- Opowiadanie: dziko - Pogromca smoków: Zlecenie (szort)

Pogromca smoków: Zlecenie (szort)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Pogromca smoków: Zlecenie (szort)

* kolejna część przygód Pogromcy Smoków *

Zakapturzona postać pewnym krokiem przemierzała zapomnianą ścieżkę na zachodnim krańcu Płaczącego Lasu. Gdyby grasujący w okolicy rozbójnicy przypadkiem spotkali niepozornego wędrowca na swej drodze, z pewnością spróbowaliby go okraść, popełniając tym samym największy i ostatni błąd w swoim życiu. Tajemniczy piechur był bowiem wysłannikiem Czarnej Mantikory, legendarnego bractwa najskuteczniejszych na świecie płatnych zabójców.

 

Mężczyzna doszedł do rozwidlenia dróg, skręcił w lewo, mijając majestatyczny dąb i udał się w stronę Gadziej Turni. Nagle postać wędrowca rozmyła się i poszarzała. Wszystko wokół zaczęło migotać, by po chwili zniknąć za ścianą śnieżnej burzy.

 

– Dalekowschodni szajs! – ryknął Gab-ba'Ruth, szkarłatny smok, chwytając w łapska kryształową kulę i uderzając nią kilka razy o marmurowy postument.

 

– Spokojnie… Zaraz się samo naprawi – syknął ciemnozielony Hu'Mas-Noi. – O widzisz, już działa.

 

Kryształowa kula dalej pokazywała obraz zakapturzonego wędrowca, który właśnie zaczynał się wdrapywać na szczyt małego wzgórza.

 

– Dobra, będzie pod jaskinią za pięć minut, ja wyjdę z nim pogadać – rzekł Gab-ba'Ruth. – Ty zaczekaj w środku i obserwuj w magicznym oku okolicę. Ostrożności nigdy za wiele.

 

*

 

Wędrowiec zatrzymał się jakieś pięćdziesiąt stóp przed wejściem do wielkiej groty. Niemal w tym samym momencie wyszedł mu na spotkanie szkarłatny smok.

 

– Kto? – padło lakoniczne pytanie spod kaptura.

 

– Bonifacy Van Der Tras, znany lepiej jako "Pogromca smoków" – odparła bestia.

 

Przybysz milczał przez chwilę, myśląc nad czymś intensywnie.

 

– Milion denarów – rzekł w końcu. – Sto tysięcy płatne teraz w złocie lub szlachetnych kamieniach, reszta za tydzień, gdy przyniosę wam jego głowę.

 

Smok pokiwał łbem i zniknął w jaskimi. Wrócił po kwadransie niosąc opasłą sakiewkę wypełnioną klejnotami. Zabójca wziął pakunek bez sprawdzania zawartości, obrócił się na pięcie i ruszył z powrotem w głąb lasu.

 

*

 

Bor-Ma'Haan, sędziwy smok o pancerzu w kolorze obsydianu i trzech rzędach srebrnych rogów, przecisnął się przez kamienny przesmyk do wnętrza groty.

 

– I jak? – zapytał.

 

– Załatwione – odparł nonszalancko Gab-ba'Ruth. – Za tydzień Pogromca będzie już tylko historią.

 

– Milion denarów – westchnął Hu'Mas-Noi. – Cóż, liczyliśmy się z kosztami.

 

– To jest rozsądna cena za taką usługę – rzekł stary smok. – Dobrze, że w ogóle przyjął zlecenie. Nie stawiał żadnych warunków? Pytał o coś?

 

– Wszystko poszło jak z płatka. – Szkarłatny potwór wyszczerzył kły w szerokim uśmiechu. – O nic się nie dopytywał, wziął dziesięć procent zaliczki i ruszył do roboty.

 

Oczy Bor-Ma'Haana omal nie wyszły z orbit, z pyska poleciał ogień, a z nozdrzy kłęby czarnego dymu.

 

– Co!? – wycharczał, krztusząc się. – Jakiej zaliczki?! Czarna Mantikora nigdy nie bierze zaliczek!

 

Gab-ba'Ruth i Hu'Mas-Noi wymienili pełne konsternacji spojrzenia. Sekundę później wszystkie trzy smoki rzuciły się do wyjścia z jaskini.

 

*

 

Leśne zwierzęta rozbiegały się w panice słysząc łopot skrzydeł bestii szybujących tuż ponad koronami drzew. W pewnym momencie szkarłatny smok zapikował na niewielką polanę, basowym rykiem dając sygnał dwóm towarzyszom, by podążyli za nim.

 

Po chwili smoki siedziały na połamanych pniach sosen i świerków, wpatrzone w kępę krzaków, gdzie szamotał się skrępowany i zakneblowany śniady mężczyzna. Nieszczęśnik był rozebrany do bielizny, miał ogoloną głowę i liczne runiczne tatuaże na plecach i ramionach.

 

Bor-Ma'Haan, najdelikatniej jak mógł, przeciął pazurem krępujące mężczyznę sznury. Nieznajomy wyszarpnął sobie z ust knebel i spojrzał piorunującym wzrokiem na otaczające go bestie.

 

– Co to ma znaczyć, do stu tysięcy diabłów! – wykrzyczał, drżąc z wściekłości. – Głupich żartów się wam zachciało w tych małych gadzich móżdżkach?!

 

– Ale to nie my… – zaczął nieśmiało Hu'Mas-Noi.

 

– Jeszcze nikt tak nie zakpił z Czarnej Mantikory! Zapamiętamy to sobie! – wysapał gniewnie zabójca. – Zapamiętamy! – powtórzył dosadnie, obrócił się plecami do osłupiałych smoków i zniknął w lesie.

 

*

 

Ten wieczór Bor-Ma'Haan spędził na górskim lodowcu, gdyż tylko gruba na dziesięć stóp śniegowa czapa mogła złagodzić atak smoczej migreny. Hu'Mas-Noi kiwał się katatonicznie w najgłębszym zaułku swojej jaskini, nerwowo obgryzając pazury zaś Gab-ba'Ruth padł półprzytomny na granitową posadzkę po utopieniu zgryzot w czterech beczkach siarkowity.

 

Tymczasem, trzydzieści mil dalej, na poddaszu przytulnego zajazdu blondwłosa piękność chichotała głośno, gdy wprawne palce układały skrzące szmaragdy na jej nagim ciele.

 

– Widzisz, Kwiatuszku, gady właśnie takie są – szeptał Pogromca. – Niby po trzysta lat żyją, a czasem naiwne jak dzieci.

Koniec

Komentarze

Pomysł fajny chociaż nie dorównuje pierwszej części :)

Jedno ale:
- Niby po trzysta lat żyją, a czasem naiwne jak dzieci. ( moim zdaniem powinno być "naiwne są jak dzieci") - 

Szortów nie lubie ale ten jest całkiem niezły

Pozdrawiam! 

A druga część (mimo, że przewidywalna), bardzo przyjemna :)

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Równowaga między opisami i dialogami zachowana. Fajnie się czytało.
Dałbym 4 ... może nawet 5.

Skoro jest i część pierwsza, zaraz przeczytam.

to ja dam 4 za Ciebie

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Fajny szorcik. Domyśliłem się zakończenia, ale i tak bardzo przyjemna lektura.

Pozdrawiam.

Zgrabnie napisane opowiadanie mające do tego pewnego rodzaju urok.  Nic dodać, nic ująć :)

Nowa Fantastyka