- Opowiadanie: ab2savage - Posąg

Posąg

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Posąg

 

 

Tekst krótki i prosty. Przyszedł mi do głowy wczoraj i chciałem zobaczyć, jak potrafię przekształcać obrazy/myśli na linijki tekstu. Każdy wyłuszczony błąd chętnie wezmę pod uwagę.

 

P.S. Jak radzić sobie z pisaniem długich, szalejących myśli postaci, następujących jedna po drugiej, tak aby zmusić czytelnika do zwiększonego tempa czytania ? Długie zdanie z przecinkami, czy krótkie urywane ?

 

 

 

Życie toczy się i toczy, a ja cholera dalej nie wiem co mam ze sobą począć. Zaczęło się dość łatwo, usiadłem w fotelu, sięgnąłem ręką po okulary i machinalnie zakładając je, dobrałem pierwszą, lepszą pozycję z mojego „ambitnego” stosika książek ala każdy powinien je przeczytać. Na tej przyjemności minęły mi jakieś trzy minuty mojego życie. Następnie zmęczony ciągłym trzymaniem książki w niewygodnej pozycji, obróciłem się napięcie na fotelu i zarzuciłem nogi na jedno z oparć. Parę sekund nie minęło, a już doszedłem do wniosku, że jest ciemno i powinienem włączyć światło. Szybko wstałem, odrzucając książkę wraz z okularami gdzieś na stolik i już pędziłem, aby spełnić swoje nowe zadanie. Włączyłem, odstałem chwilę, jakbym spodziewał się oklasków, albo chociaż jakieś aprobaty, ale chyba fotel dzisiaj mnie nie docenia. Z sposępniałą miną wróciłem na moje wygodne siedzisko z myślą, że zjadłbym coś, gdy ktoś mi coś zrobił, ale, że w tym momencie jestem zbyt zajęty, więc doszedłem do wniosku, że zrobię to później. Starając się odnaleźć moją książkę wśród niezłej sterty, która już mi się tu ułożyła (czyż to nie wspaniałe, że znajomi zawsze na urodziny/imieniny przynoszą mi książki – sam nie miałbym czasu na pójście i kupienie – nie wspomnę o jakimś wypożyczaniu, czy czymś w tym stylu) odnalazłem jeden z trzech skarbów naszej cywilizacji, tj. pilota. Zadowolony, że do końca dnia mam ciekawe zajęcie, nie pozostaje mi już wiele. Moim największym problemem staje się teraz odnalezienie programu telewizyjnego, i modlitwa za to, że puszczę coś co oglądałem mniej niż trzy razy. Ha, sprawiłem sobie satelitę, ponad sto kanałów, oszaleć można ze szczęścia. No nic, jest, znalazłem. O. To chyba mój szczęśliwy dzień. Na drugiej stronie numer do pizzerii w moim mieście. No, to teraz, obstawiam, że jeden z trzech ostatnich razy(lubię czasami sam ze sobą się pozakładać, daje mi to pewność, że nie straciłem błyskotliwości i przenikliwości umysłu) kiedy muszę wstać z fotela, tym razem po drugi cud cywilizacji, jakim jest telefon. Nie mam jeszcze komórkowego, bo nikt nie przyszedł pod moje drzwi i takiego mi nie zaproponował, ale mam nadzieje, że szef niedługo będzie chciał, żeby każdy miał taki, wtedy będę musiał sobie kupić.

No dobra pizza zamówiona, film zaczyna mi się za jakąś godzinkę, pizza będzie za 40 minut, co tu począć ze sobą ? Może pranie nastawie. Eee, jeszcze nie. Posprzątać? Nie ma potrzeby, jeszcze jest czysto. Cholera muszę kupić sobie komputer, sąsiad mówił, że spokój ma z dziećmi na parę godzin jak przy nim zasiądą, dobra sprawa, tylko kiedy ja to zrobię…

Nie zgadniecie co się stało! Siedząc sobie wygodnie na fotelu i rozmyślając nad możliwościami, przysnęło mi się i na szczęście problem się rozwiązał. Obudził mnie dzwonek do drzwi, więc się zerwałem i poszedłem odebrać moją obiadokolację (pamiętajcie, że to drugi raz). Ok, jest pizza, przy okazji talerzyk przyniosłem, sos w zestawie(co za ulga), pokrojona już jest, pilot na miejscu, gazetka w pobliżu, w toalecie byłem, dobra siadam. Szlag by to. Taborecik pod nóżki, haha, mówiłem, że trzy razy wstanę. No i super, żyć nie umierać, świat jest po prostu cudowny.

Przeżuwam czwarty kawałek, dopiero drugi raz oglądam ten film (ilość kanałów daje o sobie znać), czuje się prawie cudownie, tylko… te myśli. To piekielne sumienie mnie wkurwia. Dziwaczne wyrzuty mi tu robi! Jak ja nie cierpię niedzieli. Na robotę nie mogę ponarzekać. Cholera, po co komu weekend? Nienawidzę tego miejsca, nienawidzę tego świata, ale z całą pewnością nienawidzę siebie! Pierdolony leń! Co jest ze mną nie tak? Pierdolona ogłupiająca mnie telewizja. Reklamy, które każą mi gonić do sklepu po nowe rzeczy. Sensu w życiu tyle ile pieniędzy w portfelu. Szczęście napędzane przez pryzmat monitora. Strach przed ludźmi, odwaga w anonimowości. Gdzie ja jestem? Kiedy stałem się dodatkiem do mieszkania? Nie dam rady się zmienić. Klatka, w której siedzę jest głębsza niż ta pierdolona metafora. To koniec. Umarłem, chociaż żyje. Pozwoliłem wygodnemu życiu odebrać mi całą chęć i działanie. Żywy posąg.

 

– Piotrek, Piotrek obudź się, strasznie szarpałeś się na tym fotelu, coś ci się strasznego musiało przyśnić, wszystko w porządku?

-Tak, tak kochanie, wybacz, musiałem się zdrzemnąć, dobrze, że mnie obudziłaś. Już idę naprawić pralkę, o którą mnie prosiłaś, a później skoczymy na jakąś kolacyjkę, albo może do kina, kocham spędzać weekendy z tobą wiesz?

Moja miła, nigdy nie miałem odwagi żeby Ci to powiedzieć. Żyje na ziemi tylko dzięki tobie. Nie wiem jak radziłbym sobie bez Ciebie. To co robię, robię wyłącznie z myślą o tobie. Życie jest piękne, bo ty jesteś tym życiem. Jesteś, jesteś jak…

 

Czysta, nieokiełznana radość, z głupoty pochodząca i tym siłę swą napędzająca. To przecież nie zły obowiązek, uśmiech serdeczny posłać, osłodzić chwilę trwogi, odwagi bez sensu wyższego dodać. Żyć chwilą, nową nadzieję, przed brzaskiem i świtem, noc oszukiwać. Dniem także nie odpoczywać, lecz po stokroć do nocy wzdychać. Uwalniać siebie dla niej. Ją pociągnąć do siebie. Jaskrawym powiewem otoczyć, nikomu nie pozwolić na ukłucie zazdrości. Chować, skrywać, zamykać. Moja Ci ona, a ja jej na zawsze poddany. Sługa najmilszy, oddany – wybrany. Kieruj mną losie nieznany, bo czuję, że w jej sercu muszę zagościć. I nie odpuści, każdy zły deszcz w jej płucach znosić. I trwać nie zmiennie, bo inaczej, ja pasożyt malutki, nie znający barw świata oplatających, w kolejny żywy pomnik nieszczęsnej natury przemienić się tylko mogę.

Koniec

Komentarze

Takie rzeczy to się jedynie nadają do pamiętnika, albo na blog jakiś. Nie podejmę się wytknięcia błędów, bo to że przeczytałem 60% tekstu to już sukces. :P

Szkoda, bo nie tyle interesuje mnie ocena co właśnie błędy :p , ale może racja, że ten tekst się tu nie nadaje :)

"…aby spełnić swoje nowe zadanie."  --  wykonać, a nie spełnić, i zbędny zaimek. Faktycznie, ten tekst się nie nadaje, ani gdziekolwiek, ani do czegokolwiek. Tak to jest, gdy pisze się coś w jeden dzień.

A gdzie tu jest fantastyka? Błędów sporo, szczególnie do wyobraźni przemówiło mi obracanie się na pięcie w fotelu. Próbowałeś tego kiedyś?

Babska logika rządzi!

Przykro mi Autorze, ale żadnym sposobem nie zmusisz mnie do zwiększenia tempa czytania podobnych tekstów. Ani długimi zdaniami z przecinkami, ani krótkimi urywanymi.

Mam nadzieję, że rozumiesz, iż nie mogę pastwić się nad każdym napisanym przez Ciebie zdaniem. ;-)

 

Życie toczy się i toczy, a ja cholera dalej nie wiem co mam ze sobą począć. – Nie chciałbym wtrącać się do intymnych spraw bohatera, ale sugeruję, żeby spróbował z partnerką. Samemu ze sobą, począć będzie mu niezmiernie trudno.

 

Zaczęło się dość łatwo, usiadłem w fotelu, sięgnąłem ręką po okulary i machinalnie zakładając je, dobrałem pierwszą, lepszą pozycję z mojego „ambitnego” stosika książek ala każdy powinien je przeczytać. – Wolałabym: Zaczęło się dość łatwo. Usiadłem w fotelu i sięgnąłem po okulary. Zakładając je, wybrałem pierwszą lepszą książkę ze stosiku ambitnych lektur, z gatunku/ z kategorii: każdy powinien je przeczytać.

Czy można sięgać po okulary inaczej, niż ręką? ;-)

 

Na tej przyjemności minęły mi jakieś trzy minuty mojego życie. Na tej przyjemności minęły mi jakieś trzy minuty życia.

Czy bohaterowi może mijać cudze życie? ;-)

 

Następnie zmęczony ciągłym trzymaniem książki w niewygodnej pozycji, obróciłem się napięcie na fotelu i zarzuciłem nogi na jedno z oparć. – Skoro bohater był zmęczony, aż trudno sobie wyobrazić, jak czuła się książka, trzymana w niewygodnej pozycji. ;-)

Czy to był fotel elektryczny i bohater rażony impulsami obracał się i zarzucał nogi? ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Bez obrazy, Kolego, ale napisz coś z sensem i jajami… I bez tylu pomyłek…

Ojoj, pomyłek faktycznie sporo. Polecałbym zgłębić tajniki interpunkcji, bo w dobie internetu informacje tej natury zdobyć jest nad wyraz łatwo. Sam tekst jest kiepski. Nie chodzi tu nawet o ilość błędów, tylko o to, że nie ma w nim nic, co byłoby w stanie mnie zainteresować. Pomysły mają to do siebie, że dobrze je mieć, a jeszcze lepiej umieć spisać, ale przede wszystki trzeba dać im trochę czasu, by dojrzały. To, co jednego dnia może się wydawać szczytem geniuszu, drugiego może już wcale nie wyglądać na różowo.  Dlatego następnym razem proponowałbym solidnie przemyśleć pomysł, zanim przeleje się go na papier. Bo ja, na przykład, lubię czytać opowiadania, w których rzeczy się dzieją. Naprawdę.

Nowa Fantastyka