- Opowiadanie: Mulin - Dzieciobójca

Dzieciobójca

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Dzieciobójca

Goli obudził się zlany potem, a jego otłuszczone ciało było rozgrzane do czerwoności. Nie do końca wiedział, czyje to łóżko, ale mógł tylko mieć nadzieję, że jego własne. Modlił się, by nie zobaczyć koziej bródki Jacka Bednarza. Tak, jego twarz wyjątkowo dobrze pamiętał…

 

Wszystko inne z trudem składało się w jedną całość. Kilku mężczyzn, kożuchy, krzyki o zemście, omercie i krwi. Fakty i miejsca przeplatały się bez żadnego z góry ustalonego ładu. Chorwat na wojnie secesyjnej i stołówka. "To muszą być majaki" myślał, rozglądając się wokół. Słońce obleśnie lizało jego ogorzałą twarz, a powietrze wydawało się być równie lepkie, co podkoszulek, w którym miał wątpliwą przyjemność się obudzić. Atmosfera nie skłaniała do przemyśleń, ale on musiał sobie przypomnieć. Na chwilę przepalony wódką mózg dał radę wskoczyć na najwyższe możliwe obroty. Poprzedni dzień wyłaniał się z parującego mgłopodobnego obłoku.

 

***

 

Szli chodnikiem wzbudzając ogólne zainteresowanie gawiedzi. Pierwsze upalne dni lata, a oni paradują po Ursynowie i Służewcu w grubych kożuchach, cuchnących naftaliną i ich pijackim potem. Mieli jeden cel – dorwać dzieciobójcę. Kroczyli dumnie z przeświadczeniem, iż są ostatnią nadzieją na tryumf sprawiedliwości. Byli brzydcy, nietrzeźwi i zdeterminowani do granic możliwości. Ich zawziętość można było porównać chyba tylko do Słońca, z wściekłością palącego okolicę.

 

Skoro jednak było tak gorąco, to dlaczego zamarzały ich kożuchy? Przymarzały, zamiast kleić się do roztapiających ciał. Oni szli jednak naprzód, nie zważając na absurdalność sytuacji. Gorące powietrze i zmarznięte członki spowalniały ich ruchy na różne sposoby. Jacek Bednarz przemykał zaś żwawo stołecznymi ulicami, niczym koza po egipskim pastwisku.

 

Ich – jak to określił Goli – dramatyczne losy (kożuchy powoli zamarzały wraz z ich ciałami uwięzionymi w środku) i uciekający Bednarz na którego krzyczeli "stój dzieciobójco, nie masz szans", wkomponowały się w całkowicie zwyczajne życie mieszkańców Ursynowa i Służewca. Kursowały autobusy, wokół wlokły się samochody, młodzi ludzie zaś jeździli na rolkach bądź na rowerach. Polskie lato, upał, a między tym wszystkim pięciu odzianych w kożuchy mężczyzn ścigających dzieciobójcę.

 

Anomalie pogodowe, z którymi przyszło im się mierzyć, dały się w końcu we znaki. W pewnym momencie Chorwat Pamić padł z wycieńczenia, po krótkim truchcie na trasie Al. Lotników – osiedle Bacha. Bite pięćset załatwiło nawet takiego wyjadacza. Padł, położył głowę na krawężniku i patrzył w niebo.

 

Towarzysze podczołgali się, choć w wypadku Goliego bardziej adekwatne byłoby stwierdzenie o turlaniu, bełkocząc spieczonymi ustami słone kawałki rodem z tanich filmów. "Dasz radę", "pomścimy cię", "spałem z twoją żoną" – żaden z tych zwrotów nawet na sekundę nie odciągnął jego pustego spojrzenia od bezchmurnego nieba.

 

Pamić zmarł, a jego duch wrócił do Chorwacji. Jego zrezygnowani kompani postanowili zostać w tym miejscu i umrzeć w deszczu. Niestety, pogoda nie pozwoliła na ziszczenie marzeń.

 

***

 

Następnego ranka obudził ich krzyk: jest dzieciobójca! Wiedzieli, że spożywa posiłek w stołówce jednej z pobliskich szkół. Popędzili tam czym prędzej, pałając żądzą zemsty i poganiani męczącym ich pragnieniem.

 

 

Wpadli na stołówkę, niczym rozjuszone knury do zatłoczonego chlewu, sapiąc i dysząc ociężale. Bednarz-dzieciobójca wyczuł pismo nosem i podjął desperacką próbę ucieczki. Ile sił w nogach puścił się w kierunku stacji metra, ale kożuchowi mściciele w końcu go dopadli, przygważdżając jego twarz do chodnika.

 

Krzycząc "mamy dzieciobójcę" odwrócili go na plecy, by spostrzec, że to Bogu ducha winna osoba.

 

Prawdziwy Bednarz z uśmiechem odjeżdżał autobusem linii 189, przyciskając twarz do tylnej szyby.

 

Ścigający go mężczyźni mogli tylko wykrzyczeć "złapiemy cię, nigdy się nie poddamy, pomścimy Pamicia dzieciobójco" w kierunku rury wydechowej.

 

***

 

Niepewny Goli rozglądał się po pokoju zastanawiajać się: jawa to, czy sen. W końcu dostrzegł dwa kożuchy wiszące na krześle, a z kuchni dotarła do niego woń jajecznicy. W drzwiach stanęła starsza kobieta.

 

"Nigdzie nie wychodź, Pamić zaraz wróci…"

Koniec

Komentarze

Przeczytałem. Niby nie jest źle napisane, ale --- niestety --- nie zrozumiałem przekazu.

pozdrawiam

I po co to było?

Co dalej stanie się z otłuszczonym ciałem Goliego? CO DALEJ?

Bite 500 m załatwiło nawet takiego wyjadacza. - liczebniki zapisujemy słownie, a poza tym po co ten skrót?

Nie ogarniam tego opowiadania.

 

Pozdrawiam

Mastiff

     Bardzo piękny przyklad klasycznego bełkotu. 

Nie ogarnąłem. Chciałeś podzielić się z nami swoim snem?

@Bohdan

Dzięki za uwagi, poprawki naniesione.

Hmm, ciekawe. Może napiszesz ciąg dalszy? Tak czy inaczej, zaintrygowało mnie.

 

Co Autor miał na myśli, pisząc te zdania?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka