
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
– Potrzebuję Ciebie do wykonania pewnego zadania. Ale żeby ją wykonać na jakiś czas musisz być trzeźwy. Zaczął Zenek – Jest pewna kobieta, a Ty przypadkiem pojawisz się pod jej drzwiami i będziesz udawał porzuconego kota, biednego porzuconego kociaka, ona jest wrażliwą osobą na pewno Cie przygarnie. Wtedy Ty zdobędziesz dla mnie kilka potrzebnych informacji.
– A niby dlaczego miałbym to zrobić? Mam tu tyle spraw do zrobienia… i trawy do zjarania…
– Po pierwsze dlatego futrzaku, że mieszkamy razem i mógłbyś z łaski swojej czasem mi pomóc, a po drugie dlatego, że jeśli tego nie zrobisz oddam Cię do uniwersytetu na badania nad Twoją niezwykłością… A uwierz mi po paru dniach pobytu tam zakładając, że będziesz jeszcze żył będziesz marzył o tym by zakończyli twoją marną i smutną kocią egzystencje. – Urwał widząc, przerażenie w oczach zwierzaka, by za chwilę uśmiechnąć się złośliwie i z uśmiechem na ustach dodał. A dodatkowo jeśli będę zadowolony z wyników Twojej pracy dostaniesz niemałą torbę najlepszego zielska jakie tylko udało mi się zdobyć. I jakby na potwierdzenie swych słów rzucił „ulubieńcowi" odrobinkę na zachętę. Zwierzakowi, już na sam bardzo intensywny aromat zaświeciły się oczy i natychmiast wybiegł z mieszkania aby wykonać swoje zadanie.
Jakiś czas później wróciła do mieszkania Lutka. Od czasu tamtego tragicznego wydarzenia nie zamienili ani słowa. Anka bardzo przeżywała śmierć przyjaciół. W porównaniu z kamiennym wyrazem twarzy Zenka, w jej wyraźnym przybiciu można było rozpoznać ból, i rozpacz wynikającą z utraty kogoś bliskiego. Ale ta cisza między nimi zaczynała się robić co najmniej dziwna. Ostatecznie była jego małżonką a nie zamienili ze sobą ani słowa już od trzech tygodni. Lutka tym bardziej cierpiała wyczuwając, że w jej małżeństwie coś wyraźnie szwankuje, a drugiej stronie taki stan rzeczy albo odpowiada albo nie chce sobie zadać trudu poprawy sytuacji. Postanowiła zainterweniować.
I tak wieczorem gdy Zenek wrócił właśnie po pracy (uprzednio pozyskując dla piekła kolejne dwie dusze) do mieszkania, zastała go ścieżka stworzona z jego ulubionego sushi. Ścieżka wyraźnie prowadziła w kierunku sypialni. Zignorował to domyślając się co to oznacza. Już sama myśl o tym aby kochać się z żoną, napawała go obrzydzeniem, dlatego udawając, że wabika nie zauważł udał się do swojego konta i zaczął przeglądać dokumenty firmy Rutkowskiej.
Żona jednak ani myślała dać za wygraną, widząc że dla Zenka praca zaczyna być ważniejsza od niej (nie domyślając się, że już dawno temu była), podkradła się do jego fotela, mając na sobie jedynie szlafrok spod którego wyraźnie wystawała czarna koronkowa bielizna , po czym powoli i delikatnie zaczęła masować jego ramiona i klatkę piersiową, wyraźnie jednak schodząc coraz niżej i niżej. On jednak zamiast odpowiedzieć na zaloty, żony wstał z krzesła jak gdyby nigdy nic i odszedł w stronę kuchni. Odrzucona małżonka, podjęła kolejną próbę szturmu, rozpoczynając rozmowę.
– Wiesz w parku spotkałam Darka, wiesz opowiadałam Ci o nim, chłopak z którym spotykałam się jeszcze w szkole podstawowej, kurcze jak lata zmieniają człowieka, jest teraz jeszcze przystojniejszy..
– Yhy . mruknął Zenek całkowicie ignorując to co właśnie mówiła mu żona.
– A w dodatku – kontynuowała nie zrażona brakiem zainteresowania męża – zaproponował mi spotkanie. Wiesz kawę, lunch wspólne spędzenie czasu. Ach jakie to przyjemne w dalszym ciągu być adorowaną.
– Aha.. przytaknął Zenek nie przerywając swoich zajęć.
– Co najciekawsze,mam wrażenie, że on nadal coś do mnie czuje. To takie miłe, po tylu latach, ach to się nazywa miłość.
Tym razem on nie wydał nawet żadnego odgłosu, który wskazywał by na jakiekolwiek zainteresowanie tym co właśnie oznajmiła mu małżonka. W ogóle zachowywał się tak jak gdyby w ogóle go tam nie było. A tej psychicznej nieobecności Lutka nie potrafiła już wytrzymać.
– Zenek, mógłbyś chociaż poudawać, że to co mówię w ogóle Ciebie intresuje?
– Ale o co Ci chodzi kobieto co? Nie widzisz, że jestem zajęty co?
– Czym ? Giełdą internetową? To jest od dziś Twoja żona?
– Lutka proszę, nie zawracaj mi głowy, zajmij się czymś twórczym dobrze?
– Twórczym? Zapytała urażona. Twórczym? Jakbyś nie zauważył zamówiłam Twoje ulubione Sushi, którego nie raczyłeś nawet spróbować. Od godziny próbuję zaciągnąć Ciebie do łóżka. A Ty od trzech tygodni nie odezwałeś się do mnie jednym cholernym słowem. Co się z Tobą stało? Przecież to Ty powinieneś mnie podrywać , uwodzić ? A Ty co robisz? Pracujesz ! Pracujesz , pracujesz wiecznie pracujesz! Nie ma Ciebie w domu całymi dniami. I nie mów mi, że robisz to po to, żebyśmy mieli co jeść bo dobrze wiem, że czego jak czego ale pieniędzy nam nie brakuje.
– Tak ale twoja kosmetyczka i fryzjerka też swoje kosztuje.
– Zenek nie bzdurz. Widzialam stan naszego konta. Stać spokojnie na to, żeby wybudować sobie całkiem ładną willę na przedmieściach miasta. Kosmetyczka i fryzjerka, którą masz czelność mi wypominać to wydatek, tak naprawdę dla Ciebie którego zdaje się nie chcesz albo nie potrafisz dostrzec. Zenek nie kochaliśmy się już od dłuższego czasu a nawet jak się zdarzalo to po paru minutach miałeś już dość, nie rozmawiamy, nie uwodzimy siebie nawzajem. Cała magia naszego związku zaczyna pryskać, gdzie jest mój mąż? Gdzie jest człowiek , w którym się zakochałam i związałam swoje życie. Ale wiesz nie to jest najgorsze.
– Lutka sama wiesz co się ostatnio wydarzyło jestem przybity, a Ty stajesz się dla mnie kolejnym problemem o co Ci chodzi czego Ci brakuje?
– Wiesz czego? Uwagi i zainteresowania, które wolisz poświęcić Pani Rutkowskiej . Co myślisz że nie wiem, nie domyślam się co się dzieje? Mogę być zaślepiona miłością do Ciebie ale nie jestem idiotką. Zenek Ty na pewno jesteś tam gdzie chciałbyś teraz być?
-Lutka nie przeginaj..
– Zenek zamilcz. Znam ten błysk w Twoich oczach, to spojrzenie gdy spoglądasz na jej zdjęcie. Widziałem ten sam błysk wtedy gdy się poznaliśmy. Widziałam też tą fascynację moją osobą, której teraz nie sposób odnaleźć. Wiesz po co były te wakacje? Chciałeś uciec odejść stąd, żeby stowrzyć pozory, że nasze małżeństwo cokolwiek jeszcze dla Ciebie znaczy.
– Kochanie gdyby nie znaczyło nie byłoby mnie chyba tutaj, prawda?
– Ty masz jeszcze odwagę powiedzieć mi kochanie? Przecież ja dobrze wiem, że zdradzasz mnie z kim popadnie od dłuższego czasu. Udawałam , że tego nie widzę wierząc w to, że to uratuje nasz związek, że może jak się wyszalejesz, zaspokoisz potrzeby, zatęsknisz za ciepłem prawdziwej miłości. Tylko, że Ty zatęskniłeś to fakt ale za jej łóżkiem..
-Lutka nie przeginaj.
– Zenek mam tego dość. Nie będę dłużej patrzeć na to jak mnie zdradzasz, jednocześnie udając na zewnątrz dobrego męża. Wiesz jaka jest różnica między Tobą a Ryśkiem? Byliście tacy sami, ale to zawsze Anka była dla niego najważniejsza. A ja Tobie stałam się już obojętna, ale ja Ciebie nie zdradzę, ślubowałam Ci wierność, to ciągle dla mnie coś znaczy. Ale też nie zamierzam stać na drodze do Twojego szczęścia, zbyt mocno Ciebie kocham. Wyjeżdzam do matki. I proszę Ciebie miej tyle honoru, żeby nie przyjeżdżać tam nie prośić mnie o wybaczenie. Na razie matce powiedziałam, że mam tam wykonać pewną pracę i w związku z tym będę musiała pomieszkać tam troszkę czasu. A Ty wróć ale wtedy gdy będziesz już wiedział czego Ty w zasadzie chcesz. A póki tego nie zrobisz nie pokazuj mi się na oczy.
Okazało się, że była już zawczasu przygotowana do odbycia tej rozmowy. Ta kolacja cały plan romantycznego wieczoru to był wóz albo przewóz. Dla niej Zenek dokonał już wyboru. Dlatego nie czekała, aż pewnego dnia sam jej to oznajmi i po godzinie już jej nie było w Krakowie, pozostawiając Zenka samego z własnymi sprawami, i jego piekielną misją, o której nawet nie miała pojęcia.
Problemem ludzi takich jak Zenek jest to, że szukając swoich gwiazd wysoko na niebie, nie potrafią dostrzec tej najpiękniejszej, która jest najbliżej. Sprowadzając wszelkie relację tylko i wyłącznie do sfery fizycznej odbiera się jej całe piękno i magię którą ona winna posiadać. Prawda jest taka, że nie Zenek jeszcze nie zdawał sobie sprawy z tego, że wraz z odejściem Lutki odeszła jego ostatnia część prostych ludzkich uczuć, których nie zastąpi nawet tak atrakcyjna cecha jaką byłaby potencjalnie osiągalna nieśmiertelność. Bo cóż jest warte, życie wieczne jeśli nie można spędzić go z drugą osobą, dzieląc się prostymi radościami śmiertelników. A głupcem jest ten kto tą prostą prawdę dostrzeże za późno utraciwszy coś nieporównywalnie cenniejszego od wszystkich bogactw tego świata.
XI
Aby uciec na chwilę od dręczących go problemów, Zenek postanowił wyjechać na weekend w samotności na małą wycieczkę. Sporo się wydarzyło i należało przecież przemyśleć kilka spraw. Za cel podróży obrał sobie Malbork, perłę średniowiecznej architektury. O tym, że w Malborku ktoś miał się z nim spotkać całkowicie zapomniał. Pierwszy raz od dłuższego czasu wyruszył w podróż swoim samochodem. Miał przed sobą prawie 600 kilometrów drogi, postanowił jednak zanocować po drodze. Mógł sobie na to pozwolić wyruszając w czwartek. W firmie jego pozycja pozwalała mu na samodzielne wyznaczanie sobie dni wolnych od pracy tym bardziej, że zwykle ich nie wykorzystywał.
Tamta feralna wycieczka z przyjaciółmi była jego pierwszym urlopem od wielu lat. Był bardzo pracowity, sumienny. Najlepszy w swoim fachu. Dlatego też dorobił się niemałego majątku. Jednak ciągle mu było mało. Osiągnięć, pieniędzy, czegoś więcej czego nie dało się zmierzyć policzyć. Stąd też, perspektywa wiecznego życia wydawała mu się ukoronowaniem jego starań. A przecież z każdą uzyskaną duszą, ta perspektywa była jakby bliższa. Nie myślał już o cenie jaką należy zapłacić za perspektywę wiecznego życia. Uwodzenie i namawianie zauroczonych nim kobiet przychodziło mu coraz łatwiej. Wartość cudzego życia, przestawała się dla niego liczyć.
Minął właśnie Kielce, gdy na drodze zauważył dwie autostopowiczki, które okazały się całkiem atrakcyjnymi bliźniaczkami. Obie miały włosy koloru jesiennych kasztanów, były całkiem wysokie, z maleńkim biustem, który jednakowoż tylko podkreślał ich urodę. Kolejne kilometry mijały całkiem przyjemnie, rozmawiali, żartowali. Okazało się , że dziewczyny również wybierały się do Malborka. W miarę upływu czasu zauważył, że siostry ewidentnie z nim flirtowały, w szczególności ta bardziej piegowata. Kolejne kandydatki na szatańskie nałożnice. Nie musiał się nawet szczególnie wysilać. Grzech, które mogłyby popełnić wydawał się oczywisty, seks grupowy. Trójkąt, w którym rozochocone siostry zajęły by się sobą nawzajem. Zatrzymali się na nocleg w Toruniu. Wynajęli sobie pokój trzyosobowy w przydrożnym motelu. Postanowili sobie (za wyraźną namową Zenka rzecz jasna) umilić wieczór, sporą ilością szampana. W miarę upływu czasu i zawartości butelki, dziewczyny stawały się coraz bardziej rozochocone. Kolejne chwile przyniosły już tylko pierwsze pocałunki, najpierw z jedną potem z drugą. W miarę rozwoju sytuacji coraz bardziej zachęcał je żeby zajęły się też sobą nawzajem. Szampan, jego własna charyzma i nastrojowa muzyka poskutkowała. Bliźniaczki zaczęły szczodrze obdarowywać się pocałunkami i pieszczotami. Kazirodztwo kolejny z grzechów niemalże niewybaczalnych. Jednak były młode, miały jeszcze czas na skruchę i odkupienie. Następnego dnia gdy jechali, specjalnie więcej uwagi poświęcał tej mniej piegowatej, obserwując z cichym zadowoleniem, jak w drugiej narasta zazdrość. Zazdrość, która już wyraźnie przerosła, siostrzaną miłość, gdy podarował tamtej medalion mówiąc, żeby trzymała go przy sobie. Druga z bliźniaczek nie wypowiedziała ani słowa obserwując jak ten wręczał jej siostrze podarek. Wyraźnie jednak w jej oczach pojawiła się łza, a twarz z trudem ukrywała tłumiony w sobie gniew.
Zenek uśmiechnął się do swoich myśli. Kolejne dwie dusze jak na talerzu, praktycznie bez żadnego wysiłku. Jego piekielna praca przynosiła mu coraz więcej satysfakcji. Zatrzymali się na stacji benzynowej by zatankować. Z uroczym, szerokim uśmiechem i mrugnięciem oka zaproponował drugiej z sióstr kawę, bardzo dokładnie wypytując się jaką lubi najbardziej. Drugą zapytał po prostu tak jakby od niechcenia. Toteż ta zamiast odpowiedzieć mruknęła tylko coś pod nosem. Gdy wracał do samochodu zobaczył, ze sióstr nie ma w samochodzie. Dobiegły go natomiast krzyki dobiegające z damskiej toalety. Pobiegł sprawdzić, tknięty przeczuciem. Otworzywszy drzwi ujrzał wyrywające sobie nawzajem kasztanowe włosy siostry. Postanowił interweniować, chwytając tą wcześniej niby niezauważaną i krzyknął na tą drugą, żeby zostawiła jego dziewczynę w spokoju. To tylko rozjuszyło tą drugą, która z niebywałą wręcz siłą odepchnęła go, i poczęła okładać, tym razem już pięściami rywalkę. Nagle rozległ się bolesny skowyt i ciche tchnienie duszonej kobiety. Okazało się, że w chwili gdy dłonie tej pierwszej, zacisnęły się na szyi tej drugiej, w żelaznym jak się okazało uścisku, duszona na swoje nieszczęście wbiła chowany wcześniej nóż prosto w głowę, swej siostry. Stężenie pośmiertne, wywołane nagłym zgonem, okazało się jednak na tyle silne, że zamordowana nie puściła jej szyi w efekcie czego tamta zaczęła się dusić. Wezwał pomoc, próbował (choć prawdę mówiąc nie przykładał się do tego za bardzo), uwolnić duszoną, jednak bezskutecznie. Z zazdrości pozabijały się nawzajem, a ich dusze zapewne docierały już do piekielnych komnat ku swojemu wiecznego przeznaczeniu. Postanowił jak najszybciej oddalić się z miejsca wypadku, tłumacząc przybyłej na miejsce Policji, że wszedł do toalety w momencie gdy ta pierwsza już nie żyła, a sam jest w takim szoku, że na razie nie jest w stanie niczego dokładnie opowiedzieć.
W głębi duszy jednak odczuwał satysfakcję z doskonale wykonanego zadania. Strona moralna traciła dla niego jakiekolwiek znaczenie. Dotarłszy w końcu do zamku w Malborku zatrzymał się w rodzinnym pensjonacie, prowadzonego przez rodzinę państwa Noworybackich. Mąż, emerytowany pracownik stoczni i jego o dwadzieścia lat żona, powierzchownie poznani przedstawiali doskonały obraz małżeńskiej miłości. Dyskretny uśmiech kobiety, skierowany do Zenka zapowiadał jednak, iż te pensjonat ten był doskonałym wyborem nie tylko ze względu na niskie koszty pobytu. W tym miejscu należy zaznaczyć, że pomimo wysokości swoich zarobków, Zenek był dość skąpym człowiekiem, i tam gdzie było to tylko możliwe starał się nie wydawać pieniędzy. Dlatego też o ile za bilet wstępu do zamku zapłacić musiał, to przewodnika który miałby go oprowadzić po zamku uznał, za zbędny wydatek. Praktycznie zaraz po przekroczeniu bram wejściowych podłączył się do jednej z licznych w tym miejscu zorganizowanych wycieczek które miały własnych przewodników, a którzy ze względu na liczebność oprowadzanej grupy nie zwracali uwagi na dodatkową osobę.
Zwiedzał, pełen podziwu i ekscytacji tą perłę krzyżackiej architektury, gdy nagle jakiś wewnętrzny głos kazał mu wejść do jednej z baszt. Co ciekawsze gdy tylko przekroczył drzwi prowadzące do wąskiego korytarze, te natychmiast się za nim zatrzasnęły pozostawiając go w całkowitych ciemnościach. Minęła chwila gdy odnalazł w kieszeni, zapalniczkę, której natychmiast użył żeby uzyskać choć trochę światła. Gdy tylko płomień rozjaśnił mu najbliższą okolicę, mało brakowało a wypuściłby zapalniczkę z rąk. Stała bowiem przed nim postać brodatego, skośnookiego starca w zbroi, która nakazała mu iść za sobą. W półmroku nie rozpoznał dokładnie rysów twarzy, lecz surowe spojrzenie skośnych oczu, uzmysłowiło mu i przypomniało, iż otóż staje przed nim generał Chang, z którym rozmawiał jakiś czas temu.
Rycerz zaprowadził go do jednej z licznych ukrytych przed wzrokiem turystów, komnat. Gdzie przed wiekami spotykali się zapewne potajemnie rycerze zakonni. Chang wskazał Zenkowi utkwione w ścianach pochodnie, które podpalone rozpędziły mrok, nieznacznie tylko rozjaśniany Zenkową zapalniczką. Rycerz przyglądał mu się zaciekawiony przez jakiś czas, po czym w końcu powiedział.
– No dobrze Ciebie tu w końcu widzieć, kazałeś mi na siebie trochę czekać.
– Co to za miejsce? Kim Ty do diabła jesteś i czego ode mnie chcesz?
– Kiedy ostatni raz rozmawialiśmy, powiedziałem Ci, żebyśmy spotkali się w kaplicy. Ponieważ jednak Tobie nie spieszyło się zbytnio, to gdy w końcu tu dotarłeś, postanowiłem, że jednak to miejsce będzie lepsze na rozmowę. Tym bardziej, że coraz bardziej jesteś opętany swoją demoniczną misją, więc postanowiłem zabrać Cię do miejsca, w którym cała historia piekielnych nałożnic ma swój początek. Patrząc po zaskoczeniu malującym się na Twojej twarzy może od razu powiem. Tak wiem kim jesteś, wiem jakie masz zadanie. Obserwuję Ciebie od dłuższego czasu. Spotkaliśmy się już wcześniej, w starym należącym do Twojej rodziny domu. Nazywam się Li Chang.
– Tak zjawa, w domu rodziców. Już pamiętam ale skąd wiesz o nałożnicach? I co to miejsce ma wspólnego z moją misją?
– Bardzo wiele jednak wszystko w swoim czasie. Na razie wystaw dłoń.
Nie wiedząc dlaczego, Zenek spełnił polecenie tajemniczego towarzysza. Ten natychmiast wyciągnął z pochwy sztylet, wykonany z jakiegoś ciemnego materiału, zapewne obsydianu i szeptając w jakimś tajemniczym języku formułki, przejechał ostrzem po dłoni Zenka. Kapiącą krew zbierał do naczynia, po czym namalował na ścianach tajemnicze znaki.
– Teraz jesteśmy bezpieczni, tej bariery moce piekielne nie przekroczą – powiedział Chang -nareszcie możemy spokojnie porozmawiać.
– Co oznaczają te symbole namalowane na ścianach? Zapytał zaciekawiony Zenek?
– Zaklęcie 4 żywiołów, najlepsza ochrona przed sługusami diabła. Co ciekawe siły niebios również mają poważny problem z przekroczeniem tego kręgu. Ale mniejsza o magię. Pytałeś co to za miejsce, i co to wszystko ma coś wspólnego z Twoją misją. Widzisz ta ziemia ma swoją historię. Długą, mroczną i zawiłą. Co więcej ze względu na skumulowaną tu energię, od dawien dawna dla wielu kultur, żyjących tu jeszcze na długo przed przybyciem Słowian a potem Krzyżaków , miejsce to stanowiło swoiste sanktuarium. Niestety sanktuarium wielkiego zła gdyż od samego początku miejsce to było poświęcone demonom. 4 tysiące lat temu tereny te zamieszkiwał mój lud. Nie ma sensu przypominanie Ci nazwy mojego plemienia, gdyż wieki, oraz burzliwa historia, zatarły o nim wszelkie wspomnienia dostępne dla śmiertelników. Nasz lud czcił przede wszystkim bóstwa światła, natury, odwiecznego istniejącego tu lasu. Nasza osada usytuowana była niedaleko stąd. Żyliśmy spokojnie, w harmonii do czasu gdy do naszej wioski przybyła pewna tajemnicza kobieta. Uwodziła mężczyzn jednego po drugim. Zakochani spełniali wszystkie jej kaprysy, które z czasem doprowadziły do zbrodni. Ojcowie zabijali swoje żony, córki, z czasem zaczęło brakować kobiet w naszej wiosce. Pewnej haniebnej nocy zbrojna drużyna wyruszyła na wyprawę do sąsiedniej wioski. Zaskoczeni mieszkańcy nie byli w stanie skutecznie się bronić. Mordowali ich powoli jednego po drugim, kobiety natomiast, porwano w niewolę i sprowadzono do naszej wioski, do uprzednio przygotowanej zagrody. Wtedy też i ja powróciłem wraz z moim ojcem i drużyną, z wyprawy wojennej przeciw plemieniu, które zagrażało nam od dłuższego czasu. Trzeba Ci wiedzieć, że dowodziłem ta drużyną miałem tytuł generała. Ze względu na dłuższą nieobecność, nie ogarnęło nas szaleństwo panujące w naszej osadzie. Co więcej wracając z wyprawy spotkaliśmy kobietę, która uciekała z naszej wioski w obawie o swoje życie. Opowiedziała nam o okropnościach, które miały miejsce w naszej wiosce. Nie uwierzyliśmy jej, wzięliśmy ją nawet za szpiega z wrogiego plemienia i powiesiliśmy na najbliższym drzewie. Tamtej nocy jednak zatrzymaliśmy my się na wzgórzu w pobliżu osady, na tyle blisko, że mogliśmy obserwować co się działo. To co zobaczyliśmy przeraziło nas. Wyciągali po kolei kobiety jedną za drugą, po czym zgwałcone wrzucano je jeszcze żywe w płomienie. Kobieta tymczasem, stała nad paleniskiem i zbierała dusze pomordowanych, zapewne aż do tamtej pory to do niej należało zdobywanie dusz kolejnych kobiet do szatańskiej alkowy. Była wyraźnie wcieleniem samego zła, i zapewne niejedną osadę i kulturę doprowadziła do zagłady. Nie mogliśmy już dłużej patrzeć na te okropieństwa. Zaatakowaliśmy zabijając zaskoczonych pobratymców, upojonych winem, i szaleństwem. Kobiecie jednak udało się uciec, więc razem z ojcem postanowiliśmy ją ścigać. Nie uciekła daleko, jednak okazała się czymś więcej niż tylko człowiekiem. Rana którą zadałem jej mieczem natychmiast się zagoiła a jej udało się ukąsić mego ojca, po czym ten osunął się na ziemię martwy.
