- Opowiadanie: Mordimer - To koniec

To koniec

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

To koniec

 

 

To koniec. Zgrabne stewardesy o zniewalających, śnieżnobiałych zębach jeszcze kilka minut temu zdawały się panować nad sytuacją. Były spokojne i opanowane a ich słowa sprawiały, iż na pokładzie utrzymywany był porządek. Ów ład nie trwał jednak zbyt długo. Kłótnia pomiędzy dwiema kobietami nie wpłynęła dobrze na samopoczucie pasażerów. Liczne turbulencje wzbudzały niepewność oraz malowały strach na ich i tak już przerażonych twarzach.

 

 

***

 

 

Siedziałem przy małym, okrągłym okienku, bacznie obserwując rozległy ocean do którego z każdą kolejną chwilą niebezpiecznie się zbliżaliśmy. Samolot spadający z tak przerażająco wielką prędkością, uderzy w wodę niczym w betonową ścianę – pomyślałem lekko zaniepokojony. Znajdowałem się w naprawdę kiepskiej sytuacji. Nie chciałem umierać. Przynajmniej nie jako puszka konserwy, zardzewiała i rozkładająca się na dnie oceanu. Z zamyślenia wyrwały mnie krzyki, dobiegające z tyłu samolotu. Ktoś zemdlał nie wytrzymując panującego napięcia, ktoś inny zwymiotował. Starszy mężczyzna siedzący tuż obok mnie, mając całkowicie zamknięte oczy i splecione ze sobą dłonie, modlił się w niezrozumiałym dla nikogo języku. Krople potu spływały mu po pomarszczonym czole. Modlitwa w obliczu śmierci mogła być ostatnią deską ratunku, jednakże dla tego posiwiałego, schludnie ubranego mężczyzny, kontemplacja okazała się ostatnim pożegnaniem. Chwilę później jego żylasta dłoń powędrowała w kierunku szarego pulowerka, tuż nad wątrobą, gdzie znajdowało się serce. Mężczyzna rozpaczliwie próbował zaczerpnąć powietrza, krztusząc się przy tym i plując. Poruszał ustami niczym wigilijny karp, któremu niechybnie zostały ostatnie chwilę rybiego życia. Jego twarz przybrała purpurową barwę a błękitne oczy zaszły łzami. Na nic zdały się próby reanimacji. W tym przypadku zawał okazał się szybki i bezlitosny.

 

 

***

 

 

Siedziałem obok zmarłego mężczyzny którego dusza będąca w dziwnym napadzie drgawek, nie miała pojęcia w którą stronę ma się udać. Mglista postać w ślimaczym tempie ukształtowała się na podobieństwo sinego ciała nieboszczyka. Jaskrawa poświata bijąca od zjawy, drażniła wrażliwe i przemęczone oczy. Trochę czasu zajęło mi zanim przyzwyczaiłem wzrok do nietypowego zjawiska. Przez krótką chwilę nie wierzyłem w to co widzę. Słyszałem, że długotrwały stres może wywołać halucynację, omamy i inne widzimisie, ale do jasnej cholery !! – to działo się naprawdę – krzyknąłem w myślach. Z jednej strony, lada moment miałem znaleźć się jako przekąska w oceanie pełnym rekinów ludojadów, natomiast z drugiej zaledwie metr ode mnie zmaterializowała się dusza mężczyzny, który kilka minut wcześniej zmarł na zawał serca. To miała być normalna i co najważniejsze bezpieczna podróż z punktu A do punktu B.W jednej z rozdawanych przez stewardesy gazet, wyczytałem, że aby trafić na lot, który zakończy się katastrofą, trzeba mieć naprawdę niebywałego pecha. Nigdy nie należałem do grona tych ludzi którym szczęście sprzyja na każdym kroku. Przez cały okres dzieciństwa, żyłem w przekonaniu, że zostałem wybrańcem, który jako jedyny może udźwignąć niepowodzenia tego świata. Z perspektywy czasu mogę śmiało stwierdzić, że miałem nie po kolei w głowie.

 

 

– A mówiłem, że ta linia lotnicza jest coś podejrzanie tania! – wydarła się zrzędliwie dusza, wybudzając mnie z nieprzyjemnego stanu zamyślenia – Wpędziliście mnie przed wcześnie do grobu, łachudry zasmarkane !!! – mężczyzna krzyczał i krzyczał, wyzywając przy tym wszystkich znajdujących się na pokładzie pasażerów. Dość szybko zorientowałem się, że tylko ja i nikt poza tym, widzę i słyszę zdenerwowaną duszę. Dlaczego tak się działo? Nie miałem pojęcia i naprawdę nie czułem się z tym dobrze.

 

 

 

***

 

 

Z kabiny pilotów wyszedł a raczej wyleciał, młody mężczyzna o czarnych, przepoconych, potarganych włosach. Na jego twarzy można było zauważyć połączenie dumy, strachu jak i ukrytego pod niepewnym uśmiechem, smutku. Miał do przekazania trudną wiadomość. To koniec. Samolot uderzy o powierzchnie wody nie dalej niż za siedem minut.Nikt nie miał prawa tego przeżyć.

Głównym tematem wiadomości na całym świecie będzie katastrofa samolotu pasażerskiego w której zginęło sto czterdzieści jeden osób."Ile ciał zdołają odnaleźć?" , "Zbiorowa mogiła?" ," Stado Żarłaczy białych rozpoczęło żer","Co tak naprawdę było przyczyną zaistniałej katastrofy?"

– Zasrany samolot… – gderała dusza staruszka – Powtarzałem jej z tysiąc razy… JA CHCĘ AUTOKAREM!…ale te głupie babsko się uparło!- ryknął po czym skierował chłodne spojrzenie wprost na mnie – Ty!! – wskazał ostentacyjnie palcem – TY!…TYY!…TYYY GAMONIU! – zasyczał niczym rozzłoszczony wąż – POZWOLIŁEŚ MI ZDECHNĄĆ !!…BYŁEŚ Z NIĄ W ZMOWIE ! – rzucił oskarżycielsko

Zaskoczony niespodziewanym atakiem , zdobyłem się tylko na ciche przeprosiny.

 

– Ja…na…p…naprawdę chciałem p…po…pomóc – wyjąkałem-Prze…przepra…przepraszam, że pana zaw..z…zawio…zawiodłem – wydusiłem pośpiesznie

 

– Nic mi po twoich przeprosinach… – powiedział trochę łagodniejszym tonem – Ale jakby nie patrzeć – dodał lekko zniesmaczony – I tak bym zdechł w tym samolocie i tak !!

 

 

Latająca maszyna gwałtownie przechyliła się ku prawej stronie, wyrzucając przy tym większość ulokowanych nad głowami pasażerów, bagaży. Jedna z kobiet siedząca kilka rzędów przede mną,dostała torbą po głowie. Bezwładnie osunęła się na podłogę, najprawdopodobniej tracąc przytomność.

 

 

– Porażka – podsumowała dusza z zaciekawieniem obserwując zachowania przerażonych ludzi – Najbardziej szkoda jest mi dzieci – wychrypiał po raz pierwszy bez nuty drwiny w głosie – Nie rozumieją co się zaraz wydarzy. Boją się ale nie wiedzą czego. Boją się bo matka i ojciec srają po gaciach, krzycząc przy tym i płacząc… – ponownie spojrzał na mnie tym pustym, chłodnym wzrokiem, który zmroził krew w moich żyłach – Staw czoła swojemu najgłębszemu strachowi,wtedy strach straci swoją moc, skurczy się i zniknie. A ty odzyskasz wolność – wyszeptała a potem zamarł. Zamarł w bezruchu niczym rzeźba. Nagle wszystko ucichło. Samolot zastygnął w bezruchu jak zresztą wszyscy znajdujący się w nim ludzie. Odpiąłem pasy i z niedowierzaniem rozejrzałem się po pokładzie.

