanowił na razie nie mówić o tym odkryciu Julii.

Resztę dnia przeglądał każdą książkę po kolei, szukając innych ukrytych kartek a także informacji o uśpionym mieście. Nic jednak nie znalazł . Godziny mijały powoli.

Wieczorem zadzwoniła Julia.

– Znalazłeś coś ? – zapytała go, w tle słychać było przejeżdżające samochody.

– Nic.

– Ja też, ale idę właśnie do Rady.

– Myślisz, że oni coś wiedzą?

– Pytanie nie brzmi czy coś wiedzą, tylko czy będą chcieli się tym podzielić.

– No to powodzenia

– Poczekaj – powstrzymała go przed rozłączeniem – Dla Ciebie też mam zadanie.

– Jakie?

– Idź do prostytutek .

– Słucham? Mój dziadek został zabity a ja mam iść na dziwki ?

– Uspokój się, pomyślałam po prostu że dużo osób u nich bywa i mogą coś wiedzieć.

– Dobra pójdę tam – powiedział zrezygnowany.

– To zdzwonimy się później. Uważaj na siebie. I – przerwała na chwilę – Miłej zabawy – odparła rozbawionym tonem.

*******

Z domu wyzedł w ciągu kilku minut, przed wyjściem spojrzał jeszcze w lustro na swoją zmęczoną twarz i na olbrzymie wory pod oczami. Na szczęście nie musiał się podobać prostytutkom.

Świeże powietrze dobrze mu zrobiło, uruchomił silnik samochodu i ruszył do domu uciech.

Nie były to zwyczajne prostytutki, wręcz trudno szukać podobieństw między ich odpowiedniczkami w świecie normalnych ludzi. Zasadnicza różnica – klient nigdy nie miał kontaktu fizycznego z nimi. Wnikały one do duszy mężczyzny i sprawiały mu przyjemność jak to same określały – duchową. Towarzyszył temu klasyczny orgazm .

Dojechał na miejsce i zapukał w drzwi , ktoś wyjrzał przez judasza, zgrzytnął zamek i otworzył mu posępny mężczyzna . Spojrzał wrogo na Piotra i przepuścił go przez drzwi. W środku unosiła się przyjemna woń perfum. Od razu podeszła do niego właścicielka uśmiechając się zalotnie. Zapytała czy chce jakąś konkretną kurtyzankę, zastanowił się chwilę.

– Mój znajomy mówił mi o jednej która jest niesamowita w tym co robi.

– U nas są same najlepsze – uśmiechnęła się. – Może którąś polecę – wskazała tęgą blondynkę o przypominającą maciorę – Karolina ma spore doświadczenie i grono stałych klientów.

– Nie – pokręcił głową – Wolałbym tą o której mówił mi znajomy.

Właścicielka zamyśliła się .

– Może będę w stanie pomóc chociaż nic nie obiecuję . Jak ma na imię Pana znajomy ?

– Nazywają go Truposzem . – Kobieta skrzywiła się a Piotr pomyślał że to jednak był zły pomysł, jaką w ogóle miał pewność, że on przychodzi tutaj .

– Korzysta z usług Beaty , proszę za mną.

Poprowadziła go przez długi korytarz i stanęła pod jednymi z wielu w nim drzwi.

– To będzie sześćset złoty – przyjęła pieniądze i odeszła.

Stał chwilę przed drzwiami zastanawiając się jak ma to rozegrać. Zapytać wprost czy też dalej kłamać. Nacisnął klamkę i wszedł do pokoju zatopionego w mroku, gdzie jedynym źródłem światła było kilka świec. Kobieta siedziała na wysłużonym fotelu, i co Piotr od razu zauważył nie była brzydka co się nieczęsto zdarzało u tych istot. Miała w sobie coś pociągającego i miłego dla oka.

– Podobno jesteś znajomym Truposza – burknęła kobieta nie kryjąc niezadowolenia.

– Tak powiedziałem, ale nie jest to prawda.

Przyjrzała mu się podejrzliwie.

– Po co więc to kłamstwo ? Jest to paskudny typ, przyjaciół na tą znajomość nie zdobędziesz, co najwyżej strach.

– Nie zamierzam, Truposz coś zrobił i pomyślałam że pomożesz mi go odszukać . – Przeszedł przez pokój i usiadł na drugim fotelu.

– Przykro mi . – odparła i spuściła wzrok.

– Nie możesz mi pomóc ?

– Nie o to chodzi, po prostu wiem czym Truposz się zajmował póki rada nie objęła takich jak on kontrolą. Skrzywdził kogoś Ci bliskiego ?

– Zabił mi dziadka.

– To niemożliwe – pokręciła głową – Sam siebie by unicestwił w ten sposób, nie jest na tyle głupi.

– Wiem, że to zrobił i na pewno nie działał sam tylko dla kogoś.

– Być może – zastanowiła się – Ostatni raz był tutaj cztery może pięć miesięcy temu. – Skrzywiła się – Żadna inna dziewczyna nie chciała tego robić drugi raz, nieważne ile płacił . Ja się zgodziłam, pieniądz to pieniądz. Kiedy był u mnie pierwszy raz przez całą noc płakałam taki ma brud ta istota w sobie, pełno tam cierpienia jego ofiar. Nigdy jednak nic nie mówił, więc chyba nie jestem w stanie Ci pomóc.

– Wiem, że potraficie czytać w ludzkich wspomnieniach kiedy to robicie – spojrzał jej w oczy w których dostrzegł iskierki .

– To nielegalne – odpowiedziała, a po chwili dodała z dumą – Ale to prawda.

Piotr dał jej chwilę, błagając w duchu aby coś zechciała powiedzieć.

– Powiem Ci coś co może się przydać, ale nikomu nie powiesz skąd masz taką informację. Rozumiemy się ? – skinął głową – Wiem, że kiedy tu ostatnio był pracował dla jakiegoś Grabarza dusz, chyba nazywa się Baltazar.

– Dziękuję – powiedział wdzięczny .

– Jest coś jeszcze, tylko nie wiem czy to istotna. Uśpione miasto – Piotrowi zaświeciły się oczy, to samo znalazł w książce dziadka. – Wiesz co to może być ?

– Jeszcze nie, ale mam przeczucie że to coś ważnego. – Beata uśmiechnął się i chwyciła jego dłoń.

– Pora na to za co zapłaciłeś

Zrobiło mu się ciemno przed oczyma, miał wrażenie jakby ktoś odgrodził go od wszelkich nieprzyjemnych wspomnień zastawiając tylko te najlepsze. Czuł jak penis mu rośnie w spodniach, wszystko miało miejsce w wyobraźni czy w jakimś miejscu przypominającym jego wyobraźnie. Może to był jej wewnętrzny świat, gdzie go wciągnęła, kochali się tam, jednak nie przypominała dziewczyny z którą przed chwilą rozmawiał. Za każdym razem kiedy na nią spoglądał wyglądała jak ktoś inny, jakby kochała się z wieloma na raz. Poczuł się wolny i szczęśliwy. A gdy było już po wszystkim, a kobieta nie trzymała go już za rękę, musiał przyznać że ten seans był jak narkotyk, niebezpieczny narkotyk którego ciągle pożądało się więcej i więcej

Koniec

Komentarze

Ciekawe,wciągające. Czekam na kolejną część.

To był początek lata, zwyczajnego, w teorii ciepłego i słonecznego , ale pogoda bywa kapryśna i czasami wydawało się że zapanowała już jesień. – Jak wygląda niezwyczajne lato? Moim zdaniem lepiej byłoby ten wyraz stąd wywalić.

 

. Na marmurowej posadce, która co dzień była czyszczona przez matkę - co było zresztą jej obsesją , leżało ciało ojca w kałuży krwi. Ona natomiast trzymała w ręku nóż i tępo się w niego wpatrywała. – Z drugiego zdania wynika, że matka wpatrywała się w nóż. A zapewne nie o to Ci chodziło. Zdanie więc do przeróbki.

