- Opowiadanie: Nirhias - Rytuał

Rytuał

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Rytuał

 

– O drodzy dworzanie, szlachetni goście i Wy, Wasza Królewska Mość. Wysłuchajcie mojej legendy , o wydarzeniach sprzed trzech wieków, które miały miejsce właśnie w tym zamku. Było to w czasach dziś już na wpół zapomnianych, a jednak zdarzenia te są prawdziwe. Opowieść ta pochodzi ze starodawnej księgi. Słyszeliście ją wielokrotnie, tego wieczoru usłyszycie ją jednak po raz kolejny. Niech z opowieści tej, jak z wielu innych, płynie nauka i przestroga. A było to tak…

 

Działo się to trzy wieki temu, tutaj, w tym zamku. Pochodnie i świece w lichtarzach płonęły, wspólnie rozświetlając wieczorny mrok, panujący w Sali tronowej. W radosnej atmosferze ucztował królewski dwór.

 

W niezliczonych toastach zderzały się ze sobą wykonane ze złota i srebra kielichy oraz rogi. Woń pieczonego mięsa roznosiła się wokół stołu. Niestrudzone gardła królewskich dworzan i rycerzy ryczały biesiadne pieśni, a opowieści o wielkich czynach ciągnęły się w nieskończoność. Wspominano niezliczone wyprawy wojenne oraz turnieje. Opowieści te, przez rycerzy, dworzan i księżniczki były słuchane z zapartym tchem. Obecni na uczcie grajkowie bezustannie dęli w kobzy i flety, nadworny muzyk akompaniował im na harfie. Nadworny błazen swoimi wyczynami rozśmieszał zgromadzonych. Coraz więcej osób, pogrążonych w pijackim upojeniu, zasypiało. Tylko dwoje ludzi wciąż jeszcze było trzeźwych i zupełnie przytomnych. Jeden z nich był królem, natomiast drugi nadwornym czarownikiem.

 

Czarownik znany był ze swych doświadczeń alchemicznych i wielu słynnych magicznych ksiąg, władca natomiast przeszedł do legend jako dowódca wielu zwycięskich bitew. Poddani szanowali go, wrogowie zaś z lękiem wypowiadali jego imię. Świętowano nie bez powodu, tego dnia zakończył się bowiem turniej rycerski. Król i czarownik zajmowali dwa honorowe miejsca podczas biesiady.

 

Gdyby pozostała część ucztujących była jeszcze trzeźwa, to na pewno zdziwili by się powagą , spokojem i opanowaniem malującym się na ich twarzach, szczególnie biorąc pod uwagę ich młody wiek. Obaj nie przekroczyli bowiem jeszcze trzydziestu lat, a już zdążyli przejść do legendy. Król Tershar powstał od stołu, ze swojego miejsca, u szczytu stołu, które jako władca zajmował. Uważnie rozejrzał się wokół, upewniając się, że wszyscy pozostali uczestnicy uczty są zbyt pijani, żeby cokolwiek podejrzewać. Spojrzał się na czarownika Alssiassa , poczym rzekł :

 

– Chodź sługo w czerni, teraz nadszedł czas. Alssiass wstał od stołu, poprawiając swe długie, czarne, czarnoksięskie szaty, a także wiszący na szyji medalion, z symbolami kultu słońca i księżyca. Król rozejrzał się wokół, upewniając się jednak z ulgą, że nikt ich nie zauważył.

 

Wyszli z sali tronowej i poszli ciemnym, długim, jasnym w blasku pochodni, zamkowym korytarzem, dochodząc w końcu do ciemnej, zarośniętej pajęczynami ściany. Tershar narysował na niej palcem trójkątny znak. Ściana poruszyła się. Otworzyło się tajne przejście. Prowadziło do niewielkiej komnaty. Mrocznej, skąpanej w kurzu plątaniny pajęczyn. Wchodząc, rozejrzeli się uważnie, czy nie są przez nikogo śledzeni, poczym przejście zamknęło się.

