- Opowiadanie: TyraelX - Dopóki walczysz - nie przegrałeś

Dopóki walczysz - nie przegrałeś

 

Aby jeszcze bardziej uatrakcyjnić walkę – proponuję tło muzyczne: http://youtu.be/7qUos2X_aDA?t=27m7s

 

Miłej lektury i słuchania.

 

Życzę powodzenia wszystkim, którzy również zdecydują się na udział w konkursie.

 

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Dopóki walczysz - nie przegrałeś

Do świadomości Della dotarła okrutna prawda – tej walki nie mógł wygrać. Jego nadnaturalne zdolności tym razem mu nie pomogą. Wieloletni trening wśród Strażników Gór Wysokich, umiejętności nabyte podczas setek walk z przybyszami zza Kurtyny – wszystko to zdawało się nie mieć teraz żadnego znaczenia… Było niczym, w zderzeniu z porażającą wręcz siłą wyłaniającego się znad skalnego urwiska Behemota – najpotężniejszej bestii, z jaką Lud Gór miał do czynienia od zarania dziejów.

 

Demon stanął na tylnych łapach – całe ciało pokryte miał dachówką białych, lśniących, pięciokątnych płytek pancerza. Sylwetką przypominał potężnego berserkera z północy z rogatą głową skalnej bestii. Nawet lekko zgarbiony przewyższał strzelistą wieżę katedry w Unfar. Ustawiał się na dogodnej pozycji – każdym krokiem wstrząsał ziemią. Z okien okolicznych budynków posypał się grad szklanych odłamków. Ostatni żołnierze, zgromadzeni na placu, poupadali jak zamki z piasku pod naporem sztormowej fali. Dell unosił się lekko w powietrzu, skupiając całą uwagę na potężnym przeciwniku. Nie zauważył, że po krótkiej chwili pozostał tu sam – plac na peryferiach zupełnie opustoszał z ostatnich obrońców miasta.

 

Potwór zaszarżował – poruszał się demonicznie szybko. Przeskakując rytmicznie z nogi na nogę, błyskawicznie zmniejszał dzielący ich dystans. Dell skrzyżował przed sobą ramiona, wykrzykując zaklęcie tłumiące Reflectium. Z boku musiało to wyglądać, jakby baran próbował przyjąć na rogi taran oblężniczy. Efekt szaleńczej szarży bestii był nawet do tego podobny – demon z impetem uderzył w wibrujące przed Dellem powietrze, niemalże wgniatając go w ziemię. Człowiek rozpaczliwie krył głowę za skrzyżowanymi ramionami. Zapierał się nogami z całych sił i, przejmując na nie ciężar napierającej bestii, pozostawiał w podłożu dwie długie, głębokie bruzdy. Lecz nie wytrzymał do końca ataku – pęd ogromnego cielska przełamał osłonę i rzucił ciałem wojownika w powietrze, jak szmacianą lalką. Dell przekoziołkował kilkanaście metrów, zatrzymał się, uderzając plecami w niewielką brzozę. Lekko oszołomiony Strażnik wstał, z trudem utrzymując pion. Demon najwyraźniej też musiał złapać oddech – wycofał się kilka kroków. Nagle, balansując kolczastym ogonem – wyskoczył w powietrze. „Coś tak ogromnego nigdy nie powinno oderwać się od ziemi” – przemknęło Dellowi przez myśl. Bestia przysłoniła swym cielskiem słońce. Strażnik ponownie wzniósł się w powietrze, wykonał błyskawiczny unik, wystrzeliwując w kierunku wodospadu nieopodal. Oddech później – w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą lewitował – powstał sporych rozmiarów krater. Tumany kurzu oraz chmura skalnych odłamków nie zdążyły upaść, gdy wyłoniła się z nich biała, rogata głowa, a wraz z nią opancerzona sylwetka Behemota.

 

Dell nie mógł dłużej zwlekać – rzucił się do ataku, wyciągając w biegu dwa zielone, runitowe ostrza. Demon zrobił półobrót, lekko przy tym kucając– kolczasty ogon śmignął łukiem tuż przed twarzą Strażnika. Wojownik nie miał wyboru, musiał zwolnić – a to wystarczyło, by wyprowadzone w biegu cięcie nie było czyste. Zgniłozielona klinga uderzyła w nieskazitelnie białe łuski potwora. Stop runitu zaiskrzył, próbując przeciąć demoniczny pancerz. Siła uderzenia była jednak na tyle duża, aby roztrzaskać jedną z pancernych płytek. Świdrujący dźwięk niszczonej magii rozsadzał głowę – Dell jednak nie przestawał atakować. Widok białego pyłu, powstałego w miejscu – ponoć niezniszczalnej – łuski, zasiał w sercu Strażnika ziarno nadziei – runit okazał się silniejszy od magii. Ciął bez przerwy – pod pachwinami, przez łeb, celował w serce – lecz demon umiejętnie blokował ciosy. I na nieszczęście – szybko się uczył. Po ledwie kilkunastu błyskawicznych unikach – przeszedł do kontrataku.

 

Ryknął krótko kilka razy, a spomiędzy rozczapierzonych palców bestii wystrzelił wartki strumień płynnego ognia. To zupełnie zaskoczyło Della – żadna z kreatur, wysłanych do tej pory zza Kurtyny, nie potrafiła aktywnie korzystać z magii! Strażnik zwinnie uskoczył na bok, zamachnął się i posłał w kierunku mitycznej istoty oba ostrza. To na chwilę rozproszyło jej uwagę – jednak na wystarczająco długo, aby wojownik mógł rzucić przeciwzaklęcie – natychmiast otoczył się kryształową bańką, odgradzając się od nadpływającego piekielnego żaru. Rzeka płomieni wściekle próbowała wedrzeć się do środka, jednak postawiona bariera skutecznie wytrzymywała napór, rezonując przy tym delikatnie. Potwór, widząc nieefektywność czaru – na chwilę odpuścił. Wykonał trzy kroki w tył, uważnie przyglądając się małej, upartej i irytującej istocie, stojącej przed nim za kulistą, pryzmatyczną tarczą. Przechylił lekko łeb, jakby zastanawiał się nad kolejnym ruchem.

 

Dellowi tyle wystarczyło – gdy tylko ostatnie strużki płynnego ognia zniknęły z powierzchni bańki – uniósł wysoko lewą dłoń i wypowiedział kolejne zaklęcie. Splótł w nim dwa błogosławieństwa z klątwą rozkładu. Wokół zapanowała niczym niezmącona cisza, czas wyraźnie spowolnił swój bieg, w powietrzu dało się wyczuć lekki smród gnijącego mięsa. Demon najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy z tego, co właśnie się działo – ospale uniósł obie łapy, kłapiąc powoli pyskiem, jednak żaden ryk, żadna magiczna komenda nie mogła zabrzmieć podczas działania błogosławieństwa Sacrum Silentium. Czas, uwięziony w Wiecznej Błogości, płynął niespiesznie, pozwalając klątwie Dividebatur na wystarczająco długi rozkład białego pancerza bestii…

 

Dell znajdował się poza obszarem działania wieloczaru. Czuł też, że jest niemalże u kresu sił… Był już tak blisko przełamania oporu demona – nie mógł jeszcze przerwać zaklęcia. Ale nie mógł też podtrzymywać go ani chwili dłużej, jeśli nie chciał stracić przytomności.

 

Behemot powoli adaptował się do rzuconego nań magicznego splotu. Zaczynał poruszać się coraz szybciej, a z rozwartej paszczy dochodziły ciche pomruki, niczym przytłumione grzmoty zbliżającej się nawałnicy. I w chwili, gdy Dell sądził, że gorzej być nie może – niebo nad głowami dwóch rywali pociemniało. Resztkami świadomości Strażnik zauważył, jak polanę spowija drugi, większy cień.

 

Atak nastąpił z powietrza. Dell poczuł palący wściekle ból w okolicy żeber – na krótką chwilę oprzytomniał. Szarpnęło nim – szeroka rana w boku zionęła płynnym szkarłatem, czuć było swąd palonego mięsa. Nogi się pod nim ugięły, w oczach pociemniało. Sacrum Silentium i spowolnienie czasu przestały działać – ziemia natychmiast zaczęła rytmicznie wibrować pod ciężarem zbliżającego się długimi susami demona.

 

„Więc tak wygląda koniec?” – zapytał sam siebie… Upadając na ziemię kątem oka dojrzał ciągle rosnący cień, za plecami słyszał ogłuszający jazgot…

Koniec

Komentarze

Chciałem do sceny dodać jeszcze ataki mentalne różnymi wizjami etc. – ale stwierdziłem, że zlituję się nad szanownym Jury – chyba i tak ten tekst jest wystarczająco długi ;)

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

Z boku musiało to wyglądać, jakby baran, stojący na torach, próbował przyjąć na rogi rozpędzony pociąg - cały tekst w konwencji fantasy i nagle ten pociąg… To mi zgrzyta. Nie wiem czy to komplement, ale Twoja epicka scenka swobodnie mogła by sie znależć w jednej z książek z universum D&D. Poziomem niewiele odstaje. :) Pozdrawiam

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

Tzn. odstaje w górę, nawet można by powiedzieć.

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

Kropka w tytule! Usuwaj :P

 

Z samym tytułem tak właściwie, to skojarzyło mi się to: http://www.youtube.com/watch?v=tvbyY7oMT2E : P

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Trochę tego nie widzę, bo nie wiem, jak właściwie wygląda Twój Behemot – wiem tylko, ze jest biały, wielki i ma ogon ; P

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

 miał do czynienia od początków istnienia. – tu wkradł Ci się niepotrzebny rym

w drugim akapicie powtarzasz "ziemię"

Przestępując rytmicznie z nogi na nogę, – przestępując kojarzy mi się raczej z poruszaniem sie w miejscu, a nie szybkim biegiem

w trzecim akapicie masz pięć razy "ziemię"

półobrót i półkoliście – w drugim przypadku można spokojnie wyrzucić to słowo

Ryknął kilka krótkich komend, a spomiędzy rozczapierzonych palców bestii wystrzelił potok płynnego ognia. – w tym zdaniu nie pasują mi "komendy" i "potok". Komendy wydaje się raczej komuś, a nie sobie, a potok brzmi "za wolno" 

 czas wyraźnie spowolnił,– tu nie jestem pewna, ale spowalniać można kogoś lub coś, natomiast tutaj raczej zwolnił

W ostatnich dwóch zdaniach znowu masz powtórzenie ziemi

Nie wiem też, czy cień może "narastać"

A poza tym jest bardzo dynamicznie, gładko się czyta i wszystko ma sens.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

@zalth – no tak, padłem ofiarą syndromu "przecież czytelnik wie, co miałem na myśli" – w założeniu akcja miała odbywać się w realiach postapo, gdzie pociąg tak nie dziwi ;) Pociąg ustąpił miejsca taranowi :D. A jeśli chodzi o D&D – też nie wiem, czy to komplement (wnioskuję, że jednak tak), bo nigdy nie czytałem opowieści z tego universum. @beryl – kropka w tytule? Jaka kropka?! :P "Ryknął śmiechem szczerym, długim, po kilkunastu <Jesteś zwycięsczął!> również bolesnym" – dzięki za rewelacyjny początek dnia :DDD @joseheim – teraz wystarczy dowiedzieć się, jak wygląda skalna bestia ;) @bemik – dziękuję za wskazówki – szlifowanie tekstu przed pierwszą w nocy nie było najlepszym rozwiązaniem z mojej strony, co umiejętnie mi udowodniłaś. Zmiany wprowadziłem, powinno być mniej poetycko (bez rymów), mniej "ziemiście"(faktycznie, chyba uwielbiam matkę ziemię miłością podświadomą) i szybciej (potok wartko popłynął strumieniem :D )

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

Fajne, dobrze się czytało, podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

tekst bardzo w porządku, opisałeś działanie czarów tak, że mogłem to sobie wyobrazić. i nie wiem, czy to część całości, ale odniosłem wrażenie, że trochę znasz ten świat. jeśli nie – tym bardziej gratuluacje. 

Othersun – tekst nie stanowi części niczego większego – powstał na potrzeby konkursu. Ale może dorobię mu jakiś początek i/lub koniec – dzięki tylu pozytywnym komentarzom odnoszę wrażenie, że opowieść o Strażnku Dellu może mieć potencjał. ;)

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

A strażnikowi sekundować bedą: jego wierny smok Lenovo i złodziej-arystokrata Hewllet-Packard. :P

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

Faktycznie, jak magiczny pojedynek w D&D :) Plastycznie, epicko… Tak epicko, że kolokwializm zazgrzytał Potwór, widząc nieefektywność czaru – na chwilę odpuścił. –

normalnie samo się na mnei rzuciło, nie szukałem dziury w całym! Po prostu dookoła, za i przed, wyżej i niżej – wszystko tak ładnie, płynnie, a tu nagle potwór odpuścił. Nie: zatrzymał się, zamarł, cofnął, zaprzestał. Odpuścił, ziom jeden ;)   I rzeczywiście, zero problemu z wizualizacją/wyobrażeniem tego, jak czary wyglądają :)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Zabijanie jest dobre! :D

PsychoFishu– mnie też troszeczkę to raziło (tylko taką małą troszeczkę :P), ale już za późno na zmiany niestety. Sssloniu – boję się o Ciebie i Twoje najbliższe otoczenie ;) . No i dzięki :D

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

Słonie pijane, czytałem kiedyś, w Indiach wioskę rozdeptały, więc chyba należy się bać ;)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Epicka, fantastyczna walka. Fajne to, do przeczytania zdecydowanie.

Dzięki Vyz, cieszy mnie, że ci się podobało :)

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

@Zalth – a żebyś wiedział ;). Imię bohatera mojej konfrontacji jakoś tak samo wpadło mi do głowy po szybkim rzucie oka na obudowę laptopa ;)

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

Nie przepadam za opisami walk i pojedynków, tak magicznych, jak i magii pozbawionych, ale ten tekst przeczytałam bez przykrości. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Bardzo mi miło, regulatorzy :)

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

Walki mnie raczej nudzą, ale splatanie czarów się spodobało.

Babska logika rządzi!

“Konfrontacja” bez walki? Trudne, ale wykonalne :)

Kiedyś splotę jakiś czar specjalnie dla ciebie, Finklo :D

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

Wiesz, walczyć można na różnych płaszczyznach – weźmy taką zimną wojnę. Nawet nafaszerowanie sportowców jakimś świństwem się liczyło. W niektórych kręgach za sukces.

Trzymam za słowo. :-)

Babska logika rządzi!

Jestem prostym człowiekiem (żadnej lordozy, skoliozy, kifozy…) – temat “Konfrontacji” potraktowałem bardzo dosłownie. :-)

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

No dobra, wiem, że nie powinnam marudzić – w końcu taki konkurs, a nikt mnie nie zmusza do czytania. :-)

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka