- Opowiadanie: rose_rin - skrzacia mikstura cz1.

skrzacia mikstura cz1.

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

skrzacia mikstura cz1.

 

Rudy chudzielec solidnie dostał w mordę. Rozpoczęła się najnormalniejsza w świecie zwada karczemna. Ku uciesze żadnej krwi, bezmózgiej gawiedzi i rozżaleniu barmana, który miał dość porozlewanego na posadzce piwska ( teraz była lepka i śmierdząca, gdyż nie chciało mu się jej szorować kilka razy dziennie), połamanych stołów i krzeseł oraz krwi, która nie chciała tak łatwo schodzić ze ścian. A wszystko rozpoczęło się z pojawieniem się w miasteczku bogatego, brzydkiego zgreda. Niski przybysz handlował pokątnie magicznymi ( ponoć) miksturami.

 

Teraz, kiedy dwóch młodych mężczyzn okładało się pięściami, córka barmana zaciągnęła zgreda na schody, które prowadziły do jej sypialni.

 

– Na pewno tyle wystarczy?– zapytała z powątpiewaniem Sabina, potrząsając maleńką, zakorkowaną buteleczką.

 

– Styknie na kilka dobrych lat, panienko– zaskrzeczał skrzat.

 

– A co potem, jak przestanie działać?!- panikowała czternastolatka.

 

– He! Jeszcze będziesz żałowała, że wciąż trzymie. Nie znasz życia, panienko?

 

– Oczywiście, że znam– obruszyła się– obserwuję na co dzień tych brudasów, moczymordy, hołota jedna. Mirky jest inny. Inni niż wszyscy…

 

– Płać, panienko, twój ojciec zabije najpierw mnie, potem ciebie, jak się dowie, że kupiłaś ode mnie magię.

 

Dziewczyna rzuciła mu sakiewkę, którą zgredek chciwie, aczkolwiek niespiesznie przyjął. Potrząsnął nią (sakiewką) , kiwając głową, którą otulały tłuste strąki tego, co kiedyś musiało być włosami.

 

– Wrócę tu jeszcze nie raz, szukaj mnie zawsze w najciemniejszym kącie karczmy.

 

– Ale jak przestanie działać zanim…– skrzat uniósł rękę nie dając jej dokończyć.

 

– Jeszcze będziesz żałowała, że nalałaś aż tyle– uciął skrzat, narzucił kaptur na łepek i wymknął się z karczmy. Nie chciał, żeby ludzie kojarzyli jego obecność z zamieszkami. Dorobił się niezłej sumki i miał zamiar wrócić tu za kilka lat, zgarniając jeszcze więcej. Może i był mały, słaby, brzydki i bez talentu. Ale był spryciarzem!

 

Ta magiczna mikstura odmieniła jego życie. Użył jej przeciwko magowi– Angstusowi, dobrotliwemu czarownikowi, którego podstępnie wykorzystał. Użył jego magii przeciwko niemu samemu– zdobył jego zaufanie, dolał mu mikstury do wina, wymógł wydania przepisu i zaniechania zemsty. Teraz skrzat podróżował, zbierał składniki, odwiedzał miasteczka, sprzedawał drogocenny napój, żyj sobie dostatnio.

 

Sabina miała już całe szesnaście lat. Wymarzony Mirky powoli jej się nudził. Zasypywał ją kwiatami, prezentami, całusami, nie odstępował na krok. Kiedy go nie mogła mieć był znacznie bardziej atrakcyjny. Z drugiej strony… Był wierny jak pies. W sumie ceniła to.

 

 

 

-Teraz druga!- zarządziła Sabina, wyrywając władczo jedną stopę i wciskając Mirky’emu drugą. Masował ją tak długo, że powoli traciła czucie. Ojciec urżnął się dziś z bratem na swoje urodziny, mieli wolną chatę. Stał się jej najlepszym przyjacielem. Jak mikstura przestanie działać, zostanie sama jak palec. Tylko ona, banda śmierdzących opijusów, mop i podłoga do szorowania

 

– Mirky? Myślę, że powinieneś znać prawdę. Jeżeli zdecydujesz, że mnie już nie kochasz, możesz sobie iść. Problem w tym że… Rok temu dolałam ci magicznej mikstury do wina i kazałam ci mnie kochać. To tylko magia, zmusiłam cię.

 

Sabina poczuła że jego ręce przenoszą się wyżej, na łydkę, wciąż gorliwie ją masując.

 

– Nie wierzę w żadne magiczne mikstury, o pani! Kocham cię całym sercem i całą duszą, ponieważ zostaliśmy dla siebie stworzeni. Żadna mikstura nie ma takiej siły! I żadna nie ma takiej, by nas rozdzielić!

 

Sabina westchnęła. Tego się spodziewała. Wyrwała nogę z jego masujących rąk i rozwaliła się na łóżku. Mirky znalazł się natychmiast nad nią i pocałował ją tak fest.

 

– Zobaczysz za kilka lat, sądzę, że czar powoli słabnie. Dawniej musiałam cię wyganiać mopem.

 

– Bolało– przyznał– ale zrozumiałem, że może potrzebujesz chwili wytchnienia. Może chcesz się wysypiać. Ale kocham cię nadal tak samo mocno, a nawet z każdym dniem bardziej Sabinko– jej imię wymawiał z czcią. Był takim dobrym człowiekiem. Czy miała prawo używać wobec niego nikczemnej magii? Miała nadzieję, że będzie szczęśliwy… Kiedy mu już przejdzie. Może nie będzie jej miał aż tak bardzo za złe. Gładził z czułością jej ramiona, wodził dłońmi wzdłuż talii, nieświadomy, że to tylko działanie kilku kropli skrzacie mieszaniny.

 

– Kochałem cię od zawsze, byłaś jednak poza moim zasięgiem… Odkąd mojemu ojcu się poszczęściło, interes rozkwita, mam szansę na zapewnienie ci przyszłości, na jaką zasługujesz…

 

– Co masz na myśli?– spytała, zaciekawiona, aczkolwiek lekko panikując.

 

– Chcę, abyś została moją żoną, matką moich dzieci– zamruczał, gładząc jej brzuch.

 

– Ale… Mikstura przestanie działać, odechce ci się, zostawisz mnie z dz…

 

Mirky, zwykle opanowany, nie dał jej dokończyć tej absurdalnej myśli, zamknął jej usta pocałunkiem.

 

-Nigdy– szepnął, po czym znów zanurkował w jej ustach. ‘Nigdy’– szaleńcza myśl, napawała go taką radością, był tak pewny jak nigdy w życiu… Taki zakochany. Jego ręce powoli przesunęły się na jej piersi. Wygięła się w łuk, domagając się pieszczot. Kobieta jego życia leżała w jego ramionach, w jej łonie poczcie się jego syn! Mirky złapał za dekolt lnianej sukni i rozerwał go, odsłaniając jej piękne, młode ciało. Wtem… Usłyszeli ciche kroki na korytarzu. Ktoś się włamał!

Koniec

Komentarze

To, zdaje się, początek czegoś większego. Może i dobrze, bo z tego fragmentu nic specjalnego nie wynika. Eliksir miłosny już był wielokrotnie. Masz dużo literówek:  Ku uciesze żadnej krwi -żądnej. W tekście jest tego więcej.

Mieszasz style – starasz się używać języka stylizowanego, aż nagle pojawia się mop, a nie szmata czy szczotka. 

Początek - panikowała czternastolatka. – koniec tego samego akapitu -Sabina miała już całe szesnaście lat Do dopracowania.  

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

     Dwa błędy w tytule! Jednak rzadkość. 

Faktycznie – przeoczyłam.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Trzy. W tytule. W tekście od pioruna…   Co do tekstu jako takiego – Ben Akiba, czyli wszystko, o czym czytałem, już było. Ale, ponieważ to pierwsza część, nie wykluczam, że dalej mogłoby być ciekawiej i mniej typowo.

Zaprezentowany fragment zupełnie mi się nie podoba. Napisany został bardzo niechlujnie, pozostawiono w nim mnóstwo błędów i usterek. Język zupełnie niedostosowany do treści, rażą źle użyte wyrażenia i potoczne sformułowania. Myślę, że nie interesuje mnie ciąg dalszy opowiadania.  

 

„Ku uciesze żadnej krwi…” –– Żadnej! Nie będzie żądnych podziałów na krew zwykłą i błękitną!

 

„…( teraz była lepka i śmierdząca…” –– Zbędna spacja po nawiasie. Ten błąd powtarza się.

 

„A wszystko rozpoczęło się z pojawieniem się w miasteczku…” –– Powtórzenie.

 

„Na pewno tyle wystarczy?– zapytała…” –– Brak spacji po znaku zapytania. Ten błąd powtarza się permanentnie, w całym tekście.

 

„Wrócę tu jeszcze nie raz…” –– Wrócę tu jeszcze nieraz

 

„…wymógł wydania przepisu i zaniechania zemsty”. –– …wymógł wydanie przepisu i zaniechanie zemsty.

 

„A co potem, jak przestanie działać?!- panikowała czternastolatka. (…) Sabina miała już całe szesnaście lat”. –– Rozumiem, że dziewczę dorastało błyskawicznie, a nawet jeszcze szybciej! ;-)

 

„Teraz druga!- zarządziła Sabina, wyrywając władczo jedną stopę i wciskając Mirky’emu drugą”. –– Ja wygląda władcze wyrywanie i wciskanie stóp? ;-)

 

„Ojciec urżnął się dziś z bratem na swoje urodziny, mieli wolną chatę. Stał się jej najlepszym przyjacielem”. –– To zrozumiałe, że mając wolną chatę, można się urżnąć z bratem. Czy urąbany ojciec, z wolną chatą i bratem, może stać się najlepszym przyjacielem dla córki? ;-)  

 

„Jak mikstura przestanie działać, zostanie sama jak palec. Tylko ona, banda śmierdzących opijusów, mop i podłoga do szorowania” –– Mam podejrzenie, że Autorka chciała napisać MOPS, bo kiedy Sabina zostanie sama, będzie musiała udać się po ratunek do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. ;-)

Na końcu zdania stawiamy kropkę.

 

„Tego się spodziewała. Wyrwała nogę z jego masujących rąk i rozwaliła się na łóżku. Mirky znalazł się natychmiast nad nią i pocałował tak fest”. –– Nadmiar zaimków.

 

Jego ręce powoli przesunęły się na jej piersi. Wygięła się w łuk, domagając się pieszczot. Kobieta jego życia leżała w jego ramionach, w jej łonie poczcie się jego syn!” –– Kolejny przykład nadmiaru zaimków i powtórzeń.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Fragmencik nie porywa. A mając na uwadze błędy i te niezbyt sensowne wtrącenia w nawiasach – można powiedzieć – nawet zniechęca.

I po co to było?

Nowa Fantastyka