- Opowiadanie: jeralniance - Mutualizm

Mutualizm

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Mutualizm

 

 

Nucąc do cichutkiej, płynącej z głośników muzyki, kiwałam głową i uderzałam rytmicznie palcami w klawisze, wpatrzona w ekran laptopa. To nie był dla mnie dobry dzień i nawet ulubione, idealnie pasujące nastrojem piosenki Alice in Chains nie mogły tego zmienić. Kilka razy zmieniałam listy piosenek, jednak nic to nie dawało. Co jakiś czas też podnosiłam głowę i zerkałam na mężczyznę w czarnym garniturze, leżącego na kanapie pod ścianą, jakbym szukała natchnienia. Bezskutecznie. Znudzony, wodził spojrzeniem za pająkiem wspinającym się po ścianie. Ja tym bardziej nie mogłam się skupić, łapiąc kątem oka jego kiwającą się stopę w wypastowanym bucie, więc w końcu klikanie ustało na dobre i znowu podniosłam wzrok na Jamesa.

– Nie słuchasz mnie – zarzuciłam mu, ściągając usta w niezadowolony dzióbek. – Znowu mnie nie słuchasz.

– Ależ słucham każdego słowa – zapewnił mnie James z krzywym, kwaśnym uśmieszkiem. Podszedł do okna i pociągnął za koralikowy sznureczek. Jasnozielona roleta podjechała w górę, a James wyjrzał na ulicę. Udawał bardzo zainteresowanego pustym, krótko skoszonym trawnikiem; w ogóle nie zwracał się w moją stronę, wyraźnie unikając kontaktu wzrokowego. Chował przede mną swoją twarz, bym nie mogła z niej czytać. Ale to mi nie przeszkadzało, zamiast tego badałam jego postawę, jego ruchy, napięte ramiona i przebierające palce. I widziałam jego rozdrażnienie.

– Nie w tym sensie. Jesteś nieposłuszny – sprecyzowałam, łowiąc spojrzeniem jasny profil twarzy Jamesa. Zobaczyłam, jak drgnął mięsień odrobinę powyżej jego górnej wargi. Jeszcze większa irytacja.

– Chcę porozmawiać – odezwał się nagle i odwrócił się twarzą do mnie. Ciemne brwi były trochę zmarszczone. Widać było, że te słowa nie przyszły mu łatwo.

– Co cię męczy? – westchnęłam, wspierając ze znudzeniem brodę na pięści. Ta sama rozmowa z każdym z nich. Już wiedziałam, co usłyszę.

– Ty mnie męczysz! – parsknął James, wyrzucając ręce w powietrze. – I robisz to specjalnie. O tym chcę porozmawiać.

– No, męczę, męczę – przyznałam. – I będę męczyć, taki już mój urok. Jak kocham, to męczę.

Czułe słówko nie zrobiło wrażenia na Jamesie. Patrzył na mnie twardo, a jego źrenice pozostawały zwężone. Oczy pozostawały zamkniętymi oknami.

– Więc wolałbym, żebyś nie kochała. Kiedy się poznaliśmy, było ze mną o wiele lepiej. Niszczysz mnie. Nie pozwalasz mi już nosić garniturów kiedy chcę. Wysyłasz na plażę. Wiesz, że nienawidzę plaży. – James zaczynał mówić coraz szybciej, nie odrywając ode mnie spojrzenia. Jego zwyczajowy spokój znikał, a ja wiedziałam, do czego do doprowadzi. Jednak wciąż milczałam, słuchając kolejnych zarzutów.

– Uwielbiasz mnie upokarzać. Widzę, jaką sprawia ci to frajdę – dodał, widząc, że nie mam zamiaru zaprzeczać. Z bezradnym uśmiechem pokiwałam głową, a przez twarz Jamesa przeszedł cień zmęczenia i udręki, jakby udzielał reprymendy nieposłusznej pięciolatce. – Cholera, jeszcze trochę, a przez ciebie spędziłbym resztę życia na wózku! Ale niech będzie, to mnie ominęło. Za to na zmianę robisz ze mnie dzieciaka i mężczyznę. To też mnie męczy, nie jestem twoją zabawką.

Zaśmiałam się wesoło.

– James, ty cały czas jesteś chłopcem. I nie mów, jakbym była samym złem. Dałam ci przyjaciela – przypomniałam mu, a James podszedł powolnym krokiem i stanął nade mną, patrząc z góry.

– Tak, a potem go zabiłaś – mruknął z przekąsem.

