- Opowiadanie: DayWay farer - Jak Maciek wojnę wygrał - szort

Jak Maciek wojnę wygrał - szort

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Jak Maciek wojnę wygrał - szort

Pocisk ze świstem przeleciał tuż obok głowy przycupniętego przy skale Maćka. Chłopak skulił się, odczekał kilka sekund i ruszył pędem w dół kamienistego zbocza. Za plecami słyszał krzyki słowackich strażników i ujadanie wilczura, który im towarzyszył.

Przed momentem nielegalnie przekroczył granicę. Pech chciał, że natknął się na patrol i jego jedyną szansą na wydostanie się z potrzasku był morderczy bieg w kierunku schowanej za Giewontem Doliny Kondratowej. Nie ulegało wątpliwości, że jeśli go dostaną i sprawdzą zawartość plecaka, zostanie aresztowany i przekazany gestapo w Zakopanem. Od dwóch lat pracował jako tajny kurier na trasie Budapeszt-Kraków. Listy gończe, które obiecywały sowitą nagrodę za jego głowę rozesłano po całym Podhalu.

 

Skakał od głazu do głazu, potykając się co chwilę i zjeżdżając na tyłku po kilkanaście metrów. Na dno kotliny dotarł po dwudziestu minutach. Natychmiast skoczył w gęstą kosodrzewinę i zaczął się czołgać. Pełzł przez jakiś czas, chcąc dotrzeć do wschodnich stoków Kopy Kondrackiej, a stamtąd do lasu. Nagle usłyszał głuche tąpnięcie i zastygł w bezruchu. Wiedział, co oznacza ten dźwięk. Zdążył tylko jęknąć i ziemia obsunęła się pod nim, wciągając chłopaka w ciemną czeluść.

 

Ocknął się cały obolały i potłuczony, ale chyba nic sobie nie złamał. Wstał, otrzepał się i rozejrzał wokół. Stwierdził, że stoi w dość przestronnej podziemnej jaskini. Otwór, przez który tam wpadł znajdował się dobre trzy metry nad jego głową i było jasne, że nie ma szans, aby się przez niego wydostał. Ruszył więc przed siebie w stronę, z której poczuł powiew zatęchłego powietrza.

 

Błądził przez godzinę w całkowitych ciemnościach, aż dotarł do ogromnej, wysokiej na kilka pięter auli.

 

Stanął jak wryty. Wpadające przez wyrwę w sklepieniu światło wydobywało z mroku sylwetki potężnych rycerzy w płytowych zbrojach. Jedni siedzieli na ziemi, inni stali ze spuszczonymi głowami. Były ich setki, a wyglądali jakby byli pogrążeni w wiecznym, kamiennym śnie.

 

– No nie… – powiedział do siebie. – Upadek jednak mi zaszkodził.

 

Potrząsnął kilka razy głową, pomasował skronie, ale nic to nie dało. Średniowieczne wojsko nadal tam było. Z braku lepszego pomysłu postanowił zejść na dół i przyglądnąć się niezwykłemu zjawisku.

 

W centralnym miejscu jaskini stał skalny tron, na którym siedział Król. Był nienaturalnie wysoki, a jego zbroję pokrywała gruba warstwa kurzu. Maciek zauważył wielki miecz, który opierał się o siedzisko mistycznej postaci. Wyciągnął rękę i z robił krok do przodu, chcąc sprawdzić ostrość pięknego oręża. Był tak zauroczony, że nie zauważył sporego kamienia, potknął się i poleciał do przodu, potrącając miecz. Zdołał złapać równowagę, ale broń zachybotała się i gruchnęła z brzękiem o skalne podłoże.

 

Król poruszył się i otworzył oczy. Następnie wstał, wzniecając tumany pyłu i rozejrzał się wokół. Miał dobre trzy metry wysokości i Maciek poczuł się nagle strasznie malutki i samotny.

 

– Eee… przepraszam – zagadnął nieśmiało. – Ja zaraz podniosę.

 

Król łypnął na niego jak kogut na mrówkę.

 

– Czy już Czas?! – zapytał grzmiącym głosem.

 

– Tego… no… że wy tu z niby z tej legendy, tak? Zaklęte Wojsko pod Giewontem i tak dalej…?

 

Wojownik pochylił się nisko i spojrzał Maćkowi prosto w twarz.

 

– Gadajże człecze, czy to już Czas?!

 

Maciek milczał przez chwilę przestraszony. Nagle jasna lampka zaświeciła się w jego umyśle.

 

– Krzyżaki!!! – krzyknął. – Krzyżaki kraj najechały! Ojczyznę niszczą!

 

– Krzyżaki?! – zdumiał się Król. – Nie może to być. Bracia!! Nadszedł Czas!!

 

Po tych słowach ruszył przed siebie. Maciek musiał uskoczyć w bok, aby uniknąć zderzenia z rycerzem. Przylgnął do skały i patrzył oniemiały jak wojsko powoli ożywa i podąża za swoim przywódcą. Przez jaskinię zaczęły przebiegać głuche grzmoty. Z sufitu spadały głazy i stalaktyty. Jedna ze ścian zapadła się nagle, wpuszczając do wnętrza jasne światło. Król podążył w stronę ogromnej wyrwy, a za nim ustawiały się już pułki rycerzy przygotowujące się do wymarszu. Maciek wychylił się znad wapiennego nawisu i w tym samym momencie oberwał kamieniem w ciemię.

 

Obudził się z potwornym bólem głowy. Nie miał pojęcia jak długo był nieprzytomny. Po Królu i wojsku nie było śladu i od razu stwierdził, że całe spotkanie było tylko halucynacją wywołaną wstrząsem mózgu, którego nabawił się, spadając do pieczary. W plecaku czekały pilne listy, które musiał bezzwłocznie dostarczyć do Krakowa, więc postanowił kontynuować misję.

 

Jakież było jego zdziwienie, gdy po wydostaniu się z pieczary dotarł do Zakopanego. Na ulicach miasteczka świętował i wiwatował tłum uradowanych ludzi. Wszędzie powiewały biało-czerwone flagi.

 

– Co się stało?! Co tu się dzieje? – zagadnął jakiegoś człowieka.

 

– Jak to, co? Cud się stał!! – krzyczał mężczyzna. – Śpiący się przebudzili!!! Niemcy pokonani!! Berlin opanowany!! Hitler kaput!!

 

– Hitler kaput? – powtórzył Maciek. – Hitler kap…

 

Nagle usiadł na ziemi i zaczął się śmiać. Śmiał się długo i tak szczerze, jak nigdy w życiu, a jego głos łączył się z okrzykami radości innych ludzi i płynął pod samo niebo.

Koniec

Komentarze

Witaj!

Opowiadanie przyjemne, ale jak to się potocznie mówi: "Tyłka nie urywa". Masz fajny, miły w odbiorze styl, lekko się to czyta. Całość pozbawiona jest jednak mocnej puenty, albo chociaż cienia zaskoczenia. Gdybym mógł oceniać dałbym 3, ale to nie jest złą ocena. Po prostu... pozbawione jest błędów, ale nie ma też niczego, co przykuwałoby na dłużej uwagę.

Pozdrawiam
Naviedzony

Lekkie, prościutkie i poprawne.
Też dam 3, albo 4 na zachętę :)
dj

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Mnie się podobało, dobrze i przyjemnie się czyta! Mimo to również uważam, że akcja idzie jednym rytmem, brak dynamiczniejszych albo zaskakujących elemntów, czy też może jakiegoś wyszczególnienia konkretnej sytuacji w opisie.

Pozdrawiam

Ja mam podobne zdanie jak poprzednicy. Kawałek fajnie napisanego shorta. Nic mniej, nic więcej.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Bardzo przyjemnie mi się czytało. Szkoda że nie dłuższy był ten short. Czekam na kolejne.

Początek wartki, później zabawnie, ale zakończenie niestety najsłabsze - totalny brak zaskoczenia. Już jakby skończyć na tym, że musi iść do Krakowa, byłoby chyba lepiej.
Zastanawiam się też, któryż to polski król taki wielkie... Najwyższa chyba była Jadwiga, zdaje się, że miała ponad 170 cm.

Nowa Fantastyka