Zadałem kolejny cios tym razem mieczem w głowę ucinając ją, jednak na moje nieszczęście zdążyła mnie zadrapać. Okazało się, że jad którym zabiła mego ojca znajdował się również w jej pazurach, toteż poczułem jak powoli, tracę siły, a moje serce bije coraz wolniej. Wtedy też stanął przede mną tamten tajemniczy nieznajomy, którego i Ty spotkałeś. Musisz wiedzieć, że nasza wizja zaświatów bardzo się różniła od rzeczywistości. Wierzyliśmy, że każda dusza po śmierci nie ważne dobra czy zła, wędruję na wielką łąkę, do miejsca w którym kiedyś, spotkają się wszyscy ludzie. Wobec takiej perspektywy grzechy nie miały znaczenia przecież na tą łąkę trafiali i dobrzy i źli. Co więcej wszyscy byliśmy obciążeni grzechem bałwochwalstwa, gdyż nie dane nam było jeszcze poznać prawdy o Wszechmogącym. Pokazana mi wizja piekła okazała się więc dla mnie tym bardziej przerażająca zwłaszcza po tym jak dowiedziałem się, że zaraz mam tam trafić, na wieczne czasy. To było kłamstwo jak się później okazało jednak skąd miałem o tym wiedzieć. Zaproponował mi więc, wspomniany wspólny znajomy taką samą propozycję jak Tobie. Życie wieczne za duszę pozostałych przy życiu kobiet. Byłem taki młody i jak się okazało tchórzliwy i lekkomyślny. Zgodziłem się tym bardziej, że przy życiu pozostała już tylko jedna kobieta. W tajemnicy przed swoją drużyną zamordowałem ją jakiś czas później.
– I jak widać było warto, żyjesz nadal – wtrącił się w monolog wyraźnie zainteresowany Zenek – 4 tysiące lat, wieczna młodość, jaki dar. Rozmarzył się tak jakby dopiero teraz zaczął słuchać swojego rozmówcy.
– Warto? Rozgniewał się Chang – To wieczne życie okazało się przekleństwem. Widzisz my śmiertelnicy nie do końca jesteśmy w stanie zrozumieć sensu nieśmiertelności. Po pewnych czasie zmarli wszyscy członkowie mojej rodziny, moja drużyna, wszyscy, których kochałem, lubiłem, ceniłem. Zakładałem nowe rodziny to fakt, Ale wszyscy jej członkowie po kolei umierali, jeden po drugim, przeważnie w strasznych okolicznościach. Aż w końcu znikły wszelkie ślady nawet po moim narodzie. To jest właśnie prawdziwa strona nieśmiertelności, samotność. Najgorsza kara jaką można zadać człowiekowi. Wiesz co jest najgorsze w Piekle? Nie ból fizyczny, bo mimo wszystko można się do tego przyzwyczaić. Pal na którym wisisz, płomienie ogarniające Twoje ciało, gdy już spłonie ostatnia twoja kość wszystko zaczyna się na nowo, wraca ciało wraca ból. Ale nie wraca już wzrok ani słuch, więc do bólu fizycznego dochodzi samotność. Ale wracając do mojej historii. Opuściłem więc swoje terytoria i udałem się na tułaczkę po świecie. Świecie który obecnie można spokojnie zwiedzić, w trakcie jednego życia, jednak wtedy przecież nie było maszyn, którymi obecnie się poruszacie, podróż trwała o wiele dłużej, nawet pomimo tego, że przecież dostępne terytorium ograniczało się do trzech znanych do XV wieku kontynentów. Przenosiłem się z miejsca na miejsce i zaczynałem wszystko od nowa. Rodzina, znajomi, wrogowie, niby normalny żywot śmiertelnika, skalany jednakowoż bólem przemijania. Po pewnym czasie zapomniałem już co to znaczy miłość. Aż do momentu gdy dwa tysiące lat temu zamieszkałem w Palestynie. Wtedy też spotkałem Boga. Boga którego nie dane mi było poznać, mimo całego długiego już wtedy życia. To on uzmysłowił mi, że mój dar jest tak naprawdę przekleństwem a nagroda, którą uzyskałem jest tak naprawdę najgorszą karą, gorszą niż wszystkie męki piekielne razem wzięte. Piekło kiedyś przestanie istnieć, zostanie unicestwione, a ja będę trwał.
Bóg w swojej łaskawości dał mi jednak szansę na odkupienie. Dowiedziałem się, że za swojego śmiertelnego jeszcze życia spłodziłem potomka i od tamtej pory, co sto lat każdy mój kolejny męski potomek, dostaje od szatana podobną propozycję. – Tak dodał patrząc na wyraźnie zaskoczoną twarz Zenka – może się to wydać, dziwne dla Ciebie ale jestem twoim pradziadem sprzed 4 tysięcy lat. Jesteście jednak nazywani ze względu na waszą misję piekielnymi posłańcami. Misja moja polegała na likwidowaniu ich piekielnych przewodników, żniwiarzy, którzy przychodzą odebrać zdobyte przez was dusze. W zamian za to wraz z dniem sądu ostatecznego skończy się moja męka. Nie zawsze to było proste, zło objawiało się pod różnymi postaciami.
-Masz zabić Pętaka? Przecież to idiota, banalne zadanie..
Rycerz uśmiechnął się ponuro.. – Daj mi skończyć opowieść. Zło przybierało różne formy, w różnych miejscach. Aż w końcu kilka wieków temu wróciło do miejsca, w którym to wszystko się zaczęło. Jak wiesz kilka wieków temu to miejsce zasiedlili Krzyżacy, rycerze zakonnicy, wtedy na początku prawi ludzie. Widzisz jednak w czasach gdy ten zamek powstał dokładnie w tym a nie innym miejscu, w jego podziemiach, rozwinął się tajemny kult. Zakon w zakonie do którego mieli wstęp tylko najbardziej wpływowi zakonnicy. Zaczęli oni psuć serca i dusze swych braci. To oni są odpowiedzialni za grzechy, których Krzyżacy się dopuścili wobec Polaków i innych narodów. Jak zeznał mi jeden z pojmanych członków kultu, otrzymali oni od szatana zadanie złamania 13 pieczęci, poprzez 13 ciężkich grzechów, których dopuścić się mieli członkowie kultu. W efekcie tego na ziemię miała powrócić wiedźma, która przyczyniła się do zagłady mojego narodu.
Postanowiłem nie dopuścić do tego. Widzisz to ja namówiłem króla Jagiełłę do wojny z Zakonem, to ja podpowiedziałem mu jak zwycięsko przeprowadzić bitwę pod Grunwaldem. Po bitwie jak zapewne wiesz przez jakiś czas oblegaliśmy Malbork. Na tamte czasy zamek był praktycznie nie do zdobycia, jednak mi udało się w pojedynkę przebić do podziemnej komnaty. Wymordowałem członków kultu jednego po drugim. Za późno jednak , gdyż złamali 12 z 13 pieczęci. Postanowiłem pilnować ostatniej, którą była zgoda między słowiańskimi narodami, jednak wydarzenia późniejszych wieków, zwłaszcza wieku XX, uniemożliwiły mi wykonanie tego zadania. I tak wiedźma powróciła by ponownie zasiać ziarno nienawiści, i służyć swojemu mrocznemu władcy. Stąd też podejrzewam, że tak naprawdę to nie Pętak jest twoim prawdziwym przewodnikiem. Widzisz w szczególnych przypadkach posłańcy mieli kilku przewodników, jeśli wykazywali się szczególnymi cechami. Mam podejrzenie, że Twoim przewodnikiem jest wiedźma we własnej osobie. Być może masz być. Jej ostatnim zastępcą. Prawdę mówiąc to sam nie wiem jakie mają wobec Ciebie plany. I prędko się nie dowiem. Całe Piekło już na mnie poluje, chcą mnie uwięzić od kiedy zacząłem im zagrażać, i początkowo chciałem umrzeć, zakończyć mą dolę. Jednak teraz dzięki Tobie teraz mam okazję do zemsty.
-Czego ode mnie chcesz? Dlaczego jestem taki ważny dla Ciebie?
– Bo jesteś moim ostatnim potomkiem, nie masz rodzeństwa, ani potomstwa. Mój ród kończy się na Tobie i tylko Ty masz moc pokonania wiedźmy. Dlatego musisz pomóc mi ustalić, kim ona jest. Jaką powłokę teraz przybrała. Strzeż się jednak, albowiem jest ona potężnym i bardzo niebezpiecznym przeciwnikiem.
– Wiesz o niej coś więcej?
– Tak wiem. To pierwsza kobieta, Lilith, matka wszelkiego zła. Mamy więc do czynienia nie tylko z Szatanem we własnej osobie, ale też z jego najdoskonalszym żeńskim stworzeniem.
Zenek zastanawiał się już od dłuższego czasu czy dać wiarę Changowi. Cała ta historia, wydawała się mu wyssana z palca mimo tego, że coś w głębi duszy mówiło mu, że to prawda. Chęć nieśmiertelności, okazała się jednak silniejsza.
– Nie mam powodów, żeby Ci pomóc, rycerzu, może i jesteś moim krewnym, ale zdaje się, że nie doceniłeś daru jakim jest nieśmiertelność. Poza tym nie mam zamiaru ryzykować, pala dla Twojej zemsty.
-Zenek, to także powinna być Twoja zemsta, Twoja sprawa, spójrz co oni z Tobą zrobili. Rozbili Ci rodzinę, odebrali całe człowieczeństwo jakie miałeś…
-Ale nie odebrali siły, do niszczenia głupców którzy będą chcieli przeszkodzić mi w wypełnieniu mej misji, bzdurząc o złowrogich wiedźmach. – Po czym mówiąc to nie zdając sobie sprawy z tego co robi uderzył nożem w jeden z stworzonych przez Changa znaków. Tamten próbował go powstrzymać, jednak coś nagle pozbawiło go mocy. W komnacie pojawił się ktoś jeszcze… Ich wspólny znajomy – Hrabia we własnej osobie.
Hrabie ze wzrokiem pełnym nienawiści wpatrywał się w postać Generała.
– Witam Generale, jakiż to zaszczyt spotkać Pana po 4 tysiącach lat.
-Odejdź Nieprzyjacielu! Warknął LI! Zostaw mojego potomka w spokoju!
– Twój potomek Chang sam dokonał wyboru, jest dorosły podobnie jak Ty byłeś, cóż najwyższy czas przekonać się, że nawet decyzje sprzed 4 tysięcy lat mogą mieć swoje, jak najbardziej współczesne konsekwencje. Obaj dokonaliście wyboru.
– Zamilcz Książe Ciemności i Łgarstwa nie pozwolę Ci zniszczyć tej planety tej cywilizacji tak jak to zrobiłeś z moim narodem. Zenek – tu generał zwrócił się do swojego potomka – Nawet teraz masz jeszcze prawo wyboru, to co się stanie zależy wyłącznie od Ciebie. Ty możesz pomóc Lilith stać się niepokonaną i Ty możesz ją zniszczyć, nie pozwól by nawet tak idealna mrzonka jak perspektywa nieśmiertelności odebrała Ci to co jest najcenniejsze. A teraz znikaj. Po tych słowach, Zenek ocknął się na dziedzińcu zamku średniego. Tymczasem w komnacie trwać miało starcie dobra ze złem, którego jednak nie mógł być świadkiem.
XII
-Ach Generale, Generale, po dawnej glorii nie pozostało już ani śladu jak widzę. Czasy się zmieniły rycerze odeszli w cień. A Ty razem z nimi. Cała Twoja dawna potęga runęła jak domek z kart. Z wyraźną satysfakcją w głosie powiedział Hrabia
-Wciąż mam jednak na tyle siły aby pokonać Ciebie na tutaj na ziemi. To nie królestwo piekieł, Tutaj nie masz nieograniczonej mocy i tysięcy sług.
– Za wyjątkiem sanktuarium, Jesteś jak wiesz w naszym przyczółku, swoistej ambasadzie. Próbowałeś zatrzeć ślad po Was magią, żebyśmy nie wykryli, że tu jesteś jednak wyobraź sobie, że nawet pomimo tej bariery odnaleźliśmy was. – Po czym strzelił palcami i przed oczami Generała pojawił się przewodnik Zenkowej wycieczki, który natychmiast wrócił do formy Pętaka.
– To koniec genelale, Hell Zenon nas do Ciebie doplowadzil, przykujemy Cie tu do ściany płonącym łańcuchem, Lilith powlóci , a z tej cywilizacji pozostaną zgliszcza.
– A my znowu będziemy mieli ciągłe dostawy nowych nałożnic. A ten śmiertelny głupiec nam w tym pomoże. Dodał Hrabia.
– W zasadzie to zawsze byłem ciekaw dlaczego zawsze na początku giną kobiety nie od razu cała populacja , przyznam że trochę to dziwne.
Hrabia uśmiechnął się tylko z politowaniem i rzekł: – Widać opowiadania o Twojej wielkiej mądrości to czcza gadanina. Głupcze naprawdę niczego nie rozumiesz? Mężczyzna był tylko eksperymentem. Tak został stworzony na obraz i podobieństwo, ale to dopiero kobiety są najdoskonalszym boskim wynalazkiem. Tak naprawdę to one rządzą tym światem, bo przecież to dla nich powstawały największe dzieła sztuki, dla nich ludzie dopuszczali się rzeczy najbardziej szlachetnych, i najbardziej podłych. Kobiety stanowią swoistą duszę, esencje dobroci społeczeństwa. Jednak gdy sprowadza się je jedynie do ich biologicznej roli reproduktorek a tym bardziej obiektu zaspokojenia ludzkich żądz, ta esencja odchodzi w zapomnienie. Potem wystarczy już tylko nakłonić ludzi do mordowania ich. A gdy giną kobiety ginie cywilizacja. Dlatego też Lilith miała tak wielką władzę, sama była kobietą. Na wskroś złą kobietą, wykorzystującą swój kobiecy czar do niszczenia serc i dusz ludzkich. Dlatego Bóg widząc ile zła w niej drzemie stworzył Ewę, odbicie doskonałości i dobroci niebios. I to Ewa przepędziła Lilith, która od tamtej pory, kroczyła po świecie niszcząc jedną kulturę po drugiej.
Jednak Ty przerwałeś jej dzieło, jednakowoż później je kontynuując. Twoja nieśmiertelność, naznaczona była jednak przekleństwem, nie dane Ci już było nigdy zaznać szczęścia. I dopiero niebiosa dały Ci szansę odkupić Twe winy. My jednak nie pozwolimy Ci na to, Twoja dusza jest, była i będzie nasza, nie uwolnisz się od tego. A teraz Lilith rękami tego durnia, doprowadzi świat do zagłady. A Ty zostaniesz tutaj by to i będziesz obserwował jak Twój ostatni potomek przyczynia się do zagłady świata. Jego pycha i żądza dóbr jest silniejsza od Twoich argumentów. Zrobi dla nasz wszystko, zresztą jak z Tobą skończymy, postaramy się by o rozmowie z Tobą nawet nie pamiętał.
– Nie!! Krzyknął Generał i zaatakował Hrabiego obsydianowym, ostrzem. Nagle ten rozpłynął się, unikając ciosu za to w jego miejsce dookoła pojawił się Pętak z piekielnymi wilkami, które niemal natychmiast rzuciły się na Changa. Ten bił się dzielnie, jednak przeciwników, było zbyt wielu. Płonące łańcuchy spętały go, a Pętak przytwierdził je do ścian komnaty.
-A teraz zostaniesz tutaj i poczekasz, by zobaczyć jak Twój potomek dokona ofialy ostatecznej. A wtedy już nic nie ulatuje tego świata przed zagładą.– Powiedział złowrogo Pętak. W komnacie znowu ukazał się Hrabia. Wydał polecenie Pętakowi:
– A teraz dopilnuj by nasz posłaniec nie pamiętał co tu zaszło.
***
Jak już było wspomniane Zenek ocknął się na dziedzińcu Zamka Średniego. Nie pamiętał co się z nim działo, dlaczego się tu znalazł. Ostatnim co pamiętał było podziwianie zamkowych komnat. Postanowił zakończyć już na dziś zwiedzanie i udać się z powrotem do wynajętego pokoju w pensjonacie. Pod prysznicem jednak zauważył, wyryte na dłoni słowa : Wybór należy do Ciebie!, które znikły, w momencie gdy zdążył je tylko odczytać. Rodzina u której się zatrzymał wyglądała pozornie na spokojną, kochającą się. Tego dnia jednak dotarły do jego pokoju odgłosy małżeńskiej kłótni. Na tyle poważnej, że Pan domu natychmiast wyszedł, zostawiając kobietę samą. Ta jednak postanowiła sobie znaleźć pocieszenie w ramionach przystojnego gościa. Gdy Zenek wyszedł spod prysznica ona czekała już na niego rozebrana w łóżku. Ucieszył go taki obrót spraw. Nie przeszkadzało mu zupełnie, że wykorzystuje w sposób haniebny moment gdy rodzina się pokłóciła. Zaspokoił swoje żądze.
Już po wszystkim gdy leżeli w łóżku, ona zaczęła mu opowiadać swoją historię. Jak to się stało, że tak młodziutka kobieta wyszła za mąż za o wiele starszego mężczyznę. Skarżyła się, że pomimo bytu materialnego, który jej stworzył, nie zauważa jej podstawowych potrzeb. Nie chce chodzić z nią na dyskoteki, nie daje jej pieniędzy na kosmetyki. W zasadzie była ona typem pijawki, która wyszła za mąż za dobrego człowieka by wyrwać się z domu i czerpać z tego korzyści materialne. Kompletnie nie doceniała, ogromu pracy jaki On włożył w jej utrzymanie zauważała tylko jego majątek i jej własne kaprysy. Zenek postanowił to wykorzystać. Począł ją zwodzić, że oto dzieje jej się tak naprawdę straszna krzywda i zasługuje na dostanie życie w luksusach a facet, który tego nie rozumie nie jest jej godzien. Rozwód jednak nie wchodził w rachubę. Nie było argumentów, które wskazywały by na jego winę w sensie prawnym, dlatego należało się go pozbyć inaczej by majątek stał się własnością nienasyconej małżonki. Zenek wiedział co zrobić. Sam zdobył dla niej cyjanek potasu i zachęcił ją, żeby zmieszała go z cukrem. Umrze w ciągu kilku sekund. Ślady zatrzesz bez problemu. Upozorujesz samobójcze zatrucie. Wyjedź gdzieś na kilka dni już dziś żeby nikt Ciebie nie podejrzewał, a majątek już wkrótce stanie się Twój.
Wyraźnie zachęcona kobieta natychmiast zaczęła się pakować. W między czasie Zenek zastanawiał się jak z kolei pozbyć się kandydatki na morderczynię, gdy już dokona swojego dzieła. Kobieta musiała zginąć, bo prędzej czy później wyrzuty sumienia zmusiły by ją, by opowiedziała odpowiednim służbom kto namówił ją do popełnienia tej zbrodni. A wtedy mogło by się okazać, że jest odpowiedzialny za więcej zbrodni, i cała jego kariera zakończyła by się w więzieniu z dożywotnim wyrokiem. Problem polegał jednak na tym, że o ile od jakiegoś czasu świadomie doprowadzał kobiety do śmierci o tyle sam osobiście jeszcze żadnej nie zabił. Kobieta spakowana czekała już na niego przed wejściem do pensjonatu. Oczekiwała, iż to on ją osobiście odwiezie do jej rodziny mieszkającej w Toruniu. Okazało się, że nie ma prawa jazdy, choć potrafiła prowadzić. To była szansa na to by jeszcze ten jeden raz nie zabijać osobiście. Namówił ją, że powinna już teraz ukarać męża zabierając ich samochód. Przecież nic się nie stanie Policja jej nie złapie. Na swoje nieszczęście posłuchała go. Po dodaniu trucizny do cukierniczki, wsiadła do pojazdu i wyruszyła. Nie musiała nawet zabijać męża. Już sama próba była grzechem, poważnym grzechem. Zenek natomiast jako prawy obywatel zadzwonił po Policję, donosząc, że z pensjonatu w którym się zatrzymał skradziono samochód o rejestracji takiej a takiej ( numery uprzednio sobie zapisał), a kobieta która go ukradła kierowała się najprawdopodobniej w kierunku Torunia. Nie minęło też wiele czasu, gdy jadąca „skradzionym" rzekomo pojazdem w tylnim lusterku dostrzegła charakterystyczne niebieskie światła i pojazd który wyraźnie zbliżał się w jej stronę. Dodała gazu. Pomyślała, że pewnie policja znalazła ciało męża, a ten drań, który ją do tego namówił doniósł na nią. Nie chciała iść do więzienie więc postanowiła uciekać. Pogoń trwała dobrą godzinę, Policja zorganizowała blokadę drogi 15 kilometrów dalej, uniemożliwiając przejazd postawionymi w poprzek trzema radiowozami. Postanowiła się przez nią przebić coraz bardziej, przyśpieszając. Widziała to nieraz na filmach. Nie przewidziała jednak, że siła uderzenia, spowoduje, że samochód wyleci w powietrze lądując dachem na twardej jezdni, a dach pojazdu nie należał do najwytrzymalszych. Zginęła na miejscu, a jedynym zadaniem wezwanej karetki było zebranie tego co z niej zostało do worków. Kolejna niewinna dusza trafiła do piekła.
Informację o tych wydarzeniach usłyszał już Zenek w radiu, wracając samochodem do domu. Gdy tylko usłyszał o pościgu policyjnym i kobiecie, która nie wymagała nawet akcji reanimacyjnej od razu wiedział o kim mowa. Co więcej nawet się przy tym uśmiechnął. Był o kolejną duszę bliżej do upragnionej nagrody. Należy tutaj wspomnieć, iż od kiedy tylko podjął się swojej piekielnej misji, okoliczne prostytutki (z których usług o dziwo również korzystał) , poczęły ginąć w niewyjaśnionych okolicznościach. Niby nie miał z tym nic wspólnego, ale to zwykle on był ich ostatnim śmiertelnym klientem. Dlatego podsumowując dotychczasowe wyniki, Zenek uświadomił sobie, że pozyskał już dla Piekła około 30 dusz. Na razie misja przebiegała bez zakłóceń. I wszystko wskazywało na to, że obiecaną nieśmiertelność, już niebawem uzyska. Należało jednak teraz wrócić na chwilę na ziemię i zająć się nieco zapomnianą sprawą Pani Rutkowskiej, którą dzielnie szpiegował już zapewne kot Chester.
*****
– Twój potomek gra jak mu zagramy. Cóż, zdaję się że Pańska misja się nie udałą Panie Generale.. No cóż najwyższy czas ją zakończyć. – Powiedział Hrabia, ostrząc Obsydianowy nóż.
– Ty głupcze dobrze wiesz, że nie możesz mnie zabić. Sam podarowałeś mi dar wiecznego życia, a tym bardziej teraz gdy pracuję dla Światła.
– Masz rację zabić Ciebię nie mogę. Ale nieśmiertelność, w porozrzucanych po świecie kawałkach nie będzie niczym przyjemnym. Zatęsknisz jeszcze za czasami gdy pracowałeś dla nas.
– Czy Ty naprawdę myślisz, że Góra, tym razem nie zareaguje?
– 4 tysiące lat temu jakoś ich to nie obchodziło Chang – ironicznie uśmiechnął się Hrabia. Jego oczy zapołonęły krwawym blaskiem, w których można było usłyszeć echo, dręczonych przez wieki dusz.
-Zapominasz jednak, że wtedy czciła go jedynie mała część planety. Większość ludów takich jak mój nie miało nawet okazaji o Nim usłyszeć, a co dopiero poznać. Dlatego dano mi szansę odkupienia moich win. Nie wiem czy zdajesz sobie jednak sprawę, że dwa tysiące lat temu stało się coś, co nie miało wcześniej precedensu. On Sam osobiście, zstąpił na świat pod ludzką postacią. Oddał za nich swoje życie. Nieniawiść Lilith tego nie zniszczy.
– Zamilcz ! Ryknął Hrabia przystawiając Changowi nóż do gardła. Nie waż się nawet wymieniać jej imienia w mojej obecności Chang. Była moim, najdoskonalszym sługą, moim pragnieniem. A Tobie udało się Ją zamordować. Wiesz dlaczego wtedy Ciebie nie zamordowałem? Dusza Lilith znalazła się gdzieś między niebem a piekłem w jakimś niedostępnym dla nas wymiarze. Jestem potężny, Generale, potężniejszy od Ciebie, a mimo to nie wszemogący. Nie mogłem jej przywrócić. Wykorzytsałem jednak pewien precends, polegający na tym, że co jakiś czas Lilith powracała na ziemię w ciele ludzkiej kobiety. Była jednak uśpiona i przez te wszystkie wieki nie obudziła się ani razu. Pieczęci łamano już nie raz, to dopiero połowa sukcesu. Drugą połową jest napojenie Lilith, krwią ostatniej piekielnej nałożnicy zdobytej przez posłańca. Taki paradoks, ona sama nie zabiła wtedy tej ostatniej, ale zrobiłeś to Ty w swojej naiwności uruchamiając przy okazji ten mechanizm. Nasz problem polegał jednak na tym, że aż do teraz posłańcy nie dysponowali, takimi cechami jak Zenek, ani też takimi możliwościami technicznymi.
Zauważ Chang, że poderwanie teraz kobiety na jednorazowy wyskok nie stanowi problemu, wystarczy wybrać się na jakąkolwiek dyskotekę w większym mieście. Zawsze się jakaś taka znajdzie. Czystość przestała się już liczyć, jako wielka wartość. Dlatego też, ostatnią piekielną nałożnicą musi być kobieta najbliższa posłańcowi. Dowiedzieć się o tym powinien w momencie, gdy już tylko jedna dusza pozostaje do wypełnienia zadania. Wtedy już posłaniec jest na tyle pochłonięty demoniczną aurą, iż nie pozostaje w nim nawet resztka człowieczeństwa. Problemem zaś największym dla nas, byłeś Ty. Od kiedy włączyłeś się do gry, zabijając każdorazowo opiekunów posłańców, żaden z nich nie spełnił swojej misji. Ale my też się uczymy Chang, też wyciągamy wnioski, jeśli tym razem kolejnemu posłańcowi się nie uda, iskra Lilith przepadnie, nie odrodzi się już nigdy. Dlatego tym razem to ja we własnej osobie jestem przewodnikiem Zenka. I już ja dopilnuję, żebyś wisiał tu dopóki Ona się nie odrodzi. A Twój potomek, coraz bardziej nam w tym pomaga. Dodał jakby na pożegnanie i rozpłynął się w powietrzu. Chang szarpnął się, próbując wyrwać się z okowów. Bezskutecznie, poczuł tylko rozdzierający ból. Najgorsza jednak była świadomość, że Zenek naprawdę niczego pamięta a z każdą chwilą, coraz bardziej poddaję się woli Hrabiego.
XIII
W międzyczasie Chester, który celem zwiększenia efektu, wskoczył uprzednio (z wielką niechęcią oczywiście) do brudnej sadzawki, pojawił się pod wskazanym mu przez Zenka adresem. Wyglądał jakby jego poprzedni właściciel dopiero co wyrzucił go z samochodu, brudny, śmierdzący, do tego ledwie trzymał się na kocich łapkach, sprawiając wrażenie chorego ( a prawdę mówiąc przed wyruszeniem na misję zapalił sobie blanta z kolegami, ale komu przyszło by do głowy, ,że próbuje się wkraść, w jego łaski zjarany kot), w tym zachowaniu istniało pewne ryzyko. Mianowicie potencjalna nowa właścicielka mogła na przykład wezwać weterynarza celem natychmiastowego uśpienia biednego zwierzaka, albo po prostu w ogóle się nim nie zainteresować. Co więcej wszystko wskazywało na to, że na jakiś czas będzie musiał się zachowywać jak normalny dachowiec. Już sama myśl o tym, sprawiała, że musiał się znieczulić ( miał też spory zapas, pochowany gdzie tylko się dało, ale traktował to jako znieczulenie na naprawdę czarną godzinę).
Rozległ się grzmot i ulice zmokły od bardzo intensywnej ulewy, Zdecydowanie nie było to dobre miejsce dla kota, dlatego też gdy już dotarł pod drzwi Rutkowskiej, rozpoczął koncert. Przerywaną grzmotami piorunów ciszę, wypełniło nagle żałosne kocie zawodzenie. Minęła pierwsza godzina, potem druga. Kocur był już przemoczony do suchej nitki, nie musiał się już zbytnio starać, by udawać porzuconego, Zawodzenie, miauczenie i piski nie przynosiły jednak, żadnego efektu, więc w końcu, przemarznięty już kocur zaczął zastanawiać, się nad zmianą sposobu, którym chciał trafić, do serca i teraz po prostu do wnętrza rezydencji Rutkowskiej. Pomacał maleńki pojemniczek który miał przyklejony plasteliną pod brzuszkiem, aby sprawdzić, czy towar jest w całości. Nagle z przerażeniem stwierdził, że pojemniczka tam nie ma, woda zmyła go, podobnie jak ślady po plastelinie. Tego już było za wiele. Oparł się na tylnich łapkach i począł uderzać przednimi w drzwi wykrzykując :
– Otwieraj te drzwi głupia suko, ja tu tonę!
Udało się. Jolanta drzemała, dlatego też nie zwracała uwagi na typowe kocie hałasy, do których ze względu na posiadające koty sąsiedztwo, była przyzwyczajona. Jednak głos ludzki, co więcej nazywający ją suką, to było coś co nie mogło ujść, jej uwadze. Otworzyła drzwi zabezpieczając je, uprzednio łańcuchem, ku wielkiemu jej zdziwieniu jednak, nikogo tam nie zobaczyła. A przecież głos ten był wyraźny, zrozumiała znaczenie słów, co więcej została obrażona. Naglę poczuła jak coś miękkiego, i włochatego ociera jej się o nogi. Zwierzę ocierające się o jej stopy przedstawiało sobą, obraz nędzy i rozpaczy, Brudne, śmierdzące, mokre stworzenie, wyraźnie przypominające kota, faktycznie poruszyło serce kobiety. Nie minęła nawet godzina a pomimo późnej pory na miejsce przybył weterynarz, który miał zbadać, czy nowo znaleziony kot nie jest może na coś poważnego chory, Trzeba było też zapewne zaszczepić, zwierzaka i to aż na trzy różne dolegliwości, tak więc za każdą wbita igłę, Chester naliczał Zenkowi kolejne kilogramy zielska, które miało w tym momencie stanowić odszkodowanie za straty moralne. Po całej serii zastrzyków przyszła kolej na kąpiel. Jedyną typowo kocią cechą jaką Chester posiadał była nienawiść do wody. Zauważywszy co się święci, słysząc jak wanna napełniła się wodą, i słysząc kroki zmierzające wyraźnie w jego stronę, uznał, że to już dla niego za wiele jak na jeden dzień.
Jolanta trzymała go w toalecie obok łazienki, żeby nie zabrudził reszty rezydencji. Kroki były coraz wyraźniejsze, to po niego, już czas, nie tanio skóry nie oddam! pomyślał. Cała beznadzieja jego sytuacji polegała jednak w tym momencie na tym, iż to nie było mieszkanie Zenka które znał na pamięć, tylko zupełnie nieznane terytorium. Nagle zauważył swoją szansę. Nad drzwiami, powieszona była mała półka na środki czystości. Wskoczył na nią i czekał. Drzwi w końcu otworzyły się i do środka weszła Jolanta. Kot natychmiast skorzystał z okazji, że nie skierowała jeszcze wzroku na górę, zeskoczył z półki i wybiegł co sił w łapach z łazienki nie patrząc przed siebie. To był błąd. Kobieta okazała się jednak sprytniejsza niż kotu się wydawało i jego ucieczka skończyła się w zawczasu przygotowanej klatce. Następnie co było do przewidzenia klatka została zaniesiona do łazienki. Chester przygotowywał się do ostatecznej obrony. Gryźć i drapać tak mocno jak się da w momencie gdy drzwi od klatki się otworzą. I nagle dostrzegł spojrzenie tych uroczych ślepi.. To niezauważona wcześniej przez niego kotka Jolanty wpatrywała się w niego uważnie. Tymczasem klatka powoli się otworzyła i poczuł jak chwytają go delikatne kobiece dłonie. Nie bronił się jednak, obserwując dalej wpatrzone w niego ślepia kocicy, i przy okazji doliczając, tym razem jednak z żalem i chęcią zemsty, kolejne kilogramy trawy, należnego odszkodowania za wykastrowanie.
Już umytego kota należało jeszcze nakarmić. Dla Jolanty jednak to ostatnie zadanie nie stanowiło wielkiego problemum, i do przygotowanej wcześniej miski nasypała kotu suchej karmy z kawałkami mięsa. Kotu zrobiło się słabo na samą myśl o tym, że miałby zjeść mięso. Potrzebował zielska. I to szybko. Jego nowa właścicielka tymczasem zajęła się przygotowywaniem sałatki greckiej, którą uwielbiała. Co ciekawe nigdy w życiu nie była w Grecjii by spróbować, oryginału. Pomimo rozmiaru całej swojej rezydencji, jak również wypomnianego jej przez Zenka zamiłowania do luksusu, żyła tutaj dość skromnie. Nie wszystkie pokoje były umeblowane, mówiąc szczerze większość z nich nie była. Sypialnia co prawda wyposażona była w ogromne, szerokie łóżko z baldachimem, na ścianie wisiał ogromny, płaski telewizor, a natężenie światła w pomieszczeniu, jak również temperatura, były regulowane ręcznie. Łazienka jednak dla odmiany urządzona była bardzo prosto, ot wanna z baterią prysznicową, mała umywalka, i pralka. Wrażenie robiło jednak ogromne lustro, a raczej lustra, które wisiały na wszystkich czterech ścianach. Dodatkowo na gościach ogromne wrażenie robił również ogromny pokój, który został wykorzystany jako garderoba, z ogromną ilością ubrań. Na nich gospodyni nie oszczędzała, miała ich sporo i były to raczej ubrania zaprojektowane przez znanych producentów. Do tego dochodziła kolekcja damskich kapeluszy, które praktycznie zawsze i wszędzie zakładała.
Wspomnieć też należy, że pochodzenie Pani Rutkiewicz miało pewną zaletę. Nauczyła się przechowywać, wszelkie najważniejsze dane w wersji papierowej, nigdy elektronicznej. Nie posiadała również konta internetowego w jakimkolwiek banku co stanowiło zabezpieczenie przed atakiem hakerów. Dodatkowo nie wspominała o tym nikomu ale w Indiach kształciła się z zakresu informatyki, a na jej życzenie miejscowi przedstawiciele amerykańskich służb specjalnych, przeszkolili ją z zakresu zabezpieczania danych, stąd też to ona była odpowiedzialna za zabezpieczenia systemu w firmie swojego brata, o czym przekonał się boleśnie, zatrudniony przez Zenka informatyk, gdy po kilku skutecznych włamaniach, które jednakowoż o dziwo dały mu dostęp jedynie do mało użytecznych informacji, jego karta główna spłonęła, podobnież jak , w każdym kolejnym komputerze z którego próbował się włamać do ich systemu. Wyglądało to tak jakby ktoś specjalnie dopuścił fachowca do mało istotnych informacji, przy okazji zdobywając możliwie maksymalnie dużo informacji o nim samym, a potem gdy uznał za stosowne interweniować, całkowicie uniemożliwił młodemu hakerowi wykonania tego zadania. Cóż nikt nikomu nie obiecywał, że w życiu będzie łatwo. Nie wspominając już o tym, że jakiś czas potem pechowy informatyk z nieznanych powodów nie pojawił się więcej w firmie. Ostatni raz widziano go wsiadającego w nieoznakowany pojazd razem z agentami ABW, odjeżdżając w nieznaną nikomu stronę.
Ktoś zadzwonił do drzwi. Jolanta natychmiast pobiegła sprawdzić, kto tam próbował ją odnaleźć o tej porze a Chestert korzystając z okazji zainteresował się jej sałatką. Hmmm rozsmakował się chrupiąc zieloną sałatę i delektując smakiem jego ulubionej fety. Nagle znowu spostrzegł kotkę, która przykuła jego uwagę w trakcie kąpieli. Kotka wpatrywała się z naganą we wzroku patrząc jak samiec spożywa sałatkę.
– A Ty co chory?
– Nie po prostu jestem wegetarianinem, promuję wśród kotów pozytywny styl życia.
– Chyba powolne samobójstwo– dodała z wyraźną pogardą w głosie kotka…
– Dlaczego samobójstwo, nie widzisz jak mi się pięknie sierść, świeci, jaki jestem zdrowy, i pozytywni nastawiony do życia? Ta dieta naprawdę działa. A tak w ogóle to nazywam się Chester..
– Tylko szkoda, że nie na twój koci mózg. Dałeś się zaciągnąć do tej kąpieli jak frajer. A głupszego imienia to naprawdę wymyślić, Ci już nie mogli.
– A to ciekawe! Obraził się Chester. – Zdaje się że już miałem walczyć jednak pojawiłaś się Ty i mnie zdekoncentrowałaś. Powinnaś czuć się winna przez Ciebie straciłem ostatnie zapasy zielska jakie miałem. A co do imienia to co Ty pewnie masz jakieś super unikalne co? Zresztą jakbym miał się nazywać Mruczek, Ogonek albo jeszcze jakoś podobnie oryginalnie to już bym chyba wolał być uśpiony w latach kocięcych.
-A to ciekawe, bo ja dzisiaj pod drzwiami wejściowymi znalazłam, tą torebeczkę, to czasem nie Twoje? A co do imienia to zastanowię się jeszcze czy zasłużyłeś by Ci je zdradzać, Ty kocia zakało.
Chester zobaczył opakowanie które zgubił w trakcie ulewy, Pokiwał głową mówiąc – Tak.. tak to moje, może mogłabyś mi to oddać? Powiedział z wyraźną nutką nadziei a nawet delikatnym żądaniem w głosie. Kotka tylko roześmiała się i rzekła:
– Nie ma już czego, jak tylko powąchałam to wysypałam, takie świństwo nie nadaję się do niczego, nie dość, że okrutnie cuchnęło, to jeszcze w ogóle nie kopało. Samosiejka co?
– Jak ja Ci dam zaraz samosiej…. Chester coraz wyraźniej zirytowany drwinami, kocicy urwał nagle zdanie, ze względu na to, że w pokoju pojawiła się Jolanta. Gościem okazał się jeden z jej współpracowników z firmy, który przyszedł odebrać, obiecane mu przez nią dokumenty. Gdy wyszła kot zdążył się już opanować i zapytał. – Wie, że mówisz?
– Ona? Chyba żartujesz! Zadręczyła by mnie wtedy na śmierć swoimi nowymi plotkami. Nie ma tu żadnych przyjaciół ani tak naprawdę życia oprócz pracy, ma natomiast ogromną tendencję do plotkowania. Stąd, wiem wszystko o życiu jej pracowników, oraz poznaję opinię o nowo co poznanych partnerach biznesowych, czy też o współpracownikach. Co ciekawe, jest na tyle pochłonięta swą pracą, że traci całe swoje życie osobiste. Jest ciągle w depresji, wiecznie płacze. Osobiście uważam, że ktoś powinien laskę ostro zerżnąć, ale to jest typ kobiety absolutnie aseksualnej. Nie dopuści do tego. Zresztą seks dobrze zrobiłby nie tylko jej= Uśmiechnęła się, wpatrując się bezczelnie w Chestera.
-Czy ja wiem wydaje się kobietą spełnioną, zamożną, taką której niczego nie brakuje..
– Tak masz rację, problem tylko w tym, że majątek nie porozmawia z Tobą przy kolacji, z majątkiem się nie pokłócisz, nie pogodzisz. Widzisz problem w tym, że Jolanta nigdy nie poznała czym jest odwzajemniona miłość. Mieszkam z nią od 10 lat, ale nieraz słyszałam jak opowiadała historię, swojego pierwszego małżeństwa, a drugie miałam okazję obserwować, osobiście na co dzień. Zarówno pierwsze jak i drugie były zawierane z rozsądku, dla jakiejś korzyści. Ucieczka z domu, bogactwo. Ale nie było w tym uczucia. Dlatego też dokucza jej przede wszystkim jej samotność. Przyjaciół ma niewielu, a od czasu gdy jej brat zginął w dość niejasnych okolicznościach jeszcze mniej. Zastępuje to sobie kupując markową odzież. Ale tak naprawdę, to oddałaby cały ten majątek, w zamian za szczere uczucie. Bo widzisz sam seks to też nie wszystko. Oczywiście dla psychiki, dla zdrowia fizycznego jest potrzebny, wręcz konieczny ale to też nie to samo co potem zasnąć przy ukochanej osobie, przynieść jej śniadanie do łóżka. Żal mi jej, ale cóż takie życie wybrała.
– Natomiast wracając do Twojego zielska, Ty naprawdę nie chcesz skosztować, jak powinna smakować prawdziwa trawa?
Chesterowi, już na samo hasło, zaświeciły się oczy. Zostawił sałatkę i za chwilę zaciągał się aromatycznym dymem z najwyższej jakości, jak się okazało suszu. Zaciekawiony kot zapytał:
-Skąd Ty to zielsko właściwie masz?
– Niedaleko stąd jest komenda Policji, w piwnicy mają swoisty magazyn skonfiskowanych rzeczy, zanim je zutylizują. Drzwiami wejściowymi było by ciężko, ale jest tam takie małe okienko, w sam raz aby zmieścił się w nim w miarę chudy ( co swoją drogą powiedziała jakby prześmiewczo, zwracając uwagę na ogromny brzuch Chestera) kot. Do wyboru do koloru, nie wyczerpane źródło.
Chester dokładnie zanotował w pamięci adres miejsca, które wobec przedstawionych przez kotkę faktów, koniecznie trzeba będzie odwiedzić, z kolegami. Wbrew pozorom jednak mimo całego swojego upojenia, pamiętał o celu w jakim znalazł się w rezydencji Rutkiewiczowej. Poczekał aż THC weźmie górę nad towarzyszką, a potem na moment w którym jego tymczasowa właścicielka uda się na spoczynek, po czym zbliżył się do jej laptopa. I tu spotkał go wielki zawód. Laptop co było w sumie do przewidzenia zabezpieczony był hasłem. Chester mimo to się nie poddał i spróbował wpisać łapkami najprostszą możliwą konfigurację. Biedny nie widział jednak o tym, że laptop zabezpieczony był też w jeszcze jeden sposób. W momencie, w którym kliknął enter a komputer poinformował, że wpisane hasło jest nieprawidłowe, poczuł nagle uderzenie słabego impulsu elektrycznego. Słabego oczywiście dla człowieka, miało to jedynie na celu, w swoim założeniu oczywiście, zniechęcić potencjalnego włamywacza przed dalszymi próbami, jednak dla kota było to troszkę bardziej bolesne. Odrzuciło go na dobre 10 metrów, po czym stracił przytomność.
Gdy Jolanta znalazła swoją nową, znajdę leżącą na podłodze przed laptopem nieprzytomną, po upewnieniu się że żyje. Położyła biedaka na fotelu. „Biedny, pomyślała pewnie niechcący wskoczył na klawiaturę i wcisnął enter" . Nie zdawała sobie sprawy z tego, że otóż to „biedne stworzenie" zostało przysłane przez jej głównego konkurenta , celem wydobycia możliwie największej ilości informacji na temat jej rodzinnej firmy.
XIV
Tymczasem wracając Zenek słuchał w radiu informacji. Akurat leciał materiał o zbuntowanych zakonnicach, z pewnego klasztoru. Początkowo słuchał beznamiętnie jednak, gdy dowiedział się iż zbuntowane siostry okupują pewien klasztor w okolicach Krakowa uznał to za opatrzność losu. Co najmniej kilkanaście dusz, pozostawała tylko kwestia jak się tam dostać, i jak to rozegrać. W zasadzie to ostatnie zadanie było najtrudniejsze. Dlatego już miał podarować sobie to wyzwanie i zająć się swoim ziemskimi sprawami, jednakowoż nagle w tylnim lusterku zobaczył siedzącego z tyłu Pętaka.
-Hell Zenon ! Stesknilem sie za Wami!
– Czego chcesz Czarcie?
– Hell Zenon Hlabia zaplagnał dusz tych pingwinów. I tym lazem lepiej zebys wypelnil zadanie bez glosu plotestu, bo pal dla was juz zostal zastlugany.. A w lazie niepowodzenia to osobiscie ja mam zostac waszym katem.
Powiedział to z takim rozmarzeniem w głosie jakby tylko na to czekał. Zenek wiedział, że tym razem nie odpuszczą. Służebnice Niebios piekielnymi nałożnicami. To jak wisieńka na szczycie tortu dla sił piekielnych. Pozwolił sobie jednak na pewne obiekcje.
-Zostałeś mi przydzielony do pomocy w wypełnieniu mojej misji jeśli mnie pamięć nie myli.
-Ocywiście Hell Zenon! Jeśli tylko będzie Pan posłusny…
– Wobec tego co mi możesz powiedzieć o moich kolejnych potencjalnych ofiarach, muszę o nich cokolwiek wiedzieć.
– Hell Zenon, te pingwiny to lozmodlone nowicjiszki. Najstalsza ma 25 lat. Typowe fanatycki.
– Psia krew to znacznie utrudnia sprawę, będą bardzo oporne . zamyślił się Zenek
– Jak już wspomniałem są bardzo pobożne, ale i baldzo naiwne. Zbuntowały się przeciw nadużyciom ze strony hielalchów. Chciały służyć Panu a tymczasem okazało się, że ich placa polega tylko na tym by ułatwiać życie lokalnym biksupom.
– Zbuntowane siostrzyczki, odczuwające boleśnie piętno władzy doczesnej nad nimi. To jest jakiś punkt zaczepienia. Dobra Pętak sprzydasz mi się. Gdy już tam dojedziemy , masz stać się niewidzialny.
-Hell Zenon co Pan planuje?
– Zobaczysz. Zenek uśmiechnął się tylko do swoich myśli, i pognał śmiało w kierunku miejsca gdzie swoja siedzibę miały zbuntowane zakonnice.
****
Siedzibą zakonu, z którego wywodziły się buntowniczki były Imbramowice. Tam też za swoją siedzibę obrały sobie jeden z domków położonych w wiosce sąsiadującej z klasztorem. Zenek wiedział, że tym razem czekało go bardzo trudne I subtelne zadanie. Ale miał już pomysł jak się do tego zabrać, oraz przewidzianą rolę, dla dotychczas bezużytecznego Pętaka. Siostry byly typem kobiet żyjących I pracujących dla szlachetnej idei, a tymczasem miały nieszczęście zderzyć się z smutną I nie zawsze tak piękną rzeczywistością. To był punkt zaczepienia, który należało wykorzystać chcąc zdobyć ich serca. Postanowił wykorzystać przeciwko nim najpotężniejszy diabelski oręź – kłamstwo.
Problem, z którym borykały się młode zakonnice, miał naturę bardziej praktyczną niż ideologiczną. Śluby złożone przez nowicjuszki zobowiązywały je do bezwzględnego posłuszeństwa. Tymczasem polecenie pomocy sióstr przy organizacji wizyty pewnych kontrowersyjnych polityków, siostry oburzyło. Celem ich życia była kontemplacja, propagowanie modlitwy a nie mieszanie się do tak bagnistej sfery życia publicznego jak polityka. Uwaga zgłoszona siostrze przełożonej, że to nieodpowiednie, że nie im się tym zajmować, została nie tylko odrzucona ale ukarana naganą. Dlatego siedziały tutaj teraz zastanawiając się nad swoim życiem i przyszłością. Najstarsza z nich tłumaczyła ciągle pozostałym:
-Siostry! Przedmiotem naszej uwagi nie powinno być życie doczesne ale służenie Najwyższemu i ludziom dookoła. Co innego przyjąć tych polityków jako ludzi, czy nawet jako osoby publiczne w każdym innym terminie a co innego przyjmować ich w trakcie prowadzonej kampanii wyborczej.
– Masz rację siostro Gertrudo, jednak fakty są takie że ślubowałyśmy bezwzględne posłuszeństwo a tymczasem świadomie te przysięgę teraz łamiemy.
– W dobrym celu siostro Albino, nasze zgromadzenie nie może się mieszać w gorszące spory polityczne. Pamiętajcie o tym, iż cieszymy się sporym autorytetem wśród miejscowej ludności. Podjęcie tych polityków teraz oznacza identyfikowanie się z ich poglądami, i może zostać odebrane przez miejscowych jako zachętę do głosowania na tych właśnie ludzi.
– Ale przecież to co oni głoszą, dominacja prawa boskiego nad państwowym, obrona wartości katolickich w Europie, czy też wspieranie wyłącznie Kościoła Katolickiego jako od wielu wieków wiernej ostoi polskości to chyba cele korzystne również dla nas. Wtrąciła się w dyskusję kolejna zakonnica.
– Masz racje siostro Łucjo, korzystne co nie oznacza że dobre i zgodne z chrześcijańskim duchem. Ludzie którzy to głoszą prywatnie stanowią zaprzeczenie reprezentowanych przez siebie wartości. Co więcej próbują zdobyć przewagę nad konkurentami odwołując się do tradycyjnych już obaw jak i niechęci. Przecież my jako osoby stanu duchowego powinnyśmy zwalczać te przypadłości a nie wspierać ludzi, którzy je utrwalają.
Nagle za plecami dyskutantek pojawił się Zenek, dorzucając do dyskutowanego tematu własne trzy grosze:
– I chcą to siostry osiągnąć siedząc w tych czterech ścianach? Zapytał.
– A kim Ty jesteś dobry człowieku i skąd się tu wziąłeś? Czy przysłała Ciebie tutaj matka przełożona? Bo jeśli tak to marnuje Pan tu tylko swój czas. Może nie do końca się zgadzamy między sobą, ale to nie oznacza, że zamierzamy wracać
– Ja proszę sióstr, jestem takim swoistym niosący jasność duszom, które błądzą. Zdajecie sobie sprawę siostry, iż grozi wam wykluczenie z zakonu?
– Tak i zamierzamy potem odwołać się do władz w Watykanie. Jeśli trzeba będzie to zwrócimy papieżowi uwagę na powiązania władz naszego klasztoru z lokalnymi politykami, przecież taka sytuacja jest niegodna..
– Ależ drogie siostry nie zmieni to waszej sytuacji. Zamienicie tylko jedną klatkę na drugą. Czy naprawdę sądzicie, iż Wasz Stwórca pragnie od was aż takiego zaprzeczenia? Czy twórca samochodu chciałby aby ten stworzony przez niego mechanizm latał. Nie, prawda? Tymczasem popatrzcie na siebie. Stworzone na obraz i podobieństwo Pańskie oddajecie się w niewolę i pozwalacie rządzić każdą nawet Waszą myślą władzy doczesnej, która odbiera wam prawdziwą istotę waszej natury.
– A co jest tą istotą przybyszu? Zapytała zaciekawiona siostra. Warto tu wspomnieć o tym iż tak naprawdę Zenek mówił słowami Pętaka, który wszedł w jego ciało, dając mu dostęp do swojej diabelskiej wiedzy i zdolności, przy jednoczesnym zachowaniu własnej świadomości.
– Kobiecość szlachetne Panie jesteście kobietami! A co wam tu o tym przypomina? Czy może ten strój zakrywający każdy kawałek waszego ciała? Przecież skromność nie oznacza brzydoty czy zwykłego bezguścia. A tym bardziej nie jest to sprzeczne z ślubowanym przez was ubóstwem. Gdzie podkreślenie waszego piękna na cześć kobiecej chwały? Gdzie przysługujące wam prawo do bycia adorowanymi przez wielbicieli. Wszak adoracja to jeszcze nie złamanie ślubów czystości, narzuconych nota bene przez człowieka, który z założenia jest istotą błędną.
– A adoracja okazywana nam przez Boga?
– Jakiego Boga tego, którego oblicze jest wam ukazywane przez waszych przełożonych. Ach biednym i nieszczęśliwym ludem jesteście. Czy naprawdę wierzycie w to, iż Pan to właśnie pozwolił pewnej grupie ludzi na korzystanie z uroków życia śmiertelników, a pewnej nie, jednakowoż obu tym typom udostępniając drogę do światła?
Zobaczył, że stosowana przez nich retoryka zaczyna przynosić owoce. Siostry nawet jeśli mu jeszcze nie ufały do końca, poświęcały mu całą swoją uwagę. Słuchały dokładnie tego co miał do powiedzenia. Ten zaś widząc, że metoda zadziałała, mówił dalej:
– Siostry ja mówię jako istota, której dane było poznać boskie oblicze osobiście. Na długo przed stworzeniem świata. Bóg jest Bogiem radości i dobra a nie smutku i umartwienia. Dlaczego sądzicie, powiedziano wam że waszym powołaniem jest żyć w czystości i ubóstwie?
– By skupić się na modlitwie i pomocy potrzebującym?
– Nie siostro! Po trzykroć nie! Bo w czym drobne przyjemności i uszczęśliwienie jakiegoś przeznaczonego wam zresztą przez Stwórcę mężczyzny, przeszkadzałoby modlitwie? Ileż więcej dobrego mogłybyście osiągnąć, mogąc skorzystać z rady i pomocy mężów do posiadania których prawo fałszywie odebrano wam twierdząc, że jest to wam zbyteczne.
– Ale powiedziano nam, że czystość pomaga nam umocnić nasze charaktery, oczyścić nasze umysły.
– A powiedziano wam jak wiele bólu sprawił wybór takiej drogi Waszym ówczesnym partnerom? Ile ludzkich marzeń i planów runęło, przez jedną waszą decyzję? Czyż sądzicie, że w oczach boskich miłym jest fakt, że dla szczęścia pewnych ludzi inni muszą stać się nieszczęśliwymi?
Zobaczyli ślady łez w oczach przynajmniej części z nich. Domyślali się, że zapewne w wielu wypadkach wyglądało to właśnie tak. Były już powoli ich. Należało to jednak jeszcze dyskretnie sfinalizować, tak by pozyskać ich dusze, a to wydawało się odległe. Był to zdecydowanie jeden z najdłuższych podrywów w całej karierze Zenka. Jednocześnie też jeden z najgorszych czynów jakich miał się dopuścić. Wykorzystanie obaw i wątpliwości kobiet, do obrócenia wszystkiego w co do tej pory wierzyły w proch. De facto zniszczenie całego ich dotychczasowego życia. Były młode, młodsze od niego. Ich wiara, ich gorliwość , prostota serc, którą on w taki właśnie sposób chciał wykorzystać. Odczuwał jedynie coś na wzór swędzenia. Swędzenia które stanowiło ostatnie wspomnienie obecności jego sumienia. Ciągnął dalej swój wykład:
– Czyż człowiek mający być miły Bogu powinien się przyczyniać do nieszczęścia innych? Wszak jesteśmy odpowiedzialni nie tylko za własne uczucia ale również za te które wzbudzamy u innych ludzi. Moralna odpowiedzialność. Zasady, które on sam stworzył. Siostry czy sądzicie, że ma prawo się im sprzeciwiać, pyłek na wietrze jakim jest człowiek wobec swego Stworzyciela? Z zadowoleniem obserwował jak kiwają przecząco głowami, tym samym przyznając mu rację. W końcu jedna z nich wstała i zapytała:
– To powiedz nam o zaprawdę przynoszący oświecenie, cóż nam czynić , co jest piękne w oczach Pana?
– Jesteście gotowe na tą prawdę ? Zapytał spoglądając na każdą z osobna, po czym dodał zatem podejdźcie bliżej drogie siostry i usłyszcie prawdę o istocie dobra. Aby wzmocnić efekt psychologiczny , mocami umysłu Pętaka podpalił kominek znajdujący się za plecami sióstr, a grupkę która zebrała się w małej kupce przy nim, otoczył mgłą. Wiedziały, że oto mają oto do czynienia z istota doprawy niezwykłą. Ponadnaturalną. Za chwilę spragnione uszy usłyszały odpowiedź :
– Miłość szlachetne Panie miłość, akt miłosny każdej żywej istoty na tym świecie.
A mówił to coraz wolniej i ciszej patrząc, jednej z nich głęboko w oczy. Za chwilę mimo początkowych jej oporów, patrzyły wszystkie jak całuje ją namiętnie w usta. – Przekażcie sobie znak miłości drogie siostry. dodał widząc usatysfakcjonowany, perspektywą zdobycia tylu dusz na raz. Domek z miejsca dyskusji i wymiany myśli stal się nagle miejscem odbywania orgii, zarówno tej intelektualnej, jak i fizycznej. Zadbał dokładnie o to aby żadna z dotychczas nieskalanych grzechem nieczystości sióstr, nie została pominięta wiedząc, że popełniły grzech praktycznie rzecz biorąc niewybaczalny, w którym będą trwały. Na samym akcie miłosnym, skończyć się jednak nie miało. Chcąc mieć pewność, że piekło otrzyma swoją zdobycz już wkrótce, Pętak zdobył pewien środek. Piekielną truciznę, która zabija człowieka w ciągu kilku sekund od momentu gdy zacznie działać . Gromadzi się w jamie ustnej i poprzez pocałunek przekazywana jest dalej w zasadzie jej działanie powinno też pozbawić życia truciciela, ale na opętanych to nie działało.
Pierwszy raz Zenek miał odebrać drugiej osobie życie osobiście. Spojrzał jednej z zakonnic głęboko w oczy i zapytał:
– Dziecko chcesz poczuć jak to jest być naprawdę blisko Pana?
– Chcę . odpowiedziała szeptem zakonnica po czym pocałował ją głęboko w usta i powiedział :
– Przekaż tę rozkosz dalej ..
Za chwilę jedna po drugiej, zaczęły dostawać śmiertelnych drgawek i umierać. Nie minęło wiele czasu i wszystkie zbuntowane siostry były już martwe. Zenek ciągle jeszcze opętany przez Pętaka, poczuł ulgę z powodu wykonania zadania. Przerażające jednak było to, że widok martwych ciał, przyniósł mu satysfakcję zamiast zaniepokoić. Nagle jednak wydarzyło się coś czego się nie spodziewali. Drzwi się otworzyły i do wnętrza domu wkroczył ksiądz, przysłany tutaj zapewne jako negocjator. Przez krótki moment spoglądał na owoce zbrodni dokonanej przez Zenka po czym wyciągnął fiołkę z wodą święconą i czyniąc w powietrzu znak krzyża, oblał nią sprawcę zdarzenia krzycząc:
"Praecipio tibi, quicumque es, spiritus immunde, et omnibus soc"
Nie musiał kończyć. Juz samo uderzenie wody święconej i początek egzorcyzmu , uderzyło w Zenka i zapiekło niczym kwas, co gorsza wdzierający się bardzo głeboko. Ksiądz zakrzyknął:
-Upadły aniele, szatański pomiocie! Przez wzgląd na majestat Pański, odejdź od dręczonego przez Ciebie sługi bożego, nakazuję Ci w imieniu zbawiciela naszego Jezusa Chrystusa !
Zenek odczuwał niemożliwy wręcz do opisania ból. Pomimo tego przez jego usta przemawiał, śmiejąc się Pętak :
-Ha, ha,ha, księżulku dzisiaj chyba Ci się to nie uda! Ten człowiek sam zgodził się dla nas pracować, na nic twoje modlitwy, na nic Twój Bóg !
Nie skończył nawet jeszcze mówić, gdy nagle ksiądz poczuł, nagły palący ból w piersi. Odwrócił się i zobaczył, Zenka trzymającego, wyjęty właśnie z jego piersi nóż. Ostatkiem sił spojrzał na niego i słabnąc powiedział:
-Jeszcze nie jest za późno Synu! Dobro w końcu i w Tobie zwycięży. Pan Bóg Cię kocha pamiętaj! I uśmiechnąwszy się niespodziewanie, spojrzał mu prosto w oczy i wydał ostanie tchnienie. Jednak Zenek był za bardzo już opętany przez siły piekielne, by zrozumieć jak bardzo prorocze miały się okazać te słowa.
Wyczerpany Pętak, w końcu opuścił jego ciało, i wrócił do swojej starej postaci klauna. Następnie po zebraniu dusz ( okazało się, że do wykonywanie tej czynności jednak niepotrzebny jest pocałunek, co spotkało się z niewybrednym komentarzem ze strony wykończonego Zenka), należało jeszcze pozbyć się ciał ofiar, oraz zatrzeć wszelkie ślady co pozostalo w gestii Pętaka. Ten nakazał mu jak najszybciej opuścić ten przeklęty dom., po czym w jednej chwili całe otoczenie stanęło w płomieniach, sprowadzonych tu prosto z otchłani piekielnej. Fragment łuny na nocnym niebie Zenek widział, dojeżdzając już do Krakowa Spoglądał na nią co chwilę w lusterko, uśmiechając się szeroko do swoich myśłi. Uzmysławiał sobie bowiem, iż od nieśmiertelności dzieliło go już tylko pięćdziesiąt dusz.
XV
Pomimo powodzenia piekielnej misji, należało w końcu zająć się sprawami ziemskimi. Jak dowiedział się Zenek w pracy Hindusi od dłuższego czasu , nie okazywali żadnego zainteresowania firmą, dla której pracował. A prezes firmy pierwszy raz od momentu jego zatrudnienia okazywał pewne oznaki niezadowolenia z jego pracy. Co prawda jego głównym zajęciem było pozyskiwanie dla firmy wartościowych pracowników, to jednak ze względu na swój niezrównany talent do zjednywania sobie ludzi, stanowił on również prawą rękę swojego szefa, w kontaktach biznesowych. A sprawa hindusów była na chwilę obecną priorytetem. Postanowił ponownie spotkać się z Jolanta by omówić potencjalne możliwości współpracy. Przy okazji poza jej plecami, cały czas próbował wymyślić sposób na doprowadzenie jej fimy do bankructwo w co czynnie zangażowany był jego kot.
Otrzymał on nawet już od niego, poprzez jednego z jego zjaranej kociej szajki, pierwszą wskazówkę, która miała mu ułatwić zadanie. Otóż kot sugerował, iż należalo by wykorzystać fakt jej samotności, jednocześnie jednak ostrzegając, że nie jest ona łatwym obiektem podrywu. Zenek pomyślał jednak, iż diamentowe kolczyki mogą przynajmniej częściowo ocieplić ich stosunki. Umówił się zatem z Jolantą na spotkanie w jednej z krakowskich restauracji indyjskich. W zasadzie to tych dwoje dogadywało się prywatnie doskonale. Ona po przeglądnięciu menu, opowiedziała mu dokładnie o pochodzeniu każdego z dań, oraz o prawidłowym sposobie jego sporządzenia. To był kolejny atut spędzonych w Indiach lat. Doskonała znajomość tamtejszej kultury i kuchni. Opowiedziała mu ponadto, że ma dość konwenansów, i przestrzegania reguł dobrego wychowania do których jako żona dyplomaty musiała przywyknąć. Zenek postanowił ten fakt wykorzystać I po krótkiej chwili zapytał:
-Masz ochotę na coś naprawdę szalonego?
-Zależy co chcesz przez to powiedzieć..
– Zobaczysz.. Wychodzimy– powiedział po czym pomógł jej założyć płaszcz.
– A rachunek ? zapytała.
W odpowiedzi otrzymała tylko wyzywające spojrzenie i szyderczy uśmiech. Nie spodobało jej się to. Nie wiedziała, że każdy szczegół tego "spontanicznego" planu został omówiony wcześniej z właścicielem restauracjii. Gdy tylko przekroczyli próg restauracji, kelner krzyknął łapać złodziei, i rzucił się za nimi w pogoń. Uciekali w stronę Kazimierza, wciąż ścigani przez niezmordowanego I wydawało się bardzo zdenerwowanego kelnera. Po jakimś czasie jednak ten ostatni zrezygnował z pościgu, dochodząc zapewne , jak pomyślała Jolanta, do wniosku że dalsza pogoń jest bezcelowa. Gdy tylko się zatrzymali zdenerwowana kobieta zapytała Zenka:
-A jak mieli monitoring? Taki wstyd! A jak nas złapie Policja?
-Jolka spokojnie to była mała restauracyjka, nie bylo żadnych kamer.
Powiedział to z takim spokojem, że nie mogła mu nie uwierzyć. Widać pomyślała nie pierwszy raz to zrobił. Faktem było, iż pomimo zdenerwowania i zażenowania całą sytuacją, to był właśnie zastrzyk adrenaliny, którego potrzebowała. Mimo tego jednak w ich wzajemnych relacjach można było wyczuć chłodną atmosphere z jej strony. Mimo iż faktycznie się jej podobał jako mężczyzna, nie zapomniała o tajemniczych okolicznościach śmierci brata oraz przede wszytskim o tym, iż łączą ich przede wszystkim relacje handlowe. Nie była łatwym obiektem podrywu. Co więcej jak się okazało miała też do niego poważny żal o słowa wypowiedziane w obecności swojego szefa. Postanowił złagodzić nieco atmosfere.
-Wybacz droga Jolu– zaczął – , że poczułaś sie przeze mnie poniżona. Muszę przyznać, że jesteś kobietą doprawdy niezwykłą. Taką z klasą, szalenie inteligętną, która wie czego chce od życia. Mam nadzieję, że ten mały podarunek wynagrodzi Ci moje początkowe przewinienia względem Ciebie. Powiedział po czym podarował jej diamenty, zdobyte dla niego przez Pętaka.
Blask diamentów, odbił się w jej oczach. Była zachwycona podarunekiem, jednak odmówiła mówiąc:
-Wybacz nie mogę przyjąć tego od Ciebie. Powinieneś to podarować swej żonie. Dodała spoglądając sugestywnie na obrączke ciągle obecną na jego palcu.
Zenek uśmiechnął się tylko i powiedział :
-Ale ja już nie mam żony. I na potwierdzenie tych słów zdjął obrączke po czym wrzucił ją w nurt przepływającej obok Wisły.
-Jola, proszę przyjmij to. To nic zobowiązującego. Po prostu uważam, że tak piękny klejnot powinien zdobić naprawdę wyjątkową kobietę.
-A cóż we mnie takiego wyjątkowego?
– Wiele.. Twój uśmiech, który rozgrzewa moją duszę. Blask bijący z Twych oczu, piękny niczym blask śniegu w Tatrach kiedy wiosenne promienie słońca odbijają się od białych płatów wieczorami. Twoja inteligencja, osobowość, i wyjątkowa wola życia I ciekawość świata malująca się w Twoim spojrzeniu.
Uśmiechnęła się na tak piękny komplement. Zaraz jednak spoważniała i odpowiedziała.
-Nie mieszam relacji handlowych, z życiem osobistym. W tych pierwszych to niczego nie zmieni. To ze mną Hindusi podpiszą niebawem kontrakt nie ważne co zrobisz. Zresztą to nie Twoja wina. Przespałam się kiedyś z obecnym Prezesem tej firmy więc sam rozumiesz, że mimo wszystko to ja jestem jego faworytką. A co do życia osobistego to jak długo łączą nas relacje handlowe nic z tego nie wyjdzie. Wracając do biznesu, o żadnej współpracy między naszymi firmami, mowy być nie może. Z dniem z którym przejęłam firmę brata, przestałam być przedstwaicielką Hindusów a zaczęłam być główną kontrahętką. Co więcej jeśli wykażę, że moje przedsiębiorstwo pracuje dobrze, zachowując mimo ostatnich wydarzeń płynność finansową, zamierzam podpisać z nimi kontrakt na wyłączność. I nie radzę Ci więcej próbować sztuczek z atakami hakerskimi (tu spojrzała na niego z sobie tylko właściwą surowowścią), bo kolejny taki numer zakończy się sprawą w sądzie. A, że to Ty jesteś w to zamieszany udowodnię bez większych problemów. Mam wyśmienitych adwokatów. O żadnej współpracy między naszymi firmami też nie może być mowy, za mały zysk dla mnie. Dlatego też możesz przekazać swoim przełożonym, by lepiej zajęli się czymś innym, bo z tego biznesu nie będzie nic.
Po tych słowach uścisnęła mu dłoń po czym wsiadła w stojącą obok taksówkę i odjechała w swoją stronę.
Zenek sam przed sobą musiał przyznać, że niedostępność i bezwzględny character tej kobiet coraz bardziej mu się podobały. Nie zamierzał jednak się też poddawać, w kwestii współpracy z Hindusami dlatego postanowił wykorzystać najbardziej radykalny sposób na wygranie tego pojedynku. Jolanta Rutkiewicz musiała zbankrutować a pomóc w tym miał jego kocur.
Niezliczone błędy natychmiast wybijają z głowy zamiar poczytania. Przykro to pisać, ale cóż...