– Nie żałuję tego. – Na mojej twarzy nie było ani śladu wstydu czy poczucia winy. Zresztą, James pewnie wcale się ich nie spodziewał, znał mnie niemal tak dobrze , jak ja jego. – Eagan musiał umrzeć. Poza tym, nikt nie żyje wiecznie, na ciebie też przyjdzie pora – uśmiechnęłam się z jadowitą słodyczą, trzepocząc rzęsami. Nie powinnam była go jeszcze celowo irytować, ale nie przejmowałam się tym szczególnie. James zaś cofnął się, prostując. Skrzyżował ramiona na piersi i wysunął podbródek. Jego wroga postawa nie zrobiła na mnie wrażenia.

– Masz to w cholerze, co? A myślałem, że go lubisz. I nie próbuj mi grozić, dobrze wiem, że nie chcesz mnie zabijać.

– Eagan od samego początku był już dla mnie martwy – przyznałam. – Ale to nie znaczy, że za nim nie tęsknię. Nieważne, ten temat jest już zamknięty, przejadł mi się.

– Mnie nie zabijesz – powtórzył James z naciskiem. – Kiedy się znudzisz, nawet tego nie chce ci się zrobić. Ilu było ich przede mną, co? Mnóstwo, pewnie całe dziesiątki. I robiłaś im wszystkim to samo, co teraz robisz mnie.

– Coś jeszcze, Jamie? – zapytałam, ponownie rezygnując z kontrowania oskarżeń. Słyszałam je już od Jamesa kilka razy.

Mężczyzna milczał dłuższą chwilę, a ja widziałam, co się dzieje w jego głowie za zasłoną szybko skaczących źrenic – chodziły od lewej do prawej i od prawej do lewej, gdy analizował możliwe konsekwencje swoich słów.

– Wyduś to z siebie i daj mi spokój – popędziłam go demonstracyjnie leniwym tonem i machnięciem ręki. – Albo sobie daruj, a ja wrócę do pracy.

– Odmawiasz mi seksu – wypalił w końcu James i wykrzywił usta, próbując ukryć zażenowanie. Zabawne, ale w tym momencie był dla mnie uosobieniem słodyczy. Powstrzymałam śmiech tylko dlatego, że James chyba by uciekł przez okno.

– Wszyscy jesteście tacy sami – powiedziałam z rozbawieniem zamiast tego. – Wiesz, że mnie nudzą te wszystkie amory. Wiedziałeś to od początku.

– Ale ty nie pytałaś mnie o zdanie, po prostu przewróciłaś moje życie do góry nogami. Żałuję, że w ogóle się mną zainteresowałaś. Odkąd ze mną zaczęłaś, przeszedłem od dobrego samopoczucia, pewności siebie i ogólnego zadowolenia do załamania psychicznego, depresji po śmierci jedynego przyjaciela, problemów z samooceną i kompletnego braku seksu – podsumował James i oparł się obiema dłońmi na blacie biurka, nachylając się przy tym do mnie. Wykorzystałam tę chwilę, by zmierzwić jego włosy, choć wiedziałam, że tego nie lubi. Ale mój uśmiech i spojrzenie były ciepłe, czułe.

– Co mam ci na to odpowiedzieć, James? – zapytałam, gdy się natychmiast cofnął, uciekając przed moim dotykiem. – No, co? Że przestanę? Albo że dam ci spokój? Wiesz, że nie dam, że nie przestanę. A ja wiem, że tak naprawdę ci to nie przeszkadza, tylko lubisz sobie pozrzędzić.

James uciekł spojrzeniem na sekundę, ale potem wbił we mnie twardy, nieustępliwy wzrok. Za późno, i tak już wiedziałam, że trafiłam w sedno. Dużo krzyku o nic.

– James… – zaczęłam i podniosłam się z krzesła. Obeszłam biurko i stanęłam tuż przy nim, a James się wyjątkowo nie cofnął.

– Nic o mnie nie wiesz – powiedział chłodno.

– Wiem o tobie wszystko – zaprotestowałam łagodnie, ujmując jego dłoń.

– Tak? I co wiesz? – prychnął, ale jednocześnie pozwolił mi na ten wręcz matczyny gest. Złagodniał trochę, ale i zawstydził się, nieprzywykły.

– Wiem, że na zewnątrz jesteś okropnym, sarkastycznym dupkiem, ale pod tym jest warstwa słodkiego, wrażliwego Jamesa… A pod nią twarde jądro z jeszcze większego dupka – zaśmiałam się. – Ale to nic, dlatego cię lubię.

James też się roześmiał, kręcąc głową. Jego irytacja całkiem wyparowała, a ja wykorzystałam tę chwilę, by przytulić go do siebie. Był znacznie ode mnie wyższy, ale mimo to oparłam dłoń karku mężczyzny, skłaniając go niżej, by przytulić do serca. Oboje tego potrzebowaliśmy, choć może ciężko było nam się do tego przyznać. A jednak James się temu poddał, a ja przez chwilę w milczeniu tuliłam go do siebie i gładziłam po gęstych, czarnych włosach, które strzygł tak samo jak Eagan.

– Przepraszam za wszystko, Jamie – odezwałam się spokojnym tonem. – Ale oboje wiemy, że to się nie zmieni. Będzie tylko gorzej. Jedno ci mogę obiecać: nie umrzesz śmiercią zapomnienia. Z tobą jest inaczej niż z nimi wszystkimi, ja też nie jestem taka sama. A jeśli nam dobrze pójdzie, to może nawet kiedyś będziesz sławny. Nie mogę cię pocieszyć w żaden inny sposób. Obawiam się, że jesteśmy na siebie kompletnie skazani. Ty na mój podły sposób okazywania miłości, a ja na twoje nieposłuszeństwo i humorki. Ale chyba oboje mogliśmy trafić gorzej, co? – zakończyłam weselszym tonem. James podniósł na mnie spojrzenie, odsuwając się w końcu.

– Niech będzie. Ale pewnie wrócimy do tej rozmowy, hm? – uśmiechnął się krzywo.

– Pewnie tak. Dasz mi teraz wrócić do pracy? – zapytałam, przekrzywiając głowę z rozbawieniem.

– Dam.

– I będziesz dalej nieposłuszny, co?

– Będę. Ale ty to uwielbiasz, bez tego twoja historyjka byłaby nudna i bez życia. – James mrugnął do mnie i wrócił na swoje miejsce na kanapie pod ścianą. Ja zaś znowu usiadłam przy biurku i z lekkim sercem wróciłam do pracy, a pokój wypełnił się klikaniem klawiatury. Na ekranie zaczęły pojawiać się kolejne słowa.

 

…James udał, że nie wyłapał obelgi, czającej się między słodkimi słówkami drugiego egzorcysty. Uśmiechnął się jadowicie i sięgnął po wyciągniętego ku niemu papierosa.

– No, to czeka nas wesoła noc.

 

Koniec

Komentarze

Zaciekawił mnie tytuł, a potem zaciekawiła treść. Nie nazwę tego rewelacją, ale interesującym przedstawieniem relacji między – a nie, niech inni też kombinują…   Mam nadzieję, że własciwie zrozumiałem Autorkę. >>>>>>>>>>>>>>   Nie mógł sobie poradzić z resztą problemów  ---> w takim zastosowaniu osobno. Z kim, czym…   Gadał i gadał, zresztą jak zawsze w takich przypadkach  --->  w znaczeniach 'ostatecznie, w końcu, poza tym, wreszcie, prawde mówiąc' piszemy razem.

A to akurat literówka ;) Znajdę i poprawię. I tak, myślę, że dobrze zrozumiałeś, AdamKB c:

A ja nie wiem, czy dobrze zrozumiałam. Miałam swoją koncepcję w trakcie czytania, ale nawet nie wiem, czy była jedynie słuszna. Jestem za cienka w dziedzinie współczesnej kultury i sztuki. Buuu! ;-)

Babska logika rządzi!

Ostatni akapit, ten kursywą, powinien rozwikłać wszelkie wątpliwości. Nie chcę spoilerować w komentarzach, więc na razie milczę ;)

No kiedy moich właśnie nie rozwiewa! Pewnie to odwołanie do jakiegoś filmu, który widzieli wszyscy oprócz mnie. Dobra, poczekam, może ktoś puści farbę w komentarzu…

Babska logika rządzi!

Hmm… ja tu widzę relację autor – wymyślona postać, ale jeśli ten jakiś Schiffler ma tu znaczenie, to niestety – nie wiem jakie.   Są ze dwa powtórzenia ("bezskutecznie" na początku i "Inność" trzy razy pod koniec), skreśliłabym ze dwa zaimki i dodała jeden przecinek, ale to szczegóły. Podobało mi się tylko teraz mi smutno, że nie rozumiem ; (

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Joseheim – rozumiesz, dokładnie o to chodziło :) Schiffler to po prostu postać drugoplanowa z opowiadań o Jamesie. Zaraz zerknę na te błędy i spróbuję poprawić. Dzięki :)

Dobra, powtórzenia poprawiłam, a Schifflera wycięłam, co by czytelników w błąd nie wprowadzać ;)

Aha ; D Bo już się zaczynałam zastanawiać, czy to na przykład nie jest jakaś postać z serii o Bondzie czy inne diabelstwo, którego akurat nie znam ; P

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Nie, nie, wszystko sto procent moje :D A mój James chyba by się poczuł skomplementowany porównaniem do Jamesa Bonda.

