- Opowiadanie: Warriortomb - Oddział 24 (Wersja poprawiona)

Oddział 24 (Wersja poprawiona)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Oddział 24 (Wersja poprawiona)

 

Wziąłem sobie do serca wasze rady i oto poprawiona stylistycznie wersja mego opowiadania.

 

Marek przeklną pod nosem, nie lubił takich akcji. Ludzie dążący do zysku kosztem innych, budzili w nim obrzydzenie i niezrozumienie.

-Tomek, co tym razem. Hera czy dyktad?

-Gorzej, UberMetanabol.

Na twarzy Marka pojawił się wyraz zdziwienia.

-Nigdy o tym nie słyszałem.

-Bo niemogłeś, dopiero od trzech tygodni jest na rynku. Ludzie mówią że to odpad po eksperymencie wojskowym, albo wynalazek chemika szantażowanego przez nieuczciwych kulturystów.

I tak to nie nasza sprawa, skąd sie to wzieło, to robota dla tych z góry. My mamy się tylko pozbyć wytwórni.

W między czasie transporter znowu podskoczył na wyboju, tak że kapral Jankowski walną głową w sufit.

-K(pip) znowu, mam już dość tych starych HIEN, dlaczego nie dadzą nam pionolotów? Już dawno byśmy tam byli. (Automatyczny cenzor nigdy nie dawał sobie, dni wolnych)

W głosię Tomka było słychać znużenie:

-A co, śpieszno ci znowu na odział medyczny?

Wciąż tylko narzekasz, jęczysz bardziej niż kiedy polowaliśmy na kłusownikia, Hej Łata, jak on sie nazywał?

Doktor Kowalski, ockniety na dźwięk swojego przezwiska, cmokną dwa razy i ziewnął:

-Pi-i-i-lipuk. Tomaszu, Pilipuk.

Na ustach Tomka gościł szyderczy uśmiech:

– 98 letni staruszek, a załatwił cię jak Pudzian Najmana.

Prawie dwu metrowy i 112 kiliowym Kapral Robert J, powiedział spokojnie:

-Jest lipa, ale też byś jęczał jakbyś dostał strzałom w kolano.

Technik Szymon, siedzący na przeciw kaprala ostrożnie dołączył sie do rozmowy:

-Nie starzała, lecz bełt i to nie byle jaki, pokryty małem diamentowym bez problemu przebił ochraniacz zbudowany ceramiki i podszyty dwiema warstwami polikevlaru.

Wykorzystał po poprostu fakt że materiały kuloodporne chronią tylko przed kulami, ale i tak był mistrzowsko wykonany.

Oficer Monika, w małym stopniu ustępująca budowie fizycznej karpalowi, oraz będąca najnowszym nabytkiem odziału PMOP-u. Spytała z niedowierzaniem:

-Andrzej Pilipuk ten znany polityk z początku 21 wieku, zajmował się kłósownictwem i bimbrownictwem, a czym w takim razie zajmował się Sapkowski? Polawał na potwory w kanałch?

Tomek wiedział już, że panica będzie chciała drążyć temat, co go zdenerowało a co jeszcze było bardziej denerwujące to chichot ze strony siedzenia Marka.

-Pilipuk po kolejnych przegranych wyborach sfiksował do tego stopnia że wyskoczył przez okno, ukrad konia i pogalopował w las. A jeżeli chodziło o Sapkowskiego..

to mówi się że, ktoś lata z kosą pod starą Nową Nadzją polujący na "odpady" z okregu fabrycznego.

Markowi, zabobone przekoniania przyjaciela, zaczeły pszeszkadzać już podczas pierwszych dni wspólnej służby.

Wierzył w takie rzeczy, a nie wierzył że Bóg istnieje, kefny niewiernik.

-Tomek, żaden siwek, wielki tatuś ani forfiter.Nieistnieją, a napewno nie biegają po kanałach.To tylko miejskie mity.

Monika zdziwiona, gdyż nigdy nie słyszała, oczym mówił Marek.

-Szeregowy Marku, czy możecie powiedzieć o czym wy ch(pip)?