 

– Sprawa jest bardzo, bardzo poważna – zaczął król – czekałem na odpowiedni moment, gdzie będziemy mogli porozmawiać bez świadków. To, co ci teraz powiem, powinieneś zachować w najgłębszej tajemnicy.

 

– Wiesz o tym dobrze, że za panowania mojego nieodżałowanego ojca , Wirjanna VIII, możne rody królestwa Khsatiss podzieliły się na dwie frakcje: Szarego Wilka i Karmazynowego Kata. Pierwsza z nich potajemnie sprzyjała naszym wrogom, barbarzyńskim plemionom z gór. Kiedy doszło do ich agresji, wówczas członkowie Szarego Wilka wspomogli barbarzyńców. Tajemnicze ,zamaskowane oddziały, niespodziewanie pojawiały się na polach bitew, atakując wojska królewskie. Tylko odwadze naszych dzielnych rycerzy zawdzięczamy to, że stolica nie została zdobyta, a my zaczęliśmy odnosić zwycięstwa. Jak wiesz, zdołaliśmy odeprzeć napastników z naszej zagrożonej ojczyzny, dzięki czemu wygraliśmy tę wojnę. Niestety członkowie Szarego Wilka nie zostali przez nas zdemaskowani, z wyjątkiem tych którzy zginęli. Od tamtych wydarzeń minęło dziewięć długich lat. Mój ojciec już dawno nie żyje. Ja jestem władcą tej krainy. Do tej pory zwyciężałem w wojnach, dzięki swoim strategicznym talentom. Tutaj jednak, samemu sobie nie poradzę. Od pewnego czasu , we śnie objawia mi się Alvia , bogini snów. I wierz mi, że to są koszmarne sny, pełne rzezi, ognia i krwi. Alvia pojawia się w nich nieprzypadkowo. A ja wierzę w sny. Bogini prowadzi mnie w nich na swe pradawne uroczysko. I tam ostrzega mnie przed Szarym Wilkiem..

 

– Czyżby Szary Wilk znów spiskował? – zapytał czarownik

 

– Oni spiskują cały czas – odpowiedział król. – A najsmutniejsze jest to , że przeniknęli na mój dwór. Jak dotąd jednak nie udało mi się ich rozpoznać i zdemaskować

 

– Domyślam się, że planują zamach na wasze życie, Wasza królewska mość – powiedział Alssiass.

 

– Dokładnie tak, jak podejrzewasz. Bogini powiedziała mi, że musisz udaremnić ich zamiary, za pomocą niszczycielskiej magii, i trzeba to zrobić jak najszybciej, nigdy bowiem nie byli tak blisko realizacji swych zamiarów, jak teraz. Chcą stworzyć potężne imperium, zbudowane na cierpieniu, wyzysku, strachu, bólu i krwi. Mało tego, oni chcą podbić cały świat.

 

-A więc czas ich powstrzymać – stwierdził czarownik – Władco możesz liczyć na moją pomoc. Udaremnię ich nikczemne zamiary. Pokonam ich!

 

-Jeszcze tej nocy rozpraw się z nimi, rzucając potężne zaklęcie.

 

-Natychmiast przechodzę do działania. Udaremnię ich zamiary, Wasza królewska mość. Ten świat zostanie ocalony.

 

Król uścisnął dłoń czarownika z wyrazem wdzięczności na twarzy, po czym wrócił na ucztę. Z uczuciem ulgi stwierdził, że nikt nie zauważył ich chwilowej nieobecnośći. Alssiass natomiast, wyszedł zamkowym korytarzem.

 

Panowała nieprzenikniona noc. Czarownik szedł w stronę swojej pracowni. Zastanawiał się. Ogarnęła go fala wspomnień. Zastanawiał się nad swą odległą przeszłością. Jego talent magiczny objawił się w dzieciństwie. Od tego wszystko się zaczęło. Później spędził długie lata na zdobywaniu podstaw magicznej wiedzy.

 

Studiował w tym czasie zakazane księgi i odprawiał niebezpieczne rytuały w pracowniach nauczających go wielkich mistrzów. Do wielu rzeczy musiał dojść metodą prób i błędów. Zamyślił się. W tamtych odległych czasach nie miał jeszcze dobrego zdania o niszczycielskich odmianach magii. Wtedy jeszcze nie spodziewał się nawet, że kiedykolwiek w życiu sam będzie się nią posługiwał. Życie nauczyło go jednak, że zdarzają się różne sytuacje. Również i takie, w których sięgnięcie po ten rodzaj czarów jest jedynym i niezbędnym rozwiązaniem. Zatrzymał się na chwilę, przyklękając przed wyrzeźbionym na ścianie posągiem trójgłowego bóstwa, po czym ruszył dalej.

 

Wszedł do swojej pracowni. Stanowiło ją duże pomieszczenie, po środku którego na podwyższeniu ze schodami stał ołtarz. Znajdował się samym środku narysowanego na podłodze pentagramu.

 

Na lewej ze ścian komnaty znajdowały się regały z czarnoksięskimi księgami i zwojami papirusów. Wiele z nich zostało zdobytych na dalekich i niebezpiecznych wyprawach. Prawą stronę natomiast zajmowały czarodziejskie przedmioty i narzędzia najróżniejszego rodzaju, którymi nieostrożne obchodzenie się było szczególnie niebezpieczne. Ściana naprzeciwko drzwi pokryta była w całości rzeźbami, przedstawiającymi bogów, boginie i złowieszczo wyglądające demony, których oczy stanowiły drogocenne klejnoty. Przez wąskie, podłużne ,prostokątne okno, wpadało do komnaty światło księżyca. Była pełnia , a więc czas, w którym zaklęcia skierowane przeciwko złu miały swoją największą moc. Należało przejść do działania. Czarownik Alssiass zaczął oddychać głęboko, przygotowując się w ten sposób do rzucenia czarów. Czuł że jego ciało przenika chłodne , ale dość przyjemne mrowienie, wibrując niesamowicie. Stopniowo ogarniał go coraz większy spokój. Kiedy już się wyciszył , wszedł na podium i zaczął ustawiać na ołtarzu żółte , ozdobione pojedynczymi runami świece, a następnie krótkim i bardzo prostym, nawiązującym do kultu świętego ognia zaklęciem zapalił je. Płynący z ich płomieni dym przez moment przybrał spiralny kształt, po czym zaczął unosić się normalnie. Był to znak, że w pobliżu nie ma żadnych złych mocy. Alssiass ułożył przed sobą prastarą księgę ‘’Zaklęcia Czasu i Przestrzeni‘’ Sirriama Przeklętego. Autor ten był potężnym czarnoksiężnikiem. Księga ta, oprawiona była w skórę rzecznej bestii, czczonej przez leśne trolle i groźne, nocne straszydła jako sługa księżycowych bóstw. Mimo to, nad księgą nie trzeba było odprawiać żadnych egzorcyzmów. Natomiast Sirriam zaginął w tajemniczych i dość zagadkowych okolicznościach. Krążyło wiele ponurych legend, że wywoływał jakiegoś potężnego demona z innych wymiarów. Jednak w pewnym momencie stracił nad nim kontrolę .Wtedy podstępny demon zaatakował go. Wywiązała się walka ,podczas której przywołana magią istota okazała się silniejsza i od tego czasu słuch o Sirriamie zaginął. Alssiass otworzył księgę. Szybko odnalazł właściwą stronę, czterysta trzydziestą siódmą. Zapalił kadzidła zawierające dziwne , narkotyczne zioła i substancje. Przez moment czuł, że ogarnia go rytualny trans ,niezbędny przy tego rodzaju obrzędach .Jego oddech stawał się coraz szybszy, po chwili jednak czarownik przejął nad nim kontrolę.