     Sprawnie napisana scenka. 

Dzięki, RogerRedeye :)

Mnie nie było dane poznać Schifflera, ale z nim, czy bez niego, i tak jestem zadowolona, że mogłam przeczytać Twoje opowiadanie. ;-)  

 

„Był znacznie ode mnie wyższy, ale mimo to oparłam dłoń karku mężczyzny…” –– Kark mężczyzny miał dłoń? ;-) Pewnie miało być: Był znacznie ode mnie wyższy, ale mimo to oparłam dłoń na karku mężczyzny

 

„…choć może ciężko było nam się do tego przyznać”. –– …choć może trudno/niełatwo było nam się do tego przyznać. Ciężkie jest coś, co dużo waży.

 

Dasz mi teraz wrócić do pracy?” –– Wolałabym: Pozwolisz mi teraz wrócić do pracy?   Pozdrawiam.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki za korektę, regulatorzy :) I muszę powiedzieć, że jestem pełna podziwu dla Twoich komentarzy, są bardzo cenne. I cieszę się, że z Schifflerem czy bez, opowiadanie przypadło do gustu :)

Bardzo się ciesze, że mogłam pomóc. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Takie tam, do przeczytania. Nie jest złe, ale raczej do zapomnienia za kilka dni : )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Dzięki za komentarz, berylu :) Jestem świadoma, że wiekopomne dzieło to nie jest, ani katharsis na czytenika nie sprowadza. Ale jeśli się miło czytało, to osiągnęłam swój cel. RodgerRedeye dobrze to ujął – ot, taka scenka.

Nie czytało się źle : )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Ale też nie tak dobrze? ;)

Tekst jest napisany w porządku i czyta się go w porządku : )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

No, to zawsze coś :) Dzięki za opinię. Może następnym razem wrzucę coś lepszego i wtedy zobaczymy.

Też uważam, że napisane jest to bardzo sprawnie. Widzę bohaterów, są od razu "jacyś". Relacja tych dwojga spodobała mi się – ale zakończenie znowu mnie zaskoczyło. Rozumiem je, ale zanim pojęłam musiałam się najpierw zresetować;-) Nadaje się do kontynuacji;-) To ostatni z Twoich zamieszczonych tekstów – jak powinno być: najlepszy pod względem formy (wręcz bardzo dobry). A co do pomysłu, zostanę sercem przy Arielu i jego stróżu;-) Babskie pozdrowienie!

Agato, to ja jeszcze poproszę rundkę po moich : P

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Aw. Ze wszystkich zamieszczonych właśnie Stróż jest moim ulubionym, co by kto nie mówił. Tym bardziej mnie raduje fakt, że ktoś podziela moje zdanie :D A co do Mutualizmu, to mogę tak nieśmiało zaproponować 30-stronowe opowiadanie o Jamesie, jeśli byś miała chęć… c: Taki trochę horrorek fantasy. </reklama>

Jeralniance: dawaj! Ani się nie pytaj;-) Beryl: aleś ty słodki;-) Nie wiem tylko, czy wiesz, że ta dziewczyna przeczytała całą moją Baśń! Całą, nie portalowy początek, ale wszystkie prawie 350 stron!;-) Tak, że, jakby co, chętnie… wiesz, gdzie szukać Baśni;-) P.s. Beryl – tak serio, to jasne, postaram się. Jesteś wśród osób, które chciałabym "przerundkować", ale czas ograniczony. Teraz poprawiam Baśń, piszę na ŚREDNIOWIECZE, pracuję, gotuję, dzieci ogarniam… Jak tylko się wyrobię – tak. Pa!

Beryl: aleś ty słodki;-)

Każda mi to mówi… :P   Jesteś wśród osób, które chciałabym "przerundkować" Jejku, przeczytałem za pierwszym razem "przerandkować" i się przestraszyłem :) Agato, jeśli będziesz miała chwilę, to zapraszam, mam krótkie teksty na portalu. Jeśli nie masz czasu to nic : )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Każda?…

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Ciocie, babcie, panie ze stoiska mięsnego… ;-)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

beryl: Ale żadna nie chciała przerundkować, mam nadzieję?;-) Pierwsza jestem?

A o czym mówimy?:P

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Wystraszył się, Jezusie;-) Mówimy o "rundkowaniu", o czymś co tu robimy w ramach TWA, beryl;-) Nie chciałam speszyć…

To znaczy, ja podziękuję za TWA, ale rundkować możesz :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Ty również;-)

Nowa Fantastyka