- Opowiadanie: Carewna - Baśń o krasnalu Poziomce, pięknej Jaśmin-Jagodzie i lisie-przecherze

Baśń o krasnalu Poziomce, pięknej Jaśmin-Jagodzie i lisie-przecherze

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Baśń o krasnalu Poziomce, pięknej Jaśmin-Jagodzie i lisie-przecherze

 

Krasnal Poziomka mozolnie brnął przez splątaną gęstwinę pędów dzikich malin na skraju lasu. Niósł na ramionach pokaźnych rozmiarów skórzaną sakwę. Trzymaną w dłoni włócznią rozgarniał kolczaste pędy. Wspinał się na kępy suchej trawy i zeskakiwał w wilgotne dolinki pomiędzy nimi, rozchlapując błoto skórzanymi buciorami. Nagle na gałąź pobliskiej tarniny sfrunęła kawka.

 

– Pozioomka, Pozioomka, bez celu się błąąka! – zaskrzeczała. Nie było to z jej strony zbyt uprzejme, gdyż, jak wiadomo, leśny ludek nie potrafi układać wierszy i bardzo cierpi z tego powodu. Nad problemem tym od wieków głowią się najtęższe głowy krasnoludzkiego rodu. Jednak od czasów czcigodnego Koszałka-Opałka nie udało się uczonym opracować rymu bogatszego od krasnoludek – płotek. Poziomka nawet nie podniósł głowy, tylko kontynuował marsz wskroś zarośli. Kawka nastroszyła pióra na karku i zeskoczyła na bezlistny malinowy krzak. Cała roślina zachybotała się pod ciężarem ptaka, łącznie z pędem, po którym właśnie wspinał się Poziomka. Krasnal napiął muskularne ciało, balansując z rozłożonymi rękoma, ale nie upadł. Łypnął gniewnie na kawkę i syknął:

 

– Nie masz co robić, stara?

 

– Kau, kau, właśnie, że nie mam. Dokąd idziesz, krasnalu? – Przechyliła przekornie łebek.

 

– Gdzie idę, tam idę i nic ci do tego. – Poziomka schwycił rękoma za dwa badyle i wspierając się na nich, przerzucił nogi nad leżącą w poprzek obranej marszruty gałęzią. Obejrzał z namysłem wilgotny, lśniący ślad na korze i ruszył wzdłuż niego.

 

– Nie głodno wam tam, karzełkom, w lesie? – zapytała kawka już poważniej. – Przyjąłbyś ode mnie dżdżownicę dla Jaśmin-Jagody? Ona chuda taka, zwiewna, uświerknie nam jeszcze zimą i kto będzie w maju tańczył dla starej ciotki kawki?

 

– Żadnaś ty mi ciotka, czarnulo! – prychnął Poziomka. – A o piękną Jaśmin-Jagodę to ty się już nie martw, my nie tacy głupi, żeby kobiety i dzieci morzyć głodem. Śpi ona bezpiecznie, obudzi się na wiosnę z pierwiosnkami. Jeszcze zatańczy na twoich kosteczkach, starucho. – Odparł krasnal. Schylił się nagle, szybkim dźgnięciem wydobył z mokrej szczeliny pod omszoną gałęzią nabitego na włócznię pomrowa. Czarne cielsko drgało spazmatycznie, po drzewcu spływał ciągnący śluz. Poziomka skrzywił się z obrzydzeniem, strząsnął truchło na ziemię i wytarł broń w mech.

 

– Kau, kau! Kau, kau! – roześmiała się kawka. – Żeby nie ta twoja czerwona czapka, to byś nie płoszył wszystkiego naokoło i mógł co lepszego od ślimaków żreć!

 

– To moja klanowa barwa i ani myślę nią byle komu czapkować. Tylko tchórz musi się kryć, kiedy poluje. – Zrzucił z pleców worek i rozchylił jego brzegi. Kawka aż zaniemówiła na chwilę na widok zamglonych, martwych ślepi i półotwartej, zastygłej w śmiertelnym grymasie mysiej mordki.

 

– Fiuu, to ja o nic, kau, kau, nie pytałam i nie chcę wiedzieć! – Stara odskoczyła z powrotem wysoko na śliwę. – Powiedz tylko, daleko taszczysz te łakocie?

 

– Głupia, myślisz, że ci powiem, gdzie śpi rozkoszna Jaśmin-Jagoda i jej dziewięćdziesiąt dziewięć sióstr-wróżek? Leżą one bezpiecznie pod korzeniami jabłoni, a której, to i całe wasze stado nie wyśledzi, wy leniwe jajożery-pisklojady! – krzyknął za nią Poziomka, ale kawka już nie słuchała. Nagle czymś spłoszona, zatrzepotawszy skrzydłami wzbiła się ciężko i odleciała nad polem.

 

– Narwana jakaś. – Wzruszył ramionami krasnal i ruszył w dalszą drogę. W chwilę po jego odejściu poruszyły się nieopodal zeschłe liście paproci i wyjrzał spod nich rudy łeb lisa. Spryciarz oblizał zęby czerwonym jęzorem i z paskudnym uśmieszkiem mruknął do siebie:

 

– A tak się składa, że ja akurat wiem, gdzie rosną najsłodsze rajskie jabłuszka w tym lesie.

 

Podniósł nos, łowiąc w jesiennym, czystym powietrzu ulotny trop. Ruszył równym truchtem za Poziomką. To pozwalał mu odejść tak daleko, że tylko nos upewniał go, którędy pobiegł krasnal, to znowu deptał mu po piętach tak, że o tylko kilka kroków przed lisim nosem błyskała w gąszczu czerwona czapeczka. Cały czas szedł cicho jak kot, omijając ostrożnie suche patyki i szeleszczące liście. Krył się w poszyciu, przypadając raz po raz do ziemi, gdy Poziomka zwalniał albo patrzył dookoła.

 

Nagle przechera wciągnął mocniej powietrze, łapiąc nową nutę w tropie. Zbliżył się powoli do polanki, na której przystanął śledzony. Z zarośli lis patrzył, jak Poziomka rozgląda się ostrożnie, podkrada do pnia starej dzikiej jabłoni i upycha zdjętą z pleców sakwę w szparę pod korzeniami. Następnie krasnal wyjął stamtąd jakiś przyrząd. Dwa kije długości jego ramienia, połączone krótkim sznurem i z pętlą na końcu jednego z patyków. Wyprostował się, jeszcze raz popatrzył dookoła, sprawdził, że polanka jest pusta i kręcąc młynka dziwnym narzędziem, oddalił się ścieżką między krzewinkami borówki.

 

Rudzielec odczekał dobrą chwilę, by się upewnić, czy Poziomka odszedł na dobre, nim wychynął z zarośli na polanę. Doskoczył do jabłonki i aż mlasnął z podekscytowania. Lekceważącym ruchem odrzucił na bok worek z myszą i zaczął kopać łapami w miękkim podłożu. Zatracił się całkowicie, miotając do tyłu grudki ziemi i liście. Nagle świsnęło, lis zamarł w pół ruchu, zacharczał. Upadł, przebierając spazmatycznie łapami. Z ucha sterczało mu ledwie widoczne drzewce włóczni. W otworze dziupli tuż nad lisem znikąd pojawiła się goła, umazana błotem głowa, potem ramiona i na końcu cały Poziomka. Krasnal starł rękawem maskującą warstwę brudu, nasadził na głowę czerwoną czapeczkę i uśmiechnął się z satysfakcją. Lekkim skokiem znalazł się tuż obok padłego drapieżnika. Usiadł na nim okrakiem, wyciągnął krzemienny nóż i pewnym ruchem wykonał pierwsze cięcie.

 

– No, ukochana Jaśmin-Jagodo! Miękkie będziesz miała łóżko tej zimy! – Wyszczerzył zęby Poziomka. A potem zabrał lisią skórę, najsmaczniejsze kęski mięsa i pogwizdując, odszedł tam, gdzie za siódmym lasem naprawdę miały zimową kryjówkę wszystkie żony i córki krasnali. Nie powiem wam, gdzie, bo sama boję się zemsty małych, dzielnych myśliwych.

Koniec

Komentarze

"…przypadając raz po raz do ziemi, gdy Poziomka zwalniał albo rozglądał się?? dookoła."

"…kręcąc młynki dziwnym narzędziem, oddalił ścieżką między krzewinkami borówki." – podobnie jw. "Się" by się przydało. ;) IMO.

Brzydko się ta kawka śmiała ;) Przeczytałem, nie musiałem się zmuszać, a i zakończenie na plus. Pozdrawiam świątecznie.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Racja, dwa "się" się zgubiły z niechlujstwa.

Bo kawki to takie wredne ptaszory. ;)

Cieszę się, że się podobało.

And the world began when I was born/ And the world is mine to win.

– Pozioomka, Pozioomka, bez celu się błąąka! – Zaskrzeczała.  – z jakiej litery, dużej czy małej, piszemy atrybucje z "odgłosem paszczowym"?   I jeszcze trzy razy to samo.   Ale spryciarz z Poziomki, faktycznie strach z takim zaczynać.  :-)

Carewna, ach Carewna Tyś prawie moja krewna. ach czemuż taka krótka bajka o krasnoludkach?   Naprawdę ładne, szkoda że nie trafi do "Czarnej kawki". Pozdrawiam przy choince.

Dzięki, Adamie, popoprawiałam te dialogi nieszczęsne. Mam nadzieję, że teraz lepiej?

@ryszard: To przez "Kawkę" właśnie latają mi po głowie kawki, jedne dłuższe, drugie krótsze. Ta jest krótsza, bo nad makowcem ciężko się myśli. :) Na "Kawkę" poszło coś, co miało powyżej 10k.

And the world began when I was born/ And the world is mine to win.

Sympatyczna baśń. Zastanawiam się, jaka jest pora roku – krasnalkowe samiczki już śpią, ale ciągle można upolować ślimaka albo mysz. Nie za wcześnie je ta drzemka zmorzyła? ;-)

Babska logika rządzi!

Pierwsza bajka, z której dowiedziałam się, że miłe krasnoludki w czerwonych czapeczkach, wcale nie są miłe. Że zabijają myszy, pomrowy a nawet porywają się na lisy i podstępnie je pokonawszy, obdzierają ze skóry, by panie krasnoludkowe i panny krasnoludkówny miały piękne futerka. A myślałam, że krasnoludki to takie ekologiczne istoty.     „…brnął przez splataną gęstwinę pędów dzikich malin…” –– Literówka.   „Krył się w poszyciu, przypadając raz po raz do ziemi, gdy Poziomka zwalniał albo rozglądał się dookoła. Nagle przechera wciągnął mocniej powietrze, łapiąc nową nutę w śladzie. Zbliżył się powoli do polanki, na której zatrzymał się ścigany. Z zarośli lis patrzył, jak Poziomka rozgląda się ostrożnie…” –– Nadmiar się. Lis krasnala chyba tropił/ śledził, nie ścigał. Może: Raz po raz przypadał do ziemi, niknąc w poszyciu, gdy Poziomka zwalniał albo rozglądał się dookoła. Nagle przechera wciągnął mocniej powietrze, łapiąc nową nutę w tropie. Podszedł powoli do polanki, na której przystanął śledzony. Z zarośli lis patrzył, jak Poziomka rozgląda się ostrożnie…   „…sprawdził, że polanka jest pusta i kręcąc młynki dziwnym narzędziem…” –– …sprawdził, że polanka jest pusta i kręcąc młynka dziwnym narzędziem… Mając na myśli wywijanie czymś, np. szablą lub kręcenie palcami, mówimy kręcić młynka.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Bardzo przyjemnie się czytało ;) Jak najbardziej na plus.

Dziekuję wszystkim za przeczytanie i opinie. :)

@ Finkla: krasnoludkowe samiczki to bardzo delikatne stworzenia, może idą spać wczesniej, niż myszy. Może już w październiku?

@ regulatorzy: dzięki za wyłapanie błędów. Ups, niezgrabnie coś ten lis tropi, muszę przeredagować. ;)

And the world began when I was born/ And the world is mine to win.

Carewno, moja drooga Nie pisz w baśni tak blisko siebie – "Ruszył, wzruszył i wyruszył", bo to krasnoludkowi psuje opinię, a przy okazji troszkę i Tobie. Uściski. Pozdrawia wielki i gruby krasnolud – Ryszard.

Dobrze się czytało :)

Przynoszę radość :)

W sumie mało bajkowa ta bajka. Ale ja marudna jestem, więc tylko zaznaczam, że tu byłam.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Mordercy, nie krasnoludki :) Ja się nie znam, ale wydaje mi się, że język często niespecjalnie bajkowy :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Fakt, stylizacja baśniowa jest dla mnie trochę ciężka do ogarnięcie. :) Starałam się, ale zwłaszcza pod koniec popłynęłam w innym kierunku. :)

And the world began when I was born/ And the world is mine to win.

Może i popłynęlaś w innym kierunku, ale bajka udana. Tyle że nieco odbiega od utartych wyobrażeń o krasnoludkach, które tylko pomagają innym stworzeniem, a nie mordują. Ale może tutaj odrobina prawdy o krasnoludkach wreszcie ujrzała światło dzienne? Podobała mi się Twoja bajka.  

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Ha, no własnie, czy ktoś zastanawiał się kiedyś, co jedza krasnoludki? ;)

And the world began when I was born/ And the world is mine to win.

To, co im Śnieżka upichci ;)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Leśne krasnale powinny jeść grzybki, korzonki, orzeszki i jagody, a pijać rosę. Co innego ubożęta domowe, które chętnie zjadają okruszki, czasem specjalnie zostawione ciasteczko; lubią mleko. W ostatnich czasach wyewoluowała nowa grupa skrzatów domowych –– te podkradają naszym Kotom suchą karmę. Pieskom też. ;-) O krasnoludki domowe trzeba dbać, bo wkurzone szczają do mleka, a wtedy ono się zsiada. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dieta wegetariańska nie zapewnia wystarczającej ilości białka i wapnia. :D Biedni krasnoludkowie muszą jeść tatar z myszy i zapijać  lisią krwią. ;)

And the world began when I was born/ And the world is mine to win.

To ja, tak jak te krasnoludki, z wielką przyjemnością pożeram befsztyki tatarskie, tyle że wołowinkowe. I zapijam wódeczką –– czystą i zimną jak poranna rosa. ;-)

   

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Regulatorzy w formie :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Tak, Koiku. Nie mogę sobie pozwolić na niebycie w formie. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

A jedna, zielonooka pani karciła mnie za "zieloną herbatę", a tu, proszę, i wódeczka…Pozdrawiam noworocznie.

Jeśli mnie pamięć nie myli, a do tej pory rzadko myliła, nigdy nikogo nie karciłam. Owszem, raz, pod postem pewnego użytkownika, który wyznał, iż zdarzyło mu się nadużyć zielonej herbaty, rzuciłam światłą i odkrywczą myśl, że zielona herbata pita z umiarem, nie szkodzi nawet w dużych ilościach. ;-) A tatar bez wódeczki…? Czy to w ogóle ma sens? ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Tatar, śledzik, kiszaczek… :)

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Przepraszam autorkę bajki za tę niezrozumiałą dla niej wymianę uwag. Wracając do baśni, nie zgadzam się, że jest zbyt okrutna. W bajkach zdarzają się pożarcia żywcem (wilk pożera babcię – Czerwony Kapturek), palenie żywej Baby Jagi (Jaś i Małgosia). I tak dalej. Najbardziej znane bajki są na swój, bajkowy sposób, okrutne. Tak więc Twoja baśń nie odbiega zbytnio od konwencji. Pozdrowienia.

Się mnie ten Poziomka widzi. W końcu doceniono: mamuty do domu przynosi? Przynosi. Zadziorny jest? Jest. Przebiegły z niego mały sk*syn? Ano przebiegły. Bohater akurat na dzisiejsze czasy, przy całej tej brutalizacji treści dla dzieci wręcz niewinny, a i przemyca od razu wdrukowanie ważnego tradycyjnego wzorca kulturowego: kobita w domu śpi, to mężczyzna po żarcie i futra won! :) Sprytne, sprytne… :)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Nowa Fantastyka