- Opowiadanie: Pork Porn Fantastisz - Przypadek Igora

Przypadek Igora

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Przypadek Igora

 

Bardzo dawno temu w pewnej wsi mieszkał biedny i niewyględny chłop. Jego pole było maleńkie. Patrząc zaś na chatę, miało się nieodparte wrażenie, że zaraz się zawali. W samej chatce wszystkiego było niewiele. Odwiedzin napalonych kobiet, drogiego alkoholu, kokainy – tego właśnie najwięcej brakowało. Zawsze ciągnęło go do wielkich miast.

 

Przyszła wiosna. Biedak pracował od świtu do nocy na swoim poletku. Pewnego dnia, znużony, na chwile przystanął, żeby otrzeć pot z czoła. Wyciągnął z kieszeni piersiówkę. Pociągnął z niej samogonki i schował do kieszeni. Poczuł przyjemne ciepło rozlewające się po jego wnętrzu. Wtedy ujrzał wielkiego spadającego ptaka. Nie był to jednak Wielki Ptak z Ulicy Sezamkowej. I w ogóle nie był to ptak, bo jak się okazało była to anielica.

 

Igor zostawił robotę, podbiegł do ptaka. Tfu… znaczy się anielicy. Piękność miała złamane skrzydło i była nieprzytomna. Zajął się nią jak najszybciej. Zaniósł czym prędzej do domu, opatrzył starannie. Zawsze ciekawiło go, czy anielice mają cipki, czy też nie. Dobrze się przyjrzał, obmacał – wszystko było w jak najlepszym porządku. Ucieszył się niesamowicie, gdyż od wieków nie dotykał kobiety. Przez jakiś czas jeszcze leczył upadłą anielicę. Ona zaś dzieliła z nim ciasną izbę i swoją ciasną cipkę. Żal jej było niezmiernie nieszczęśnika. Tak bardzo się starał. Karmił, poił, a kiedy mu na to pozwalała – uradowany Igorek mógł zwiedzać przedsionek nieba. Zwykły seks ze współczucia dla bliźniego. I wreszcie anielica załopotała skrzydłami, podskoczyła kilka razy i wzbiła się w powietrze.

 

Poczciwemu Igorowi zrobiło się trochę smutno, że już nie ma o kogo dbać i kogo pieprzyć… Wziął łopatę i grabie, poszedł wolnym krokiem na swoją małą działkę. Pracował i myślał, jak też czuje się jego anielica. Czy ktoś ją teraz inny zadowala? Przecież ona jedyna nie brzydziła się jego. Wtem nad polem ukazała się wyleczona przez niego piękność. Zrobiła dwa okrążenia, a za trzecim razem zrzuciła mu trzy magiczne pestki i odleciała w siną dal. Igor wetknął pestki w ziemię. Po kilku dniach nasiona zakiełkowały. Poczciwy rolnik opiekował się nimi i patrzył jak rosną. W końcu przyszła pora zbiorów. Ziele pachniało wspaniale. Topy błyszczały w słońcu tysiącami kryształków. Zaniósł zebrane rośliny do domu by starannie wysuszyć.

 

Gdy wszystko było gotowe zaprosił znajomych, żeby popróbowali, co też przyniosła mu anielica. Siedli wszyscy wokół stołu. Igor skręcił wielkiego lolka. Ledwie się zaciągnął, od razu zakaszlał i z jego ust posypały się złote monety. Goście osłupieli ze zdumienia. Za jakiś czas całe towarzystwo było upalone, a wszędzie pełno było złotych monet. Gospodarz musiał działać szybko. Przemógł porządne upalenie, poszedł do kuchni i… Później śmiały się już tylko poderżnięte gardła jego gości. Była to konieczność, gdyż Igor obawiał się, że przyjdą go okraść i zabić.

 

Trzy magiczne nasiona dały gospodarzowi tyle złota, że przez następne lata niczego już mu nie brakowało. Mała chata stała się zbyt mała, więc Igor przeniósł się do stolicy, gdzie wiódł życie w luksusie. Podrasował swój wygląd. Jak przystało na wieśniaka, zajął się też polityką. Kobiet miał pod dostatkiem, gdyż one uwielbiają pieniądze i władzę. Duża ich część ma przecież marzenie, by całymi dniami wydawać pieniądze. Pytany o sposób w jaki dorobił się swojej fortuny, zawsze odpowiadał:

 

– Pieniądze spadły mi z nieba.

Koniec

Komentarze

"Odwiedzin napalonych kobiet, drogiego alkoholu, kokainy" – nie wiem, na której wsi takie standardy panują, ale chyba nie na polskiej (chyba, że chodzi o wiejską, ulicę Wiejską) "Jego pole było maleńkie." A zaraz potem "Biedak pracował od świtu do nocy na swoim poletku" – to albo był z niego niezły obibok, skoro maleńkie pole cały dzień obrabiał, albo narrator kłamie. "sex" – w języku polskim funkcjonuje jako "seks" – niepotrzebny amerykanizm. "Wziął łopatę i grabię" – jedną grabię? A co to jest "grabia"? "Poczciwy rolnik, opiekował się nimi" – a tu po kiego grzyba tutaj przecinek? "Topy błyszczały się" – topy to raczej z ubraniami się kojarzą – tudzież z listami przebojów (nie tylko disco polo). "Się" to się można odwrócić. "Błyszczały" w zupełności wystarczy. Przecinków brakuje w wielu miejscach. Gdzieś tam znak zapytania został podstępnie wygryziony przez kropkę. Gdzieś na początku tekst wydał mi się obiecujący. Później z ciekawości czytałem dalej i dalej. Aż okazało się, że niestety się pomyliłem. W przekonaniu tym utwierdziło mnie zakończenie, które raczej mnie zniesmaczyło. Generalna zasada jest taka: o zmarłych mówi się dobrze, albo wcale. Mogło być zabawnie, wyszło jak na ul. Wiejskiej. Pozdrawiam

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

Inna wersja złotej rybki? Ale słaba, z powodu końcowego, ani trochę nie śmiesznego, ześlizgu ku polityce.

Miało byś śmiesznie, wyszło trochę prostacko. Do mnie bajeczka nie przemówiła.

Dzięki za komantarze. Imię bohatera wybrałem przypadkowo, ale teraz patrzę, że tekst wszystkim się kojarzy z Lepperem. Niestety, chodziło mi o zwykłego Andrzeja jakich miliony:)

Mnie się tekst nie kojarzy z Lepperem. Ten tekst jest tak kiepski i żałośnie napisany, że szkoda czasu. Nie przypadło mi do gustu. 

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

ciekawe co na to skarbówka

Mnie się czytało krótko ale dobrze, choć niestety mam wrażenie, że w dzisiejszej fantastyce to każdy próbuje nieco "pieprzeniem" i "cipką" ubarwić tekst, a nie każde opowiadanie tego wymaga, wręcz miejscami już mi niedobrze od wszechobecnej i wciskanej na siłę wulgarności. Czyta się dobrze ;) od interpunkcji nie jestem bo żadna ze mnie polonistka a w ferworze pisania to przecinek jest dla twórcy najmniej ważny ;)

A mnie się nawet podobało. Pozdrawiam.

Na tle Twoich poprzednich tekstów ten wypada całkiem nieźle.

Przemógł porządne upalenie, poszedł do kuchni i… Później śmiały się już tylko poderżnięte gardła jego gości. Mimo na siłę wciśniętej ciasnej cipki i pieprzonka, po powyższym fragmencie nagle zaczęło mi się podobac, tylko po to, żeby dwa zdania później przestało. Finał fe, nie podobał mi się. Przecinki i coś tam jeszcze do poprawy, przedpiścy wspominali ;)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Nie podobało mi się. Chociaż w pewnym momencie pomyślałem, że coś z tego będzie.

Nowa Fantastyka