- Opowiadanie: michalnapora - Yōkai

Yōkai

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Yōkai

Daimyō klanu Asakura, Norikage, siedział zamyślony w swoich prywatnych pokojach w głównej twierdzy rodu. Miał ostatnio nowe zmartwienie: ktoś lub coś mordowało jego żołnierzy pilnujących porządku w mieście przylegającym do twierdzy. Wczoraj znaleziono jednego z nich w kałuży krwi przed główną bramą warowni. To już czwarty w tym tygodniu -pomyślał Norikage. Na dodatek wygląda na to, że to coś, co ich zabija, przybliża się powoli do zamku. Trzeba wreszcie coś z tym zrobić, ludzie się niepokoją.

Każdy z żołnierzy zginął w podobny sposób: z powodu głębokiej rany szyi

wyglądającej jak ugryzienie. Wieśniacy mówią, że to najprawdopodobniej

robota jakiegoś demona, ducha lub najogólniej ujmując yōkai. Dobry władca nie

powinien się zbytnio przejmować bajdurzeniem pospólstwa, ale Norikage

wiedział, że mogą mieć racje. To nie tak, że wierzył w zabobony i demony.

On po prostu wiedział, iż rzeczywiście istnieją. Legendarny założyciel klanu, Kusakabe, zawarł podobno układ z yōkai zamieszkującymi okoliczne tereny: będą mu one służyć, a w zamian pozwoli im on żyć na tych ziemiach w spokoju. Pakt ten trwa po dzień dzisiejszy. Wygląda na to, że jakiś yōkai nie zamierza go jednak respektować -zadumał się daimyō. Jego nadworny uczony, Katsuragi Keishi, wykluczył już wszystkie demony z osobistej świty Norikage, a więc musi to być jakiś

dziki potwór. Keishi twierdzi, że może to być Ohaguro-bettari lub Futakuchi-onna. No cóż, on zna się na tym najlepiej, jednak niezależnie co zabija moich ludzi, trzeba szybko odnaleźć i rozprawić się z tą bestią -pomyślał. Rozmyślnia przerwało mu pojawienie się małego liska, który nie wiadomo skąd znalazł się nagle tuż przed nim. Zwierzątko usiadło i zaczęło się w niego wpatywać swoimi nienaturalnie żółtymi oczami. -Masz zamiar tak siedzieć, czy może zdasz wreszcie raport? -zapytał lisa Norikage. Zwierzątko przekrzywiło głowę, po czym stanęło na tylnych łapkach. Po chwili przed feudalnym lordem stała młoda kobieta o wściekle rudych włosach i jaskrawo żółtych oczach. Kitsune, bo tak się nazywała, była jedną ze zmiennokształtnych yōkai służących klanowi Asakura. Zadanie, które jej powierzył, polegało na wytropieniu kryjówki demona zabijającego jego samurajów. -Znalezienie jakiegokolwiek śladu tego yōkai było niezwykle trudne, Norikage-sama -powiedziała Kitsune. Jednakże udało mi się oddzielić jego woń od zapachu krwi… i nie mam zbyt dobrych wieści. Wszystkie ślady prowadzą do twierdzy.

-To znaczy, że ukrywa się tu?! Tuż pod moim nosem, w moim domu?! -krzyknął poirytowany daimyō. -Na to wygląda -odpowiedziała lisica lekko się uśmiechając.

Yōkai nie rozumieją ludzkich uczuć, tak więc każdy wybuch gniewu wydaje im się zabawny. Tak samo było z Kitsune, a Norikage widząc jej rozbawienie zezłościł się jeszcze bardziej. -Rozkazuję ci zebrać wszystkich tropicieli jakich mamy i odnaleźć tego potwora! -krzyknął. Macie przeszukać każde pomieszczenie w tym zamku! Zanim lisi demon zdążył odpowiedzieć, usłyszeli w oddali przerażający krzyk. Władca rodu Asakura natychmiast zerwał się z maty do siedzenia, chwycił leżącą nieopodal katanę i wybiegł z pokoju na korytarz, po czym skierował się w stronę, z której dochodził krzyk. Zwinny lis podążył za nim bezszelestnie. Kiedy dotarli na miejsce, nad ciałem pochylało się już dwóch strażników. Gdy ujrzeli swego pana, natychmiast padli na kolana, nie przejmując się tym, że klęczą w kałuży krwi. -Wstawać! -rozkazał Norikage. Co tu się wydarzyło?

-Przybiegliśmy, gdy tylko usłyszeliśmy krzyk, mój panie -odpowiedział jeden z nich, zdaje się mniej przestraszony od drugiego. Gdy przybyliśmy Renji już nie żył -wskazał na leżącego żołnierza. Ale kątem oka dostrzegłem jakiś cień umykający do komnat Pani -pospiesznie dodał. Asakura Norikage dopiero teraz zorientował się, w której części zamku są. Stali przed prywatnymi pokojami jego żony Asahiny. Wszedł

natychmiast do środka i ujrzał następującą scenę: nad leżącą Asahiną pochylała się kobieta, którą otaczał dziwnie poruszający się cień, czy może dym. W momencie, w którym kobieta odwróciła się do niego, Norikage zrozumiał z czym ma do czynienia. A więc jednak Ohaguro-bettari -pomyślał, patrząc na twarz czarnowłosej kobiety, która składała się z samych ust najeżonych ostrymi zębami. Żadnych oczu, żadnego nosa, czy brwi, tylko czarne usta rozdziawione w piekielnym uśmiechu. Bestia była szybsza. Zanim zdążył sięgnąć po miecz przytroczony do pasa, znalazła się tuż przy nim. Ciężko było w ogóle zauważyć jej ruchy. Na szczęście Kitsune miała lepszy refleks i zasłoniła swojego pana własnym ciałem. Ohaguro-bettari wgryzła się w jej szyję z potwornym wrzaskiem. Norikage wykorzystał ten moment i przebił kataną obydwie kobiety na wylot. Zrobił to, ponieważ wiedział, że tego yōkai da się zabić tylko poprzez przebicie serca. Ohaguro-bettari z wrzaskiem zmieniła się w czystą ciemność, która po chwili rozwiała się w powietrzu. -Dziękuje Kitsune, twoje poświęcenie nie pójdzie na marne -powiedział Norikage, pochylając się nad umierającą lisicą. Dziewczyna wpatrywała się mętnym wzrokiem w coś za jego plecami. Gdy się obrócił ujrzał tylko czarne usta na nie-twarzy, która dawniej była twarzą jego żony. Przecież Ohaguro-bettari potrafią przemieniać ludzkie kobiety w yōkai -zdążył jeszcze pomyśleć przed śmiercią Asakura Norikage, szósta głowa klanu

Asakura.

Koniec

Komentarze

Te dialogi coś widzę nieczytelne trochę, bo zlane z tekstem. Poza tym ok. Krótko i zwięźle.

nieprzepadam za przesadną niponizacją ale opowiadanie mi się podobało.

Sorry za offtopic - Skomand, co to jest niponizacja? Bo nawet wszechwiedzący wujek google mnie nie poratował.

Tekst - taki sobie. Po pierwsze - trochę błędów. Po drugie - potwornie pospiesznie napisany (to widać). Po drugie, fabuła. Demon, morderstwo, szpieg, morderstwo, zagrożenie, poświęcenie, morderstwo, WTF, morderstwo. W morde(rstwo).

Jak dla mnie, to nawet fajne. Lubię teksty o samurajach. Ze spraw technicznych, to kilka zbędnych zaimków mi mignęło i parę niezbyt zgrabnie skleconych zdań. Ale wyłuskiwać mi się nie chce, może Orson tu wpadnie, on zawsze ma chęci na łapanki :P

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Ciekawe opwiadanie (moje ulubione klimaty), ale teskt zlany w jedną całść źle się czyta :) Dialogi istotnie powinny być odzielone od opisu. Sam tekst myślę, że można by też nieco jeszcze dobracować. Krótkie i bez rozmachu, powiedziałby średnie.

Dwie drobne uwagi:

1. "(...)wygląda na to, że to coś, co ich zabija(...)" - nie brzmiało by lepiej samo: "wygląda na to, że to, co ich zabija(...)" albo "wygląda, że to, co ich zabija powoli zbliża się do zamku"?
2. Jeśli w grę wchodzi klimatyczne, fachowe nazewnictwa i słusznie, to uważma, że nie ma sensu go rozdrabniać, tzn. np. "(...)to najprawdopodobniej robota jakiegoś demona, ducha lub najogólniej ujmując yōkai", ponieważ yōkai to właśnie m.in. demony, duchy itp., uważam, iż powinno być: "(...)to najprawdopodobniej robota jakiegoś demona, ducha lub innego yōkai", a nawet "(...)to najprawdopodobniej robota jakiegoś yōkai" i ewentualny przypis, co to jest yōkai lub szersze wyjaśnienie.

Pozdrawiam

Tekst średni. Ciekawe klimaty jednak moim zdaniem trochę zbyt zjapońszczczone np. "Norikage- sama", jest to poprawne ale osobiście nie przepadam za stosowaniem tych końcówek w momencie, w którym łatwo znaleść ich polski odpowiednik. Sam pomysł niezły ale mógłby być trochę dłuższy.

Niponizacja czy japanofilia w 90% przypadków bierze się z bezkrytycznego zakochania się autorów (a zwłaszcza autorek) w mandze. Niby nic w tym złego. Tylko, że gdy przychodzi do przelania mysli na papier, to okazuje się, że forma jest dużo ważniejsza od treści, a sama historia rozłazi się w szwach. Więcej dystansu, Autoreczko-sama, czy kim tam jesteś.

Nowa Fantastyka