- Opowiadanie: ABEKING - Dzień sądu

Dzień sądu

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Dzień sądu

– Wreszcie nadszedł ten dzień! – wyszeptał rozentuzjazmowany Włodek. – Dziś pokażemy naszym oprawcom, jak odwdzięcza się ciemiężony lud…

 

– Poczekaj – przerwał mu Lew, szczupły brunet. – Masz na myśli…

 

– Tak! Rewolucja! Przejmiemy władzę i odzyskamy, co nasze! Mój starszy braciszek wszystko mi wytłumaczył. Prawdziwa rewolucja musi rozpocząć się od najniższej społecznej warstwy. A kto jest najniżej, jeśli nie my?

 

– Niemowlaki… – wtrącił się Feliks.

 

Włodek załamał ręce.

 

– Wiem, że to dla was trudne do zrozumienia, ale tak po prostu musimy zrobić. Aleksander mi wszystko wyjaśnił. Tylko w ten sposób możemy obalić rząd dorosłych! Gdy inne przedszkola dowiedzą się o rewolucji w „Leśnym Gaju”, od razu wezmą z nas przykład!

 

– Ale Włodku – zaczął Lew. – Czy naprawdę musimy robić rewolucję, jeśli tylko nie chcemy leżakować? Może wystarczy poprosić, czy coś…

 

Zapadła niezręczna cisza.

 

– Lewku… Po czyjej ty jesteś stronie? Serio chcesz, by Feliks p r z e k o n a ł cię do powrotu do nas? Widziałeś, co zrobił z lalkami tej dziwaczki, Róży?

 

– Nie, nie, przepraszam! – Lew przełknął nerwowo ślinę. – Przegońmy ich wszystkich – dodał ściszonym głosem.

 

– Każdy wie, że rewolucja jest niezbędna – kontynuował Włodek. – I nie chodzi tu tylko o leżenie na komendę. Pamiętacie, jak ta zołza-przedszkolanka zabrała mi cukierki, które dostałem od mamy? Miała je oddać po obiedzie, i co? Nigdy już ich nie zobaczyłem!

 

– Pewnie zjadła, dziwka jedna – mruknął Feliks wojowniczo.

 

– Na pewno to zrobiła! A ty, Lwie – rzucił w stronę chudzielca. – pamiętasz, jak zabrały ci twoją gazetę z gołymi paniami? Od razu widać – cenzura informacji, jak nic!

 

– Nie chciały, bym się rozwijał – stwierdził po chwili zadumy zagadnięty.

 

– A ty, Józku? – Włodek zwrócił się do stojącego w kącie milczka. – Dlaczego musisz stać na uboczu? Tylko dlatego, że uderzyłeś tą kapitalistkę, Marysię? Przecież tylko dosadnie wyraziłeś swoje zdanie o niej…

 

Józek wbił wzrok w podłogę.

 

– Tak czy siak, towarzysze przedszkolnej niedoli, podjąłem pewne kroki, by przygotować nas do walki. – Włodek rozpiął trzymany u nóg tornister. Zebrani wokół niego chłopcy zajrzeli do środka.

 

– O rany – wyrwało się Feliksowi. – To… broń?

 

– Dokładnie. Cztery sztuki nowiutkich sztuk prosto z odpustu. – Powiedział z zadowoleniem Włodzimierz. – Znajomy Cygan mi załatwił.

 

– Cygan? – zapytał ze strachem Lew.

 

– Spokojnie, jego też załatwimy. Później. Najpierw obalmy rząd burżuazji i uwolnijmy naszych przyjaciół spod władzy dorosłych!

 

– Za Karola! – krzyknęli wszyscy, oprócz milczącego jak zwykle Józefa.

 

Każdy przedszkolak wziął do ręki broń.

 

– Ostrożnie – ostrzegł Włodek. – Są naładowane. To prawdziwe plastikowe kulki, więc obchodźcie się z nimi ostrożnie.

 

– Łał… ostra amunicja – towarzysze jęknęli z zachwytu.

 

Józek pokręcił głową, po czym wyszeptał coś Lwu do ucha.

 

– Ta broń jest za ciężka dla Józka, chce inną – oznajmił brunet poważnie.

 

– Nie ma czasu – uciął wszelkie rozmowy przywódca. – Nadszedł nasz dzień. Dzisiaj, pierwszego czerwca, to dzieci przejmują władzę! – wykrzyknął.

 

Wtem znienacka, gdzieś nad głowami rewolucjonistów, rozległ się głos:

 

– Chłopcy, bawcie się grzecznie! Włodek, znowu zachęcasz kolegów do jakichś niegrzecznych zabaw? Natychmiast przestań, bo inaczej-

 

– Cała władza w ręce ludu! – zawył Włodzimierz, kierując w stronę przedszkolanki pistolet. Towarzysze ruszyli w jego ślady.

 

– Co to ma znaczyć? Skąd to macie? Oddajcie natychmiast, zanim zrobicie sobie krzywdę-

 

– Najpierw niech pani odda cukierki! – zawołał Feliks.

 

– I gazety edukacyjne – dodał Lew.

 

– Dosyć tego. Zaraz zadzwonię do waszych-

 

BAM!!

 

Ciało martwej kobiety osunęło się na ziemię. Po sali rozniósł się zapach prochu. Zaskoczeni chłopcy rozejrzeli się wokoło. Dostrzegli dymiący pistolet w chybotliwej dłoni Józka.

 

– Lewolucja wymaga ofial – wyseplenił strzelec.

 

 

 

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

Haha, znakomite! ;D Nie ma w tym za dużo fantasy, ale mi to zupełnie nie przeszkadza. Najlepszy tekst jaki ostatnio tu czytałem, a sam pomysł bezbłędny. Chociaż zlikwidowałbym trochę wielokropków, bo sporo ich.

Pozdrawiam!

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Dziękuję, Elanarze, za przeczytanie i przychylną ocenę. :) Faktycznie, zbyt dużo nawsadzałem tu wielokropków, pousuwałem ich trochę. Teraz powinno się już płynniej czytać.

Mi też się spodobało. Ale przyczepię się do kilku jeszcze rzeczy:

1. przedszkolaki nie seplenią, oprócz jednego? Czytając, założyłem, że wszystkie mówią niewyraźnie, i w dodatku wcale nie używają słów, które zapisałeś - tylko chodzi im o takie idee. Jednak jeśli ostatnie zdanie piszesz dokładnie tak, jak je wypowiedział Józek, to wcześniejsze wypowiedzi chłopców tracą wiarygodność. Bo przedszkolaki tak nie mówią.

2. Nie ma możliwości, żeby kilkulatek strzelił z prawdziwego pistoletu i nie przewrócił się na plecy. Może trenował, może stał opierając się o ścianę, nie wiem, ale jeśli mam się tego domyślać, to traktuję ten fragment jako uszkodzony.

3. "Ciało martwej kobiety" - wystarczy samo "Ciało".

4. "leżenie na komendę" to w moich stronach "leżakowanie na komendę".

Prawdę mówiąc, pierwszy punkt wydaje mi się dość istotny; pozostałe już mniej. Ogólnie rzecz biorąc - przeczytane dużą z przyjemnością, zepsutą tylko przez moje wrodzone czepialstwo:)

      Zręcznie napisana scenka.

Mi też się podobało i chyba też doczepiłbym się do punktu 1. Tintina ;)

Mee!

"- Co to ma znaczyć? Skąd to macie? Oddajcie natychmiast, zanim zrobicie sobie krzywdę-" -- A po co ten myślik na końcu? Podobnie tutaj: "- Dosyć tego. Zaraz zadzwonię do waszych-" -- Czy to tak po Dukajowemu, że jej przerwano?

Straszne komuchy! ;) Elanar mnie komentarzem zachęcił. Podobało mi się, choć z krzesła nie spadłem, ale do przeczytania, wg mnie, spokojnie się nadaje. ;) Pozdrawiam.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Aluzyjny żart czy żartobliwa aluzja?  

Tak czy owak, poza zastrzeleniem przedszkolanki, co z punktu widzenia praw fizyki jest baaardzo mało prawdopodobne, misię. Podobało, znaczy.

Dziękuję wszystkim za miłe opinie. :) Cieszę się, że tym razem utwór trzyma jakiś poziom.

@ tintin - Odnośnie 1. uwagi:

   Jak łatwo zauważyć, cały tekst jest niewyszukaną aluzją do rewolucji bolszewickiej. Przedszkole było tylko punktem wyjścia, z którego miał wyniknąć taki a nie inny przebieg wydarzeń. To oczywiste, że przedszkolaki tak nie mówią, chciałem jednak, aby język odzwierciedlał specyficzną nowomowę komunistów. Dlatego dzieci mówią jak dorośli, własne egoistyczne interesy maskując szlachetnymi ideami. I dopiero Józek, dokonując egzekucji przedszkolanki, "pozwala sobie" na zrzucenie maski obłudy i brak językowej poprawności. Seplenienie miało się stać ostateczną wskazówką dla czytelnika, że to nie żadni "szlachetni rewolucjoniści", a zwykłe dzieci (lub ludzie o takiej mentalności) prowokują takie bzdury, jak krwawe rewolucje.

   Z tego powodu zaniedbałem również prawa fizyki w końcówce tekstu. Cały finał historii ma mieć sens wyłącznie przenośny i symboliczny, w dodatku nie byłbym sobą, nie kończąc opowiadania trupem. ;)

@ koik80 - Dokładnie, te myślniki na końcu zdań "pożyczyłem" sobie od Dukaja. ;) Poprzednio na ich miejscu były wielokropki, ale Elanar zwrócił mi na to uwagę. Sięgnąłem więc do pierwszej z brzegu książki na półce i tak trafiłem na to rozwiązanie. Wydaje mi się, że jest całkiem przejrzyste, jeśli nie, poprawię to.

Przejrzyste dla kogoś, kto czytał Dukaja. :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Ktoś go mógł nie czytać? :)

Są tacy. ;) Podobało mi się :).

Ogół nie chce wiedzieć, że jest myślącą masą złożoną z bezmyślnych jednostek

Fajna scenka. Dobrze napisane. Aluzja w pełni przejrzysta, chociaż te myślniki jak dla mnie niezbyt zrozumiałe. Ale na szczęście komentarze wszystko mi wyjaśniły. Moim zdaniem, nawet gdy tworzy się aluzję to wypalenie z prawdziwej broni przez dziecko jest trochę absurdalne. W każdym razie, całość ogólnie na plus : ) 

Bardzo mi się spodobało.

Ale nie jest aż tak idealnie, żeby nie było się czego przyczepić. ;-) Ostatnio podobno leżakowanie w przedszkolach nie jest obowiązkowe. Ale może i akcja rozgrywa się sto lat temu. Maluchy chyba nie przychodzą do przedszkola z tornistrem. Włodek musiałby się bardziej nagimnastykować, żeby przemycić broń. Dzieci zastępują "r" przy pomocy "l" czy "j"? Moja chrześnica (3,5) mówi "jowej", ale jeden przypadek rewolucji nie czyni.

Zasadniczo bardzo udane opko. :-)

Babska logika rządzi!

Jeszcze raz dziękuję każdemu za przeczytanie i miłe słowa. :)

@ Finkla - Co do leżakowania lub jego braku, to nie mam pojęcia, czy teraz jest. Wymieniłem po prostu najbardziej irytującą mnie przedszkolną czynność, jaką zapamiętałem. ;) Odnośnie tornistra - punkt dla Ciebie, faktycznie nie pomyślałem o tym. A jeśli chodzi o seplenienie, wydaje mi się, że zależy to od indywidualnych skłonności (mógłbym przysiąc, że w moich stronach zniekształca się "r" w "l"). Jeśli jednak się mylę, mogę to zaraz poprawić.

@ Daniel.A - Oczywiście, że to jest absurdalne. Ale absurd jest taaaki inspirujący! ;)

Jestem rosjoznawcą i ubawiłam się :)

Na przykładzie znanych mi dzieciaków potwierdzam, że jedne zniekształcają na "l" a inne na "j".

W końcówce mi coś nie pasuje, ale nie umiem wyrazić tego w słowach. Słabo z mojej strony, nie pomogłam zbytnio. Wiem ;)

https://www.martakrajewska.eu

No, ABEKING, i wszystko jasne - może być "l" i "j" (dzięki, Krajemar). Myślę, że to bardziej zależy od dzieciaka niż od regionu. Jeden mój kuzyn tworzył anagramy; "siemo" zamiast "osiem" itp.

Przyszło mi do głowy, że Włodek mógł przynosić plecaczek z ulubionymi zabawkami.

I jeszcze, że przeklęta burżuazja mogła zmuszać rewolucjonistów do tak ohydnych czynności jak jedzenie szpinaku, czy mleka z kożuchem. Ale podobno teraz przymus jedzeniowy też został zniesiony.

Babska logika rządzi!

Najwyraźniej dzieciaki już przeprowadziły tę rewolucję :)

https://www.martakrajewska.eu

Fajnie to wymyśliłeś.

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

@ krajemar - Nie, nie, bardzo pomogłaś. Rozsądziłaś ważną kwestię dotyczącą wad wymowy u dzieci. ;) I dziękuję za przeczytanie i pozytywną ocenę. Cieszę się, że Ci się podobało. :)

 

@ Finkla - Przy odrobinie chęci można wymyśleć jeszcze wiele sposobów na represjonowanie małoletniego proletariatu. ;) Ja wykorzystałem tylko niektóre pomysły, które chodziły mi po głowie. Swoją drogą, żeby nie być zmuszanym w przedszkolu do jedzenia szpinaku... A za dwadzieścia lat będzie lament w gazetach, że młodzi ludzie są zbyt rozpuszczeni...

Dzięki, jeroh, też sądzę, że nawet nieźle mi to wyszło. Oczywiście zawsze mogło być lepiej, ale jak na tekst napisany pod wpływem impulsu okazał się całkiem znośny.

Dukaja nigdy nie czytałem, ale myślniki na końcach wyrazów są całkowicie zrozumiałe. A co do jedzenia szpinaku... Nie ma sensu zmuszać, bo szpinak nie jest aż tak zdrowy jak uważano przez sto lat. Dopiero niedawno ktoś przytomny wykrył błąd w pomiarach żelaza w szpinaku, który został popełniony dawno temu i "łyknięty" przez cały świat. Popeye jest zatem jednym z najbardziej zadziwiających przypadków autosugestii:)

Popeye był po prostu koksiarzem. A jadł nie szpinak, tylko suplementy białkowe barwione chlorofilem. ;) To stąd tak nagle przybierał na masie. ;)

Niezłe – trzeba przyznać ; ) pozdrawiam

I po co to było?

Dzięki, syf.ie, cieszę się, że Ci się spodobało. :) Pozdrawiam

Nowa Fantastyka