- Opowiadanie: mimesis - Ekstrakcja

Ekstrakcja

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Ekstrakcja

Zacisnął palce na fotelu. Brakowało tylko hiszpańskich butów. Kat nachylił się nad nim i wpakował w usta kolejne porcje materiałów, które skutecznie tłumiły jęki. Torturowany poczuł świdrujący ból i szarpnął głową.

 

 

– Nic z tego – oznajmił dentysta wyjmując wiertło. – Trzeba usunąć. Zapraszam pana jutro rano, koleżanka wyrwie tę szóstkę i wstawimy most.

 

– Hanie Harku, hiest han hefien, he nie ha hie ho hylehyś?

 

– Pański ząb jest już bardzo zniszczony. Jestem pewien, że gdy go ruszę, ścianki pękną. Proponuję lepsze rozwiązanie. Po wstawieniu nawet nie będzie widać, że to sztuczny ząb.

 

– Ho ja hie hahtanowie…

 

– Ale tu się nie ma co zastanawiać. Umówię pana jutro rano, będzie problem z głowy. Po co ma pan chodzić kilka dni, tygodni, z bolącym zębem? Niech pan będzie mężczyzną! Ósma? Pierwszy w kolejce?

 

– Ho nie hiem…

 

– Ale ja wiem. Stasiu… – szepnął konfidencjonalnie, kładąc dłoń na ramieniu pacjenta. – Lepiej ekstrakcja niż cierpienie, kolejne pieniądze wydane na naprawy a w końcu i tak most.

 

Cierpiący zawahał się jeszcze chwilkę.

 

– Hobhe. – Skinął, patrząc z ufnością w oczy dentysty.

 

 

* * *

 

 

– Ciężko było?

 

– Nie. – Uśmiechnęła się wyniośle. – Staś trochę pojęczał, ale podobno jestem najlepszym chirurgiem stomatologicznym w Krakowie. Wszyscy wychodzą zadowoleni.

 

– Moja działka tak jak zawsze?

 

– Miał zakręcone korzenie, więc stawka podskoczyła. – Wyjęła kopertę i podała dentyście.

 

– Dziękuję – odparł, chowając pieniądze do kieszeni. Nie patrzył jej w oczy. Przerażała go.

 

– Widoki na następnych?

 

– Zapisałem dwóch na czwartek. Na jutro umówiłem ci… Kobietę z leżącą ósemką.

 

Rozpromieniła się.

 

– Jak ty znajdujesz takie skarby?

 

– Cóż… – Odwrócił wzrok. – Podobno jestem najlepszym dentystą w Krakowie. – Spojrzał odważnie w jej czarne oczy. – Idę. Żona czeka.

 

– I dzieci – szepnęła. – Przypominaj, żeby wrzucały ząbki pod poduszkę!

 

– Będę. – Odwrócił się i wyszedł szybko z kawiarni.

 

Wróżka Zębuszka uśmiechnęła się szeroko.

 

– I nie zapomnij umyć zębów po posiłku, Jarku!

Koniec

Komentarze

Siedział na fotelu tortur. Brakowało tylko hiszpańskich bucików. Kat nachylał się nad nim, pakując w usta kolejne porcje materiałów, które skutecznie tłumiły krzyki bólu. Zacisnął palce na oparciu. Szarpnął głową, gdy świdrujący ból rozdarł przestrzeń między wargami a podbródkiem. --- jeden akapit=jedna myśl/jedna perspektywa. Wprowadzasz zdanie z podmiotem domyślnym, potem zdanie o charakterze ocennym. Następne zdanie ma zwykły podmiot. Kolejne znów domyślny i trzeba się domyślać, do kogo się to zdanie odnosi.



Przeczytałem, ale nie powiem, by mnie poraziło. Przecinki warto poprawić.

pozdrawiam

I po co to było?

Syf.ie, dziękuję za uwagi. Mam nadzieję, że jest teraz bardziej zrozumiale.
Przecinki - usunęłam trzy, nie wiem, które jeszcze zlikwidować.
Pozdrawiam!

Nieźle napisany tekst. Sama historia nie wydaje mi się specjalnie odkrywcza, choć strach dentysty przed Wróżką jest fajnym i ciekawym pomysłem. Ale ogólnie nie jest źle.

Pozdrawiam.

Myślałam, że Zębuszka płaci za zęba temu, kto go wyhodował. Cholerny kapitalizm... ;-)

Babska logika rządzi!

ABEKING: dziękuję i pozdrawiam ;)

Finkla: płaci tylko dzieciom, bo dorośli wyrastają z wiary we wszystkie wróżki ;)

Teraz zrobiło się powtórzenie ; )


Siedział na fotelu tortur. Szarpnął głową, gdy świdrujący ból rozdarł przestrzeń między ustami a podbródkiem. Zacisnął palce na oparciu.

Brakowało tylko hiszpańskich butów.

Kat pochylił się i zapakował mu w usta kolejną porcje materiału, tłumiąc krzyk.

--- taki szyk, wydaje mi się, będzie nieco  bardziej czytelny i dynamizujący opis.

pozdrawiam

I po co to było?

Syf.ie: nie widzę tego powtórzenia :(
Poza tym - nie zgodzę się na taki szyk. Najpierw dentysta aplikuje waciki w gębusię, a potem wierci :D

Syf.ie: ,,tortur" i ,,torturowany"? Wydaje mi się, że są w odpowiedniej odległości. Jeśli się mylę - poprawcie mnie :)

A może Syf.owi chodziło o "krzyki bólu" i "świdrujący ból'?

Mi dla odmiany nie leży ta przestrzeń rozdarta bólem. Przestrzeń chyba nie czuje wiele.

Babska logika rządzi!

Boziu, mam nadzieję, że przebrnęliście przez ten pierwszy akapit :D
Co do przestrzeni to zgodzę się, że ma ona ograniczone odczuwanie. Nie wiem tylko, jak to zmienić. Buu, chyba jestem tfurcą jednego zdania, którego nie potrafię przetworzyć na sensowne.

Mimesis, nie mazgaj się. Kombinuj. Wydaje mi się, że pierwszy ból można po prostu wywalić. Wiadomo, że torturowany nie w ekstazie krzyczy. Zamiast o przestrzeni można wspomnieć o nerwach. Albo o zgrzycie narzędzi na tkance kostnej (bo chyba z tego są zęby?). Na pewno coś wymyślisz.

Już nie jest źle, ale jak chcesz poprawić, to dasz radę. :-)

Babska logika rządzi!

Chyba traktuję płody mej imaginacji jako stałe niezmienne, z którymi ciężo się rozstać. Prześpię się z tym, a jutro wykorzystam dobrodziejstwa edycji ;)

Przyzwoite. Pierwszy akapit faktycznie najsłabszy. Dorzucę jeszcze "hiszpańskie buciki": czytając, założyłem, że zdrobnienie ma związek z wiekiem torturowanego (jakkolwiek sadystyczno-okrutnie to brzmi), ale skoro w fotelu siedział dorosły? Moment, sprawdzę kolakację... O, mam. O rany, po co mi to było. Jednak raczej buty.

Całość przyzwoita. Faktycznie przez pierwszy akapit ciężko przebrnąć, ale później jest przyjemniej. Gryzie mnie jedynie ostatnie zdanie Wróżki. Ale jak na taki szorcik - jest ok ; ) 

     Byłby to niezły tekst, gdyby nie jeden błąd: dentyści powszechnie stosują znieczulenie, i to skuteczne. Może ta akurat dentystka nie stosowała, ale należało zasygnalizowac, dlaczego. I ten opis mąk w pierwszym akapicie jest niewiarygodny. Tym bardziej, że dentystka taka znana. A później tekst jest puszczony na żywioł. Trochę za skrótowy. Trochę mało informacji o bohaterach.

     Do dopracowania, czyli nieznacznego, ale przemyślanego poszerzenia.

     Pozdrówko.

A może jest to opis zdarzenia, które miało miejsce czterdzieści lat temu? Wtedy nie stosowano znieczuleń (tylko w bardzo wyjątkowych wypadkach), a wiertła były wolnoobrotowe... brrr

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Dentysta na ogół proponuje znieczulenie, ale nie ma konieczności jego przyjmowania. Powody skazywania się na cierpienie mogą być różne: lęk przed igłami, niewystarczająca ilość złotówek, problemy zdrowotne czy konieczność zachowania twarzy i umiejętności zrozumiałego komunikowania myśli bezpośrednio po zabiegu.

na emeryturze

Średnie na jeża. Przeczytać można, ale nie powala na kolana.

Poprawiłam pierwszy akapit, mam nadzieję, że nie na gorsze :)
Gary joiner: zgadzam się w stu procentach.
RogerRedeye: wybacz, nie znam dentysty, który ,,na dzień dobry” serwuje znieczulenie... Zwłaszcza, jeśli chce tylko sprawdzić stan zęba. Istnieją również liczne przeciwwskazania: jaskra, alergia, choroby serca. I może ten akurat dentysta (bo w pierwszej części jest to mężczyzna!) jest świetnym fachowcem, ale nic nie poradzi na to, że wiele osób widzi gabinet dentysty jako salę tortur, a lekkie ukłucie traktuje jak wiercenie w żywym ciele. Rozumiem, że po wyjaśnieniu tego nie-błędu tekst zyskuje na wartości?
PS Krótki tekst, to i mało informacji o bohaterach.

Vyzart: będę starać się z całych sił, aby następne teksty były ciekawsze.

Serdecznie dziękuję wszystkim za cenne komentarze!

Byłam, przeczytałam, nie walnęłam szczęką o stół. Zęby pozostały w zębodołach i mają się dobrze. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Sama wizja dentysty jest dla mnie horrorem, oględny nawet opis jego poczynań wywołuje ciarki na plecach, z przerażeniem doczytałem do końca i cieszę się, że mam zęby w dobrym stanie (jak na razie).

Regulatorzy, homar: kiedyś przyjdzie taki dzień, że ból zęba zjawi się… ;) Dzięki za przeczytanie i komentarze. Obiecuję, że ta fantazja dentystyczna to jednorazowy wybryk :)

Nie przyjdzie, nie przyjdzie. Ja naprawdę dbam o zęby jak o skarb największy. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Stasio też dbał, ale autorytet dentysty okazał się silniejszy :D

Nowa Fantastyka