Marek, przyją postawe starego kaznodzjeja i spokojnym głosem, spytał:

-Skąd pani oficer pochodzi? Skoro niezna, tych dość popularnych histori.

Monika, mimo że młodsza wiekiem, nie lubiła gdy ktość się zbytni do niej przymilał.

-Mieszkałam w gospodarstwie rolnym Dywity na wschodnik obrzerzach miasta.

-A wy szeregowy?

-Ja mieszkałem w nowej Nowej Nadzieji, blok 17a, a Tomek mieszkał w centrum miasta, obok placy techniki i nauki.

ale wracajmi do opowieści, którą chce pani oficer usłyszeć pierwszą o tatuśiu czy forfiter-rze?

-Daj najpierw o tacie, i nie nazywaj mnie panią! Czuje się wtedy staro.

-Dobrze Pa.. Oficerze.

-Starczy tych uprzejmości, mów mi Monika, i zaczni już wreście.

Marek wyprostawał się na tyle ile pozwalało zapiecie i zaczął.

-Khm.. Wszystko zaczeło się w 2023r pod koniec września, gdy w starej Nowej Nadzjeji na policje zgłoszono zaginięcie dwunastoletniej dziewczyniki,

na początku wszyscy myśleli że poprostu zagubiła się w mieście..

-Jak to zgubiła? Niemogli poprostu namieżyć jej nadajnika podskórnego?

Marek troche zaskoczony pytaniem Monik, odpowiedział spokojnym głosem.

-Nie mogli, ponieważ znakowanie stało się wymogiem w 2031r kiedy do władzy doszedł Piotr Myszyński, starsi ludzie żartowali wtedy że Polska zmienia powoli w Disneylent. Nie wiem o co im chodziło.

-Ale wracajmy do naszej historii, po kilku tygodniach z braku dowodów zapszestano śledztwa i uznano sprawe za zamkniętą, lecz.. nie był to odosobniny przypadek, w ciągu dwóch lat zagineło jeszcze 6

dziewczynek, wszystkie w takim samym wieku, i ponownie niczego nie znaleziono, żadnych żondań o okup, plam krwi, absolutnie nic co mogło pomóc je odnaleść.

Ale.. wciągu śledztwa, jakiś sprytniesz śledczy zauważył, że wszystkie mieszkały w okolicy starej Nowej Nadzieji, więc wysłano tam NIE jawnych funkcjonarjuszy

majacych, odkryć co się tam dzieje. Przez dwa dni, poza kilkoma huliganami WGTS(Wszystkie Gliny To S(PIP)) nie działo się nic, dopiero trzeciego dnia jeden z tajniaków stojących w 

pobliżu ulicy Wesołej 94, usłyszał krzyk dobiegający z podwórka pomiędzy blokami, gdy dotarł na miejsce znalaz ooogromne ślady butów, trop prowadził do kanałów, chłop nie czekając

na posiłki, ruszył prosto do kanału uzbrojony tylko w ręczny paralizator.

-Co to był za błąd, chłop miał j(pip) albo nie miał mózgu.

Znów oburzony Marek tym żę mu przerywają, odpyskował.

-Dacie mi wreście skończyć, a ty Tomek nie przerywaj mi .

Zmieszany Tomek, podnosząc ręce w gęście obronym .

-Ale to nie ja!

-Więc kto? Kapralu Robert, prosze mnie nie pszeszkadzać, czas wtedy szybciej minie.

Troche skruszony Kapral Robert z opuszczoną głową, powiedział:

-No sorrki.

Marek zadowolnoy że może kontynuować, opowidał dalej.

-Jak już mówiłem, skoczył prosto do kanału, mając tylko "stary"paralizator i latarkę, ruszył wzdłuż śladów, po kilkunastu metrach zobaczył przed sobą widok który

zadziwił by nie jedngo człowieka, wielki antyczny kombinezon do nurkowania majacy zamiast ręki ,przerośniętą spawarke, drugą trzymajać dziewczynke za rączke

jeszcze dziwniejsze było, że dziewczynka wcale nie próbowała uciekać, tajniak zaczoł krzyczeć żeby się zatrzymał i puścił dziecko, odwrócił się jedynie

a tajniak miał spojrzenie twarzą w "twarz", wciaż krzycząc nie przestawał celować z paralizatora, z nerwów nacisną na spust, Tatuś zaryczał, zaczoł szarszować

rzuczjać tajniaka o ściane, ta akcja była jego ostatnią.Tatuś wziął dziewczynke za rączkę i odszeli w strone głebokiego kanału.

-Troche rozczarowująca ta histora.

Monika niekryła niezadowolenia.

Markowi słowa oficer Moniki nie przeszkadzały, był już oswojony, z tym że nieumie opowiadać histori.

-Na wierszoklete ja się nie nadaje, ale zawsze jest jakieś zajęcie. Czy chcesz usłyszeć drugą historię?

Niechcąc być wredna Monika odpowiedziała tylko:

-Tą drugą to jednak słyszałam, ale czy możemy wróci do sprawy Pilipuka? A i dziekuje.

Tomek też poznany na umiejętnościach przyjaciela wolał zmienić temat.

-Pilipuk, jak już wcześniej mówiłem, opęntany własną twórczością, zmienił się w swojego bohatera.

Oficer Monika znana już ze swojej ciekawości, brneła dalej.

-Tak, ale to wciąż był chorowity staruszek, który przez 20 lat tylko pisał książki, więc jak on mógł was załatwić?

Głosie Tomka jak i w pomrukach reszty drużyny było słychac wstyd.

-Jak słyszałaś kapral Robert dostał od razu strzałą w kolano, więc doktorek zaczął go łatać, ja chciałem go potraktować Zeusem ale staruch wytrącił mi go z ręki

i sam mnie nim walnął, jedynie Markowi udało sie go na chwile obezwładnić ale staruch bez problemu wyrwał sie mu, i przywalił mu z flaszki wyciągniętej z kurtki

a nasz technik przejawia bardzo ciekawy typ odwagi bojowej, przejawianej także przez drób, więc całą akcje był skulony w wozie, a kierowca jest typem człowiekiem

kierującym sie filozofią Mamtowdupizmu.

Prawda panie kierowco?

Za fotela kierowcy dało sie słyszeć ponure burknięcie, i po chwili pojawiła się wystająca ręka z wyprostowanym środkowym palcem.

-Czyli się zgadza.

Oficer Monika z ciekawością w głosie i z lekkim rozczarowaniem spytała:

-Co dalej, szeregowy mówcie co się stało potem?

-Wybiegł on z ziemianki prosto w las, i wtedy widzieliśmy go ostatni raz. Za ten "wspaniały" wyczyn potrącili nam z wypłaty 500 GC

A naszego poprzedniego porucznika zdegradowali do cywila.

-Troche ostre traktowanie .

– Mam wrażenie że to była sprawa osobista.Generał chciał go zdegradować tylko do podporucznika ale nacisk ze strony prezydenta WielkoMiasta Janusza Bardaka

który tak bardzo chciał dostać Pilipuka, że nie pozwolił na wybaczenie.

Nagle z kabiny kierowcy rozległ sie głos mroczny, potężny i nie przyjmujący sprzeciwu jakby z samych piekieł.

-"ODZIAŁ BIENKO PRZYGOTOWAĆ SIĘ , ZBLIŻAMY SIĘ DO CELU, WŁORZYĆ HEŁMY I ODBEZPIECZYĆ PARALIZATORY"

Po plecach całej drużyny przebiegły dreszcze, tylko kierowca pozostał nie wzruszony.Po całym transpoterze dało się słyszeć trzaski zapinanych hełmów i bibczenie odbezpieczanych

ciężkich paralizatorów.

-WYŁĄCZ SILNIK.

Po zatrzymaniu się transpotera, zapanowała zupełna cisza, wypełniona oczekiwaniem.

-PRZED NAMI ZNAIDUJE SIĘ PODZIEMNA WYTWÓRNIA , ZWIAD DONOSI ŻE POSIADA ON DWA WYJŚCIA , JA ,OFICER Pietrasiuk I TECHNIK Krupa ZAJDZIEMY ICH

OD TYŁU I WYPŁOSZYMY ICH ZABORANNEM.

W umiśle Marka zapanowało wspomnienie zapachu Zaboranny, nigdy nie wyobrażał sobie że taki odór wogóle istnieje, odrazy zabrału mu się na wymity ale dzięki silnej

woli powstrzymał sie od tego. A poza tym wymitowanie w zamkniętym hełmie nie było najlepszym pomysłem.

Porucznik Zgryzło z dumą wstał z fotela, i stanoł naprzeciw swojego odziału, rzucając do kierowcy krótkie.

-Wiesz gdzie zaparkować.

Za szklanej nieprzerzystej jak czysta ciemność przyłbicy Porucznika Zgryzło, znów rozległ się głos bębnioący i mroczny. Lecz tym razem przez krótkofalówke zamontowaną

w hełmach był mniej przerażający.

-Reszta oddziału zaczaji się z przodu I potraktuje KAŻDEGO kto wybiegnie z wytwórni, USTAWCIE TOR-y NA PÓŁ MOCY.

Jednocześnie dało sie słyszeć w słuchawkach potwierdzenie rozkazów.

-JAKIEŚ PYTANIA?

Odpowiedzią była tylko cisza.

-NA POZYCIĘ.

Oba odziały rozeszły sie prawie bez szelestnie, w strone swych pozyci.Jedynie co zakłócało cisze, był głos dr "Łaty" Kowalskiego oraz prawie 105 kilowe

cielsko kaprala.

-Powinieneł więcej opuszczać miasto, Natura w swej dzikiej postaci, wygląda tak pięknie, kiedy ludzie zostawili ją w spokoju. Wszyscy mieli już dość "Greenpace"i sami zajeli się ochroną przyrody

bo ta grupa szalenców coraz bardziej nie dawała żyć.

Kapral Jankowski z karcąca nutą w głosie, dał do zrozumienia że to lipny czas na wspomnienia i macanie drzew.

-Łata to ni dobry moment żeby zabierać się za gadanie, jak było kiedy po świecie biegały dinozaury.

Doktor nie lubił kiedy mu się przerywało, więc rzucił swoja standardową wiązanke.

-Miej troche szacunku dla osóby w wieku 70 lat, młody zwłaszcza kiedy może ratować ci tyłek.

W tonie tych ostatnich słów odział, dotarł pod główne wejście.Wrota były dobrze ukryte między krzakami, ale dla oka uzbrojonego w termowizje, łatwo było zobaczyć

cieplejsze powietrze uciekające przez nieszczelnoś w włazie.

Drużyna Kaprala Jankowskiego ustawiła się na wprost wejścia, w najbliszych krzakach, czekając na sygnał.

W słuchawce rozpoczeło sie odliczanie, głosem takim jak do samej apokalipsy.

-TRZY

-DWA

-JUŻ

Dała się słyszeć puknięcie oznaczjące strzał z granatnika, oraz syk wydobywającego się zaboranny. Zaraz potem w bunkrze zapanowała wrzawa i kakofonia wrzasków

oraz dudnienie przewracanych przedmiotów.

Wrota z lekkim hukiem otworzyły się na ościerz i wyleciało z nich trzech "podejrzany " ubranych na roboczo, w których strone odrazy poleciały trzy metalowe bolco-palizatory

wystrzelone z Tor-ów, bez problemu wbiły się w nie chronioną skóre i obezwałdniły rzucając "podejrzanych" w torsjach na ziemie.

Odrazu razu zostali skuci przez Szegowego Tomka, ubezpieczango przez reszte odziału.

Z bunkra dało sie już słyszeć odgłos wymitów oraz słabnące wrzaski.

W słuchawkach znów zabrzmiał głos godny księcia ciemności .

-NAPRZÓD, NAPRZÓD.

Odział Kaprala jak jeden mąż, wszedł w szyku do bunkra, nie wiedąc że za ich plecami w krzaki zaszeleściły mimo że nie było wiatru.

Widok który zastali był szokujący, ich oczo ukazało sie czwórka postaci leżacych w swoich obiadach, lecz nie to było szokujące.

Marek nie wierzył własnym oczom.

Wszędie było widać tylko narzędzia, ściete bele drewna oraz chaos wywołany szturmem.

-To są jakieś żarty, tu nic ty niemareszta odziału nie pozbawiona towarzystwa.

Przy poruczniku Zgryzło, był prowadzony lekko utykający jeden z "drwali".Było widać że stawiał opór przy aresztowaniu.

-USPOKÓJCIE SIĘ SZEREGOWY, USPOKAJAM WAS.

"Uspakający" ton głosu porucznika, że Marek ogarną się w jednej chwili.

-Panie poruczniku, ale te miejsce jest puste.

Tomek, mimo powagi sytacji nie mógł sie opszeć pokusie.

-Abri nie odkryłeś.

Ta uwaga została szybko uciszona, przez gest ręki porucznika.

-DLATEGO MAMY TEGO WIĘŹNIA, JEST TYLKO JEDEN PROBLEM Z JEGO PRZESŁUCHANIEM.

W głowie kaprala zawrzało od myśli.

-Jakie problemy ze zmuszeniem do mówienia innego człowieka ma osoba która potrafi zmusić psy do gadania.

-Jaki to problem panie poruczniku?

-Nasz podejrzany, został pozbawiony języka w gębie.

Tomek podczas tej misji przechodził prawdziwą drogę przez męke.

-Człowieku, powiedz kto ci to zrobił?

Na twarzy więźnia, mimo że brudnej i porośniętaj zarostem, dało się zobaczyć oburzenie.

Marek znów musiał zwracać uwage dla kolegi z odziału.

-Tomek daj że spokój, takie zachowanie przeczy naszej działalności i celom PMOP.

Idealistyczne poglądy szeregowego Marka, znów dały o sobie znać.

Głos Tomka przy drobnym wysiłku można uznać za szczery.

-Dobra, przepraszam, ale niczego nie obiecuje. Ale nie musisz prawić jak ksiądz na kazaniu.

-Dość, tych kłótni mamy zadanie do wykonania.

Dość strachliwie odezwał się technik Szymon.

-p-panie Porucznik-ku, mam pomysł. Proszę o możliwość wprowadzenia go w życie.

-Zezwalam, lecz jaki to pomysł?

Technik z duma w głosie i z podniesioną głową rzekł.

-To moje najnowsze dzieło, mobilna echosonda.

Cały odział przyglądał się w skupieniu jak technik rozpina plecak, i wyciąga metalowe kwadratowe pudełko z antenką o wymiarach 25 X 25 X 4.

Tech Szymon w prost emitował ekstytacje.

-Zasada działania tego urządzenia jest dziecinnie prosta, wysyła ono ultra dzwięki które odbiają się od każdego napotkanego przedmiotu i wracają.

-Nie męcz nas szczegółami tylko to włącz.

Od razu dało się słyszeć dość znajome pipczenie.

Pierwszy jak zawsze odezwał się Tomek.

-Hej, to pipczy jak czyjnik ruchu z "Obcy 2", Czy mam się zacząć bać że coś wciągnie mnie do wentylaci?

Jak na zawołanie wentylaktor znajdujący sie na przeciwległej ścianie, zaczął się trząść.

Twarz Tomka z malującym się na nie strachem i zaskoczeniem, miała by duże szanse na zwycięstwo w konkursie "niedzwiedz polarny w zamieci"

-Dobra tylko żartowałem!

Marek niczym nauczyciel, zbawca, mesjasz, (niepotrzebne skreślić)znów zaczął pouczać swego kompana z drużyny.

-Nie wywołuj obcego z wentylacji.

-Starczy tych pi(pip), Panie Krupa znalazł pan coś?

Odwaga powoli jak powietrze z dziurawej dętki opuszczała technika Krupe.

– T-tak, echosonda wykrała za tą szafą, sporą przestrzeń.

-Jankowski, Pietrasiuk MACIE to przesunąć.

Po kilku mocnych pchniąciach szafa, odsłoniła niewielkich rozmiarów korytarz, tonący w półmroku.

 

 

Koniec

Komentarze

Wziołem sobie do serca wasze rady i oto poprawiona stylistycznie wersja mego opowiedania.

Marek przeklną pod nosem, nie lubiał takich akcji. Ludzie dąrzący do zysku kosztem innych, budzili w nim obrzydzenie i niezrozumienie.

Jeszcze długa droga przed Tobą…

I po co to było?

Serio to jest poprawiony tekst? Boję się zajrzeć do poprzedniego… ale czy nie wkleiłeś przypadek starej wersji? Znaczy, tej niepoprawionej?

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Warriortomb, jajcarz z ciebie. Wszak to żart, prawda?

Elanar zapytał: […] ale czy nie wkleiłeś przypadek starej wersji? Znaczy, tej niepoprawionej?   Nie , Autor nie wkleił starej wersji. Gdzieniegdzie wstawił entery, więc to nowa edycja.   …Quetzalcoatlu Złocistopióry, miej w opiece nieostrożnych czytelników…

Jak stwierdził syf. jeszcze długa droga przede mną, ale w przyszłości będzie tylko lepiej. mazurjinez Ja nie uznaje trolowania za źródło rozrywki, więc z bólem mówie nie, a żartem było by spytanie Terrego Prachetta kiedy ostani raz pan u siebie odkurzał? Dla AdamKB gratuluje bardzo dobrej spostrzegalności, od czasu pierwszej wersji nie skupiałem się nad pisaniem, lecz nad nagrywaniem filmów na YouTube, macie tu odnośnik www.youtube.com/watch?v=CqOxJr22JV4 wszystkie aktualne są związane z mechami, i wiem że może się nie cieszyć zbytnim zainteresowaniem, ale chciał bym prosić o przysłowiowe rzycenie okiem.

Przepuść swoje teksty przez jakiś sprawdzacz pisowni. Unikniesz wziołem, opowiedania, dąrzący, lubiał. A to z pierwszych dwóch linijek. I, niestety, skutecznie zniechęca do przeczytania reszty.

Właśnie, Warriortomb, skoro znasz się na komputerach, bo nagrywasz na Tube, to nie rozumiem, dlaczego tak trudno uruchomić sobie poprawiarkę ortograficzną. Mi się taka sama włączyła, gdy wpisuję tekst w okienko, bo tak bym nawet nie miał pojęcia, jak ją znaleźć. Ale gdy ktoś jest obeznany z komputerami… To naprawdę dziwię się, że to takie trudne.

Niestety, wbrew wcześniejszym ostrzeżeniom AdamaKB i innych userów tego zacnego portalu liteackiego, zacząłem czytać, zamieszczony w nocy o północy, tekst.  Przykro mi kolego, ale doczytałem mniej więcej do połowy, i dalej nie dałem rady. Odpadłem i poddaję się. Twojego tekstu nie da się w żaden sposób czytać. Odstręczają makabryczne błędy i totalne braki w znajomości podstaw języka polskiego. Leży ortografia, interpunkcja, składnia, fleksja i wiele, wiele innych błędów.  Przed Tobą bardzo długa i pełna zakrętów droga. Ale jeśli chcesz pisać, to dużo czasu poświęć na przekopaniu się przez zasady pisowni polskiej. Opłaci ci się to, zobaczysz. Dużo czytaj, ale zwracając szczególną uwagę, jak autorzy budują poprawne zdania, konstruując z nich bardzo ciekawe fabuły.  I najważniejsze, zaopatrz się w porządny edytor tekstu, a nie WordPad czy notatanik. Najlepszy jest Microsoft Word 2007 lub nowszy.  Powodzenia.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Nie wierzę, że ktoś mógłby napisać taki tekst, mając do dyspozycji edytor tekstu. Tym bardziej, jeśli jest 19-latkiem, czytającym średnio 2 książki w miesiącu, jak twierdził autor pod "wersją" poprzednią. Inna sprawa, że wrzucanie dwóch takich samych opowiadań na portal to kpina.   Warriortomb, wybierz wersję do usunięcia.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Lektor z filmiku to IVO?

Dobrze naczytałem się już wielu komentarzy na temat mojej słabej gramatyki, ale czemu żadnego komentarza na temat historii, postaci, albo chociaż świata przedstawionego?

Najwidoczniej nie przeczytałeś mojego komentarza. Radzę nadrobić.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Mogę pisać tylko za siebie – raczej nie czytam tekstów (wybacz, czas mam ograniczony), w których w pierwszych dwóch linijkach jest sześć błędów, a czterech z nich dałoby się uniknąć, gdybyś korzystał z funkcji sprawdzania pisowni.

Dlaczego? Ano dlatego, że nie da się czytać takich tekstów. Kilka pomyłek interpunkcyjnych, literówka jedna i druga, niewłaściwie dobrane słowo, zagmatwana składnia w zdaniu – to się zdarza każdemu. Ale żeby w każdym zdaniu widać było jakieś cuda… Wybacz, Autorze – posługujących się językiem polskim, nie polskopodobnym, oczy bolą po minucie… A co można napisać o tym, czego nie zdołało się przeczytać?

Aha. I masz błąd w tytule. Popraw, póki masz jeszcze czas na edycję.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

mkmorgoth już poprawiłem dziękuje.

"-Bo niemogłeś, dopiero…" "…tak że kapral Jankowski walną głową w sufit." "Prawie dwu metrowy i 112 kiliowym Kapral Robert J, powiedział spokojnie:

-Jest lipa, ale też byś jęczał jakbyś dostał strzałom w kolano." "Nie starzała, lecz bełt i to nie byle jaki, pokryty małem diamentowym bez problemu przebił ochraniacz zbudowany (z?) ceramiki i podszyty dwiema warstwami polikevlaru." "Polawał na potwory w kanałch?" "-Jak słyszałaś kapral Robert dostał od razu strzałą w kolano, więc doktorek zaczął go łatać, ja chciałem go potraktować Zeusem ale staruch wytrącił mi go z ręki

i sam mnie nim walnął, jedynie Markowi udało sie go na chwile obezwładnić ale staruch bez problemu wyrwał sie mu, i przywalił mu z flaszki wyciągniętej z kurtki

a nasz technik przejawia bardzo ciekawy typ odwagi bojowej, przejawianej także przez drób, więc całą akcje był skulony w wozie, a kierowca jest typem człowiekiem

kierującym sie filozofią Mamtowdupizmu." (tu całe zdanie bym przebudował zupełnie. Za długie, z powtórzeniami… Złe.) "W umiśle Marka zapanowało wspomnienie zapachu Zaboranny, nigdy nie wyobrażał sobie że taki odór wogóle istnieje, odrazy zabrału mu się na wymity ale dzięki silnej

woli powstrzymał sie od tego" "Porucznik Zgryzło z dumą wstał z fotela, i stanoł naprzeciw swojego odziału, rzucając do kierowcy krótkie.

-Wiesz gdzie zaparkować." (w drugim pogrubieniu zdecydowanie lepszy byłby dwukropek. No i bardziej poprawny.) "Za szklanej nieprzerzystej jak czysta ciemność przyłbicy Porucznika Zgryzło, znów rozległ się głos bębnioący i mroczny."  "Reszta oddziału zaczaji się z przodu I potraktuje KAŻDEGO kto wybiegnie z wytwórni" "-NA POZYCIĘ.

Oba odziały rozeszły sie prawie bez szelestnie, w strone swych pozyci.Jedynie co zakłócało cisze, był głos dr "Łaty" Kowalskiego oraz prawie 105 kilowe

cielsko kaprala." (tu przynajmniej autor był konsekwentny…) "Powinieneł więcej opuszczać miasto, Natura w swej dzikiej postaci, wygląda tak pięknie, kiedy ludzie zostawili ją w spokoju." Dalszych błędów już odechciało mi sie szukać. Tekst jest wybitnie słaby, nie mam pojęcia jaki był na niego zamysł, (chociaż widać że to część większej historii). Z całym szacunkiem dla autora, najpierw trochę pracy ze słownikiem. I dużo czytaj tego typu opowiadań. Przez to mimo kilku prób przebrnąć się nie udało. Zbyt wiele potknięć (i upadków) razi po oczach. Widziałem teksty wrzucane jako niedopracowane będące przy tym arcydziełem języka polskiego. Nie mam nic do dodania.

No cóż, nie napiszę nic nowego ponad to, co zostało już powiedziane.

Nowa Fantastyka