- Opowiadanie: SztaHeta93 - POD PRESJĄ

POD PRESJĄ

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

POD PRESJĄ

To wszystko przez Stres. Z pewnością. Pani Honorata De Press nie miała co do tego wątpliwości. Od kiedy się pojawił, czuło się wszechobecne poddenerwowanie powietrza. Wszyscy wokół byli jak miny przeciwpiechotne– wystarczył lekki dotyk i można było ścierać z siebie ślinę po niezbyt uprzejmej wymianie zdań. Delikatnie rzecz ujmując. Stres po prostu tworzył taką nieprzyjemną i bardzo nerwową, stale powiększającą się aurę. A teraz jeszcze król oszalał.

W królestwie pokoju od lat nie było tak złej sytuacji jak teraz. Dawniej czas mijał niezliczony i wręcz falował w życiu. Ludzie wyznawali tezę, że Bóg stworzył czas w dostatku, a pośpiech jest wymagany przy łapaniu pcheł. Tak więc całe królestwo spokojnie sobie egzystowało i pchało swoją cywilizację mozolnie do przodu. Niestety, jak to bywa w bajkach, zaczęły się kłopoty.

„I to wszystko przez Stres!” krzyczała w myślach pani De Press. „Kiedy przybył tu z Zegarem, wszystko się pokiełbasiło. Mieszkańcy Pokoju zaczęli biegać, krzyczeć, pocić się i wpadać w Depresję. Trzeba z tym skończyć raz na zawsze.”, pomyślała.

Ruszyła więc do pałacu.

 

To, że król Roz Targniony oszalał, stało się jasne nawet dla starego sprzątacza Toma, który nie słyszał od 25 lat. I miał spore problemy ze wzrokiem. I reumatyzm jeśliby być dokładnym.

Do niedawna, Roz Targniony był dobrym władcą. Nikt nie narzekał na podatki, a na egzekucje radowano się z takim samym entuzjazmem jak za samego założyciela królestwa, legendarnego P.O. Koja. No i postawił nowy browar. Mimo tych oczywistych zalet, stary Tom niezbyt przepadał za swoim pracodawcą. Takie skrzywienie zawodowe.

 

Kiedy do królestwa przybywał ktoś nowy, obowiązek nakazywał by wstawił się u króla. Dlatego doszło do spotkania, które nie powinno się odbyć.

-Witaj, panie. Nazywam się Stres Pospieszny i jestem naukowcem. Właściwie wynalazcą.– sprecyzował człowiek o oczach bystrych niczym górskie potoki. Z wyglądu przypominał nieco aktora porno, ale to zapewne dzięki bezczelnemu i rozpustnemu wyrazowi twarzy jaki rzadko kiedy spotyka się u naukowców.– Słyszałem, że macie problemy z motywacją ludu, o panie. Wyrabiacie niecałe piętnaście procent normy…

-Owszem.– król okazał litość nad nieznanym mu dupkiem, który wkraczał z butami w życie królestwa.– Ale też zawsze sobie z nimi radziliśmy…– kłamstwo króla miało może krótkie, ale opancerzone buty.

-Tak, wasza wysokość. Naturalnie.– Stres nie poddawał się.– Ale czy nie chciałby król nieco szybciej zakończyć plonów?

-Być może…– ostrożnie jak na siebie powiedział Roz.– Mów dalej.

-Tak jest, wasza wysokość.-kości zostały rzucone, a rybka połknęła haczyk po sam przełyk.– Niedawno ukończyłem prace nad nowym modelem Zegara…

-Mamy już takowy wynalazek.-zauważył król, wskazując na stary zegar słoneczny w ogrodzie.– Czym różni się ten twój?

Stres spojrzał pobłażliwie na wysłużony kawałek pogiętego drutu. Patrzył jak pies na suchą karmę, kiedy przed nim leży świeżutki stek.

-Mój Zegar jest dokładny. Nawet bardzo. W połączeniu z kalendarzem, pokazywałby ludziom co i kiedy mają robić. Musieliby więc pracować szybciej i efektywniej.

Król zastanowił się. Od dawna próbował jakoś zmusić lud na szybszą pracę, ale nie miał już serca krzyczeć. A właściwie gardła. Poza tym nie był zwolennikiem przemocy, którą można skojarzyć z jego osobą. Może z wyjątkiem egzekucji. Podjął więc decyzję.

-Wypróbuję twój wynalazek. Możesz oczywiście liczyć na tytuł szlachecki i związane z nim przywileje.-król zastanowił się jeszcze chwilę. Miał jeszcze młodą córkę, której nie miał okazji wydać za mąż. Brakowało w królestwie Pokoju bohaterów.– I rękę mojej córki. Jeśli się sprawdzi…

Teraz król zachwycił się Zegarem do tego stopnia, że kazał porozwieszać wynalazek Stresu w całym królestwie i założył Cech Zegarmistrzów.

Nastał czas tykania…

 

-Król Roz przypomina, że dzisiaj do godziny 18:37:53:21, w spichlerzu powinno się znajdować 30 ton jabłek! Aktualny stan skarbca to 13,234 tony!

Przechodnie na Placu Przedpałacowym wysłuchali komunikatu i zabrali się do pracy.

Anty De Press-Ant, szczęśliwy małżonek lady Pam, był tak przejęty nową funkcją królewskiego herolda, że spojrzał na rodzoną matkę dopiero gdy ta rzuciła w niego obitą gruszką.

-Mamo!

-Nie przez tubę, Anty.

-Przepraszam. Co tutaj robisz? Miałaś iść do sąsiadki na plotki, co zwykle zajmuje wam około doby.

-Tak się wydzierałeś, że pani Splot eksplodowały konfitury.– sarkazm w jej głosie przewyższał każdą skalę.-Idę do króla. A ty?

-Nie dostaniesz się na audiencję. O tej godzinie ma ważną konferencję, a za 3456 sekund próbę ślubu córki i nowego bohatera.

-Pytałam co ty tu robisz!

-Pomagam ludziom pamiętać o terminach. Dzięki mnie i mojej tubie, wiedzą co mają robić!- entuzjazm u chłopaka był wprost kaskadowy.

-To im tylko szkodzi! Nie są wolni. Są uzależnieni od terminów i Zegara. Widzisz tego starca z wózkiem? Przeklina cały świat za to, że musi harować jak wół, którego zabił, bo tak nakazywał mu dekret króla. Musi zdążyć na 12:34 do spichlerza, a mamy już około pierwszej. A nikt nie powie wprost królowi, że przesadza. I nikt nie wie jaka jest kara za niedotrzymanie terminu!

-Przesadzasz mamo. Ten starzec to pan Hert, który zawsze przeklina cały świat, tyle że zwykle z powodu końca flaszki. Mamo?!

Pani De Press ruszyła do pałacu.

 

-Kiedy ożenię się z twoją córką, panie, będę właściwie księciem.– Stres był w siódmym niebie.– I jest piękna…

-Tak, Stresie.– król zdecydował już o tym 534262 minut temu.

-I zostanę na zawsze…-szepnął.

 

Tylko tykanie niepokoiło Toma. Nie słyszał go, ale czuł.

-Pani też to czuje?– spytał przekradającą się tajnym przejściem panią De Press.

-Oczywiście.-odpowiedziała, ale Tom jej nie słyszał. I tak znał odpowiedź…

 

Zwykle punkty kulminacyjne mają miejsce na jakiś ważnych wydarzeniach, czy podczas walki. Niestety pani De Press miała słabe wyczucie dramatyzmu, bo zamiast na ślub, trafiła na próbę ceremonii.

-Nie zgadzam się!- krzyknęła z, jak jej się wydawało odpowiednim akcentem dramatycznym.– Stres musi odejść!

-Kto tu panią wpuścił?– król był zaskoczony jak strusia mama znajdująca pod kuprem kukułcze jajeczko.– I kim pani jest?

-Honoratą De Press. Stres musi odejść!

-Czemu tak pani twierdzi?

-Jest zły! Stres musi odejść!- skandowała.

Stres milczał, czekając na rozwój wypadków.

-Powtarza się pani.– król bębnił palcami w ołtarz.– O co pani chodzi?

-Nie widzicie?– uspokoiła się nieco. Tak zwana cisza przed burzą.– Król się niecierpliwi, bo stuka palcami. A ksiądz pod amboną uciska gumową piłeczkę, martwiąc się zapewne, czy zdąży na mszę.

Ksiądz stał się jak piłeczka. Miękki i czerwony.

-Próbujecie radzić sobie ze Stresem– kontynuowała.– Pokazał nam jak mija czas, każe robić wszystko pod presją. Mamy się spieszyć. Nawet król porusza się zgodnie z tykaniem Zegara. A sam Stres poci się i drżą mu dłonie. Stres jest zły i musi odejść!

-I jest brzydki.– dodała panna młoda, na którą nikt nie zwracał uwagi.

-Pani kłamie!- stwierdził król Roz.– Ludzie pracują szybko, mamy już zapasy na trzy następne zimy. O co pani chodzi?

-Ludzie nie mają czasu dla siebie.

-A po co im on?– zapytał złośliwie Stres.

 

Chwilę kłopotliwego milczenia przerwała pani De Press.

-Ludzie muszą odpocząć! Zbierać znaczki, czytać książki czy coś w tym rodzaju…Muszą się odstresowywać!

-Bo?

-Konkurują ze sobą kto jest lepszy. Gonią za karierą i czasem. Zniknęła wszelka chęć pomocy innym.

-Tak, tak. Oczywiście.– król machnął znacząco na czekających gwardzistów.

-Jeszcze tu wrócę!- krzyczała pani De Press odciągana za pałac.– Stres musi odejść!…….

-Nie martw się.– pocieszył Stresa król.– Wszędzie trafiają się czubki, a u nas skończyły się już miejsca w zakładzie. Ożenisz się z moją córką i zostaniesz już na zawsze.

Decyzji podjętej 534299 minut temu nie można już zmienić…

Koniec

Komentarze

Próbka. W liceum też takie pisywałem. Udana próbka, ale nic więcej. Pozdrawiam.

SztaHeta93 , jesteś jak zatopiony w bagnie, zabłocony, nieoszlifowany diament. Obok naprawdę ciekawych epitetów i porównań pojawiają się potężne niedoróbki stylowe, które obniżają jakość całości. Nie panujesz nad stylem – to styl panuje nad Tobą, a tak być nie powinno. Styl, styl i jeszcze raz styl. Sam pomysł i kilka świetnych porównań nie wystarczą, żeby wystawić komuś szóstkę. Nie chcę Ci obniżać średniej, więc nie ocenię tego opka. Może się jeszcze ktoś zlituje i postawi ci czwórkę. Ale na szóstkę to opowiadanie, w moich oczach, nie zasługuje.

...always look on the bright side of life ; )

nie moge byc aż tak łaskawy jak  inni ale to jest nudne i zle sięczyta.
wymaga POPRAWEK < POPRAWEK i jeszcze raz POPRAWEK

Nowa Fantastyka