- Opowiadanie: Arkadiusz Fordoński - Przygody Wigara Galufa (bajka)

Przygody Wigara Galufa (bajka)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Przygody Wigara Galufa (bajka)

Wigar jak to Galuf nie grzeszył rozumem, nie czarował wonią.

Był jednak radosny. Wśród Galufów od smrodliwych głupków wszak nie stronią.

Cieszył się przy tym jednym wyjątkowo przydatnym przymiotem.

Miał szczęście! Ono posiadacza, obsypie nieraz złotem.

Pewnego dnia, gdy wylazł z ojcowskiej pieczary, jak wychodził co dzień,

doszedł do przekonania, że pieczary już dawno nie są w w modzie.

Zachciało mu się świata i światowych przygód.

Nie chciał już korzystać z wątpliwych galufskich wygód.

Zawołał więc rodziców. Rzekł: "wrócę za dni parę".

Nie stali mu na drodze – wszak wolność dla Galufów największym jest od Boga darem.

I do świata, który na północy miał być ponoć inny,

wyszedł bez tłumoczka i sakwy, zostawiając świat uciech dziecinnych.

Szedł dni cztery, żywiąc się tym, co las mu ofiarował,

a że miał szczęście, owoców nie brakło i głodu nie posmakował.

Dnia piątego z rana zbudził go deszcz dość obfity.

Rad nie rad, umył się lepiej, niż by wlazł pod prysznic znakomity.

I w tym odnaleźć można było szczęścia działanie,

gdyż przyspieszyło to jego drogę niespodzianie.

Zaraz po tym, gdy wychynął z lasu trafił na zaprzęg na północ jadący.

Woźnica dostrzegł go i ze zdziwieniem stwierdził, że Galuf ten jakoś dziwnie nieśmierdzący.

Galufskiego smrodu nie czując, na pytanie, czy podwiezie, odrzekł " niech wskakuje!".

Nie wiedział jeszcze wtedy, jak poważnego boju wkrótce posmakuje.

Woźnica, człek światowy, wiózł beczki z winem do wielkiego miasta,

Obok owych beczek leżały też wyborne ciasta.

Nie przejechali jednak wiele, a oto drogę przerwało kolejne zdarzenie.

Trzech zamaskowanych jeźdźców, zajechało im drogę, mieczami machając, niby na ostrzeżenie.

Schodzić wnet kazali. Niechętnych mieczami będą poganiali!

"Co to ma znaczyć? Kimże wy jesteście? Jakże to się godzi?!" – pytał wzburzony woźnica.

"Zapomniałem wyjaśnić. " – rzekł z przekąsem herszt zbójców – "To napad! Wóz z ładunkiem jest nasz! Wszak od dawna to nasza okolica!

Wigarowi pomysł ten niezbyt się spodobał i polemizować natychmiast spróbował,

lecz na jego "Odpieprzcie się" odzewem były słowa, których z szacunku dla was nie będę cytował.

Poruszony w swej dumie postąpił jako mu w dzieciństwie matka powiadała.

Podwinął rękawy, zeskoczył z wozu, wyrwał miecz z ręki co go ku niemu posłać próbowała.

Skruszył przy tym dłoń zbója i ściągnął go z konia.

Zaczął tłuc o ziemię, zbój po chwili skonał.

Dwaj kolejni idąc mu w sukurs, spięli swe rumaki, lecz Galuf, jako tatko uczył,

oba, szarpiąc za uzdy, w pędzie, bez trudu przewrócił.

Przygniecionych nimi jeźdźców na odchodnym, opluł, osikał i słownie znieważył.

Żaden z nich walki ponowić się nie odważył.

Potem wrócił do woźnicy i spoglądając w zbaraniałe z wrażenia oblicze, zapytał nieśmiało, czy mogą jechać dalej.

Tak oto przygoda Wigara zaczęła się wspaniale.

 

***

 

Gdy dojechali do Parandalgi, a woźnica lekko już ochłonął, zaprosił Wigara do gospody.

Na rachunek swój rzecz jasna, zamówił piwo, mięso i placek zdobny w jagody.

Potem załatwił sprawy z karczmarzem, który był odbiorcą wina,

a następnie usiadł przy stole i zaczął prawić – że chodzi mu o interes, od razu zdradziła go mina.

"Aż mi mordę wykrzywiło, gdym na ciebie patrzył. Trzech zbrojnych potłuc bez broni?! To dziw jest nad dziwy!

Może chciałbyś u mnie jako konwojent pracować? Zysk miałbyś z tego całkiem sprawiedliwy.

Jam już stary, a zbójów na drogach coraz więcej bywa.

Jam starawy, a starość ostatnio szanowana nie bywa!"

"A po świecie wiela wędrować będziemy?" – zapytał Galuf zainteresowany.

"Nie wiem czy lubisz, ale wędrować musimy. Żywot kupca już tak skonstruowany.

By taniej kupić, a sprzedawać drożej,

wędrować trzeba, czy sprzedaje się wino, czy masło, czy zboże!

Galuf rad o nic więcej nie pytał. Podniósł kufel z piwem i zakrzyknął: "Zgoda"

Kolejnego dnia z rana, na dobre zaczęła się przygoda.

 

***

 

Wigar wędrował po świecie, wiele się przy tym nie napracował,

Czasem zdjął z wozu ładunek, innym razem, zbója jakiegoś poboksował.

Kupiec był mu jak ojciec. Nauczył go myć się i handel prowadzić,

kląć po swojemu, oszukiwać i bogactwa gromadzić.

Razem chadzali do gospód, razem do burdeli,

Byli ze swej kompani niezwykle weseli.

Tak oto z Galufa Wigara – prostego wieśniaka,

Wyewoluował niezgorszy kupiec i zabijaka!

 

***

 

Miłe złego początki, lecz koniec żałosny.

Spił się, wpadł do rzeki, utopił się. Pochowali go opodal sosny.

Jaki morał z opowieści. Sami już widzicie.

Lepsze w domowych pieleszach, niż światowe życie!

Koniec

Komentarze

historia mi nie podeszła niestety, a co do formy to warto byłoby zachować metrum, zdecydować się na równą liczbę sylab w wersie przynajmniej w ramach poszczególnych strof, 3/6

http://www.youtube.com/watch?v=8Vg_ig3DYhI

Mnie się to z piosenką wylinkowaną powyżej kojarzy...

Co do samego tekstu, to jak dla mnie jest słaby. Nie rytmiczny, historia też nieszczególnie zachwycająca. Również oceniam na 3.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Za to pomysł, by bajkę napisać, trzeba pochwalić - coś oryginalnego się trafiło! W końcu.
Aczkolwiek z pierwszą uwagą zgadzam się, to chciałbym przeczytać jeszcze jakąś bajkę, bo - jak już napisałem - pomysł to świetny. 
Przygody Wigara Gulufa trzeba bylo albo zmienić, albo dopracować chociaż. No a najlepiej w ogóle zostawić w szufladzie, bo historia ta nic nie wnosi. Außerdem - tylko zebrałeś za to słowa krytyki. Należałoby zatem zastanowić się pierwej, w jakim celu zamieszczasz tekst na tym forum.

Życzę dobrych pomysłów, dużo chęci i wiele rozsądku.
Pozdrawiam. 

Cóż Pontniku, w celu promowania postaw konserwatywnych: przywiązania do tego co znane i swojskie. W zasadzie miała być to satyra na poszukiwanie błyskotliwej kariery, gdzieś w nieznanym "świecie". Zresztą wymowy akurat sami pewnie ładtwo się domyśliliście. Co do metrum, fakt, lepiej wypadłoby, gdyby było jednolite, ale póki co nie umiem tak układać szeregów zdań (odrzekł autor z rozbrajającą szczerością). Tak czy inaczej miałem coś do opowiedzenia, i chętnie się tym podzieliłem. Czasem dostać cięgi i coś z nich wynieść, niż, cały czas pisac teksty do szuflady i oszukiwać się, że jest się artystą. Przykład Fasolettiego dobrze to obrazuje. Śledziłem przebieg jego "kariery" i o ile na początku zbierał niemal same krytyczne uwagi, to przy kolejnych publikacjach wyciągał z nich konstruktywne wnioski i teraz aż miło go poczytać.

Zgadzam się, że sam pomysł na napisanie bajki jest naprawdę fajny i oryginalny. Nie będę się czepiał metrum, ale wspomnę o historii szczyptę. Fajnie się zaczynało, naprawdę mnie wciągnęło, ale chwilę potym patrzę a tu morał. Odniosłem wrażenie jakby autor pisał, pisał... pisał i nagle powiedział "mam dość". Mimo tego ogólne wrażenie fajne.

Dziękuję za wszystkie uwagi. Postarałem się nanieść drobne poprawki, które nieco poprawią rytmikę tekstu, ale, jak mówi stare ludowe przysłowie, "Z gówna bicza nie ukręcisz". Przy następnym tekście postaram się z góry założyć jaką ma mieć rytmikę i albo się w nią wbiję, albo tekst trafi do kosza.

Pozdrawiam,

A.F.

 „niżby" pisze się razem!

„placek zdobny w jagody" - to sformułowanie jest nieszczęsne.

 "A po świecie wiela wędrować będziemy?" - zamiast „wiela" po prostu „długo".

 Koniec mi się nie podoba:

„Tak oto z Galufa Wigara - prostego wieśniaka,
Wyewoluował niezgorszy kupiec i zabijaka!" - „wyewoluował" nie pasuje tutaj ni chu chu. „Wigara" też bym wyrzucił:

„Tak oto z Galufa - prostego wieśniaka,
wyłonił się kupiec i zabijaka." - brzmi chyba lepiej?

Twój utwór (nie wiem jak go nazwać, ale to chyba rodzaj ballady) przypomina mi swoim klimatem „Opowieści Kanterberyjskie" i jest całkiem niezły.

Od czasu do czasu zawodzi rytmika, co nie zmienia faktu, że niewiele jest osób odwiedzających portal NF, które byłyby w stanie coś takiego napisać. Najbardziej adekwatną oceną byłoby tu 4.5, ale skoro czegoś takiego nie ma, to zaokrąglę ci do 5. I tyle stawiam.

Nowa Fantastyka