 

Po tym wydarzeniu zajął się nim dziadek, którego nigdy przedtem nie widział, jego świat się zmienił - nie z powodu mordu matki, a za sprawą tego co pokazał mu właśnie dziadek. – Po pierwsze powtórzenie. Po drugie, zdanie jest nieco zagmatwane, nie lepiej podzielić je na dwa? Tzn, dać kropkę po „widział” i dalej od nowego zdanka.

 

. Z początku nie wiedział czego oczekiwać, i gdy już weszli po dusze pierwszy raz był nieco zdezorientowany (Brak przecinka wprowadza tu mętność. Gdy wyprawili się po dusze po raz pierwszy, chłopiec był zdezorientowany, czy w czasie tej wyprawy pierwszy raz w życiu poznał uczucie zdezorientowania?) , ona natomiast gdy było już po wszystkim a w jej pierścionku przypominającym zaręczynowy, znajdowała się kolejna dusza przyglądała mu się badawczo. (I tutaj tak samo, przez błędną interpunkcję mamy pomieszanie z poplątaniem)

 

- Uduszony - stwierdziła i już chciała wejść po duszę gdy powstrzymał ją łapać za ramię. – Co zrobił?

 

Doszło to niego, jednak że stracił jedyną osobę którą kochał. – Nie rozumiem o co w tym zdaniu biega

 

- Słucham - usiadł na ławce niczym na tronie gdy władca wysłuchuje swoich poddanych. – Niczym władca na tronie.

 

Poprowadziła go przez długi korytarz i stanęła pod jednymi z wielu w nim drzwi. – Skoro szli korytarzem, to nie trzeba zaznaczać, że drzwi były w tym, konkretnym korytarzu. Wynika to jasno z kontekstu.

 

Tu masz kilka przykładów błędów, jakich w całym tekście jest pełno. Literówki, interpunkcja, nadzaimkoza, logika niektórych zdań, większość jest za długa i zbyt zagmatwana, trudno się połapać o co w nich chodzi.

Co do fabuły, to na podstawie tego prologu wydała mi się dosyć interesująca. Gdyby tylko tekst był technicznie lepiej napisany... 

Zanim wrzucisz kolejny rozdział, dajże go choćby polonistce do przeczytania, albo zostaw na tydzień, dwa i zrób jakąkolwiek korektę, bo w przeciwnym wypadku cienko to widzę.

I na koniec takie pytanie odnośnie kontynuacji. Masz już napisaną albo chociaż obmyśloną całość? Czy piszesz raczej na zasadzie - wymyslę wstęp, a resztę jakoś się tam skleci?

 

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

- To zdzwonimy się później. Uważaj na siebie. I - przerwała na chwilę - Miłej zabawy - odparła rozbawionym tonem.
Ło jeżu kolczasty... Komu na co odparła?? Co robi wersalik w kontynuacji kwestii?
Wysiadam z tego tramwaju. Za dużo przystanków...

Bardzo ciekawa fabuła, nie mogę doczekac się kolejnej części!

jeśli chodzi o kontynuacje to mam już całość

Wykonanie daje trochę do życzenia, ale podoba mi się ten pomysł z Klucznikami i ich społecznością. Wszystko wydaje się całkiem świeże.
Nie podoba mi się takie szybkie wprowdzenie historii z dziadkiem, ja bym to wzbogacił w jakaś historię, zamiast przechodzić od razu do sedna. 

hm spróbuję popracować nad tym tekstem, po prologu umieściłem historie w której bohater poznaje nieco bliżej społeczność dziadka i pojawia się matka.
Dziękuję za komentarze

Czy tylko ja zauważyłem, że użytkownicy aida00 i Surel, którzy tak entuzjastycznie skomplementowali opko,  zarejestrowali się w dniu dodania swoich jedynych komentarzy? Autorze, wstyd

Nowa Fantastyka