
Dziękuję AlexFagus za współpracę i betowanie, a AdamowiKB za impuls. :-)
Za wszelkie błędy w tekście odpowiadam ja i tylko ja.
Pierwsza/druga część dyptyku znajduje się tutaj.
Dziękuję AlexFagus za współpracę i betowanie, a AdamowiKB za impuls. :-)
Za wszelkie błędy w tekście odpowiadam ja i tylko ja.
Pierwsza/druga część dyptyku znajduje się tutaj.
Prolog
Zdarza się, że ludzie różnie rozumieją te same gesty i terminy. Bywa i tak, że zawzięcie kłócą się o jakiś drobiazg bez znaczenia. Setkami słów okopują się na swoich pozycjach, zamiast wysłuchać oponenta i zastanowić się, o co właściwie mu chodzi. Bo może sprzeczność jest tylko pozorna, a cała dyskusja niepotrzebna?
A co dopiero, kiedy…
1. Strach
– Szaman! Twoja iść osada prędka-prędka!
– Moja iść! Co tam?
– Głowa! Duża-duża.
– Wysoka człowiek iść tu?
– Nie. Nie wysoka człowiek. Duża-duża. Człowiek nie. Głowa. Twoja widzieć.
– Moja widzieć… Twoja dobra mówić. To nie człowiek. To duch wszystka plemię.
– Dlaczego duch iść tu? Duch gniewać?
– Duch głodna. Plemię gdzie?
– Plemię chować, drzewo i krzak, tu i tam.
– Twoja powiedzieć wszystka plemię: plemię przynieść jadło, duża-duża jadło. Twoja iść. Moja czekać tu.
– Duch! Twoja mówić, co twoja chcieć, plemię przynieść.
…
– Duch! Twoja nie mówić, dlaczego?
…
– Duch! Twoja gniewać plemię? Twoja mówić szaman!
– Szaman! Plemię przynieść jadło. Czekać tam.
– Plemię przynieść dobra-dobra jadło tu.
…
– Duch! Tu jadło. Twoja jeść, twoja nie gniewać. Plemię przynieść wszystka jadło.
– Ciepło! Duch dobra!
– Duża-duża ciepło! Zła ciepło!
– Duch gniewać!
– Duch zła!
– Ogień! Wszystka człowiek uciekać!
– Boleć! Boleć!
– Arghhh…
Interludium 1.
Kiedy wielki obłok do złudzenia przypominający uśmiechniętą twarz odpłynął, w okolicy nie pozostało nic żywego, ruchomego ani barwnego.
Dopiero potem zerwał się wiatr. Martwe otwory opustoszałych jaskiń patrzyły obojętnie, jak przegania kłęby popiołu. Niekiedy popiół trafiał do rzeczki, która wiele tysięcy lat później otrzyma nazwę Düssel. Ale większość szarego pyłu spadała na ziemię, aby użyźnić dolinę, którą, po kolejnych kilkunastu wiekach, ktoś miał ochrzcić Neandertalem.
2. Cześć
Aj waj…
Każdy mąż z naszego ludu zna historię Józefa, brata mego protoplasty. Pasterze przy ogniskach prawią o trzech gałązkach, o koszach z pieczywem, o krowach dorodnych i krowach chudych. I ja słyszałem te opowieści i zadziwiałem się ich proroczym wyjaśnieniem. Ale nie potrafiłem uwierzyć całym sercem. Aż do ostatniej nocy.
Bo oto i mnie nawiedził sen inny niż wszystkie.
Ujrzałem… krzak. Jego liście uczynione były ze światła, jakby płonął żywym ogniem. Ale nie niszczał.
Przybliżyłem się, aby obejrzeć ten zielony ogień niespalający gałązek krzaka. A wówczas usłyszałem głos:
– Mojżeszu! Mojżeszu!
– Oto jestem – odpowiedziałem.
Rzekły mi płonące gałązki, abym zdjął sandały z nóg, albowiem miejsce, w którym stoję, jest święte. I powiedział jeszcze ów niezwyczajny krzew, że patrzył na ojców mego narodu; na Abrahama, na Izaaka i na Jakuba. Widział, jak okrutni Egipcjanie uciskają ten lud. I przyobiecał ocalenie naszego narodu z niewoli, i kazał ogłosić tę radosną nowinę synom Izraela. A gdy chciałem wiedzieć, jakie imię mam podać mojemu ludowi, gdy zapyta, odrzekł:
– Jestem, który jestem.
Czy to sam Bóg raczył nawiedzić moje sny?
***
Oto Ten, Który Jest, rozwiał me wątpliwości. Może nie pomnę wszystkiego, co we śnie raczył rzec mi płonący krzak, lecz ufam Jego słowom. Rozkazał mi bowiem pójść do faraona i błagać go, by wypuścił mój lud z niewoli. Wziąłem brata mego, Aarona, coby wspomógł mój nieporadny język. Lecz nie wysłuchał dumny Egipcjanin próśb naszych.
A wtenczas Bóg zesłał znak, który wcześniej we śnie mi przepowiedział. Zamienił bowiem wody Nilu w krew. Tak oto zniknęły wahania z mego serca. Kiedyśmy wrócili z bratem, zwołaliśmy cały naród i przemówił do nich Aaron:
– Radujcie się, albowiem zbliża się kres niewoli naszej!
– Jakże mamy się radować, kiedy woda w rzece obróciła się w krew i przyszło nam cierpieć pragnienie? – jęli sarkać synowie Izraela.
– Nie lękajcie się, gdyż jest to znak zesłany przez Boga Abrahama, Izaaka i Jakuba, aby okazać swoją moc faraonowi.
– Azaliż usłuchał król Egiptu? – spytała młoda niewiasta.
– Twarde i niewzruszone pozostało jego serce – odrzekł Aaron. – Lecz przyobiecano nam kolejne znaki, straszliwsze jeszcze. Te zmuszą wreszcie faraona do ugięcia się przed wolą Króla Królów.
Na te słowa radość zapanowała wśród Izraelitów. I rzekł im jeszcze brat mój:
– Powiadam wam, niedługo już będziemy znosić nasz ciężki los. Oto, co wymyśliłem, aby odpłacić Egipcjanom za lata niewoli. Niech każda niewiasta pożyczy od swojej sąsiadki złote ozdoby. Uchodząc z tej ziemi, uniesiemy je ze sobą. A nie ważcie się wątpić, iż opuścimy ten kraj, takie bowiem były słowa Boże. Lecz czyńcie wszelkie przygotowania skrycie, aby plany nasze nie zostały udaremnione.
I tak lud mój jął przemyśliwać nad czekającą go wędrówką.
***
– Aaaa-ronie, Pan zzzz-nowu nnnawiedził mnie we śnie.
– Cóż ci powiedział?
– Żżżże zeee-eśle kolejne znaki. I że to nie On je ssssprowadza, tyy-ylko jakaś góra. – Tych słów pojąć nie mogłem. Azali byłby Bóg Abrahama, Izaaka i Jakuba górą, jako bożki bałwochwalczych ludów?
– Tego akurat nie możemy nikomu rzec. Jakież znaki przyobiecał ci Ten, Który Jest?
– Plagę żab i oooo-wadów, potem zaś zarazę naaa nasze trzody.
– To za mało! – począł zżymać się Aaron. – Zaiste, faraon nie ulęknie się żab ni mrówek. – Jeżeli Pan ponownie zapragnie z tobą rozmawiać, ukorz się przed Nim i zapytaj, kiedy dokładnie nastaną żaby. Gdy się dowiesz, ja odpowiednio przedstawię sprawę królowi Egipcjan.
***
Zapytałem więc Tego, Który Jest, kiedy raczy utrapić Egipcjan zwierzętami. Odpowiedział mi, lecz serce faraona wciąż pozostawało nieczułe na niedolę mego ludu i nie ulękło się gróźb Aarona.
Mogliśmy jedynie z bratem mieć nadzieję, iż zaraza bydła zdoła przełamać upór władcy. Przyrzekliśmy wszak Izraelitom wolność.
***
– Mojżeszu, Mojżeszu!
– Czego żądasz, Panie?
– Wasze bydło zaczęło mrzeć, ale, powiadamy ci, to jeszcze nie prawdziwa zaraza.
– Aj waj! Czemuż, Panie, tak nas karzesz?
– Wyjaśnialiśmy ci już, że to nie z naszej przyczyny. Posłuchaj teraz bardzo uważnie. Wasze trzody będą padać od nieczystej paszy. Wytłumaczymy ci, gdzie znajdziecie nieco zdrowszą trawę. Ale to nie zwierzęta mamy na uwadze. Chcemy ratować ludzi. Gdy się obudzisz, w zagłębieniu skały ujrzysz… cudowną wodę. Daj z niej po łyku wszystkim ludziom, a będą bezpieczni przed zarazą. Nie lękaj się, że płynu zabraknie, bo uczynię go tyle, ile będzie potrzeba i dla twojego narodu, i dla Egipcjan.
– O dzięki Ci, łaskawy Panie!
– Pamiętaj: po łyku dla każdej niewiasty, męża i dziecka. I nie wolno wam jeść mięsa z padłych zwierząt, bo wtedy nawet nasza… woda nie zdoła was uchronić.
I prawdę rzekł mi Ten, Który Jest, albowiem po przebudzeniu oczy moje ujrzały źródło tryskające ze skały. Wziąłem cudowną wodę, aby czym prędzej zanieść ją synom Izraela, lecz wpierw poszedłem do Aarona. On przekonał mnie, by nie dawać leku Egipcjanom, ale zachować ich porcję dla naszego bydła. Pomyśleliśmy bowiem, że faraon prędzej uwierzy w moc Boga Abrahama, Izaaka i Jakuba, jeżeli lud władcy pocznie mrzeć, a Izraelici i ich trzody pozostaną zdrowi.
***
Oto znowu stanęliśmy przed obliczem faraona. Dobrze umyślił to Aaron – po napojeniu naszych stad cudowną wodą, nie padła ani jedna sztuka (prócz trzody pewnego męża, z którym brat mój się powadził), a bydło Egipcjan wymarło niemal do szczętu. Lecz i ten widomy znak mocy Tego, Który Jest nie przekonał hardego władcy, który nie chciał wypuścić Izraelitów z niewoli.
Rzekł zatem Aaron do króla:
– Zezwól odejść mojemu ludowi, albowiem, jeśli tego nie uczynisz, Bóg nasz ześle na was grad straszliwy, ażebyś poznał, iż nie możesz się mu sprzeciwiać.
– Zamierzam was puścić, abyście mogli na pustyni złożyć ofiary należne waszemu Bogu. Ale nie zdzierżę, waszego nadmiernego oddalenia. Zostawcie przeto w domach wasze niewiasty i dzieci – odparł faraon.
Na te słowa stało się, jako przepowiedział Pan mój: poczęły zbierać się czarne chmury i wkrótce na ziemię runął z nich grad, jakiego nikt wcześniej nie widział. Uwiadomiliśmy wcześniej synów Izraela, aby pochowali wszelaki dobytek z pól swoich, więc lud mój nie ucierpiał, lecz Egipcjanie pozostawili na polach niewolników i resztki trzody.
Ale i wówczas serce króla pozostało nieczułe.
Aaron poradził mi więc, abym błagał Boga o kolejne straszliwe znaki.
***
– Panie…
– Tak, Mojżeszu?
– Faraon nie zgodził się na wypuszczenie mojego ludu z Egiptu. Nie uląkł się nawet gradu. Czy możesz, Panie mój, zesłać na niego jeszcze gorsze plagi?
– Jak już ci wcześniej wspominaliśmy, pył unoszący się w powietrzu wkrótce przesłoni Słońce i wyda się wam, że zgasło jego światło.
– Król Egiptu nie jest chłopięciem, aby w ciemnościach drżeć z trwogi. Błagam Cię, Boże, ześlij na ten kraj klęskę jeszcze dotkliwszą.
Liście krzewu zaszeleściły jakby w gniewie.
– Czy masz konkretne pomysły?
– Zabij, Panie, wszystkich pierworodnych synów egipskich. Wtenczas na pewno ukorzą się przed Twoim majestatem.
– To niedopuszczalne postępowanie, okrutny człowieku! Powiadamy ci, za dwa dni nastaną ciemności i na tym zakończą się skutki wybuchu… ognistej góry.
***
Przemówiłem do swego ludu, a Aaron był mymi ustami.
– Synowie Izraela! Oto Ten, Który Jest obiecał nam tak okrutnie doświadczyć Egipcjan, aby wreszcie zmiękczyć twarde serce faraona. Ale potrzebuje waszej pomocy. Czy jesteście gotowi wypełnić wolę Pana?
– Jesteśmy! Wyjaw jeno, co mamy czynić! – rozległy się krzyki zebranych.
– Niechaj niewiasty rozpowiadają Egipcjanom, iż sprzedawane przez Izraelitów mięso naszych krów tak mocnych, że przetrwały zarazę, daje spożywającemu wielki spryt, siłę i długowieczność, a szczególnie dużo winni go spożywać pierworodni synowie, aby wzmocnić swe rodziny.
– Tak się stanie!
– Tak też powiemy naszym sąsiadkom i przyjaciółkom.
– Mężowie tymczasem niechaj wezmą krowy i woły, które padły od zarazy i sprzedają ich mięso Egipcjanom.
– Tak uczynimy, dostojny Aaronie!
– Wy zaś nie spożywajcie wołowiny, jeno mięso baranków, którym daliśmy napić się cudownej wody.
***
Pewnej nocy Pan znowu raczył nawiedzić moje sny.
– Przekonaliśmy faraona, aby nie robił więcej przeszkód. Możecie opuścić Egipt.
– Zaiste wspaniała to nowina! Zaraz wyprowadzę mój lud!
– Uczyń to. Będziemy wam pomagać. Mojżeszu, widzieliśmy w głowie faraona, że Egipcjanie umierają w okropnych męczarniach. Dlaczego? Czyż nie obdarzyliśmy cię cudowną wodą dla nich?
– To prawda, Jesteś, Który Jesteś. Lecz wraz z mym bratem umyśliliśmy coś lepszego. Miast wody daliśmy Egipcjanom mięso padłych krów.
– Dlaczego postąpiliście tak niecnie?
– Uczyniliśmy to, aby tym łacniej uwierzyli w Twoją moc, widząc, jak zabijasz poddanych faraona, a szczędzisz synów Izraela. Wiernie Tobie służymy, Jesteś, Który Jesteś.
– Zbudź się i ruszajcie w drogę. Niech ten koszmar skończy się czym prędzej.
Na te słowa zerwałem się z łoża. Rozbudziłem również wszystkich domowników i rozesłałem ludzi, aby natychmiast zebrać synów Izraela.
Jeszcze przed świtem wyruszyliśmy. I stało się, jak obiecał mi Ten, Który Jest. Pierwszy raz ukazał mi się na jawie, nie we śnie. Inni też Go widzieli – jako zielony dym za dnia i jako ogień w nocy. I Pan poprowadził nas na pustynię.
Aż zobaczyliśmy za nami pogoń. Natenczas przelękli się synowie Izraela i jęli szemrać między sobą.
Wtedy nagle zapadłem w sen i znowu przemówił do mnie Ten, Który Jest.
– Mojżeszu! Bardzo nas rozczarowałeś. Spójrz, jak niecnymi postępkami sprowadziliście na siebie pościg żołnierzy. Wiedz, że teraz żołdacy nie spoczną, póki nie wymordują was co do jednego.
Przerażony, padłem na twarz przed Bogiem i jąłem go błagać:
– Panie, wybacz mnie grzesznemu i ratuj mój lud!
– Zrobimy, co tylko będziemy mogli, aby was ocalić. Nie chcemy więcej śmierci. Ale rozmów z okrutnikami również nie pragniemy. Odtąd musicie wędrować dzień i noc, a my będziemy prowadzić was w ciemnościach. Idźcie za nami i nie lękajcie się. A kiedy uda wam się ujść Egipcjanom, drogi nasze rozejdą się na zawsze. Teraz zbudź się!
Otworzyłem oczy, jako przykazał Pan.
I Ten, Który Jest powiódł mój lud aż do morza. I znów poczęli sarkać Izraelici, iż są zgubieni. Ale Bóg Abrahama, Izaaka i Jakuba uczynił cud, bo oto rozstąpiły się wody przed nami. A Pan nasz pozostał na brzegu morza, aby zamknąć przejście przed wojskami faraona.
I więcej Go nie widziałem.
***
Zostałem sam z bratem.
– Cóóóż ppppoo-oczniemy, Aaronie?
– Zaprawdę powiadasz, Bóg rozgniewał się na ciebie i nas opuścił?
Pokiwałem głową.
– Ha! Pewnym jest, iż synowie Izraela nie mogą się o tym dowiedzieć, albowiem powiedzą, żeśmy wciągnęli ich w pułapkę i ubiją nas.
– Cccoo czynić?
– Zdaj się na mnie. Sami poprowadzimy naszych dzielnych mężów i cne niewiasty. Coś wymyślę. Hmmm… Będziemy palić ogień w koszach i nieść na drągach na przodzie kolumny, aby lud nie poznał, iż nie ma już przy nas obłoku dymu ni ognia. Zbudujemy Panu bogaty przybytek, do którego wpuścimy jedynie zaufanych Izraelitów.
– Aaaa jeee-eśli to nieee wystarczy?
– Ty udasz się w tajemne, odosobnione miejsce, a ja uczynię boski wizerunek, który lud będzie mógł czcić. Po powrocie rzeknę ci, jakie boże słowa winieneś przekazać synom Izraela. Musi się nam udać.
Interludium 2.
Plan Aarona się powiódł.
Izraelici uwierzyli. Nie w każde słowo, które usłyszeli od braci, nie od razu, ale uwierzyli. Ich reakcja wywarła ogromny wpływ na dalsze losy świata. I mniejsza o lokalne bitwy czy inne aspekty geopolityczne. Skutki nowej religii okazały się znacznie poważniejsze i bardziej długotrwałe niż jakiegokolwiek imperium w dziejach ludzkości.
Plan Aarona doprowadził do powstania nowego obrazu boga – Boga jedynego i transcendentnego. Taki byt czuwa nad wyznawcami, ale niekoniecznie im się objawia. Przekazuje swoją wolę za pomocą czynów lub słów. Mieszka w niebiosach, a nie w konkretnej ziemskiej lokalizacji. Dzięki temu wędrujący lud może ponieść Go ze sobą i komunikować się ze swym bóstwem z dowolnego miejsca na Ziemi. Albo i poza nią.
Na skutek nowej religii zmienił się również wizerunek człowieka. Homo sapiens, jako istota wyjątkowa, bo ukształtowana na podobieństwo Boga, wyrósł ponad otaczającą naturę, niejako uzyskał przyzwolenie na podporządkowanie jej sobie. We wszystkim został uzależniony od stwórcy, lecz zachował wolną wolę i zdolność do buntu.
A to był dopiero początek.
3. Oddanie [1]
– Pójdź, Chadidżo, pragnę opowiedzieć ci, co przydarzyło mi się pewnej nocy na pustyni – przywołałem żonę.
– Mężu mój, otom gotowa wysłuchać mądrości wypływającej z twoich warg.
– Pośród głębokiej nocy, zimnej niczym błysk klingi rozbójnika, ukazał mi się pewien mąż. Wzrostem dwakroć przewyższał najwyższego człowieka spośród Kurajszytów. Lękam się, iż nawiedził mnie szejtan. Na ten widok owładnęło mną przerażenie i mimo dojmującego chłodu, oblałem się potem.
– A cóż ci powiedział ów mąż, Muhammadzie?
– Rozpostarł kawałek brokatu, piękniejszego niźli jakakolwiek tkanina, którą objuczyliśmy nasze wielbłądy. Materiał pokrywały jakieś znaki. I rzekł do mnie: „Czytaj!”, a głos jego szeleścił niby suchy piach trącany przez jadowitego skorpiona. „Cóż mam czytać?” odparłem, a wówczas on zacisnął ów brokat wokół mnie. Już myślałem, że to śmierć.
Chadidża pisnęła, przerażona.
– Ale wszak żyjesz, ukochany mężu mój.
– Żyję, bowiem następnie ów nieznajomy poluźnił ucisk i ponownie nakazał mi czytać. Powtórzyło się to jeszcze dwa razy. A kiedy rzekłem mu, iż nie potrafię czytać, wyrecytował: „Głoś! Twój Pan jest najszlachetniejszy! Ten, który nauczył człowieka przez pióro; nauczył człowieka tego, czego on nie wiedział”. A potem zniknął. Nie odszedł, ale zniknął, jakby przemienił się w garść pustynnego piachu. I cóż myślisz o tym wydarzeniu, umiłowana żono?
– Myślę, że nie objawił ci się szejtan, ale posłaniec Jedynego Boga, który dał ludziom Księgę, aby poznali to, co do tej pory było zakryte przed ich oczami. Oto zostałeś, drogi mężu, powołany do głoszenia wśród Kurajszytów wiary w prawdziwego Boga.
– Ale czemuż ujrzałem go pod postacią szpetniejszą od najstarszej kobiety?
– Jajka znajdziesz tylko w brudnym kurniku – odparła moja umiłowana Chadidża.
***
Wiele jeszcze razy, pośród chłodu i ciemności pustynnej nocy, nawiedzał mnie Posłaniec. Pragnąłem go wielbić, lecz zapewniał mnie, że nie jest Bogiem, a, jak głęboko wierzę, ust jego nigdy nie skalało kłamstwo. Chadidża, po różnych znakach, które jej opowiedziałem, poznała, iż to archanioł Dżibril, Wojownik Pana. Nie wzdragał się przed tym imieniem, więc słusznie prawiła moja umiłowana.
Często rozprawialiśmy z Bożym Posłańcem o równości. Zgadzał się ze mną, iż źle czynią Kurajszyci, bogacąc się kosztem pogrążonych w żałości wdów, sierot i innych bezbronnych członków społeczności. Czyż brzęk złotych monet może brzmieć piękniej niźli śmiech dostatniej ummy? Tak jak i ja, archanioł sądził, że obyczaj nakazujący pomstę za pomstę za pomstę za drobną zniewagę, wyniszcza arabskie plemiona niczym susza pustosząca kwitnący ogród.
Dżibril prawił mi również o ludzie Księgi, że zostali wybrani przez Pana, lecz zmarnotrawili swą szansę na podobieństwo porywczego młodzieńca, który prędkimi czynami i pustymi słowy zraża do siebie oblubienicę. Boży Wojownik przestrzegał jednak przed podejmowaniem walki z każdym człowiekiem wcześniejszego objawienia: „I nie sprzeczajcie się z ludem Księgi inaczej, jak w sposób uprzejmy – z wyjątkiem tych spośród nich, którzy są niesprawiedliwi”.
***
Zgodnie z tym, co przy pierwszym spotkaniu przykazał mi Posłaniec, głosiłem jego słowa innym Kurajszytom. Namawiałem, by szanowali słabych i bezbronnych, by dzielili się bogactwami z potrzebującymi. Tłumaczyłem, iż lepiej nakarmić biedaka, a samemu nie jeść przez dzień cały.
– Łatwo ci namawiać innych do utrzymania postu – rzekł mi kiedyś kuzyn, popijając kawę czarną i gorącą jak smoła, a słodką jak pszczoła. – Wszak, jako sierota, nieraz w dzieciństwie odczułeś rwące pazury głodu. Mój ojciec wciąż żyje, zawsze dbał o mnie i moich braci. Nas powstrzymanie się od jadła kosztuje więcej trudu.
– Powinniście więc częściej zaznawać braku pokarmu i napoju, abyście doń nawykli. Dam wam przykład i przez okrągły miesiąc pościć będę całymi dniami, jedząc i pijąc jedynie nocami, aż odróżnię nitkę białą od nitki czarnej o świcie.
***
Bywało, że słowa Posłańca Pana pozostawały dla mnie ciemne niby dno studni w bezksiężycową noc.
– Wszystkie organizmy żywe powstały z wody. I połączone są więzami krwi. Płazy przypominają gady, ryby trochę mocniej się od nich różnią. To tak samo jak w rodzinie – bracia zwykle bardziej są do siebie podobni niźli kuzyni.
– Czy znaczy to, iż węże i żaby to bracia, a ryby to ich kuzyni?
– Tak, dobrze mnie zrozumiałeś.
Jakże mogłem dobrze zrozumieć coś, czego nijak nie pojmuję? Czyż węże i żaby mogą być braćmi, skoro nie spłodził ich jeden ojciec? Jakimże sposobem żyjący na pustyni skarabeusz rodzi się z wody? Zaprawdę, wielka jest potęga stwórcy wszelakich zwierząt. Jeśli Boży Wojownik powiada, że ryby i węże nie różnią się zbytnio od człowieka, winniśmy im szacunek jako cudownym tworom Allaha.
Innej nocy zapytałem archanioła o powstanie wszystkiego, co podziwiają me oczy:
– Dżibrilu, czy opowiesz mi, jak Allah stworzył świat?
– Zrazu niebiosa i ziemia stanowiły jedną zwartą masę i zostały rozdzielone.
– Ziemia pod mymi stopami, a niebo nad mą głową.
– Niezupełnie tak, Muhammadzie.
– Jakże to?!
– Ziemia rozpościera się jak strusie jajo. Gwiazdy otaczają ją ze wszystkich stron.
– Oto rzeczy, których nigdy nie poznał swym nędznym rozumem żaden człowiek.
– Nie doceniasz ludzi – zaprzeczył Posłaniec. – Wszak twoje własne arabskie plemiona przechowują liczne mądrości przodków spisane na pergaminach.
– Wierzę w twe słowa, Dżibrilu, ale sam nie mogę się o tym przekonać, bowiem nie opanowałem trudnej sztuki czytania. Ten brak boli, niczym jątrząca się rana.
***
Jakiś czas później, Boski Wojownik dokonał cudu i pewnego dnia przekonałem się, iż zapisane karty przemawiają do mnie niczym szlachetni mędrcy. Opowiedziały mi wiele rzeczy; otworzyły przede mną skarbiec mieszczący nieprzeliczone bogactwa wiedzy. Pokazały mi również, jak okropne grzechy popełniają niewierni.
Przypomniałem sobie, jak Dżibril prawił o ludzie wcześniejszego objawienia po wielekroć przeinaczającym święte słowa Pana i pomyślałem, że biada tym, którzy piszą Księgę swoimi rękami, a potem mówią: „To pochodzi od Boga”. Biada giaurom, bowiem czeka ich straszliwa gehenna.
Wkrótce potem nawiedził mnie Iblis udający archanioła. Poznałem się na jego niecnym kłamstwie, tym zaczątku wszelkich grzechów, bowiem, gdy tylko rzekłem: „Kiedy spotkacie tych, którzy nie wierzą, to uderzcie ich mieczem po szyi”, on odparł, abym czcił wszystkich ludzi, nawet tych, którzy odsunęli się od drogi Boga. Przegnałem więc precz złego ducha jak wściekłego szakala, a on odszedł w głąb pustyni i nigdy już więcej nie oglądały moje oczy ani Iblisa, ani Dżibrila. Cóż stało się z Bożym Posłańcem? Miałem nadzieję, że szejtan go nie zwyciężył.
