- Opowiadanie: Karol Gumowski - Dysputa w karczmie o herbacie

Dysputa w karczmie o herbacie

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Dysputa w karczmie o herbacie

I

 

 

 

 

 

U Lubbita o tej porze jak zawsze były tłumy. Bzyczenie licznych rozmów niosło się po całej sali, przywodząc Krivonosowi na myśl ul pełen pszczół. Zarzucił swą parcianą kapotę na poprzeczną żerdź. Jego kompan już spoczął. On natomiast, zaczepił przechodzącą obok służkę.

 

– Jedno piwo herbaciane, i jedno ciemne, prosim.

 

Kobieta skinęła w pośpiechu głową i z tacą pełną pustych kufli udała się w kierunku szynkwasu. Rajfur usiadł.

 

– Nijak cię zrozumieć nie mogę, Krivonos – Ike rzekł z wyrzutem – miast dziwować z tymi herbacianymi szczynami, wziąłbyś jak normalny człek ciemne piwo.

 

– Ale to też jest piwo… tyle że z domieszką herbaty.

 

– Sam żeś domieszka! Zauważ że ludzie od wieków ten wspaniały, złocisty trunek pijają z upodobaniem. Wieszli dlaczego? Nie wiesz? Ha! No to stary Ike ci wyłoży, jak w szkole.

 

– Już się lękać zaczynam.

 

– Patrzaj – Grubas przysunął się do stołu i zaraz począł gestykulować żywo – każden jeden chce się czasem od trosk uwolnić i od tego szarego gówna jakim jest zwykłe życie. Potrzeba tedy by trunek należytą moc miał, by krzynę człeka sponiewierał i wytchnienie dał skołatanym nerwom.

 

– Ładna definicja pijaństwa, winien żeś skrybą zostać przyjacielu i swe mądrości w księgach spisywać…

 

– Nie drwij, wole jeden! Tłumacze ci jak dziecku, że ten twój przysmak, podstawowych atrybutów dobrego piwa nie posiada.

 

Już chciał coś odpowiedzieć, ale znalazła się przy nich służka. Z gracją postawiła dwa kufle na blacie. Z ich krawędzi spływała ścieżkami śnieżnobiała piana. Krivonosa, który przysunął twarz bliżej, wyskakujące bąbelki uderzały w policzki. Delektował się łagodnym, zielonym zapachem.

 

– Zocz na tę barwę – Oczywiście Ike musiał mu przerwać – to, co dzisiaj rano w wychodku wyszło z mojej dupy miało podobną, a kto wie czy i nie smak…

 

Subtelność żartów Ike’a była jak zawsze porażająca. Nie zważając na to, Krivonos uniósł kufel i wlał do gardła sporą ilość.

 

– Zawierz mi – Grubas się nie poddawał – jestem smakoszem, wprawiam się w tym od trzydziestu roków przeszło i wiem co mówię. Daj sobie spokój i nie kalaj piwa tą herbatą.

 

– Żeś smakosz piwa, każdy pozna od razu po twym brzuszysku co je na przedzie dźwigasz. Dziwota, że w ogóle nogi dają rade takiemu ciężarowi.

 

Nagle, wszystkie okiennice rozwarły się na oścież. Drzwi po chwili zrobiły to samo. Ze wszystkich otworów, jęły nadlatywać małe strzępki matowej mgiełki. Łączyły się na samym środku izby w jakiś większy kształt. Służka upuściła tacę z kuflami, powodując okropny dźwięk bijącego się szkła. Niektórzy mężczyźni zachłysnęli się piwem.

 

– A cóż to? – Ike się obrócił.

 

Oczom wszystkich ukazał się stwór o patykowatym ciele, które miał owinięte liśćmi i strzępkami czegoś, co kiedyś mogło być ubraniem.

 

– Jam jest Tearumn, jestem bogiem ziół wszelakich i wywarów.

 

– To my mamy takiego boga? – zdziwił się Krivonos.

 

– Bogów są setki, i to od wszystkiego, śmiertelniku… zdzierżyć już nie mogłem tych bezeceństw, które wygłasza ten oto, Ike z Idevry.

 

Grubas tylko przełknął ślinę, a stwór dopowiedział:

 

– Dlatego przybyłem tę sprawę wyjaśnić.

 

Tearumn pojawił się przy Ike’u i chwycił go swymi długimi palcami za głowę. Grubas chciał się wyrwać, lecz czuł że nie ma władzy nad swym ciałem. Jego usta rozwarły się szeroko.

 

– Lej – polecił Krivonosowi.

 

Ten niezwłocznie, wystraszony, zrobił, co mu kazano. Oczy Ike’a biegały na wszystkie strony, a na czoło obficie wstąpił pot.

 

– I cóż powiesz, smakowało?

 

– Ttaak… bb… barrdzo – Ike sprawiał wrażenie że zaraz niechybnie zleje się ze strachu – to najlepsze piwo, jakie… ppiłem.

 

– No widzisz. Zatem nic tu po mnie, żegnajcie śmiertelnicy. Ach, jeszcze jedno – zwrócił się do grubasa, rysując w powietrzu jakieś zawiłe symbole – To na wypadek, jakbyś zapomniał.

 

Na czole mężczyzny pojawił się duży tatuaż, przedstawiający liść herbaty.

Koniec

Komentarze

błędy w zapisie dialogów…  a fabuła chyba zrodziła się w trakcie sylwestrowej popijawy. może jakbym już nie wytrzeźwiał to by mi się podobało. ale niekoniecznie. 

Co Autor miał na myśli? Ja, szara myszka, nie pojąłem głębi tegoż nietuzinkowego tekstu.

Mastiff

Trudno coś o tym tekście rzec, gdyż nie zrozumiałem. Ogólnie – scenka o niczym, jak dla mnie. Kilka (bardzo kilka) błędów w dialogach i interpunkcji. :)

Mee!

Dzięki za odzew, jestem początkujący i pewnie te błędy wynikają z braku doświadczenia. Byłbym wdzięczny za konkretne niedociągnięcia(prawda że brzmi ładniej niż "błędy"?). Wiem że autor nie powinien tłumaczyć swego dzieła, ale rzeknę tylko, że "scenka" ta miała być krótka i śmieszna(przynajmniej troszkę). Luźne droczenie się dwóch kumpli w karczmie. Bóg trunków na końcu ukarał i naznaczył piętnem Ike'a. Traktujcie ten tekst luźno, i z przymrużeniem oka, no i pijcie herbatę…

Jak na debiut, to nie jest źle. Ale faktycznie – tekst wygląda na coś zrodzonego w stanie przyjemnie wskazującym, kiedy to mnóstwo rzeczy nagle zaczyna bawić. A tu enefowa ludzkość dzisiaj raczej skacowana niż wstawiona… Chciałeś konkretne przykłady błędów? "Pieniąca się piana" – masło maślane. Czyli pleonazm, a do tego jeszcze powtórzenie. Wolacz od reszty zdania oddzielamy co najmniej przecinkami. O zapisie dialogów możesz poczytać w Hyde parku, tam jest wątek z poradami.

Babska logika rządzi!

Czyli spóźniłem sie z publikacją o jeden dzień. Dzięki za rady, w sumie powinienem zacząć od przejrzenia hyde parku. Ale to początki dopiero, kolejny tekst będzie lepszy, obiecuje.

Pamiętaj, że na poprawki masz tylko 24, dlatego od razu zmień sobie tę pianę i resztę. Zgadzam się z Finklą – nie jest najgorzej, nawet zakumałam zamysł artystyczny. Lekka stylizacja dialogów OK. Natomiast przyczepiłabym się do imion. Dopóki nie odmieniłeś imienia Ike, byłam pewna, że należy je czytać tak, jak się pisze. Bo masz Krivonosa i to mnie jakś zmyliło. No ale to fantastyka, a fragment jest za krótki, żebym mogła się jakoś konkretniej wypowiedzieć.

https://www.martakrajewska.eu

Miło, że "zakumałaś" pomysł, bo powoli zaczynałem myśleć że to ja mam jakiś dziwny sposób pisania. Co do imienia, Ike – miało ono być takie – powiedzmy – anglosaskie.

Karolu – to bardziej scenka niż opowiadanie. Nieszczególnie porywające, w moim odczuciu. Ot, siedzą kumple przy piwie i się lekko sprzeczają na bardzo istotny temat. Wpada super-oprych, kumpel jednego z nich, i dosadnie przekonuje nieprzekonanego do jedynego słusznego zdania. To tak w skrócie.Nie wiem, czemu, ale – pomimo stylizacji językowej – odniosłem wrażenie, że rzecz dzieje się w teraźniejszości. Losowo wybrane błędy: " i od tego szarego gówna jakim jest zwykłe życie" – brakuje przecinka przed "jakim" "Grubas przysunął się" – GRUBAS w tym przypadku raczej nie jest imieniem, więc skąd ta wielka litera na początku "nogi dają rade takiemu ciężarowi." – nogi dają radĘ "Ze wszystkich otworów, jęły nadlatywać małe strzępki matowej mgiełki" – niepotrzebny przecinek.   Pisz, trenuj (i nie mam tu na myśli pisania trenów – a w każdym razie nie tylko) i powodzenia w twórczości – cały rok przed nami :)

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

Ja też bym radził bardziej się starać przy tytułach. Nie bez powodu np. saga Tolkiena nazywa się inaczej niż "Opowieść o 12 śmiałkach idących do Mordoru przez Śródziemie"

Trzymam kciuki, z każdym nowym dziełem na pewno  będzie lepiej

Ups… żona dobrała się do klawiatury i chciała mnie pocieszyć – niestety z mojego profilu, także, przepraszam za zamieszanie. Tyraelu, zgadzam się że to scenka, ale nie uważajmy jej za coś gorszego od opowiadania. Druga rzecz, Tearumn (zwróćcie uwagę na pierwsze trzy litery tego imienia) nie był "kumplem" Krivonosa, był bogiem trunków i wywarów. Błędy wytknąłeś sprawnie, dzięki za opinię. Tytuł – przyznaje – jakiś zjawiskowy nie jest, ale nie chciałem kombinować na siłę. A może ktoś z czytających ma jakiś lepszy pomysł na tytuł? Jestem ciekaw…  

"O wyższości herbaty nad piwem"? "Teafania"? Ten drugi mi się podoba bardziej.

Babska logika rządzi!

"O złotych i brązowych płynach dysputa"?

Babska logika rządzi!

Wiedziałem, że ktoś się zmobilizuje. Mi za to pierwsza propozycja się podoba – prosta i jasna, dzięki Finkla.  

Zgodnie z życzeniem Autora, przymrużyłam oko, ale w ten sposób czytało się fatalnie. Przeto otworzyłam oko i, już widząc obuocznie,  potraktowałam tekst luźno.

O luźno potraktowanym tekście nie wypada powiedzieć nic złego, dlatego już nic nie powiem.

Idę zaparzyć herbatę. Potem, zgodnie z sugestią Autora, wypiję ją. ;-)

 

„Rajfur usiadł”. –– Do czego potrzebna nam wiadomość, że Krivonos jest alfonsem?

Za SJP: rajfur daw. «stręczyciel»

 

Wieszli dlaczego?” –– Wiesz-li dlaczego?

 

Tłumacze ci jak dziecku…” –– Tłumaczę ci jak dziecku

 

„Z gracją postawiła dwa kufle na blacie”. –– Wolałabym: Z gracją postawiła na blacie dwa kufle.

 

„Tearumn pojawił się przy Ike’u i chwycił go swymi długimi palcami za głowę”. –– Zbędny zaimek. Czy mógł go chwycić cudzymi palcami? ;-)

Proponuję: Tearumn pojawił się przy Ike’u i długimi palcami chwycił go za głowę.

 

„Grubas chciał się wyrwać, lecz czuł że nie ma władzy nad swym ciałem. Jego usta rozwarły się szeroko”. –– Zbędne zaimki.

Może: Grubas chciał się wyrwać, lecz czuł że nie ma władzy nad ciałem. Szeroko rozwarł usta.

 

„Na czole mężczyzny pojawił się duży tatuaż, przedstawiający liść herbaty”. –– A po czym można było poznać, że to liść herbaty? ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ekhm, więc tak: wiedza , że Krivonos jest rajfurem przyda nam się w kolejnych (dłuższych już) opowiadaniach, których będzie bohaterem. Podziękowania za błędy, teraz dopiero widzę jak często piszę: "swoimi palcami" itp. A że był to liść herbaty, nie wiem doprawdy po czym można by poznać, zabiłeś mnie tym pytaniem.

Karolu, dychasz jeszcze? Nie chciałam Cię zabić. Liść herbaty jest tak mało charakterystyczny jak bardzo charakterystyczne są liście np. klonu, koperku czy marihuany. ;-)   I nie dziękuj za błędy, w końcu sam je zrobiłeś. Ale mam nadzieję, ze w przyszłości będziesz pisać coraz lepiej. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Karolu, w imieniu regulatorów pozwolę sobie na komentarz do twojej odpowiedzi na komentarz: Regulatorzy pisze: "Zgodnie z życzeniem Autora, przymrużyłam oko,…" "Przeto otworzyłam oko…" "…potraktowałam tekst luźno…" Ty odpowiadasz: "…zabiłeś mnie tym pytaniem." Ja komentuję: regulatorzy to kobieta – na co, oprócz żeńskiej formy jej wypowiedzi, wskazuje sukienka przy jej nicku w profilu użytkownika regulatorzy ;) Pozdrawiam i błogosławię, jakem arkejndżel ;)

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

TyraelX, czuję się bardzo fachowo i bardzo rzeczowo skomentowaną kobietą, dziękuję. ;-)  

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

No tak, racja, przepraszam(robię to już chyba w każdym komentarzu). Późno już było, ale nie usprawiedliwia mnie to.

;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka