- Opowiadanie: szisza - Podróż

Podróż

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Podróż

 

Świat okryty mrocznym całunem mgły i nieprzeniknionej ciszy. Stoisz na pustej, leśnej polanie. Nie wiesz gdzie jesteś, ani w którą stronę iść. Nagle z mgły dobiega cię szelest liści i odgłos kroków. Niespokojnie oglądasz się w tamtą stronę. Twoje serce stuka jak oszalałe. Odgłosy stają się coraz bliższe. I w pewnej chwili z mgły wyłania się postać. Najpierw jej zarys. Po chwili widzisz ją lepiej. Stoisz w miejscu, nie mogąc się ruszyć. Postać w długim płaszczu jest coraz bliżej. Zamierasz…

 

W tym momencie chmury i mgła przepuszczają światło księżyca, które na moment odsłania twarz przybysza. Spoglądasz. Oddychasz z ulgą. Tak, to tylko ja. Przez chwilę stoimy tak twarzą w twarz. Nie znasz mnie, ale mimo to czujesz, że możesz mi zaufać. Wyciągam dłoń. Po chwili wahania chwytasz ją.

 

Chodź. Zaprowadzę cię. Gdzie? Zobaczysz…

 

 

***

Idziemy już długo. Widzę, że dopadło cię zmęczenie. Zmęczyła cię droga? A może moje towarzystwo?

Myślę, że jednak pójdziesz ze mną dalej. Mam rację? Czyż nie boisz się samotnego błądzenia we mgle i ciszy? Nie wiem czy jestem odpowiednią osobą na twojego przewodnika. Może zamiast wyprowadzić na światło sprowadzam cię na manowce? Wybór czy idziesz ze mną dalej należy do ciebie.

Myślisz, że już coś o mnie wiesz? Tak sądzisz?

Nie wiesz jak bardzo się mylisz. Nie znasz mnie wcale! Pomyśl. Przecież nawet dotyk mojej dłoni jest taki nierealny. A może wcale mnie nie spotkałeś? Może nadal stoisz na tej strasznej polanie. Może to tylko sen, halucynacja, mara. Nie wiesz?

Ale ja wiem. Chodź. Koniec odpoczynku. Trzymaj się mocno! Będziemy musieli biec. Teraz nie mam czasu na wyjaśnienia. Już! Biegnijmy! Szybko!

 

***

Potykasz się o coś i puszczasz mą dłoń. Zostajesz sam. Przez chwilę jesteś pewien, że zaraz wrócę. Że złapie cię za rękę i pomogę się podnieść. Teraz widzisz, że się co do mnie pomyliłeś. Z trudem podnosisz się z ziemi. Rozglądasz się w koło z niepokojem. Zastanawiasz się, co dalej. Przecież uciekaliśmy przed czymś, a teraz zostałeś sam. Jesteś na mnie zły. Jak można było tak cię opuścić. Niepewnie ruszasz naprzód. Mgła się rozrzedza, a niebo rozjaśnia. Nadal jest noc, ale teraz zrobiło się choć widno. Zastanawiasz się czy tu w ogóle nastaje kiedyś dzień.

Nagle musisz stanąć. Przed tobą kończy się droga. Stoisz przed urwiskiem. W rozpadlinie płynie wzburzona rzeka. Co dalej?

Już chcesz zawrócić, gdy kątem oka zauważasz postać w płaszczu. Stoi ona po drugiej stronie urwiska. Masz racje – to ja. Z niedowierzaniem spoglądasz na mnie. Przywołuje cię dłonią. No chodź. Czekam…

Jeszcze raz patrzysz w dół na wzburzone fale rzeki. Woda silnie uderza o skały. Jaki silny prąd, co? Czy jesteś w stanie przeskoczyć na drugą stronę?

Raczej nie. To za daleko. Rozglądasz się w poszukiwaniu mostu lub choćby przewróconego nad rozpadliną drzewa. Nic. Ja jednak jakoś się przedostałam, co nie?

Ile mam czekać? Stanowczo za długo już zwlekam. Mam jeszcze sporo do zrobienia. Odwracam się plecami do ciebie i ruszam w dalszą drogę. Moja postać rozmywa się we mgle.

A ty?

Ty musisz pokonać swój strach. Inaczej znów ogarnie cię całun mgły. Tym razem już na zawsze.

Koniec

Komentarze

Przy próbie przeczytania tego tekstu… padłem. Nie dam rady napisać sensownego komentarza. Tekst jest katastrofą literacką. Autorze! Weź się do roboty, przypomnij sobie zasady pisowni i napisz coś, co da się chociaż przeczytać.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

"wachania"?? straszny ort! edytor nie podkreślił??? ja przeczytałam i szczerze mówiąc, w ogóle nie czuję się w tym tekście. Podejrzewam tylko, że miał on na celu wprowadzić tylko czytelnika w określony klimat – mnie nie wprowadził. Jest jakby pozbawiony sensu. Mamienie, wędrówka, zaufanie, tajemnica i… no właśnie, i co? I nic niestety.

Dziwny tekst. Ma klimat, ale i sporo błędów.

Czy ten przewodnik ma uosabiać Boga? Zjawia się w naszym życiu, prowadzi, potem się potykamy – nie raz i nie dwa – tracimy wiarę, a On ciągle czeka? I znowu wystawia nas na próbę? Nie żebym była specjalnie wierząca, ale tak mi się jakoś skojarzyło. Tylko nie wiem, czy właściwie.  

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Interesująca koncepcja, ciekawe połączenie narracji drugoosobowej z pierwszoosobową. I nawet jest morał i pole do interpretacji. Szkoda, że stylistycznie tekst bardzo kuleje. Robiłby wrażenie, gdyby napisano w sposób lepszy i bardziej przemyślany, z mniejszą ilością błędów. W obecnej postaci jest niestety tylko średni.

Teskt nawet mi się podobał, miła odmiana od narracji pierwszo– i trzecioosobowej.

Pisz tylko rtęcią, to gwarantuje płynność narracji.

Przewodniczka dusz?   Dźgnęlo mnie wiele razy w oko, gdy natykałem się na 'e' zamiast 'ę' na końcu wyrazów. Parę przecinków też bym dostawił. Aha, nie kazałbym rozpadlinie przewracać żadnych drzew.

Dziękuję wszystkim za liczne rady, uwagi oraz opinie. Szczerze bemik, pisząc nawet nie zauważyłam, że można to tak zinterpretować. Tak AdamKB, trafiłeś w sedno. 

Ciekawe.

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka