- Opowiadanie: bemik - Co za licho?

Co za licho?

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Biblioteka:

Finkla

Oceny

Co za licho?

 

– A by w rzyć to wszystko wsadził! – zaklął Machalica i splunął z niezadowoleniem. – Taki z ciebie pomocnik jak z mysiej piczki worek na mąkę. Sił nie masz, czy co?

– A nie mam! – zaperzył się młody. – Gospodyni tak karmi, że wróble by pozdychały, a wy byśta chcieli, żeby parobek jak wół harował, a jak pasikonik jadł!

– Zamknij gębę, darmozjadzie! – huknął gospodarz. – Żresz tyle, że i koń by się nie powstydził. A robota ci każda ciężka. Ino podnoszenie łyżki do gęby łatwo przychodzi. I kufelka – dodał jeszcze.

– A wiecie co, gospodarzu… – zaczął Pietrek i zawiesił znacząco głos.

– No?

– A może by tak po kufelku, na rozjaśnienie w łepetynie? – zaproponował nieśmiało młody.

– A jak baba zobaczy, że z rana pijem, to nam łby pourywa! – Machalica zerknął w stronę chałupy, gdzie krzątała się jego ślubna.

– E tam, nie zobaczy – zapewnił z entuzjazmem Pietrek, któremu wizja wysączenia chłodnego piwka dodała wigoru. – Za stodołę pójdziem.

– I co? Nie domyśli się, że przerwalim robotę? Ino mig jak przyleci i mordę drzeć będzie, że nieroby jesteśmy.

– Oj tam, gospodarzu, to trza będzie kijem o pieniek walić.

– A na kiego?

– Kobita pomyśli, że jakieś drwa rąbiem – wyjaśnił zadowolony chłopak.

– A jak i tak przylizie? – Stary nadal miał wątpliwości i zerkał z obawą w stronę domostwa, choć widać było, że myśl o chłodnym piwie nie jest mu niemiłą.

– Nie przylizie – zapewnił z dużą pewnością Pietrek – bo pierogi gotuje. Nie zostawi na gazie, żeby jej nie wylatały na kuchnię.

– A jak żeś na to wpadł, chłopie, żeby na gównie gotować? – spytał z podziwem stary.

– Ano, wiecie gospodarzu, na Kupalnockę chłopaki i dziewuchy ognisko przeskakują, nie?

– Dyć wiem.

– Ale Marcina pognało na stronę. Wziął ja płonącą pochodnię, coby karku po ćmoku nie skręcić. Stoje se i stoje, a on takie pierdy wali, że aż trawa się kładzie. Podstawiłem mu dla psoty łuczywo po zadek, a tu jak nie gruchnie. I taki płomień poszed, żech myślał, że to kometa jaka. No, ale przecie nie z Marcinowej rzyci. To se podumałem, że w wychodku cała kupa pierdów na darmo powietrze smrodzi. I już.

– Masz kiepełę. Odkąd połączyłeś kuchnię z wychodkiem, już mi stara tak łba nie suszy, że jej drewna brakuje – pochwalił Machalica. – Tylko żeby jeszcze tak nie śmierdziało. No dobra, leć do piwniczki, ino jeden dzbanek weź, a kufelki dwa. Wiesz, gdzie stoją?

– Oj, gospodarzu, a cobym miał nie wiedzieć!

Po kilku chwilach mężczyźni skryli się za rogiem stodoły i zaczęło stamtąd dobiegać równomierne walenie. Machalicowa wyjrzała z chałupy zaniepokojona, że jej chłopy z oczu zniknęli, ale ruszyć się nijak nie mogła, bo pierogi, jak mleko, jak je z oka spuścić, zaraz z garnka wylatają.

– Oj, dobre, gospodarzu – westchnął zachwycony Pietrek, oblizując umazane pianą wargi.

– Dobre, co ma nie być dobre – potwierdził gospodarz przymykając z zadowoleniem oczy. – Jak samemu się zrobi, to dobre.

Zamilkli obaj, rozkoszując się chłodnym napitkiem.

– Gospodarzu…

– No?

– A jak to licho jakieś, a nie kuna?

– Tfu, zmilczałbyś, głupolu. – Machalica splunął za siebie, przez lewe ramię. – To kuna. Albo lis. A co?

– No bo jakby kuna, czy lis – wyjaśnił chłopak – to już byśmy go mieli. A licho sprytniejsze. Każdą pułapkę ominie. A my już trzy razy paści zastawiali i nic.

Gospodarz podrapał się w łepetynę i znowu splunął.

– Jak licho, to nam wszystkie kury wydusi i dopiero wtedy pójdzie precz. Ni ma ratunku – westchnął ciężko. – Chodź, wracamy, bo jak moja kobita zoczy, że się lenim, to zamiast pierogów kopyścią w pysk dostaniem.

Wrócili przed kurnik i stanęli nad kupą deseczek, sznurków i palików.

– To co robim? – spytał Pietrek rozgarniając brudną, bosą stopą nieudaną pułapkę.

– Czym można je zwabić? – zastanawiał się głośno gospodarz.

– Nie wiem, ale moja babka powiadała, że go nijak zwyciężyć nie można. Bo złośliwe jest i przemyślne – powiedział chłopak.

– To co robić? – zafrasował się Machalica.

– Nic – odpowiedział Pietrek i uśmiechnął się pod słabym wąsem, bo to mu najbardziej odpowiadało. – Trza czekać, aż mu się znudzi i do innych pójdzie.

– No coś ty! Wydusi mi wszystkie kury. A baba mnie oskubie, jak to ptactwo. A i tobie się oberwie, żeś leniwy i za darmo spyżę dostajesz. Pogoni cię leszczynowym badylem!

Obicie pleców giętkim kijem nie podobało się młodemu. Zmarszczył czoło w głębokim namyśle i po chwili powiedział:

– Może i jest sposób, ino że niesprawdzony… – Pietrek zaciął się nieco.

– No, gadajże wreszcie! – pospieszał go gospodarz.

– Bo to wiecie, nikt tego nie próbował. Tak tylko se myślę…

– No mówże!

– Ale to niebezpieczne być może…

– Powiesz wreszcie, czy będziesz łykać słowa, jak głodny gluty?

Pietrek zdobył się wreszcie na odwagę i wydukał, co mu kiedyś starsi powiadali.

– Ino trza by się wywiedzieć, czy to nasze licho to baba, czy chłop?

– A jak? – Zaskoczony Machalica gapił się w gębę młodego, jakby księżniczkę jaką zobaczył.

– Jak się wie, że licho można złapać, to się i sposób znajdzie, żeby się wywiedzieć, co ma między nogami! – Młody zaśmiał się, a potem wskazał na chałupę. – Gospodyni woła, chyba już pora na obiad.

* * *

– Przyjdzie? – wysapał Machalica, wpychając swoje potężne cielsko za przepierzenie z desek.

– Co ma nie przyjść – odpowiedział chłopak. – Co noc przychodzi, to i dziś przyjdzie.

Nie było im zbyt wygodnie, bo miejsca mało, a do tego kury zaniepokojone gdakały i trzepotały skrzydłami.

– Jak te ptaszyska się nie uspokoją, to nici z naszego podstępu – powiedział gospodarz i jęknął głośno, gdy mu się końcówka grabi w rzyć wbiła.

– To cichajcie wreszcie – syknął Pietrek. – Jak wy zmilkniecie, to i kury zasną i licho przylizie.

Wreszcie zapadła cisza, jakby kto świat pierzyną nakrył. Długo nic się nie działo, to starego, jako że wieczorem znowu ze dwa albo i trzy razy z Pietrkiem do piwniczki zajrzeli, sen zmorzył. Nie obudził się nawet, gdy coś skrobnęło i do kurnika wpełzło. Młody czuwał, więc zobaczył, że licho najpierw za kolorowe wstążki chwyciło, a dopiero potem butelkę z naleweczką obejrzało i precz odrzuciło.

Baba, pomyślał chłopak zadowolony. Łatwiej pójdzie.

* * *

– Co teraz? – Gospodarz popatrzył pytająco na młodego pomocnika.

Pietrek pęczniał z dumy, że go stary tak o wszystko pyta i do poleceń się stosuje.

– Teraz to trzeba gospodyni jakiesik odzienie podkraść – odpowiedział, z dumą spoglądając na klatkę, którą z gospodarzem zmyślnie przy obluzowanej desce zmontowali. – I może jakiegoś kołacza kawałek.

– Kołacza? A na co?

– Bo licho łase na słodkie. Czy baba, czy chłop – nieważne. Za słodkim pójdzie nawet do piekła.

– A jak się złapie, to co zrobimy? – zafrasował się Machalica.

– Klatkę czym przykryjem, żeby nic nie widziało, na wóz wsadzim i hen wywieziem.

– I co potem?

– Wypuścim. Niech innym szkodzi, nie nam.

Gospodarz zmarszczył brwi, bo nie bardzo mu się takie rozwiązanie podobało. Nie chciał nikomu krzywdy robić. Ale pomyślał o starym Maciejaku, co to mu tyle krwi napsuł przy sporze o kawałek lasu i gęba mu się rozjaśniła. Ale wnet się zmitygował.

– Albo utopim w jeziorze – rzucił Pietrek. – Jak będzie zamknięte, to się nie wyratuje.

– Niech i tak będzie – przytaknął Machalica, po czym z jeszcze większym zapałem wziął się do ciosania palików.

W kurniku powstawała wewnętrzna klatka. Drewniane kratki były gęste, żeby się zwinne licho przez nie nie przecisnęło. Do tego każdy fragment trzeba było posoką kurzęcą wysmarować, by wabiło i omamiło głodne złe.

– Da to coś? – pytał stary Pietrka, próbując złapać uciekające w popłochu ptaki. – Bo jak nie, to nam baba łby jak tym kogutom na pieńku uchlasta, żeśmy jej gromadkę przetrzebili.

– Da – zapewnił chłopak. – Jakeście głodni, gospodarzu, a zapach smażonego boczku poczujecie, to ślina wam do gęby napływa i lecicie w dyrdy do chałupy, nie?

– Ano tak – potwierdził gospodarz. – Ale na licho to działa?

– Czy skwarki to nie wiem, ale świeża krew na pewno!

– Niech ci będzie! – zgodził się Machalica i jednym wprawnym ciosem siekiery łeb kogutowi, którego udało mu się wreszcie pochwycić, odrąbał.

* * *

– Po kiego diabła wylewasz taką dobrą wiśniówkę? – złościł się gospodarz.

Pietrek w skupieniu skrapiał potężny kawałek słodkiego ciasta. Zapach kołacza mieszał się z aromatem nalewki i sprawiał, że Machalica, choć dopiero co zjadł potężną kolację, poczuł, że go ssie w brzuchu.

– A bo licho łakome, nieprzymierzając jak wy, gospodarzu – powiedział chłopak i zasłonił głowę przed mało przyjacielskim pacnięciem. – E, nie gniewajcie się, ale taka prawda. Licho-baba na wódeczkę się nie skusi. Co innego, jakby to chłop był… No, ale baba za to na słodkie poleci. Jak się nażre kołacza nasączonego mocną nalewką, to zaśnie i mniej kłopotów dla nas.

Chłopak zakończył dzieło i wsunął talerz do klatki, najgłębiej jak mu się dało przez niewielki otwór. Sprawdził, czy pułapka funkcjonuje, po czym wcisnął się na siano w sąsieku, obok Machalicy.

– Widziałeś, Pietrek, kiedyś takie licho? – zapytał stary odbierając chłopakowi butelkę z resztką nalewki.

– E, nie – odpowiedział młody z żalem popatrując jak zawartość flaszki niknie w przepastnym gardle starego. – Zostawilibyście i mnie kapkę! – poprosił cicho.

Stary oderwał niechętnie butelczynę od ust i przekazał ją chłopakowi.

– Widzieć nie widziałem – powiedział Pietrek, gdy wysączył resztkę wiśnióweczki – ale starzy gadali, że obleśne toto, jak nie wiadomo co. Jak się trafi na babę, to szkaradna taka, że strach. Jedno oko ma, a cyce takie wyciągnięte, że jak idzie to o kolana plaskają.

– A jak chłop? – dociekał Machalica, sięgając za siebie i wygrzebując z siana ukryty wcześniej zapasik okowity. Pociągnął łyk, a że mocna była, to go aż wstrząsnęło. Potem, widząc łakome spojrzenie młodego, podał mu wódkę.

– Jeszcze gorszy. – Pietrek łyknął łapczywie i rozkaszlał się. – Mocna! – powiedział z podziwem. – Dobra!

– Oddawaj – polecił stary. – Młody jesteś, niewprawny – zaszkodzić ci może, a to ty masz zająć się odmieńcem.

Zamilkli na chwilę. Pietrek urażony nieco, że mu stary tak szybko flaszkę odebrał, a Machalica zadumany nad słowami chłopaka.

– No to jak wygląda to licho-chłop?

– Ano – Pietrek odchrząknął, bo mu okowita nieco gardło przypaliła – wielki, chudy, też z jednym okiem. A kuśkę ma długą i cienką, o kolana mu się obija, aż pojękuje przez to. A do bab się nie bierze, bo mu nie chce…

– Ciii – przerwał mu stary. – Chyba lizie!

Zastygli w oczekiwaniu. Do zwykłych trzasków drewnianej stodoły dołączyło się cichutkie skrobanie. Coś odsuwało obluzowaną deskę. Odczekali trochę, a dopiero jak usłyszeli mlaskanie, Pietrek puścił sznurek i zapadka opadła.

Zakotłowało się w klatce. Licho wyło i piszczało, drewniane paliki usiłowało wyważyć, ale że chłopy solidnie się do roboty przyłożyli, to tylko trzeszczały, ale nie puściły. Stary z nerwów nie mógł łuczywa zapalić, tym bardziej, że Pietrek za łokieć go szarpał i nakazywał najpierw pułapkę szmatą przyrzucić.

– Lepiej zakryć – sapał, mocując się z derką. – Pomóżcie mi, gospodarzu. Potem ognia skrzeszecie!

Machalica uspokoił się wreszcie, łuczywo odłożył i schwycił wraz z chłopakiem materiał, żeby zaciągnąć całą klatkę.

– Co teraz? – spytał zziajany, gdy opatulili pułapkę jak dzieciaka kapotą w zimie.

– Teraz na wóz i hajda – odpowiedział Pietrek. – Ale najpierw dajcie nieco tej okowity na wzmocnienie, bo roztrzęsiony jakesik jestem.

Stary nie protestował. Podał młodemu, a potem sam pociągnął. Poczuli się pewniej, jak ujrzeli dno. Tym bardziej, że złe też się uspokoiło.

Z dużym wysiłkiem przenieśli klatkę na podwórko, a potem wciągnęli na wóz. Choć licho, według słów chłopaka, powinno być chude i lekkie, cała operacja nie była łatwa. Ale wreszcie udało się.

Bladym świtem wyprowadzili konia i furmankę za bramę. Od razu zjechali w stronę lasu, żeby nikt ich nie zauważył. Ścieżką obok jeziora mieli zamiar okrążyć wieś i z drugiej strony utopić odmieńca.

Zatrzymali się na krótki postój, bo i starego i Pietrka przyparła potrzeba. Stali odwróceni tyłem do wozu, sikając na przydrożne pokrzywy, gdy Machalicy zaświtała myśl, że to jedyna okazja, żeby takie dziwo zobaczyć na własne oczy.

– Te, Pietrek, a jakby my odwinęli te płachty i zerknęli, stałoby się co?

– Chyba nie – odpowiedział młody niepewnie. – Nie słyszałem, żeby od patrzenia co złego się stało. Toto ino złośliwe jest, ale mocy specjalnych nie ma.

– Wiesz na pewno?

– Na pewno to nie. Ale starzy nigdy nic takiego nie gadali.

– To co? Zajrzymy?

Ciekawość zwyciężyła. Dla bezpieczeństwa, z daleka drągiem odchylili płachtę, żeby zobaczyć, co schwytali.

– O matko! – jęknął Pietrek.

– O w mordę! – wychrypiał Machalica.

W kącie klatki kuliło się drobne stworzenie. Blond włosy otaczały delikatną, przecudnej urody twarz, potem opływały smukłą sylwetkę, aby rozstąpić się i ukazać jędrne, kształtne piersi, ale za to zasłonić łono.

Mężczyźni wpatrywali się w zjawisko z rozdziawionymi ustami.

– To licho? – spytał szeptem gospodarz. – A mówiłeś, że brzydkie jak rozdeptana żaba.

– Nie mówiłem – wyszeptał chłopak, nie odrywając oczu od cudu – ja tylko powtarzałem, co starzy gadali.

– Albo nigdy nie widzieli licha, albo głupoty gadali, żeby młodziaków odstraszyć.

– No – potwierdził Pietrek.

– To co z tym robimy? – spytał Machalica, gdy oprzytomniał nieco.

– Szkoda topić, nie? – Młody aż się oblizał.

– Ano szkoda – westchnął gospodarz, przypominając sobie własną połowicę, która nieświadoma, że w tej chwili ważą się jej losy, pochrapywała wywaliwszy tłustą nogę na pierzynę.

Licho za to, jakby wiedząc, co je czeka, uśmiechnęło się zalotnie i rozsunęło zaciśnięte uda. Obaj mężczyźni aż jęknęli z zachwytu.

Machalica zawrócił konia i pognał go w las.

– Znam takie miejsce, gdzie żadna baba nie zajrzy – powiedział po chwili. – Czarci Jar. Gadają, że tam sam leszy siedzibę ma i kobity niewoli, jak która zajrzy. Zostawimy ją tam, a dla pewności łańcuszkiem do ściany przykujem. Ty masz poniedziałek, środę i piątek, ja wtorek, czwartek i sobotę. Żeby było sprawiedliwie, to w niedzielę będzie miała wolne, po bożemu. Zgoda, Pietrek?

– Zgoda, co ma być niezgoda?

– A jaki dziś mamy dzień? – zapytał stary.

Koniec

Komentarze

     "A by w żyć to wszystko wsadził! – zaklął Machalica i splunął z niezadowoleniem."       Do zmiany, i to pręciutko. Rzyć.       Pozdrawiam.

dzięki, Roger, bałwanica ze mnie!

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Jezusie, uśmiałam się;-) Takich opowiadań powinno tu być więcej – o wieśniakach, wieśniacko gadających;-) A różnorodności w alkoholach pozazdrościć im w tych dawnych czasach! Nie czytałam wielu konkursowych dzieł, ale to zakrawa mi na przodujące. Gratuluję. Taka bemik to dla mnie nowość, ale obyś taką pozostała. Nieźle Ci idzie "wieśniaczenie" – to komplement.   Trzymało do tego w napięciu – nie mogłam się tego licha doczekać, chyba nawet gębę rozdziawiłam, kiedy zdecydowali podejrzeć. Powodzenie w konkursie! Trzymam kciuki! Pozdrawiam;-)

Dzięki, Agatko, cieszę się, że w ten ponury sobotni poranek rozbawiłam Cię trochę.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

No;-) A do tego się rozpogadza, przynajmniej w Krakowie. Pa!

bemik, masz u mnie kolejne trzy punkty dodatnie  :-).  Za styl tekstu, za podłączenie kuchni do wiadomo czego, no i za niespodziewajkę z lichem. :-)  Doskonałe na początek dnia.

Dzięki, bardzo się cieszę, tym bardziej, że u mnie też się ropogadza, a w międzyczasie zaliczyłam wizytę u dentysty i nie było tak źle!

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Fajnie się czytało, stylizacja językowa wyszła gładko i swobodnie. Za to brakło mi jakiegoś bardziej zaskakującego czy definitywnego zakończenia. Koniec mnie o tyle zaskoczył, że nadszedł bardzo nagle, mam wrażenie, jakby opowiadaniu brakowało jeszcze akapitu. Ale ze wszystkich konkursowych czytało się najprzyjemniej :D

Stylizacja jest świetna, napisana tak gładko, że aż się człowiekowi udziela. Tyle że, podobnie jak jeralniance, brakowało mi takiego mocniejszego zakończenia. Może dlatego, że aparycji licha się spodziewałam – takie zochydzanie wyglądu w opowieściach było nagminnie stosowane w mitologiach i demonologiach, dlatego łatwo można było się domyślić. Trochę skojarzyło mi się z germańską legendą-nielegendą o Slattenpat. Tylko że to może ja jestem ślepa, ale nie widzę tu żadnego niepasującego elementu, który był w założeniu konkursu. Jak dla mnie to jest kanoniczne fantasy-średniowiecze i wszystko się zgadza ze światem przedstawionym.

:-)  No to gapa z Ciebie. Kto w średniowieczu gotował na biogazie? 

A masz rację. Zupełnie nie zauważyłam, że tam gaz był. Zwracam honor :P

A właśnie, zapomniałam pochwalić świetny "element niepasujący" i jego wyjaśnienie. Bardzo kreatywne :D

Takie licho, to ja rozumiem! :) Bardzo dobre. Trzymam kciuki!

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Dzięki wszystkim. A co do zakończenia – chyba chcielibyście, żebym opisała, co się działo w tym prywatnym zamtuzie, co?

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

(…)  chyba chcielibyście, żebym opisała, co się działo w tym prywatnym zamtuzie, co?   Wiesz, byłby to element rozrywkowy dla jednych, edukacyjny dla drugich…   :-)  :-)  :-)

Erotoman-naukowiec z Ciebie:):):) Nie dopiszę, trzeba się domyślać, czyli dać pole do popisu własnej(zboczonej) wyobraźni :)  

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

:-)  Oj, tak zaraz z grubej rury… Erotomana jeszcze daruję, bo póki człek żyje i na widok zgrabnej nóżki, figlarnego uśmieszku odpowiednio reaguje, to niech się to nazywa, jak chce(sz), ale naukowego podejścia proszę mi nie proponować ani, tym bardziej, nie imputować. Odziera z uroku, odbiera przyjemności…  :-)

Sam napisałeś - edukacyjny dla drugich. Rozumiem, że podpadasz bardziej pod pierwszą kategorię?!

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Heh:D Świetne!

I mnie się podobało, świetne dialogi. Przyznaję, że tego gazu też nie zauważyłem, jakoś schowane jest.

---> bemik. Bardziej.  :-)

     Fajne opowiadanie, sprawnie napisane, jednakże jest jedno małe ale… Zgodnie z zalożeniami konkursu, należy wyjaśnić, skąd się wziąl ten nietypowy element fabuły, nieprzystający do średniowiecza. Mamy gotowanie na gazie, a wlaściwie na biogazie, powiedzialbym, kloacznym… Ale – jak na to wpadli i jak to zrobili? Tego chyba zabrakło.      Parę zdań o tym fenomenie chłopskiej kuchni sredniowiecznej – i opowieść byłaby kompletna. Na wszelki wypadek lepiej jeszcze raz zajrzeć w zalożenia konkursu.       Pozdrówko. 

Chyba masz rację. Zajrzę.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Zrobione, tylko mi się w dopisanym dialogu przerwy zrobiły i nie umiem ich zlikwidować. Trudno. Jeszcze raz dzięki, Roger!

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Bemik – shift+enter i się robi normalna interlinia.

Dzięki Ci, podziałało!

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Z "wyjaśnieniem" jest jeszcze lepsze. Zdanie o kładącej się trawie powinno trafić na jakieś podium.

Dzięki serdeczne

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Lepszy humor i jaka różnica! :) Super opowiastka! 

Dzięki.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

O, widzę, że wszyscy rozpływają się nad stylizacją! Żałosne. Nie wierze, że czytało się Wam tak aż gładko. Większość nie przebrnęła pewnie przez "Krzyżaków"! Tekst bemik jest fajny, jedna z pierwszych to zauważyłam, tak samo dobrze pisze Gwidon – ale, na bogów, nie liżcie się tak! Stylizacji (bemik, Gwidona, nawet Sienkiewicza) nie czyta się zbyt płynnie. Nie lubię takiej przesady. Pozdrawiam znisamczaona lizusostwem. 

O kurcze, kładę uszy po sobie i podwijam ogonek. Stylizacja jaka jest, każdy widzi. A czyta się chyba gładko, bo nie za specjalnie zawiła. Wszak chłopi na wsi prostym językiem gadają.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Bemiczku, oczwiście, jest super:-) Przytyk nie był do Ciebie. Zresztą nawet Reymonta się czepiają, że chłopi gadają nie tym dialektem, co trzeba, a w ogóle to kilkoma. Chodziło mi o lizidupy. Wybacz;-)

Wybaczam, tylko nie wiem jak reszta. Ty pochwaliłaś, więc dlaczego inni nie mogą?:) Tak sobie tylko pytam :):):)

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

agatakasiak – czyli dajesz większe przyzwolenie na wyrażanie krytyki niż pochwał? Faktycznie, na tej stronie krytyki od groma, ale konstruktywnej i chyba nikt nie produkuje jej na siłę. Więc mówię głośno i wyraźnie: to opowiadanie mi się podobało i czytało się gładko, ponieważ stylizacja była w sam raz. Wiejska i prosta, przystępna. Jakby bemik nasadziła tu zdań w stylu ": "Day, ut ia pobrusa, a ti pociwaj" z "Ksiąg Henrykowskich", to bym tego opowiadania nawet kijem nie tknęła. W żadną stronę nie można przesadzać.

jeralniance – przeciwnie, ja właśnie wszędzie widzę pozytywy, cieszę się, że Ty też. Mało się znamy, ale miło mi, że jesteś taka, pewnie się polubimy. Tylko nie mów, że czytało się gładko, bo w to nie uwierzę;-) A gdyby bemik nasadziła tu zdań takich jak to pierwsze sztampowe zdanie w językku polskim, które zostawiło ślad dla potomnych – byłaby dla mnie boginią!;-) p.s. Czytałaś Wodnika, by Gwidon? Daj ać, ja pobrusza, a ty pocziwai (wersja, którą pamiętam ze szkoły) następuje tam, kiedy młodzieniec nad stawem prosi dziewicę, by zrobiła mu… loda;-) Orginalne użycie, czyż nie? Pozdrawiam Gwidona! I Ciebie!

To znaczy dziewczyna mówi to do młodzieńca – rzecz jasna chyba:-)

agatakasiak – jestem otwarta na nowe znajomości, jak najbardziej :D Ale w dalszym ciągu będę uparcie powatarzać, że, owszem, czytało mi się bardzo gładko i łatwo. Wszystko było doskonale zrozumiałe, a przy tym trzymało dowcipny klimat słowiańskiego fantasy, stylowanego na średniowiecze. A co do tekstów Gwidona, to nie miałam jeszcze przyjemności. Użycie zdania faktycznie ciekawe, na tyle, by mnie zachęcić do przeczytania po tej małej agitacji ;)

jeralniance I jeszcze jest opis nagiego woja wychodzącego z jeziora… No, musisz zajrzeć! Gwidon – za agitację wystarczy, że docenisz. (Choć po typie tego bym się nie spodziewała.) I jeszcze – jeralniance – skoro dobrze się czytało, zwracam honor. Zajrzyj do moich dzieł, skoro taka z Ciebie cieprliwa dziewczyna;-) Zrewanżuję się!

"Większość nie przebrnęła pewnie przez 'Krzyżaków'!" a założenie stąd, że…? Ja na przykład nie mam problemów z czytaniem stylizacji, Brzezińską czy wspominanego wcześniej Sienkiewicza przeczytałam bez problemów, szczególnie, że porównując, ta tutaj nie jest specjalnie skąplikowana – ot, prosta, płynna i bez specjalnych zawijasów. Może to ja mam jakiś spaczony odbiór rzeczywistości, ale mi naprawde nie sprawia to problemu. Jeżeli to rzeczywiście coś tak niezwykłego, to chętnie podbuduję swoje ego ;)

Niesstety, Niofomune, chyba nie podbudujesz, bo stylzacja jest prosta i wątpliwe, żeby tak w średniowieczu ktokolwiek gadał. Natomiast, gdyby zastosować w moim opowiadaniu prawdziwy język średniowiecza – sądzę, że sama autorka nie zrozumiałaby, co jej bohaterowie gadają.:)

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Właśnie dla mnie ta stylizacja nie była szczególnie zawiła, dlatego też się dziwię na taki wybuch agatykasiak :P Jak dla mnie to był optymalny kompromis między chłopskim gadaniem a przejrzystością – czyli widać, że mówią inaczej, ale czytelnik (i autor) jest w stanie to zrozumieć. Skoro mamy język neostaropolski, to może być i neochłopski.

Ubawiłaś mnie tym neostarym, ale oczywiście masz rację.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Niofomune – przyjmuję, i nie chciałam urazić. Jestem trochę sfrustrowana. To wszystko. Sama nie zrozumiałabym średniowiecznych chłopów, gdyby mi ich przywiedziono pod nos. Ale sama chciałabym pisać o czasach dawnych tak, żeby choć trochę oddać ich zamierzchłość. To osobiste wywody, przepraszam autorkę. Również za agitację – ale, jeśli któraś z Was tak lekko, jak pisze, przebrnęła przez powyższe, pomóżcie mi może – napisałam taką Baśń i nikt jej nie chce czytać przez styl. Może nieudolny. Ale bez opinii innych ciężko się pracuje i uczy. Ciężko też znaleźć czytających, któych dziwaczny styl nie zraża, więc… Może któraś zajrzy? Przeproszenia za zlizusowanie Was trafią do prasy:-)

Fajny tekst, zgrabna stylizacja. Jak stylizacja, w takim tekście, jest udana, to nawet mnie, nieprzepadającej za stylizowanymi tekstami lizidupie (!?), się podoba. Bo pasuje, tekst zyskuje na dowcipie i lekkości, nie trzeba się przedzierać jak przez chaszcze i krzaczory. Tylko co do końcówki mam pewne opory – obleśni ci faceci! :). Agato, jeśli masz zły humor, to może się uspokój albo wyśpij. Albo strzel sobie piwko. Pozdrawiam.

Ocha – właśnie strzelam – drugie! Nie dzwońcie po straż miejską;-)

I, dzięki, widzę, że wydymiłam do fajnych lasek;-)

Agato, mnie w Twoim tekście na pierwszy rzut oka przeraża nie stylizacja, ale długość (leniwa jestem) i ściany tekstu pisanego kursywą. Jednak postaram się coś napisać. [koniec offtopa]

Niofomune – dzięki. Długi tekst to prawda. Zwłaszcza, że większość z nas jest tu po to, by pisać, nie by czytać cudze;-) [I ja kończę offtopa, przepraszając bemik!]

Agatko, wiesz, że siedzę teraz na tekstem Twojej siostry. Jak skończę, mogę przeczytać Twój. Skontaktuj się z Martą – niech Ci pokaże poprawiony przeze mnie fragment. Zobaczysz, czy o takie coś Ci chodzi. Pozdrawiam i odpocznij sobie.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

bemik – naprawdę mogłabyś? Tak, chcę Cię!;-) Poprawiasz, jak regulatorzy – a tą słodką istotę chyba ostatnio…  Pracowałyśmy nad czymś innym – nie chcę zamęczyć dziewczyny. Praca ze mną jest… jak to ze mną;-) Odezwę się, jeśli tylko znajdziesz czas! Dzięki za propozycję;-)

JAk skończę z Martą, mogę zacząć z Tobą.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Supre;-) Dzięki ponowne!

Fajny pomysł z tym gazem. Oryginalnie. Szybko się czytało. Naprawdę dobre opowiadanie.    

…Ale mi Bemik przypasowałaś… mogłaś się już domyślać, że mi się spodoba. Takich opowiadań to ja potrzebuję na tym portalu. Doskonały humor, ciekawy pomysł (biogaz) seks nie nachalny, ciekawe metafory – cicho, jakby ktoś świat pierzyną nakrył – to Twoje?. Zakończenie daje pole do wyobraźni, a gust mam podobny w kwestii seksu do Adama. Jednym słowem – Twoja perełka, która mogłaby śmiało błyszczeć w druku. Pozdrawiam rzetelnie rozbawiony.

Dzięki Ryszardzie, bardzo się cieszę, że się spodobało. A pierzyna moja.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

A teraz idę spać, bo mi oczka od komputera szwankują – kończyłam poprawiać nasze utwory dla Marka. Dokonałam tego – i szczęśliwa z dobrze wypełnionego obowiązku idę pod pierzynę.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Opowiadanie bardzo fajne. Tylko taka wątpliwość (sama się na tym nie znam): czy w średniowieczu były już wychodki?

Babska logika rządzi!

…Droga Finklo, co za pytanie – ludzie średniowiecza mieli – nocniki, wychodki poza chałupą, a w zamkach mieli wychodki wewnątrz budynku – wide – zamek krzyżacki w Malborku. Wychodki i to luksusowe znano już w starożytności – wykopaliska na Krecie, gdzie odnaleziono ubikacje spłukiwane, obok bieżącej wody w łazienkach. Faktem jest, że nieraz nieczystości z nocników wylewano na uliczki w miastach średniowiecza. Nie przypadkowo mężczyźni nie mieli zszywanych spodni i – majtek, a nogawice i woreczki na – kosztowności. Kobiety nie miały – majtek, bo przy długiej sukni, ściągnięcie tychże to ekwilibrystyka. A sikać kilka razy dziennie – trzeba. Ostatnio archeolodzy odkopali resztki wewnętrznego, zamkoweego wychodka i dobrze zachowane– g… Pozdrawiam.

– A jaki dziś mamy dzień? – zapytał stary. – Świetne podsumowanie. Droga Bemik, bardzo fajny tekst, dowcipny, lekki, w sam raz na wieczór tak udany, jak dzisiejszy. :) Pozdrawiam.

Sorry, taki mamy klimat.

Ryszardzie, dobrze, nie byłam precyzyjna. Oczywiście, starożytność była pod tym względem bardzo cywilizowana. Ale potem jakby nastąpił regres. Sam wspomniałeś, że zawartość nocników w średniowiecznych miastach często trafiała do rynsztoków. Czyli wychodków w okolicy kamienic nie było. Ale bemikowi bohaterowie nie mieszkali w mieście ani w zamku. Coś mętnie kojarzę z historii, że budowę sławojek zawzięcie promował jakiś polityk Sławoj przed II wojną. Czyli wcześniej na naszych wsiach ich nie było.

Babska logika rządzi!

Nie śledzę konkursowych opowiadań, ale to bardzo mi sie podobało i oczywiście rozśmieszyło. Dobre, gratuluję.

…Droga Finklo. Częściowo masz rację. W większości wiejskich zagród załatwiano potrzebę "na gnojowisku". Ale były wyjątki – tak jak w opowiadaniu Bemik. A propagandą osobnych wychodków zajmował się przedwojenny wielokrotny premier R.P. Sławoj– Składkowski, z zawodu lekarz, przyjaciel i gorący zwolennik Marszałka. Jesteś bardzo bystra i dociekliwa Finklo, moje uznanie. Przepraszam Bemik za śmiecenie.

O, i znowu rozpętałam temat o kupie! Bardzo ciekawe spostrzeżenia (Finkla) i wyczerpujące informacje (Ryszard).

Dzięki wszystkim.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Jak wczoraj czytałem i próbowałem komentarz jaki napisać to były cztery wypowiedzi pod tekstem. Dzisiaj wchodzę i… no tak, tekst bemik ; ). No, a skoro tekst bemik, to się podobało oczywiście. 

Nie takie to oczywiste, ale dziękuję bardzo.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

…Przy okazji droga Bemik, ciekawy jestem ilu forumowiczów wie, w jaki sposób robiono, aby średniowieczne, męskie nogawice, nie spadały z tyłka…

Zdaje się, że miały troki, które podwiązywano do pasa?

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

…Ciepło, ale nie gorąco. Pasy noszono na kaftanach.Troki spinano pod kaftanem noszonym stale. Przy okazji inscenizacji bitwy pod Grunwaldem zorganizowano pokaz strojów z późnego średniowiecza. Wracając do stylizacji, to opieramy się przeważnie na literackich wzorach – Kraszewski, Bunsch, Gołubiew, Sienkiewicz itd. Natomiast prawdziwy język średniowiecza byłby dla nas tak niezrozumiały, jak np. ukraiński. Wystarczy przeczytać tekst "Bogurodzicy". Ale Twoja stylizacja jest – do przyjęcia. Pozdrawiam lecząc skórę po oparzeniach słonecznych.

Od tych troków z resztą wzięlo się powizedzenie "brać d*pę w troki", czyli się zbierać :) Ależ dziś był piękny, wypoczywający dzień :) mam nadzieję, że dla was też. Choć Ryszard najwyraźniej przesadził z wylegiwaniem się ;)

https://www.martakrajewska.eu

Tak też właśnie odpisałam Niofomune – pewnie słowa by ani autor, ani czytelnik nie zrozumiał, gdyby gadać w średniowiecznym polskim i to jeszcze jakąś gwarą wiejską.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Wiedziałam, że można na Ciebie liczyć, jeśli chodzi o konkurs ; ) Dzięki!

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Krajemar powiedzonkiem błysnęła! ;)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

No ba! :D

https://www.martakrajewska.eu

Joseheim – zawsze do usług.:)

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Tekst bardzo fajny. Lubię taki styl.:) Co do stylizacji, to myślę, że powinna być zrozumiała dla czytelnika, a ta właśnie taką jest. Gdyby Reymonta oceniano za wierność stylizacji, to Nobla raczej by nie dostał. Co do wychodka, to w czasach, gdy Sławoj zalecał stawianie wychodków za stodołą, na Mazurach i Pomorzu rolnicy już posiadali wodę bieżącą w domach i oborach (były poidła dla inwentarza). Podział na zacofany Wschód i postępowy Zachód istniał od wieków. Innowacyjność instalacji wskazuje raczej na zachodnie tereny, jako miejsce akcji. A tak na serio ja całą instalację opalania biogazem potraktowałem jako przedmiot z innej epoki (łącznie z wychodkiem).:)

Trico, dziękuję. Biogaz + instalacja są właśnie tym niepasującym elementem. 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Jak zwykle sprawnie, zabawnie i dość porządnie napisany tekst, ale brakło mi w nim wymaganego średniowiecza. Nie znalazłam tu żadnej cechy charakterystycznej dla tego okresu. Opisana historia może dziać się w dowolnym czasie. Nie wydaje mi się, by średniowieczny chłop miał w chałupie czy komorze zapasy wódeczki, że o nalewkach rozmaitych nie wspomnę. Wydaje mi się, że poza piwem i miodem, kmieć mógł pokosztować jeszcze wina i aqua vitae, czyli okowity. Oczywiście mogę się mylić. Języka nie nazwałabym stylizowanym, raczej –– przepraszam za użycie dziwnego słowa, ale właśnie takie określenie przyszło mi do głowy –– „wiejszczyzną”, czyli mieszanką dość współczesnych gwar różnych regionów. Takim „swoistym wiejskim esperantem”, nie bardzo dającym choćby cień pojęcia o jakiejkolwiek mowie wieśniaczej.  

 

„…że myśl o chłodnym piwie nie jest mu niemiłą”. –– …że myśl o chłodnym piwie nie jest mu niemiła.

 

„Wziął ja płonącą pochodnię, coby karku po ćmoku nie skręcić”. –– Wziął ja płonącą pochodnię, co by karku po ćmoku nie skręcić.

 

„Podstawiłem mu dla psoty łuczywo po zadek…” –– Literówka.

 

„Oj, gospodarzu, a cobym miał nie wiedzieć!” –– Oj, gospodarzu, a co bym miał nie wiedzieć!  

 

„…żeby się zwinne licho przez nie nie przecisnęło”. –– Jedno nie zbędne.

 

„A bo licho łakome, nieprzymierzając jak wy, gospodarzu…” –– A bo licho łakome, nie przymierzając jak wy, gospodarzu

 

„…łuczywo odłożył i schwycił wraz z chłopakiem materiał, żeby zaciągnąć całą klatkę”. –– Chyba nie schwycił chłopaka razem z materiałem? ;-)

Może: …łuczywo odłożył i wraz z chłopakiem schwycili płachtę, żeby przykryć całą klatkę. Pozdrawiam.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki Regulatorzy. Co do języka nie będę się kłócić – jak pisałam już wcześniej – prawdziwej staroplszczyny nawet autor by nie zrozumiał.

Jeśli chodzi w wódeczki i naleweczki – wydaje mi się, że tu nie masz racji – ludzie na wsi mieli dostęp do owoców i zboża, dlatego chyba od zarania dziejów produkowali różne alkohole.

Kolejne – przy co by i co bym – nie jestem pewna, więc kopii kruszyć nie będę. Podobnie – niemiłą.

żeby się zwinne licho przez nie nie przecisnęło”. –– Jedno nie zbędne. – Tu chyba się pomyliłaś . Jeśli zmienisz szyk na trochę dziwny, wyjdzie, że jest potrzebne: żeby przez nie zwinne licho się nie przecisnęło. Dzięki za przeczytanie i uwagi. Znowu odwaliłaś kawał roboty.

 

 

 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Istotnie, czytając zdanie o przeciskaniu się licha, nie wykazałam należytego zrozumienia. Zwracam honor.

Wódeczki i naleweczki – za Wikipedią: Pierwszej historycznie poświadczonej destylacji alkoholu dokonał  Zosimos z Panapolis ok. roku 400 n.e. Umiejętność ta rozpowszechniła się w świecie arabskim, wódki używano jednak głównie do celów medycznych. W XII wieku wódka dotarła do Europy wraz z powracającymi z wypraw krzyżowych; tak narodziła się włoska grappa. Wódkę pędzoną ze zboża wynaleziono prawdopodobnie w Niemczech w XIV wieku (łac. aqua vitae, woda życia) – po polsku „okowita”. Po raz pierwszy w piśmiennictwie polskim słowa „wódka” użyto w roku 1405 r. w sandomierskich dokumentach sądowych. Początkowo wódkę wyrabiano w aptekach i stosowano jako lekarstwo. Było tak jeszcze w XVI w.

Dlatego wydaje mi się, że średniowieczny chłop, mimo dostępu do zboża i owoców, wódeczek i nalewek osobiście, w zaciszu domowym, raczej nie sporządzał. Pozdrawiam.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

W Polsce natomiast średniowiecze trwało od X do XV wieku. Rozpoczęło się wraz z przyjęciem chrztu przez Mieszka I, czyli w 966 roku. – cytat za wikipedią.

Przyjmijmy więc, że akcja mojego opwoiadania toczy się w wieku XV i to u schyłku i dlatego już znają i stosują okowitę. Nalewki i piwo były znane zapewne znacznie wcześniej.

poświadczonej destylacji alkoholu dokonał Zosimos – no więc moi pili niedestylowaną, pierwotną wódkę, którą raczej bimbrem należało nazwać niż okowitą. I tu masz rację! :):):)

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Okowity kmieciom nie odmawiam, wszak napisałam, że mogli się nią raczyć. Dodam tylko, że okowita produkowana była, przynajmniej początkowo, tylko w celach leczniczych. Natomiast nalewkami, w naszym rozumieniu, czyli spirytusowymi maceratami owocowymi, korzennymi czy ziołowymi, moim zdaniem, nie mieli możności się rozkoszować. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

No to raczyli sie sfermentowanymi owocami, które ja błędnie nazwałam naleweczką. :):)

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

  …Przeczytałem rozbawiony. Pozdrawiam.

…Droga Bemik, poinformuj zainteresowanych, że nalewka z opowiadania należy do "elementu nie pasującego do epoki", zgodnie z założeniami konkursu. Co do stylizacji, to każdy autor ma prawo do swojej interpretacji i to jest kwestia gustu trudna do sklasyfikowania. I wcale nie jest takie pewne, co w średniowieczu naprawdę pito. To są jedynie poszlaki nie dające pewności. A więc kruszenie średniowiecznych kopii o takie niuanse ja uważam za przesadę. Pozdrawiam pijąc naleweczkę na bazie zielonej herbaty.

Dzięki Ryszardzie, miałam w łaśnie nadzieję, że zabierzesz głos w tej dyskusji, bo jako laik argumentów na obronę naleweczki nie znajdowałam. Mogłabym zmienić na miodek, ale czas edycji już minął.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

O, boziu!;-) To o tych nalewkach i wódeczkach to nie było oczywiste? Że to właśnie ten element niepasujący?!:-) Ja tak to odebrałam już na samym początku!!! (Trzeci wpis pod tekstem.) Jasne, że nie mogli łoić takich cudeniek! Mój tata pędzi czasmi conieco i – jakem po szkołach, chylę czoła co do aparatury – nie widzę średniowiecznego chłopa, który potrafiłby coś podobnego rozkminić;-) Przecież to ciemnogród był – mimo wszystko. Co do "sławojek", czyli wychodków – moje wyobrażenie jest takie, że nawet jeśli krzyżacki Malbork, czy np. bliższe mi opactwo tynieckie posiadały "gdaniska" – wieśniacy paskudzili pod swój przychówek – w najepszyn razie do jakiegoś wykopanego dołka w ziemi. Ale to tak bez encyklopedii internetowych, na chłopski rozum… wróć – babski. Pozdrawiam Autorkę – przymilnie, regulatorzy – tęsknie, wszystkich – zdrowie Wasze;-) I… ryszard? Bedzies jesce siedzioł? – Ryszarda pozdrawiam znad stołu;-) Zazdroszcząc nalewki.

…Kochana Agatko, mój napitek to tzw. "wzmocniona herbatka" – bardzo łatwa w przyrządzaniu: Bierze się średniowieczny, apteczny alkohol i dolewa się do współczesnej herbatki. Miesza się dokładnie i już można się delektować. Jedna z przemiłych, acz apodyktycznych użytkowniczek przestrzegała mnie przed taką "herbatą", ale ja już jestem za stary na odwyk. Pozdrawiam Ciebie i wspomnianą koleżankę.

;-) Dzięki, Ryszard! Ani przez chwilę nie myślałam, żeby Cię przestrzegać;-)

Naszła mnie teraz taka refleksja dotycząca alkoholi w moim opowiadaniu. Wiecie, jakoś zawsze myślałam, że wieś polska spływała miodem, piwem, nalewkami i okowitą, bo wino, w mojej świadomości, zarezerwowane było dla pańskich stołów. Tak sobie teraz myślę, że późniejsze wieki nałożyły mi się kalką na średniowiecze i uznałam, że wtedy też chlali, produkowali i mieli dostęp do wódek, bimbrów i innych tego typu rzeczy.  Moi beta-czytacze też zresztą nie zwrócili na to uwagi, co nie zmienia faktu, że chciałabym podziękować koikowi i krajemarcie.  

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

:) Do konsultacji historyczno-naukowych się nie nadajemy… :) Też myślałem, że łojono na potęgę. :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Też sądzę, że łojono na potęgę. Bo woda była raczej niezdrowa. Ale obstawiałabym głównie piwo albo coś w tym rodzaju (może jakieś podpiwki).

Babska logika rządzi!

Szkoda, że nie mogę już zmienić. Trudno, za gapiostwo/gapiowstwo (? jak poprawnie?) się płaci!

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

A ja powinnam była zauważyć… Hańba mi :(

https://www.martakrajewska.eu

E, nie martw się. Nic takiego się nie stało. Ja traktuję to jako zabawę, więc i Ty nie powinnaś się za bardzo przejmować.:-)

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Bemik, przecież w tym opku coś miało zgrzytnąć – nikt się nie połapie, to będzie nasza tajemnica. Daj obwieszczenie, albo zrobię to za Ciebie: SUPER ZGADLIŚCIE – WŁAŚNIE TO BYŁ JEDEN Z TYCH WKRĘTÓW – GRATULACJĘ, SCHERLOCKI! POZDRAWIAM, WASZA BEMIK, UŚMIECH;-) I po sprawie. Jak dla mnie – kryteria spełnione. Pozdrawiam;-)  

Ciekawostka: w Średniowieczu na wsi łojono na potęgę kiepskie piwo, które produkował dziedzic i dostarczał karczmarzowi. Ten musiał mu za to zapłacić, nawet wtedy, gdy nie sprzedał. Dochodził więc swojej straty od chłopów.Mówiono: " Pij, choć złe, a nie chcesz, wylej choć świniom, przecię zapłać karczmarzowi". Zakazane było picie poza karczmą dworską oraz wyrabianie alkoholu u siebie pod ostrymi karami. Pozdrawiam ;-)

O, trico, to kolejna ciekawostka. Ale jak znamy rodaków – zawsze znaleźli sposób na ominięcie prawa:-)

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Agatko, ale jeden niepasujący element już był – biogaz. 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Nieprawdą jest jakoby „…w Średniowieczu na wsi łojono na potęgę kiepskie piwo, które produkował dziedzic i dostarczał karczmarzowi. Ten musiał mu za to zapłacić, nawet wtedy, gdy nie sprzedał”, albowiem w Polsce propinacja została wprowadzona w 1496 roku, mocą ustawy sejmowej. Rozpowszechniła się w XVII wieku. Nikt więc nie powie, że to były czasy średniowieczne.   Z tego co wiem, średniowieczne piwo było napojem mało alkoholowym, raczej pożywnym, dziś powiedzielibyśmy energetycznym. Smakiem nie powalało. Tak jak ówczesny chleb nie przypominał tego, który jemy dzisiaj, tak rzeczony średniowieczny napitek, ze znanym nam obecnie, ma chyba tylko wspólną nazwę. Poza tym, w interesie średniowiecznego pana nie leżało, by na jego polu pracował opity chłop. Chłopi gromadnie przesiadujący w wiejskiej karczmie, to czasy zdecydowanie późniejsze.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

A trzeba się było bemikowi bardziej do histori przykładać i nie było by problemu. No, ale mojego Machalicy i Pietrka nikt do chlania nie zmuszał. Oni ta sami, z potrzeby ducha. A może ciała?

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Bemiku, do historii przykładałam się z zapałem równym entuzjazmowi przyswajania sobie wiedzy z innych przedmiotów. Czyli raczej miernym całkiem. Zupełnie tak jak każdy, kto nigdy nie był wzorowym uczniem. ;-)

A Machalica i jego nad wyraz zmyślny parobczak – niczego im nie żałuję, a nawet podziwiam zaradność, bo teoretycznie mając puste, praktycznie nie mieli próżnych. Naczyń, rzecz jasna. ;-)  

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

No to ja Ci się przyznam. Całą podstawówkę i liceum byłam wzorowa. Tylko, że było to tyle lat temu (więcej niż Ty sobie liczysz na wdzięcznym karczku), że już zapomniałam. Starość nie radość.

Ja też podziwiam przedsiębiorczość Machalicy i Pietrka. Może na dotacje z Unii liczyli?

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

– Ha, ha, ha, ha! – Ze starczego, przepitego okowitą gardła, przy współudziale ledwie żywej tchawicy, wydobył się skrzekliwy dźwięk. Ktoś obdarzony bujną wyobraźnią z trudem domyśliłby się, że to śmiech. Tak, śmiała się. Śmiała się tak jak potrafiła. Ubawił ja bowiem setnie wyszukany komplement. Od dawna nie słyszała bowiem czegoś równie miłego.  

– Wdzięczny karczek! Ha, ha, ha – zachrzęściła raz jeszcze z głębi trzewi. – Paradna ta Bemik, oj, paradna. Lat sobie dodaje. Śmieszne opowiastki pisze, to powagę wiekiem pragnie podkreślić. Ciekawe, czy też chodziła do siedmioklasowej szkoły podstawowej, czy maturę zdawała w jedenastej klasie… 

Zadumała się, ale na krótko. Po chwili, nie opuszczając wygodnego fotela za biurkiem, z dłońmi ułożonymi na klawiaturze ukochanego laptopa, zapadła w starczą drzemkę poobiednią.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

No to podajmy sobie rączki!

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Daje się słyszeć chrzęst ściskanych, wypielęgnowanych dłoni, po chwili dołączają soczyste cmoki i różne radosne okrzyki. Ktoś coś intonuje. Jednak na próżno wszyscy czekają na huk korków wylatujących z butelek szampana… Ale… Zaraz… Tak, szampan leje się obficie!

Po prostu – korki rozstały się z butelkami po cichutku. Kelnerzy byli fachowcami.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

  …Minę mam – cokolwiek głupią…

Biję się w piersi…Regulatorzy ma rację, pijaństwo chłopów opisane przeze mnie miało miejsce w czasach nowożytnych, dokładnie w XVII w. :)

Włościanie zaczęli pić późno, za to do dziś nie przestali. Pozdrawiam. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Trzeba nadrobić straty.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

A straty rosną.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Pomysłowe toto. Ale jestem chyba strasznym ponurakiem, bo ten rubaszny humor bawi mnie umiarkowanie. W każdym razie z krzesła nie spadłem. Jakkolwiek by było, opowiadanie czyta się szybko i płynnie, jak zwykle u Ciebie. Stylizacja wyszła fajnie.

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Dzięki. Zajrzyj do "Jesieni".

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Regulatorzy, nie dawało mi spokoju to "coby" i "cobym", aż wreszcie znalazłam to:

co by  – spójniki żeby i aby w swym mocno potocznym kształcie przybierają formę coby, która pisana jest niepoprawnie jako co by. Zdania w rodzaju Nic nie napiszę, co by nie wprowadzać zamieszania czy Podaj linka, co by nie było wątpliwości są błędne, bo w obu powinno być coby (żeby, aby). Pisownia rozdzielna następuje tylko w takich przypadkach: Nie wiem, co by zrobił, gdyby się o tym dowiedział czy Zdaję sobie sprawę, co by się stało. Problem spotykany głównie w internecie, gdzie nagminnie pisze się co by tam, gdzie powinno być coby. Częsty, niestety, w artykułach, recenzjach itp., pomimo że jego zaawansowana potoczność nie pozwala na użycie w tego rodzaju tekstach (słowa tego nie notują i nie objaśniają np. PWN-owskie słowniki: języka polskiego i poprawnej polszczyzny).

 Rzadki przykład poprawnego użycia można było znaleźć np. w felietonie duetu Sobczak i Szpak, "Angora" nr 7/2013: Mało tego, od 2008 roku prowadzimy intensywne śledztwo, coby dać odpór nikczemnym pomówieniom płynącym z całego świata. Ale może autorzy po prostu się pomylili…

 [porównaj: "także"]

por. jęz. PW

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Dziękuję za wyłożenie sprawy w sposób jasny i przystępny, cobym na przyszłość wiedziała. ;-)

Dziękuję i znowu zwracam honor. Teraz będziesz mieć kilka honorów, a one zawsze mogą się przydać. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cieszę się, że ja też się na coś przydałam. Gdyby nie wątpliwości Krajemar pewnie bym nie szukała. A wiesz dlaczego? Bo polegam na Tobie jak na Zawiszy. I to jest pierwszy raz, kiedy nie miałaś racji. No, może za wyjątkiem tego razu "W drodze na szczyt":-)

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Nie polegaj tak na mnie, bo zdarza mi się, niestety, popełniać błędy. Jestem tylko człowiekiem. Całkiem niedawno napisałam pierdułka, Word mi podkreślił, zdziwiłam się i uznałam, że Word jest głupi i tak pierdułka poszła w świat. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

O, to ja tak miałam z pruszyć. Też mi podkreślało, podkreślało, więc pomyślałam sobie – gupi Word!

Nie myli się tylko ten, co nic nie robi. :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Pruszyć, to chyba od Pruszyńskiego, to pewnie może być. ;-)

Zdarzył mi się kiedyś ktoś o nazwisku Hlebowicz. Nie mogłam uwierzyć, że można sie tak nazywać. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Wiem, wiem, ale od dłuższego czasu tak mam, że jak Regulatorzy napisze, to ja temu wierzę. I ten jeden incydentalny przypadek tego nie zmieni :-)

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Zabawna opowiastka. To piwo średniowieczne trochę mi nie gra. Dzisiaj to jest trunek na ochłodę. Kiedyś to było gęste jak chleb namoczony w zupie i równie pożywne.

I po co to było?

Dzięki Syfie. Ja przyznam szczerze nie jestem amatorką alkoholi, ale jak patrzę na niektórych, co to piwko na ochłodę strzelają, to wolę ugotować się z gorąca, niż tak się ochładzać:-)

A dyskusja o alkoholach była powyżej – strzeliłam babola, cóż – trudno się mówi. Mam po prostu dwa elementy niepasujące w opowiadaniu.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Przyznam, że komentarzy nie czytałem : )

I po co to było?

Syf.ie, jeśli karczmarz piwo dobrze ochrzcił, to pewnie i mogło być wodniste. ;-)

Babska logika rządzi!

…Wszystkim zainteresowanym kwestią średniowiecznego piwa polecam powieść Gołubiewa pt." Bolesław Chrobry"  W jednym z tomów autor dokładnie opisuje proces warzenia i dystrybucji, oraz jakości piwa. Nie wystarczy posiłkować się internetową encyklopedią, bo to każdy nastolatek potrafi. Pozdrawiam szampańsko.

Okrutny tekst nam zaserowała Bemik. Nie wiedzieć czemu, ja zamiast śmiać się z perypatii Machalicy i Pietrka raczej głowę pochyliłam nad nieszczęsnym losem nieszczęsnego licha… jakoś tak smutno.   Pomysł z gazem interesujący. Natomiast w sumie za mało średniowiecznie mi się trochę wydaje. Jakoś nie czuć, że to dawno-dawno, brzmi jakby równie dobrze to mógł być nawet XIX wiek.   W ogólnym jednak rozrachunku zgarbną i zacną opowiastkę stworzyłaś, taką w swoim stylu. Napisaną niezgorzej, miłą i zabawną – choć zależy też, co komu miłe i co kogo bawi ; )

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Czytało się dobrze, było zabawnie. Ale mnie też licha szkoda…

Przynoszę radość :)

Kolejna staroć wyciagnięta z archiwum

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Nowa Fantastyka