Interludium 3.
Z rozmów Dżibrila i Muhammada narodziła się kolejna religia. Po kilkuset latach można już było mówić o świecie islamu, w którym ludzie definiowali siebie częściowo poprzez przynależność do społeczności wierzących. Wspólny język wzmacniał poczucie jedności, pielgrzymi i kupcy dostarczali kunsztownie ilustrowane księgi oraz nowinki techniczne do wszystkich miejsc zamieszkałych przez Arabów. Muzułmanie rozwinęli specyficzne formy sztuki. Islam wykształcił własną architekturę, zarówno sakralną, jak i świecką: z meczetem w centrum zespołu najważniejszych budynków oraz bogatymi pałacami podkreślającymi potęgę władców. Malarstwo przyjęło na siebie pewne ograniczenia – przedstawiano świat przyrody, ale pomijano istoty żywe. Niezwykłe znaczenie osiągnęła kaligrafia.
A pod koniec jedenastego wieku, papież Urban II wezwał do pierwszej krucjaty przeciw muzułmanom. Wkrótce chrześcijanie zdobyli Jerozolimę. Z wypraw krzyżowych Europejczycy wynieśli przekonanie o agresji i nietolerancji islamu.
4. Inspiracja
Obserwacje astronomiczne, które przysłał mi pan Celadon, okazały się wspaniałe. Nigdy dotąd nie widziałem notatek równie dokładnych. Na samo wspomnienie tych nieprawdopodobnie równych kolumn z liczbami ogarnia mnie zachwyt. Cały brulion pokryty zapisami na temat Księżyca, planet, komet… I z każdej nocy! Skądże pan Seledynowy prowadził obserwacje, skoro ani razu nie przeszkodziła mu mgła? Później go o to wypytam, na razie piszmy dalej.
…Z całego serca dziękuję Panu za nadesłane obserwacje astronomiczne. Nigdy jeszcze nie trzymałem w rękach notatek tak systematycznych i dokładnych.
No właśnie, ta niewiarygodna dokładność! Jakiejż wielkości teleskopem musi dysponować ów człowiek? A może używa modelu zwierciadlanego, który ja dopiero kończę budować? Muszę przyspieszyć prace! Warto również dowiedzieć się jak najwięcej o sprzęcie pana Celadona.
…Z ogromną radością rozpoznaję w Panu pokrewną duszę – astronoma-amatora, który, jak mniemam, nie wzdraga się przed zbudowaniem teleskopu, skoro przyrząd taki jest mu potrzebny. Jeśli moje domysły są słuszne i zabawia się Pan również konstruowaniem użytecznych wynalazków, serdecznie zapraszam Pana do zaprezentowania swojego modelu na posiedzeniu Towarzystwa Królewskiego, do którego mam zaszczyt należeć.[2]
Pozostaję w nadziei na podtrzymywanie ożywionej korespondencji z tak nietuzinkowym człowiekiem jak Pan.
Pański wielce zobowiązany sługa,
I. Newton
***
Bardzo pochłonęła mnie korespondencja z panem Seledynowym. W ubiegłym tygodniu kolejny list od niego przyniósł nowe rewelacje. Wprawdzie nie zgodził się na uczestnictwo w spotkaniu Towarzystwa, ale przysłał schemat własnego modelu teleskopu. On również wykorzystał zwierciadła w konstrukcji, ale zdążyłem już zaprezentować światu mój prototyp, więc nikt nie zdoła mi odebrać pierwszeństwa w tym wynalazku. Wobec tego kontynuujmy spokojnie odpowiedź dla pana Celadona.
…Ubolewam, iż nie może Pan wziąć udziału w jednym z naszych zebrań. Żałuję, że tracę możliwość spotkania z wielce interesującym umysłem, ale rozumiem powody Pańskiej odmowy i daleki jestem od nalegania.
Szczerze dziękuję za przesłanie mi schematu teleskopu. Doceniam, iż zechciał się Pan podzielić swymi doniosłymi pomysłami z obcym człowiekiem.
Ha! Zaiste ciekawe usprawnienia wprowadził mój korespondent. Nie pojmuję jednak, jakim cudem umożliwiają one niezwykłą dokładność obserwacji. Zapewne zbudował ogromne urządzenie. Z rysunku nie sposób poznać wielkości, autor nie podał bowiem ani skali, ani żadnego odniesienia, więc mogę jedynie snuć hipotezy. Jeśli rzeczywiście pan Celadon zobaczył będący kolejną planetą obiekt, którego nie ujrzał dotychczas nikt inny, to ten sprzęt przejdzie do historii nauki. Sama idea, że nasze Słońce obiega jeszcze jedna olbrzymia kula budzi dreszcze emocji. Wszak astronom tak doświadczony jak twórca notatek, które otrzymałem, nie pomyliłby planety z kometą. Ale czemuż, jak pisze, orbita zdaje się nie przystawać do koncepcji pana Keplera? Model z bryłami foremnymi zdaje się bardzo zgrabnie udowadniać, iż Pan upodobał sobie geometrię.
To wszystko razem przywodzi mi na myśl zdanie, które najlepiej zapamiętałem z całego listu pana Seledynowego: „Prawa, które rządzą ruchem planet, nieme siły wyznaczające ich odwieczne ścieżki, fascynują i rodzą żądzę poznania, nieprawdaż?”. Trudno się z nim nie zgodzić. Ba! Owa żądza opanowała moją głowę i króluje w niej niepodzielnie. „Prawa, które rządzą ruchem planet…”
…Niezmiernie zafrapował mnie fragment Pańskiego listu, w którym wspomina Pan o sile napędzającej planety. Czyżby należał Pan do zwolenników pana Kartezjusza i jego mechanistycznej koncepcji przyrody, z teorią wirów? Przyznaję, idea Słońca w centrum wiru poruszającego się z taką siłą, iż popycha wszystkie planety, niesie w sobie pełną elegancji prostotę.
Ma Pan zupełną rację – doskonale rozumiem tak Pana, jak i innych ludzi próbujących przy pomocy nędznych umysłów przeniknąć zasady, na jakich Bóg oparł swe przecudowne dzieło Stworzenia. Wyznam więcej – nie pomnę satysfakcji głębszej i czystszej niż ta towarzysząca przeniknięciu kolejnej cząstki Boskiego planu.
Pański wielce zobowiązany sługa,
I. Newton
***
Kolejny list od mego przyjaciela, którego jąłem pieszczotliwie zwać Seledynkiem, wprawił mnie w stan tak wielkiej agitacji, że minęło wiele tygodni, nim zdołałem zasiąść do pisania odpowiedzi.
Pan Celadon poruszył kilka intrygujących kwestii. Przypomniał jedną z zasad pana Kartezjusza, według której poruszające się ciało wędruje po linii prostej, o ile tylko inne ciała nie zakłócają jego ruchu. A w dalszej części listu nawiązał do dzieł pana Keplera, zgadzając się z jego twierdzeniem, iż planety obiegają Słońce po eliptycznych orbitach. Jakaż siła spycha potężne ciała niebieskie z raz obranego toru w stronę centrum układu? Seledynek żartobliwie przyrównał ją do mocy każącej jabłkom spadać w dół, w kierunku środka Ziemi, nigdy w bok.
Jego facecje sprowadziły moje rozważania w nieoczekiwanym kierunku. Od tego momentu w głowie bezustannie kłębią mi się tuziny myśli, niektóre tak śmiałe, że zapierają dech w piersi. Jestem zbyt podekscytowany, by nad nimi zapanować.
Mój drogi Przyjacielu,
Proszę mi wybaczyć karygodnie długie milczenie a także skrótowość niniejszego listu, lecz nasze wspólne deliberacje podsunęły mi pewien pomysł, który domaga się ode mnie nieprzerwanej uwagi. Jeszcze nie jestem gotów, aby przedstawić komukolwiek wnioski płynące z pierwszych obliczeń, ale w najgłębszym sekrecie wyjawić mogę, iż napawają mnie one ogromną nadzieją. Niemniej jednak, musi minąć wiele lat, nim satysfakcjonująco uładzę swe idee, mimo iż poświęcam im każdą chwilę.
Tuszę, iż trapiąca Pana gorączka minęła bez śladu.
Pański oddany przyjaciel,
I. Newton
***
Ostatnio nie mogłem poświęcić zbyt wiele czasu na korespondencję z Seledynkiem. On również odpisywał rzadko, lecz jego rady nieodmiennie okazywały się pomocne, niekiedy nawet przełomowe. Chyba tylko ten fakt skłaniał mnie, aby sporadycznie, kosztem snu, skreślić kolejny krótki list do przyjaciela.
Jednak pewnego dnia nadeszła wiadomość utrzymana w tonie odmiennym od pozostałych. Oto pan Celadon przełamał swą nieśmiałość i zaproponował spotkanie. W nocy, w parku, zapewne, abym nie mógł dokładnie obejrzeć oblicza mego korespondenta. Pomysł Seledynka wydał mi się dziecinnym i niegodnym angielskiego dżentelmena. Ale, skoro, ku mojej wygodzie, zasugerował schadzkę w Cambridge, przystałem na jego warunki.
***
Niniejszą notatkę sporządzam kilka dni po spotkaniu z panem (ach!) Celadonem. Piszę, aby mieć kolejny materialny dowód na to, co zdarzyło się tamtej nocy w Trinity Fellows' Garden. A może nie do końca ufam własnemu umysłowi i wolę pewne rzeczy powierzyć papierowi?
Stawiłem się punktualnie. Nie widziałem nikogo, kto wyglądałby na mego przyjaciela. Właściwie, nie zobaczyłem żadnego człowieka. Wreszcie usłyszałem szept dochodzący z krzaków. Zirytowałem się i powiedziałem panu Celadonowi kilka słów.
A wtedy… Wtedy mi się pokazał. Jako potworny, żwirowy golem. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Pomyślałem, że umysł płata mi figle. W końcu piach opadł, a coś, tytułujące się panem Celadonem, przemówiło do mnie. Dźwięk znowu dobiegał od strony liści. Niewidoczne zjawisko tłumaczyło, że nie jest omamem. Utrzymywało, że mieszka wśród ludzi od tysiącleci, a nawet spotykało się z Mojżeszem, który uznał je za Boga.
Ostatecznie zwątpiłem we własne zdrowie psychiczne.
Usłyszałem, że nieopodal leży brulion z notatkami. Zaiste, znajdował się we wskazanym miejscu. Doszedłem do wniosku, że to któryś ze złośliwych studentów albo kolegów dosypał mi czegoś do jedzenia, a teraz próbuje mnie oczernić. Jednak, z drugiej strony, charakter pisma do złudzenia przypominał ten z listów od pana Celadona. Także atrament wydawał się identyczny. Te czynniki sprawiły, że ochłonąłem nieco i zacząłem uważniej słuchać mego rozmówcy. Seledynek przekonywał mnie, iż przybył z innej planety, z jakiejś innej Ziemi krążącej wokół innego Słońca. Poprosiłem, aby ukazał mi się w swojej prawdziwej postaci, nie jako bałwan z błota i żwiru.
A wówczas… To było niesamowite. Rozbłysnął światłem. O ironio! On naprawdę lśnił seledynowo! Zajmował przestrzeń porównywalną z pokaźnym budynkiem i płonął jaśniej niż największe ognisko, które dotychczas widziałem. Lecz w ogóle nie wysyłał ciepła. Bez wahania włożyłem rękę w blask i nie zostałem poparzony. Nigdy dotąd nie spotkałem się z chłodnym źródłem światła większym od świetlika. Samo to świadczy o niezwykłej naturze mojego korespondenta i rozmówcy. Czyżby tylko żywe istoty posiadły tajemnicę wytwarzania blasku bez spalania? Ale odbiegam od tematu.
Oto stałem przed myślącym obłokiem, obłokiem mędrszym niż każdy z ludzi. Kiedy cofnąłem rękę, na dłoni ujrzałem zielonkawy kryształ. Seledynek poinformował mnie, że to pamiątka, coś na kształt ludzkiego kosmyku przechowywanego w medalionie. Dowiedziałem się również, iż mój rozmówca musi udać się do swego ojczystego świata. Kiedy powróci na Ziemię, kamień zniknie. Ale zapewne wówczas już od dziesięcioleci będę martwy.
Pożegnałem mojego przyjaciela bardzo uprzejmie. Wiele mu zawdzięczałem – podsuwał mi naprawdę doskonałe pomysły. Cóż, jeśli nie postradałem zmysłów ani nie doznałem omamów, to Celadon istnieje od niewyobrażalnie długiego czasu, zdążył zebrać wiele wiedzy. A i lud na jego planecie posiada historię nieporównywalnie bogatszą od naszej.
Sam nie wiem, co mam o tym wszystkim sądzić: kryształ i brulion przekonują mnie, że nocne spotkanie w parku nie zaszło wyłącznie w moich wyobrażeniach. Ale czyż chory umysł nie potrafiłby wmówić mi, iż trzymam w dłoni zielonkawy kamień?
Dokończę teorię, nad którą pracowaliśmy wspólnie z Seledynkiem. Jeżeli nie tylko ja, ale także żaden inny człowiek nie zdoła znaleźć luk w naszej koncepcji, wówczas… Wówczas będę zmuszony myśleć, że gdzieś wśród gwiazd samoświadoma bezcielesna inteligencja gazowo-pyłowa rozprawia ze swymi pobratymcami o naszej Ziemi. Ta sama istota, którą Mojżesz uznał za gorejący krzak (cóż, nie dziwię mu się, po tym, co sam ujrzałem i usłyszałem) oraz dym za dnia, ognień w nocy.
Postanowiłem, że dobrze ukryję wszelkie materialne ślady bytności Seledynka na naszym globie: listy jego do mnie oraz kopie moich do pana Celadona, notatki, obserwacje astronomiczne (już wiem, dlaczego mgła nie była w stanie mu przeszkodzić), obliczenia, szkic teleskopu (jakby w ogóle chmura potrzebowała takiego urządzenia!), otrzymany w minionym tygodniu brulion, zielonkawy kryształ oraz niniejszą notatkę.
Interludium 4.
Izaak Newton wiele wysiłku poświęcił tematyce teologicznej. Zajmował się między innymi historią Kościoła. Dużo czasu strawił również na doświadczenia alchemiczne. Obecnie kojarzy się go przede wszystkim z teorią grawitacji. Chyba ten genialny człowiek w największym stopniu przyczynił się do przekształcenia fizyki we współczesną naukę, posługującą się matematyką i eksperymentem.
Ta zmiana wywarła olbrzymi wpływ na religię – dogmaty przestały służyć do rozstrzygania spornych kwestii. Nauki biologiczne i geologiczne podważyły wiek Ziemi wynikający z Pisma Świętego. Ludzkość zaczęła się zastanawiać, czy z opisu przyrody rzeczywiście można wyciągać wnioski przydatne w etyce. Ogromny Kosmos coraz mniej przypominał miejsce stworzone specjalnie dla człowieka. Bóg stał się inżynierem. Nie dokonywał więcej cudów, nie zawieszał praw przyrody. On je dyktował.
Ścisły dotychczas związek między Stwórcą a człowiekiem został zerwany. Wkrótce po opublikowaniu Principiów Newtona, Locke opowiedział się za wprowadzeniem tolerancji religijnej. Poparł go Hume, który poszedł jeszcze dalej i nawet nie próbował przedstawiać swoich koncepcji jako zgodnych z chrześcijańskimi. Europejczycy skoncentrowali się na sprawach doczesnych. Stopniowo, od związków między Bogiem, ludźmi a światem, ważniejsze stało się poznanie ludzkiej natury.
Rousseau poświęcił wiele wysiłku tej tematyce i stwierdził, że człowiek nie potrzebuje religijnego objawienia – jest dobry z natury. Miłość do siebie nie stanowi przeciwieństwa miłości do Stwórcy, lecz do niej prowadzi. Religia wynika z emocjonalnej potrzeby Boga.
Kant zgodził się, że idea Absolutu wyrasta z ludzkiego popytu, ale sądził, że wypływa raczej z rozumu niż z serca. Owszem, człowiek jest z natury dobry, o czym świadczy jego prawo moralne, ale wykazuje także wrodzone predyspozycje do czynienia zła. Co gorsza, rozum potrafi je uzasadnić. Świadomość zła i grzechu wymusza postulowanie Boga i nieśmiertelnej duszy.
W ramach romantycznej rebelii Hegel zaprzeczył Kantowi. Za źródło wszelkich sprzeczności i alienacji uznał umysł, a nie zewnętrzną rzeczywistość. Zrozumienie tego przyrównał do osiągnięcia stanu „wiedzy absolutnej”. Stwierdził, że wiara i nauka nie stoją w opozycji; mają wspólne cele. Uczynił więc rozważania o religii częścią filozofii. W ten sposób uzależnił wyznanie od kultury, sprawiając, że powszechna wiara zaczęła świadczyć o społeczeństwie, umożliwiała wysnuwanie wniosków o nim.
Z pokolenia na pokolenie rosła odległość między Stwórcą a człowiekiem i jego życiem codziennym. W Przyczynku do krytyki heglowskiej filozofii prawa Marks stwierdził, że religia stanowi narkotyk dla ludu. Czterdzieści lat później Nietzsche obwieścił śmierć Boga.
5. Fascynacja
Znalazłem notatkę i inne papiery ukryte przez Newtona. Bardzo sprytne miejsce wymyślił – w środku jednego z drewnianych modeli, które budował jako dziecko. Ale nic nie wytrzyma próby czasu – w końcu i do tej pamiątki dobrały się korniki. Przekonałem się o tym przypadkiem, podczas przeglądania materiałów do biografii wielkiego naukowca. A chwilę później wydobyłem plik kartek oraz dwa bruliony.
Przeczytałem. Cóż, jeśli to prawda, z Newtonem kontaktowała się obca inteligencja, mieszkająca na Ziemi od tysiącleci. Ta sama, która wywarła jakiś wpływ na powstanie judaizmu. Niezły pasztet.
Oczywiście, próbowałem sfalsyfikować tę hipotezę. Dokonałem wszelkich testów, jakie tylko przyszły mi do głowy. Dysponowałem zbyt świeżymi obiektami na precyzyjne datowanie radiowęglowe, ale analiza pozostałości izotopu C-14 przynajmniej upewniła mnie, że nie podrzucono mi współczesnej fałszywki (tak, wszystko wskazywało na drugą połowę siedemnastego wieku). Oglądałem domniemane zapiski Seledynka pod najlepszym mikroskopem w naszym instytucie. Owszem, kształt liter nasuwał skojarzenia z pismem odręcznym, ich powtarzalność z maszynowym, ale powiększenie nie pozostawiało wątpliwości – tak wygląda papier wychodzący z drukarki atramentowej. A właściwie, tak by wyglądał, gdyby nie całkowity brak śladów pozostawianych przez urządzenie.
Na pierwszy rzut oka, wszystko wyjaśniałyby halucynacje genialnego skądinąd naukowca. Ale to nie omamy zapełniły dwa bruliony pismem ekstremalnie trudnym do uzyskania nawet przy wykorzystaniu dzisiejszych technologii. Co ciekawe – nigdzie nie znalazłem zielonkawego kryształu, jakby Seledynek już wrócił na naszą planetę.
Czyli powinienem ogłosić, że mieszka wśród nas inteligentny obłok? Taaak, jasne… Ubraliby mnie w kaftan bezpieczeństwa, zanim zdążyłbym wyjąć wyniki badań z teczki.
Co więc mam zrobić? Nie ukrywam, perspektywa kontaktu z istotą, która niegdyś rozmawiała z Newtonem, ekscytowała mnie bardziej niż przeciętnego faceta podniecają dziewczyny i sport razem wzięte. A przecież nie tylko o Newtona chodzi! Mojżesz też się w notatce Izaaka pojawił i pewnie jeszcze obłok wszystko pomiędzy nimi pamięta… Oddałbym nerkę za wyłączność na wywiady z tą myślącą chmurą. Tylko jak znaleźć Seledynka?
***
W dzieciństwie czytałem w którejś książce Lema, że diament najlepiej ukryć w kupce szkła, a niezwykłą historię – w opowiadaniu fantastycznym.
Szybko stworzyłem krótką zbeletryzowaną wersję współpracy Newtona z inteligentnym obłokiem. Umieściłem w tekście wystarczająco dużo prawdziwych elementów, żeby Seledynek mógł rozpoznać, że znam prawdę i wystarczająco dużo zmyślonych, aby fabuła zaciekawiła czytelników. Wybrałem portal o odpowiedniej tematyce.
ctrl+a, ctrl+c, ctrl+v, kliknięcie na „dodaj” i voilà! Cały świat może zapoznać się z opowiadaniem świeżo zarejestrowanego użytkownika o nicku Adam79, nie posądzając go przy tym o nadmierne kłopoty z głową.
Niecierpliwie czekałem na komentarze.
Najpierw dowiedziałem się, że popełniam błędy w zapisie dialogów. Cholera wie, może i racja – dotychczas publikowałem wyłącznie teksty naukowe i popularnonaukowe, a w nich rzadko pojawiają się bohaterowie, a jeszcze rzadziej rozmawiają ze sobą. Ale przecież sprawdziłem w pierwszej lepszej książce beletrystycznej i wszystko pisałem dokładnie tak samo, jak tam.
Potem ktoś pochwalił mnie za staranne opracowanie tematu i trzymanie się realiów epoki. No raczej! Napisałem już niemal trzy czwarte biografii Izaaka i zdziwiłbym się, gdybym nagle zaczął strzelać byki godne maturzysty.
Później jakiś troll wycisnął ze swojego pokręconego jestestwa stek bzdur o moim ludzkim bohaterze: że Newton był idiotą, że wszystkie niby swoje odkrycia zrzynał od innych – Leibniza, Hooke'a… No bez jaj! Od Hooke'a?!
A w obronie urodzonego z siedemnastym wieku geniusza stanął użytkownik Nebula. Nebula… Nie brałbym się za biografię autora Philosophiae naturalis principia mathematica, gdybym nie znał łaciny… A do tego konto założone tuż po ataku trolla.
Wysłać wiadomość do tajemniczego obrońcy niesłusznie uciśnionych naukowców?
***
Do: Nebula
Od: Adam79
Tytuł: Izaak Newton
Witam!
Pozostaję pod wrażeniem Pańskiej ogromnej wiedzy o bohaterze mojego opowiadania. Przyznam, że jestem historykiem i aktualnie pracuję nad biografią sir Izaaka Newtona. W związku z powyższym dysponuję materiałami, do jakich zwykle nie mają dostępu normalni śmiertelnicy. Wpadły mi w ręce niezmiernie ciekawe notatki uczonego, a nawet pewien fascynujący, oprawiony w skórę brulion. Mimo to, wydaje mi się, iż Pańska wiedza o życiu tego nieprzeciętnego człowieka zdecydowanie przewyższa moją. Byłbym wdzięczny, gdyby zechciał Pan odpowiedzieć na moje pytania, przyczyniając się tym samym do wzbogacenia książki o interesującym nas naukowcu.
Jeśli zdecyduje się Pan spełnić moją prośbę, proponuję skorzystanie z adresu e-mailowego, którego najczęściej używam: adam_heril@gmail.com lub znalezienie mojego profilu na fb. Na tamtejszym czacie moglibyśmy komunikować się praktycznie bez irytującego oczekiwania na odpowiedź.
Pozdrawiam,
Adam Herillon
***
Użytkownik Nebula skontaktował się ze mną. Poczatowaliśmy sobie na fejsie. Miał bardzo interesujący awatar. Ciekawiło mnie, czy to jego prawdziwe zdjęcie. A jeśli tak, to jak je zrobił. Nasz aparat z samowyzwalaczem, czy jakaś obca technologia? Nieważne.
Nebula: Cześć, czytałem Twojego maila. Skoro odnalazłeś tamten brulion, to pewnie domyślasz się, że poprzedni właściciel otrzymał go ode mnie. A co za tym idzie – że nie jestem człowiekiem.
Tak mi się wydawało. I to właśnie z tym nie-człowiekem bardzo chciałem pogadać.
Adam79: Dzięki za odpowiedź. Domyślam się, tylko głupio było wyskakiwać z pytaniami wprost: „Czy naprawdę znałeś faceta, którego biografię piszę?”. A gdybym się pomylił? Ale chęci na zadawanie dalej mam. Mogę?
Nebula: W sumie, co szkodzi odpowiedzieć na kilka pytań? Może tym razem nie popchnę świata na skraj zagłady – he, he.
A o końcu świata nie miałem pojęcia. Wiedza w niewłaściwych rękach może wyrządzać potworne szkody, to truizm, ale czy bywa aż tak szkodliwa? O co, do cholery, pytali moi poprzednicy? Od czego ja powinienem zacząć?
Adam79: Jak się naprawdę nazywasz? Jak mam się do Ciebie zwracać?
Nebula: Naprawdę nazywam się… Ech, i już zaczynają się problemy. Możesz zwać mnie Seledynkiem, jak to złośliwie czynił wcześniejszy korespondent.
No to zyskałem pewność. Nie jestem idiotą, w moim opowiadaniu poufały „Seledynek” się nie pojawiał. To słowo znane było tylko Newtonowi, mnie i… istocie określanej tym zdrobnieniem. O ile Izaak używał tego zwrotu w rozmowie (w listach się nim nie posługiwał), a nie tylko w prywatnych notatkach. Ale jednak. Naprawdę komunikowałem się z pozaziemską inteligencją. Czad! I czat.
Zadałem jeszcze mnóstwo pytań: kim jest mój rozmówca, jaki zawód pełni w swojej społeczności… Jakoś miał trudności z udzielaniem konkretnych odpowiedzi, ale nie przeszkadzało mi to zbytnio. Dowiedziałem się, że mogę zwracać się do Seledynka per „Obłoku”. W końcu wróciliśmy do opłakanych skutków kontaktów między naszymi rasami. Myśląca chmura obiecała, że wyśle mi dłuższego maila z opisem konsekwencji. Nie mogłem się doczekać.
***
Seledynek dotrzymał słowa i dostałem obszernego maila. Jak się okazuje, Obłok mieszka na Ziemi znacznie dłużej niż myślałem. Przybył do nas, kiedy neandertalczycy jeszcze żyli. Owszem, zdarzało mu się popełniać paskudne błędy. Jego biologia musi być diametralnie różna od naszej. Jak to bywa w nauce – każda odpowiedź rodziła dziesiątki nowych pytań. Po lekturze aż nie wiedziałem, które zadać najpierw. Miałem nadzieję na wiele oszałamiających konwersacji.
Obłok nie chciał, abym rozgłaszał jego obecność, więc nie mogłem oficjalnie przyznać się do informacji od niego otrzymywanych. Ale cóż, sama wiedza również potrafi dać olbrzymią satysfakcję.
Epilog
Adam i Obłok jeszcze wielokrotnie rozmawiali ze sobą. Częściej pytał Adam, ale i Obłok niekiedy chciał się czegoś dowiedzieć.
Zapisy ich konwersacji pozostały na różnych serwerach. Czy są tam absolutnie bezpieczne? Czy może kiedyś ktoś niepowołany uzyska do nich dostęp? Do jakich nieszczęść przyczynią się wówczas słowa dwóch skrajnie odmiennych naukowców?
_______________________
[1] W trzeciej części tekstu wykorzystałam fragmenty Koranu, w tłumaczeniu Józefa Bielawskiego.
[2] Tu minęłam się z prawdą. Izaak Newton został zaproszony do Towarzystwa Królewskiego w Londynie dopiero po (i dzięki) zademonstrowaniu swojego modelu teleskopu zwierciadlanego.
Poprzewijałem. Po co aktywny adres mejlowy? Dobrej nocy, do jutra.
Niepotrzebny. Ale nie potrafię go zdezaktywować. Dobranoc.
Babska logika rządzi!
To ja bezczelnie nadużyłem władzy w dobrej wierze i go deaktywowałem.
Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)
O, dziękuję. A tak na przyszłość: jak to się robi? I z ciekawostek przyrodniczych: Twoje edytowanie też wywala w kosmos treści w nawiasach trójkątnych. Uch, zrobię to samo, co Alex.
Babska logika rządzi!
Klikasz prawym przyciskiem myszy na link i wybierasz unlink czy coś takiego :)
Dobranoc.
Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)
Aaaa, dzięki! Dobranoc.
Babska logika rządzi!
Zdaje się, że edytor uznaje nawiast trójkątne za wiadomość podprogową:/
”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)
Niedobry edytor!
Babska logika rządzi!
Trudno nie porównywać w takiej sytuacji. Z tego tekstu na pewno więcej zrozumiałam. :) Napisany jest oczywiście bardzo sprawnie, bo jakżeby inaczej. Jeżeli chodzi o formę – być może akurat punkt widzenia, jaki przyjął ten tekst (od strony człowieka) narzucał pewne ograniczenia. Obydwa teksty czytało się niewątpliwie dobrze, ale tekst Alex mnie zafascynował, nie tylko treścią, ale i sposobem napisania. Brawura, humor – to mi się w nim bardzo podobało. Żeby nie było – Twój tekst też mi się podobał, być może jednak ze względu na to, że traktuje o tym bardziej powszechnie znanym punkcie widzenia, czytałam go jednak z mniejszym podekscytowaniem. To, co mi się niestety zdecydowanie nie podobało – to łopatologiczne interludia. Moim skromnym zdaniem – zupełnie zbędne. Wydaje mi się, że zarówno Ty, jak i Alex piszecie (nie tylko tutaj) dla czytelników, którym pewnych rzeczy tłumaczyć nie wypada. Ale – eksperyment udany! :)
Przeczytałem i jestem pod wrażeniem: i każdego z tekstów z osobna, i sposobu w jaki dwa opowiadania ze sobą współgrają. Kawał dobrej roboty, napisane tak, że aż chce się czytać. Zgodzę się z komentarzem Ochy, że część Finkli, prawdopodobnie ze względu na to, że traktuje o tym bardziej powszechnie znanym punkcie widzenia, czyta sie z mniejszym podekscytowaniem. Mnie również raziły nieco łopatologiczne interludia, jak to Ocha trafnie określiła. Poza tym zakpiłyście z „prawd” religijnych w tak uroczy i przemyślany sposób, że nie pozostaje nic innego, niż pozostać pod dużym wrażeniem i uczyć się od Was wykorzystywania wiedzy przy Tworzeniu opowiadań. Alex, Finklo, szczerze gratuluję.
Sorry, taki mamy klimat.
Ocho, Sethraelu – dziękuję za komentarze i opinie. Łopatologia, powiadacie? Hmmm, przemyślę to. Nawet pierwsze nie jest potrzebne? Ale cieszę się, że zasadniczo na plus. :-)
Babska logika rządzi!
– Jajka znajdziesz tylko w brudnym kurniku – przezacne ;) A mnie z kolei interludia nie raziły – postrzegam je jako ironiczną zabawę z paradygmatem u czytelnika: "A teraz, kochany, popatrz sobie na te fakty inaczej" ;) Obdwa teksty świetne! P.S. Edytro zjada "<<" (trójkąciki) ze względów bezpieczeństwa, trzeba używać « » i to, jako osobny, niegroźny symbolek przejdzie ;)
"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)
P.S. Przede wszystkim: błędy w przekładzie, które mają dziejową konsekwencję jako kanwa opowiadań – rewelacja :) Brawa na stojąco za pomysł ;)
"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)
Przeczytałam oba teksty. Przestaję pisać, bo "z czym do ludu" przy takim dyptyku? ;-)
To ja sobie przemyślałam kwestię tych interludiów i jednak pozostanę przy moim zdaniu, niekoniecznie słusznym. :) I ogarnęła mnie refleksja następująca i dość rozwlekła. Na portalu często pojawia się opinia, że – jeśli tekst jest niezrozumiały – to jest to wina autora, nie odbiorcy. Ja z tą opinią mam problem, bo nie mogę się z nią do końca zgodzić. Nie można traktować czytelników jak idiotów. Jeśli czegoś nie wiedzą, to mogą się dowiedzieć. Oczywiście, istnieją skrajne przypadki tekstów tak zamotanych, że naprawdę trudno orzec, co autor miał na myśli. Jednak wykładnia absolutnie łopatologiczna jest najgorsza z możliwych. A Twój tekst, Finklo, nie dość, że specjalnie tajemniczy nie jest, to jeszcze, według mnie, jasny i zrozumiały. Dlatego też pierwsze interludium mnie nieco zdziwiło, ale przełknęłam. Przy drugim zmarszczyłam brwi i zaczęłam doszukiwać się pułapki, przy trzecim poczułam się trochę nieswojo, a czwartego – przyznam się szczerze – po prostu nie doczytałam. Pozdrawiam i proszę się na mnie nie gniewać. :)
Aha, jeszcze jedno – gdyby te interludia pojawiły się jako przypisy, to bym to jakoś łyknęła. Jako integralną część tekstu jednak – już nie.
Psycho, dzięki, pocieszyłeś mnie z interludiami. Nie, nie mogą być podwójne trójkąciki – to miały być nicki czatujących <Adam79> i <Nebula>. Ale zżera, gad wredny. :-( Owacja na stojąco? Wow, autorki uśmiechają się i kłaniają. :-) Midra, nie histeryzuj. Zostało jeszcze parę pomysłów do wykorzystania. Napisz jakąś trylogię. Dziękuję. :-)
Babska logika rządzi!
To sobie teraz, Finklo, przeczytaj moje najnowsze refleksje nt. interludiów. ;P
Ocho, ja na razie też pozostanę przy swoim, tym bardziej, że Psycho mnie sprowadził do pionu. Pierwsze interludium wydaje mi się niezbędne – pidżynem szamana to ja narracji nie pociągnę. I jednak bez niego, interpretacja pierwszej częsci byłaby niejasna. Drugie i trzecie – zgoda, każdy rozumie, jakie były skutki tych akurat kontaktów z Obłiokiem. Niby można je wywalić, bo nie wnoszą wiele, ale zostawię ze względu na zachowanie jedności konstrukcji w całym tekście. Czwarte – ono już takie oczywiste nie jest. Niby trzy i pół wieku minęło, ale wciąż stosunkowo nowa historia i wydaje mi się, że powiązania między nauką we współczesnej formie a Rousseau, Kantem, Heglem i Marksem już takie szeroko znane nie są. A przynajmniej ja musiałam się ostro dokształcić przed napisaniem. Zgoda, mogłam nie przedstawiać tego tak przystępnie, tylko walnąć filozoficzny żargon (zwłaszcza kantowski nieźle by zabrzmiał), ale nie chciałam tego robić w rozrywkowym w końcu tekście. I wydawało mi się, że to zaleta. Możliwe, że przegięłam, lecz nie już nie zdążę tego do 23 przebudować. Oczywiście, że nie zamierzam się gniewać, a nawet dziękuję za komentarz. :-) Masz prawo do własnego zdania, szanuję je (zdanie) i dało mi do myślenia.
Babska logika rządzi!
To ja tylko dodam, że po prostu nie wydaje mi się, żeby one były potrzebne temu tekstowi, w takiej formie. Nie twierdzę też, że każdy musi pamiętać różnice między Kantem a Heglem, wręcz przeciwnie. Po prostu tego typu forma, odrębne tłumaczące akapity (czy to będzie forma przystępna, czy filozoficzny żargon to mnie wsio rawno) mnie nie przypasowała. Ale jak już pisałam – niekoniecznie mam rację.
Mi się wydaje, że pierwsze interludium jest koniecznie, ostatnie przydatne. Nad formą można się zastanowić. Dla mnie interludia nie tłumaczą (bo i owszem – nie ma takiej potrzeby), tylko opisują, co się działo między kontaktami. Oprócz pierwszego. Ja też niekoniecznie mam rację, ale tekst mój, więc jakieś decyzje muszę podjąć. :-)
Babska logika rządzi!
A ja mam w sumie jedną, maleńką, maciopaną, być może nieco szowinistyczną uwagę: Czy Newton, jako facet, użyłby określenia "seledynowy" czy raczej jakiś iks-zielony? :) :)
"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)
Jako facet zawzięcie badający optykę raczej robi się nieprzewidywalny. A poza tym – nazwisko bezpłciowego Obłoku mogło go zmylić.
Babska logika rządzi!
No nie jestem pewien… I sądzisz, że w notatkach opisywał kolory z widzialnego widma używając kanarkowego, seledynowego, szmaragdowego? :)
"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)
Sądzę, że mogło mu się tak skojarzyć. Wyobraź sobie, ża masz znajomego, który nazywa się Kanarkowski. I ten facet zostawia u Ciebie żółty szalik. Nie nasunęłoby Ci się określenie "kanarkowy"? A poza tym, zawsze mogę krzyknąć: "Newton była kobietą!". I jeszcze geniuszem. Spokojnie mógł myśleć w sposób bardzo odbiegły od przeciętnego.
Babska logika rządzi!
Hmmm… :):)
"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)
To, co mi zaimponowało: to staranne przygotowanie się autorek do publikacji. Obie panie musiały solidnie postudiować, zgromadzić materiały i wykazać się wiedzą merytoryczną Nasuwa mi się refleksja, że może warto by było znowu coś na papierze wydać. Pozdrawiam..
Ale droga Finklo strasznie przejechałaś się po żydowskiej i islamistycznej religii. Poprawności politycznej nie ma tu za grosz. z tego powodu tekst wydaje mi się dość ryzykowny. Tak więc opowiadanie bardzo mi się podoba, z drugiej strony historia ze starego testamentu przedstawiona została dość dla pradawnych ludów żydowskich jakby w krzywym zwierciadle. Pokazujesz Żydów będących w niewoli egipskiej jako złych, przewrotnych i okrutnych. Pozdrawiam.
Ryszardzie, dziękuję. No, coś trzeba było przeczytać, zanim powstał tekst. Wiem, jechałam strasznie po bandzie. Mam nadzieję, że nie aż do fatwy. Z Żydami nie jest aż tak źle, jak piszesz – to Aaron wymyślił różne świństwa i namówił do nich Mojżesza i innych. W każdej grupie trafi się jakiś łobuz. A że ten akurat znalazł się blisko władzy? To ulubione miejsce łajdaków różnej maści. Gorzej z Muhammadem – tu już nie miałam na kogo zwalić głównej winy. No cóż, mogę tylko podkreślić, że to tylko opowiadanie fantastyczne, w dużej części wymyślone. Ja osobiście nie wierzę, że opisane wydarzenia wyglądały właśnie tak.
Babska logika rządzi!
Przeczytałem tekst Alex. Twój zostawiam na jutro.
Dobrze. Czekamy (ja i tekst), bardzo ciekawi, co z nami zrobisz. :-)
Babska logika rządzi!
Sethraelu, dzięki za nominację. :-)
Babska logika rządzi!
Przeczytałem opowiadanie, przeczytałem komentarze i jestem w kropce. Teksty stanowią spójną całość, różnice w języku i kompozycji tę jedność tylko podkreślają, obrany temat "pasuje mi" jak niewiele innych, realizacji obu (poza naprawdę nielicznymi potknięciami interpunkcyjnymi) niczego zarzucić – hmm… może bardziej nie chcę, niż nie mogę? :-) – a, myślcie, co chcecie – realizacjom nie zarzucę niczego istotnego. I co ja mam z tym zrobić? Kłopot tym większy, że obie Autorki zwalają część winy na mnie. :-) Zainspirował… No może i tak, ale jeśli tak, to mam na swoją obronę pytanie: mało to razy w życiu mówimy i piszemy nie to, co trzeba, na przykład w USC? { :-) :-) } {Ale teraz mi się dostanie… :-) } Wypada spoważnieć. Już to robię. Obranie tych samych wydarzeń oraz osób sprawia, że teksty nazwać trzeba komplementarnymi. Naprawdę brak mi pewności, czy uzupełnianie się / skontrastowanie wyczerpuje możliwości takiego zabiegu, ale nie żądajmy matematycznej precyzji od literatury. Dość, że oglądamy te same wydarzenia i osoby z dwóch stron. Praktycznie jedynym zarzutem (chociaż to za wielkie słowo) wobec tekstu Finkli, i tylko wobec jej tekstu, może być osobliwa niejasność i skrótowość partii kończących opowiadanie, ale – Uwaga!!! – po pierwsze tylko może być, po drugie wrażnie takie powstaje, gdy tekst wymienionej Koleżanki czyta się jako pierwszy. Faktycznie mamy do czynienia z odsyłaczem do tekstu autorstwa Alex. Podniesiona kwestia zbędności podrozdziału z resume zmian w teoriach i spekulacjach filozofów jest pomyłką. Zbyć tego, co stanowi rdzeń koncepcyjny dyptyku, jednym zdaniem nie wolno. Obrazem wypełnia się całe płotno, od ramy do ramy. Obłok jako generator religii – bardzo dobre, prawdopodobne. Nie wiem, ilu czytelników spotkało się z takimi hipotezami, ale ja się spotkałem i to mi się podoba. Błędy, popełniane przez Obłok, mam za zrozumiałe – przepaść mentalności wręcz domaga sie jakichs pomyłek, nad– i niedointerpretowań w odczytach zamiarów i możliwości drugiej strony. No i to by było na tyle, tutaj i teraz. Kłaniam się obu Kolażankom z podziękowaniem za ciekawie spędzone chwile.
* płÓtno, do diabła… Oraz jakichŚ. Chociaż pięć minut edycji komentarzy!!! O szlag, jeszcze KolEżankom… Pospiech wskazany tylko przy łapaniu pcheł i konstruktora tej strony….
Deniken się uśmiecha…
Nie miałem na uwadze tego blagiera.
Rozumiem, o co chodzi Osze i Sethraelowi. Te interludia mogą lekko irytować. Rzeczywiście można uznać, że są zbędne i łopatologiczne. Czytelnik sam by je sobie dopowiedział, jeśliby miał taką potrzebę, bo w jasny sposób wynikają one z reszty tekstu. (OK, pierwsze interludium stanowi wyjątek. Za to w ostatnim dostajemy już czysty wykład, migawkowe streszczenie kilkuset lat historii filozofii zachodu). Z drugiej strony jednak mają te przerywniki cel i – choć leżą gdzieś obok fabuły – komponują się z całością. Generalnie, Finklo, czytało mi się Twoje "Błędy w przekładzie. Homo" tak samo dobrze jak "Błędy…" Alex. Ze smutkiem dowiedziałem się o okolicznościach pewnej prehistorycznej tragedii. Nie bez rozbawienia poznałem nową wersję przebiegu Exodusu, inną niż ta oficjalna, znana z Tory i ST. Z ciekawością przeczytałem o tym, jak niepozorny Arab spotkał archanioła i diabła. Oraz o tym, jak pewien uczony zwątpił w Nową Kosmografię Keplera i Kartezjuszowe wiry. Ten zbiór prostych acz solidnie opracowanych historyjek wciągnął mnie głównie dzięki łączącej je postaci (niepostaci? wielopostaci?) Obłoku. (Za owego intrygującego i niesztampowego kosmitę chwaliłem już Alex. Może Obłok nie jest aż superhiperoryginalny – patrz "Czarna chmura" Hoyle'a – ale niesztampowy jest na pewno :-)).
Do tego szczypta inteligentnego humoru. Plus delikatna, kontekstowa stylizacja, zabieg IMO zdecydowanie udany. Co w Twoich opowiadaniach cenię, Finklo, i czego nie zabrakło też tym razem, to dbałość o choćby minimalną wiarygodność wydarzeń. Troszczysz się, żeby kreacja była spójna logicznie. Widać, że dbasz o research, dużo wiesz, w szczególności wiesz, o czym piszesz. Podsumowując: bardzo mi się podobało.
Total recognition is cliché; total surprise is alienating.
Tym niemniej znam czterech polskich autorów, którzy ten temat eksploatowali. A pozycji książkowych z zakresu paleoastronautyki naliczyłem kilkanaście. Znam niektóre z nich. Co rzecz jasna, nie umniejsza osiągnięcia obu bardzo inteligentnych i utalentowanych koleżanek. Kolekcjonujęnajlepsze opowiadania bliskie S. F. ze strony.
Panowie, dziękuję za komentarze. Adamie, gdybyś jednak zechciał coś zarzucić realizacji, to z ciekawością przeczytam, co można poprawić. Dobrze, że wspomniałeś o "osobliwej niejasności i skrótowości", bo jeszcze mogłabym pomyśleć, że się rozchorowałeś. Czego na przykład zabrakło Ci w końcówce? Bardzo się cieszę, że interludia uważasz za potrzebne. A ja słyszałam, że pośpiech wskazany jest jeszcze przy piciu półlitra we trójkę (bo może przyjść czwarty). ;-) I jednak jakoś zdołał podreślić swoję winę. Czyli teksty nie takie fajne, jak pisze. Ech… No cóż, w takim razie sądzę, że ich czytanie stanowiło adekwatną karę. Tylko czasem nie obiecuj, że już więcej nie będziesz! ;-) Jerohu, tak interludia mają swój cel. Miło dowiedzieć się, że czytane historyjki wzbudziły w Tobie taką gamę emocji. Owszem, staram się dbać o logikę. Tak często zarzucam jej brak innym opowiadaniom na portalu, że wstyd byłoby popełniać szkolne błędy. Ale że od razu wiarygodność? Przesadziłeś. ;-) Ryszardzie, aż czterech autorów? Kilkanaście książek? Oj, chyba się za późno urodziłam… I jednak mam duże braki w lekturach, bo nie przypominam sobie, żebym czytała cokolwiek o inteligentnych chmurach i ich wpływie na religię. Coraz trudniej znaleźć coś, co w ogóle nie zostało jeszcze wyeksploatowane. Bliskie SF? I sugerujesz, że to się kwalifikuje? Skoro tak twierdzisz… :-)
Babska logika rządzi!
Jerohu, Tobie również dziękuję za nominację. :-)
Babska logika rządzi!
"Ale że od razu wiarygodność? Przesadziłeś. ;-)" – Minimalną, Finklo, minimalną ;-)
Total recognition is cliché; total surprise is alienating.
Czyli co? Minimalnie uwierzyłeś w opowiadanie? ;-)
Babska logika rządzi!
Moim zdaniem, miła Sylwio, kwalifikuje się bez zarzutu. Ja o inteligentnej chmurze czy obłoku, czytałem w dwu powieściach SF. – "pokój na Ziemi" i " Niezwyciężonym" – obbie powieści Lema. Ale Wasz seledynowy obłok mieści się w konwencji doskonale. Pozdrowienia.
Znalazłem w nim niezbędne minimum. Powiedzmy: wysokie minimum lokalne :-)
Total recognition is cliché; total surprise is alienating.
SF? :( [;)]
Ryszardzie, ale w PNZ i "Niezwyciężonym" to było trochę co innego – nanorój (rój nanomaszyn, nanorobotów). Koncepcja na tyle dziś popularna, że tego typu chmury to ja nawet widziałem paru filmach (niekoniecznie godnych polecenia).
Total recognition is cliché; total surprise is alienating.
Ryszardzie, skoro się kwalifikuje… Właściwie, w części o Newtonie zdecydowanie jest science, fiction we wszystkich… Dobrze, przekonałeś mnie. Jerohu, aaaa, lokalne minimum. W porządku, lokalne to można znaleźć w dowolnym otoczeniu. Ocho, w pierwszej chwili też byłam zaskoczona. Ale wiesz, w tych interludiach to jednak trochę nauki (zwłaszcza historii) jest. ;-p Aaaa, to o nanochmurach pisaliście. A to nawet coś czytałam. Ale to co innego – nano jest wtórne, bo zostaje stworzone przez inteligentne bio. A tu mamy chmurę pierwotną. Tylko nie pytajcie, jak toto wyewoluowało…
Babska logika rządzi!
Nie, nie, Finklo, nie o to mi chodziło. :) Miałam nadzieję, że może mi się uda zakwalifikować do nowego zbioru Ryszarda, ale jak kolekcjonuje SF, no to szans najmniejszych nie mam. ;( Tak to już jest, jak staram się być lakoniczna.
Aha, jak dostarczyłaś klucz do szyfru, to wszystko jasne.
Babska logika rządzi!
Niemniej chmura w powieści Lema działała jako jeden zintegrowany i spójny w swych działaniach organizm, również oddziałujący na ludzki umysł, co prawda niszcząco. I oczywiście brak tam wątku religijnego. Ale w tekscie Denikena pt. "Wspomnienia z przyszłości", odniesienie do religii znajdziemy.
Hmmm. Denikena nigdy nie czytałam. I jakoś mnie nie ciągnie.
Babska logika rządzi!
Finklo Przemyśl z koleżanką stworzenie np. tryptyku, adaptując Twoje opowiadanie "piórkowe", do tych aktualnych dwóch. Po drobnych przeróbkach, tryptyk byłby niezły.
Hmmm. Tak na gorąco, wydaje mi się, że dyptyk stanowi zamkniętą całość. I dodanie czegokolwiek tylko ją zdeformuje. Nawet tekst Adama79 zaburzyłby harmonię. Ale może rozważenie różnych za i przeciw to zmieni. Alex, jakie jest Twoje zdanie?
Babska logika rządzi!
Wszystko zostało już powiedziane, więc niewiele mam do dodania, a i tak pewnie coś powtórzę. Opowiadanie sprawia znakomite wrażenie, czyta się świetnie, dosłownie jednym tchem. Jedyne co mi leciutko przeszkadzało – cała rzecz została przedstawiona w sposób dość zasadniczy, by nie rzec, naukowy. A interludia, to takie wyłożenie kawy na ławę. Na wszelki wypadek, czytelniku, gdybyś się pogubił, to tutaj tłumaczę, że… ;-)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Dobrze uważasz, myślę. Nie należy burzyć dobrze zaprojektowanych budowli. Można tylko większą i jeszcze lepszą wznieść obok.
Podobnie jak Ty, Finklo, uważam, że nie ma co kombinować z tryptykiem. Lepsze jest wrogiem dobrego. Ale cieszę się, że ryszard uznał tekst za bliski SF (rany, w życiu nie myślałam, że napiszę coś bliskiego SF, to tylko dzięki Finkli) Pozdrawiam
”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)
Regulatorzy, dziękuję. Czyli kolejny głos przeciwko interludiom. Ale raczej nie dam się przekonać, że są zbędne. :-) Co do zasadniczości – dwóch (a właściwie trzech) bohaterów było naukowcami (jeden nawet wybitny, a drugi nieziemsko mądry), narrator wszechwiedzący i wyjątkowo długowieczny. Nie mogło wyjść inaczej. Fajnie, że resztę dobrze się czytało. :-) Adamie, dzięki za opinię i wsparcie. :-) Alex, no to na razie nie kombinujemy. Oj tam, od razu dzięki Finkli. Ty też nieźle ryłaś w materiałach. :-)
Babska logika rządzi!
Finklo, to nie o samo rycie chodzi – ja ryję w materiałach nawet jak tekst o pieczeniu muffinek piszę – ile o tego rycia ukierunkowanie i powstrzymywanie mnie od gonienia motylków, łapania jaszczurek i innych, tym podobnych aktywności:D
”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)
Finklo, opowiadanie pozostanie w takim kształcie, jaki mu nadałaś. Ono jest Twoje! A że jeden czy drugi czytelnik coś tam pomamrocze pod nosem o swoich wrażeniach… ;-)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Alex, przy tekście o muffinkach to pewnie nawet doświadczenia wypada przeprowadzić. I testy organoleptyczne. ;-) Aha, i ja Cię powstrzymywałam? Skoro tak twierdzisz. Biedny Seledynek, nie zrobił sobie wiwisekcji jaszczurki… Regulatorzy, opowiadanie moje, ale opinie Czytelników. Warto wiedzieć, co im nie przypasowało.
Babska logika rządzi!
Bo, Regulatorzy droga, tak to właśnie jest, że jeśli czytelnik pochwali, to wyrazi bardzo cenną opinię, a jak coś nie pasuje, to… ta-dam (!), mamrocze ;) Żeby nie wyjść na niewdzięcznego (za bardzo dobry tekst) marudę, który mamrotać po nosem jedynie potrafi, zakrzyknę sobie dziarsko: ŁOPATOLOGICZNE WSTAWKI BYŁY SUPER! O! Uff, od razu poczułem się jak lepiej, tak przyzwoicie jakoś ;)
Sorry, taki mamy klimat.
Jakże to miła świadomość – wśród piszących jest Finkla, której zależy, aby lektura jej opowiadań sprawiała czytelnikom przyjemność. Dziękuję Ci, Finklo. ;D
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Sethraelu, wydajesz się bardzo odległy od niewdzięczności. Naprawdę. Super łopatologia? To ja już nic nie wiem i mało co rozumiem. ;-/ Grunt, że dobrze się poczułeś. :-) Regulatorzy, nie bardzo sobie wyobrażam, jak mogłoby być inaczej. No, można z niecierpliwości wstawić tekst o jedną lub dwie korekty za wcześnie, ale wyraźniejsze lekceważenie Czytelników już stanowiłoby przegięcie.
Babska logika rządzi!
Finklo, ja tylko próbuję pomóc Ci w biciu kolejnego rekordu! ;)
Sorry, taki mamy klimat.
Aha, dziękuję. Ale bicie tego samego rekordu pod każdym tekstem szybko by się znudziło wszystkim zainteresowanym. A to opowiadanie chyba trochę zbyt długie jak na przyciągnięcie tuzinów czytelnków. Ciasteczko? ;-)
Babska logika rządzi!
Ciasteczko? ;-)
Ekhem.
Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)
ja tylko próbuję pomóc Ci w biciu kolejnego rekordu! Nie! Ja chcę pozostać na podium!!! Chińczycy produkują Bordeaux! Ło matko!
Ciasteczko? ;-) O tej porze? Stracę linię! :) Chińczycy produkują Bordeaux – wystarczy nazwać tak jedną z prowincji i nawet problemy formalno-prawne odpadną. Dobranoc :)
Sorry, taki mamy klimat.
Berylu, też się poczęstuj. A jeśli się zakrztusiłeś, to może popij? ;-) Ooo, dobry powód, nie spychajmy Ochy z pudła. Poważnie? Winnice na polach ryżowych? Ojojoj… Chociaż, Kalifornia, Chile i Australia też kiedyś wzbudzały kontrowersje…
Babska logika rządzi!
Masz beryl herbatki, kruche ciasteczka dławią i utykają w gardle, człowiek chrząkawicy się nabawia… :) Ktoś jeszcze herbatki? :) I żebym miał już to z głowy: Obydwa teksty bardzo mi się podobają. Czytane odwrotnie, tj. Finkla jako pierwsza, Alex jako druga – jest trudniej pojąć koncept, dopiero spotkanie Newtona z tym jakimś tam zielonym :) zaczyna u czytelnika ukłądać fabułę w całość. Podoba mi się lekkość stylu, ironia, zabawna gra z podaniami religijnymi i brak prymitywizmu w satyrze. Oprócz nieco humorystycznego zastrzeżenia Newtona (jeżeli, powtarzam, jeżeli naprawdę nazywał "seledynowy", to czy był prawdziwym facetem!?), moge tylko marudzić, że lektura rozpoczynana od tekstu Finkli pozostawia wiele niewiadomych o motywy działania Nebuli i całe mnóstwo pytań u czytelnika. Te rozwiewa dopiero fragment Alex. Tak, wiem, że teksty sa komplmentarne, ale odniosłem wrażenie, że część Alex jst jakby bardziej samodzielna w sensie zamknięcia się również jako całości. A interludia nadal bardzo mi sie podobają ;)
"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)
A spychajcie sobie, spychajcie! :) Spać idę!
Dzięki, Psycho. No cóż, taki był zamiar – żeby samotna część dyptyku pozostawiała jakiś niedosyt, nie wyjaśniała wszystkiego. Jeśli się nam udało, to super. Pociesza mnie opinia Ochy, że w części Alex widziała niezrozumiałe słowa, a moja wszystko tłumaczyła (tak – łopatologicznie). Jeżeli działa w obydwie strony, to naprawdę wspaniale. Cieszę się, że tekst przypadł do gustu. Seledynowość Newtona już omawialiśmy. Mogę jeszcze dorzucić, że facet był introwertykiem, wyjątkowo silnym. To też mogło wpłynąć na słownictwo i postrzeganie świata. Ludzie nie mają prawa rozumieć motywów Nebuli. Przeważnie nawet nie kumają, kim Obłok właściwie jest. Ooo i chyba mam kolejny argument na rzecz interludiów: jeśli zaczyna się od "Homo", to dają Czytelnikowi szansę na połączenie części. :-)
Babska logika rządzi!
Ocho, aż mam problem, czy odpisywać na Twój komentarz, który zobaczyłam dopiero po wstawieniu swojego. Tak źle, i tak niedobrze. Ale do "Osady" mi jeszcze daleko, a dro… tfu! tekst długi. Może starajmy się nie offtopować nadmiernie?
Babska logika rządzi!
Może starajmy się nie offtopować nadmiernie? I kto to pisze? ;) Jeju, Finklo, ja żartuję! Mam w nosie, na którym miejscu mój tekst będzie w najczęściej komentowanych. Byle był komentowany. Tekst. :) Dobra, teraz to naprawdę czas spać. Dobrej nocy.
Ja tylko odpisuję… ;-) Dobranoc.
Babska logika rządzi!
Przyznam, że miałem pewne obawy. Często, kiedy poruszany jest temat naukowego tysiącpięćsetstodziewięćsetnego z kolei wyjaśnienia fenomenu religii, spotykam się z taką irytującą protekcjonalnością, napuszeniem. Po prostu jestem uczulony na takie teorie, które często są z sobą wzajemnie sprzeczne, ale każda oczywiście bardziej "naukowa" od poprzedniej.
Na szczęście w Waszym opowiadaniu ten temat został potraktowany nadzwyczaj zgrabnie, z humorem dalekim od prymitywizmu i taniego skandalu. Nie nazwałbym tekstów antyreligijnymi, ot, fantastyczna historyjka nawiązująca do zagadnień biblijno-historycznych.
I nie tyle historyjka, co historia przedstawiona bardzo dojrzale, starannie, pomysłowo. Podziwiam przygotowanie merytoryczne Autorek. Językowo też, rzecz jasna, wyśmienicie, ale to wiadomo. Gratuluję i mam nadzieję, że to nie ostatnie wspólne przedsięwzięcie.
Jeśli chodzi o interludia, to zgadzam się z Ochą. Poczułem się, jakby pouczał mnie ten brodaty koleś z serii "Było sobie cośtam", a nie lubiłem przemądrzałego gnojka. ;) Przy tak rozbudowanym projekcie, to i tak drobiazg.
---
Wpadłem na iście nikczemny plan. Jeśli Finkla zagłosuje na tekst Alex, a Alex na tekst Finkli, to zupełnie legalnie będziecie mieć gratisowy głos na tak! Jakie to nikczemne! Chociaż i tak macie już trzy… a nie… chwila… cztery głosy. Zapomniałbym o własnym. Zawsze byłem słaby w rachunkach. ;)
---
Ale się rozpisałem, przepraszam. :)
„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota
Szyszkowy, dziękuję za komentarz i za głos. Nie traktuj, proszę, naszej opowieści jako naukowego wyjaśnienia religii. Po mojemu – to wcale nie tak było. ;-) Kolejny Czytelnik niezadowolony z interludiów. Dobrze chociaż, że to drobiazg na tle całości. A ja typka z "Było sobie…" bardzo lubiłam. Może na tym polega różnica. Ucieszyłeś mnie, że teksty nie wydają Ci się antyreligijne. To dobrze. :-) Plan niezły, ale czuję się zbyt związana z opowiadaniem Alex, żeby na nie głosować. I taki głosik za friko to jednak nie fair. Nie masz za co przepraszać, bardzo miło się czytało. :-)
Babska logika rządzi!
AdamieKB, ja też dziękuję za nominację. I nie marudź, pochwała wcale w moich oczach skąpo nie wygląda. O ile mi wiadomo, Koleżanki o nic zdrożnego Cię nie podejrzewały. ;-)
Babska logika rządzi!
:-) Nie podejrzewały? Toi dlaczego tak oficjalnie, AdamieKB? :-)
Nie podejrzewały. O jakie złe intencje można podejrzewać człowieka, który nawet istotnych zarzutów dotyczących tekstu nie chce lub nie może wysunąć? Od razu oficjalnie… Jednoznacznie – nie było Twojego komentarza bezpośrednio nad moim, więc, żeby nikt nie wątpił, do którego Adama się zwracam… Masz jeszcze jakieś pytania, Adasiu? ;-p
Babska logika rządzi!
Poważnie: jakieś zarzuty zawsze można postawić, bo (chyba) nie ma dzieł bezbłędnych uniwersalnie – czyli pozbawionych punktów zaczepienia dla bardzo chcących pod jakimkolwiek pozorem skrytykować. Nawet z literówki można zrobić tragedię, bo zniekształciła słowo jakże istotne dla zrozumienia itd., itp. Ale czy to ma większy sens przy spojrzeniu na całość, koncepcję, konstrukcję? Efekty zgrywania dwóch formalnie mogących być odrębnymi całościami tekstów? To byłoby czystym czepiactwem, bo "wyszło" Wam jak na pokaz, co można lub trzeba, to lekko, z kroplą ironii, żartu – a co należy, to poważnie, jak jedno z interludiów, budzących spore kontrowersje. Ale jak można poprowadzić czytelnika w obranym kierunku, nie pokazując w (udanym) skrócie kierunku ewolucji myśli naukowej, społecznej i, chcesz czy nie chcesz, światopoglądowej? Przecież o tym opowiadania traktują, więc leniwym z natury czytaczom trzeba pod noski podsadzić to i owo, żeby wiedzieli, o czym mowa… No, podpadłem paru osobom… ======================= :-) Adasiu? Ojej, jak miło… Żeby tylko nikt nic nie pomyśłał! :-)
A można, można. Jeden błędzik sama znalazłam, niestety już po czasie edycji. Poza tym – wszystkim nie dogodzisz: co dla jednego zbyt skrótowe, dla drugiego strasznie rozwlekłe… Zgrywanie tekstów wyszło? No i dobrze. Fakt – tu miałyśmy pole do popełnieinia mnóstwa błędów, ale jakoś udało się większości uniknąć. Naprawdę cieszę się, że Ty do rzeczonego interludium zastrzeżeń nie masz. Chciałam, jak najbardziej chciałam… Podpadłeś. Wyrażaj się z szacunkiem o moich Czytelnikach. Proszę. Niezależnie od tego, czy oczekują od tekstu rozrywki, wiedzy, ubawu czy zagadek. ~~~~~~~~~~~~ Spodobało się? A ja się bałam, że po uszach dostanę… A jeśli mają pomyśleć, to i tak pomyślą. ;-)
Babska logika rządzi!
Ktoś mnie obraża? Lać? Czekać? Pić z rozpaczy? :)
"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)
Nie lać. Albo nalej… Na zdrowie! I na zgodę! :-)
Babska logika rządzi!
([~] [~]) :) ok, kończę króciutkiego offtopa :)
"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)
Kurczę, ranek się zrobił, nie wypada pić. Ale, jeśli po południu/ wieczorem będziesz chciał wrócić do tematu, to polej do trzech naczynek. Tak sądzę.
Babska logika rządzi!
Czterech, jesli łaska.
Sorry, taki mamy klimat.
Ale jak można poprowadzić czytelnika w obranym kierunku, nie pokazując w (udanym) skrócie kierunku ewolucji myśli naukowej, społecznej i, chcesz czy nie chcesz, światopoglądowej? Można. Ewolucja przedstawiona w tym tekście dotyczy cywilizacji zachodniej, ją też reprezentują podani jako przykłady filozofowie (no własnie, dlaczego?). Wszyscy jesteśmy reprezentantami tej kultury, "czujemy" więc mniej więcej, o co w niej chodzi. Nic nam pod nos podstawiać nie potrzeba. Nawet, jeśli nie do końca wiemy, co stwierdził Hegel, a co Rousseau (uroczy zresztą człowiek, który swoje dzieci oddał do sierocińca, pewnie po to, by mu nie przeszkadzały w zastanawianiu się, jak to człowiek jest dobry z natury) to wiemy, "czujemy" na czym ta cywilizacja polega i jak ewoluowała. leniwym z natury czytaczom trzeba pod noski podsadzić to i owo, żeby wiedzieli, o czym mowa… – wcale nie. Nie w tym przypadku. Jeżeli już potrzebne było jakieś podsumowanie (wcale tego pewna nie jestem) – to nie w formie szkolnego wykładu. Pewnie jakoś by się dało. Finklo, przepraszam, że się tak czepiłam, ale po przeczytaniu komentarza AdamaKB poczułam potrzebę bronienia swojego punktu widzenia, który zresztą nie zmienił się ani o centymetr. Ja jednak, swoim zwyczajem, dodam – moim zdaniem. :)
Mnie proszę nie lać. :)
Ciebie nie; a Tobie, Ocho? :)
Sorry, taki mamy klimat.
Wiem, wiem, znam regułkę z "mnie" (a nie "mi") rozpoczynającym zdanie… i jej, cholera, nie lubię, o!
Sorry, taki mamy klimat.
:). No dobra, zabrzmiało dwuznacznie.
Sethraelu, widzę, że imprezka się rozkręca. Wznosimy się na nowy poziom. Beryla na pewno to ucieszy… Ocho. Dlaczego cywilizacja zachodnia? Bo innych praktycznie nie znam. Z filozofów spoza "naszej" działki czytałam chyba wyłącznie Konfucjusza, ale do tekstu nijak nie pasował. Trochę wiemy, trochę czujemy… Ale wydawało mi się, że większość ludzi nie potrafiłaby opisać wpływu współczesnej nauki na światopogląd (każdy sądzi po sobie i piszę to bez krzty ironii), więc zrobiłam to za nich. Ale zanim zrobiłam, musiałam sporo poczytać. Zgoda, pewnie by się dało napisać ten fragment inaczej. Jak na przykład? W porządku, rozumiem Twoją potrzebę. Czuję coś podobnego. ;-)
Babska logika rządzi!
Proszę NIKOGO nie lać! Ani nie zmuszać do picia.
Babska logika rządzi!
Nie wiem jak, Finklo. Gdybym miała czas się zastanawiać nad takimi mądrymi rzeczami, zalałabym portal swoimi tekstami. :) Dlaczego cywilizacja zachodnia? Zapytałam, bo wcześniej pisałaś też o Islamie. Troszeczkę uniwersalizujesz religię, a podsumowanie ograniczasz to jednej cywilizacji. Zastanawiam się jeszcze, ale już skrótowo, bo czas goni – czy byłabym w stanie zaakceptować Interludium nr 4, gdyby nie było 1,2 i 3. Może bardziej. Pozdrawiam.
Islam tak bardzo odległy od nas nie jest. Bez drugiego i trzeciego interludium jeszcze możnaby się (teoretycznie) obejść, ale przejście potrzebne.
Babska logika rządzi!
Oooo, Ocho, dzięki za głos, mimo pewnych rozbieżności. :-) Hmmm. Nie spodziewałam się aż takiego odbioru tekstów i trochę jestem w szoku.
Babska logika rządzi!
Bo ja się potrafię wznieść ponad rozbieżności. ;)
Nie wątpię. :-)
Babska logika rządzi!
PsychoFishu, Tobie również dziękuję za nominację. :-)
Babska logika rządzi!
Prąciem :)
"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)
W ten sposób to chyba Finkla akurat nie może. ;)
Sorry, taki mamy klimat.
Ma pod powiekami jakiś obraz… :) W każdym razie przyjemność po mojej stronie :)
"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)
Cieszę się, że sprawia Ci to przyjemność. ;-)
Babska logika rządzi!
Przyznam, że pierwsze linijki tekstu o prehistorycznych ludziach jakoś bardzo mnie nie zachwyciły i miałem obawy co będzie dalej. Ale na szczęście dalej już było tylko lepiej. ;) Widać, że włożyłaś w tekst wiele pracy i zrobiło to na mnie wrażenie. Do interludiów podszedłem nieufnie, jednak po przeczytaniu przekonałem się, że był dobrym pomysłem – ciekawie (współ)igrają z resztą tekstu. Zatem oddaję w ich sprawie głos na TAK. I dla całego tekstu również TAK. ;)
"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."
Bardzo dziękuję za komentarz i za głos. Cieszę się, że nie zrezygnowałeś po pierwszych linijkach. Tak, trochę się bałam, jak puryści językowi zareagują na pidżyn, ale jakoś łyknęli stylizację. Miło mi, że kolejny Czytelnik przekonał się do interludiów. :-)
Babska logika rządzi!
Z samych tytułów można było wywnioskować, że chodzi o spotkanie ludzi z inną cywilizacją i o różne interpretacje tych samych zdarzeń po obu stronach. Zacząłem czytać od strony Homo, tej niby mi bliższej i trafiłem na pidżyn. Dla mnie osobiście to była zaleta. Pierwsza część wyrwała mnie z moich własnych fantazji na temat spotkania z obcymi i skupiła mą uwagę na tekście. Idea, że jakaś inna cywilizacja towarzyszyła naszej od wieków nie jest nowa, ale potraktowanie tego tematu w taki sposób już tak. Zazwyczaj obca, zdecydowanie wyżej rozwinięta cywilizacja jest postrzegana jako ta, która wie wszystko i prawie wszystko rozumie. Pomysł, aby ta druga strona miała problemy ze zrozumieniem, popełniała błędy (bardzo logiczny, ale chyba rzadki) bardzo mi przypadł do gustu. Szacunek za research. Tekst bardzo przypadł mi do gustu (oba przypadły).
Dziękuję za opinię. :-) O, i pidżyn Ci przypadł do gustu? Już wiem, jak to się pisze, ale wciąż nie mam pojęcia, co czuje ta druga strona. Trudno dorwać jakąś nieużywaną ideę. Ale mam nadzieję, że przynajmniej udało nam się złożyć ze starych klocków oryginalny kształt. Coś w tym jest – przyzwyczailiśmy się, że błądzić jest rzeczą ludzką, ale żeby Oni? Ci rozwinięci, starsi, dysponujący czaderskimi technologiami? Nie może to być! A jednak i w skład starej cywilizacji mogą wchodzić osobniki młode, a sama odmienność kultur, organizmów – wszystkiego! – musi prowadzić do nieporozumień. Jak się tak dobrze zastanowić, to brak błędów wydaje się naiwny. Miło, że oba teksty się spodobały. :-)
Babska logika rządzi!
Unfallu, w imieniu duetu bardzo dziękuję za głos. :-)
Babska logika rządzi!
Dobry tekst, bez wątpienia, choć bardziej podobało mi się opowiadanie Alex. Może dlatego, że przeczytałem je jako pierwsze:) Drobna uwaga: Aj Waj to zwrot w jidisz, który powstał znacznie póżniej niż rozmówki Mojżesz – krzak. Pozdrawiam
Mastiff
Literówka: jidysz. Przepraszam:)
Mastiff
Aj waj! Hmmm, musieli mieć jakiś odpowiednik do wyrażania emocji. Nie można go przetłumaczyć na dzisiejszy? ;-) Na poważnie – dziękuję i przemyślę usunięcie tych zwrotów.
Babska logika rządzi!
Dobrze się czyta – oba teksty jako całość, ale o ile tekst Alex może być osobną całością, to ten raczej nie. Ale jak już napisałem razem– super.
Dzięki bardzo. Teksty mają być razem. Cieszę się, że zestaw przypadł do gustu. :-)
Babska logika rządzi!
Byłam, przeczytałam. Niestety, nie mogę powiedzieć, że mi się podobało. Począwszy od sekcji pierwszej ("Szaman iść osada"… serio?) aż do końca, całość wydaje się raczej objaśnieniem do tekstu AlexFagus niż czymś, co stanowi jego część integralną. Albo, skoro o tym mowa, co stanowi samodzielny twór. Tylko Twój tekst, Finklo, bez tamtego, byłby nieco niejasny i, jak dla mnie, nieciekawy. Uważam, że masz już na koncie lepsze kawałki. Pozdrawiam.
"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr
Co do samodzielności tekstów – obie podeszłyśmy od początku do tego trochę inaczej (w końcu odmienność punktów widzenia jest podstawą pomysłu dyptyku). Finkla zwracała dużą uwagę na to, by w jak największym stopniu się zazębiały, ja – głównie ze względu na notoryczne zbieranie batów za niedomykanie tekstów – by stanowił też skończoną część. Teksty mają być razem lepiej w ten sposób je rozpatrywać. Pozdrawiam:)
”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)
Rozumiem, ale jednak przy nominacjach rozpatrujemy każdy tekst osobno ; ) Bo jest Was dwie, więc jednym piórkiem dzielić się nie będziecie…
"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr
joseheim, jakże się cieszę, że ktoś podziela mój pogląd na ten tekst! :D
Ciekawie by wyglądało – jedna miałaby znaczek z dudką i stosiną, druga z chorągiewką. W razie czego zklepuję choragiewkę! (he, he – znowu wykiwałam Finklę – evil mastermind pełną gębą;))
”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)
Finklo, niestety, ale moim zdaniem przegrywasz w konfrontacji z tekstem Alex. Gdyby zacząć czytanie od Twojej części (czego ja nie uczyniłem, więc jeno się domyślam), od początku zastanawialibyśmy się o co właściwie chodzi… i to nie w sensie „chcę wiedzieć więcej, bo jest ciekawie” ale raczej w tym negatywnym. Postawiłaś na dialogi, ale te zupełnie nie przypadły mi do gustu. Szczególnie początek (prymitywni ludzie i jąkający się Mojżesz) : ) Lektura Twojego tekstu nieco mnie nużyła. Nie znam się na dyptykach, ale wydaje mi się, że powinno to wyglądać nieco inaczej – z jednej części dowiadujemy się tego, czego zabrakło nam w drugiej. Tutaj w sumie ta sama historia jest opowiedziana co prawda z dwóch perspektyw, ale moim zdaniem niewiele to zmienia. A na koniec dodam – tak, mnie też nie podobały się interludia, bo uważam je za zbędne ;)
Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)
Joseheim, Berylu, dziękuję za opinie. Wreszcie ktoś porządnie przekłuł ten balonik. Wiedziałam, że mogę na Was liczyć. Zwłaszcza na Beryla. :-) Podejście do komplementarności i integralności objaśniła już Alex i nie mam specjalnie nic do dodania. W porządku, rozpatrujcie osobno. Wasze prawo. Zatrakusie, jeśli macie z Jose takie same poglądy, to ona swój wyraziła znacznie dobitniej. Ja Twoją opinię przedstawioną pod tekstem Alex odebrałam raczej pozytywnie. Ładnie to tak wprowadzać autora w błąd? ;-) Alex, nie ma mowy! Jakby co, dzielimy piórko wzdłuż. ;-p Berylu, dialogi nie przypadły Ci do gustu, a czysto opisowe interludia uważasz za zbędne. Niełatwo Cię zadowolić… W czwartej i piątej części nie ma ani jednego fragmentu dialogu (jest czat i kto jak kto, ale Ty powinieneś to docenić ;-) ), więc wydaje mi się, że wybroniłam się z zarzutu o stawianie na dialogi. Tak, mogłam kazać prymitywnym ludziom sprzed kilkudziesięciu tysięcy lat mówić heksametrem. Ale mało wiarygodnie by to brzmiało. A biblijny Mojżesz miał kłopoty z wymową i to nie ja wymyśliłam. Ale żeby nie było, że tylko się wymądrzam – ja też się nie znam na dyptykach. To był mój pierwszy. Mam wrażenie, że nie tylko napisany, ale i przeczytany. :-)
Babska logika rządzi!
Akurat ostatnią część Twojego tekstu uważam za najbardziej udaną, moja droga Finklo : ) Cieszy mnie, że na mnie liczysz i spełniam te oczekiwania :)
Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)
No to mam nadzieję, że jak tylko zobaczysz, że ktoś wychwala mój tekst, to natychmiast go przeczytasz i zjedziesz. ;-)
Babska logika rządzi!
Finklo Niezależnie od tego, czy otrzymasz piórko, czy nie, informuję Cię, że Twoje opowiadanie umieściłem w swej kolekcji najlepszych, moim zdaniem, opowiadań. W mej kolekcji jedynie Ty masz dwa miejsca, za dwa opowiadania S.F. A wszystkich opowiadań mam tylko osiem. Pozdrawiam.
Dziękuję, Ryszardzie. Ho, ho, jedną czwartą miejsca zagarnęłam. Ale może jeszcze znajdziesz więcej tekstów innych autorów. :-) Też pozdrawiam.
Babska logika rządzi!
Cześć! Dziś skomentuję dwa kolejne opowiadania. Taki plan ;) Przeczytałem bez żadnych przykrości. Ciekawe zestawienie! Najbardziej podobał mi się tekst drugi. Lubię tematy biblijne, a ten szczególnie. Znając dalsze dzieje Izraela mogę napisać tylko jedno: tak było! ;D
Jai guru de va!
Dzięki. :-)
Ten tekst powstawał równolegle z opowiadaniem Alex. Zachęcam do przeczytania także Jej części.
Cieszę się, że przypadło do gustu. Pewnie, że tak było. I to nie tylko z synami Izraela. ;-)
Babska logika rządzi!
Wybacz, pomyliłem okienka…
Fajnie ukazana na początku komunikacja (dlaczego niektórzy ludzie nie mogą rozmawiać tak efektywnie?), zwłaszcza zwrot Twoja-moja (jak w Afgańskim). Z chęcią przeczytałbym cały tekst w takim stylu. :)
A z tymi plagami, to nie było tak, że Nil wylał po raz drugi? Ale ciekawie pokazałaś ludzką mentalność, jak bóg nie pomógł pozbyć się nielubianej nacji, to wzięli sprawy w swoje ręce…
Z nową jakością, to bym nie przesadzał. Raczej kompilacja odgrzewanych kotletów.
No i w końcu Dżabrail. Nie było (oficjalnie) w “Nagrodzie Wojownika”, to chociaż tutaj jest. No i warto wspomnieć, że w Koranie jest fragment o życiu powstającym z wody. Czyżby nasz “obłok” maczał w tym swoje, eee, kłęby? A w ogóle niewdzięczni ci muzułmanie byli, żeby chociaż chlebem o solą przywitali…
Zastanawia mnie trochę ukrywanie się tego całego obłoku. Jeżeli ktoś (coś?) w środku nocy świeci po oczach, to raczej trudno, żeby nie zrobił zamieszania.
Końcówka bardzo wymowna. Całość bardzo fajna, serwujesz ciekawy przekrój od prehistorii do czasów obecnych. Twój tekst był jednym z czynników, który popchnął mnie do napisania “Problemów Stworzyciela”.
6/6 :D
http://wachlarzemoaloes.blogspot.in - mój blog o fantasy i science-fiction. :D
Dzięki. :-)
Aha. To dlatego któregoś komcia nie mogłam rozgryźć.
Kiedyś ludzie porozumiewali się bez problemów. A później Hammurabi spisał kodeks i się zaczęło… ;-)
Cały tekst pidżynem chyba jednak nie byłby fajny w odbiorze. A w nadawaniu jeszcze gorszy.
Reinterpretacja kotletów.
Tak, tutaj Gabryś jest i nie będę się go wypierać.
Zamieszanie obłoku – a Ty myślisz, że zorza to skąd się bierze? Seledynek czasami lubi schłodzić się przy biegunie.
Fajnie, że zainspirowałam. A czytałeś część Alex też?
Babska logika rządzi!
Zorza! I wszystko jasne! Ale poza tym, to wszystko przez Hammurabiego. Pewnie maczał paluchy także w reinterpretacji kotletów – cudne określenie. :D
Alexa pamiętam, ale jakby słabiej.
http://wachlarzemoaloes.blogspot.in - mój blog o fantasy i science-fiction. :D
Wszystko da się dobrze wytłumaczyć. :-) Nie wiem tylko, czy Hammurabi znał panierkę. Teoretycznie chyba pszenicę uprawiali… Ale czy mieli tartą bułkę? ;-)
Babska logika rządzi!
Przeczytałem wszystko i nie żałuję czasu.
Dzięki, Koalo. :-)
Polecam także drugą część dyptyku, autorstwa AlexFagus. Wiesz, one się wzajemnie uzupełniają.
Babska logika rządzi!
Napisałem: wszystko. :) Pozdrowienia
Dzięki, też pozdrawiam. :-)
Babska logika rządzi!