 

– Co jest grane? – podszedłem do pierwszej lepszej osoby

 

Młody chłopak o ciemnobrązowych włosach wpatrywał się w poważną,lekko zaczerwienioną twarz ojca. Twarz pełną bólu lecz i zrozumienia.

 

– Uwielbiam tę sztuczkę – usłyszałem chrypliwy lecz mocny głos dobiegający zza moich pleców. Odwróciwszy się,ujrzałem…siebie. Jedyną różnicą dostrzegalną gołym okiem była kreacja sobowtóra. W przeciwieństwie do mnie był ubrany w czarny, długi do kostek płaszcz oraz ciemne okulary.

 

Pieprzony matrix – pomyślałem opierając się o jeden z foteli.

 

– Wyglądasz mizernie, drogi chłopcze – zaśmiałem się a raczej on,cholerna kopia – nie przejmuj się zbytnio tym co postrzegasz. Jestem jedynie tym czym chcę abyś mnie widział.Jestem przekonany, że moje prawdziwe oblicze, nie przypadło by ci do gustu – ponownie rozległ się tubalny śmiech, zupełnie nie pasujący do mojej osoby

 

– O co w tym wszystkim chodzi? – zapytałem niepewnie. Nie byłem do końca przekonany czy chcę usłyszeć odpowiedź. Mężczyzna przez krótką chwilę milczał po czym zrobił kilka kroków w moim kierunku.

 

– To proste – rzekł – Jesteś uczestnikiem katastrofy lotniczej i zginiesz…zresztą nie tylko ty – dodał z lekkim rozbawieniem wodząc wzrokiem po zastygłych w bezruchu pasażerach

 

– Kim jesteś i czego chcesz? – dopytywałem

 

– Wołają na mnie Merihim – odpowiedział cały brnąc do przodu. Dzieliła nas zaledwie odległość kilku metrów – Niegdyś byłem aniołem objawienia, dziś robię za demona – prychnął obojętnie – A dokładniej jestem władcą gromu i błyskawicy, wodzem mocy powietrza – zaklaskał a echo powstałe z uderzenia pary dłoni, powaliło mnie na ziemie. Jeszcze przez dłuższą chwilę nie mogłem złapać tchu. Gdy tylko ponownie spojrzałem przed siebie, ujrzałem jego oczy, zaledwie kilka centymetrów od moich. Były czarne jak najciemniejsza z nocy.

 

– Boisz się? – zapytał

 

– Tak – odparłem bez wahania

 

– Męstwo zwraca ku gwiazdom,strach ku śmierci – uśmiechnął się szeroko odsłaniając rząd białych zębów. Demon poklepał mnie po plecach i dodał-mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia. Wyciągnę cię z tego bagna tylko i wyłącznie gdy spełnisz jeden mały warunek. Musisz mi pomóc-jego mina wskazywała, że mówił całkiem poważnie.

 

– W jaki sposób? – zupełnie nie rozumiałem. Koszmar w którym uczestniczyłem wydawał się taki prawdziwy.

 

– Nie czas i miejsce na zadawanie pytań – mruknął – Wyraź zgodę, pomóż nam a w zamian otrzymasz życie-jego głos wyraźnie stwardniał. Nie miałem pojęcia na co miałem się zgodzić. Marzyłem tylko o tym aby to wszystko okazało się złym snem.

 

W lewej dłoni Merihima pojawił się pożółkły dokument , zapełniony maczkiem dziwnych, nieznanych mi dotychczas znaków. W prawej dłoni trzymał brązowe pióro zakończone ostrą, pozłacaną stalówką.

 

Umowa – pomyślałem.

