- Opowiadanie: Nauril - Łowcy Głów (Konfrontacja 2013)

Łowcy Głów (Konfrontacja 2013)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Łowcy Głów (Konfrontacja 2013)

 

– Ależ gorąco! Nawet diabeł by się spocił, psia jego mać! – głośno klął krasnolud w swym ojczystym języku, maszerując leśnym traktem.

 

Faktycznie, popołudnie było wybitnie upalne, a długa broda podróżnika, podniszczona zbroja kolcza i dwuręczny topór na plecach, dodatkowo nie ułatwiały mu sprawy. Wędrowiec mijał właśnie ogromny, stary dąb, gdy nagle usłyszał świst z tyłu głowy. Odwrócił się szybko jednocześnie wyciągając broń. W drzewie sterczała strzała.

 

– Co za czort? – mruknął podenerwowany krasnolud i zaczął rozglądać się dookoła.

 

Wtem, zza krzaków otaczających drogę, wyszło trzech ludzi. Pierwszy z nich trzymał w rękach dwa krótkie miecze, a na głowie miał zatknięty przerdzewiały hełm. Drugi, nabitą kuszę, a pod pachą zwinięty pergamin. Ostatni z kompanów miał łuk z osadzoną na nim strzałą skierowaną prosto w zaskoczonego krasnoluda. Wszyscy odziani byli w brudne, skórzane, ćwiekowane kaftany, spodnie z nakolannikami i wojskowe buty.

 

– Rzuć topór, na nic dobrego ci się nie przyda! – rozkazał ten z łukiem. – Jest nas trzech! Nie masz żadnych szans!

 

Podróżnik szybko ocenił sytuację, po czym posłusznie wykonał polecenie. Banda oprychów podeszła do niego bliżej. Jeden z nich opuścił kuszę, oparł ją o nogę, aby móc rozwinąć i przejrzeć pergamin.

 

– Hej, paskudny brodaczu! – krzyknął w stronę krasnoluda. – Czy wiesz, że twoja wredna morda jest już warta trzy tysiące sztuk złota? – zakończył z szyderczym uśmiechem.

 

Dwaj pozostali maruderzy zaczęli się głośno śmiać, obnażając swe przyżółkłe zęby. Nagle umilkli, słysząc za sobą szelest kroków dochodzących zza prastarego dębu.

 

– Wy jednak nie wyglądacie na tych, którzy tę nagrodę odbiorą – rzekł, wychodząc zza drzewa smukły mężczyzna o ostrych rysach twarzy i długich, jasnych włosach.

 

Bandyci zdali sobie sprawę, że stanął im na drodze leśny elf – rywal śmiertelnie niebezpieczny. Szybko go rozpoznali, po jasnobrązowej skórze, skośnych, zielonych oczach, wydłużonych uszach i specyficznym ubiorze w odcieniach zieleni: zarzuconej na głowę bawełnianej pelerynie, naramiennikach i zbroi z grawerowanej skóry a także wysokich butach jeździeckich.

 

– Cofnij się o kilka kroków w tył! – rzucił jasnowłosy, kierując napięty łuk w stronę oprycha trzymającego pergamin.

 

Zaskoczony bandyta odrzucił na bok dokument i chwytając za kuszę, powoli wycofał się w stronę swoich kamratów. Nastała niepokojąca cisza, którą od czasu do czasu zakłócały odgłosy lasu. Pozostali dwaj mężczyźni, nie opuszczając oręża, spoglądali nerwowo na swego przywódcę. Elf i bandyta z kuszą, patrzyli sobie prosto w oczy, ten ostatni, coraz mocniej zaciskał palce na drewnianej rękojeści opuszczonej broni. Zdezorientowany krasnolud, raz spoglądał w lewo, raz w prawo, będąc w samym środku całego zajścia.

 

I zaczęło się.

 

Mężczyzna z kuszą myślał, że będzie szybszy, jednak bystre oczy jasnowłosego, dostrzegły z wielkim wyprzedzeniem ruch ręki unoszącej broń do wystrzału. Elf uwolnił strzałę pierwszy, trafiając marudera prosto w grdykę. Bandyta zaczął się potwornie krztusić plując krwią. Padając bez ducha na ziemie, ostatnim skurczem palców, wystrzelił bełt, który wbił się w dąb tuż nad głową przeciwnika. Pozostałych dwóch rzezimieszków, widząc śmierć przywódcy, wpadło w szaleńczą furię. Pierwszy, z dwoma, krótkimi mieczami ruszył bez zastanowienia na jasnowłosego. Drugi, ciągle trzymając napięty łuk, miał ogromną przewagę nad przeciwnikiem – wystarczyło tylko uwolnić cięciwę. Miał jednak pecha, bowiem moment, w którym ginął jego kamrat, wykorzystał stojący nieopodal krasnolud. Bandyta poczuł potworny ból w lewej łopatce. Nienaturalnie wygięty, instynktownie wystrzelił strzałę, która wylądowała w ziemi tuż pod nogami elfa. Zdołał jeszcze spojrzeć się na tors, gdzie wystające ostrze topora, przebiło go przez zbroję, od tyłu na wylot. To były ostatnie obrazy z jego życia. Po chwili już stygł. Tymczasem jasnowłosego czekał pojedynek z miecznikiem. Stary gwardzista dopadł do niego i zaatakował. Ciął potężnie obydwoma mieczami, od góry na ukos, jednak zwinny przeciwnik uniknął ciosów balansując ciałem i odskakując w tył. Rozwścieczony bandyta ponowił sekwencję uderzeń. Tym razem leśny elf wykonał pół-piruet i odpowiedział – mocnym kopniakiem w szczękę. Uderzenie kosztowało marudera utratę kilku zepsutych zębów. Po chwili wypluł je głośno przeklinając. Jasnowłosy nie próżnował i wyjął przypięte na plecach w skórzanych pochwach dwa myśliwskie sztylety. Miecznik, plując krwią ponownie zaatakował, wykonując złożoną kombinację ciosów. Leśny elf, parując je z trudem, cofał się w kierunku prastarego dębu. Uchylił się przed uderzeniem pierwszego z mieczy przeciwnika, które rozłupało korę drzewa nad jego głową, płosząc przy okazji beztrosko siedzące na gałęziach stado gawronów. Ptaki na moment zdekoncentrowały napierającego zbira. Elf to wykorzystał, błyskawicznie wbił gwardziście obydwa sztylety głęboko w brzuch, aż po ich rękojeści. Ostatni z bandytów stęknął ciężko, wypuścił z rąk miecze, po czym powoli przechylił się w stronę, opartego plecami o drzewo, przeciwnika. Przerdzewiały hełm stuknął dźwięcznie o dąb, a jego właściciel wyzionął ducha w uścisku śmierci. Jasnowłosy wytarł o korę ociekające krwią ostrza. Po chwili, umieścił je z powrotem w pochwach, odetchnął i spojrzał się w stronę krasnoluda.

 

– He, he, he – zaśmiał się brodacz. Trzymając podniesiony topór skierował się w kierunku elfa.

 

Ten, szybko podniósł łuk osadzając na nim strzałę.

 

– Nawet o tym nie myśl – rzekł groźnie do wędrowca, który zatrzymał się osłupiały. – Odrzuć topór na bok!

 

– Eee… – jęknął krasnolud, z niechęcią ponownie pozbywając się broni.

 

– To ile jest teraz warta twoja nędzna skóra?

 

– Ile?! Hm…trzy tysiące sztuk złota! – odpowiedział brodacz z pretensją w głosie.

 

– Zgadza się… trzy tysiące – odrzekł spokojnie jasnowłosy, jednocześnie odpinając od pasa zwinięty sznur.

Koniec

Komentarze

Elf uwolnił strzałę pierwszy, która trafiła marudera prosto w grdykę. Maruder, anemiczne spojrzał się na swą pierś (…) Bardzo dużo "które", odmienianego przez chyba wszystkie możliwe przypadki. Przecinki chyba w złych miejscach. Dużo zdań złożónych, łączonych "i", jedno po drugim. To powoduje, że przez opis starcia brnąłem.   I hmmm… no jak to powiedzieć… po terminie jest.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Witam, Dzięki za cenne uwagi, "które" już wyleminiowałem z tekstu. Wiem, że jest już kilka godzin po terminie. Powyższy fragment pochodzi z powieści, którą piszę od lat (z długimi przerwami), pt "Władca Piratów". Jej pierwszy rozdział wysłałem do redakcji fantastyki wczoraj w nocy, bo pasuje też jako opowiadanie. Czas pokaże, czy ujrzy światło dzienne. Publikowałem kiedyś większe fragmenty na stronie opowiadania.pl i na znakomitej stronie dotyczącej gry Heroes of Might and Magic – Jaskinia Behemotha. Swego czasu istniał tam dość mocny dział dotyczący opowiadań fantasy, a nawet tworzyliśmy własny, tygodnik w formie elektronicznej "Czas Imperium" (w którym sam mistrz Sapkowski złożył nam dedykacje). To były fajne czasy. Teraz, po wielu latach, odnalazłem legendarny miesięcznik "Nowa Fantastyka" i chyba wykupię roczną prenumeratę.  Myślałem, że dominujący czas form elektronicznych uniemożliwił istnienie papierowej wersji tego zacnego pisma (co rusz jakieś upada), dlatego tym bardziej rad jestem, że to nieprawda. :)   Pozdrawiam.

Zaraz, niech no się upewnię… wysłaleś do redakcji pierwszy rozdział powieści, który zamieściłeś również tu, na stronie…?   Że po terminie już jest, wiesz, ja tylko dodam, że strasznie zniechęcający jest ten wielki blok tekstu – fragment stanowiący opis walki zlewa się w jedno. Podział na akapity bardzo by pomógł. Ogólnie czytało się w porządku, tak neutralnie – ani źle, ani dobrze.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Witam, Tak, dziś umieściłem pierwszy rozdział również i tutaj pt "Huspa Veil". Jeśli zrobiłem coś nietypowego, to proszę mnie uświadomić. Opublikowałem to również tutaj, bo tak jak napisałem we wstępie bardzo zależy mi na opiniach, recenzjach, wrażeniach i sugestiach. Dzięki temu uzyskam tzw "feedback", a co za tym idzie będę w stanie kontynuować pracę nad usprawnieniem tekstu i dowiem się czy jest coś wart. Natomiast powyższy fragment pochodzi z rozdziału III, "Władcy Piratów", ale w sumie jeśli masz taką możliwość, to możesz go skasować, bo opublikowałem nie tą wersję co trzeba. (nie do końca poprawioną), a teraz już nie mogę tego zmienić. Na konkurs i tak się spóźniłem.

Podpowiem tylko, że redakcja w życiu nie wieźmie do papierowego wydania opublikowanego tekstu – a tutaj to też publikacja… (chyba, że będzie naprawdę genialny i jedyny w swoim rodzaju, ale takie teksty nie istnieją ; )   Nie widzę powodu, by kasować tekst, jeśli jednak potwierdzasz chęć jego usunięcia, mogę szepnąć slówko komuś zielonemu, kto ma do tego uprawnienia.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Jako że, jest to scenka – luźna, oderwana od jakiejś całości – to więcej nie powiedzieć o tym kawałku, że jest przeciętny: opis walki, dosyć szybki, i nic z tego nie wynika. Takie to poczytania.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

"Podpowiem tylko, że redakcja w życiu nie wieźmie do papierowego wydania opublikowanego tekstu – a tutaj to też publikacja… (chyba, że będzie naprawdę genialny i jedyny w swoim rodzaju, ale takie teksty nie istnieją ; )" Oj, oj, joseheim, to nie do końca prawda, bo znam wyjątek, przynajmniej jeden.

 

Cóż, Gwidonie, MC chciał wziąć mój tekst ale jak przyznałam się, że przez kilka miesięcy wisiał tu na portalu – mimo że go później przerobiłam i pozmieniałam, i od dawna był zdjęty ze strony – koniec końców nie wziął go ; (

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Nowa Fantastyka