- Opowiadanie: Artstalth - Chrystus miasta

Chrystus miasta

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Chrystus miasta

 

Siedzę w pokoju. Komar wywija salta nad monitorem. Chrystus jak co wieczór schodzi z ikony i włącza telewizor. Uwielbia oglądać wszystkie brazylijskie telenowele. Codziennie mówi, że cuda będą jutro. W sumie nie jest uciążliwym współlokatorem. Czasem tylko wypije za dużo piwa i wówczas chce wyjść na ulicę i nauczać ludzi. Muszę Go wtedy ze wszystkich sił powstrzymywać, bo po pierwsze trafiłby do izby wytrzeźwień, a po drugie dorzuciliby Mu paragraf za zakłócanie ciszy nocnej. Tak więc wysłuchuję tyrad, oracji i pouczeń, pisząc w tym czasie artykuł, który od trzech dni powinien leżeć na biurku naczelnego. Komar zaczyna mnie kąsać. Kiedy chcę go zabić, Chrystus wstaje i mówi:

 

– Nie zabijaj. Stworzenie to od Ojca pochodzi.

 

Wypił już cztery piwa, więc nie próbuję z nim wchodzić w dyskusję. Kiedy jest trzeźwy mówi bardziej logicznie. Komar odlatuje i zaszywa się gdzieś w górach rupieci.

 

– Czyż nie wiesz, że wszystko co Ojciec mój stworzył, jest dobre? – kontynuuje Chrystus, otwierając kolejną puszkę piwa. – Nie wolno krzywdzić nawet najmniejszego z najmniejszych.

 

– Kiedy ten najmniejszy mnie kąsa! – wybucham, bo artykuł nie idzie, a Chrystus dziś mnie denerwuje swoją osobą.

 

– Czym dla Ciebie jest ta mała cząstka krwi, którą tobie zabiera? Ot, niczym! – palec Chrystusa dźga moją pierś. – Dla niego zaś to życie. Jeśli zaś ja oddałem żywot za wszystkich ludzi, czy ty nie możesz oddać kropli krwi za…

 

– Dobrze – przerywam Mu – rozumiem, ale teraz posłuchaj mnie, Chrystusie drogi, i zamilcz na chwilę! Zaraz będzie powtórka „Niewolnicy Izaury”, chyba nie chcesz jej przegapić, co?

 

– Nie – odpowiada Chrystus i zasiada skupiony przed telewizorem. Ten wybieg zawsze na Niego działa. Znam Go dobrze, mieszka przecież ze mną już prawie dwa lata.

 

– Miłego oglądania – mówię jeszcze i wracam do artykułu.

 

– Dziękuję, Tomaszu.

 

Wychodzę za potrzebą do toalety, a kiedy wracam przeżywam szok. Chrystusa nie ma. Ani na ikonie, ani w pokoju. Sprawdzam inne pomieszczenia, ale też pusto. Zaczynam panikować. Uciekł mi! Chrystus mi uciekł! Szybko zarzucam płaszcz, biorę kapelusz i wychodzę w chłodną wrześniową noc na poszukiwania.

 

Chcę znaleźć Chrystusa.

 

Dzielnica, w której mieszkamy z Chrystusem nie należy do najlepszych.

 

Zbiry, katy, wyrzutki, wisielce, prostytutki, syfilitycy, nożownicy, łotry, złodzieje, chlacze wódki.

 

Idę, a kołnierz płaszcza mam postawiony, aby chronił przed podmuchami wiatru. Mijam najgorszych pijaków i narkomanów, którzy siedzą pod blokiem jakby zauroczeni, a ich oczy świecą radością. Słyszę pijany szept jednego z nich:

 

– Mówię wam, że to był On… Pan zstąpił do nas!

 

Przechodzę nieopodal dwóch prostytutek. Odmawiają w bramie głośno Ojcze Nasz i płaczą przy tym. Przychodzi mi na myśl, że mój przyjaciel zaczął spektakularnie swoją działalność. Bóg raczy wiedzieć w jaką kabałę tym razem może się wplątać. Muszę Go znaleźć i zaprowadzić do domu.

 

Grupa zawsze agresywnej młodzieży klęczy na placu zabaw wokół pordzewiałej karuzeli i śpiewa głośno Alleluja.

 

Zawodowi włamywacze porzucają swój fach. Mężowie przestają bić żony.

