- Opowiadanie: wenido - Ostatnia podróż Marii

Ostatnia podróż Marii

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Ostatnia podróż Marii

 

„(..)Na początku podróży zaś ustalicie kolejność: słabszy wyruszy pierwszy, bowiem jego wiara będzie godna pożałowania. Drugi natomiast odnajdzie w sobie siłe, by pokonać marne ciało i przejść przez bramę o własnych siłach. Kiedy czas cierpienia minie, spotkacie Ojca. On zaś poprowadzi was dalej”

 

– Fragment encyklopedii światła; rozdział „Rytuał światła: część teoretyczna”

 

 

 

Maria była słabsza. Od początku. Pomimo, że to właśnie ona pokazała mu piękno krainy bez bólu. Jej niepewność; przyśpieszony oddech, spocone dłonie, słowa łamliwe i przesiąknięte strachem.

 

Odkręcił buteleczkę chloroformu, po czym nasączył nim brązowy gazik.

 

Maria wyruszy pierwsza.

 

 

 

„Panem krainy bez bólu jest mąż cnotliwy; istota, co zawiera w sobie zarówno Boga jak i człowieka. Jej oblicze znaczy doskonałość. Wierny nie może mieć wątpliwości; Jest klucznikiem oraz bramą. Początkiem u kresu. Ucieczką od naszej ludzkiej strony”

 

– Wstęp do kroniki Rogacza, str. 1021 (akapit 4) „O przymiotach”

 

 

 

Pragnął, by przed rytuałem światła boski aspekt przezwyciężył aspekt ludzki. Skoro każdy posiada w sobie część stwórcy, to dlaczego pali już trzecią paczkę Malboro a żołądek cierpi nadkwasoty?

 

Może to nie ona, może to on jest słabszy. Wypuścił z ust kłąb dymu.

 

Ściany obwieszone ziołami, przystrojone zgodnie z wytycznymi. Zaraz nad łazienką potężny jeleni łeb patrzył czarnymi paciorkami oczu. Na rozpiętym porożu świeciły żarówki. Niektóre migotały, niektórym nadpalony żarnik dodawał pomarańczowy blask.

 

Okna zaklejone tekturą, kafelki wyłożone skórą wilka; wesołych, kurwa, świąt.

 

Popatrzył na mięte ognistą – niezwykle rzadką roślinę, o strąkach w kolorze czerwieni. Szukali jej przez sześć piekielnie długich miesięcy. Aż w końcu znaleźli, osamotnioną, u podnóża pordzewiałej ramy łóżka. Rosła na obrzeżach miejskiego wysypiska.

 

„Jest piękna” rzekła wzruszona. On popatrzył na jej malutkie dłonie tulące roślinę.

 

„Bardzo piękna” odparł.

 

Miała za chwilę wpaść wypełniając pokój radosnym szczebiotaniem. Miała krzątać się, rozkojarzona, pijana życiem, pijana jego obecnością. Miała przywitać go pocałunkiem.

 

A on miał jej powiedzieć, że będzie pierwsza.

 

Od gazika zalatywało chemią.

 

 

 

Składniki:

 

Piętnaście litrów kranowej wody (Ciepłej)

 

Wanna

 

Sól

 

Pieprz

 

Dwie kuchenne łyżki mąki poznańskiej

 

Korzeń świotląki

 

 

Sposób przygotowania.

 

Do wanny wlać ciepłą wode, wodę posolić oraz popieprzyć. Całość okraszyć mąką, rozprowadzając ją po całej tafli. Korzeń świątląki pokroić na cztery równe części a następnie osadzić na dnie w pięcio-centymetrowych odstępach.

 

 

 

– Dekret o prawie lokomocji; tworzenie bram ewakuacyjnych (strona 432)

 

 

 

Maria zatrzymała się w progu łazienki. Jej oczy szkliły się od łez.

 

– Dzień dobry – przywitał ją, tłumiąc narastające podniecenie.

 

Upuściła torbe z zakupami. Szum wody zagłuszył jej ciche łkanie. Przytulił ją mocno. Zapach strachu zmieszał się z słodyczą perfum.

 

– Ciii… – pogłaskał ją czule – wiesz, że to tylko złudzenie. To tylko złudzenie –

 

Mdły zapach głogu unosił się leniwie. Maria pocałowała jego dłonie z nabożną czcią. Miała lepkie, zimne wargi.

 

– Zakwitł bez, ukochana. Przyjmie nas do siebie. – Zwolnił uścisk i zbliżył się do szafki, w której zwykli trzymać lekarstwa.

 

Wyciągnął z niej wianek jesiennych ziół. Skinęła głową i zdjęła koszulkę. Maria była gotowa. Nałożył na jej rude włosy plecionkę.

 

Od patosu rozpierającego serce roztrzęsły się dłonie.

 

Była piękna. Bladziutka, szlachetna skóra, piegi na małych piersiach, ogromne zielone oczy wpatrzone w niego ufnie. I wianuszek na zwieńczenie urody, jak leśna aureola nad kruchym aniołem.

 

– Wyruszysz pierwsza – oświadczył wzruszony.

 

Po ściankach wanny spłynęła strużkami woda. Zakręcił kran i westchnął ciężko.

 

 

 

„Nie okażesz słabości, ręka nie zadrży przed czynem. Niepewność i strach już nigdy nie zawitają w twoim umyśle. Kraina bez bólu czeka”

 

– (fragment) Rozprawa o rzeczach ostatecznych, autor nieznany.

 

 

 

Cykanie zegara, zawodzenie rur, stłumione życie ulicy. Mikrokosmos. Przyłożył gazik do jej twarzy.

 

– To bilet w jedną stronę, maleńka.

 

Przyjęła dar z uśmiechem. Wystarczył jeden wdech, by zwiotczała, wtulając się w jego ramiona. Już dawno porzucił wątpliwości; ciało z pietyzmem złożył do napełnionej wanny. Zanurzył korpus, pozostawiając twarz nad taflą. Ostatni raz pocałował w usta.

 

Teraz przytrzymał łabędzią szyje. I docisnął. Do dna. Pod wodą przypominała zaklętą nimfe, boginię z nordyckich powieści. Gdyby tylko mógł, uwięziłby ją w bursztynie.

 

Nie walczyła długo. Po minucie było po wszystkim. Na powierzchnie wypłyneło parę bąbelków powietrza.

 

Poczuł gigantyczną ulgę. Maria wyruszyła w podróż.

 

 

 

„(…) warto przy tym zaznaczyć – sekta porożańców u podstaw ideologicznych zawiera w sobie mnóstwo analogi do religii chrześcijańskiej; monoteistyczny charakter wyznania (jeden bóg), dualizm postaci stwórcy (podobnie jak Chrystus, Rogacz jest zarówno Bogiem jak i człowiekiem) czy też kalendarz świąteczny (rytuał światła przypada na okres wielkanocny i wiąże się z pojęciem odrodzenia/zmartwychstania.) Głównym źródłem „ewangelizacji” porożańców jest księga zwana ypsylonem. Składa się z ponad dwóch tysięcy stron podzielonych na poszczególne rozdziały, podrozdziały oraz ustępy. Różnorodność gatunkowa jest imponująca – ypsylon kryje w sobie opowiadania, nowele i przypowieści. Tematyka ogranicza się do opisów Rogacza i krainy bez bólu (odpowiednik nieba), której [rogacz] jest królem. Nie brakuje również form lirycznych (ody, treny, wiersze nowej fali) choć krytycy zgodnie twierdzą, że owe „dzieła” nie prezentują większej wartości literackiej.

 

Co najdziwniejsze, wśród klasycznych form można odnaleźć teksty o nacechowaniu dziennikarskim (quasi– reportaże, wywiady, relacje) czy też jeszcze bardziej spopularyzowane poradniki a nawet przepisy kulinarne (!) – badacze wciąż nie są w stanie odczytać ypsylonu jako spójnej całości. Niektórzy sugerują, że słuszna interpretacja dostępna jest dopiero po intynsywnej indoktrynacji. (…) obrzędowość porożańców w dużej mierze opiera się na zielarstwie; stąd często duchowym przewodnikiem jest zielarz, choć określenie „druid” jest tu bardziej adekwatne.

 

(…) Podział ról wygląda następująco. Zielarze są uprawnieni do interpretowania ypsylonu, psychologowie/ parapsychologowie zajmują się indoktrynacją, zaś tak zwane naganiaczki zajmują się werbowaniem nowych członków. Są to młode, piękne kobiety, obeznane w sztuce manipulacji. Znane są przypadki ludzi zakochanych bez pamięci, po jednym tylko spotkaniu (!) Nic więc dziwnego, że pojawiły się spekulacje, jakoby naganiaczki smarowały się maściami wzmacniającymi perswazje (..)”

 

– Adam Gauczyński „O sektach neoceltyckich” Poznań, 2004

 

 

 

 

 

 

 

Porażający blask wdarł się szturmem do łazienki. Towarzyszył mu głuchy łoskot, chór głosów oraz trzask łamanego drewna. Owe światło zdawało się być błogosławieństwem, łaską w trudnej chwili.

 

Padł na kolana. Blask osłabł ukazując kontury potężnego mężczyzny. Od jego głowy odchodziło gigantyczne poroże, i zdawało się, że ogarnia cały świat.

 

Padł na kolana.

 

– Rogacz… – wydukał, dławiąc się chwałą i miłością. Oto zielony Charon, przewoźnik do krainy bez bólu, zbawienie…

 

– Komenda łódzkiej policji – przedstawił się olbrzym – Jest pan aresztowany pod zarzutem zabójstwa. Jeden krok a będę zmuszony strzelać – dodał patrząc w jego przećpane, radosne oczy.

 

Naraz uśmiech spełzł z twarzy podejrzanego, bowiem uświadomił sobie własne, tragiczne położenie.

 

Maria wyruszyła sama.

 

 

 

 

 

 

 

„Zarzut zabójstwa usłyszał dziś Sebastian N. U podejrzanego znaleziono zwłoki młodej kobiety w stanie zaawansowanego rozkładu. Jak mówi rzecznik policji „to właśnie charakterystyczny smród gnicia zaalarmował sąsiadów. Ich obawy okazały się trafne” Jak dotąd nie wiadomo, jakie były motywy morderstwa, lecz śledczy przypuszczają, że miały one charakter religijny „Zabezpieczono obszerne zielniki, zdobione runami, eliksiry, w tym również trucizny a także jedną szczególnie opasłą księgę zatytuowaną „Ypsylon” Eksperci nie mają wątpliwości, że w sprawę zamieszana jest sekta porożańców, która od paru lat konsekwentnie poszerza swoją misyjną działalność”

 

 

 

– Fragment audycji łódzkiego radia plus.

Koniec

Komentarze

Nie podobało mi się. Konstrukcja poszarpana, zabrakło mi wyjaśnienia, dlaczego Maria musiała umrzeć. Do tego masa błędów. Trafiła się nawet "stróżka". 

 Jej niepewność; przyśpieszony dech, przepocone dłonie, słowa łamliwe i przesiąknięte strachem. – powinno być  przyspieszony oddech. A przepocene mogą być ubarnia, natomiast dłonie mogą być spocone.  I jeszcze trochę tego by się znalazło.  

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Bemik, dzięki za komentarz, jednakże zwróciłbym uwagę na fakt, iż kwestia śmierci bohaterki jest przecież wyjaśniona! Po pierwsze – Maria umiera dobrowolnie (nie ma ani słowa o tym, że stawia opór) Po drugie – pojawia się motyw "Krainy bez bólu" a zatem miejsca, do którego pragnie wyruszyć, wraz z bohaterem. Nie chciałem wyjaśniać tego wprost, liczyłem raczej na inteligencje i domyślność czytelnika.  

Z pewnością masz rację, ale żeby chcieć się udać do "Krainy bez bólu" trzeba najpierw odczuwać ten ból.  A o tym chyba nie napisałeś, albo ja przegapiłam.

Poza tym często trafiają Ci się niezbyt fortunne frazy, jak choćby ta: Zaraz nad łazienką potężny jeleni łeb patrzył czarnymi paciorkami oczu. Wiem, że się trochę czepiam, ale zastanów się, jak to brzmi – nad łazienką? A nie raczej nad drzwiami łazienki? Takich rzeczy można znaleźć więcej: Od patosu rozpierającego serce roztrzęsły się dłonie.– chyba zadrżały Poza tym nie podoba mi się, ze osadziłeś wszystko właśnie w łazience – kult, parktyki druidów, rytualna śmierć – zwyczajnie mi nie pasuje. Wanna a obok ubikacja! Ble. Do tego ten przepis – wanna? kranówa? – od kiedy w tajemnych przepisach można znaleźć takie rzeczy.    

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

bemik: Poza tym nie podoba mi się, ze osadziłeś wszystko właśnie w łazience – kult, parktyki druidów, rytualna śmierć – zwyczajnie mi nie pasuje. Wanna a obok ubikacja! Ble. Do tego ten przepis – wanna? kranówa? – od kiedy w tajemnych przepisach można znaleźć takie rzeczy.   To już czepialstwo, bemik, jak z tymi batystowymi majtkami Renfri. :D   A kraina bez bólu jest pewnie typowym dla mitologii idealnym światem, pozbawionym problemów codziennego życia.

Aż wstyd kiedy dostrzegam takie byki, dzięki za ich wypunktowanie, jednak przyznam Ci racje – czepiasz się a już zwłaszcza w kwestii przepisu – specjalnie przytoczony fragment "pracy naukowej" ma wskazywać, że sekta jest nowa "neoceltycka" – nie bazuje na księdze sporządzonej trzy tysiące lat przed chrystusem. Co więcej, święta księga niekoniecznie musi być logiczna i napisana pięknym, kwiecistym językiem. Może to stanowić zwykły sekciarski śmietnik, pełen bzdur i głupot. Dwa – "nad łazienką" brzmi dziwnie, to racja ale dla mnie jest to skrót myślowy i pomimo tego, że brzmi jak błąd czytelnik łapie, że jeleni łeb jest zawieszony gdzieś powyżej kibla/lustra/wanny. Przecież wiadomo, że nie zamontowali go na podłodze sąsiada z góry :P 

Haron? A nie Charon? O ile mówimy o postaci z mitologii greckiej?   Nie przypadło mi do gustu. Zgadzam się, że konstrukcja jest zbyt poszarpana, za dużo słownikowych wpisów, za mało akcji, ogólnie fabuła dość szczątkowa. Nie ma w co się wczuć i czyimi losami przejąć.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Dwa – "nad łazienką" brzmi dziwnie, to racja ale dla mnie jest to skrót myślowy i pomimo tego, że brzmi jak błąd czytelnik łapie, że jeleni łeb jest zawieszony gdzieś powyżej kibla/lustra/wanny.   "Łapanie" przez czytelnika, co autor miał dokładnie na myśli, nie należy do naszych, czytelniczych, obowiązków.   Całość bardzo słabo przemawia do mnie. Powody jak u bemik i joseheim.

Mam nadzieję, że to jest Ostatnia podróż Marii, bo kolejnych takich nie wytrzymam i padnę z wycieńczenia. Jako czytelnik, nie załapałem o co w tym tekście w ogóle chodzi. Poza tym, rażące są te przypisy z książki, proza to nie poligon doświadczalny, i tego typu zabiegi są bardzo szkodliwe. W prozie czegoś takiego się nie stosuje, a w tekstach naukowych jest to błąd. Zobacz sobie, poczytaj i zapamiętaj, w jaki sposób cytuje się w tego typu tekstach. Bo w takiej formie, to jest nie do przyjęcia. Generalnie tekst jest słaby. Nie przypadł mi do gustu. 

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Ja przyczepię się do jednego, IMO, zasadniczego błędu; jakbym nie liczyła, piętnaście litrów wlane do wanny (założyłam, że jest naprawdę niewielka – czterdzieści na sto dwadzieścia centymetrów) daje mniej więcej trzycentymetrową wartswę cieczy. Wydaje mi się, że trudno w tym utopić człowieka. Chlupnij jeszcze trochę. ;-)

Babska logika rządzi!

Zupełnie nie kupuję faceta, który, zabiwszy Marię, zapomina popełnić samobójstwo. Oczywiście, wiele można wytłumaczyć zachwianą równowagą psychiczną…   „Drugi natomiast odnajdzie w sobie siłe…” –– Literówka.   „…słowa łamliwe i przesiąknięte strachem”. –– Pewnie miało być: …głos łamiący się i przesiąknięte strachem.   „…dlaczego pali już trzecią paczkę Malboro a żołądek cierpi nadkwasoty?” –– …dlaczego pali już trzecią paczkę marlboro a żołądek cierpi z powodu nadkwasoty? Marki papierosów piszemy małą literą.   „…niektórym nadpalony żarnik dodawał pomarańczowy blask”. –– …niektórym nadpalony żarnik nadawał pomarańczowy blask. Lub: …niektórym nadpalony żarnik dodawał pomarańczowego blasku.   „Popatrzył na mięte ognistą…” –– Popatrzył na miętę ognistą… A może ognista była gnieciona…? ;-)   „Całość okraszyć mąką, rozprowadzając ją po całej tafli”. –– Czy nie miało być: Całość oprószyć  mąką, rozprowadzając ją po całej tafli.   „Korzeń świotląki”. A kilka zdań dalej: „Korzeń świątląki…” –– Który zapis jest właściwy?   „…osadzić na dnie w pięcio-centymetrowych odstępach”. –– …osadzić na dnie w pięciocentymetrowych odstępach.   „Upuściła torbe z zakupami”. –– Literówka.   „Maria pocałowała jego dłonie z nabożną czcią”. –– Miał dłonie z nabożną czcią? ;-) Proponuję: Maria, z nabożną czcią, pocałowała jego dłonie.   „Pod wodą przypominała zaklętą nimfe…” –– Literówka.   „Na powierzchnie wypłyneło parę bąbelków powietrza”. –– Literówka.   „…wiąże się z pojęciem odrodzenia/zmartwychstania”. –– Literówka.   „…dopiero po intynsywnej indoktrynacji”. –– Literówka.   „…piękne kobiety, obeznane w sztuce manipulacji”. –– …piękne kobiety, obeznane ze sztuką manipulacji. Lub: …piękne kobiety, biegłe w sztuce manipulacji.   „…maściami wzmacniającymi perswazje (..)”. –– …maściami wzmacniającymi perswazje (…). Wielokropek ma zawsze trzy kropki.   Owe światło zdawało się być błogosławieństwem…” –– Owo światło zdawało się być błogosławieństwem…   „Fragment audycji łódzkiego radia plus”. –– Fragment audycji łódzkiego Radia Plus.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nie wiem co to jest, ale na pewno nie opowiadanie :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Nowa Fantastyka