- Opowiadanie: Waranzkomodom - Poranek na łące [Konfrontacja 2013]

Poranek na łące [Konfrontacja 2013]

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Poranek na łące [Konfrontacja 2013]

 

 

 

Pociąg TLK toczył się powoli po nasypie, żeby wreszcie ze zgrzytem zupełnie się zatrzymać. Przez chwilę, ciszy rześkiego poranka nie zakłócał żaden głośniejszy dźwięk, dzień dopiero się budził. Potem, skrzypiąc, otworzyły się drzwi w czerwonym wagonie pierwszej klasy i pokryta rosą trawa obok nasypu została zadeptana ciężkimi buciorami. Na niewielką łąkę wysypywały się kolejne zamaskowane postaci. Wyskakujący rozprostowywali zmęczone długim siedzeniem członki, chuchali w nieprzygotowane na poranny chłód ręce i bojowo tupali w miejscu. Bardzo wyraźnie rysował się podział na dwa stronnictwa, na jednym skraju łąki zebrali się ubrani na czerwono, na drugim dominował kolor czarny.

– Dozwolone są wszystkie rodzaje sprzętu. Mamy pięć minut, żeby pokazać tym gnojom gdzie ich miejsce. Niech długo wspominają dzisiejszy łomot! – Odprawę wśród czerwonych prowadził wysoki , przystojny blondyn. – Walczymy honorowo: leżących i uciekających do lasku zostawcie w spokoju. Nie ma co tracić czasu na takie tchórzliwe cipy.

– Jebać leszczy! – Motywował kumpli lider czarnych. – Pamiętajcie – dodał: –Ten Judasz, Dawid, jest mój. Zatłukę go za to co zrobił!

 

Pociąg w końcu odjechał. W rękach zalśniła wyjęta z plecaków broń i grupy ruszyły na siebie. Spod masek błyskały pełne gniewu oczy, a z zaschniętych od stresu gardeł wydobywały się bojowe odgłosy. Walczący zwarli się po raz pierwszy, tworząc chaotyczną, czerwono-czarną plątaninę. Nie było dowódców obserwujących bitwę z nasypu, strategicznych rozważań i sprytnych forteli. Chodziło tylko o wściekłą wymianę ciosów wymierzanych nieomal na ślepo.

***

 

Dawid wykonał serię uderzeń w twarz najbliższego przeciwnika. Uchylił się przed kontratakiem i poprawił kopniakiem w kolano. Nie zdążył zrobić nic więcej, bo w plecy uderzył go upadający kolega. Razem potoczyli się po ziemi, a ofiara umknęła korzystając z okazji.

***

 

Po drugiej stronie pola bitwy błyskały maczety. Dwóch zakapturzonych czarnych napierało na drobnego chłopaka w czerwonej koszulce, który, trzymanym w prawej ręce nożem, próbował rozpaczliwie utrzymać ich na dystans. W końcu cofając się zahaczył o coś nogą i upadł w trawę. Napastnicy bez wahania zaczęli kopać leżącego po brzuchu i nogach, i pewnie szybko by nie przestali, gdyby nie nadchodząca odsiecz. Pędziła ku nim większa grupa uzbrojona w pałki teleskopowe.

Tuż obok, po nasypie, tarzały się dwie osoby, które po zejściu do parteru zdecydowały się porzucić mało poręczny sprzęt i rozstrzygnąć starcie siłą własnych mięśni.

Jeszcze dalej toczył się pojedynek na wzmocnione kastetami pięści. Dwaj pięściarze odsunęli się od głównej grupy, żeby nikt im nie przeszkadzał. Krążyli wokół siebie wymieniając ostrożne ciosy i sprawdzając pracę nóg przeciwnika. Dwa kroczki w prawo, uderzenie. Krok do tyłu, unik. Seria szybkich ciosów, odskok.

***

 

Grubas uderzał mocno i zaskakująco szybko. Dawid ledwo nadążał z unikami. Uskoczył przed lewym sierpowym, ale dosięgnął go prawy prosty. Robiło się niewesoło. Po plecach chłopaka płynął pot. Jeśli trafi mnie w zęby, zrujnuję się na dentystę – pomyślał. Muszę coś zrobić. Śmiałych planów jednak brakowało, a ataki stawały się coraz bardziej zacięte. Od niespodziewanego kopniaka przy każdym kroku prawa noga Dawida reagowała ostrzegawczym bólem. Odbijanie ciosów robiło się naprawdę trudne.

– On jest mój! – wydarł się ktoś w pobliżu. – Mówiłem wam kmioty, Dawid jest mój! Spierdalaj od niego tępy grubasie!

Adresat obelgi z lekceważeniem wzruszył ramionami, ale ruszył szukać nowej ofiary.

***

 

Największe spustoszenie siał kij bejsbolowy w rękach draba, w spodniach moro i czarnej kurtce z krzyżem celtyckim na plecach. Ciosy drewnianej pałki połamały tego dnia kilka rąk i jeszcze więcej żeber. Raz za razem młócił będących w pobliżu rywali, a trafionym od razu odechciewało się bitki. W końcu jednak i jego ktoś dopadł. Z rany na barku pociekła farba. Nikt się tym nie przejął. Gdyby walczyli do pierwszej krwi, przestaliby jeszcze zanim wszyscy wysiedli z pociągu. To wtedy konduktor, wściekający się za otworzenie drzwi, został spławiony szybkim prostym w nos i zachlapał sobie białą koszulę.

***

 

– W końcu cię mam, skurwielu. Chciałbyś mi coś powiedzieć, póki masz jeszcze zęby? – zapytał barczysty dowódca czarnych.

– Niespecjalnie. Słuchacz z ciebie żaden, a nie ma świadków, żebyś kiedykolwiek powiedział cokolwiek wartego uwagi.

– O tobie za to mówią, że jesteś bardzo rozmowny, zwłaszcza, kiedy przychodzi do wrabiania przyjaciół. – warknął czarny.

– O twojej dziewczynie mówią, że jest ładna… – odparował Dawid i ruszył do ataku.

Zamarkował cios z prawej strony, ale błyskawicznie, bez zamachu, wyprowadził uderzenie lewą ręką. Atak choć szybki, był za lekki. Odpowiedź nadeszła prawie natychmiast. Z trudem uskoczył przed kopniakiem w nadwerężoną nogę. Zamierzył się do kolejnego ciosu. Tym razem uderzył bez zbędnych zmyłek, ale i tak okazał się za wolny. Noga bolała coraz bardziej, przez co tracił inicjatywę. Zaczął się wycofywać.

– Kici, kici – wysapał czarny, wyciągając nóż – chodź tu do mnie.

– Schowaj to. Naprawdę żałuję tego co się stało. – Dawid próbował zyskać kilka sekund.

– Pieprzę twój żal. To mu nie przywróci życia.

– Życia? – wyjąkał zaskoczony. – Nie wiedziałem.

– Powiesił się w celi, po tym jak go wrobiłeś.

Dawid poczuł przerażenie. Myśli pędziły jak szalone – Muszę wyrwać mu nóż, naprawdę jest gotowy mnie zabić. Co tu robić, co tu robić? Pomocy!

Ostrze uderzyło w klatkę piersiową. Poczuł falę zimna. Przerażony kilka razy szybko wciągnął powietrze i zamrugał. Zdążył tylko pomyśleć o młodszym braciszku: Ma cztery lata, nie będzie mnie nawet pamiętał, kiedy dorośnie.

Koniec

Komentarze

Moja próba zmierzenia się ze sceną walki. Będę wdzięczny za wszystkie uwagi, w szczególności te zawierające rady techniczne, bo to pierwsza taka scena jaką napisałem od czasu gimnazjalnych wypracowań. Dajcie znać czy da się to czytać, a jeśli nie, co jest najbardziej drażniące.

1. Da się to czytać. 2. Najbardziej drażniące są błędy, oczywiście. Na przykład w pierwszym zdaniu, pociąg toczył się po nasypie a nie "na nasypie". Trochę zdań niefortunnie zbudowanych. Powtórzenia. Większość z tych błędów można dostrzec, jeśli tekst odleży swoje, niestety, wiadomo że konkurs ma swój termin i w tym cała trudność. 3. Do takiej historii pasowałoby mi jakieś humorystyczne zakończenie. 4. Gdyby zastosować pkt. 2 i 3, myślę, że byłoby dużo lepiej. Mimo wszystko odniosłem pozytywne wrażenie. W Twoim pisaniu dostrzegam potencjał, jednak scenka jest niedopracowana. Przeczytaj ją za jakieś dwa miesiące i zastanów się nad wnioskami. Nie ma lepszego ćwiczenia niż uczenie się na własnych błędach. Pozdrawiam

Bardzo dziękuję za miłe słowa i za rady.

Co do nasypu, to w pierwotnej wersji pociąg jechał po nim, ale jeden z czytelników z dużym przekonaniem tłumaczył mi, że jedzie/idzie się na nasypie.

Chyba za Twoją radą zmienię, bo to była także moja pierwsza intuicja. Dzięki

Bardzo miła w lekturze scena. Podoba mi się. Co do uwag: wydaje mi się, że gwiazdki oddzielające akapity są tu zbędne, ale w kwestie formalnotechniczne to nie jest moja mocna strona, więc bardzo możliwe, że się mylę. Zdanie rozpoczynające się od "Wyskakujący rozprostowywali zmęczone długim siedzeniem członki" jak najbardziej czytelne i poprawne, ale owe "członki" nasuwają jednak niepożądane skojarzenia."Trafienie było szybkie" zamieniłbym na "atak był szybki". Pewne wątpliwości mam co do korzystania z kopaniaków w walce i przedstawienia bitwy jako zbioru pojedynków, ale nie jest to coś co psułoby przyjemność z czytania. Moim zdaniem zakończenie jest dobre. Nijak nie widzę miejsca na humor w finale.

na emeryturze

Dzięki za komentarz! Trafienie poprawione. Aż dziwne, że słowo atak tak mi wypadło z głowy. Tyle razy dziś myślałem nad zastępstwem dla uderzenia/trafienia/ciosu, a to było takie proste. Co do gwiazdek, to u mnie w edytorze można je było wyśrodkować i wizualnie wszystko to wtedy lepiej wyglądało (chociaż chyba faktycznie, formalnie nie było niezbędne). Tutaj nie umiem tego zrobić. Może faktycznie z nich zrezygnuję, ale muszę się jeszcze oswoić z pomysłem zmiany ;)

Podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

jak dla mnie za dużo chaosu i wszystko tonie w strzępach wzmianek o poszczególnych pojedynkach. Masz trochę błędów przy zapisie dialogów. Ogólnie nie jest źle: ani się podobało, ani nie podobało. 

Ten chaos jest trochę intencjonalny – tak właśnie wyglądały ustawki na filmikach, które oglądałem przed napisaniem tej sceny. Losowe, krótkie spięcia. Zero głębszego sensu. Może faktycznie dla czytelnika wypada to jednak mało atrakcyjnie. Byłbym wdzięczny, gdybyś powiedział coś o dialogach. Jako, że to mój pierwszy tekst, to specjalnie poświęciłem trochę czas na zapoznanie się z prawidłowymi sposobami zapisu. Co konkretnie budzi Twoje wątpliwości?

Dialogi w skrócie wyłożone są tu: http://www.fantastyka.pl/10,4550.html   – Pamiętajcie – dodał: –Ten Judasz -> Pamiętajcie  dodał ten Judasz kiedy przychodzi do wrabiania przyjaciół. – warknął czarny. -> po kropce powinno być "Warknął", a najlepiej bez tej kropki na końcu kwestii. I takie tam właśnie :)   Ustawka zdaje się być oddana wiernie, ale fabuła i powód zemsty dość… przerysowany? Oglądałeś "Klatkę" Latkowskiego? Rzecz z ustawkami jest właśnie taka, z frustracji tworzy się nagle subkultura pięści, z błahych powodów dochodzi do jej realizacji…

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

no pewnei wykrzyknik "Pamiętajcie!" jednoznacznie rozstrzygnąłby na twoją korzyść ;) Fil zdecydowanie polecam, powstał chyba w 2004 lub 2005 roku, w apogeum chuligańskich ustawek. Latkowski doszedł tam, gdzie zwykli dziennikarze wstępu nie mieli – do chłopaków i ich domów.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Sama już nie wiem, to jacyś kibole czy gangi? W narracji jest trochę chaosu, miałam problemy z "ujrzeniem" tej sceny, tylko jakieś fragmenty i urywki. Ogólnie za Othersunem powtórzę: ani się podobało, ani się nie podobało.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Dzięki za przeczytanie. To cenna uwaga, że brakowało czegoś co połączyłoby te fragmenty i pozwoliło zwizualizować sobie całą scenę. W przyszłości na pewno będę miał to na uwadze. Tutaj nie mogę już nic zmienić, ale do oryginału dodałem, w ramach treningu, stosowne opisy.

Nowa Fantastyka