 

Czuję, że w powietrzu unosi się zapach Miłości. Ale dalej nie wiem, gdzie może podziewać się Chrystus. Jego znalezienie jest naprawdę priorytetem. Przecież Jego czas jeszcze nie nadszedł.

 

Stoję na środku małego placyku, ku mnie pochylają się złowieszczo kamienice. Czuję, że Go zgubiłem. Skoro zawiodłem, to należy chyba poprosić o pomoc Szefa.

 

– Panie! – krzyczę. – Daj mi jakiś znak!

 

Nagle niebo przeszywa jakby błyskawica, a ciszę nocy rozdziera warkot silnika spalinowego. Oto przez czerń mknie biały paralotniarz, którego objawienie przyjąłem z ekstazą.

 

– Dziękuję Ci o Panie! – wrzeszczę.

 

Nie może być przypadkiem, że paralotnia ma kształt trójkąta. Poprowadzi mnie do Chrystusa. Niebiosa mają swoje sposoby. Biegnę zatem za paralotniarzem i w końcu słyszę znajomy głos perorujący na głównym rynku naszej biednej i brudnej dzielnicy. Paralotniarz znika w ciemnościach, a ja w podzięce czynię znak krzyża.

 

Chrystus mówi o nierówności społecznej, o złych warunkach, o zbawieniu… Normalna gadka, ale ci biedacy słuchają go jakby naprawdę już nastąpiła Paruzja. Jak Go stąd zabrać, nie wzbudzając agresji tłumu? O Panie, jakże trudne mi postawiłeś zadanie…

 

Zaczyna padać deszcz. Mocny i silny. Ludzie uciekają. Zostajemy tylko ja i Chrystus, obaj całkowicie przemoczeni.

 

– Myślałem, że mi wierzą – mówi zrozpaczony Chrystus. – Myślałem, że chcą słuchać o Ojcu moim, który jest w Niebie. Ale zwykły deszcz ich przegonił. Ludzie małej wiary! Tylko ty zostałeś mój wierny Tomaszu.

 

Widzę, że Chrystus jest smutny. Ale co ja mogę? Doskonale wiem kto zesłał deszcz, który zmył słuchaczy. Wszystko musi iść zgodnie z planem, nie można niczego przyspieszyć, ani opóźnić.

 

To jeszcze nie ten Czas.

 

– Chrystusie drogi – mówię i obejmuję go ramieniem – wiem, że czujesz się podle i zawiedziony, ale musisz wykazać się większą cierpliwością.

 

Patrzy na mnie, a ja po raz kolejny przekonuję się, że mam do czynienia z Synem Boga. Pokornie skłaniam głowę i klękam przed nim.

 

– Masz rację Tomaszu – odpowiada. – Ojciec zaplanował dla mnie całkiem inny powrót. Ale ja tak bardzo kocham tych ludzi. Każdego. I chcę ich dobra. Nie chcę, żeby cierpieli. Chcę, żeby uwierzyli, że może być lepiej.

 

– Wiem Chrystusie – mówię, wstając – ale teraz lepiej zrobimy, jeśli wrócimy do domu. Na pewno ta heca skończy się dla nas jakimś przeziębieniem.

Koniec

Komentarze

Ha! Najbardziej ze wszystkiego podobała mi się lekkość z jaką pisałeś(aś) to opowiadanie. Szkoda, że takie krótkie. Przyjemnie spędziłam czas, czytając.

Mając w pamięci Smutek, Zew i Nadzieję, do tego opowiadania podeszłam z rezerwą, obawiając się przygnębienia i melancholii. A tu proszę, jakże pozytywne zdumienie. ;-) Mam nadzieję, że zaskoczysz mnie jeszcze wiele razy.  

 

„…bo po pierwsze trafiłby na izbę wytrzeźwień…” –– …bo po pierwsze trafiłby do izby wytrzeźwień

 

„Nagle niebo jakby przeszywa błyskawica…” –– Nagle niebo przeszywa jakby błyskawica

 

„O Panie, ciężkie mi postawiłeś zadanie…” –– Wolałabym: O Panie, jakże trudne mi postawiłeś zadanie

 

Zostaję tylko ja i Chrystus, obaj całkowicie przemoczeni”. –– Zostajemy tylko ja i Chrystus, obaj całkowicie przemoczeni.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

dziękuję za komentarze :D nie sądziłam, że ktoś jeszcze pamięta poprzednio popełnione utwory :D zaraz poprawiam

Mam pamięć jak słoń. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Bardzo dobre. Lekkie, melancholijne, a jednocześnie ciepłe.

