- Opowiadanie: Unfall - Pieprzeni komentatorzy

Pieprzeni komentatorzy

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Pieprzeni komentatorzy

– Jak oni śmią, śmie­ją, ś… Kurwa, jak to się mówi! A chuj, nie­waż­ne! Już sam za­czy­nam się cze­piać, jak oni. – Arka no­si­ło po całym po­ko­ju. W zło­ści po­trą­cał meble, a mniej­szy­mi przed­mio­ta­mi rzu­cał o pod­ło­gę. Co go tak roz­sier­dzi­ło? Przed go­dzi­ną skoń­czył pi­sa­nie pierw­sze­go roz­dzia­łu swo­jej po­wie­ści. Dumny z sie­bie jak mało kto, umie­ścił tekst na jed­nym z li­te­rac­kich por­ta­li. Pierw­sze re­cen­zje zmie­ni­ły stan eu­fo­rii w wy­buch nie­po­ha­mo­wa­ne­go gnie­wu.

– Jak oni tak mogą? – za­cho­dził w głowę. – Że co? Nie­po­praw­na kon­struk­cja zdań – od­czy­tał z mo­ni­to­ra. – O czym oni do mnie roz­ma­wia­ją? Taki mam styl. Kim oni są, że się tak mą­drzą? Pa­ra­graf, Ma­muś­ka i Twar­dy. Pie­prze­ni ko­men­ta­to­rzy!

Gniew po chwi­li minął, ale emo­cje nie zma­la­ły. Do­pa­dło go przy­gnę­bie­nie. Na­praw­dę wiele sobie obie­cy­wał po tej całej hi­sto­rii z pi­sa­niem. Mógł prze­cież po­grać na kom­pie, po­sie­dzieć na fej­sie, pójść z kum­pla­mi na piwo, albo jesz­cze ina­czej spę­dzić wolny czas. Ale nie. On pisał przez kilka go­dzin, na­pra­co­wał się i co? Wszyst­ko na marne?

– Co oni sobie myślą? Sie­dzą takie zgre­dy na por­ta­lu, brak im fan­ta­zji i z za­wi­ści upier­do­lą każ­de­go mło­de­go z ta­len­tem. Że co? Błęd­ny zapis dia­lo­gów – prze­czy­tał ko­lej­ny frag­ment ko­men­ta­rza. – Brak opa­no­wa­nia ele­men­tar­nych zasad in­ter­punk­cji. Na chuj mi te za­sa­dy! A od czego są ko­rek­to­rzy! Nie, ja tego tak nie zo­sta­wię!

Pod­szedł do re­ga­łu i wy­su­nął szu­fla­dę, po czym wy­do­był z niej nie­wiel­kie za­wi­niąt­ko. Zdjął otu­la­ją­ce starą lampę szma­ty i po­sta­wił przed­miot na stole. Dzia­dek po­da­ro­wał mu ten dziw­ny ar­te­fakt zaraz po po­wro­cie z wy­ko­pa­lisk w Iraku. Stary ar­che­olog leżąc już na łożu śmier­ci zdra­dził chło­pa­ko­wi, że lampa więzi w swym wnę­trzu speł­nia­ją­ce­go ży­cze­nia dżina.

– No, dzia­dek, zo­ba­czy­my co warte były te twoje bajdy – rzekł na­sto­la­tek, po­cie­ra­jąc pre­zent rę­ka­wem swe­tra.

Na efekt nie trze­ba było długo cze­kać. Z nie­wiel­kie­go otwo­ru za­czął wy­do­by­wać się obłok przy­po­mi­na­ją­cy parę, ale o nie­bie­ska­wym od­cie­niu. Opary po­wo­li na­bie­ra­ły kształ­tu, aż wresz­cie przed Ar­kiem sta­nę­ła po­tęż­na, czte­ro­rę­ka po­stać, kuląc się nieco pod zbyt nisko za­wie­szo­nym su­fi­tem.

– Siema, ziom – po­wie­dział pół­prze­zro­czy­sty je­go­mość, wpra­wia­jąc tym chło­pa­ka w jesz­cze więk­sze osłu­pie­nie.

– Ale czad! – rzekł mło­dzie­niec, gdy już od­zy­skał wła­dzę nad apa­ra­tem mowy. – Ty, skąd znasz pol­ski?

– Nie znam.

– To jak do mnie mó­wisz?

– Nie mówię. Wy­sy­łam ci moje myśli, a twój mózg prze­kła­da je na znaną ci mowę.

– Ale jazda – ro­ze­śmiał się chło­pak. – Je­steś dżi­nem i speł­niasz ży­cze­nia?

– No jaha, ale tylko trzy. Potem spa­dam.

– Spoko. To skup się. – Mło­dzie­niec pod­szedł do kom­pu­te­ra i wska­zał na ko­men­ta­rze. – Ja­kieś trzy zgre­dy hej­to­wa­ły mi opko. Chce wejść w ich umy­sły w mo­men­cie, gdy pi­sa­li te głu­po­ty, ale tak, żebym mógł prze­jąć na chwi­lę nad nimi kon­tro­lę. Ogar­niasz? Sam sobie na­pi­szę ko­men­ta­rze.

– Kumam. – Nie­bie­ski za­my­ślił się przez chwi­lę. – Trzy osoby… no to wy­ko­rzy­stasz wszyst­kie ży­cze­nia. Na pewno nie chcesz ze­sta­wu fir­mo­we­go?

– A co to ta­kie­go?

– La­chon, bryka i ka­sior­ka. Więk­szość wła­śnie to wy­bie­ra.

– Nie, go­ściu, daj spo­kój. – Arek wy­szcze­rzył zęby w uśmie­chu. – Furkę do­sta­nę za parę mie­chów, na osiem­nast­kę. Stary ma haisu jak lodu, to do pia­chu tego nie za­bie­rze. A laski i tak na mnie lecą.

– No dobra, jak chcesz. Mnie tam rybka – od­parł dżin. – To co? Gotów?

 

***

 

Pierw­szy z ko­men­ta­to­rów był stu­den­tem. Arka wy­pro­wa­dzi­ło to z rów­no­wa­gi. Su­ro­wy kry­tyk oka­zał się bo­wiem nie­wie­le star­szym od niego „ku­jo­nem w pa­trzał­kach”, jak zwykł ta­kich okre­ślać. Wy­buch zło­ści po­wstrzy­ma­ło po­tęż­ne uczu­cie zmę­cze­nia i ból nie­mal wszyst­kich par­tii mię­śni. Pa­ra­gra­fo­wi się nie prze­le­wa­ło, a tego dnia za­ła­pał się do pracy przy prze­pro­wadz­ce. Sie­dem­na­sto­la­tek do­sta­jąc się do umy­słu star­sze­go ko­le­gi za­czął od­czu­wać skut­ki kil­ku­go­dzin­ne­go, fi­zycz­ne­go wy­sił­ku. Uszy wię­dły od gło­śnej mu­zy­ki, któ­rej aku­rat za­pra­gnął słu­chać bez­tro­ski współ­lo­ka­tor. Chło­pak wi­dział teraz cu­dzy­mi ocza­mi na­pi­sa­ne przez sie­bie opo­wia­da­nie. Cha­otycz­nie roz­rzu­co­ne wy­ra­zy pod­ska­ki­wa­ły w rytm ostrych, me­ta­lo­wych dźwię­ków. Po chwi­li miał dość, ale czuł de­ter­mi­na­cję swego go­spo­da­rza, aby do­trzeć do końca. Wraz z nim Arek pierw­szy raz prze­czy­tał w ca­ło­ści wła­sny tekst. Czuł jego za­że­no­wa­nie i o dziwo, po­dzie­lał je.

Za­dzwo­nił te­le­fon.

– Marta?

– Pa­tryk, mia­łeś być u mnie już go­dzi­nę temu – cie­pły, ko­bie­cy głoś po­brzmie­wał nutą za­wo­du.

– Wy­bacz skar­bie. Za­ła­pa­łem się dzi­siaj do ro­bo­ty i do­pie­ro nie­daw­no wró­ci­łem.

– Chcesz to prze­ło­żyć na jutro? – za­py­ta­ła dziew­czy­na.

– Nie. Od jutra muszę za­cząć przy­go­to­wy­wać się do eg­za­mi­nów. Zaraz do cie­bie wy­cho­dzę.

– A teraz co ro­bisz? Pew­nie znów sie­dzisz na tym swoim por­ta­lu.

– Mam dziś dyżur… – za­czął, ale od­po­wie­dział mu od­głos od­kła­da­nej słu­chaw­ki. – Wy­łącz wresz­cie ten ja­zgot! – Pa­tryk wy­darł się do za­sko­czo­ne­go współ­lo­ka­to­ra, po­śpiesz­nie do­koń­czył pi­sa­nie ko­men­ta­rza, po czym trza­ska­jąc drzwia­mi wy­biegł z po­ko­ju.

 

***

 

Ma­muś­kę nasz młody autor za­stał „przy ga­rach”, ze­zu­ją­cą na ekran le­żą­ce­go obok lap­to­pa. Wokół sto­ją­ce­go nie­opo­dal stołu ga­nia­ły się dwa ha­ła­śli­we brzdą­ce. Ko­bie­ta była nie­wy­spa­na. Ostat­niej nocy młod­sza z córek go­rącz­ko­wa­ła. Udało się jej zwol­nić dziś z pracy, ale całe przed­po­łu­dnie spę­dzi­ła z małą w przy­chod­ni. Na szczę­ście czte­ro­lat­ka czuła się już le­piej. Gra­ży­na za­ku­py miała za sobą, obiad był pra­wie go­to­wy, zo­sta­ło jesz­cze pra­nie i pra­so­wa­nie. Po­czu­cie obo­wiąz­ku wal­czy­ło ze zmę­cze­niem i ku­si­ciel­sko mięk­ką sofą. W prze­rwach mię­dzy mie­sza­niem sosu i prze­wra­ca­niem ste­ków sta­ra­ła się prze­brnąć przez na­je­żo­ny pu­łap­ka­mi tekst Arka. Udało się. Za­czę­ła pisać ko­men­tarz, sku­pia­jąc się naj­pierw na kwe­stiach tech­nicz­nych.

Roz­legł się płacz dziec­ka. Mała Julka prze­wró­ci­ła się na śli­skiej po­sadz­ce i stłu­kła ko­la­no. Matka po­śpiesz­nie uklę­kła obok, pod­nio­sła po­cie­chę i przy­tu­li­ła do pier­si.

– A nie mó­wi­łam, aby­ście nie bie­ga­ły po kuch­ni – z groź­ną miną stro­fo­wa­ła córki. – No już, nic się nie stało. Już pra­wie nie boli, praw­da? – szep­ta­ła głasz­cząc Julię, a jej star­sza o dwa lata sio­stra Na­tal­ka po­de­szła i ob­ję­ła matkę w pół. Wci­śnię­ty w umysł Ma­muś­ki Arek do­znał eks­plo­zji mat­czy­nej mi­ło­ści, dumy i szczę­ścia. W tym mo­men­cie nie było nic waż­niej­sze­go, a wcze­śniej­sze zmę­cze­nie znik­nę­ło bez śladu.

– Halo, jest tam kto? – roz­le­gło się od stro­ny drzwi wej­ścio­wych. – Gdzie są wszyst­kie moje skar­by?

Dziew­czyn­ki z pi­skiem ru­szy­ły w kie­run­ku ojca. Gra­ży­na wy­sła­ła nie­do­koń­czo­ny ko­men­tarz i za­ję­ła się po­da­wa­niem obia­du. Może na­pi­sze jesz­cze póź­niej coś o fa­bu­le, jak znaj­dzie chwi­lę. Może gdy skoń­czy z pra­so­wa­niem. Zresz­tą to był zdaje się pierw­szy roz­dział, więc nie­wie­le można jesz­cze wy­wnio­sko­wać.

 

***

 

Twar­dy oka­zał się być czter­dzie­sto­lat­kiem przy­ku­tym do łóżka. Pro­mie­niu­ją­cy na całe ciało ból wy­da­wał się Ar­ko­wi nie do znie­sie­nia. Świat wi­dzia­ny ocza­mi scho­ro­wa­ne­go czło­wie­ka jawił się bez­barw­nym i za­ma­za­nym. Aby prze­czy­tać opo­wia­da­nie mło­dzień­ca, męż­czy­zna wo­dził mysz­ką po ekra­nie, a na dru­gim, za­wie­szo­nym nad łóż­kiem mo­ni­to­rze po­ja­wia­ło się po­więk­sze­nie wska­zy­wa­ne­go frag­men­tu. Z de­ter­mi­na­cją sta­re­go bel­fra, który nie minął się z po­wo­ła­niem, brnął przez tekst, mo­zol­nie ko­piu­jąc nie­mal co dru­gie zda­nie do osob­ne­go okien­ka, za­zna­cza­jąc błędy i su­ge­ru­jąc po­praw­ną kon­struk­cję. Z każdą chwi­lą uby­wa­ło sił.

– Panie Wik­to­rze, na li­tość boską, dość. – W progu sy­pial­ni sta­nę­ła pie­lę­gniar­ka. – Prze­mę­cza się pan. Chce się pan wy­koń­czyć?

– I tak się wy­koń­czę, pani Mario. Stward­nie­nia roz­sia­ne­go się nie leczy.

– Niech pan nie mówi głu­pot. Z tym się żyje dłu­gie lata, a pan jest prze­cież młod­szy ode mnie. Tylko musi się pan oszczę­dzać. No już, dosyć na dziś tego kom­pu­te­ra.

 

***

 

Arek był szczę­śli­wy, że po­wró­cił do swego bez­tro­skie­go życia i od­zy­skał zdro­we, cu­dow­nie spraw­ne ciało. Choć wszyst­ko trwa­ło je­dy­nie kilka chwil, miał wra­że­nie, że odbył da­le­ką po­dróż, a nie­sa­mo­wi­ty kok­tajl uczuć i fi­zycz­nych do­znań, któ­re­go w jej trak­cie do­świad­czył, przy­tło­czył go. Sie­dział w ciszy przed mo­ni­to­rem i ko­lej­ny raz czy­tał ko­men­ta­rze, które go wcze­śniej tak zde­ner­wo­wa­ły. Jed­nak teraz każde zda­nie na­bie­ra­ło in­ne­go sensu. Mimo, iż miał taką moż­li­wość, nie zmie­nił w nich ani słowa.

Otwo­rzył okno no­we­go ko­men­ta­rza i wy­stu­kał na kla­wia­tu­rze – „Bar­dzo Wam dzię­ku­ję za po­świę­co­ny czas…”

– I co, za­do­wo­lo­ny? – usły­szał za ple­ca­mi. Gdy się od­wró­cił, uj­rzał nie­bie­ską, pół­prze­źro­czy­stą po­stać z szel­mow­skim uśmiesz­kiem na twa­rzy. Dżin po­chy­lił się i zaj­rzał Ar­ko­wi głę­bo­ko w oczy. – Nie tego się spo­dzie­wa­łeś, praw­da? – w od­po­wie­dzi chło­pak ski­nął je­dy­nie głową. – Mimo to je­stem prze­ko­na­ny, że do­brze wy­ko­rzy­sta­łeś swoje trzy ży­cze­nia.

Koniec

Komentarze

Z góry prze­pra­szam za wul­ga­ry­zmy. Jest ich zdaje się całe czte­ry. W pierw­szym od­ru­chu chcia­łem je wy­krop­ko­wać, ale stwier­dzi­łem, że stra­ci na tym płyn­ność, a bio­rąc pod uwagę nie­któ­re tek­sty po­ja­wia­ją­ce się na por­ta­lu, chyba ni­ko­go już nie zgor­szę. ;)

Nie zgor­szysz, a już na pewno nie mnie. Fajne opo­wia­da­nie, przy­jem­nie spę­dzi­łem czas. Kiedy za­czą­łem czy­tać i po­ja­wił się dżin, po­my­śla­łem: "to tak ostu­ka­ny temat". Ale na szczę­ście duch lampy był tylko na­rzę­dziem.   Po­zdra­wiam

Ma­stiff

Unfal­lu, Ty to serio na­pi­sa­łeś? Bo po­dej­rze­wam jakąś wy­ra­fi­no­wa­ną grę z czy­tel­ni­kiem. Sta­now­czo zbyt to na­iw­ne, wie­trzę pu­łap­kę in­ter­pre­ta­cyj­ną. Ale przy­naj­mniej zapis dia­lo­gów bez­błęd­ny;)

Oj ci ko­men­ta­to­rzy wci­ska­ją­cy w na­pię­ty gra­fik dnia odro­bi­nę pry­wat­nych chwil… ;) I z mo­ra­łem jest! :D Aż się Adaś Miau­czyń­ski z "Dnia Świra" przy­po­mi­na, gdy go ludz­ki od­ruch opa­no­wał po tym, jak po­szedł opie­przyć nie­szczę­śli­we dziec­ko stu­ka­ją­ce piłką o pod­ło­gę pię­tro wyżej. "Dżi­zas, k…, prze­gi­nasz!" ;)

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Dobre. Uśmia­łem się pod­czas czy­ta­nia. I Unfal­lu, wy­da­je mi się ni­ko­go nie zgor­szy­łeś tym tek­stem. Twój tekst nawet gdyby za­wie­rał wię­cej wu­ga­ry­zmów, to i tak, IMO stoi na o wiele wyż­szym po­zio­mie in­te­lek­tu­al­nym i li­te­rac­kim, niż wczo­raj­szy pier­wo­wzór.

"Wszy­scy je­ste­śmy zwie­rzę­ta­mi, które chcą przejść na drugą stro­nę ulicy, tylko coś, czego nie za­uwa­ży­li­śmy, roz­jeż­dża nas w po­ło­wie drogi." - Phi­lip K. Dick

Za­rę­czam, że nie mia­łem za­mia­ru na­pi­sać laur­ki dla wszel­kiej maści ko­men­ta­to­rów, choć tak to może wy­glą­dać. Ca­łość miała być znacz­nie prze­ry­so­wa­na. Dzię­ki za tak szyb­kie re­ak­cje.

Prze­ry­so­wa­ne jest, oj jest… Przy­po­mnia­ły mi się "Opo­wia­da­nia o Le­ni­nie" Zosz­czen­ki. Lenin był dziel­ny i mądry, a prze­cież i jego tra­pi­ły tro­ski, i był zwy­kłym czło­wie­kiem. Po prze­czy­ta­niu po­czu­łem się zbu­do­wa­ny na resz­tę życia;) Nie, nie po­czu­łem – bo już wtedy wie­dzia­łem, że cho­dzi­ło o ge­nial­ną sa­ty­rę:)))

Je­że­li wal­nął­byś grube motto "Nie sądź­cie, aby nie być są­dze­ni", to by było prze­ry­so­wa­ne. ;) A tak, zmia­ny pa­ra­dyg­ma­tu pod lekko hu­mo­ry­stycz­nym od­wo­ła­niem do do­brze zna­nych każ­de­mu emo­cji… "– A teraz co ro­bisz? Pew­nie znów sie­dzisz na tym swoim por­ta­lu." - wy­szczerz przed mo­ni­to­rem, będę miał lep­szy dzień ;) Dzię­ku­ję!

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Z wiel­ką nie­chę­cią, wręcz od­ra­zą, pa­trzę na małe, nie­wy­ro­śnię­te owoce po­łu­dnio­we i nie ku­pu­ję. Unfal­lu, szyb­ko re­agu­jesz, albo po­mógł Ci dżin… Ale żeby dżin tak od rana, to chyba nie. Od rana to ra­czej czar­na kawka. ;-)  

 

– I tak się wy­koń­czę, Pani Mario. – I tak się wy­koń­czę, pani Mario.

 

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Pani Maria po­pra­wio­na – dzię­ki :)

Trosz­kę trąci mo­ra­li­za­tor­skim tonem Misia Uszat­ka ;) Choć chyba po­win­no tak być.  Nie by­ło­by złym po­my­słem pod­lin­ko­wa­nie tek­stu w oko­li­cach uwag dla no­wych au­to­rów. Choć pew­nie i tak nie prze­czy­ta­ją.  P.S.  Moja lampa chyba po­cho­dzi­ła z Syrii ;)

Żądna krwi, wul­ga­ry­zmów, zło­śli­wo­ści i ogól­nej wred­no­ści czy­ta­łam z coraz szer­szym uśmie­chem na twa­rzy. Do po­ło­wy. A potem… Ech, jak ja nie lubię ta­kich słod­kich, mą­drych, po­ucza­ją­cych fi­na­łów! :)

A chuj, nie ważne! – nie­waż­ne Na­iw­ne, ale i miłe, szcze­gól­nie po ostat­nich tek­stach na por­ta­lu.  

"Cza­sem przy­pa­da nam rola go­łę­bi, a cza­sem po­mni­ków." Hans Ch. An­der­sen ****************************************** 22.04.2016 r. zo­sta­łam bab­cią i je­stem nią już na pełen etat.

Tro­chę zbyt ła­god­ne za­koń­cze­nie, jak z old­sku­lo­wej po­wie­ści dla mło­dzie­ży, ale tekst świet­ny. Moim zda­niem piór­ko się na­le­ży.

Zbyt mo­ra­li­za­tor­skie jak dla mnie.

Ad­mi­ni­stra­tor por­ta­lu Nowej Fan­ta­sty­ki. Masz ja­kieś py­ta­nia, uwagi, a może coś nie dzia­ła tak, jak po­win­no? Na­pisz do mnie! :)

…Prze­czy­ta­łem z uśmie­chem. Coś mi się przy­po­mi­na, że i Boh­dan na­pi­sał opo­wia­da­nie z ginem z bu­tel­ki. A za­koń­cze­nie nie musi za­wsze być krwa­we. Po­zdra­wiam na­sze­go por­ta­lo­we­go mo­ra­li­stę.

Ostat­nio oglą­dam dużo „South Parku”, mia­łem więc wra­że­nie, że bo­ha­ter na końcu powie do dżina: „Wiesz, cze­goś się dzi­siaj na­uczy­łem”, a potem i tak zrobi ina­czej, usią­dzie do kom­pu­te­ra i ob­ra­zi swo­ich ko­men­ta­to­rów. Było jed­nak z tra­dy­cyj­nym mo­ra­łem, i też mi się po­do­ba­ło. Bar­dzo zgrab­nie na­pi­sa­ne.

Przy­jem­ny tekst. :) Może nie wgnia­ta w fotel, ale czy­ta­ło się do­brzei za­ko­cze­nie też takie ładne. :)

"Naj­pew­niej­szą ozna­ką po­god­nej duszy jest zdol­ność śmia­nia się z sa­me­go sie­bie."

Mo­ra­li­sta i gra­fo­man – do usług ;)

 

Tekst miał być skie­ro­wa­ny do dwóch róż­nych grup od­bior­ców i miał być przez nie róż­nie ro­zu­mia­ny. Łu­dzi­łem się, że może prze­czy­ta go jakiś bar­dzo młody de­biu­tant (stąd pro­sty, nieco na­iw­ny prze­kaz). Sta­rzy por­ta­lo­wi wy­ja­da­cze mieli na­to­miast się uśmiech­nąć i po­ki­wać gło­wa­mi. Ca­łość miała w bar­dzo krzy­wym zwier­cia­dle (bo i o ta­kie­go de­biu­tan­ta jak Arek nie­ła­two, a i ko­men­ta­rze za­zwy­czaj nie kosz­tu­ją nas tyle wy­sił­ku i wy­rze­czeń) po­ka­zać sy­tu­acje, które na por­ta­lu czę­sto się zda­rza­ją, wy­wo­łu­ją cza­sem ne­ga­tyw­ne emo­cje, po­wo­du­ją mniej lub bar­dziej ostre spię­cia. A po co?

 

Dla­te­go, jako "por­ta­lo­wy mo­ra­li­sta" :P , któ­re­mu leży na sercu dobre sa­mo­po­czu­cie całej por­ta­lo­wej spo­łecz­no­ści, chcia­łem tym opkiem po­dob­ne sy­tu­acje ob­śmiać. Oczy­wi­ście jako jesz­cze nie­do­ro­bio­ne­mu pi­sa­rzo­wi mogło się nie udać speł­nić za­mie­rzeń, a i te mogły być nie­tra­fio­ne. W każ­dym razie w przy­szło­ści, pod ko­lej­ny­mi tego typu dys­ku­sja­mi (a nie wąt­pię, że się po­ja­wią), za­miast pra­wić mo­ra­ły w ko­men­ta­rzach w ra­mach au­to­pro­mo­cji będę lin­ko­wał do tego opka. ;) Może obok spraw­no­ści gra­fo­ma­na i mo­ra­li­sty do­ro­bię się jesz­cze trol­la. :D

 

Dzię­ku­ję za ko­men­ta­rze i po­zdra­wiam.

Po­do­ba­ło się ;)

Ogół nie chce wie­dzieć, że jest my­ślą­cą masą zło­żo­ną z bez­myśl­nych jed­no­stek

…Jako "pie­przo­ny ko­men­ta­tor", pi­szą­cy w zwy­kły dzień przed po­łu­dniem, in­for­mu­ję uprzej­mie, że je­stem na wy­pra­co­wa­nej eme­ry­tu­rze, a nie sie­dzę np. w pier­dlu. Po­zdra­wiam.

A ja mam tak zwany nie­nor­mo­wa­ny czas pracy.  :)

Oooo Unfall coś na­pi­sał! Kur­czę, muszę wyjść , ale ja tu wrócę! 

Bo­ha­te­ro­wie dru­go­pla­no­wi tak sztucz­ni, że prak­tycz­nie nie ist­nie­ją. Arek jest nie­wia­ry­god­ny – z za­pa­trzo­ne­go w sie­bie na­sto­lat­ka doj­rze­wa rap­tem, zbyt gwał­tow­nie i to pod wpły­wem prze­ry­so­wa­nych od­czuć pła­skich po­sta­ci. Po­uczać in­nych za po­mo­cą dy­dak­tycz­ne­go tek­stu, drogi Au­to­rze, tez trze­ba umieć, a Twoje opo­wia­dan­ko jest je­dy­nie ża­ło­sną na­miast­ką praw­dzi­wej sztu­ki mo­ra­li­za­tor­skiej. Na do­da­tek po­peł­ni­łeś pod­sta­wo­wy błąd, bo – jak wszy­scy wie­dzą – dżin po­wi­nien być zie­lo­ny, więc re­se­arch (czyt. ri­sercz – czyli ba­da­nia) spie­przo­ny po ca­ło­ści. Żal.pl   A na po­waż­nie, Unfal­lu, to takie sobie to wy­szło przez owo mo­ra­li­za­tor­stwo i zbyt szczę­śli­we za­koń­cze­nie, za to spo­sób w jaki wy­po­wia­da się dżin – prze­za­baw­ny.

Sorry, taki mamy kli­mat.

[…] obłok przy­po­mi­na­ją­cy parę, […] – Unfal­lu, Ty wi­dzisz parę? Wodną, jak do­mnie­my­wam? Faj­nie na­pi­sa­ne (zapis dia­lo­gów po­praw­ny, a to prze­cież naj­waż­niej­sze ;-) ), ale jak dla mnie morał ciut mocno bije po oczach, a cu­dow­ne na­wró­ce­nie wy­glą­da mało wia­ry­god­nie. Ale ogól­nie na duży plus.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

W po­ra­dach Pi­li­piu­ka wy­czy­ta­łem, że aby stwo­rzyć w Pol­sce rynek dla fan­ta­sty­ki, trze­ba za­cząć pisać dla mło­dzie­ży i ją sobie od­po­wied­nio wy­cho­wać – może mi to utkwi­ło gdzieś z tyłu głowy. ;)

Ro­zu­miem, że by­ło­by cie­ka­wiej, gdy­bym prze­szedł na ciem­ną stro­nę mocy, a Arek po­zo­stał taki, jaki był i dałby się we znaki po­rząd­nym lu­dziom. :)

Chyba czas spło­dzić coś na­praw­dę za­baw­ne­go.

Ko­mi­ka? :P

Ad­mi­ni­stra­tor por­ta­lu Nowej Fan­ta­sty­ki. Masz ja­kieś py­ta­nia, uwagi, a może coś nie dzia­ła tak, jak po­win­no? Na­pisz do mnie! :)

@Un­fall "Chyba…" To pra­wie jak "obyś żył w cie­ka­wych cza­sach…" ;)

Zbyt na­chal­ny morał, Unfal­lu. Wszyst­ko niby na­pi­sa­ne spraw­nie i gład­ko, ale cały tekst aż ocie­ka chę­cią-prze­ka­za­nia-prze­sła­nia. I sche­ma­tycz­no­ścią.

"Nigdy nie re­zy­gnuj z celu tylko dla­te­go, że osią­gnię­cie go wy­ma­ga czasu. Czas i tak upły­nie." - H. Jack­son Brown Jr

No i już :) Ładne, od dziś wszyst­kich krzy­czą­cych de­biu­tan­tów będę od­sy­łać do tego opka ;)

A ja dzi­siaj mia­lam ocho­te na takie opo­wia­da­nie, prze­cu­krzo­ne, na­iw­ne z happy endem. 

Bar­dzo dzię­ku­ję za ko­men­ta­rze. Dwu­dzie­stu oso­bom chcia­ło się prze­czy­tać i zo­sta­wić ślad. Uwagi biorę sobie do serca. Muszę się bar­dziej przy­kła­dać, aby Was do swo­ich tek­stów nie zra­zić. I od­sta­wić cu­kier ;) Jesz­cze raz dzię­ki.

Nie mu­sisz od­sta­wiać. Tylko nie prze­sła­dzaj. :)

"Muszę się bar­dziej przy­kła­dać, aby Was do swo­ich tek­stów nie zra­zić. I od­sta­wić cu­kier." Przy­kro mi.  Chyba nie da się prze­stać być OK, nawet je­śli­by się bar­dzo chcia­ło.  

Ja trosz­kę ża­łu­ję, że prze­sta­ło być za­baw­nie. Roz­mo­wa dżina i Arka taka śmiesz­na, a potem bam! – i uśmiech mi zni­kał. Ale wiem, że tak miało być. Wiem, wiem. Cho­ciaż z tym stward­nie­niem roz­sia­nym to już po­je­cha­łeś po ban­dzie ;)   Bar­dzo w porzo, ziom!   PS. Ja się za­li­czam do "Ma­mu­siek"!

https://www.martakrajewska.eu

Kra­je­mar­to – Gość ze stward­nie­niem roz­sia­nym był nie­ste­ty praw­dzi­wy. Nie wiem, czy ko­men­to­wał co­kol­wiek na in­ter­ne­to­wych por­ta­lach, ale był przy­ku­ty do łóżka, a kom­pu­ter był jego je­dy­nym oknem na świat. Przy­po­mniał mi się w trak­cie pi­sa­nia tego opka i już w nim zo­stał. Dawno temu za­mó­wił kom­pu­ter w fir­mie, w któ­rej byłem tech­ni­kiem. Lek­kie no­te­bo­oki były wtedy jesz­cze bar­dzo dro­gie, poza jego za­się­giem. Facet miał fa­tal­ny wzrok, obie­ca­łem mu więc bla­sza­ka, który ob­słu­ży dwa mo­ni­to­ry, przy czym ten drugi bę­dzie dzia­łał jako lupa. O ile teraz więk­szość kart gra­ficz­nych ob­słu­gu­je dwa mo­ni­to­ry (albo i wię­cej), wtedy za­da­nie nie było łatwe – zna­leźć płytę głów­ną mo­gą­cą ob­słu­żyć dwie karty gra­ficz­ne, potem karty, które mogły pra­co­wać w parze, wresz­cie od­po­wied­nią apli­ka­cję słu­żą­cą za lupę i wszyst­ko to skon­fi­gu­ro­wać. Wo­zi­łem się z tym przez kilka dni, pod­czas gdy naj­bar­dziej wy­ma­ga­ją­cy, wie­lo­pro­ce­so­ro­wy ser­wer byłem w sta­nie zmon­to­wać i skon­fi­gu­ro­wać do pracy przez kilka go­dzin. Ale sa­tys­fak­cję mia­łem ogrom­ną, gdy już wszyst­ko dzia­ła­ło jak trze­ba.

 

Prze­pra­szam za te wspo­min­ki, ale chyba już tak jest, że nawet przy fan­ta­sty­ce jakaś część tego co pi­sze­my, to mo­dy­fi­ka­cja na­szych wspo­mnień i prze­żyć.

…Unfal­lu, nie wie­dzia­łem, że taki z Cie­bie spec od kom­pu­te­rów. Po­wi­nie­neś pra­co­wać w Pol­sce, a nie gdzieś tam. Ja ku­pi­łem sobie no­we­go lap­to­pa i nie mogę sobie po­ra­dzić. Zbyt no­wo­cze­sny dla ta­kie­go nie­do­łę­gi jak ja. Po­zdra­wiam.

Unfall, ro­zu­miem. Smut­ne to życie dla nie­któ­rych, zu­peł­nie nie­za­słu­że­nie.

https://www.martakrajewska.eu

Nie bedę kry­ty­ko­wał "prze­sło­dzo­ne­go mo­ra­li­za­tor­skie­go fi­na­łu", bo zda­rza się, że po­rząd­ne po­trzą­śnię­cie kimś usta­wia temu komuś klep­ki na wła­ści­wych miej­scach i we wła­ści­wym po­rząd­ku. Takim po­trzą­śnię­ciem może być przej­ścio­we wsko­cze­nie w cudze buty, więc wszyst­ko gra, Au­to­rze, od A do Z. Ukło­ny.

Je­stem bar­dzo za­sko­czo­na, bo mi się nie po­do­ba­ło. I chyba jesz­cze bar­dziej, że to piszę.   Nie ro­zu­miem prze­sła­nia.  Autor ma przy­jąć z po­ko­rą uwagi ko­men­ta­to­rów, nawet jeśli czy­ta­li nie­uważ­nie, z do­sko­ku, frag­men­ta­rycz­nie, bo mogą być cho­rzy/za­ję­ci/zmę­cze­ni?   

Przy­no­szę ra­dość :)

Dzię­ki Ada­mie.

 

Anet – "Je­stem bar­dzo za­sko­czo­na, bo mi się nie po­do­ba­ło. I chyba jesz­cze bar­dziej, że to piszę. 

Nie ro­zu­miem prze­sła­nia." – no cóż, nie­któ­rzy nie są w sta­nie zro­zu­mieć naj­prost­szych rze­czy! – ;P to oczy­wi­ście żart, ale taką od­po­wiedź z dużym praw­do­po­do­bień­stwem mógł­by na Twój ko­men­tarz umie­ścić młody, gniew­ny de­biu­tant po­kro­ju Arka (wi­dy­wa­łem po­dob­ne nie­jed­no­krot­nie). 

 

"Autor ma przy­jąć z po­ko­rą uwagi ko­men­ta­to­rów" – Nie, nie o to mi cho­dzi­ło. Autor nie po­wi­nien przyj­mo­wać z po­ko­rą wszyst­kie­go, co prze­czy­ta w ko­men­ta­rzach pod wła­snym dzie­łem, w żad­nym wy­pad­ku. Ale mię­dzy przyj­mo­wa­niem z po­ko­rą a to­cze­niem wojen z ko­men­ta­to­ra­mi (co pla­no­wał mój bo­ha­ter i co czę­sto się zda­rza) jest jesz­cze ogrom­na prze­strzeń. Jak więc re­ago­wać na ko­men­ta­rze? Moim zda­niem z dy­stan­sem i to za­rów­no na te kry­tycz­ne, jak i po­zy­tyw­ne, bo to że na­szym ko­men­ta­to­rom się po­do­ba­ło nie zna­czy, że już pi­sze­my tak świet­nie, że wszyst­kie wy­daw­nic­twa stoją przed nami otwo­rem. Po­ko­ra po­żą­da­na jest głów­nie wtedy, gdy ktoś wy­tknie nam ewi­dent­ne błędy, któ­rych nie da się obro­nić. Wszę­dzie tam, gdzie mamy ar­gu­men­ty na po­par­cie wła­sne­go sta­no­wi­ska (lub choć­by od­czu­cia), mo­że­my pod­jąć dys­ku­sję, bądź zwy­czaj­nie po­zo­stać przy swoim. Sam ko­men­tarz (z po­wo­dów także wy­mie­nio­nych w tek­ście) może być da­le­ce nie­do­sko­na­ły, ale to nie powód, aby to­czyć wojny z ich au­to­ra­mi, któ­rzy też nie są pro­fe­sjo­na­li­sta­mi i mają prawo do błędu. IMO tak długo, jak nie mamy pew­no­ści, że ktoś swym ko­men­ta­rzem miał za­miar nas ob­ra­zić, po­win­ni­śmy za­cho­wać spo­kój (choć nie­raz to trud­ne).

 

Po­zdra­wiam.

Uwa­żam, że wska­zy­wa­nie ewi­dent­nych błę­dów, jest po­trzeb­ne. Szcze­rze po­dzi­wiam ludzi, któ­rzy to robią. Ja nie po­tra­fię czy­tać w ten spo­sób – jeśli chcę mieć z tego przy­jem­ność, muszę być ponad to, nie do­pu­ścić do od­wró­ce­nia uwagi od sedna.  Inna spra­wa, że zda­rza­ją się po­praw­ki z "do­brze" na "źle" – i upie­ra­nie się przy nich uwa­żam za bar­dzo nie w po­rząd­ku.    Chcia­ła­bym prze­czy­tać to samo "od­wrot­nie" – "zły" ko­men­ta­tor pisze nie­prze­my­śla­ne su­ge­stie, po czym prze­no­si się w umy­sły au­to­rów ;)

Przy­no­szę ra­dość :)

Oczy­wi­ście, że zda­rza się po­pra­wia­nie z "do­brze" na "źle", dla­te­go po­trzeb­ny jest dy­stans. Tak jak ze wszyst­kim, nie można prze­gi­nać w żadną ze stron, ani przyj­mo­wać bez­kry­tycz­nie wszyst­kie­go, ani re­ago­wać ner­wo­wo na ja­ki­kol­wiek głos kry­tycz­ny. Chcia­ła­bym prze­czy­tać to samo "od­wrot­nie" – "zły" ko­men­ta­tor pisze nie­prze­my­śla­ne su­ge­stie - Za­wsze mo­żesz ogło­sić nie­ofi­cjal­ny kon­kurs. Ale wtedy Ty bę­dziesz jako czło­nek jury zmu­szo­na do ko­men­to­wa­nia ;)

E tam. Ja bym chcia­ła, żebyś Ty to na­pi­sał!

Przy­no­szę ra­dość :)

Po­my­śli­my. Jeśli mi przyj­dzie cie­ka­wy po­mysł… Ale tym razem mu­sia­ło­by być tylko z hu­mo­rem, bez cukru, bo po­przed­nia kon­cep­cja nie­wie­lu prze­ko­na­ła. ;)

Mo­gło­by być cie­ka­wie. Choć po­dej­rze­wam, że nie­ła­two ;)

Przy­no­szę ra­dość :)

Twoje opo­wia­da­nie mnie za­cie­ka­wi­ło. Czyta się lekko i przy­jem­nie. Po­tra­fisz wcią­gnąć czy­tel­ni­ka od pierw­szych zdań, co nie zda­rza się czę­sto. Po­zdra­wiam cie­pło :)

Dzię­ku­ję Alqa :)

Cho­ciaż do warsz­ta­tu mam kilka drob­nych za­strze­żeń, to praw­dzi­wo­ścią spo­strze­żeń i po­zio­mem dy­dak­tycz­ne­go za­ora­nia je­stem po pro­stu za­chwy­co­na. Zde­cy­do­wa­nie prze­ma­wia do mnie kli­mat, jak ktoś to wcze­śniej ujął, old­scho­olo­wej książ­ki dla mło­dzie­ży.

"Brak opa­no­wa­nia ele­men­tar­nych zasad in­ter­punk­cji. Na chuj mi te za­sa­dy! A od czego są ko­rek­to­rzy!" Jezu, ilu ta­kich po In­ter­ne­tach cho­dzi! Ma­sa­kro­wa­ła­bym!   A teraz po­zwo­lę sobie po­utoż­sa­miać się z Two­imi bo­ha­te­ra­mi. ;) "– Ale czad! – rzekł mło­dzie­niec, gdy już od­zy­skał wła­dzę nad apa­ra­tem mowy." To "rzekł" brzmi strasz­nie sztyw­no IMHO, zwłasz­cza w ta­kiej sy­tu­acji. A "apa­rat mowy", który w zgrab­niej­szym zda­niu byłby fajny i dow­cip­ny, po tym nie­szczę­snym "rzekł" ko­ja­rzy się z ma­ło­la­tem, który na siłę szuka wy­myśl­nych sy­no­ni­mów i na­zy­wa kawę "czar­ną cie­czą". "No jaha" Je­stem prze­ko­na­na, że po­win­no być "jacha". Nie wiem, jakie za­sa­dy pi­sow­ni do­ty­czą tego słowa i czy ja­kieś w ogóle, ale to "ch" po pro­stu tam sły­chać. "Stary ma haisu jak lodu" I jak wyżej. Hajs. Nie znam po­cho­dze­nia tego słowa, ale In­ter­net twier­dzi, że "hajs" – po wpi­sa­niu "hais" w ogóle nie wy­ska­ku­ją pol­skie stro­ny. "Ostat­niej nocy młod­sza z córek go­rącz­ko­wa­ła. Udało się jej zwol­nić dziś z pracy" Tej córce, jak ro­zu­miem? Poza tym w paru miej­scach bra­ko­wa­ło Ci prze­cin­ków przy wtrą­ce­niach. Żeby nie koń­czyć ko­men­ta­rza kry­ty­ką. na­pi­szę jesz­cze raz, że ca­łość po­do­ba mi się bar­dzo, i pew­nie się­gnę po inne Twoje tek­sty. Szcze­gól­nie dy­lo­gia (?) "wście­kłe zombi" wy­glą­da wy­jąt­ko­wo za­chę­ca­ją­co.

(I prze­pra­szam za chaos w po­przed­nim ko­men­ta­rzu. Gdy­bym wie­dzia­ła, że en­te­ry tak się zle­wa­ją, po­ro­bi­ła­bym od­stę­py mię­dzy cy­ta­ta­mi).

Ne­fa­riel – wiel­kie dzię­ki. Twoje uwagi przyj­mu­ję bez słowa sprze­ci­wu. Z utę­sk­nie­niem wy­pa­tru­ję po­ja­wie­nia się nowej stro­ny, na któ­rej bę­dzie można edy­to­wać star­sze tek­sty. Wtedy za­bio­rę się za po­pra­wia­nie moich (chęt­nie wtedy sko­rzy­stam z Two­ich su­ge­stii), nie­któ­re star­sze pew­nie nawet ukry­ję, lub na­pi­szę od nowa, jeśli po­mysł się por­ta­lo­wi­czom po­do­bał, a wy­ko­na­nie od­sta­je od moich obec­nych moż­li­wo­ści. Jesz­cze raz dzię­ki i nie krę­puj się z kry­ty­ką pod moimi tek­sta­mi, bo ja ta­ko­wą za­wsze chęt­nie przyj­mu­ję i do­ce­niam, nawet jeśli ze wsty­du pieką mnie po­licz­ki.

 

Jeśli cho­dzi o "Zombi…", to od razu uprze­dzam, że pi­sa­ne były na gra­fo­ma­nię i spo­koj­nie mo­gły­by mieć pod­ty­tuł "kosz­mar ko­rek­to­ra". Wiele osób skar­ży­ło się na nie w ko­men­ta­rzach, ale te skar­gi do­ty­czy­ły roz­la­nych na­po­jów, za­bru­dzo­nych mo­ni­to­rów, upa­dłych ka­na­pek i gło­śnych śmie­chów prze­szka­dza­ją­cych są­sia­dom itp ;)

Unfal­lu, bar­dzo fajne opko, na­pi­sa­ne z hu­mo­rem, ale też w pew­nym sen­sie mądre. Poza tym cał­kiem cie­ka­wy po­mysł ;) Po­zdra­wiam.

Dzię­ki Domku

Nowa Fantastyka