- Opowiadanie: Zige - Łowca

Łowca

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Łowca

 

Po­niż­szy utwór sta­no­wi pierw­szą część pro­lo­gu po­wie­ści o Łowcy. Uprze­dzą­jąc za­rzu­ty – w ogóle nie wzo­ro­wa­łem sie na nie­ja­kim Wiedź­mi­nie. Sam wszyst­ko wy­my­sli­łem.

 

 

 

 

 

Łowca za­trzy­mał się cicho i ta­jem­ni­czo. Jed­nym okiem badał las przed sobą, dru­gim ro­zej­rzał się do­oko­ła. Tak wy­tra­wio­ny my­śli­wy za­wsze i wszę­dzie spo­dzie­wał się za­sa­dzek. W lesie było cie­pło i zie­lo­no. Wiał mocny wiatr, co utrud­nia­ło za­da­nie Łowcy, bo wszyst­ko się ru­sza­ło i Łowca mógł nie zo­ba­czyć, kiedy be­stia się po­ru­szy. Wy­tę­żył oczy i uszy w po­szu­ki­wa­niu mon­ste­ra. Wstrzy­mał od­dech.

Dwie go­dzi­ny póź­niej Łowca wy­do­stał po­wie­trze, bo był pe­wien, że be­stii nie ma w po­bli­żu jego. Ru­szył na­przód, sta­wia­jąc naj­pierw jedną nogę, a potem, jako do­świad­czo­ny Łowca, drugą. Wyjął z ple­ców łuk. Potem wyjął strza­łę. Na­ło­żył strza­łę na łuk. Przy­tknął łuk do oka. Wy­ce­lo­wał. Cze­kał. Wie­dział, że be­stia w końcu przy­bę­dzie. W ocze­ki­wa­niu na nią Łowca cof­nął się umy­sło­wo wstecz.

 

 

 

Dwie doby temu wstecz Łowca sie­dział w karcz­mie. Jadł i pił. Lu­dzie w karcz­mie przy­glą­da­li się mu, bo od razu widać było, że wy­glą­da ta­jem­ni­czo. Sze­ro­kie bary miał sze­ro­kie i umię­śnio­ne. Łowca w ogóle był bar­dzo umię­śnio­ny, bo przy­szedł na świat od razu z mię­śnia­mi. Twarz jego była po­zna­czo­na wie­lo­ma wal­ka­mi i cio­sa­mi, które Łowca wy­grał. Oczy jego nie­spo­koj­nie ska­ka­ły do­oko­ła, wy­pa­tru­jąc za­gro­że­nia, które przyj­dzie zni­kąd.

Nagle przy jego sto­li­ku usiadł bur­mistrz. Łowca nie­po­strze­że­nie do­tknął mie­cza w ple­cach, gotów w ćwier­ci se­kun­dy wy­cią­gnąć go i po­ka­zać. Jed­nak bur­mistrz nie miał za­mia­rów. Po­ka­zał ręce dłoń­mi do góry w znaku pod­dań­stwa.

– Nie sro­muj się, Łowco, je­stem w do­brych za­mia­rach. Chcę cię wy­po­ży­czyć.

Łowca nie był pe­wien i wciąż czuł się za­gro­żo­ny, ni­czym ga­tu­nek. W końcu jed­nak, po­ru­szył twa­rzą w górę i w dół na znak ugody, że może mówić.

– W oko­li­cy pa­nu­je be­stia z ostry­mi zę­ba­mi. Wy­mor­do­wa­ła już jedną me­tro­po­lię, nasza jest ko­lej­na. Lu­dzie się boją, a co naj­gor­sze, rów­nież giną. Twoja sława wy­prze­dzi­ła cię o dwa sta­ja­nia i dla­te­go cię znam. To wszyst­ko co wiem. Więc po­dej­miesz się za­da­nia?

Bur­mistrz cze­kał wy­cze­ku­ją­co na od­po­wiedź, którą dać miał Łowca. Łowca dał od­po­wiedź:

– Tak – od­po­wie­dział ta­jem­ni­czo.

Bur­mistrz po­szedł a Łowca zo­stał. Wy­tra­wiał w gło­wie zdo­by­te in­for­ma­cje o be­stii, którą miał pobić.

Potem wstał i po­szedł wyjść.

 

 

Łowca po­szedł umy­sło­wo do przo­du. Roz­glą­dał się w lewo i w prawo. Wy­czu­wał be­stię i czuł, że się zbli­ża do niego. Las do­oko­ła niego szu­miał, śpie­wał i tań­czył. Łowca wy­piął się ta­jem­ni­czo, cały spię­ty, w ocze­ki­wa­niu na atak. Znowu cof­nął się umy­sło­wo wstecz.

 

 

 

 

Po wyj­ściu z karcz­my cze­kał na Łowcę od­dział osiem­na­stu ban­dy­tów. Łowca za­wsze i wszę­dzie spo­dzie­wał się od­dzia­łów, dla­te­go nie był zmie­sza­ny. Wy­cią­gnął z ple­ców miecz brą­zo­wy na ludzi. Herszt ban­dy­tów dał ge­stem do zro­zu­mie­nia, że to on miał do­stać lu­kro­wa­ny kon­trakt na ubi­cie be­stii, który do­stał od bur­mi­strza Łowca, na co się on zgo­dził. Łowca się nie zląkł wcale. Wie­dział, że na taką prze­wa­gę musi zażyć fla­ko­ni­ki z elik­si­ra­mi. Wy­cią­gnął z ple­ców jedną bu­te­lecz­kę i wypił. Ban­dy­ci tym­cza­sem za­war­li sze­re­gi i oto­czy­li rom­bem Łowcę. Ten z kolei wypił ko­lej­ny fla­ko­nik. Od­cze­kał na­ka­za­ne dwie go­dzi­ny i się­gnął po ko­lej­ną bu­te­lecz­kę. Ban­dy­ci po­wo­li się zbli­ża­li. W rę­kach mieli bro­nie róż­no­ra­kie: pałki, noże, mie­cze, nie­któ­rzy mieli rów­nież ka­ste­ty i mordy za­ka­za­ne. Łowca się nie bał tylko pił. Ban­dy­ci za­cie­śnia­li okrąg. Łowca wi­dział już ich na­biał. W końcu wypił ostat­ni fla­ko­nik. Wy­cią­gnął po raz drugi miecz brą­zo­wy na ludzi z ple­ców, który był wziął wcze­śniej scho­wał, aby pić.

Rzu­cił się na ban­dy­tów i padł na nich jak blady strach. Łowca za­wi­jał się jak w ukro­pie, ska­kał, latał, peł­zał i kąsał ni­czym mucha w smole. Broń bły­ska­ła brą­zem a potem czer­wie­nią, kiedy ob­la­ła się po­so­ką ban­dy­tów, któ­rzy krwa­wi­li i sta­wa­li się mar­twi. Z po­cząt­ko­wej osiem­nast­ki zo­sta­ło dwóch ban­dy­tów i herszt. Łowca miała dobre serce i chciał ich pu­ścić, ale ci nie chcie­li mu dać wy­bo­ru i ich także po­grą­żył w śmier­ci. Potem scho­wał miecz w plecy i po­dą­żył szu­kać be­stii.

 

 

 

 

Łowca po­szedł umy­sło­wo do przo­du. Nosem wy­czuł już be­stię. Wy­pi­te wcze­śniej elik­si­ry da­wa­ły już znać. Łowca wi­dział i sły­szał. Nagle z przo­du wy­ja­wi­ła się be­stia. Bie­gła do niego su­sa­mi. Łowca uśmiech­nął się ta­jem­ni­czo i przy­tknął strza­łę do oka. Dru­gim okiem po­ce­lo­wał. Pu­ścił strza­łę i oko. Nie­ste­ty, be­stia unik­nę­ła strza­ły uni­kiem i peł­zła dalej w jego stro­nę. Łowca pu­ścił jesz­cze czter­na­ście strzał aż zro­zu­miał, że ra­czej to nic nie da. Be­stia unik­nę­ła wszyst­kie­go i nic jej nie było. Łowca od­pu­ścił łuk pod nogi. Się­gnął wstecz i wyjął z ple­ców miecz srebr­ny, na be­stie. Pod­sko­czył do be­stii i zwar­li się w śmier­tel­nym uści­sku śmier­ci.

Łowca ubił be­stię i wy­grał. Potem ode­brał pie­nią­dze i, uśmiech­nię­ty ta­jem­ni­czo war­ga­mi, ru­szył przed sie­bie w przy­go­dę ko­lej­ną.

 

 

 

Koniec

Komentarze

Nie­złe! Do­brze, że na­pi­sa­łeś, że nie wzo­ro­wa­łeś się na Wiedź­mi­nie, bo jak­byś nie na­pi­sał, to ja bym po­my­śla­ła, że jed­nak się wzo­ro­wa­łeś, ale skoro na­pi­sa­łeś, że nie, to tak nie po­my­śla­łam.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Dla­te­go wo­la­łem wła­śnie uprze­dzić ludzi i czy­tel­ni­ków, że jakby co, no to nie, wcale i ani tro­chę sie nie wzo­ro­wa­łem.Zeby sobie nie po­my­śle­li nie wia­do­mo co, albo coś in­ne­go.

Ta­lent Twój za­gro­żo­ny o wiele bar­dziej niż za­gro­żo­ny ga­tu­nek, a wy­mar­ły już pra­wie i cud jakiś, żeś ra­czył za­bły­snąć! ;) "…i ich także po­grą­żył w śmier­ci." – toż to zda­nie jest jed­nym z tych, nad któ­ry­mi za­dżu­mio­ny gość całe życie sie­dział, a prze­cież to le­d­wie pół zda­nia! Nie sro­mu­ję się zatem i na ko­lej­ne przy­go­dy Łowcy cze­kam!

"Pierw­szy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Brzuch mnie roz­bo­lał. Od od cią­głe­go pod­śmie­chi­wa­nia się, rzecz jasna… "wy­tra­wio­ny my­śli­wy" – dobre:)

Cie­szę się, że opo­wieść o  Łowcy spodo­ba­ła się wam, któ­rzy o nim czy­ta­cie. Z pew­no­ścią po­ja­wi się wię­cej jego przy­gód, gdyż w swym barw­nym życiu spo­tkał on wiele nie­bez­pie­czeństw, z któ­rych za­zwy­czaj wy­cho­dził żywy!

nie wiem kim jest Wiedź­min, ale to chyba on wzo­ro­wał się na tobie PS. Co na­pi­sał Wiedź­min? Nie ko­ja­rzę żad­nej książ­ki Wiedź­mi­na… Wi­chro­we Wzgó­rza?

Work smart, not hard

Nooo, za­par­cie mia­łam tchu z wra­że­nia. Tak się za­czy­ta­łam, że ani się po­strze­głam a już mia­łam wra­żo­ne. Co i nie dzi­wo­ta, bo na­pi­sa­łeś opo­wieść pięk­ną na miarę moż­li­wo­ści wła­snych nie­bo­tycz­nych i da­le­ko­sięż­nych, ma­low­ni­czo opa­su­jąc ca­łość zda­rzeń a i nie uni­ka­jąc retro in­spek­cji, kiedy to Łowca wraca się na pa­mięć wstecz do prze­żyć już prze­ży­tych a to jesz­cze cie­ka­wiej po­wo­du­je w opo­wia­da­niu – obraz jakiś taki bar­dziej pa­no­ra­micz­ny nam przy­bli­ży­łeś tym zbie­giem li­te­rac­kim, że cią­gle je­stem w po dzi­wie dla Cie­bie. I nie przej­muj się, że jak opi­sa­łeś plagę be­stii to Cię ktoś bądź co bądź o pla­giat jaki po­są­dzi, że to niby już było, bo jak by było, to bym czy­ta­ła, a nie czy­ta­łam więc nie było.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

mi­cha­l3 – Wiedź­min to tak ni­szo­wa książ­ka, że nią się nawet zaj­mo­wać nie trze­ba i wielu ludzi oraz czy­tel­ni­ków jej nie zna, bo le­piej dla mózgu znać przy­go­dy Łowcy re­gu­la­to­rzy – retro in­spek­cje wła­snie po to, w tym celu przy­bli­żo­ne i zu­ży­te były, aby oddać zło­żo­ność i trój­wy­mia­ro­wość głowy i od­czu­cia Łowcy, żeby można było go ład­niej za­po­znać się z nim. I do­brze mó­wisz, że tego nie było, bo tego nie czy­ta­łaś, co pro­wa­dzi do pod­su­mo­wa­nia, że dobra z cie­bie li­te­rat­ka Po­strach­Kla­wia­tu­ry – płacz to dobra jest rzecz, byle nie za czę­sto, a naj­le­piej wcale

Cóż, za­prze­czyć nie można, że pi­sarz rów­nie wy­tra­wio­nym pi­sa­rzem jest, co wy­tra­wio­ny Łowf­ca.

Pisz tylko rtę­cią, to gwa­ran­tu­je płyn­ność nar­ra­cji.

            Je­stem pod wra­że­niem tak wiel­kim jak Czo­ło-lung­ma czy inna Ci­sza-pang­ma. Na ten tych­miast zo­sta­łem ido­lem Łowcy i tak wspa­nia­le wy­tra­wio­ne­go pi­sa­rza co tego Łowce opi­sał. Wiedź­mi­na to w ogóle nie przy­po­mi­na, ale Co­na­na…, Gun­ga­na…, czy jak go tam zwał, to jed­nak tro­chę tak.

Dobre!

Przy­no­szę ra­dość :)

Nie, Anet – za­po­mnia­łaś swo­jej kwe­sti? Mia­łaś na­pi­sać: "fajne!" ;)

"Dobre!" w sen­sie "śmiesz­ne" ;)

Przy­no­szę ra­dość :)

"Dzię­ki". W sen­sie "Jam jest wdzięcz­ny za prze­czy­ta­nie i sko­men­to­wa­nie" :)

Pro­się bar­dzo :)

Przy­no­szę ra­dość :)

Łowca nie był pe­wien i wciąż czuł się za­gro­żo­ny, ni­czym ga­tu­nek. ; )

I po co to było?

Ożesz mać czego on to w ple­cach nie miał, łoncz­nie w umy­sło­wym re­wer­sem i awer­sem i bron­zo­wym klo­cem na ludzi! Też chce takie plecy! Ale jak to tak na swiat od razu z mien­sniem mozna przyjśc, nie trze­ba pra­co­wi­cie piwem ho­do­wac? BAr­dzo mnie siem po­do­ba­lo, że on sie nie bal, tylko pil, bo to wla­snie takie z zycia wzien­te, kiedy ota­cza cie ten romb zlo­rze­czow…. Jak na sta­dio­nie, nor­mal­nie jak na sta­dio­nie. Tam też ga­tun­ki się za­gra­ża.

:)

Wy­tra­wio­ny to jakiś ałtor, ziom, książ­ka jakas gdzieś w książ­kar­ni twoja juz jest?

 

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Nie śmiał­bym przy­pusz­czać, że in­spi­ro­wa­łeś się Wiedź­mi­nem, o nie! Twój bo­ha­ter ma o wiele bar­dziej roz­wi­nię­tą pa­ra­no­ję.

 

Kawał bar­dzo uda­nej Gra­fo­ma­nii :D

Ad­mi­ni­stra­tor por­ta­lu Nowej Fan­ta­sty­ki. Masz ja­kieś py­ta­nia, uwagi, a może coś nie dzia­ła tak, jak po­win­no? Na­pisz do mnie! :)

Jest to ta­jem­ni­czy łowca, który za­bi­ja po­two­ry, śmier­cio­no­śnie. Lubię ta­kich łow­ców.

A tak na mar­gi­ne­sie, to czy­ta­jąc sta­wa­ły mi przed ocza­mi ob­raz­ki. Jakiś taki ko­miks ka­ry­ka­tur – opo­wia­da­nie świet­nie by się nada­wa­ło do ilu­stra­cji.

Mam sy­gna­tu­rę, po­nie­waż posty bez niej wy­glą­da­ją nie­este­tycz­nie.

Cu­dow­ne.

Cu­dow­ne.

Mogło być go­rzej, ale mogło być i znacz­nie le­piej - Gan­dalf Szary, Hob­bit, czyli tam i z po­wro­tem, Rdz IV, Górą i dołem

Po­pie­ram.

Po­pie­ram.

Ad­mi­ni­stra­tor por­ta­lu Nowej Fan­ta­sty­ki. Masz ja­kieś py­ta­nia, uwagi, a może coś nie dzia­ła tak, jak po­win­no? Na­pisz do mnie! :)

Sta­now­czo.

Jak dla moi już tro­chę zbyt gra­fo­mań­skie nawet jak na gra­fo­ma­nię, ale, ge­ne­ral­nie, przy­łą­czam się do chóru gło­sów po­te­pio… za­chwy­co­nych.

 

Peace!

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

Nowa Fantastyka