Infundybuła chronosynklastyczna

Bardzo ciekawy pomysł. Podoba mi się. Jak na to wpadłaś?

https://www.martakrajewska.eu

Wołacze lubią żyć w symbiozie z przecinkami.    A do mnie, przepraszam, nie przemówiło.

krajemar – wpadłam siedząc przed komputerem i czytając komentarze pewnego mojego żałosnego kolegi na pejsbuku ;) odpisałam mu abstarkcyjnym tekstem –  i z tego pochodzą trzy pierwsze zdania opowiadania

Adam – szkoda że nie przemówiło, ale nie martw się – niedługo może napiszę coś smutnego i pełnego żalu… especially for you :D

Zazdroszczę Ci tego: "niedługo może coś napiszę", to tak po prostu się dzieje, a ja już od ponad roku nie mogę wycisnąć ani jednej linijki :P

---> Artstalth. Nie chcę Ciebie zasmucać, ale wolę teksty prawie z przeciwnego bieguna, czyli z nutką optymizmu.  :-)

Początek taki sobie, niby, czemu nie zabijać komara, który mnie atakuje i zaraża chorobami. W przyrodzie wszystko na wzajem się zabija i zjada. Ale za to część "na mieście "podoba mi się o wiele bardziej. Zwłaszcza uwaga o wierze słabszej niż zwykły deszcz.

heh, homar, ciekawy pomysł – może zmienię ten moment na coś takiego: miałem już zjeść komara, kiedy… a na poważnie, dzięki za komentarz ;)

w sumie zjedzenie wydaje się lepsze niż zabicie…

tak. teraz będę łapać wszystkie owady i je zjadać – tak jak pan Renfield z Draculi :D

Czy taki komar, nim zostanie zjedzony, nie powinien dostąpić rytualnego uboju? ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Myślę, reulatorzy, że powinniśmy to przegłosować. Może jakieś mniejszości byłyby za :)

https://www.martakrajewska.eu

Osobiście uważam, że za rytualnym ubijaniem (packą, gazetą, kapciem) komarów, byłaby nawet większość. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

To ja poproszę opiekuna, żeby wygłosił przy tym jakąś inwokację. A, tylko chyba nie mamy opiekuna ;/

https://www.martakrajewska.eu

:-) Smacznego.  :-)

Rzeczywiście – sympatyczne i ciepłe. Wkradła się jednak mała nieścisłość – skoro bohaterowie mieszkają w okolicy miejskiej a la Praga Północ lub też Orunia Dolna, to raczej nie powinni przejmować się zakłócaniem ciszy nocnej czy w ogóle przyjazdem Policji ; )

I po co to było?

"Chrystus mi uciekł" uznaję oficjalnie za najlepszy tekst tego miesiąca. Bardzi ciekawe opowiadanie, nietypowe i lekkie, pozbawione na szczęście religijnych implikacji i sugestii, o które aż prosiłaby się taka tematyka. Tak więc ode mnie zdecydowany plus.

dzięki za opinie ;) syf. --> moja babcia mieszkała na Orunii Dolnej i aż tak źle nie było, chociaż jak byłam mała (ok.8 lat) to jak robiłam zakupy w osiedlowym sklepie, to jako jedyna nie kupowałam niczego procentowego :D co do Pragi Płn się nie wypowiadam, bo nie byłam vyzart --> to miłe mieć najlepszy tekst miesiąca :P

A mieszkała przed czy za torami? ; )

I po co to było?

przed ;) ale już nie mieszka niestety – kobiecina się wyprowadziła najpierw na Chełm, a teraz na Wrzeszczu żyje

Przed torami to kulturalna dzielnica jest – oczywiście względem tego, co czai się po drugiej stronie.

I po co to było?

zgadzam się – mieszkają tam martwe oposy, które skaczą na pociągi regionalne i tlk…

i potem są opóźnienia :P

Dokładnie tak  ; )

I po co to było?

Podobało mi się. Jest coś w wizji Chrystusa oglądającego Izaurę…

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka