- Opowiadanie: Siata - Eliksir Nienawiści - Prolog

Eliksir Nienawiści - Prolog

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Eliksir Nienawiści - Prolog

 

Witam wszystkich czytelników!

 

Zdążyłem już przeczytać, że opowiadania w częściach (rozdziałach) nie są tu mile widziane. Niemniej, urosłaby mi starcza broda, gdybym pokusił się o przekazanie całości. Jako, że jest to pierwszy post z moim opowiadaniem, wrzucam krótki prolog, aby poczuć jak smakuje gorycz tutejszej krytyki ^^

 

 

Prolog

Blask paleniska oświetlał ponure twarze licznie zebranych wokół niego starców, podczas gdy grube kamienne mury skutecznie tłumiły napiętą atmosferę, jaka nastała w ich obrębie. W komnacie panowały chłód i zewsząd wdzierająca się wilgoć. Wszyscy wyraźnie czuliśmy wielkie brzemię odpowiedzialności ciążące na naszych strudzonych barkach. Nasze zmysły zniewolone były przez dochodzący znikąd, niemy skowyt przyszłych pokoleń przeklinających to miejsce zza wielkiej kotary czasu. Losy milionów istnień miały zostać przypieczętowane na wieki. Tylko żarzące się po środku kamienie węgielne, wytwarzały wokół siebie namiastkę braterstwa i poczucia wspólnoty. Nie darzyliśmy się zaufaniem. Byliśmy wobec siebie ostrożni. Nasza wspólna wola musiała jednak górować nad osobistymi dążeniami. Powaga tej chwili wymagała od nas porzucenia miłości do narodu. Szacunku do ojczyzny. A byli wśród nas orędownicy różnych nacji.

Gromki dźwięk mosiężnego dzwonu szybko spędził sen z naszych powiek. Wszyscy bezradnie skierowaliśmy nasze puste spojrzenia w stronę przedmiotu będącego kolebką wszelkiego zamętu i splątania. Księgi, w której zapisane jest wszystko.

– Musi zostać zapomniana… – dogorywający głos najstarszego z przybyłych rozniósł się po całej sali, nie pozostawiając mi już żadnych złudzeń.

Twarze mędrców płynnie obróciły się w moją stronę. Na jednych wymalowana była trwoga. Na pozostałych jedynie wyrazy współczucia. Poczułem skurcz żołądka i żwawy stukot serca. Ukrycie księgi to wielka odpowiedzialność. Pomimo tego, nie mogłem odmówić. Temu nie można odmówić.

– Jesteś jeszcze młody, a twoja dusza pełna jest chłopięcej pasji. W imieniu nas wszystkich, niech opatrzność ma cię w swojej opiece – starzec zakończył zdanie, sucho pokasłując. – A teraz weźcie proszę kamienie runiczne znajdujące się przed wami – wskazał na drobne i energicznie drgające kawałki skalne, lśniące delikatnym, różnobarwnym światłem. – Zebrane razem, tworzą klucz do przyszłości. Wiedza o nich, niech pozostanie na zawsze w waszych rękach. Jeżeli przepadniecie… niech przepadną razem z wami.

Całej wypowiedzi towarzyszyło przygnębiające wycie wichury, która musiała rozpętać się nad doliną w wyniku wzbierających się wcześniej chmur.

– To nasze ostatnie spotkanie – dodał zachrypniętym głosem. – Rozejdźmy się, póki noc wciąż zakrywa nasze twarze. Postarajcie się zapomnieć o tym miejscu. Słowa, które tu padły zachowajcie dla siebie. Bywajcie w pokoju towarzysze!

Chwyciłem mocno księgę i subtelnie, samymi tylko koniuszkami palców pogładziłem jej święte strony. Tego uczucia nie zapomnę nigdy. Prędko skierowałem się ku wyjściu.

– Hamrodzie, a co z dziewczyną?! Czy możemy zbagatelizować to, co ujrzeliśmy dzięki księdze? – zapytał jeden z zebranych.

– Nie… nie możemy. I to ty dopilnujesz, aby nigdy nie doszło do jej narodzin – władczym tonem odpowiedział mu starzec.

Na chwilę zatrzymałem się w miejscu w oczekiwaniu, aż wszyscy opuszczą salę, zostawiając nas samych.

– Mistrzu? Zostajesz tu? – zapytałem naiwnie.

Wtedy jeszcze tego nie rozumiałem.

– Tutaj spocznę mój synu… idź już. Idź, czym prędzej. W tobie nasza ostatnia nadzieja – wydusił resztkami sił.

Tak więc poszedłem, niesiony przez wiatr, przemierzając strome wzgórza Hierves Chunna. Za nic miałem wrogie urwiska i błotniste mokradła. Deszcz ani chłód nie były mi przeszkodą. Księżyc był mym przewodnikiem. A wiedz chłopcze, że tamtej pamiętnej nocy panowała pełnia. Usłyszałeś, aż nadto. Śpij i nigdy więcej nie pytaj mnie już o tę historię.

Koniec

Komentarze

Wiesz co? Jeszcze nie wiesz… Ten prolog mówi tak wiele, że, gdybym nie miał nic innego do roboty i czułbym pociąg do fantasy, napisałbym trzy tomy na zadany temat…   {  :-)  }   Literówka w przedostatnim wyrazie. Brak przecinka przed wołaczem.

Nie wiem co napisać, to czego się tutaj przyczepić: do słabego wstępu / prologu? A może do kiepskich zdań, które go tworzą? Nie mniej jednak: każdy upubilkowany tutaj prolog, rozdział czy księga jest marnej jakości i nie wiadomo o co chodzi, bo to tylko fragment. W tym tekście mamy taką właśnie sytuację. Wstaw tutaj jakiekolwiek opowiadanie, ale w całości, a nie dzieło życia, które prezentuje marnej jakości, krótki prolog. Z błędów: powtórzenia, zaimkoza, interpunkcja…

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Ach, no, Mkmorgoth, aż tak źle – technicznie – chyba nie jest. :) Natomiast prolog jak prolog, nic z niego nie wynika, nic nie wiadomo, krótkie to, trudno cokolwiek napisać. Mnie by raczej nie zachęcił, bo nieco zbyt "epicko" się zapowiada. 

Ocha – technicznie źle nie jest. Ale mogłoby być lepiej.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Zgadzam się z większością. Napisz jakąś skończoną całość, która ma ręce i nogi. Ludzie tu wolą czytać całe twory.

Technicznie nie jest źle, ale zdarza Ci się, Autorze, używać słów nie do końca zgodnie z ich (prze)znaczeniem. Kamień węgielny to nie to samo, co bryła węgla. Nie znam się na meteorologii, ale obstawiałabym, że wichura powstaje na skutek różnicy ciśnień, a nie "w wyniku wzbierających [?] się wcześniej chmur".

Babska logika rządzi!

Na wstępie dziękuję za wszystkie komentarze. :) W połowie z nich poruszona była kwestia długości wrzucanego opowiadania. Jestem tu raczej nowy, a serwis – jak sama nazwa działu wskazuje – poświęcony jest opowiadaniom. Te z kolei, tak jak mówicie, powinny mieć swój początek i koniec. Co jednak zrobić mam w przypadku gdy moje opowiadanie przeistacza się w powieść mieszczącą się na dwustu stronach maszynopisu, a poszczególne rozdziały wymagają rzetelnej poprawy? Nie publikować wcale i prowadzić sielankowe życie z myślą, że na co komu krytyka, czy może czekać trzy lata na to, aż skończę całość i wrzucić czterystastronicowego potwora? Czy może wybrać trzecią opcję i celować w jakieś serwisy poświęcone powieściom fantasy? (są takie?) Uwaga o "epickości" utworu jest o tyle ciekawa, że już sam nie wiem czy mam się smucić czy cieszyć, wszakże taki właśnie był mój zamiar :) Teraz przynajmniej wiem na pewno, w co muszę zainwestować pięć dych, jakie zapewne dostanę zawinięte w choinkową czekoladę. W słownik poprawnej interpunkcji. ^^

Narazie może odstawić tego potworka i spróbować może napisać coś krótkiego? Też tak kiedyś miałam. Uważałam że opowiadania są be, a dłuższe formy są cacy. Skończyłam powieść na 200 stron, a potem zaczęłam pisać opowiadania i nawet mi się to podoba…

Siato, epicki nie miał być przymiotnikiem wartościującym. Oznaczał tylko tyle, że mnie przez to ten fragment raczej nie zachęciłby do dalszej lektury, bo wolę jednak – zazwyczaj –  opowiadania o bardziej kameralnym klimacie. Chociaż nie zawsze. :) Na zadane przez Ciebie pytania raczej nikt Ci jednoznacznie nie odpowie. Jakiś czas temu był tu nawet specjalny poświęcony temu wątek w HP. Ja bym poradziła, żebyś pisał na tę stronę jednak opowiadania, dawał się tu poznawać, a jak już za trzy lata skończysz swoją powieść, poproś właśnie w Hyde Parku o jej betowanie. Jeśli zdobędziesz sobie tutaj przez ten czas grono sympatyków, to istnieje szansa, że parę osób zgodzi się na betowanie czegoś obszerniejszego. :) Pozdrawiam.

Zagłębiać się w dyskusje nie będę, powiem tylko, że taki prolog nie zachęciłby mnie do lektury kolejnych stron. Niektóre zdania mocno przesadzone i zbyt napuszone ("Nasze zmysły zniewolone były przez dochodzący znikąd, niemy skowyt przyszłych pokoleń przeklinających to miejsce zza wielkiej kotary czasu."). Ogólnie warsztat do dopracowania. A fabuła… cóż, w krótkim fragmencie fabuły zawsze jest jak na lekarstwo ; )

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

A mnie się podobało :) I przeczytałabym dalszy ciąg :)

Przynoszę radość :)

Siato, zasada jest prosta: albo masz co pokazać czytelnikom albo nie masz. Nie chodzi przecież o to, żeby pokazać cokolwiek. A co do tego prologu – to co tu oceniać? Językowo bardzo źle nie jest, uderza natomiast tendencja do przekombinowania zdań, o której mówiła Jose.

 

Jeżeli chesz opublikować całą powieść, to możesz to tutaj zrobić, byli już tacy. Kłopot w tym, że raczej mało kto to przeczyta ; )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Ja przeczytam!

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka