- Opowiadanie: Rethai - Granica między życiem a śmiercią

Granica między życiem a śmiercią

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Granica między życiem a śmiercią

 

Z pyska konia ciekła piana . Zwierze było wycieńczone zbyt długą jazdą . Keith jednak nadal popędzał wierzchowca . Widział z oddali mury stolicy . Księżniczka siedziała przed nim na siodle , ale była nieprzytomna . Kopyta konia zaczęły uderzać o bruk uliczny . Ludzie oglądali się za nim . Nie zwracał na nich najmniejszej uwagi . W biegu zsiadł z wierzchowca , kiedy tylko znaleźli się na dziedzińcu przed pałacem . Strażnicy oglądali się za nim z dziwnymi minami mówiącymi „ Co jest?” . Chłopak nie zwracał na nich uwagi tylko biegł do Sali tronowej , gdzie jak przypuszczał będzie królowa. Korytarze były puste . Słychać było przyspieszony oddech Keith’a .Był wykończony i zdenerwowany. Potężnym kopniakiem otworzył drzwi do sali

Rozwarły się z łatwością, z głuchym trzaskiem uderzając o kamienne ściany. Królowa obejrzała się . Na jej twarzy przez chwilę majaczyło się zdziwienie. Nie spodziewała się jego nadejścia. Twarz kobiety była nieprzenikniona niczym maska, za którą ukryła wszystkie targające nią emocje.

– Zanieś ją do jej pokoju. Prawe skrzydło zamku . Nie przegapisz – rzekła ostrym tonem. Keith czuł, jak po plecach spływa mu lodowaty dreszcz. Opanowany, z głową na karku, zawsze potrafił znaleźć rozwiązanie. Był podziwiany i powszechnie znany ze swej zimnej krwi i niezwykłego zmysłu taktycznego. Aż do teraz. Serce tłukło mu się w piersi jak oszalałe. Wątpliwości zasuwały czarną chmurą sparaliżowany umysł. Strach o osobę tak ważną przyprawiał go o dreszcze. Arella wskazała chłopakowi drzwi przez , które powinien pójść , żeby dostać się na prawe skrzydło zamku . Nie pamiętał, jak szybko znalazł się w korytarzu, a następnie na schodach. W ramionach czuł ciężar ciała nieprzytomnej Raven. Starał się przelać całą swoją energię w potężne, napięte w nieludzkim wysiłku mięśnie, by zdążyć na czas. Czuł zapach krwi, spływającej ciemnymi strugami po jej ubraniu, które zbierały się na krawędziach materiału i skapywały na chłodną posadzkę, pozostawiając po sobie mroczną smugę nadchodzącego kresu. Nie zwalniał. Pociemniało mu w oczach, kiedy dobił do wskazanych przez królową drzwi. Miał nadzieję, że trafił na właściwie. Zaklął siarczyście, kiedy naciśnięta z impetem klamka nie chciała ustąpić. Popędził do sąsiednich drzwi. Serce wyrywało mu się z piersi, w swoim umyśle czuł zaciskającą się bezwzględnie zimną obręcz determinacji. Wpadł z impetem na następne wrota na wypadek, gdyby musiał je wyważyć.

Dziękował z całego serca, że w końcu dotarł do celu.

Bez namysłu wbiegł na środek pomieszczenia, szukając miejsca, gdzie mógłby w spokoju zająć się ranną. Pokój wyglądał raczej na skromnie urządzony gabinet, pozbawiony ozdób i wielu mebli. Nie mógł pozwolić sobie na żadne rozterki. Pierwszym przedmiotem jaki dostrzegł było drewniane biurko z polerowanego hebanu. Dopadł do niego jednym susem, zrzucając na ziemię książki, papier i przybory do pisania, które zaścielały jego powierzchnię. Starał się postępować bardzo delikatnie i metodycznie. Położył ranną Raven na połyskującym blacie w nadziei na to, że nie jest za późno. Pochylił głowę, by upewnić się, że oddycha. Na jej piersi niemal nie dostrzegał ruchu, ale wciąż żyła. Rozerwał jej strój w miejscu, gdzie zauważył plamę krwi, która coraz szybciej zwiększała swoją powierzchnię.

– Raven? – wyszeptał, klepiąc ją lekko, ale zdecydowanie po bladym policzku. Nie usłyszał odpowiedzi. Poczuł w żołądku ukłucie niezdrowego, potwornego niepokoju.

– Raven? – zaryzykował, uderzając ją jeszcze mocniej. Zaryzykował szarpnięcie. Działał pod wpływem adrenaliny. Nagle zorientował się, że plama krwi powiększyła się jeszcze gwałtowniej. Z desperacją zaczął uciskać ranę, usiłując zatamował krwawienie za kobietą szedł chłopiec wyglądający na mniej więcej 10 lat złote blond loki opadały mu na ramiona. Królowa machnięciem ręki zatrzasnęła drzwi za przybyszem

-To jest Michael – wskazała na chłopca. Jego oczy miały dziwny połysk

były czerwone , szkarłatno czerwone . Keith obrócił głowę tak gwałtownie, że poczuł dotkliwy ból w karku. Spojrzał ze zdumieniem na nieznajomego, wlepiając w niego spojrzenie. Chłopiec sprawiał, że przechodziły go dreszcze nieznanego pochodzenia. Uśmiech dziecka w jakiś sposób go niepokoił, stawiał go w stan alarmu.

-Kim jesteś? – zaryzykował pytanie. Chłopiec wykrzywił głowę . Uśmiechnął się szerzej . Z kącików ust wysunęły się kły.

-Wampirem – wyszeptał . Keith zmarszczył brwi. Łomoczące serce przypomniało mu o wielkiej trwodze, która pochłaniała jego ciało, bawiąc się nim bezlitośnie niczym szmacianą lalką.

Sprawdził stan Raven. Nie poprawiał się.

– Zostaw ją… Teraz Ja się nią zajmę – powiedział Michael .

Keith na swoich dłoniach zobaczył jej krew.

– Zajmiesz? -Keith w osłupieniu patrzył, jak dziesięciolatek odsuwa go na bok z siłą dorównującą rosłemu mężczyźnie. Michael podszedł do dziewczyny . Rzucił okiem na ranę.

 

-Nie przeżyje – rzekł prawie natychmiast. Arella podniosła głowę i kiwnęła w zamyśleniu . Keith zbladł jak ściana. Miał wrażenie, że zaraz osunie się na kolana. Kobieta chwyciła wampira za ramię i wyprowadziła na korytarz mówiąc coś do niego po cichu. Drzwi zamknęły się z hukiem. Ciałem Keith’a wstrząsnęła seria potężnych dreszczy. Dłonie drżały. Zacisnął usta w długą, wąską kreskę. Był blady jak kreda, przerażony jak nigdy w swoim życiu. Wlepił szeroko otwarte oczy w bezwładne ciało Raven. Palce dziewczyny drgnęły delikatnie. Poczuł jak coś szarpie go za serce. Błyskawicznie sięgnął do jej policzków, ujmując twarz w obie dłonie.

 

-Raven? – wyszeptał. Keith poczuł, jak na jego gardle ktoś powoli zaciska lodowatą, ciasną obręcz. Pogładził policzek umierającej, zerkając nerwowo na śmiertelną ranę, która z każdą chwilą wyglądała coraz gorzej. Jezioro czerwonej krwi pokrywało teraz znaczną część drewnianego blatu, bezlitośnie rozszerzając swoje brzegi. Raven skrzywiła się. Nabrała więcej powietrza . Otworzyła usta jakby chciała coś powiedzieć ale nie wypowiedziała ani słowa. W kilka sekund zrozumiała aluzję matki. Dziewczyna spróbowała wezwać swoją moc. Z końcówek palców sypnęły czarne iskry ,ale nic się nie stało . Keith zamrugał. Zrozumiał, co dziewczyna chce zrobić.

 

– Jesteś zbyt słaba… – szepnął prawie niedosłyszalnie. Przygniatał go ogromny ciężar, który z rósł wraz z każdą wypływającą z rany kroplą szlachetnej krwi.

 

– Myślisz że nie wiem? – głos miała prawie niedosłyszalny . – Próbuję się uleczyć. Jego umysł pracował na najszybszych obrotach. Rozpaczliwie szukał rozwiązania, ale wszystko wydawało mu się bezskuteczną stratą czasu. Nagle doznał olśnienia. Wyciągnął rękę, starając się opanować jej drżenie. Przełknął strach i wszelką niepewność. Delikatnie ujął chłodną dłoń Raven.

 

– Proszę, przyjmij….

 

W tej samej chwili drzwi otworzyły się z cichym trzaskiem. Michael spojrzał na Keith’a i uśmiechnął się . Mężczyzna poczuł ukłucie rozdrażnienia.

 

– Widzę że nasza księżniczka się obudziła – Michael zwrócił się do dziewczyny . Raven podparła się na łokciach . Widać było że ma zamiar usiąść lub nawet wstać. Keith spojrzał na nią z niedowierzaniem. Był pod wrażeniem jej wytrzymałości. Potrafiła zaskoczyć go nawet teraz.

 

Nagle otrząsnął się. Ton chłopca zirytował go. Pozwalał sobie na zbyt wiele. Michael zaśmiał się gorzko .

 

– Więcej szacunku… – warknął Keith pod nosem, gotów przemówić młodzieńcowi do rozsądku w bardziej bezpośredni sposób

 

– Nie martw się niedługo będziesz miał swoją księżniczkę przez kilka dni może nawet tygodni…. będziesz pilnował ją żeby nie weszła tam gdzie mogłaby zginąć… no i pilnować ją żeby nie wymordowała zamku … – powiedział jakby od niechcenia .

 

– Wymordowała…? – pokręcił głową z niesmakiem. – Nie obchodzą mnie twoje dziecinne gierki. Jesteś tu z rozkazu jej królewskiej mości. Co możesz zrobić dla Raven?- Oczy Raven rozszerzyły się. Mimo tego jaką aluzją posługiwał się Michael rozumiała wszystko z jego myśli.

 

– Nawet o tym nie myśl – wycedziła. Keith drgnął jak oparzony.

 

– O czym ?-zapytał. Dziewczyna już miała odpowiedzieć, ale zgięła się w pół z bólu. Michael znów wybuchnął śmiechem. Keith otworzył usta, jak gdyby miał zamiar krzyczeć. Rzucił się by ponownie ocenić obrażenia Raven. Rana była znacznie powiększona, zaropiała. Krew zaczęła częściowo zasychać w miejscach, gdzie plamiła strój kobiety, ale szkarłatna plama poniżej wciąż i wciąż zagarniała dla siebie coraz większy obszar polerowanego drewna. Odwrócił się w stronę chłopca i spiorunował go spojrzeniem.

 

– Pamiętasz jak powiedziałem , że ona nie przeżyje? Czy aż taka krótka jest ludzka pamięć? -wydusił z siebie Michael kiedy się uspokoił.

 

Chłopiec westchnął .

 

-Czy aż taka jest próżność istot nadnaturalnych? Będziesz po prostu stał i się śmiał? Czy tylko tyle potrafisz?– odparował Keith.

 

– Wiesz co z chęcią skręcę ci kark – powiedział ostrym tonem Michael

 

– Ani się warz – powiedziała Arella stojąca w progu. Nie widać było żeby miała zamiar wejść .

 

– Serio?– żachnął się Michael -Wybacz Keith nie tym razem – wampir znów zaczął się niekontrolowanie śmiać . Keith zignorował docinkę, patrząc błagalnie w oczy Arell’i.

 

-Wasza Wysokość, co się tutaj dzieje? Kim jest ten człowiek? Co może zdziałać tutaj wampir? Raven… umiera – wydusił z siebie mężczyzna prawie jednym tchem. Nie rozumiał, co się dzieje. Wszystko zdawało się być nierealne.

 

-Mamo! – to Raven podniosła głos. Kiedy nikt nie patrzył stanęła o własnych siłach . Mimo tego podpierała się ręką o blat biurka . Arella zignorowała protest córki.

 

-Michael jest tutaj po to żeby przemienić Raven w Dziecko Nocy– rzekła

 

Keith odruchowo wyciągnął ręce, by podeprzeć ranną dziewczynę. Słowa władczyni ostro dźwięczały mu w głowie.

 

– Dziecko… Nocy? – wycedził czując, jak zaczyna brakować mu tchu. Potrzebował kilku sekund, by nadać swojemu głosowi bardziej neutralny ton. – Pani, czy to jest… konieczne? Przemienić Raven? Najjaśniejszą Gwiazdę naszego dworu? Przyszłą Królową? Przemienić w … potwora?

 

– Czy magia nie zna innych wyjść…?

 

-Nie – ucięła Arella -Raven została zraniona magicznym mieczem … nawet moja magia tu nic nie zdziała – uśmiechnęła się smutno . Keith zbladł jeszcze bardziej. Miał wrażenie, że w tym momencie jego twarz jest jeszcze bielsza niż skóra jakiegokolwiek wampira.

 

-Mogę zacząć? Niedługo świt a ja chce się jeszcze najeść– rzekł Michael znudzonym tonem . Raven spojrzała na wampira przerażona . Po raz pierwszy okazała przy kimś strach.

 

– Nie…! – ciałem Keith’a władała już tylko dzika adrenalina. Zasłonił dziewczynę powstrzymując się od kolejnego, nieartykułowanego krzyku.

 

-Ale… – zaczęła Raven. Wiedziała że nie ma teraz sensu protestować

 

Michael uniósł brwi .

 

– Myślisz że mnie powstrzymasz? Jesteś tylko człowiekiem. – po czym ziewnął. Keith chciał coś powiedzieć, ale zanim zdążył otworzyć usta ze zdumnieniem stwierdził, że znajduje się kilka metrów dalej, brutalnie odepchnięty przez dziesięcioletnie dziecko. Chłopiec wysunął kły . Raven wiedziała że Michael ma słabą cierpliwość .

 

– Zgoda – ton miała bezbarwny . Keith skoczył przed siebie z zamiarem rzucenia się na wampira od tyłu. Dziewczyna wyciągnęła rękę do Michaela . Przed Keith’em pojawiła się czarna bariera .Oczy rannej dziewczyny zabłysnęły białymi płomieniami . Keith poczuł palący ból w plecach, kiedy w tej samej chwili uderzył o ścianę. Obserwował całą scenę spomiędzy płatów czerni, które pojawiły mu się przed oczami. Chłopiec ujął delikatnie rękę dziewczyny . Uśmiechnął się po czym wbił kły w jej nadgarstek . Raven drgnęła i skrzywiła się . Bariera zabłysnęła słabiej , na jej powierzchni pojawiły się rysy świadczące o tym jak bardzo osłabła jej właścicielka . Keith podniósł się z ziemi. Michael odsunął się od dziewczyny i spojrzał na nią czujnie . Mężczyzna dopadł do nich, zatrzymując się przez czarną, półprzezroczystą ścianą.

 

– Raven! – wrzasnął, czując jak nerwy szarpią mu wnętrzności. Chłopiec w jednej chwili wyciągnął zza pasa sztylet i naciął sobie głęboko nadgarstek. W jego drugiej dłoni pojawił się z nikąd mały kielich . Keith spojrzał na niego ze zdumieniem.” Co on robi…?” . Michael wlał tam swoją krew . Jego rana zagoiła się prawie natychmiast. Wcisnął dziewczynie do ręki kielich z płynem . Keith miał wrażenie, jak gdyby ktoś uderzył go w głowę czymś ciężkim. Serce trzepotało mu w piersi jak szalone, jak wściekłe zwierzę, gotowe w każdej chwili wyrwać się na wolność. Nie rozumiał, co się dzieje. Rytuał napawał go przerażeniem. Nie wiedział, kim stanie się Raven. Nie potrafił przewidzieć, jak będzie wyglądała przyszłość – przyszłość jej i całego imperium. Czuł, że nic już nie będzie takie, jak przedtem. Na dodatek… kim, albo raczej czym był właściwie wampir? Miał nieograniczoną moc pochodzenia tak mrocznego, że wolał w to nie wnikać. Był istotą zdolną do czynów nadludzkich, przekraczających wszelkie wyobrażenie. Jego istnienie, bezpowrotnie skalane przez żądzę mordu i krwi, a wszytko po to, by przetrwać. Jak potwornym bytem musi być Dziecię Nocy, żeby u podstaw jego egzystencji leżał bezwzględny przymus mordu i zniszczenia? Dziewczyna skrzywiła się z obrzydzeniem, mimo tego wypiła całą zawartość kielicha . Wampir uśmiechnął się szyderczo. Obraz, który Keith miał przed oczami zdecydowanie różnił się od przekazów wściekle sugerowanych przez wycieńczony umysł. Chłopiec zdecydowanie się nie uśmiechał. To, co wykrzywiało jego twarz wydawało się mężczyźnie paskudne. Keith zauważył zmianę na twarzy Raven. Widać było , że to co wypiła sprawia jej ból . Ze wszystkich sił chciał przebić dzielącą ich barierę, byle tylko ulżyć jej w cierpieniu. Michael poruszał ustami jakby coś odliczał Keith nie potrafił zrozumieć co …, a raczej do czego ten przebrzydły wampir odlicza . Keith chciał zaprotestować. Nie mógł podejść bliżej. Po chwili chłopiec kiwnął głową do dziewczyny. Keith przekrzywił głowę, żeby dojrzeć, co się dzieje. Pulsująca, ciemna energia przysłaniała mu widok. W jednej chwili, Michael wbił nóż w żebra Raven aż po rękojeść. Z ust mężczyzny wyrwał się zduszony okrzyk.

– Raven !!! – wrzasnął. Był wściekły. Zmęczony. Pokonany. Tak bardzo chciał ją uratować. Raven drgnęła . Bariera w jednej chwili pękła i zniknęła . Michael ziewnął i wyciągnął nóż z ciała dziewczyny. Keith nienawidził siebie. Ocalił ją przed tyloma niebezpieczeństwami, a nie potrafił ochronić jej przed dziesięcioletnim chłopcem? Nie…to nie był chłopiec…to było Dziecko Nocy…

Koniec

Komentarze

Wiem, zuwazyłam kilka, a nawet kilkanaście błędów interpunkcyjnych…moja nieuwaga XD 

Drogi Autorze, zmień pismo na normalne. Wytłuszczone kiepsko się czyta, jakości i ważności samego tekstu nie podnosi… Przy okazji powstawiaj brakujące spacje po wielokropkach. Oraz zlikwiduj zbędne przed kropkami na końcu zdania.

…"Dzika adrenalina" – to nowy kwiatek na stronie. Opowiadanie tak chaotyczne i zawikłane, że niesposób zgadnąć o co chodzi.Błędy wytkną następni.

xD heheh  Skoro zauważyłaś, to popraw.

I po co to było?

– Ani się warz – powiedziała Arella stojąca w progu – Droga Autorko, sprawdź w słowniku

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Wzięłam sobie na tapetę pierwszy, krótki akapit:

Z pyska konia ciekła piana – wydaje mi się, że ciekną płyny (woda, wino), natomiast piana raczej odrywa się od pyska, spada fragmentami.

 Zwierze było wycieńczone zbyt długą jazdą – to rycerz jedzie, a koń pędzi, galopuje, biegnie itd.

 Księżniczka siedziała przed nim na siodle , ale była nieprzytomna – trochę dziwnie to brzmi. 

W biegu zsiadł z wierzchowca – zsiadanie w biegu to niezła cyrkowa sztuka. Należały to doprecyzować – zanim koń na dobre zatrzymał się albo jak tylko wierzchowiec zwolnił

Strażnicy oglądali się za nim z dziwnymi minami mówiącymi „ Co jest?” – to "co jest?" brzmi zbyt współcześnie. Poza tym strażnicy są po to, żeby strzec , a nie gapić się na intruza i zastanawiać się. Dziwna reakcja ludzi, którzy mają bronić królowej.

tylko biegł do Sali tronowej – dlaczego Sala dużą literą?

Korytarze były puste – to trochę nielogiczne – na mój gust po zamku zawsze pęta się trochę ludzi: służby, strażników, mieszkańców…

Potężnym kopniakiem otworzył drzwi do sali – zabrakło kropki na końcu zdania. Po raz drugi w tak krótkim fragmencie  używasz "sali". A mogła być np. komnata. Dalej jest podobnie. Niestety.  

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

bemik, "sali" w wordzie robi się automatycznie z dużej litery. Widać skutki uprzedniego nieprzejrzenia tekstu.

Ogół nie chce wiedzieć, że jest myślącą masą złożoną z bezmyślnych jednostek

* przez Autorkę.

Ogół nie chce wiedzieć, że jest myślącą masą złożoną z bezmyślnych jednostek

Przyczyna nieważna, ważny skutek :-)

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Różne błedy są w tym tekście, na przykład sporo zbędnych zaimków i kulejąca składnia, ale najbardziej gryzie w oczy nieumiejętność odmieniania nazw obcych i fikcyjnych. Korepetycje w wersji skróconej: – nie stawiamy apostrofu po spółgłoskach, z wyjątkiem francuskiego s niemego; – nie stawiamy apostrofu po i. Reszta informacji: http://so.pwn.pl/zasady.php

Wiem, zuwazyłam kilka, a nawet kilkanaście błędów interpunkcyjnych…moja nieuwaga XD 

Ha, to patrz to: Z pyska konia ciekła piana[bez spacji]. Zwierzę było wycieńczone. Keith jednak nadal popędzał wierzchowca[bez pacji]. Widział z oddali mury stolicy[bez spacji]. Księżniczka siedziała przed nim na siodle[bez spacji], ale była nieprzytomna . ----> Lepiej brzmiałoby: Keith jednak nadal popędzał wierzchowca, starając się utrzymać nieprzytomną księżniczkę w siodle. Na szczęście w oddali widać już było mury stolicy. Bo jedno zdanie jest o jeździe, kolejne o odległych murach i w następnym znów wracasz do jazdy. Chaotycznie.    Kopyta konia zaczęły uderzać o bruk uliczny[bez spacji]. Ludzie oglądali się za nim[bez spacji]. Nie zwracał na nich najmniejszej uwagi[bez spacji]. ----> Brzmi jakby to koń nie zwracał na nich uwagi.   W biegu zsiadł z wierzchowca[bez spacji], kiedy tylko znaleźli się na dziedzińcu przed pałacem[bez spacji]. ---> Odwrotny szyk: Kiedy tylko znaleźli się na dziedzińcu przed pałacem, zsiadł w biegu z wierzchowca. W sumie nie wiem, jak można w biegu zsiąść z konia? :)   Strażnicy oglądali się za nim z dziwnymi minami mówiącymi „ Co jest?”[bez spacji]. Chłopak nie zwracał na nich uwagi tylko biegł do Sali tronowej[bez spacji], gdzie jak przypuszczał będzie królowa. ---> Dlaczego Sali z wielkiej litery?   Korytarze były puste[bez spacji]. Słychać było przyspieszony oddech Keith’a[bez spacji]. Był wykończony i zdenerwowany. ---> I znów brzmi, jakby to oddech był wykończony i zdenerwowany.   Potężnym kopniakiem otworzył drzwi do sali.[brak kropki]

Cóż, ilość błędów i radosne podejście autorki do nich sprawia, że nie poczuwam się do przeczytania całości ;)

Bardzo szybko wszystko sie dzieje i bardzo szybko przez to sieczyta. Błagam popraw to:  Z desperacją zaczął uciskać ranę, usiłując zatamował krwawienie za kobietą szedł chłopiec wyglądający na mniej więcej 10 lat złote blond loki opadały mu na ramiona. Królowa machnięciem ręki zatrzasnęła drzwi za przybyszem.

Bo to zdanie z całym szacunkiem dla innych jest tak cholernie pogmatwane że czytać siego nie da.

Autorka obwieściła, że wie a potem zabełkotała, że zuwazyła błędy interpunkcyjne i dodała, że nieuwaga jest Jej. Opatrzyła to radosnym XD i zostawiła czytelników z całym stworzonym przez siebie bałaganem. A ja nie lubię sprzątać po nieodpowiedzialnym flejtuchu i nawet nie będę próbować przeczytać tego, co zupełnie nie nadaje się do czytania.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję za wszystkie komentarze, chociaż wiele z nich nie czytało się zbyt przyjemnie…. Biorę sobie do serca Wasze rady. Poprawiam to w miarę możliwości, no i wolnego czasu. Jednakże, właśnie tego czasu mi brak :(

Droga Rethai,  pomijając wszystkie negatywne komentarze powyżej, śmiem twierdzić, że opowiadanie nie jest najgorsze. Nie mam najmniejszego zamiaru wytykać Ci błędów, bo wiem, że pewnie moja krytyka będzie w tej chwili bezsensowna (moi poprzednicy wyłapali już chyba wszytsko, a jeśli jeszcze nie, to zrobią to inni). Podoba mi się sam pomysł. Twój styl pisania jest odrobinę zagmatfany, lecz na swój sposób ciekawy. Czekam na dalszą część.   Z poważaniem,  Lawient.   PS Moje teksty są o wiele, wiele gorsze (o ile to Cię pocieszy). Pamiętaj o tym, że nie wstawiamy spacji przed przecinkami. 

Nowa Fantastyka