- Opowiadanie: Creepy - Oskar Mars cz. 1

Oskar Mars cz. 1

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Oskar Mars cz. 1

 

Oskar Mars cz. I

 

I oto mówił o sobie w trzeciej osobie. Stan jego umysłu uległ zmianie po tym, jak napisał do Królowej Zła. I co? I to: Odpisała. I on odpisał. Ich dialog ich ust, ich umysłów i oczu. Porozumienie sieciowe trwało nadal, gdy on obudził się z kacem w głowie. No tak, pewnie przez cały czas słuchała sobie o czym śnię – pomyślał.

 

– Zgadłeś – odmyślała.

 

– Zapomniałem się wylogować z publicznego. Cześć – odmyślał i nie czekając na odpowiedź wyjął z wnętrza ucha chip. Wyprostował się do pozycji półleżącej. Przetarł oczy i położył chip na poduszce. Wstał leniwie prostując nogi w stawach kolanowych. Spojrzał na komunikator komórkowy, który zawsze nosił na prawej ręce – inaczej niż inni – i sprawdził godzinę. 11:30 – Za pół godziny południe. Jego mózg, wątroba, nerki, trzustka, jelito cieńkie, grube i w końcu serce pojęły co się stało. Zrozumiał, że jest spalony. Przeszedł przez srebrno-taliczny korytarz do łazienki. Gdy tylko przekroczył próg pomieszczenia, zapaliło się w nim światło, a z głośników dobiegła jego uszu informacja o dacie, godzienie i planach na dziś jakie zarejestrował wcześniej w notatniku komputerowym.

 

Czujnik znajdujący się tuż przed framugą elektronicznych drzwi uruchamiał system, który automatycznie analizował, czy jest to pierwsze wejście użytkownika na tę dobę. Jeśli tak, następnie informował wchodzącego o najważniejszych sprawach dnia, oraz otwierał pulpit w ścianie, na którym można było dodatkowo sprawdzić temperaturę powietrza na zewnątrz budynku, dotychczasowe nowinki ze świata, czy kursy walut. Oskar spojrzał w lustro z obrzydzeniem. Chciało mu się rzygać na widok skrępowanego uczuciami pracownika tajnych służb rządowcyh na usługach obcego wywiadu. Blady, wątły, długowłosy blondyn spoglądał na niego z pogardą, ale i zarazem podziwem. Biolo odezwało się z tyłu jego głowy. Rzyg wypełnił wannę. A może winien był rzygać do sedesu, muszli, klozetu, kibla, umywalki, misy na pranie ale nie do wanny? Jednak jego instynkt zagubiony w labiryncie niespodziewanych niespodzianek bez pokrycia ubezpieczeniowego postanowił nakazać Oskarowi puścić pawia właśnie do wanny.

 

Wypił kawę z ekspresu, wziął prysznic i ubrał się w garnitur. Dziś zielony. Zielony to kolor nadzieji. Nadzieji, że mimo wszystko nic się nie rozpieprzy. Naiwność? Oskar wyszedł pospiesznie zakładając chip na ucho. Zszedł w dół budynku. Winda była tego dnia nieczynna, o czym świadczyła jaskrawo żółta kartka przyklejona do drzwi windy.

 

– Królowo Zła, jesteś jeszcze? – pomyślał. Nie słyszał w myślach nic. Stanął nagle w miejscu. Jakby go zamurowało na widok lemura kopulującego z samym premierem Wielkiej Brytani. Oskar stał jak wryty na środku ulicy. Klepnął się ostentacyjnie w czoło, uśmiechnął żałośnie. Zrozumiał, że nie włączył chipa. Natychmiast wcisnął mały klawisz na chipie znajdującym się na uchu i powtórzył myśl:

 

– Królowo Zła, jesteś jeszcze w sieci?

 

– Jestem. O co chodzi? – usłyszał po krótkiej ciszy.

 

– Och – odetchnął – Co mi się dziś śniło? – zapytał z uśmiechem.

 

– Wiesz… Wiele interesujących rzeczy. Najbardziej zainteresowała mnie czerwona damska bielizna porozwieszana na uszach słonia – powiedziała z kokieterią.

 

– Żartujesz sobie…?

 

– Dobrze, przyłapałeś mnie na kłamstwie. A teraz słuchaj: Musisz jak najszybciej znaleść się na skrzyżowaniu Marsa z Wenus..

 

– Myślałem, że kobiety rozmyślające o bieliźnie na słonich uszach skłonne są bardziej do flirtu niż do wydawania rozkazów – Odrzekł Oskar, robiąc unik przed pędzącym policjantem z krótkofalówką przy ustach.

 

– Złe myśli. Spotkamy się za pół godziny. Pa – odrzekła sucho.

 

Oskar o umówionej porze znalazł się na umówionym skrzyżowaniu i… nic. Nie przyszła. Zalogował się przez chipa na Public Mind.

 

– Halo, halo? Oskar, jesteś? Wskocz na osobisty – Adam zgłosił się jako pierwszy. Współpracownik Oskara, który razem z nim pracował dwa lata temu nad sprawą zabójstwa ministra obrony narodowej. Sprawa szybko ucichła, a Oskara wraz z Adamem odesłano na urlop do odwołania. Płatny rzecz jasna i rzecz jasna do "służbowego mieszkania" w centrum Sopotu. Od niedawna rząd jest na tropie obcego wywiadu na swoim podwórku, a ta sprawa ma związek z poprzednią. Dwa lata urlopu – dwa lata pracy.

 

– Już. Cześć, Adam. O co chodzi? – odpowiedział Oskar.

 

– Posłuchaj, musimy jak najszybciej się spotkać. Do cholery, dlaczego wcześniej się nie odzywałeś? Dlaczego myślałeś o słoniach i majtkach? Nie masz innych zmartwień? – Zaczął nerwowo Adam, potykając się o kamień w parku.

 

– Nieważne. Może chip ci nawalił. Spotkajmy się za godzinę przy wejściu na molo, dobrze?

 

– Przy molo, za godzinę. Dobra. Teraz mogę ci tylko powiedzieć, że znalazłem coś na prawdę twardego! Jestem na tropie przektrętów Kostrzeby z firmą farmaceutyczną Mercurialia – zdradził Adam.

 

– Mercurialia? Dlaczego akurat to? Myślisz, że to może być szlak aż do samej góry? – Oskar powoli zaczynał rozumieć. Kostrzeba nie bez powodu wkręcił się w biznes z firmą, która nielegalnie sprzedaje powszechnie nieznane lekarstwa grubym rybom z armii. Ale czy rząd o tym wie? Jeśli nie, mają pewność. Jeśli jednak rząd udaje, że pod jego nosem nic się nie dzieje przymykając oko, to tej pewności nie mogą mieć. Jednego byli pewni: Kostrzeba to drzwi do zagadki.

 

– Dobra! Mamy go! Aleja niepodległości [szum]…

 

– Cholera! Adam! Ktoś cię znalazł. Rozłącz się i spierdalaj! – Oskar krzyczał ile sił w krtani i szybko się rozłączył, chowając chip do kieszeni. Nie mógł teraz zobaczyć się z Adamem, umówionie miejsce spalone, a jedyny sposób na komunikowanie się z nim również nie było już bezpieczne. Oskar nie zna ani adresu mieszkania Adama, ani nic. Wiedział, że musi zająć myśli czymś innym, żeby przez przypadek nie zdradzić się podczas rozmowy z kimś innym. Wrócił do mieszkania. Ostrożnie. Położył się do łóżka i zasnął po jednej porcji.

 

W jego umyśle coś się pojawiło. Ale za słaby wzrok miał i serce, by to dostrzec… Było jak mała iskierka rozbłysła w dalekiej ciemności. Niewyraźna, daleka, zbyt jasna by jej nie zauważyć, zbyt daleko świecąca by ją pojąć. Zaczął dążyć w stronę gdzie pamięć jego utkwiła na małym punkcie, gdzie iskra była się rozbłysła. Ale czy to tam? I jak daleko? Dziesięć metrów? A może sześć? Oskar szedł powoli niepewnie. A może było to wielkie zjawisko świetlne tak oddalone, że jak mała iskra wyglądające? Szedł pośród pustej, chłodnej ciemności. Szedł, macał ciemność jak zboczony niewidomy. Myśl ta tak daleka była w zapomnieniu… Nagle Oskar uderzył w coś. Poczuł płaszczyznę na plecach – przewrócił się na nie. Wielki ból czoła, kości ogonowej i pleców. Odczuł strach. Wielki strach! I w nagłości chwili, sekundy obiekt przed nim się rozświetlił. Zobaczył to. Wcześniej to co widział nie było małą iskrą, zaś wielkim posągiem, odbiciem jego uczuć na nim. Wtedy bał się za mało, by rozbudzić tak duży płomień, który byłby w stanie dostatecznie oświetlić ów posąg. Teraz jednak strach był wielki. Bardzo wielki! Większy od całego świata! To wystarczyło… Oskar podniósł się, a przed sobą ujrzał posąg śmierci.

 

Koniec

Komentarze

Cześć wszystkim! :-) Jestem tutaj nowy, więc proszę o wyrozumiałość w krytyce na którą jednak jestem otwarty ;) Jest to pierwsza część mojego opowiadania zatytułowanego od imienia i nazwiska głównego bohatera, "Oskar Mars". Mam nadzieję, że udało mi się tym zainteresować kogoś i zachęcić do przeczytania drugiej części, którą pewnie dopracuję niedługo i tu dam. Pozdro wszystkim ;) Creepy

Jak na debiut nie jest napisane jakoś szczególnie niedobrze. W pierwszym akapicie masz tyle zaimków, że aż sobie pomyślałam, że to specjalnie. Zresztą, być może specjalnie, ale i tak nie brzmi to dobrze. Dużo błędów interpunkcyjnych. Sporo literówek – nie podkreśla Ci ich na czerwono, kiedy piszesz? :). Nadziei, nie nadzieji. Przekombinowujesz niektóre zdania czy nawet akapity. Fragment mnie nawet w pewien sposób zainteresował, do ostatniego akapitu – cały ten fragment z iskrą, tajemniczą płaszczyzną na plecach, aż w końcu posągiem śmierci mnie trochę zdezorientował i wydał mi się dziwaczny. I dochodzę teraz do najważniejszej sprawy: to jest kolejne tutaj opowiadanie w częściach. Mało kto takie czytuje, bo bardzo rzadko doczekują się kontynuacji.A ostatnio nastąpił wysyp prologów czy części pierwszych, więc trochę to się męczące stało. Nie da się nic powiedzieć na temat fabuły, jeśli tekst nie jest skończony. Więc komentarze i opinie właściwie pozbawione są większego sensu. A Ty jeszcze przyznajesz, że kolejnej części nie masz nawet całkowicie gotowej. To jest krótki fragment – skończ to opowiadanie i wrzuć w całości. Zapewne wtedy spotka się z większym odzewem. Pozdrawiam

Przykro mi Autorze, ale nie udało się Tobie zainteresować mnie powyższym fragmentem większej całości, której jeszcze nie ma. Jak na tak krótki tekst, popełniłeś wiele błędów. Powiedziałabym nawet, że zbyt wiele. Mam nadzieję, że w przyszłości będzie lepiej.  

 

„Wyprostował się do pozycji półleżącej”. –– Proponuję byś przyjął pozycję półleżącą, a wtedy przekonasz się, czy jesteś wyprostowany. ;-)

 

„Wstał leniwie prostując nogi w stawach kolanowych”. –– Wstał leniwie, czy leniwie prostował nogi. ;-) Przecinki wiele mogą.

 

„…i sprawdził godzinę. 11:30Za pół godziny południe”. –– Powtórzenie. Liczby zapisujemy słownie. Proponuję: …i sprawdził godzinę. Była jedenasta trzydzieści, niebawem  południe.

 

„Jego mózg, wątroba, nerki, trzustka, jelito cieńkie, grube i w końcu serce…” –– Jego mózg, wątroba, nerki, trzustka, jelito cienkie, grube i w końcu serce… A co z resztą organów? Ponadto zadziwiło mnie niezmiernie, że serce Oskara było umiejscowione na końcu jelita grubego… ;-)

 

„Przeszedł przez srebrno-taliczny korytarz…” –– Co to jest srebrno-taliczny korytarz?

 

„…a z głośników dobiegła jego uszu informacja o dacie, godzienie…” –– …a z głośników dobiegła informacja o dacie, godzinie 

 

„…czy jest to pierwsze wejście użytkownika na tę dobę”. –– Wolałabym: …czy jest to pierwsze wejście użytkownika w tej dobie.

 

„…pracownika tajnych służb rządowcyh…” –– …pracownika tajnych służb rządowych

 

„A może winien był rzygać do sedesu, muszli, klozetu, kibla, umywalki, misy na pranie ale nie do wanny?” –– Czy w łazience stały obok siebie, do wyboru do koloru: sedes, muszla, klozet i kibel, oraz umywalka i misa na pranie, i dlatego bohater, mając problem z podjęciem decyzji, zanieczyścił wannę? ;-)

 

„Jednak jego instynkt zagubiony w labiryncie niespodziewanych niespodzianek…” Niespodziewana niespodzianka jest masłem maślanym. Spodziewana niespodzianka przestaje być niespodzianką. ;-)

 

„Wypił kawę z ekspresu…” –– Chyba wygodniej pić kawę z filiżanki. ;-) Może: Wypił filiżankę kawy z ekspresu

 

„Zielony to kolor nadzieji. Nadzieji…” –– Zielony to kolor nadziei. Nadziei

 

Zszedł w dół budynku”. –– Masło maślane. Czy można zejść w górę budynku?

 

„…o czym świadczyła jaskrawo żółta kartka…”  –– …o czym świadczyła jaskrawożółta kartka

 

„…na widok lemura kopulującego z samym premierem Wielkiej Brytani”. –– …na widok lemura kopulującego z samym premierem Wielkiej Brytanii.

 

„Zrozumiał, że nie włączył chipa. Natychmiast wcisnął mały klawisz na chipie znajdującym się na uchu…” –– Powtórzenie.

 

„Musisz jak najszybciej znaleść się na skrzyżowaniu Marsa z Wenus”.. –– Musisz jak najszybciej znaleźć się na skrzyżowaniu Marsa i Wenus. Na końcu zdania wystarczy jedna kropka.

 

„…kobiety rozmyślające o bieliźnie na słonich uszach…” –– …kobiety rozmyślające o bieliźnie na słoniowych uszach

 

„…że znalazłem coś na prawdę twardego!” –– …że znalazłem coś naprawdę twardego!  

 

„…umówionie miejsce spalone…” –– …umówione miejsce spalone

 

„…a jedyny sposób na komunikowanie się z nim również nie było już bezpieczne”. –– …a jedyny sposób na komunikowanie się z nim, również nie był już bezpieczny.

 

„…pamięć jego utkwiła na małym punkcie, gdzie iskra była się rozbłysła”. –– …pamięć jego utkwiła w małym punkcie, w którym iskra rozbłysła.

 

„Poczuł płaszczyznę na plecach – przewrócił się na nie. Wielki ból czoła, kości ogonowej i pleców”. –– Rozumiem, że przewracając się na plecy można mieć obolałe  kość ogonową i plecy, ale dlaczego boli także czoło?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Najlepiej zrobić tak – skoro dopiero zaczynasz. Publikujemy jedynie skończone opowiadania – dzięki temu od początku wyrobisz sobie dobrą manierę panowania nad fabułą oraz szacunku dla czytelnika. Po drugie – skończone opowiadanie drukujemy i wrzucamy na tydzień do szafy, a extra egzemplarz ewentualnie podrzucamy komuś do przeczytania. Po tygodniu zastanawiamy się nad poprawkami od czytacza, a potem sami czytamy nasz tekst na głos i poprawiamy. Wtedy tekst powinien nadawać się do publikacji. 

I po co to było?

"Odmyślała" – niefortunne sformułowanie. Dalej zresztą też nie jest dobrze. A jelito cienkie i grube osłabiło mój pęcherz moczowy, że o dwunastnicy nie wspomnę.

Ha ha ha! :-D Czytam, czytam. Dzięki za te wszystkie spostrzeżenia, na pewno będę mieć je na uwadze ;) 1) Racja. Pisałem w pośpiechu między trzecią, a czwartą nad ranem – błąd. 2) Obiecuję, że dokończę to opowiadanie i dopiero wtedy opublikuję tu :-) 3) A co do organów, to czy ktoś kiedyś powiedział/napisał, że ich wyliczanie musi być w odpowiedniej kolejności…? Na razie zostawię, a kiedy dokończę resztę, usunę część 1 i wstawię całość.

PS Pisałem bezpośrednio na NF… :/ 

Nowa Fantastyka