- Opowiadanie: Pork Porn Fantastisz - Ci, co odeszli, przyszli i nie chcą iść

Ci, co odeszli, przyszli i nie chcą iść

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Ci, co odeszli, przyszli i nie chcą iść

Siedziałem na jednej z parkowych ławek. Zombie szedł w moją stronę. Ja w jego stronę nie miałem najmniejszej ochoty iść. Spokojnie, miarowo, elegancko powłóczył nogami. Muszę przyznać, że zawiało grobowym klimatem. W tym czasie zajadałem się kanapką i obserwowałem zbliżającego się do mnie umarlaka. Miałem przecież czas na ucieczkę. Zbliżył się do mnie, wyciągnął rękę i niemalże poczułem wyziew z jego ust. Zacharczał, zabulgotał a ja wyjąłem spluwę, strzeliłem i powaliłem go jednym strzałem w głowę. Niestety okazało się, że chciał tylko spytać się mnie o drogę, gdzie serwują kuchnię poaborcyjną – zimne nóżki i inne przysmaki. Skąd to wiem – bo wypadła mu ze zgniłej dłoni kartka z zapisanym pytaniem. Co do kuchni zaś – to wiem, bo w niej pracowałem. Wielkie żarcie spływało do nas wielkimi szaro-brudnymi rurami z całego okręgu. Budowa takiej sieci fast foodów nie zajęła długo. Za większą część produkcji odpowiadają Chińczycy.

 

Zza rogu kamienicy wyłoniła się postać zombie-policjanta. Zacharczał coś i machnął groźnie pałką, aż odpadła mu ręka. Musiałem uciekać, więc uciekłem. Szybko zgubiłem wolny pościg i znalazłem się w swoim mieszkaniu. Wyciągnąłem kilka piw z lodówki, ustałem w oknie i obserwowałem ulicę.

 

Od czasu styczniowej rewolucji, gdzie udowodniono, że zombie ewoluują nie można bezprawnie ich zabijać, a szczególnie, że można je karmić i bezstresowo wykorzystywać do roboty dwudziestoczterogodzinnej. Odkryto przez to nowe możliwości i pokłady siły roboczej. Niektóre firmy nie zatrudniały już normalnych obywateli, gdyż ci mieli zbyt duże wymagania odnośnie pracy. Wielu bezrobotnych myślało o przejściu na drugą stronę barykady i stać się gnijącą, chodzącą kupką. Zombie mieli też swych reprezentantów w sejmie, chociaż tą instytucję zgnilizna brała już od dawna. Kary na nekrofilach zaostrzyły się i zostały jeszcze dodatkowo sądzone jak normalny gwałt. Mogłeś teraz spotkać wszędzie zombiaków. Co za świat. Z drugiej jednak strony wszyscy jesteśmy zombiakami. Rozmawiałem kiedyś jednym z nich. Piliśmy piwo w jednej spelunie. Tego dnia trunek wchodził mi nieźle. Z niego zaś wyciekały informacje, jak i samo piwo, gdyż miał dziurę w brzuchu. Opowiadał o tym, że po śmierci nic nie ma i to nie żaden wirus ich stworzył, tylko zwykła chęć przetrwania. Świadomość czując zagrożenie i całkowity rozpad, ostatkiem sił broni się i powraca. Jak widać są oni tylko i po prostu zawiedzionymi, oszukanymi wyznawcami wszelkich religii. Cały etap powrotu jest na tyle stresujący, że pierwsze o czym myślą to by coś zjeść.

 

Ja także niedawno straciłem robotę, gdyż przyjęto dwóch nowych zombiaków. Moje serce nie było z gumy i pękło, byłem trochę zdruzgotany. Pracowałem tam kilka lat, ale trzeba przecież iść dalej. Poszedłem więc w miasto. Poznałem apokaliptyczną ślicznotkę. Była trochę nadgnita, ale umiała mówić, myśleć i mieliśmy nawet sporo tematów na które rozmawialiśmy całymi godzinami. Spotykaliśmy się jeszcze przez jakiś czas. Niestety, gdy doszło, co do czego – stchórzyłem. Owszem parę razy przed tym całowaliśmy się i jakiś robak zaplątał się w nasze walczące języki. Znaczy mój walczył, jej był raczej jak martwy ślimak i do tego jeszcze te niespodzianki w postaci mieszkańców jej jamy ustnej. Były też śmieszne incydenty. Pewnego dnia poszła przynieść mi piwo z lodówki i zostawiła w niej swoją głowę. Innym razem wyszła po zakupy… przez okno. Ale dość tych romantycznych gadek. Rozeszliśmy się.

 

Wtem na ulicy dostrzegłem grupę zombie-policjantów. Schowałem się za zasłonę, po chwili wyjrzałem. Nie ma ich. Rozległo się walenie w drzwi. Znaleźli mnie. Spokojnie dopiłem piwo i myślałem nad wyjściem z tej sytuacji. Zombie-policjanci walili w moje drzwi.

 

– Otwierać!!! To my przyszli. Otwierać, gdy drzwi zamknięte.

 

Niestety jakiś czas temu zakupiłem całkiem drogie drzwi, i to dobrej jakości, i wytrzymałe, więc miałem czas. Spojrzałem na pustą puszkę. Zrobiłem jeszcze kilka kursów do lodówki i z powrotem. Na ulicy pojawiały się kolejne oddziały umarlako-policji.

 

– Fuck, coraz więcej ich.

 

Skończyło mi się piwo. Sytuacja była w miarę tragiczna. Wzruszyłem ramionami i po prostu się obudziłem.

 

– Co za przygoda – wstałem z łóżka i poczłapałem do łazienki.

 

Dzień w robocie minął całkiem znośnie. Późnym popołudniem w telewizji ogłoszono, że pojawił się pierwszy przypadek zombie.

 

– Zaczęło się – rzekłem i spojrzałem w stronę moich starych drzwi wejściowych. – Czas iść kupić całkiem drogie i dobre drzwi, i wytrzymałe. Przydadzą się.

 

Koniec

Komentarze

O zombiakach już było. Ale pocałunek to coś nowego. Obrzydliwość! ;-)

Babska logika rządzi!

Jeśli nie oglądałeś, to obejrzyj – widzę podobieństwa do "Fido" :)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Dzięki, że mi powiedziałeś o tym filmie. Z chęcią obejrzę:)

Jak to się czasem okazuje, że życie ze snem się proroczo połącza a potem jeszcze natycha dobrą myślą, żeby sobie dobre drzwi sprawić we wejściu do domu jak i jednocześnie wyjściu, ale to wtedy kiedy się idzie w drugą stronę, czyli z domu. Po piwo na ten przykład.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka