- Opowiadanie: majkmajers - Wigilia

Wigilia

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Wigilia

Z góry uprzedzam, żeby do tekstu podejść z takim samym dystansem, jaki mi towarzyszył podczas pisania (czytaj: przeogromnym)

 

 

Jest wczesny poranek, gdy postanawiam ruszyć się z łóżka. Podchodzę do okna i rozchylam zasłony. Słońce leniwie wstaje, rzucając długie promienie na betonowe blokowiska. Dodaje to nieco uroku poszarzałym budynkom, łypiącym podejrzliwie wypisanymi nań obelgami. Ktoś znowu nie lubi policji, ktoś ma w dupie premiera i w ogóle cały rząd, inny nienawidzi gejów. Ostatnimi czasy zjawisko narasta, jakby na anonimowych autorów z puszką farby w ręku spadła z nieba boska wena. Postanawiam wrócić do łóżka i trochę przysnąć. Budzę się kilka godzin później.

 

Jestem głodny. Wypada coś zjeść. Przechodzę do kuchni, gdzie w zlewie piętrzy się ogromny stos brudnych naczyń. Podnoszę talerz z samego szczytu. Barwna mozaika nań wymalowana przypomina mi co jadłem zeszłego wieczora. To była jakaś sałatka. Biały ser i warzywa, nic specjalnego. Może coś zostało, rzucam w myślach otwierając lodówkę. Jest. Dużo tego nie ma, ale na zajęcie dla żołądka powinno wystarczyć.

 

Po skończonym posiłku dokładam kolejny element do wielkiej porcelanowo-szklanej góry z naczyń, obiecując sobie w myślach, że kiedyś ten cały syf posprzątam. Posprzątam, posprzątam, posprzątam – próbuję się afirmować.

 

Biorę szybki i zimny prysznic, po czym przechodzę do garderoby. Strój na dziś – Sprane, stare dżinsy i szara koszula w paski. Do tego kapelusik w stylu Michaela Jacksona. Klasa w prostocie.

 

Piętnaście minut zdezelowanym pomarańczowym garbusem, który wygląda jak dynia wystarczają, żeby dojechać na rynek. Dziś wigilia, a to oznacza, że paskudne świąteczne dekoracje wiszą już na rynku przynajmniej od dwóch tygodni. To jak mikołaje z czekolady w supermarketach. Im wcześniej tym lepiej. Czasami pojawiają się już koło września. Mówię zupełnie serio. Idę do sklepu.

 

Ekspedientka przy kasie, patrzy na mnie dziwnym wzrokiem, gdy na przesuwanej taśmie widzi karpia i pół litra wyborowej.

 

– Proszę mnie nie oceniać, dobrze? Każdy spędza wigilię jak mu się podoba.

 

Czerwieni się, po czym mówi:

 

 

– To będzie trzydzieści siedem pięćdziesiąt, ma pan może kartę stałego klienta?

– Nie, nie mam.

 

Podaję jej niebieski papierek z wizerunkiem jakiegoś brodacza w koronie, Kazimierz Wielki, głosi napis. Odbieram resztę i wychodzę ze sklepu. Patrzę na zegarek, który pokazuje za pięć trzynasta. Jeszcze zdążę. Muszę zdążyć.

 

Moją ulubioną tradycją, ważniejszą niż karp, barszcz czy oglądanie Kevina, jest wystawa rzeźb w małej galerii afiliowanej do miejskiego muzeum. Nie jestem specjalnie religijny, ale jakoś pozytywnie działa na mnie widok dębowego dzieciątka, czy wypchanych zwierząt, które ani trochę nie przypominają tych prawdziwych. Jedyne co po nas zostanie to sztuka, prawda?

 

Nawet nie zauważam, kiedy upływają mi całe godziny na kontemplowaniu kiczowatych figurek, gdy zaczyna się ściemniać. Wracam do domu, gdzie okazuje się, że karp, którego kupiłem, nie nadaje się do spożycia. Trąci dziwnym zapachem dawno nie zmienianych skarpetek, a jego oczy są bardziej zamglone niż lotnisko w Smoleńsku. Wyrzucam rybę do kosza. Mówi się trudno. Przynajmniej została wódka.

 

Układam czysty biały obrus na stoliku w kuchni, kładę na nim butelkę, po czym wyglądam przez okno. Coś miga na ciemnym niebie, przesuwając się na zachód. Albo spadająca gwiazda, albo jakiś helikopter. Ważne, że coś się świeci. Wigilię można zacząć. Wypędzam ducha z butelki kilkoma sprawnymi ruchami, otwieram ją i pociągam z gwinta.

 

– Panie, pan to nie jest chyba grzecznym chłopcem prawda? – słyszę czyjś głos, dobiegający z bliżej nieznanego mi miejsca. Słyszę głosy, już mi kompletnie odbija, mówię do siebie w myślach.

 

– Nie, nie oszalałeś pan, tylko nie pij pan już tego, dobrze?

 

Czyta mi w myślach, czy co?

 

– Będę robił co mi się podoba – odpowiadam z nieukrywaną butą w głosie.

 

– Rozumiem. W takim razie nie pozostaje mi nic innego do zrobienia – mówi gruby i niski głos, po czym przede mną, na stoliku materializuje się podłużna paczka, owinięta tanim i brzydkim papierem prezentowym. Otwieram ją, w środku znajdując mały kij z dołączonym doń bilecikiem. Wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku, wypisane wykaligrafowanym pismem pełnym zawijasów.

Koniec

Komentarze

Czy my się przypadkiem nie znamy? ;-) Zdrówko i wesołych.

A skąd mielibyśmy się znać, niby? :) Kimżesz Ty Szkapo jesteś?

I czy Ci się tekst podobał?

Czytadło niskich lotów. Nie ujęło mnie. Brakuje fantastyki, głębszej fabuły. Napisane z myślą, by coś napisać. Do poczytania. Pozdrawiam. Wesołych Świąt :)

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

@mkmorgoth Nie musisz się tak spinać. Od razu widać przecież, i takie było zamierzenie autora (czyli mnie) żeby to był lekki, zabawny tekst z nutką fantastyki. Widać też, że nie zamierzam tym mini-opowiadaniem aspirować do tekstów Dostojewskiego czy Dickensa, daj pan spokój. Chodziło mi o poeksperymentowanie z formą, tj. z czasem teraźniejszym w narracji, czego się praktycznie nie spotyka wśród głównego nurtu literatury. No może Chuck Palahniuk tak pisze czy Bret Easton Ellis. Więcej grzechów nie pamiętam.

I proszę podejść z dystansem, jak napisałem, są święta przecież ;)

Dystans dystansem, ale pierwsze zdanie można napisać porządnie. :-) Jest wczesny poranek, gdy powziąłem ruszyć się z łóżka. – Dlaczego zaczyna się czasem teraźniejszym, a potem następuje przeszły? I samo powziąłem dziwnie wygląda. W zestawie z decyzją byłoby lepiej, ale trochę sztywno. Całość bez rewelacji, ale ujdzie.

Babska logika rządzi!

Tak strasznie bezpłciowe. Według Ciebie tekst miał być lekki i zabawny – lekki owszem jest. Zabawny? To już niezbyt, ale może akurat mrugałem przy zabawnych zdaniach i zwyczajnie je przeoczyłem, bywa.   Trąci dziwnym zapachem dawno nie zmienianych skarpetek, a jego oczy są bardziej zamglone niż lotnisko w Smoleńsku. To było dobre. ;)

Napisane z myślą, by cos napisać., jak to powiedział mkmorgoth. Nie jest źle, ale z pewnością stać Cię na coś lepszego. ;)

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

@Finkla masz rację. Byłem niekonsekwentny już w pierwszym zdaniu. Zaraz poprawiam. @Elanar Stać mnie może na coś lepszego, ale będziecie musieli poczekać ;)

Dziękuję wam wszystkim za opinie :)

Z góry uprzedzam, żeby do tekstu podejść z takim samym dystansem, jaki mi towarzyszył podczas pisania (czytaj: przeogromnym)  ---> brak kropki i brak określenia minimalnego dystansu.  :-)   Z doświadczenia wynika, że po oddaleniu się na pół kilometra tekst przestaje wywoływać bóle głowy.  :-)

Tekst nie najgorszy, ale nic mnie w nim zbytnio nie ujęło.

Nie podoba mi się, dystans czy nie.   W jakim sklepie z taśmą alkohol jest ogólnodostępny, a nie podawany przez ekspedientkę?

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

W jakim sklepie z taśmą alkohol jest ogólnodostępny, a nie podawany przez ekspedientkę?

Wydaje mi się, że w większości. ;P Szczerze, to nie przypominam sobie, bym spotkał się z innym sposobem.

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

No poparz ; p Różnie bywa…

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

@joseheim Rzadko pewnie alkohol kupujesz :p

Głównie piwo ; P   Nie no, jak się zastanowiłam to przyszły mi do głowy i takie, i takie sklepy, ale jednak w pierwszej chwili pomyślałam tylko o takich, w któryh alkohol jest zazdrośnie strzeżony przez sprzedawców i stoi za nimi…

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Piwo to nie alkohol! ;D   U nas było tak przez jakiś czas, ale obecnie większość tych kas alkoholowych została zlikwidowana – nie wiem czemu, pewnie jakiś spisek. ;)

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Tyle komentarzy na temat alkoholu ; P A ja niepotrzebnie się czepiałm, wybaczcie…

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Uch. Wybacz, autorze, ale dla mnie ten tekst jest o niczym :)

 

Pytanie dodatkowe: czy autor jest z Łodzi?

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Autor nie jest z Łodzi, a z małej miejscowości w Małopolsce.

I jak to o niczym? Przesłanie nawet jest, żeby nie pić alkoholu, bo się rózgę otrzyma :D

Przesłanie jest, ale tekst ne jest ani zbyt interesujący, ani zbyt zabawny.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

A to zapytanie o Łódź?

A bo w Łodzi mawiają, że chodzą na rynek, nie na targ ; ) Rozumiem, że skoro to mała miejscowość, to bohater rzeczywiście wybrał się na rynek.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Nowa Fantastyka