- Opowiadanie: FilipSzyszkowski - Złudzenie

Złudzenie

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Złudzenie

 

Przepraszam, że tekst jest tak zbity. Nie chce mi się ręcznie poprawiać.

 

 

 

ZŁUDZENIE

 

Deftones – „White Pony”

Antigama – „The Warning”

Amenra – „Mass I”

A.J.K.S. – „Drugie Prawo Kirchhoffa”

 

Zapalił papierosa i wkleił się we Wnętrze. Przestał odczuwać – tylko fale przenikające wszystko, niektóre ciemne jak błoto, inne delikatnie jasne i ciepłe. Setki terabajtów informacji; kolejka do loginów. . . . . . Tysiące przykrytych mrokiem; grzeczne cienie – zapatrzone i nieobecne.

(Z oddali mgła czucia przypalonych palców)

(Chwila wyrwania z Wnętrza, wywalenie spalonego filtra papierosa; powrót)

Nie ma sensu patrzenie. Dotyk – coś stalowego; kod – WEJDŹ. . . . .

-Czekałam, spóźniłeś się.

-Korki, wybacz.

Informacje rozrzedzone wysoką entoropią ponad drapaczami chmur; powolny rozpad. Daria – z rozpixelowaną twarzą, zanikająca sekunda po sekundzie. Roztwór podtrzymujący, wkłucie.

-Nie mamy dużo czasu.

-Wiadomo gdzie jest?

-Wszędzie.

Toaleta – ściana. Na niej linoryt z miedzi (czy inne gówno) przedstawiający sikającą kobietę i wilka. Słucham, jak ktoś jebał czyjąś matkę. Konwenanse przeniesione w pokraczny sposób we Wnętrze. Nigdy się nikomu nie udało zarysować nawet pewnego ”dekalogu”, żadnych norm. Wirus nie miałby co tutaj mieszać – ludzie wystarczająco mocno są spuszczeni z łańcuchów. Wiesz, dlaczego przeklinam? Bo muszę podkreślić: – tak bardzo pragnę, by to, co mówię, było dojrzałe i dobitne. Chcę, żeby bolało.

Znikamy i pojawiamy się nigdzie. Ufam temu miejscu. Jest wystarczająco ciemno i ciepło. Ale wiem, że wirus czai się w tym mroku. Zapala się szyld sklepu, pojawiają się postacie. W środku tłok między półkami z alkoholem. Sprzedawca rozdaje ampułki spod lady. Udajemy, że tego nie widzimy. Każdy chce się tutaj utrzymać jeszcze chwilę. Naprawienie tego wszystkiego może się nam nie udać. Przesuwamy się dalej po lokacjach. Wieczorne korki – tylko Daria ma przepustkę moderatora; ja jestem na wpół oficjalnie. Pierwsze, co się pojawia, to zapach deszczu. Cyfrowe krople oszukują moją naturalną skórę – przestaję czuć się komfortowo pomiędzy cieniami otulonymi w różnokolorowe płaszcze. Wzbudzamy ich ciekawość. Coś jest z nami nie tak? Patrzą resztkami tego, co pozostało z ich oczu.

Daria – jej twarz cała jest pokryta czerwoną cieczą; moje dłonie tak samo. – Naznaczyli nas. – Kiedy? – Tutaj jest zawsze teraz. Wydarzenia nie poruszają się w żadną ze stron; zostają w miejscu i znikają, gdy lokacja opustoszeje. Cienie zazwyczaj nie pamiętają niczego – nie ma planów. Myślisz tym, co tutaj i teraz; zazwyczaj nie ma nazw własnych – tak mają zwykli użytkownicy. My jesteśmy nieco inni – terroryzm przyjął nową postać; jesteśmy tymi, którzy mają znaleźć i zlikwidować wirus. To on – do tego niemalże idealnego świata – wprowadza chaos rozpuszczający po kawałku lokacje i cienie. Wprowadza upływ czasu. Cienie zaczynają się starzeć i zaczynają pamiętać co było przed momentem, przed godziną i wczoraj. Informacje sterujące zaczynają się entropizować; rozkazy docierają tutaj zamazane i wykrzywione. Potrzebne są roztwory podtrzymujące – mieszanki środków nasennych, różnych rodzajów narkozy, painkillerów i czort wie, czego tam jeszcze; oczywiście wszystko sztuczne, cyfrowe, złożone z liczb; wymyślone i napisane przez specjalny program. Jeżeli wirus znajdzie ten program i się do niego dobierze, będzie po tym świecie. Co zrobią uzależnieni w rzeczywistości? Co zrobią goli, grubi faceci przyjmujący cienie ponętnych kobiet? – Wcześniej nie byłoby problemu. Żadna Resztka nie pamiętałaby tych przyjemności tutaj. Teraz, gdy robią się świadomi. . . . . . .

Głowa zaczyna pulsować przeraźliwym bólem – kolejne ulepszenie wprowadzane przez wirus. Lokacja pojawia się powoli; jakby powstawała z otaczającej nas mgły. Pojawiają się kolory, jakby ktoś malował to właśnie – w tym momencie; kolejne odcienie zielonego pokrywają się. Zarysy na końcu – las, fragmenty drewnianej zabudowy, nieduże jezioro wypełnione błyskającym rybkami. – Czujesz?

– Ja nie.

– Zapach świeżo skoszonej trawy, musimy się pośpieszyć inaczej on wszystko rozpieprzy.

Cały czas coś się przestaje ze sobą kleić. Zamykam oczy (szum; zatkane uszy). Otwieram… Kafejka internetowa; ściany „wytapetowane” fakturą żywopłotu. Daria siedzi przy komputerze; ogląda kobietę robiącą sobie makijaż. Zaczynam być tylko pasażerem. Roztwór przestaje działać. Tępy ból głowy się nasila; muszę wyjść. Zębami robię sobie dziurę w wardze. Pojawia się coś, czego nigdy tutaj nie czułem: – głód. Uczłowieczają cienie. Uczłowieczają tę przestrzeń. To dzieje się zbyt szybko.

Musicie bardzo delikatnie pocierać szczoteczką rzęsy.

Ostrożnie, żeby nie pokleić ich razem.

O, właśnie tak.

Daria się odkleiła. I tak miałem ją w dupie. Przechodzę przez bramkę; taką zazielenioną jak na działkach; kibel jak w podłym barze. Śmierdzi uryną. I przestaję wiedzieć, czy tą rzeczywistą – wyprodukowaną, czy tylko cyfrową. Wciskam igłę ampułkostrzykawki w przedramię. Czerwienieję i zyskuję kolory. Obraz przestaje się rozmazywać. Myję dłonie, przemywam twarz zimną wodą.

Cześć kochanie.

Naprzeciwko mnie stoi rozebrana, różowowłosa kobieta. Dotyka mojego ramienia. Jej usta zbliżają się do moich; zamykam oczy. Moja dusza rozciąga się po kablach, moje Teraz wnika w liczby. Cieszę się cyfrową kąpielą. Bardzo mocno zaciskam powieki. Gwiazdki wirują przed oczami – układają się we fraktale, gładko podążają za ruchami moich źrenic. Krystalizuję się jak sól na metalowym spinaczu; tak samo pokracznie i dziecięco. Jakbym rodził się na nowo. Błysk z niskobudżetowego filmu sci-fi; korytarz oświetlony świetlówkami. Ściany i podłoga całe w różnokolorowych płytkach. Dadaistyczna mozaika chorego psychicznie milionera. Tym razem mam brodę prawie do piersi. Przeszukuję kieszenie; jak splątanie kwantowe i kot Schrödingera. Dopiero obserwacja czyni je rzeczywistymi. Akt sprawdzenia ustanawia Teraz; tak duży przerost formy – ja nic z tego nie rozumiałem i pewnie nigdy nie zrozumiem. Kieszenie wypełnione drobniakami z jakiegoś kraju Bliskiego Wschodu, kilka nasion słonecznika, jedna porcja cieczy, która pozwoli mi pozostać jeszcze chwilę tutaj. (Choć chwilę…) Robi kilka kroków do przodu. Korytarz wygina się w lewo i prawo; na skrzyżowaniu losowo. Monety lądują na posadzce co kilka metrów – w razie potrzeby powrotu. Myśl kołacząca się w głowie:

– Obym nie napierdalał się z Minotaurem.

(Z offu: nagrane dźwięki śmiechu i wiwaty; napisy) Koniec waszego ulubionego serialu. . . . . .

Wchodzi do dużego, przeszklonego pomieszczenia; na środku basen. Białe leżaki przykryte niebieskimi ręcznikami stoją w rzędzie. Klapki też w rzędzie: – przy drabince. Losowa mozaika z płytek zamieniła się w. . . . .

Głowa wychyliła się z cieczy, siwe włosy – mężczyzna, trochę Sean Connery, trochę Ed Harris; archetypiczny starzec z mądrością wypisaną na każdym skrawku cienia.

– No i po co takie cierpienie w oczach?

– Czuję się zaszczycony obecnością pana moderatora. Płyn spływa mu z włosów, zalewa oczy i usta. – Zapraszam do mnie, tylko obmyj twarz i stopy.

– Jesteś Konstruktorem?

Zanurzam się w gęstej cieczy. Przez każdy bit mojego cienia przenika ciepło; dotykam absolutu albo jakiegoś zamiennika. Wszystko wydaje się być nadnaturalnie rzeczywiste: wilgoć bardziej wilgotna, światło bardziej xa w dzieciństwie?

– Tutaj nie ma żadnych konstruktorów. Jesteś głupcem, dlatego że nawciskali ci do głowy różnych bajek.

– Jestem tylko poziom wyżej od ciebie.

– Nie ma żadnego wirusa?

– Skąd to przypuszczenie?

Jest wirus. Mnóstwo wirusów, które zaczęły żyć własnym życiem. Żyją w pełnej symbiozie z Wnętrzem – i wierz mi, nie byłoby im na rękę zniszczenie ośrodka, w którym egzystują. – To po co to wszystko? Po co te roztwory? Ludzie wariują – nie chcą stracić tego tutaj.

– Czy na Zewnątrz robisz coś w życiu?

– Oprócz palenia papierosów, nie. – Oni tak samo, a przerażony stratą konsument to idealny konsument. Wezmą od nas wszystko; wystarczy im tylko to podstawić pod nos. Na przykład ten roztwór, dzięki niemu i ty zostaniesz tu na zawsze. . . . . Poddaj się temu.

(DROP KLATEK, LOKACJA DEMO)

Wchodzi do dużego, przeszklonego pomieszczenia. Basen na środku wypełniony jest różowawą cieczą. Na zewnątrz chylące się ku zachodowi pomarańczowe słońce, kwitnące na biało wiśnie, które kontrastują z czerwonawym niebem. Wszystko w jednej palecie barw – tak słodkiej, że można wymiotować tęczą. Obraz porusza się nienaturalnie w lewo i nieco w górę. Sterylność komputerowej grafiki bije po oczach. Trzyosobowa rodzina NPC-ów wchodzi do pomieszczenia z ogrodu. Na kanciastych, nienaturalnie cielistych twarzach malują się uśmiechy. . . . .

Płynne przejście w gwiaździstą noc. Wymiana bohaterów na kobietę i kota o wybrakowanej przez grafikę sierści. . . . .

(72 FPS; MODE: REALISTIC SURVIVAL; VERY HARD)

Był całkowicie wyprany z emocji. Osiem godzin wypełniania rozliczeń podatkowych – tak skończyło się jego podążanie za marzeniami o własnej kancelarii. Krusy na lewo za dwa hektary od babci – wystarczająco żałosne bez przymiotników. Odpisywanie głodowych procentów na cele bardziej normalne od marmurowych gówien. Wpisywał się idealnie w klasyczny trend jechania po państwie – nie był głupcem, nie żył biednie, ale podświadomie wyrwanie się z jaskini było celem nadrzędnym.

Z biura wyszedł chwilę po szesnastej – po pracy obowiązkowy papieros. Kilka przystanków: kiosk – Newsweek na kibel; market „dla najbiedniejszych” – lasagne do odgrzania w mikrofalówce. I z tego, co pamiętał, robił tak codziennie. Oprócz dni wolnych. Wtedy tylko leżał – cholernie głodny – w łóżku i nie wychylał z niego nosa.

W hałasie ulic pojawiały się bóle. Spragnieni alkoholu stawali się desperatami. Dwudziestokilkuletni chłopcy ze złych domów wchodzili w przejścia podziemne. Miasto podkurwiało wszystkich, bez wyjątku. Ciasne aorty wypełnione po brzegi samochodami stojącymi w korkach. W nich kierowcy z wąsami w niebieskich koszulach, matki z dziećmi – tak pieszczotliwie hołubionymi. Wszyscy z jedną zgodną myślą: by jak najdalej stąd, by opuścić tą tkankę toczoną rakiem. Tyle, że nikt nie był na tyle silny. Pewna imitacja życia, pigułki z emocjami łykane co wieczór…

Złudzenia – produkowane przez mózgi, by czuć szczęście. Nieco więcej chemii w organizmie. . . . .

„Podaruj sobie tę owocową rozkosz”.

Koniec

Komentarze

"Przepraszam, że nie ocenię Twojego tekstu – nie chce mi się go czytać…" Dyskwalifikujesz  się wstępem tego typu w oczach wielu potencjalnych czytelników. Może jednak warto ręcznie go poprawić ???…

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

Przykro mi. Kompletnie nie rozumiem tego tworu. Poprzednie Twoje teksty są w miarę czytliwe, choć też nie zrozumiałe. Ten jest fatalnie napisany i bez ładu i składu. A poza tym dwa teksty w jeden dzień, to trochę za dużo. Według mnie powinna być kolejność: autor wstawia tekst, potem dostaje komentarz / komentarze. Autor poprawia i wyciąga wnioski. Po jakimś czasie pisze kolejny tekst. 

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Nie chce mi się ręcznie poprawiać.   ---> to się nie przyznawaj, bo niektóre porywy szczerości bardzo szkodzą.  :-)   z rozpixelowaną twarzą,  ---> ja tam napisałbym, że rozpikselowaną… Ale, kto wie, może reguły się zmieniły?   linoryt z miedzi  ---> a drzeworyt ze stali chromoniklowej?   :-)   Jednak największą radość sprawiły mi pięcio– i sześciokropki. Niech żyje postęp (nawet, jeśli podąża pod prąd).   :-)     ************   Nie wzruszył, nie poruszył mnie tekst, będący entą wariacją na temat styku oraz przenikania się rzeczywistości z wirtualem. Ben Akiba, i dlatego.

Chaos. Abstrakcja to za małe słowo. To opowiadanie jest zupełnie nieczytelne. I mam tu na myśli tak sposób zapisu (pogrubione, rozstrzelone, składające się z pięciu kropek wielokropki to mój faworyt), nieład z jakim przekazujesz myśli, jak i sam pomysł.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Nowa Fantastyka