 

Następnie obmył dłonie w Świętej Wodzie ze Smoczej Jaskini. Miejsce to było strzeżone przez leśne boginki i służące im wilkołaki. Żeby zdobyć Świętą Wodę musiał udać się niegdyś w długą i pełną niebezpieczeństw wyprawę. Zakończyła się pomyślnie, była jednak wielkim ryzykiem. Otrząsnął się z zamyślenia wracając do teraźniejszości. Trzeba odprawić groźne czary. Zaklęciem które miał zamiar rzucić ,było ‘’Zniszczenie Podstępnego Zła’’. Wiązało się jednak z nim pewne niebezpieczeństwo. Mianowicie, rzucając je , należało wyobrażać sobie znajdujący się wokół ochronny krąg płomieni. W przeciwnym bowiem razie ,można było przyciągnąć do siebie straszliwe zjawy z innych wymiarów. A to groziło opętaniem. Wyobraził więc sobie, że z jego dłoni wypływają strumienie złotego światła, które przeobraża się w ogień. Przyniosło to oczekiwany efekt .Ochronny krąg ognia zmaterializował się wokół niego. Poczuł bijące od niego strumienie gorąca. Odetchnął z ulgą. Teraz należało już tylko rzucić zaklęcie. Narkotyczny dym z kadzideł owiewał całą jego postać. Płomienie świec na chwilę zgasły, by w tej samej sekundzie znów się zapalić. Był to znak, że w tym miejscu działają już potężne magiczne energie. Teraz więc należało już tylko nadać im odpowiedni kształt i kierunek.

 

Czarownik wzniósł dłonie w górę, po czym zaczął wypowiadać formułę, koncentrując się maksymalnie na jej złowieszczej treści :

 

– Tajemna mocy przenikająca wszechświat chłonąca myśli duchów i płynąca z gwiazd którymi władają bogowie sił natury, płonąca ogniem nieziemskim ukarz podstępnych przeciwników i rozpraw się z nimi jeszcze tej nocy i obyś była nieskończona jak pył pradawnego smoczego cmentarzyska. Obyś płynęła jak krew do ust wampira, przeniknij podziemia i pogrążone w nocnej czerni niebiosa, niech księżyc w pełni cię prowadzi. Niech prowadzą cię moce strzyg i tronów władców leśnych demonów . W imię ofiarnego ołtarza ze świętych gór ,w imię potęgi nocnej zmory , wzywam cię ,zgładź łotra który zdradził !

 

I w tym właśnie momencie wszystkie znajdujące się na ołtarzu świece buchnęły kłębami dymu .Dym wypełnił całą komnatę, po czym zgasły natychmiast . Czarodziejską księgę momentalnie otoczyła mlecznobiała mgła. Za oknem błysnęła błyskawica. Alssiassowi zaczęło się wydawać, że cała przestrzeń wokół niego wiruje z oszałamiającą szybkością. W uszach swych usłyszał coś w rodzaju anielskiego śpiewu. Czoło zaczęły mu zalewać strumienie potu. Zaczęło brakować mu tchu. Poczuł że traci równowagę. Księga ‘’Zaklęcia Czasu i Przestrzeni’’ zamknęła się z trzaskiem. Wtedy ochronny krąg płomieni zniknął, a czarownik padł wyczerpany na ołtarz, strącając z niego księgę i wygasłe świece. Stracił przytomność.

 

Jeszcze tej samej nocy, wszyscy członkowie frakcji Szarego Wilka ponieśli śmierć, która nastąpiła szybko i zupełnie niespodziewanie. Zło zostało zażegnane. Podstępny spisek dobiegł końca. Następnego dnia król ogłosił publicznie prawdę o zdradzieckich zamiarach zmarłych. Chociaż wśród spiskowców znajdowali się dworzanie, zabronił uroczystych pogrzebów. Ciała wrzucono do niewielkiej przepaści i przysypano stosem głazów. Wkrótce zaczęły krążyć legendy o pokutujących tam duchach…

Koniec

Komentarze

Niezbyt interesująco opowiadziana jakaś tam historyjka.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Trochę za mało jak na opowiadanie. Powtórzenia. Szyja -> szyi. I skoro to było takie proste, czemu nie zrobili tego wcześniej? Ćwicz, powodzenia :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka