
Poniższy utwór stanowi pierwszą część prologu powieści o Łowcy. Uprzedząjąc zarzuty – w ogóle nie wzorowałem sie na niejakim Wiedźminie. Sam wszystko wymysliłem.
Łowca zatrzymał się cicho i tajemniczo. Jednym okiem badał las przed sobą, drugim rozejrzał się dookoła. Tak wytrawiony myśliwy zawsze i wszędzie spodziewał się zasadzek. W lesie było ciepło i zielono. Wiał mocny wiatr, co utrudniało zadanie Łowcy, bo wszystko się ruszało i Łowca mógł nie zobaczyć, kiedy bestia się poruszy. Wytężył oczy i uszy w poszukiwaniu monstera. Wstrzymał oddech.
Dwie godziny później Łowca wydostał powietrze, bo był pewien, że bestii nie ma w pobliżu jego. Ruszył naprzód, stawiając najpierw jedną nogę, a potem, jako doświadczony Łowca, drugą. Wyjął z pleców łuk. Potem wyjął strzałę. Nałożył strzałę na łuk. Przytknął łuk do oka. Wycelował. Czekał. Wiedział, że bestia w końcu przybędzie. W oczekiwaniu na nią Łowca cofnął się umysłowo wstecz.
Dwie doby temu wstecz Łowca siedział w karczmie. Jadł i pił. Ludzie w karczmie przyglądali się mu, bo od razu widać było, że wygląda tajemniczo. Szerokie bary miał szerokie i umięśnione. Łowca w ogóle był bardzo umięśniony, bo przyszedł na świat od razu z mięśniami. Twarz jego była poznaczona wieloma walkami i ciosami, które Łowca wygrał. Oczy jego niespokojnie skakały dookoła, wypatrując zagrożenia, które przyjdzie znikąd.
Nagle przy jego stoliku usiadł burmistrz. Łowca niepostrzeżenie dotknął miecza w plecach, gotów w ćwierci sekundy wyciągnąć go i pokazać. Jednak burmistrz nie miał zamiarów. Pokazał ręce dłońmi do góry w znaku poddaństwa.
– Nie sromuj się, Łowco, jestem w dobrych zamiarach. Chcę cię wypożyczyć.
Łowca nie był pewien i wciąż czuł się zagrożony, niczym gatunek. W końcu jednak, poruszył twarzą w górę i w dół na znak ugody, że może mówić.
– W okolicy panuje bestia z ostrymi zębami. Wymordowała już jedną metropolię, nasza jest kolejna. Ludzie się boją, a co najgorsze, również giną. Twoja sława wyprzedziła cię o dwa stajania i dlatego cię znam. To wszystko co wiem. Więc podejmiesz się zadania?
Burmistrz czekał wyczekująco na odpowiedź, którą dać miał Łowca. Łowca dał odpowiedź:
– Tak – odpowiedział tajemniczo.
Burmistrz poszedł a Łowca został. Wytrawiał w głowie zdobyte informacje o bestii, którą miał pobić.
Potem wstał i poszedł wyjść.
Łowca poszedł umysłowo do przodu. Rozglądał się w lewo i w prawo. Wyczuwał bestię i czuł, że się zbliża do niego. Las dookoła niego szumiał, śpiewał i tańczył. Łowca wypiął się tajemniczo, cały spięty, w oczekiwaniu na atak. Znowu cofnął się umysłowo wstecz.
Po wyjściu z karczmy czekał na Łowcę oddział osiemnastu bandytów. Łowca zawsze i wszędzie spodziewał się oddziałów, dlatego nie był zmieszany. Wyciągnął z pleców miecz brązowy na ludzi. Herszt bandytów dał gestem do zrozumienia, że to on miał dostać lukrowany kontrakt na ubicie bestii, który dostał od burmistrza Łowca, na co się on zgodził. Łowca się nie zląkł wcale. Wiedział, że na taką przewagę musi zażyć flakoniki z eliksirami. Wyciągnął z pleców jedną buteleczkę i wypił. Bandyci tymczasem zawarli szeregi i otoczyli rombem Łowcę. Ten z kolei wypił kolejny flakonik. Odczekał nakazane dwie godziny i sięgnął po kolejną buteleczkę. Bandyci powoli się zbliżali. W rękach mieli bronie różnorakie: pałki, noże, miecze, niektórzy mieli również kastety i mordy zakazane. Łowca się nie bał tylko pił. Bandyci zacieśniali okrąg. Łowca widział już ich nabiał. W końcu wypił ostatni flakonik. Wyciągnął po raz drugi miecz brązowy na ludzi z pleców, który był wziął wcześniej schował, aby pić.
Rzucił się na bandytów i padł na nich jak blady strach. Łowca zawijał się jak w ukropie, skakał, latał, pełzał i kąsał niczym mucha w smole. Broń błyskała brązem a potem czerwienią, kiedy oblała się posoką bandytów, którzy krwawili i stawali się martwi. Z początkowej osiemnastki zostało dwóch bandytów i herszt. Łowca miała dobre serce i chciał ich puścić, ale ci nie chcieli mu dać wyboru i ich także pogrążył w śmierci. Potem schował miecz w plecy i podążył szukać bestii.
Łowca poszedł umysłowo do przodu. Nosem wyczuł już bestię. Wypite wcześniej eliksiry dawały już znać. Łowca widział i słyszał. Nagle z przodu wyjawiła się bestia. Biegła do niego susami. Łowca uśmiechnął się tajemniczo i przytknął strzałę do oka. Drugim okiem pocelował. Puścił strzałę i oko. Niestety, bestia uniknęła strzały unikiem i pełzła dalej w jego stronę. Łowca puścił jeszcze czternaście strzał aż zrozumiał, że raczej to nic nie da. Bestia uniknęła wszystkiego i nic jej nie było. Łowca odpuścił łuk pod nogi. Sięgnął wstecz i wyjął z pleców miecz srebrny, na bestie. Podskoczył do bestii i zwarli się w śmiertelnym uścisku śmierci.
Łowca ubił bestię i wygrał. Potem odebrał pieniądze i, uśmiechnięty tajemniczo wargami, ruszył przed siebie w przygodę kolejną.
Niezłe! Dobrze, że napisałeś, że nie wzorowałeś się na Wiedźminie, bo jakbyś nie napisał, to ja bym pomyślała, że jednak się wzorowałeś, ale skoro napisałeś, że nie, to tak nie pomyślałam.
Babska logika rządzi!
Dlatego wolałem właśnie uprzedzić ludzi i czytelników, że jakby co, no to nie, wcale i ani trochę sie nie wzorowałem.Zeby sobie nie pomyśleli nie wiadomo co, albo coś innego.
Talent Twój zagrożony o wiele bardziej niż zagrożony gatunek, a wymarły już prawie i cud jakiś, żeś raczył zabłysnąć! ;) "…i ich także pogrążył w śmierci." – toż to zdanie jest jednym z tych, nad którymi zadżumiony gość całe życie siedział, a przecież to ledwie pół zdania! Nie sromuję się zatem i na kolejne przygody Łowcy czekam!
"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "
Brzuch mnie rozbolał. Od od ciągłego podśmiechiwania się, rzecz jasna… "wytrawiony myśliwy" – dobre:)
Cieszę się, że opowieść o Łowcy spodobała się wam, którzy o nim czytacie. Z pewnością pojawi się więcej jego przygód, gdyż w swym barwnym życiu spotkał on wiele niebezpieczeństw, z których zazwyczaj wychodził żywy!
nie wiem kim jest Wiedźmin, ale to chyba on wzorował się na tobie PS. Co napisał Wiedźmin? Nie kojarzę żadnej książki Wiedźmina… Wichrowe Wzgórza?
Work smart, not hard
Nooo, zaparcie miałam tchu z wrażenia. Tak się zaczytałam, że ani się postrzegłam a już miałam wrażone. Co i nie dziwota, bo napisałeś opowieść piękną na miarę możliwości własnych niebotycznych i dalekosiężnych, malowniczo opasując całość zdarzeń a i nie unikając retro inspekcji, kiedy to Łowca wraca się na pamięć wstecz do przeżyć już przeżytych a to jeszcze ciekawiej powoduje w opowiadaniu – obraz jakiś taki bardziej panoramiczny nam przybliżyłeś tym zbiegiem literackim, że ciągle jestem w po dziwie dla Ciebie. I nie przejmuj się, że jak opisałeś plagę bestii to Cię ktoś bądź co bądź o plagiat jaki posądzi, że to niby już było, bo jak by było, to bym czytała, a nie czytałam więc nie było.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Popłakałem się, dobre, dobre
michal3 – Wiedźmin to tak niszowa książka, że nią się nawet zajmować nie trzeba i wielu ludzi oraz czytelników jej nie zna, bo lepiej dla mózgu znać przygody Łowcy regulatorzy – retro inspekcje własnie po to, w tym celu przybliżone i zużyte były, aby oddać złożoność i trójwymiarowość głowy i odczucia Łowcy, żeby można było go ładniej zapoznać się z nim. I dobrze mówisz, że tego nie było, bo tego nie czytałaś, co prowadzi do podsumowania, że dobra z ciebie literatka PostrachKlawiatury – płacz to dobra jest rzecz, byle nie za często, a najlepiej wcale
Cóż, zaprzeczyć nie można, że pisarz równie wytrawionym pisarzem jest, co wytrawiony Łowfca.
Pisz tylko rtęcią, to gwarantuje płynność narracji.
Jestem pod wrażeniem tak wielkim jak Czoło-lungma czy inna Cisza-pangma. Na ten tychmiast zostałem idolem Łowcy i tak wspaniale wytrawionego pisarza co tego Łowce opisał. Wiedźmina to w ogóle nie przypomina, ale Conana…, Gungana…, czy jak go tam zwał, to jednak trochę tak.
Dobre!
Przynoszę radość :)
Nie, Anet – zapomniałaś swojej kwesti? Miałaś napisać: "fajne!" ;)
"Dobre!" w sensie "śmieszne" ;)
Przynoszę radość :)
"Dzięki". W sensie "Jam jest wdzięczny za przeczytanie i skomentowanie" :)
Prosię bardzo :)
Przynoszę radość :)
Łowca nie był pewien i wciąż czuł się zagrożony, niczym gatunek. ; )
I po co to było?
Ożesz mać czego on to w plecach nie miał, łoncznie w umysłowym rewersem i awersem i bronzowym klocem na ludzi! Też chce takie plecy! Ale jak to tak na swiat od razu z miensniem mozna przyjśc, nie trzeba pracowicie piwem hodowac? BArdzo mnie siem podobalo, że on sie nie bal, tylko pil, bo to wlasnie takie z zycia wziente, kiedy otacza cie ten romb zlorzeczow…. Jak na stadionie, normalnie jak na stadionie. Tam też gatunki się zagraża.
:)
Wytrawiony to jakiś ałtor, ziom, książka jakas gdzieś w książkarni twoja juz jest?
"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)
Nie śmiałbym przypuszczać, że inspirowałeś się Wiedźminem, o nie! Twój bohater ma o wiele bardziej rozwiniętą paranoję.
Kawał bardzo udanej Grafomanii :D
Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)
Jest to tajemniczy łowca, który zabija potwory, śmiercionośnie. Lubię takich łowców.
A tak na marginesie, to czytając stawały mi przed oczami obrazki. Jakiś taki komiks karykatur – opowiadanie świetnie by się nadawało do ilustracji.
Mam sygnaturę, ponieważ posty bez niej wyglądają nieestetycznie.
Cudowne.
Cudowne.
Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem
Popieram.
Popieram.
Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)
Stanowczo.
Jak dla moi już trochę zbyt grafomańskie nawet jak na grafomanię, ale, generalnie, przyłączam się do chóru głosów potepio… zachwyconych.
Peace!
"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/