- Opowiadanie: MS80 - Posługa Charona [Konfrontacja 2013]

Posługa Charona [Konfrontacja 2013]

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Posługa Charona [Konfrontacja 2013]

 

Entuzjastyczny ryk tłumu oznaczał koniec poprzedniej walki. Dla stojącego w prowadzącym na arenę tunelu Marcelusa był to znak, że nadeszła teraz jego kolej. Grube mury doskonale izolowały od lejącego się z nieba żaru. Gladiator z niechęcią zapiął klamry hełmu. Oprócz okrągłych wizjerów na oczy hełm nie posiadał innych otworów ułatwiających oddychanie. W dzisiejszym spektaklu będzie sekutorem i musiał wykazać się nieprzeciętną kondycją. Zawsze lubił walczyć w ten sposób, lecz wiedział, że dzisiejszą walkę musi skończyć szybko lub będzie martwy. Jakby by to było mało, jego przeciwnikiem był jeden z najlepszych sieciarzy w tej prowincji, Bato z Numidii, który podobno na swym naramienniku domalowywał rybę krwią każdego pokonanego wroga. Marcelus zakładał jednak, że tym razem to ryba przechytrzy rybaka.

 

 

Rozległ się melodyjny odgłos wodnych organów, wzywając gladiatorów na arenę. Nie mogąc dłużej zwlekać, Marcelus wziął dużą prostokątną tarczę i gladius z rąk tojącego u wyjścia niewolnika i wkroczył na piasek areny. Gdy jego wzrok przywykł do jasności, zauważył Numidyjczyka stojącego na środku areny, popisującego się przed publicznością zręcznie wywijając trójzębem. Jedyne okrycie jego muskularnego ciała prócz przepaski biodrowej stanowił wykonany z brązu naramiennik.

 

 

Na jeden gest prowadzącego spektakl publiczność ucichła. Marcelus stanął na wyznaczonej pozycji i zmierzył wzrokiem sieciarza. Numidyjczyk wyszczerzył zęby i wskazał puste miejsce na naramienniku pomiędzy czerwonymi rybami a potem na sekutora. Stojący pomiędzy nimi sędzia w białej todze ruchem laski dał sygnał do rozpoczęcia. Gladiatorzy ruszyli ku sobie.

 

 

Marcelus przeskoczył nad nisko rzuconą siecią, która miała spętać mu stopę, nim jednak wylądował, już musiał osłonić się tarczą przed pchnięciem trójzębu. Przeciwnicy rozeszli się, a tłum wiwatem nagrodził pierwszą akcję.

Przez chwilę krążyli wokół siebie, wyczekując na najmniejszy błąd rywala. Co rusz sekutor rzucał się do przodu i równie szybko wycofywał. Ta taktyka zawsze dawała dobre rezultaty, lecz tym razem jego przeciwnik był znacznie bardziej doświadczony i nie marnował swych sił na pozorowane ataki. Pomimo panującego upału Marcelus poczuł na plecach zimny pot. Wiedział, że musi szybko coś wymyśli, bowiem hełm, który co prawda szczelnie bronił go przed ciosami rywala, w skwarze i duchocie z każdą chwilą kradł mu oddech, a ciężka tarcza coraz bardziej spowalniała. Jego oddech stawał się coraz szybszy i krótszy. Ruszył ponownie licząc, że Bato ponownie zlekceważy tę próbę. I nie pomylił się. Sieć nie została rzucona, lecz Marcelus tym razem ani myślał się oddalić. Wręcz przeciwnie. Podbiegł do lewego boku Numidyjczyka i ciął mieczem. Zaskoczony sieciarz zareagował instynktownie. Skręcając się w biodrach i przyjął cios na naramiennik. Jego siła wytrąciła go z równowagi. By nie upaść musiał upuścić trójząb.Widząc desperacką obronę przeciwnika Marcelus ruszył by dokończyć dzieła. Jednak zmęczenie dało o sobie znać i cios nie był już tak szybki. Numidyjczyk zdążył odzyskać równowagę, wyłapał cios na owiniętą wokół ręki sieć i sam ruszył do ataku. Jego cios pięścią w brzuch pozbawił Marcelusa tchu. Kopnięciem w pierś odrzucił go na ścianę. Gladius wyślizgnął się z jego spoconej reki i wpadł w piach…. Przyciśnięty do ściany Marcelus przyjmował kolejne ciosy w niechroniony niczym korpus aż całkowicie zamroczony osunął się na kolana. Pokonany, w myślach wysyłał modlitwy do Jowisza, lecz ostateczny cios nie nadszedł.

 

 

Klęcząc i podpierając się na tarczy, łapczywie łapał oddech. Wśród wiwatów tłumu Bato spokojnym krokiem wracał się po wcześniej utraconą broń. Odrzucił sieć i wymachując rękami prowokował tłum do jeszcze głośniejszego dopingu. Cały czas stał zwrócony plecami do rywala.

 

 

"Chcesz bym cię tak zaatakował. Chcesz to zakończyć efektownie" – pomyślał Marcelus. "Odsłaniasz się celowo, na Jowisza, więc zobaczymy na co cię stać". Odrzucił tarczę, podniósł miecz i zbierając wszystkie siły rzucił się na odsłoniętego przeciwnika. Publiczność zamarła. I to był znak, na który Bato czekał. Perfekcyjnie wyćwiczonym ruchem obrócił się jednocześnie wyprowadzając pchnięcie. Jednak tam gdzie powinien być jego przeciwnik, ostrza trójzębu napotkały jedynie powietrze. Marcelus przetoczył się pod bronią Numidyjczyka i zatopił głownię miecza głęboko w jego trzewia po czym wyrwał ją nagłym szarpnięciem. Krew z rany bryznęła mu na twarz i przedramiona. Bato osunął się na arenę.

 

 

Tylko nieliczne okrzyki "Dopadł go!" przerywały zapadłą ciszę. Reszta spoglądała wyczekująco, licząc, że ich ulubieniec podniesie się do dalszej walki. Lecz ten jedynie leżał, jego kończyny drżały w agonii, krew wylewała się z ust i pieniła na brodzie. Nie podniósł nawet ręki w geście prośby o łaskę, tylko wbił zdumione spojrzenie w Marcelusa. Prowadzący zawody mężczyzna swym potężnym głosem wykrzyczał "Mamy zwycięzcę jest nim Marcelus ze szkoły Flawiusza" Tłum poderwał się skandując jego imię w ekstazie. Oto narodził się nowy bohater. Zarzucany kwiatami Marcelus, już bez hełmu i broni, kroczył powoli w stronę bramy zwycięzców. W uniesieniu nie czuł zmęczenia, chciwie chłonąc tak upragnione wiwaty i krzyki uznania, smak zwycięstwa i sławy.

 

 

Nikt nie zwracał uwagi na pokonanego gladiatora, do którego podszedł niski mężczyzna z twarzą skrytą za maską Charona. Oszczędnym ciosem dzierżonego w rękach młota wysłał Numidyjczyka w jego ostatnią podróż.

Koniec

Komentarze

"na swym naramienniku domalowywał rybę krwią każdego pokonanego wroga" – nie znam się na tatuażach, ale krew chyba nie jest dobrym barwnikiem to takich zastosowań, a ponadto grozi niezłym zakażeniem rany ;) "dużą prostokątną tarczę i gladius z rąk tojącego" – Stojącego "taktyka zawsze dawała dobre rezultaty" – skoro zawsze, to teraz też by się sprawdziła. Lepiej użyć słowa "zwykle" lub "przeważnie" "musi szybko coś wymyśli," – wymyśliĆ "Ruszył ponownie licząc, że"– przecinek przed "licząc" "Jego siła wytrąciła go z równowagi"– dużo zaimków  "Marcelus ruszył by dokończyć dzieła."– brakuje przecinka przed "by" "korpus aż całkowicie zamroczony" – i znów przecinek przed "aż" "krokiem wracał się" – na Jowisza, wykreśl to "się"!  Dużo tych potknięć – pozostałe znajdą inni. Wracam do oglądania Wolverine'a – odezwę się pózniej ;)

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

…Autorze. Twoje opowiadanie jest zwykłą kalką kilku opisów istniejących w literaturze. Niestety, zero oryginalnościi zero fantastyki. Takich opisów mamy setki. Pochwaliłeś się znajomością walk gladiatorów. Pozdrawiam.

Wydaje mi się, że masz nadmiar zaimków. Czasami nie wiedziałam, który on którego go zaatakował.

Babska logika rządzi!

Opis przyzwoity, w sumie, ani nie wzbudził emocji, ani nie jest zły. Do poczytania. Zgadzam się jednak przy tym z Finklą, że w kluczowym momencie walki miejscami nie wiadomo kto co komu zrobił.   "Jego cios pięścią w brzuch pozbawił Marcelusa tchu. Kopnięciem w pierś odrzucił go na ścianę. Gladius wyślizgnął się z jego spoconej reki i wpadł w piach…." Jak jego cios pozbawil tchu Marcelusa, to znaczy, że podmiotem był Bato. I w drugim zdaniu też Bato. Ale potem z czyjejś ręki wypada gladius i trzeba dookreślić, że podmiotem jest z powrotem Marcelus, bo się biedny czytelnik zaplacze. Na przyszłość uważaj na podmioty i nie nadużywaj zaimków.   Przy okazji wspomnę, że wielokropek ma trzy kropki, a nie cztery. I w zacytowanym kawałku jest też literówka: reki.   Pozdrawiam.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Przeciętne, nie najlepiej napisane opowiadanko.

Może następnym razem będzie lepiej.

 

„W dzisiejszym spektaklu będzie sekutorem i musiał wykazać się nieprzeciętną kondycją”. –– W dzisiejszym spektaklu będzie sekutorem i musi wykazać się nieprzeciętną kondycją.

 

„Jakby by to było mało, jego przeciwnikiem był jeden…” –– Powtórzenie.  

 

 „…zauważył Numidyjczyka stojącego na środku areny, popisującego się przed publicznością zręcznie wywijając trójzębem”. –– Wolałabym: …zauważył Numidyjczyka, który zręcznie wywijając trójzębem, popisywał się przed publicznością.

 

„Numidyjczyk wyszczerzył zęby i wskazał puste miejsce na naramienniku pomiędzy czerwonymi rybami a potem na sekutora”. –– Wolałabym: Numidyjczyk wyszczerzył zęby i najpierw wskazał puste miejsce między czerwonymi rybami na naramienniku, a potem sekutora.

 

„Marcelus przeskoczył nad nisko rzuconą siecią, która miała spętać mu stopę…” –– Jedną stopę,  nie stopy? Może podciąć nogę?

 

„…w skwarze i duchocie z każdą chwilą kradł mu oddech…” –– Wolałabym: …w skwarze i duchocie z każdą chwilą utrudniał oddychanie

 

„Jego oddech stawał się coraz szybszy i krótszy”. –– Zostało to powiedziane w poprzednim zdaniu.

 

„Ruszył ponownie licząc, że Bato ponownie zlekceważy tę próbę”. –– Powtórzenie.

 

„…upuścić trójząb.Widząc desperacką…” –– Brak spacji po kropce.

 

„Klęcząc i podpierając się na tarczy, łapczywie łapał oddech”. –– Klęcząc i opierając się na tarczy, chciwie łapał oddech. Lub: Klęcząc i podpierając się tarczą, chciwie łapał oddech.

 

„…spokojnym krokiem wracał się po wcześniej utraconą broń”. –– …spokojnym krokiem wracał po wcześniej utraconą broń.

 

„Prowadzący zawody mężczyzna swym potężnym głosem wykrzyczał "Mamy zwycięzcę jest nim Marcelus ze szkoły Flawiusza" –– Czy mężczyzna mógł krzyczeć cudzym głosem? Brak kropki na końcu zdania.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Gdyby tak lekko rozwinąć wątek Charona to byłoby dużo lepiej.

Opowiadanie jest moim zdaniem przeciętne. Widać, że masz zadatki na sensownego pisarza, ale brakuje ci warsztatu, a i do tekstu należałoby wtrącić jednak trochę oryginalności. Niemniej, przeczytałem i nie będę już więcej narzekał.

Nowa Fantastyka