 

– Wystarczy jeden podpis – ponaglał – tylko jeden mały podpisik a otrzymasz tak drogocenne dla was, ludzi,życie – zaakcentował ostatnie słowa – Tak na marginesie…muszę mieć pewność, że mnie nie wykiwasz – uściślił

 

– Co stanie się z nimi? – byłem nie wiedząc czemu, ciekawy odpowiedzi

 

Merihim ponownie zamilkł, tracąc najwyraźniej cierpliwość.

 

– Przeznaczenie rozdaje karty, a my tylko gramy – odparł krótko, podsuwając pod mój nos umowę

 

 

 

Nie zastanawiałem się zbyt długo . To był tylko sen z którego w każdej chwili mogłem się wybudzić. Chwyciłem do ręki niewiarygodnie lekkie pióro i złożyłem niedbały podpis, który rozpoczął nowy dział w moim, jakby nie patrzeć, dziwnie pokręconym życiu.

Koniec

Komentarze

przejrzałam tekst i odrzuciło. Zapis dialogów i interpunkcja wołają o pomstę do nieba. Najpierw przeczytaj jakąś książkę, zobaczyć jak to wszystko jest napisanie, a dopiero potem bierz się za klawiaturę!!

Przeczytałem wiele książek :) Chciałem spróbować coś napisać i spróbowałem.Może twój komentarz nie wskazał mi konkretnie popełnionych przeze mnie błędów ale jestem zadowolony z tego,że jakikolwiek otrzymałem(choć z tego co widzę,nie przeczytałaś nawet połowy:)

Mordimerze, pierwsze co widzę to: – na końcu tytułu nie stawiamy kropki. – Dialogi zawsze zaczynamy dużą literą. Popraw to sobie, póki masz możliwość edycji tekstu. Możesz to zrobić tylko 24h po opublikowaniu tekstu.

https://www.martakrajewska.eu

Po kropce, przecinku zawsze spacja.

https://www.martakrajewska.eu

Po kropce i przecinku, przed następnym słowem trzeba wcisnąć spację. Zdania w dialogach również rozpoczynamy wielką literą, a między słowami a myślnikami również trzeba wcisnąć spację. I w niektórych wypowiedziach stawiasz na końcu kropkę, a na końcu niektórych nie. Poziomo jest tylko zwykła kropka i trzykropek. Dwukropek jest pionowy.

Ogół nie chce wiedzieć, że jest myślącą masą złożoną z bezmyślnych jednostek

  >> To koniec. << -– Tytuł opowiadania zawiera dość poważny błąd: KROPKA. Przedpiścy prawdę piszą – Nigdy nie stawiamy kropek w tytułach.

 

 

>> To koniec.Zgrabne stewardesy o zniewalających,śnieżnobiałych uśmiechach jeszcze kilka minut temu zdawały się panować nad sytuacją.Były spokojne i opanowane a ich słowa sprawiały,iż na pokładzie utrzymywany był porządek. Owy ład nie trwał jednak zbyt długo.Kłótnia pomiędzy dwiema kobietami nie wpłynęła dobrze na samopoczucie pasażerów.Liczne turbulencje wzbudzały niepewność oraz malowały strach na ich i tak już przerażonych twarzach. << -– Spacje pomiędzy kropką, a dużą literą gdzieś pouciekały… Natomiast zdania i ich logika, wołają o pomstę do niebios.

 

 

>> Siedziałem przy małym,okrągłym okienku, bacznie obserwując rozległy ocean do którego z każdą kolejną chwilą niebezpiecznie się zbliżaliśmy.Samolot spadający z tak przerażająco wielką prędkością,uderzy w wodę niczym w betonową ścianę-pomyślałem lekko zaniepokojony. Znajdowałem się w naprawdę kiepskiej sytuacji.Nie chciałem umierać.Przynajmniej nie jako puszka konserwy,zardzewiała i rozkładająca się na dnie oceanu.Z zamyślenia wyrwały mnie krzyki,dobiegające z tyłu samolotu.Ktoś zemdlał nie wytrzymując panującego napięcia,ktoś inny zwymiotował.Starszy mężczyzna siedzący tuż obok mnie,mając całkowicie zamknięte oczy i splecione ze sobą dłonie,modlił się w niezrozumiałym dla nikogo języku.Krople potu spływały mu po pomarszczonym czole.Modlitwa w obliczu śmierci mogła być ostatnią deską ratunku , jednakże dla tego posiwiałego,schludnie ubranego mężczyzny,kontemplacja okazała się ostatnim pożegnaniem.Chwilę później jego żylasta dłoń powędrowała w kierunku szarego pulowerka,tuż nad wątrobą,gdzie znajdowało się serce. Mężczyzna rozpaczliwie próbował zaczerpnąć powietrza,krztusząc się przy tym i plując.Poruszał ustami niczym wigilijny karp, któremu niechybnie zostały ostatnie chwilę rybiego życia. Jego twarz przybrała purpurową barwę a błękitne oczy zaszły słonymi łzami.Na nic zdały się próby reanimacji.W tym przypadku zawał okazał się szybki i bezlitosny. << JezusMaria. Autorze, na litość. Czy ty czytasz, to co napiszesz? O co w tym fragmencie chodzi, tego nie wiem. To jest masakra.   >> DIALOG: -boisz się?-zapytał

 

-tak-odparłem bez wahania

 

-męstwo zwraca ku gwiazdom,strach ku śmierci-uśmiechnął się szeroko odsłaniając rząd białych zębów.Demon poklepał mnie po plecach i dodał-mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia.Wyciągnę cię z tego bagna tylko i wyłącznie gdy spełnisz jeden mały warunek.Musisz mi pomóc-jego mina wskazywała,że mówił całkiem poważnie

 

-w jaki sposób?-zupełnie nie rozumiałem.Koszmar w którym uczestniczyłem wydawał się taki prawdziwy. << Co tu jest źle? Na pierwszy rzut oka, dialog zaczynamy od DUŻEJ LITERY. Brakuje kilku przecinków. Ech. Doprawdy wierzyć mi się nie chce, że jak twierdzisz, przeczytałeś dużo książek.

 

 

*** Przykro mi, dalej już nie dam rady. Brnie się przez ten tekst, jak przez bagno. Przejrzałem, masz problemy z dialogami, z interpunkcją, z zaimkami… ze wszystkim. Poprawnie napisane tutaj zdanie, jest wielką rzadkością. A całość jest przygotowana bardzo niechlujnie.  

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

No przeczytałem, przeczytałem. Przyznam,że po prostu nie pomyślalem,że spacje po kropce czy też przecinkach mogą byc aż tak istotne.Otworzyłem pierwszą lepszą książkę pod ręką (w tym przypadku Pomnik Cesarzowej Achai , tom drugi) i odrazu spostrzegłem dużą literę rozpoczynającą dialog.  Ale myślę, że poprawiłem te rażące błędy. W szczególności tą kropkę w tytule :) . Wszystkie te błędy wynikają z mego braku doświadczenia ponieważ nigdy wcześniej nie próbowałem pisać (może ktoś powie, że nie powinienem w takim razie wrzucać opowiadania na stronę ale ja dostrzegam w tym same plusy, będę wiedział na przyszłość jakich błędów nie popełniać).  :)

Widzisz, od razu lepiej. Jak nauczysz się tych wszystkich formalnych kruczków, czytelnik z łatwością skupi się na treści opowiadania.   Popraw sobie jeszcze wielokropki. Mają zawsze, zawsze trzy kropki. Tylko trzy i aż trzy. Nie dwie. Nie cztery. Trzy. Po nich również spacja.   Jeśli idzie o podstawowe zasady zapisu dialogów, znajdziesz je tu.

https://www.martakrajewska.eu

Słyszałem, że długotrwały stres może wywołać halucynację, omamy i inne widzi misie ale do jasnej cholery !! to działo się naprawdę – krzyknąłem w myślach.   ---> znaczy, widzenie małych niedźwiadków może stres wywołać?  :-)  Autorze, między "widzi misie", "widzimisię" a "widzi mi się" są ogromne różnice. Wykładu nie będzie, sam poszukaj w słowniku, na przykład na stronie PWN-u. Poszukaj, porównaj, zapamiętaj i nie używaj słów ani zwrotów, których znaczenia nie jesteś pewny. Dalej: chyba miałeś na myśli widziadła. Jeśli mam rację, odpowiedni fragment zdania powinien wyglądać tak: >> omamy i inne widziadła – ale, do jasnej cholery! – to działo się naprawdę! – krzyknąłem w myślach.  <<   widziadło n III, Ms. ~dle; lm D. ~deł

to, co widzimy wskutek złudzenia wzroku; widmo, zjawa, przywidzenie.

Widziadło senne.   Szkoda, że dopiero po pokropieniu Ciebie zimną wodą uwag wziąłeś do ręki książkę i porównałeś. Mogłeś to zrobić wcześniej…

Co do tych widzi misi :D…za pierwszym razem gdy chciałem opublikować tekst poprawiłem ten błąd.Niestety miałem mały problem z internetem i całe przepisane opowiadanie trafił szlak. Nie wiem jak to jest ale ja naprzykład nie mogę skopiować tekstu z worda i go tutaj wkleić. Przynajmniej nie mogłem. Dziwnym trafem jakoś mi to się udało i zadowolony z tego faktu, nie spostrzegłem, że wrzuciłem nieskorygowany tekst. Następnym razem, jeśli takowy będzie, postaram sie bardziej zwrócić uwagę na wyszczególnione przez was błędy :) I zdaję sobie w pełni sprawę, że popełniam ich bardzo dużo :)

Pasażer przeżywa swój koszmar w samolocie, a ja doświadczam horroru, czytając koszmarnie napisany tekst.

 

„Zgrabne stewardesy o zniewalających, śnieżnobiałych uśmiechach…” –– Śnieżnobiałe są zęby, nie uśmiechy.

 

„…zdawały się panować nad sytuacją. Były spokojne i opanowane…” –– Powtórzenie.

 

Owy ład nie trwał jednak zbyt długo”. –– Ów ład nie trwał jednak zbyt długo.

 

„…mogła być ostatnią deską ratunku , jednakże…” –– Zbędna spacja przed przecinkiem. Ten błąd powtarza się wielokrotnie.

 

„…oczy zaszły słonymi łzami.Na nic…” –– Brak spacji po kropce. Ten błąd powtarza się wielokrotnie.

 

„…zmaterializowała się dusza mężczyzny, który jeszcze kilka minut wcześniej zmarł na zawał serca”. –– …zmaterializowała się dusza mężczyzny, który kilka minut wcześniej zmarł na zawał serca. Lub …zmaterializowała się dusza mężczyzny, który jeszcze kilka minut wcześniej żył.

 

 „…że ta linia lotnicza jest coś podejrzanie tania !!” –– Zbędna spacja przed wykrzyknikiem. Wystarczy jeden wykrzyknik.

 

„…ukrytego pod nie pewnym uśmiechem…” –– …ukrytego pod niepewnym uśmiechem

„Miał do przekazania ciężką wiadomość”. –– Ile ważyła wiadomość? ;-)

Miał do przekazania niedobrą/ złą wiadomość.

 

"Ile ciał zdołają odnaleźć?" , "Zbiorowa mogiła?" ," Stado Żarłaczy białych rozpoczęło żer","Co tak naprawdę…” –– Zbędna spacja przed pierwszym i drugim przecinkiem, brak spacji po drugim i trzecim przecinku.

 

„Powtarzałem jej z tysiąc razy...JA CHCĘ AUTOKAREM !!..ale te głupie babsko się uparło !!!!!” –– Brak spacji po pierwszym wielokropku. Zbędna spacja przed pierwszym wykrzyknikiem, jeden wykrzyk wystarczy, wielokropek ma trzy kropki. Zbędna spacja przed wykrzyknikiem na końcu zdania. Pięć wykrzykników to stanowczo za dużo! Jeśli już musisz stawiać więcej wykrzykników, wystarczą trzy.

Ta uwaga odnosi się do podobnych błędów w całym tekście.

 

„Bezwładnie osunęła się na ziemie…” –– Literówka.

Wolałabym: Bezwładnie osunęła się na podłogę

 

„Młody chłopak o ciemno brązowych włosach…” –– Młody chłopak o ciemnobrązowych włosach…

 

„Uwielbiam sztuczkę…” –– Uwielbiam sztuczkę

 

„O co w tym wszystkim chodzi?-zapytałem nie pewnie”. –– O co w tym wszystkim chodzi? –– zapytałem niepewnie.

 

„Wołają na mnie Merihim - odpowiedział cały brnąc do przodu”. –– Czy istniała możliwość, że mógł brnąć w kawałkach? ;-)

 

„…wodzem mocy powietrza - za klasnął…” –– wodzem mocy powietrza –– zaklaskał/ klasnął

 

„W lewej dłoni Merihima pojawił się alabastrowy dokument…” –– Jeśli dobrze zrozumiałam, dokument był spisany na minerale, będącym odmianą gipsu?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Miło mi, że znalazłeś czas aby wypisać te wszystkie błędy :) Dziękuje również za podpowiedzi co do przerobienia niektórych zdań.

Cieszę się, że mogłam pomóc. ;-)

Poprawienia wymaga większość zdań, ale musisz nad nimi popracować sam. Nikt nie może napisać Twojego opowiadania.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Rozumiem.Będę starał się eliminować błędy w miarę swoich możliwości.

No, po wprowadzeniu poprawek językowo nie jest źle. To teraz o fabule. Jak to: "To koniec"?! To dopiero początek! Scenka w spadającym samolocie mi się podobała, ale co było dalej? Podpisał umowę bez czytania i w co się wrąbał?

Babska logika rządzi!

Ja, zdaje się, że czytałam już po poprawkach i tekst wydał mi się niezły. Ale – tak jak Finkla – to nie może być koniec, a dopiero początek. Czekam na ciąg dalszy.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Podobało mi się. Zakończenie otwarte, zapraszajace do dalszej części – też czekam ;)

Przynoszę radość :)

Z kabiny pilotów wyszedł, a raczej wyleciał, młody mężczyzna o czarnych, przepoconych, potarganych włosach. Na jego twarzy można było zauważyć połączenie dumy, strachu jak i ukrytego pod niepewnym uśmiechem, smutku. Miał do przekazania trudną wiadomość. To koniec. Samolot uderzy o powierzchnie wody nie dalej, niż za siedem minut.Nikt nie miał prawa tego przeżyć. To co rzuciło mi się w oczy, to przecinki. Choćby we wskazanym fragmencie.

No – jeszcze sporo rzeczy jest do poprawienia, jeżeli chodzi o język. Co do fabuły – tekścik jest bardziej wstępem do opowieści niż samodzielną historią. Następnym razem musisz spróbować napisać historię tak, by przedstawione wydarzenia znalazły jakieś rozwiązanie. Łatwiej jest zbudować jakieś napięcie i je zostawić, niż stworzyć mu ciekawe i satysfakcjonujące czytelnika ujście. Dlatego też w ramach ćwiczeń, przynajmniej na początku, lepiej tworzyć opowiadania z pozamykanymi wątkami.

I po co to było?

Nowa Fantastyka