- Opowiadanie: krasnaban - Niefart [KB GOT2]

Niefart [KB GOT2]

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Niefart [KB GOT2]

– Cholera! – wydusił przez zaciśnięte zęby Gilard. Była to reakcja na ból spowodowany zabiegami medycznymi Lisei. Podejrzewał, że wylanie całej flaszki spirytusu na ranę, nie będzie najlepszym pomysłem, ale nie mieli innego wyboru. Pomimo tego, że cięcie było głębokie, a rana paskudnie poszarpana, to i tak miał dużo szczęścia. Nie wiedzieć dlaczego, bogowie nadal pozwalali mu żyć. Rozejrzał się po zawilgoconej grocie. Wszędzie walały się elementy wyposażenia, zbędne sztuki broni, fragmenty ubrań i trzy puste posłania nieopodal wygaszonego paleniska. Wszystko szło nie tak, jak zaplanowali.

 

Od początku przeczuwał, że to nie będzie ich dzień. Jak można było być takim ignorantem, jakim okazał się Gobo i zaplanować kradzież Serca Przedwiecznego – największego rubinu na świecie, ze świątyni Czcicieli i to w dniu Zrównania. Fakt, tego dnia, wszyscy kapłani i akolici byli zgromadzeni przed świątynią. Artefakt pozostawał praktycznie niestrzeżony. Za to wszyscy Czciciele od tygodni przybywali do sanktuarium, żeby wspólnie oddawać się modlitwom pod otwartym niebem. Podziwiali wówczas szereg planet ułożonych w jednej linii. Nieustanne pielgrzymki sprawiły, że w dniu Zrównania, Czcicieli było ponad trzy razy więcej, niż w zwykłym czasie.

 

Niewątpliwie zuchwałość szajki rozgniewała bogów i to przyniosło zgubę pozostałym towarzyszom.

 

***

 

Pamiętałem to doskonale. Pierwszy był Drekham. Dlaczego w ogóle pozwoliliśmy temu blisko sześćdziesięcioletniemu starcowi, który dumnie nazywał siebie czarodziejem, przyłączyć się do naszego przedsięwzięcia? Swoje młodzieńcze lata spędził na naukach, potem jako nowicjusz był pomocnikiem zubożałego uzdrowiciela, następnie zdobył odpowiednie glejty niezbędne do samodzielnej praktyki. Potrzebne mu były tylko do tego, żeby nie musiał uciekać przed Świętą Wyrocznią – zakonem tępiącym szarlatanów i oszustów. Mógł dopełnić żywota w swojej chatce, na uboczu wioski, zamiast porywać się na awanturnicze wyprawy. Potrzebny był nam mag bojowy, a nie jakiś wioskowy zielarz, no ale z braku laku… Przyznaję, czasami był pomocny. Po całym dniu konnej jazdy w deszczu, tylko on potrafił rozpalić ogień z mokrego drewna i to bez użycia krzesiwa. Pomógł też Gobo na jego czyraki na dupie. Nie mówiąc już o ocaleniu Silvii przed niechcianym macierzyństwem. Co innego pozbyć się brzucha u ciężarnej, a co innego powstrzymać napierającą zgraję akolitów za pomocą magii.

 

Gdy tylko znaleźliśmy się w kanałach, Drekham nie miał już sił żeby dalej uciekać. Nie w jego wieku. Myślę, że chodziło mu nie tyle o ocalenie pozostałej części grupy, co o udowodnienie sobie, że jest w stanie tym jednym heroicznym czynem zadośćuczynić za swoje długie, nudne życie. Chciał zginąć jak bohater, pozostać w pamięci ludzi na wieki, dzięki pieśniom minstreli. Do stu piekieł! – dlaczego przyszło mu do głowy tworzenie magicznej kuli ognia stojąc po kolana w oleistej cieczy? Zanim dokończył recytowanie inkantacji, a pomiędzy jego dłońmi zmaterializowała się kula ognia, musiał nastąpić samozapłon od drobnych iskierek wirujących wokół koniuszków jego palców. Drekham spłonął żywcem w towarzystwie własnego wrzasku i kilkunastu Czcicieli, którzy niewiele sobie robiąc z widowiska podążyli naszym śladem.

 

Następna była Silvia, nasza nadworna łuczniczka – jak zwykliśmy ją nazywać. Przyłączyła się do mnie i Gobo po jednym z turniejów łuczniczych. Zajęła drugie miejsce w szrankach, ale twierdziła, że zwycięzca był oszustem, więc go zabiła przy pierwszej nadarzającej się okazji. Potem musiała uciekać. Akurat mieliśmy drobne problemy z miejscowym lordem i nasze drogi zbiegły się nad brzegiem rzeki, gdzie próbowaliśmy zgubić trop. Niestety psy nie dały się tak łatwo zmylić i podjęły nasz ślad na drugim brzegu. Gdyby nie umiejętności Silvii: pewna ręka, celne oko i refleks, pewnie skończylibyśmy na szubienicy. Przygarnęliśmy ją do naszego duetu. Nigdy nie żałowaliśmy tej decyzji. Z jej zdolnościami byliśmy niepokonani, jak się okazało, do czasu…

 

Po wyjściu z kanałów, gdzie zginął Drekham, przedzieraliśmy się przez labirynt korytarzy. Silvia ponownie okazała się niezastąpiona. Gdy tylko któryś z Czcicieli wyłonił się zza zakrętu, padał martwy ze sterczącą strzałą wbitą niemalże po samą lotkę. Pech chciał, że podczas ucieczki Silvia raniła się boleśnie w nogę i nie nadążała za resztą grupy. Gdy wypuściła ostatnią strzałę, a odgłos nadbiegających akolitów był coraz wyraźniejszy, walka w bezpośrednim starciu wydawała się nieunikniona. Wtedy to się stało. Lisea, nasza słodka złodziejka, doskoczyła do niej momentalnie, wydobyła sztylet i zadała śmiertelny cios. Następnie odepchnęła bezwładne ciało za stertę skrzyń. Spojrzała na nas wymownie i rzuciła jakby od niechcenia – Cholera, pora się pospieszyć, nie mamy całego dnia, żeby tu sterczeć!

 

Potem przyszła kolej na Gobo. Jego znałem najdłużej. Praktycznie wychowywaliśmy się razem na portowych uliczkach JokkMokk. Wszystko robiliśmy razem. Razem wpadaliśmy w tarapaty i razem z nich wychodziliśmy. Chociaż to ja częściej byłem ich sprawcą, a Gobo naszym wybawicielem. Żyliśmy tak z dnia na dzień, nie myśląc o jutrze. Któregoś razu narozrabialiśmy tak, że nie było dla nas już miejsca w mieście i wyruszyliśmy na szlak. Wędrowaliśmy od wioski do wioski, czasami zatrzymując się w większym mieście. Gdy porządnie przeskrobaliśmy, musieliśmy brać nogi za pas. Żyliśmy na trakcie, a naszym największym zmartwieniem było to, żeby napchać brzuchy przed snem, zapić to dobrą gorzałką i nie dać się powiesić.

 

Przez wiele lat udawało się nam uniknąć stryczka. Potem zaczęły się poważniejsze wyzwania, ale też powiększyła się nasza banda. To miała być akcja, która odmieni nasz los. Gobo wierzył w to całym sercem. Miał już dość spania po krzakach i ciągłego oglądania się za siebie. Od miesięcy nie mówił o niczym innym, tylko o Sercu Przedwiecznego. Zdobycz wydawała się prawie nasza. Wystarczyło przebiec przez ten pieprzony dziedziniec, przekroczyć bramę, dosiąść koni ukrytych nieopodal palisady, w pobliskim lasku i puścić się galopem do jaskini będącej tymczasowym schronieniem. Dla Gobo to było jednak za dużo. Pierwsza ze strzał, którą wypuścili Czciciele, trafiła go w szyję, przeszła na wylot przez grdykę i unieruchomiła go. Jego twarz zastygła w bezruchu, w grymasie niedowierzania. Potem runął na ziemię jak kłoda. Znów Lisea wykazała się opanowaniem. Pochwyciła zawiniątko wielkości pięści z rąk Gobo, wypchnęła mnie przez bramę i wrzaskiem zmusiła do nieustającego biegu.

 

Dosiedliśmy koni i puściliśmy się galopem przez las.

 

***

 

Nie pamiętał jak się tu dostał. Rana cały czas piekła. Nie mógł oderwać wzroku od trzech pustych posłań. Widział przed oczami: Gobo, Silvię i Drekhama. Potem jego wzrok wyłowił z ciemności sylwetkę Lisei. Nigdy do tej pory nie zdawał sobie sprawy do czego może być zdolna. Był gotów zginąć przy Gobo. Tylko jej opanowanie i zimna krew ocaliły mu życie. Dziewczyna miała długie nogi, pełne piersi i była wysoka. Wyglądała na jakieś osiemnaście lat. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że od kiedy przyjęli ją do bandy, miał na nią ochotę. Nic nie stało na przeszkodzie. Cokolwiek teraz zrobi, nie przywróci to życia pozostałej trójce. Zostali tylko we dwoje, a na dodatek byli bogaci jak królowie. Dziewczyna wydawała się myśleć podobnie. Położyła się przy nim. Jej biała skóra błyszczała w blasku pochodni. Nagle zorientował się, że jej piersi są nagie, a on ich dotyka.

 

***

 

Obudził go przeraźliwy ból, przeszywający zranione ramię, wywołany silnym kopnięciem. Machinalnie spróbował się poderwać na nogi. Uniemożliwił mu to cios kostura. Dopiero teraz otworzył oczy. Grota była wypełniona kilkunastoma Czcicielami. Po obu stronach jego posłania stało dwóch akolitów, a na wprost bogato odziany Arcykapłan. Po jego prawej stronie znajdowała się Lisea. W pierwszej chwili chciał krzyknąć, żeby zostawili dziewczynę, ale potem zorientował się, że nie jest skrępowana i porusza się swobodnie. Nie mógł uwierzyć w słowa Arcykapłana, które wypowiedział w momencie pojmania, aż do czasu zarzucenia mu pętli na szyję, przy pobliskim drzewie.

 

– Za swoje oddanie dla sprawy, zasłużyłaś na wszelkie łaski Przedwiecznego. Wszystkie przewinienia zostaną ci darowane, a obiecane miejsce w Radzie Dziewiczych Czcicielek będzie na ciebie czekało, do czasu osiągnięcia przez Ciebie odpowiedniego wieku. Na chwałę bogom, Serce Przedwiecznego wraca na swoje prawowite miejsce. Bądź przeklęty, śmiertelniku.

Koniec

Komentarze

Stan na 00:04:

Niefart [KB GOT2] [Śledź temat]

Dodał: krasnaban 2013-05-19 23:37

— Cholera! - wydusił przez zaciśnięte zęby Gilard.

[Drukuj]

Czy to jest fair dodać coś krótkiego byle zdążyć przed deadlinem i później edytować? Zarwałam nockę...

mam jakiś problem z edycją, próbuję to wrzucić :( ja też zarywam nockę...

Akurat

Jeśli sugerujesz, że napisałem opowiadanie w jeden wieczór, to dziękuję, bardzo mi to schlebia, ale nie jestem taki zdolny. Poza tym oznaczałoby to, że moje opowiadanie to niezły gniot i pozostaje daleko w tyle za twoim, więc nie stanowi dla ciebie żadnej konkurencji.

Ludzikowie kochani, to tylko konkurs, nie kłóćmy się... Daliśmy z siebie wszystko, niech zwycięży lepszy.

Tak po prawdzie, w kontekście tego, że termin był znany od dawna, i widziałem, że inny konkursowicz, który też zaryzykował i umieścił opowiadanie w ostatnim momencie nie chciał wprowadzać poprawek po północy, gdyż uważał, że złamałby zasady konkursu, rozumiem wątpliwości Guciowej, ale to przecież jurorów robota by oceniać co ok a co nie, prawda? ;)

A niezależnie od konkursu, gratuluje opowiadania, bo naprawdę wciągające i sprawnie napisane!

Słuszna uwaga, nie chodzi mi o wszynanie sporów i przyjmę wszelkie konsekwencję z tym związane. Dziękuję za miłe słowo odnośnie opowiadania.

Mój wytwór jest tak specyficzny że to chyba inna bajka (i taki właśnie miał być:), daleeeko za Wami fantastycznymi:) A zwłaszcza za Krasnabanem.

Czasu było dużo. IMHO jeśli o północy było 1 zdanie, to ono powinno podlegać ocenie. Trzeba być fair.

Jeśli przed północą było jedno zdanie, a po północy pojawiła się reszta opowiadania, bo miałem problemy z formatowaniem tego w edytorze, to przekreślasz godziny mojej wcześniejszej, ciężkiej pracy i zarywania nocy. Uważasz, że to jest fair? Z resztą, nie mamy takiej władzy, żeby o tym decydować i proponuję zaprzestanie spierania się na ten temat, a decyzję co z tym zrobić pozostawmy Dj'owi. Dj'u oddaje się w twoje surowe ręce sprawiedliwości. Czyń swoją powinność :)

Uważam że fair jest takie zorganizowanie się w czasie,aby się zmieścić. Tak jak i wszyscy inni uczestnicy. Diego nawet drobnych błędów nie poprawiał.

Zatem czekamy na decyzję guru.

Krasnaban, czyżbyś znów próbował wdrapać się na konkursowe podium? ;) 

No właśnie, miałem nie brać udziału w konkursie, w tym roku, ale jak zobaczyłem, że Diriad układał zagadkę to musiałem się z tym zmierzyć :) To było silniejsze ode mnie i jakoś już tak poszło... Zobaczymy jeszcze co z tego wyjdzie :)

Przeczytałem. Tekst nie jest zły, ale za to dość przewidywalny. Ponadto nie wiem, czy był sens zmieniać narrację i wplatać cały ten wątek młodości protagonisty, skoro w zasadzie dla fabuły nie ma żadnego znaczenia.

pozdrawiam

I po co to było?

Dziękuję bardzo za opinie. Zmiana narracji i wplecenie dodatkowych wątków miały na celu ubogacenie bohatera, tak żeby nie okazał się pustą, papierową postacią. Mam nadzieję, że przynajmniej w niewielkim stopniu nadało to charakter i osobowość Gilardowi. Jeśli chodzi o elementy niemające znaczenia dla fabuły, to o ileż uboższe byłyby książki bez nich.

pozdrawiam

Dziękuję bardzo za opinie. Zmiana narracji i wplecenie dodatkowych wątków miały na celu ubogacenie bohatera, tak żeby nie okazał się pustą, papierową postacią. Mam nadzieję, że przy najmniej w niewielkim stopniu nadało to charakter i osobowość Gilardowi. Jeśli chodzi o elementy niemające znaczenia dla fabuły to o ileż uboższe byłyby książki bez nich.

Owszem --- powieści i to zazwyczaj, gdy już mają odpowiednio rozwinięte elementy dla fabuły znaczące. To jest opowiadanie --- więc z zasady powinno być bardziej zwięzłe i generalnie nie ma w nim miejsca na dygresje. Poza tym wydaje się, że lepiej byłoby objętość opowiastki z przeszłości przeznaczyć na lepsze zarysowanie bieżacych wydarzeń, jak również zasygnalizowanie --- pozostawienie w treści pewnych przesłanek --- zakończenia. Inaczej --- mimo że tekst  spełnia założenia konkursu --- finał nabiera charakteru deux ex machina. No a to nie jest najkorzystniejsze rozwiązanie.

pozdrawiam

I po co to było?

Bardzo, bardzo doceniam dogłębną analizę mojego opowiadania. Jestem totalnym laikiem w temacie więc każda uwaga jest na wagę złota. Jeszcze raz bardzo dziękuję i mam nadzieję, że przy kolejnych opowiadaniach będę mógł w lepszy sposób kontrolować fabułę.

Dj powinien przeczytać opowiadanie wcześniej i się zastanowić, jak rozwiązać tą sprawę, a tak jest trochę dawno...

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Nowa Fantastyka